Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
moja historia...i co dalej...
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 14:48   

nałogu nie zgodze sie z tym co sugerujesz-fakt granat złe porównanie,ale prosciej będzie odstraszenie.Zapytaj siebie bo ja mam na świeżo i dlatego moge o istocie napisać czy człowiek rozchwiany,czujący z jednej strony że robię żłe a z drugiej słyszący głos
zrób to ..zrób bo to twoja radośc,po takich stanowczych opiniach stanie odrazu na nogi.
Nałogu wiesz że lubie twoje wypowiedzi i faktycznie trafiaja mocno ,wiem bo do mnie trafiły ,tylko jeden warunek trzba chceć by trafiły i pokazały.Goya stała na drodze dopiero czytając znaki z napisami dobro...zło
Moje zdanie nie każde leczenie pacjenta zaczynamy od operacji!!!!!!!!
p.s co istotnego wykonują inspirujący księża między innymi ks.Pawlukiewicz-potrafią zjednać,przyciągnąc,zainspirować,oczarowac wiarą-nie walą odrazu młotkiem bo to odstrasza
ale jak zawsze to tylko moje zdanie,wasze oczywiście może być inne.....pozdrawiam

[ Dodano: 2009-03-05, 14:57 ]
przynajmniej zauważcie to po pierwszej mojej odpowiedzi goya zaczynała się otwierać,tekstem o gniciu i wypaleniu prawie trafiłem do jej zakamarków
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 15:23   

Goya musiała od nas usłyszeć to co usłyszała !
Ktoś Ją tu przyprowadził na nasze forum....może sam Bóg !? Rozumiem, że Goya szukała już ukojenie swojego dyskomfortu psychicznego , ukojenia swoich już występujących wyrzutów sumienia...to co ..mieliśmy Jej te wyrzuty zabrać ? Pogłaskać po glowie ?
Nikt Goi tu nie obraził, każdy pisał o sobie i swoich odczuciach....a o czym ma pisać zdradzona żona/ mąż osobie, która się pogubiła ? No ...nie możemy się dać zwariować i musimy byc autentyczni...przeciez Goya weszła na forum Trudnych Małżeństw.....Byc może spodziewała się tu zastać takie trudne małżeństewa, które w swojej trudności decydują sie na rozejście i rozwód....No to sie Goya musiała zdziwić. Więc się zdziwiła....byc może dostała obuchem w glowę....ale jaki to ma sens ? Kto Ją tu przywiódł...być może za szmaty, za wlosy....albo też cichym podszeptem ....

Goya usłyszała nasze wyznania, nasze jęki i zobaczyła nasz ból.....owszem, to mogło Ją zaszokować ! Uciekła.....A wydaje mi się, że nie...że wróci....że teraz myśli....zobaczyła tę drugę stronę , być może zobaczyła w nas swojego męża, obolałego, cierpiącego.....zobaczyła też dziecko !

Ola pięknie napisała....decyzja = konsekwencje ! Odchodzisz....zostawiasz dom, dziecko, wszystko....idź !
Czy to proste ?
Własnie....Goya to musiała zobaczyć i zobaczyła !
Goya teraz myśli.....
I prośmy Pana, żeby Goya do nas wróciła ! To dla Niej ważne !! To Ona, jak pisze Ola, będzie musiała kiedyś spojrzeć mężwoi w twarz i spojrzeć dziecku....a przede wszystkim spojrzeć samej sobie !
Goyu....wracaj...krzycz, kłóć się z nimi...ale bądź ! My tu w większości po drugiej stronie....ale przygarniem Cię , przytulimy i wesprzemy modlitwą za Ciebie , o wyjaśnienie Twoich problemów, o złagodzenie Twojego bólu, który masz w sercu !! Pozdrawiam ! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 15:39   

Norbert........... przywołujesz x.Piotra.............. słusznie.......... bo właśnie x.Piotr bardzo podkreśla prawo wyboru i pokazuje konsekwencje,nie potępia(a Goyia nie została tu w żadym poście potępiona)ale nie racjonalizuje tego co jest złem..........
Oczywiście...można było Goi powiedzieć inaczej,ddelikatniej,mówić ogródkami że ta jej rozterka jest zła,jej pragnienie szczęścia z innym facetem jest wynaturzeniem..... można jej było napiasą c,że ona ma prawo do własnego szczęścia,do miłości w jej rozumieniu miłości.
Można było pisać że pomyliła chyba emocje z uczuciem,że pomyliła motylki i adrenalinę z uczuciem...............

