Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
moja historia...i co dalej...
Autor Wiadomość
goya252
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 13:13   moja historia...i co dalej...

xxx
Ostatnio zmieniony przez goya252 2009-03-04, 23:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 13:38   

goya252 napisał/a:
"gdy znajdziemy się na zakręcie"...nie wiem co dalej.
Goya pozostawie to dziewczynom z forum by dokładniej ci wyjasniły ,a moja pierwsza refleksja
na zakręcie przede wszystkim ZWALNIAMY,bo możemy sie niezle wyłożyc.
Szukasz szczęścia ,a określ swojemu męzowi jakiego szukasz szczęścia-powiedz mu czego pragniesz.Nowy facet-wspaniały nieeeeeeee??? tak rozumie nieeeeeee??
taki czuły nieeeeeeeee??? no to czytaj CZY TWÓJ MĄŻ NIE BYŁ TAKI NA POCZĄTKU??
wiesz jaki największy problemem jest w większości ludzi -sami się wypalamy ,bo nie wiemy czego chcemy.I ty tak stoisz z jednej strony piszesz tu czyli coś chcesz ratowac-mąż,synek.Z drugiej strony on nowa radośc-szukasz usprawiedliwienia,mądrej podpowiedzi tak nalezy ci się bo gnijesz.Nie goya odszukaj swoje wartości rzuć je na szalę i zdecyduj sama-kogo zranic kogo nagrodzić.Ale najpierw proś Boga o wsparcie i rozum ,oraz otwartośc serca..i to na tyle z mojej strony.....z Bogiem
 
     
goya252
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 13:46   

Tak wiele racji w tym co piszesz....pewnie zaczynam gnic jak to ująłeś, pewnie się wypalam. Dlatego własnie piszę....
Miałam 18-ście lat kiedy poznałam męża...więc cóż...wtedy człowiek tylko pragnie żeby go ktoś pokochał i tyle...nic więcej nie jest ważne. Nie mysli się o przyszlości, niczego nie oczekuje poza tym jednym własnie. A życie pokazuje że trzeba grac w jednym team-ie, a tego team-u nie potrafiłam zbudowac. I pewnie duzo w tym mojej winy, nie zaprzeczę....
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 13:52   

goya252 napisał/a:
A życie pokazuje że trzeba grac w jednym team-ie, a tego team-u nie potrafiłam zbudowac. I pewnie duzo w tym mojej winy, nie zaprzeczę....
Goya to bierz sie do robotyyyyyyy,ale nie wal na skuśki czyli tkzw.zieloną trawkę-wiesz czemu bo ona dziś zielona -a za rok pożółknie,a dalej zrobi sie szara i co dalej???
A może ten wspaniały ,nowy wspaniały z emocji uderzeń serca za pół roku nie otworzy przysłowiowej gęby,będzie wolał browar i tv i mecze a tobie powie idz gdzies sobie bo przeszkadzasz.Goya zanim zrobimy krok ,wkoncu poważny krok nieeeeee???
to oceńmy i zbadajmy nalezycie grunt-by to nie były ruchome piaski!!!!!
zastanów się nad tym,czy jest w tym racja????
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 14:04   

Myślisz jak zdradzgoya252, acz ! No może po przeczytaniu postów Norbetra klapka ci się otworzyła. Dziękuj Bogu, jeśli już, jesli masz elastyczny umysł i otwarte spojrzenie na świat...

Co Ci mogę powiedzieć... jako ta zdradzona? Zatrzymaj się i zastanów, jaki krajobraz zostawisz po tym jak rozwalisz swoje małżeństwo. I czy z takim widokiem będziesz potrafiła żyć.
Poczucie krzywdy dopcha się do Twojego serca wcześniej czy później...
Daj czasowi czas. I choć troche zrozum meża!!! To nie jest przedmiot, który raptem stał się niewygodny! To nie przestarzały model!!! To człowiek, który cierpi. Pewnie wrażliwy na swój sposób, borykający się z poczuciem niskiej wartości, jak piszesz.
Dlaczego nie dajesz mu prawa do emocji. Nawet skrajnych. Ważniejszy jest dla Ciebie Twóju ojciec,... A co z człowiekiem, któremu przysiegałaś.
Zatrzymaj się! Poczytaj sobie o chemii miłości. O tym, że w czasie romansu jestes zwyczajnie w amoku. Masz obnizone racjonalne myslenie. Stosujesz tez mechanizmy wypierajace poczucie winy.
Jesli jestes wieżąca, to masz prosta drogę: spowiedź, żal za grzechy i zadośćuczynienie. I dalej - zdecydujesz sama
 