Norbert........... zadajesz pytanie i sugerujesz odpowiedż pisząc:"Zapytaj siebie bo ja mam na świeżo i dlatego moge o istocie napisać czy człowiek rozchwiany,czujący z jednej strony że robię żłe a z drugiej słyszący głos
zrób to ..zrób bo to twoja radośc,po takich stanowczych opiniach stanie odrazu na nogi. "

Zasada jest prosta.......... zdradzacz,"popapraniec",nałóg manipuluje swoim sumieniem,zakłamuje je.
Szuka potwierdzenia ,usprawiedliwienia dla siebie poprzez przesuwanie granic tolerancji,poprzez mówienie i pisanie o własnym szcześciu,lub prawie do miłości...... przepychając granice,samousprawiedliwiając się w imie miłości krzywdzi najblizszych czy tez nie najbliższych,ale krzywdzi drugiego człowieka.
Norbert........... miłość,tolerancja kończy sie tam gdzie zaczyna sie krzywda drugiego człowieka.

Oczywiście że można było inaczej.................. głaskać po główce,poużalać sie nad jej nieszczęściem,po współczuć.............
Goyi został pokazany świat widziany oczami jej męża,jej dziecka...............

Norbert........... musiałeś poczuć mocny ból by zmienić swoje myślenie,musiałeśzaliczyć dno.I choc sie na nie nie godzięłś ,buntowałeś sie to foprum,ludzie w realu pomogli Ci otworzyc oczy na siebie.
Podwyższyli Ci dno.............
Goi tez zostało podwyższone dno................ poszłą na cmentaż pożalić sie zmarłej mamie............... poczuła sie bardzo żle........... "kusy" czy "czarny" wykorzystał jej rozdarcie ,jej ranę i wstrzyknął jej spora dawkę jadu.......... sprytnie manipulując poczuciem winy..................... to forum było winne temu że ten jad został wstrzyknięty................... piszący.......... A czy to piszacy otworzyli ranę???skaleczyli?

Mam nadzieję że komfort romansu i ewentualnej zdrady fizycznej i porzucenia meża został zabrany Goi ,a Ona wróci tu i dalej podejmie polemikę na forum..............
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 15:45   

Goya wróci, musi tylko zrozumieć, że nie ma NAM UFAĆ, ANI NAWET SOBIE, TYLKO BOGU !!

>>>>> Zaufaj Panu już dziś

Jak się nie bać powiedz jak,
Kiedy w strachu żyje świat.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak uwierzyć powiedz mi,
Kiedy już nie wierzę w nic.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak mam kochać powiedz jak,
Kiedy rani mnie mój brat.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak być dobrym powiedz mi,
Kiedy świat jest taki zły.
Zaufaj Panu już dziś.
Zaufaj Panu już dziś!
Zaufaj Panu już dziś!
Jak mam walczyć powiedz jak,
Kiedy silnej woli brak.
Zaufaj panu już dziś.

Jak pokonać własny grzech,
Kiedy pokus tyle jest.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak się cieszyć powiedz mi,
Kiedy płyną gorzkie łzy.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak do ładu z sobą dojść,
Kiedy siebie mam już dość.
Zaufaj Panu już dziś.
Zaufaj Panu już dziś!
Zaufaj Panu już dziś!
Jak nie zbłądzić powiedz mi
Kiedy nie wiem dokąd iść.
Zaufaj Panu już dziś.

Jak nadzieję w sercu mieć,
Kiedy wszystko wali się.
Zaufaj Panu już dziś.
Zaufaj Panu już dziś!
Zaufaj Panu już dziś!
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 18:16   Tolerancja nie polega na tym, że nie reagujemy na zło,

Ewangeliarz o. Wojciecha Jędrzejewskiego
Tolerancja nie polega na tym, że nie reagujemy na zło, że nabieramy wody w usta

To jest pewien paradoks, ponieważ z jednej strony żyjemy w świecie, w którym tolerancja została podniesiona do bardzo wysokiej rangi. Tolerancja, czyli znoszenie różnych sytuacji, z którymi się nie zgadzamy, które nas drażnią, które są w poprzek naszego sposobu myślenia czy sposobu działania. Ale nie mamy tej tolerancji wobec osób, które ośmielają się mieć swoje zdanie. Choćby nawet nie atakowali, ale wyrażali je w sposób stanowczy, bardzo łatwo znaleźć się w polu rażenia takiego właśnie zarzutu, że: jesteś nietolerancyjny, skoro masz w ogóle jakąkolwiek opinię i wyrażasz ją; skoro reagujesz na różne rzeczy. Tolerancja nie polega na tym, że nie reagujemy na zło, że nabieramy wody w usta. Jest wiele zgorszenia, które się dzieje na naszych oczach, bardzo wiele zgorszenia. Nawet jeśli to nie jest zawinione zło przez kogoś lub w jakimś stopniu wynika ono z tego, że ten człowiek sam potrzebuje pomocy, to nie wolno nam nie reagować. Dlatego że tam, gdzie jest gorszyciel - niezależnie od jego intencji, niezależnie od tego na ile jest chory, a na ile jest winny - tam, gdzie jest gorszyciel, tam są też ofiary jego zła. Dlatego przyjęcie postawy, że nie reaguję, że mam tak ogromny margines tolerancji - jest po prostu brakiem miłości. Brakiem miłości do tego, kto to zło czyni, jak również brakiem miłości do tych, którzy są często niewinnymi i bezbronnymi ofiarami działania gorszyciela. Bądźmy wrażliwi na szereg tych spraw, w których powinniśmy reagować, powinniśmy wziąć w obronę kogoś, kto jest po prostu krzywdzony, kto staje się ofiarą czyjegoś zła.

http://mateusz.pl/czytania/wj/063.asp

Goya. Zadałaś sobie trud zalogowania się na forum. Więc czujesz że masz problem. Napisałaś o tym i uzyskałaś odpowiedzi. Może nie tego oczekiwałaś, ale każdy - prawie każdy z nas - pisał według swoich własnych doświadczeń.
Ostatnio zmieniony przez elzd1 2009-03-05, 18:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 18:17   

EL. napisał/a:

Ola pięknie napisała....decyzja = konsekwencje ! Odchodzisz....zostawiasz dom, dziecko, wszystko....idź !
Czy to proste ?
Własnie....Goya to musiała zobaczyć i zobaczyła !


Dobrze,że poruszasz kwestie konsekwencji...
Ale te konsekwencję o których wspomina Ola to konsekwencje negatywnych wyborów...
Zauważam na forum ,że ludziom konsekwencje kojarzą się tylko z popełnionymi błędami w życiu. Nic więcej ....a ,że nic więcej tracą poczucie wartości, bo skoro ciągle ponoszą konsekwencje, albo od nich uciekają, albo dokonują wyboru pozytywnego dla dobrego samopoczucia to obawiam się ,że to wszystko sprowadza człowieka do tego ,że jest do niczego. Człowiek w trudnej sytuacji , szczególnie wtedy gdy nosi ciężar przed poniesieniem konsekwencji rzeczywiście może nie mieć żadnego poczucia wartości( w końcu znając swoją przynależność do Boga takich rzeczy się nie robi...)
Chodzi mi o to ,że konsekwencje to nie tylko coś co jest obrazem naszej marności i słabości, ale też konsekwencje mogą być czymś co dodaje nam siłę, rozwija, uczy, w zależności jakiego wyboru dokonamy.
Chciałabym właśnie żeby każdy poraniony człowiek nie tylko patrzył na konsekwencje już dokonanych wyborów, ale również na konsekwencje wyborów które mogą zaistnieć i które dodają siły do życia, które podnoszą nasze poczucie wartości. Myślę sobie ,że patrząc na siebie w sposób taki:mogę być jeszcze człowiekiem i mogę jeszcze człowieczeństwo ofiarować innym , jest lepsze niż myślenie " jestem zwierzęciem...."
Tak Elzd1, nie ma mowy na tolerowanie zła, albo zgody na zło, dlatego zawsze oddziela się człowieka od grzechu...i to jest wspaniałe...
W KKK są takie słowa "grzeszących upominać, nieumiejętnych pouczać ". Jak by na to nie patrzeć trudne zadanie. Zwyczajnie warto się zagłębić w słowa UPOMINAĆ, POUCZAĆ,rozumiem ,że po Bożemu, żeby samemu nie stać się gorszycielem, a to rzeczywiście niełatwe...ja tego nie potrafię...

Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Mirela 2009-03-05, 18:32, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 18:23   

Dobra nałogu może i faktycznie nieraz trzeba uderzenia,nie wiem ja zawsze zaczynam inaczej.Moje mysli sa takie by dotrzec do człowieka,by sie otworzył-bo jak zaczyna sie otwierac to wiele mozna wlać.Słucham czesto ks.Piotra-jest naprawde ujmującym człowiekiem i wiesz mój syn (najstarszy ancymon),nieraz go słucha z zaciekawieniem jak go wciagne do słuchania-mimo ze pózniej słysze odrazu ..niee....niee to nie dla mnie.
Ale wiem ze jakby w jego parafii-był taki ks.Piotr to dałby rade złowic mego nygusa na haczyk.I wiesz nałogu zastanawiałem sie na terapiach na Belgijskiej zawsze do kazdego i terapeuci i psychologowie wyciagaja reke na powitanie-kiedys nie wytrzymałem i spytałem terapeutki co oznacza taki gest czy to kultura bo jak tak to ja jako facet czuje się kretynsko ze pierwsza kobieta wyciaga rekę,a usłyszałem bez obaw Panie Norbercie
to jest gest pomoge,zaufaj mi,dobrze cie porowadzę-i przyznałem racje bo człowiek po tym czuje sie jakos inaczej.Własnie o taki gest,gest wyciagnietej reki mi chodzi,i zauwaz goya zaczeła ja wyciągac ale spłoszona schowała ją.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 18:40   

Mirela napisał/a:
UPOMINAĆ, POUCZAĆ,rozumiem ,że po Bożemu, żeby samemu nie stać się gorszycielem, a to rzeczywiście niełatwe...ja tego nie potrafię...

Mirelo. Potrafisz. I Ty i ja i każdy z nas na forum.Raz wychodzi lepiej, raz gorzej, czasem się nie zrozumiemy, czasem przekręcimy, ale wszyscy mamy ten sam cel: pomóc. I oczywiście skorzystać z pomocy, bo to działa w obie strony.
Przez tę dyskusję i ja sobie coś przypomniałam, przemyślałam, zobaczyłam swoje zaniedbania. Więc to było potrzebne, myślę że wielu osobom, nie tylko mnie, nie tylko autorce tematu.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 19:12   

Ależ Mirelo, przecież tysiące razy sie tu mówi każdemu - zostaw zdradzaczowi, jego decyzje , on poniesie konsekwencje, niech je poczuje .....ale też przecież mówimy w kółko ty zadabaj o siebie, przemień siebie - czyli przeciez = podejmij decyzje i weź te konsekwencje ! Przemień się ( decyzja, działanie) - a poczujesz ciszę, spokój , radość, wolność ( konsekwencja!!!).
Zaprzyjaźnij sie na nowo z Bogiem, odbuj swoje z Nim relacje ( decyzja, działanie ) , a On Cię poprowadzi, wesprze, pomoże, zaopiekuje ( konsekwencje naszych decyzji i działań!!).
Więc stale tu nie tylko o konsekwencjach złych decyzji.....ale też i tych dobrych !