     
goya252
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 14:23   

Ok. Przyznaję zagubiłam się...
Ale nie róbcie ze mnie potwora....Zawsze robiłam tak jak trzeba, to co należy, nie patrząc czego ja pragnę....Zawsze było coś, ktoś.....A teraz kiedy ja chcę czegoś to taka zła jestem.
Przepraszam...nie oczekuję zrozumienia, ale nie potepiajcie mnie od razu.

Bóg...tak w pewnym momencie życia zwątpiłam....Bo gdzie jest Bóg, dlaczego wystawia dzieci na taką tragedię....Przepraszam za to co napisałam...byc może grzeszę. Ale to jak bardzo przeżyłam śmierc mamy ciągnie się za mną całe życie.
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 14:29   

Nikt Cię tu nie potępia. To chyba ty sama... I słyszysz swój wewnetrzny głos... Przeczytaj jeszcze raz nasze posty. Nie ma w nich potępienia... Naprawdę. Jest tylko nazwanie rzeczy po imieniu. Tego chciałaś!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 14:33   

Goya nikt cie nie potępia ,nikt nie rzuca kamieniem.Ja przynajmniej starałem ci sie pokazac różnice między fantazją i zauroczeniem,czyli stan w jakim teraz jesteś a rzeczywistoścoa jak moze być.Co wtedy znowu niespełniona,znowu zawiedziona.Goya może to i śmieszne co napisze ale ludzie którzy odchodza zawsze pozostaja w naszych sercach,Bóg ci nikogo nie odebrał ,jezeli juz mówisz o odbieraniu to odbiera nam bliskich świat,rzeczywistośc ,a Bóg jedynie przyjmuje odchodzących do siebie,i otacza opieka tych co pozostają i opłakuja.Goya zayufaj Bogu bo serce twoje błądzi,szuka zalepienia smutku jaki w nim zbudowałaś,ale nowy obiekt nie zalepi goooooo,uwierz tylko w to reszte oceń sama.Jezeli nie umiesz poszukac zrozumienia u męża,jeżeli nie masz mądrej przyjacółki jaka ci to ułoży-tylko naprawde mądrej ,a nie takiej fruuuuuuuu.To poszukaj dobrego psychologa.Tylko nie niszcz tego co zbudowało sie przez 6-lat,bo nawet nie masz pojęcia jak trudno to odbudować-a może nie starczyć cegieł!!!!!!!!!
 
     
bozka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 15:10   

Tak, tak goya252, zalepiasz poczucie winy. To, co teraz napiszę, może Cię dotknąć do żywego... ale napiszę.... Zastanów się, czy jako plasterek na poczucie winy nie służy ci strata matki w dzieciństwie? Jaki jest związek między jednym a drugim. Między półsieroctwem a zdradą?
Pewnie to ty jesteś tą silniejszą w związku, pewnie to ty brałaś na bary więcej... I co z tego? Daje ci to prawo do ranienia drugiego człowieka, do kłamstw? Podwójnego życia?
Ja podobnjie jak ty dostałam od Boga silniejszy chrakter niz mój maż. Kiedyś mi mówił: jesteś wielka! I nie da się ukryć... Jestem i Bogu za to dziekuję. Ale to nie powód do pychy (a tym u ciebie czuć!). to coś, czym możesz sie dzielić z człowiekiem, którego sobie wybrałaś na męża, z którym chciałaś mieć dziecko..
6 lat to czas I kryuzysu w małżeństwie, jak twierdzą spece. Co nas nie zabije, to nas wznocni. Zdobiłaś co zrobiłaś. Teraz rób tak, aby nie krzywdzić lub chociaż krzywdy minimalizować.
Powodzenia!

To nie potepienie
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 16:30   

Goya....i Ty nas zrozum....na tym forum są osobu porzucone, zdradzone...nasi mężowie zdradzali nas , odchodzili, porzucali, oszukiwali.....robili to co Ty myślisz zrobić swojemu mężowi i dziecku !

Nie potępiam Cię !!!
Staram się zrozumieć co czujesz....i jest mi ciężko....bo kiedyś inna kobieta zabrała mi męża i ojca moim dzieciom.....
a mój mąż kiedyś stwierdził, że ja to pomyłka....że się już odkochał.....i co....ma tak żyć, męczyć się....nie ma prawa do szczęścia ??
Nie pomyślał o mnie.....o dzieciach.....o naszym prawie do szczęścia .

Goya....bardzo się cieszę, że tu do nas przyszłaś.....ja przez pryzmat Ciebie próbuję zrozumieć mojego męża.

Ale też dobrze, że tu jesteś.....bo rozumiem Twoje wahanie....prosbę o pomoc .

Goyu to jest tak....
Wszyscy kiedyś kochaliśmy na zabój...a tak naprawdę to było raptem zauroczenie....mężem, przystojnością, młodością, jego spokojem lub luzem, jego rodziną lub fajnym autkiem itp.....
Potem przychodzi czas po szaleństwie....stabilizacja.
Kobieta rodzi dziecko, rodzina się rozwija.
Potem kobieta wraca do pracy i.......i ma dosyć stabilizacji ( mężączyna podobnie)....bylejakości, każdego dnia takiego samego !
Po zapatrzeniu w mężą / żonę i klapkach na oczach, zaczynamy rozglądać się i widzieć innych ludzi !! Ale oni fajni....inni od mojego meża i piją wino, a my nie....i chodzą do teatru - a my nie.....ale fajni , a u nas taka nuda !!!

I zaczyna się......Bo Goyu tam gdzie jest miłość tam wkrada się zły, żeby mącić, żeby burzyć, żeby niszczyć.
A miłość to nie szaleństwo, odczucia ale to postawa ! Tak, ja chcę kochać mężą/żonę !
Dojrzałość nasza to - tak chcę kochać i pokonam przeciwności, pokonam złego !

A Ty Goyu zachłysnęłaś się innością, jak wyszłaś z domu.
Powiem Ci, że każdy człowiek jakiego jeszcze spotkasz na swojej drodze będzie dla Ciebie interesujący, ciekawy....super , fajny itp.......ale po zauroczeniu przyjdzie zakręt.....i znowu to samo.....nudny, bylejaki itp.

Bo wiesz....to nie mąż ma Ci zapewniać rozrywki i przyjemności....sama musisz o to zadbać.....T
Trochę już wykastrowałaś męża tym, że wszystko robisz sama....zwyczajnie wszystko przejęłaś na siebie....nie dałaś mu szansy.....bo może był za wolny....albo robił inaczej niż byś chciała ??

No to trafił się ten jedyny, idealny.....ale przypomnij sobie, że już jeden taki był - jedyny, idealny - Twój mąż......dlaczego przestał nim być ??
Być może dlatego, że w Twoich oczach, w których się On przegląda nie ma już tej iskierki Twojej....jaka była kiedyś ??

Skoro masz w sobie taką siłę i napęd....to założę się , że i następnego faceta będziesz wyręczała. I też na początku będzie ok....póki się nie zorientujesz.....i co wtedy ? Będzie następny ?

Czy masz prawo do szczęścia ??
TAAAAAAAAAK !!! Ty Goyu wybrałaś kiedyś, Ty przysięgałaś przy ołtarzu, Ty wzięłaś sobie świadków Twojej przysięgi, Ty wybrałaś ojca dla swojego dziacka.....a teraz co .....wszystko be ??

Wiesz.....kryzysy są wpisane w każdy związek.....może raczej zawalcz o swoje małżeństwo ?
Nie chcę być prorokiem....ale Goyu....nowe zauroczenie nie jest gwarantem udanego związku ! Kto zdradza , porzuca....może robić to stale.....I TY możesz kiedys stać się ofiarą....i uwierz.....to bardzo boli !! Pozdrawiam !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 17:48   

Goya.......... jest takie powiedzenie:JAK RZADZĄ MNĄ ŻĄDZE TO JA SOBĄ NIE RZADZĘ

Czy u Ciebie nie zaczeły rzadzić czasami żądze?

Piszesz:"Bo gdzie jest Bóg, dlaczego wystawia dzieci na taką tragedię....Przepraszam za to co napisałam...byc może grzeszę. Ale to jak bardzo przeżyłam śmierc mamy ciągnie się za mną całe życie."