Goya , jak pisze Nałóg została juz nieco zarażona jadem ( nie tak do końca na szczęście)...zostały Jej więc pokazane konsekwencje , ktore Ja mogą dotknąć, kiedy Ona zacznie realizować to co ma już w głowie. EL.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 19:54   

EL. napisał/a:
zostały Jej więc pokazane konsekwencje , ktore Ja mogą dotknąć, kiedy Ona zacznie realizować to co ma już w głowie. EL.
El rozumie sie to co piszesz ty,nałóg i reszta,ale dam przykład zdrada to dla mnie rodzaj samobójstwa duchowego(chyba ze zle kapuję) bo jezeli tak to czy samobójcy stojacemu na parapecie ,by go odciągnąc od zamysłu bedziesz mówiła jakie częsci ciała ulegna zniszczeniu po skoku,jak szybko bedzie spadał i inne tam.Czy tez rozpoczniesz dilaog ,co mu dziasiaj sie udało,komu bedzie smutno jak odejdzie,czy przypomisz rzeczy jakie ma jeszcze do wykonania.Nie na wszytskich działa system drewnianego kołka w serce-bo najprosciej ludzie sa rózni.A przypomniało mi się na tym forum historia kiedys trafił tu młody człowiek,miał byc ojcem-zastanawiał sie co robic czy żenic sie bo to odpowiedzialność,czy zając sie dzieckiem i mama jego dziecka ale narazie bez zwiazku bo jako młody jeszcze nie był gotowy-pamietam jak na niego wszyscy huzia(ja też),ale tamta sytuacja dała mi do myslenia-kazdy jest inny!!!!!
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 10:52   

EL. napisał/a:
Ależ Mirelo, przecież tysiące razy sie tu mówi każdemu - zostaw zdradzaczowi, jego decyzje , on poniesie konsekwencje, niech je poczuje .....ale też przecież mówimy w kółko ty zadabaj o siebie, przemień siebie - czyli przeciez = podejmij decyzje i weź te konsekwencje ! Przemień się ( decyzja, działanie) - a poczujesz ciszę, spokój , radość, wolność ( konsekwencja!!!).
Zaprzyjaźnij sie na nowo z Bogiem, odbuj swoje z Nim relacje ( decyzja, działanie ) , a On Cię poprowadzi, wesprze, pomoże, zaopiekuje ( konsekwencje naszych decyzji i działań!!).
Więc stale tu nie tylko o konsekwencjach złych decyzji.....ale też i tych dobrych !

Goya , jak pisze Nałóg została juz nieco zarażona jadem ( nie tak do końca na szczęście)...zostały Jej więc pokazane konsekwencje , ktore Ja mogą dotknąć, kiedy Ona zacznie realizować to co ma już w głowie. EL.


El , nie oceniam tego co tutaj zostało napisane...
Zastanawiam się zwyczajnie ...Kiedyś był taki temat , BARDZO MĄDRY TEMAT, dotyczył odpowiedzi na pytania co ? , komu?, jak?, kiedy?( mam nadzieję,że dotyczył pokrzywdzonych i krzywdzących)
Dlaczego się zastanawiam??? Bo nie mam pewności,że goya była gotowa przeczytać wszystkie posty po kilku pierwszych...a to jeszcze nie jest gwarantem ,że to co przeczytała zrozumiała...Na czym polega wobec tego mój problem...Zwyczajnie na tym ,że chciałabym żeby ktokolwiek tutaj zawita zapamiętał ( niekoniecznie od razu zrozumie): że może być kimś lepszym niż dotychczas i ze jest Ktoś , kto ciągle na niego CZEKA.
O tym wszystkim mówi pięknie SPE SALVI o nadziei chrześcijańskiej...

El...może ja już taka zwyczajnie jestem....,że ciągle chciałabym żeby każdy doświadczył takiego spotkania z Chrystusem jakiego ja doświadczyłam kilka lat temu...
W tym spotkaniu Jezus mnie nie oceniał , nie mówił co złe we mnie, nieodpowiednie , nie krytykował mnie, nie "zakrzyczał" mnie...zwyczajnie ukochał mnie taka jaka jestem i to wywarło na mnie OGROMNE WRAŻENIE, zwyczajnie poczułam prawdziwą MIŁOŚĆ, która DAŁA MI NADZIEJĘ ,że mogę być lepszym człowiekiem w Chrystusie i z Chrystusem.
Nie wiem ....zwyczajnie nie wiem, ciągle szukam...jakie dla człowieka są najmocniejsze słowa i gesty, które pozwolą mu się zatrzymać... Jak wspomniałam, To Chrystus pomógł mi się zatrzymać, to nie był człowiek...
Człowiek natomiast może pozostawić nadzieję chrześcijańską, modlitwę, wysłuchanie...jak nauczę się po Bożemu upominać to tez dopisze...
Wiem ,że każdy człowiek jest inny i każdego kocha się inaczej...dla mnie goya była zbyt krótko bym mogła powiedzieć jaka forma miłości potrzebna jest GOYI. Z całą pewnością na samym początku słuchanie...dalej mam problem....nie wiem...
Często zastanawiam się nad słowami Chrystusa " ja cię nie potępiam, Ty idź i nie grzesz więcej"...PRZECIEŻ TO PROCES...to coś co wymaga cierpliwości, wyrozumiałości, CZASU ( czego mi zabrakło tutaj),ale również nietolerancji zła", dla mnie to wszystko bardzo trudne....
Zwyczajnie, nie chcę być kimś ze świata, tym bardziej w takiej sytuacji...a może zupełnie tego nie rozumiem... :roll: może jestem zbyt wrażliwa...Zastanawiam się nawet nad słowami , czy one aby przyniosą coś dobrego...Cieszę się w sumie z tej nieporadności, bo ciągle dzięki temu pytam Jezusa...
El może kiedyś zrozumiem, nauczę się...może kiedyś zrozumiesz co mnie tak w tym wszystkim dręczy...
Pozdrawiam serdecznie;)

Ps. Z całą pewnością CISZA jest miejscem gdzie człowiek może się zatrzymać...Kto wie ? może te "krzyki" doprowadziły goye do ciszy...mam taka nadzieję,ze nie do rozpaczy...

Jest dziś tak pięknie........PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA, ptaszki śpiewają, słonko wyszło, piękny zapach, wszystko się budzi......leceeeeeeeee, buziaki
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 11:07   

Mirelo, myślisz, że Goya mogła się tu poczuć potępiona ?

Hm.....no może masz rację? Może mało w nas delikatności ?
Jednak wydawało mi się, ża każdy z nas piszacy do Goi dał Jej świadectwo ze swojego życia. Prawie każde z nas prosiło Goję, żeby została jednak z nami, że pomożemy, przytulimy .

Może masz rację Mirelko.....ale stało się jak się stało.
Moim zdaniem Goya usłyszała co miała usłyszeć....delikatnie, czy mniej delikatnie....
Nie mamy gwarancji, czy rozmowa z Goyą jeszcze bardziej spokojna, o Jezusie...dałaby inne, odwrotne od ucieczki rezultaty . Myślę jednak, że będziemy mieli jeszcze szansę wypróbować się w podobnych sytuacjach. EL.
 
     
sowa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 12:03   

Witam!

Moja pierwsza przeczytana historia na tym forum.

Czy goya mogła się poczuć potepiona? Tak. Pisze to z punktu widzenia "zdradzacza", jak tutaj się określa te osoby. Zdradziłam, zrozumiałam i naprawiam. Jestem juz po etapie buntu, jaki jest udziałem tej dziewczyny, jestem już poza spojrzeniem na życie przez pryzmat własnego "ja" i własnej przyjemnosci, a jednak wasze słowa były, nawet dla mnie, która potrafi już patrzeć w miarę pokornie na gniew i żal innych, bardzo bolesne.

Ktoś tu trafnie przyrównał zdradę do samobójstwa duchowego. Bardzo trafnie. To stanie na krawędzi, to wołanie o pomoc, o rękę, która podtrzyma silnie, ale jednocześnie łagodnie. To także prośba o głaskanie po głowie, ale nie po to, aby usprawiedliwić, ale pocieszyć. "Strapionego pocieszyć".

Moim skromnym zdaniem, nie dostała od was pomocy, po którą przyszła. Zakrzyczeliście ją, nie pozwoliliście mówić, nie chcieliście usłyszeć tego, co miała do powiedzenia. Żeby coś nalać komuś do środka, trzeba najpierw mu pozwolić opróżnić własne wnętrze.

Przepraszam, że generalizuję, pisząc WY. Nie każda wypowiedź w tym wątku była ostra, wiele słów było "w sam raz" niestety juz po tym, jak ona odeszła.

Pokora. Bardzo ważna cecha dla chrześcijanina. Pokora dla grzesznika i dla tego, kto poucza.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 12:21   

Sowo, a mnie się wydaje , że byc może potępione zostało tu zachowanie , postępowanie, myslenie Goi a nie Ona jako osobą !
Pewnie masz rację..może należało dłużej Jej sie przypatrzeć, bardziej posłuchać...ale wiesz...trudno mnie było nie zabrać zdania...kiedy Goya zakończyła swój pierwszy post i prosi o radę. Tyle potrafiłam i tyle dałam.
Następnym razem być może bardziej się zastanowię, przemyślę....aczkolwiek przypominam sobie jak i mnie ktoś ratował z moich opresji...Ratowaczy było sporo....wielu takich delikatniutkich, żeby przypadkiem mnie ( klientkę) nie zrazić, nie obrazić nie dotknąć. Niewiele od nich dostałam , oprócz głaskania po glowie i sloganów : no tak , pani mąz jest straszny, roszę się ratować, odejść, rozwieść.
Mnie osobiście nic to nie dało...strciłam tylko sporo czasu....a czas uciekał...mąz się wyprowadzał.....nie tego chciałam.
W rozpaczy szukałam dalej.....trafiłam przypadkowo na księdza, adres dała koleżanka...
Ło Matko.....jak Ten na mnie huknął !!! Potrzepał ( na odlgłość)....NATYCHMIAST POSTAWIŁ DO PIONU !! Po kilku mailach wiedziałam już czego chcę i co mam robić. To trwało kilka chwil trzepania i mojego szoku ! Ale jak oprzytomniałam, to wiedziałam, że wygram...bo stałam mocno, pewnie.

Sama tego doświadczyłam i sama też uważam, że to była dobra metoda...sama stosuję i widzę efekty.

Ciągle myślę, że Goya usłyszała i wie juz co robić. Pewnie jeszcze wierzga nogami, buntuje się....ale ...Niech Bóg Ją prowadzi.

Przyjmuję jednak Wasze Mirelko, Norbi, Sowo zdanie, liczę się z nim, dzięki za uwagi, to ważne !! EL.
 
     
sowa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-06, 12:35   

EL., ten, który zdradził, jest osoba słabą. Na pewno słabszą, mniej odporną psychicznie niż ten, który trwa w związku pomimo trudności. To jest duża róznica w podejściu.

Ty potrzebowałas tego, zeby ktoś na ciebie huknął, żeby pokazał ci, ze tak naprawde nie potrzebujesz aż tyle pocieszenia, tylko działania.

Piszę z własnego punktu widzenia. Ja potrzebowałam długiej, spokojnej rozmowy, wałkowania w kółko tych samych tematów, powtarzania jak dziecko, po tysiąckroć i cierpliwie, co jest złe a co dobre. Potrzebowałam uspokojenia emocji, po to, aby podjąc właściwą decyzję. Po to, aby ta decyzja była mądra. Moja decyzja, a nie tego, z kim rozmawiałam.

Tez mam nadzieję, ze goya mimo wszystko przemyśli to, co tutaj usłyszała.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9