A może zastanowisz się w imieniu własnego dziecka:GDZIE JEST BÓG ,ŻE POZWALA NA ODERWANIE DZIECKA OD OJCA???Na rozwalenie mu rodziny?
Dlaczego pozwala na taka tragedię?
Dlaczego pozwala by matka aby zaspokoić swoje wynaturzone instynkty chce porzucić ojca i wskoczyć do łóża innemu facetowi?
Dlaczego matka manipuluje czymś co nazywa uczuciem,miłością w imie zaspokajania swoich żądz?
Dlaczego pozwala na to by manipulowała emocjami i uczuciami swojego dziecka?

Piszesz:"Ja wiem dziś że go nie kocham, nie potrafię już z nim byc"

Kobieto!!!!!!!!!!!!!!!!!!! dlaczego siebie zakłamujesz?????dlaczego prubujesz przerzucić winę na męża?
Dlaczego manipulujesz faktami? zamieniasz poczucie winy na poczucie skrzywdzenia???
Dlkaczego ??????????????? Po co????Po co to robisz??????
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 22:43   

Goya, Jan Paweł II stracił matkę, gdy miał chyba 9 lat, potem stracił brata i ojca. Bóg wiedział co robi. Rodzice i brat Ojca św. cieszyli się w Niebie na pewno widząc, jak Karol wzrasta i dojrzewa, sądzę, że modlili się za niego, a byli blisko Boga.
Twoja mama nie zniknęła, ale żyje cały czas tylko w innej rzeczywistości, a jest przy Tobie bliżej niż myślisz. Sądzę, że z wielkim niepokojem patrzy na Twoje poczynania i błaga Boga, by zatrzymał Cię w drodze do śmierci duchowej. Bo zdrada małżeńska jest grzechem ciężkim i śmiercią duszy, w dodatku odpowiadasz też za grzech swojego "lubego", bo romans z mężatką jest wielkim złem. Czy chcesz tego?
Opamiętaj sie kobieto, idź do spowiedzi i nie buduj swojego niby szczęścia na krzywdzie kilku osób w tym swojego dziecka!
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-04, 23:04   

Goya, masz spokojnego, nieupierdliwego faceta, rodzinnego, nie mającego wygórowanych wymagań. Znudził Ci się? OK. Z Twego opisu mąż Twój... jest mym ideałem. Taki facet to coś dla mnie. Marzenie. Chętnie go pocieszę, zajmę się Twoim dzieckiem, bo co jak co, jak sobie już poleziesz po te motylki w brzuszku, i Twój mąż, i dziecko przeżyją traumę, podobną (śmiem twierdzić, że gorszą) do Twojej w dzieciństwie, to ja mogę się nimi zaopiekować. Ty nie możesz się pogodzić ze śmiercią matki, więc nie zdziw się, że oni nie będą się mogli pogodzić z Twym “na żywo” odejściem i znacznie dłużej będą leczyć rany. Przyda im się ktoś, kto się cieszy "byle czym".
Piszesz, że teraz pora na Twoje potrzeby. OK. Ale nie uważasz, że to argumentacja trochę niedojrzała?
Gdy moje dziecko miało 3 latka, uporczywie wkładało łapkę do kontaktu. No, nie pomagały żadne groźby z mojej strony. Ono poprostu miało taką potrzebę... Niby słuchało, co do niego mówiłam, powtarzało za mną: nie wolno, nu, nu, nu, a potem robiło swoje. Dopiero mocny siarczysty klaps pomógł na zrozumienie.
Potraktuj więc to, co ja, inni tu piszą i napiszą jako klaps.
Chcesz pokolorować sobie życie? Wybierz mniej niebezpieczną zabawkę! Może sporty ekstermalne?

A jak już zdecydujesz się na te motylki, to zachowaj się jak człowiek. Przepisz mieszkanie na męża, zostaw mu dziecko, które on tak bardzo kocha, bo to pozostanie jedyny dla niego cel w życiu. Płać regularnie alimenty. No bo pomyśl sobie, jak może się poczuć człowiek, któremu: odbiorą dziecko, odbiorą dach nad głową, zniszczą bezpieczeństwo. A w dodatku zrobi to najbliższa mu osoba. Bo tak najczęściej zachowują się zdradzacze. Pomyśl: gdyby to się Tobie zdarzyło, jak byś się czuła? Dałabyś radę dalej żyć?

Gdy zostawisz mężowi wszystko – włącznie z dzieckiem – masz ogromne szanse na to, aby w przyszłości z mniejszym wstrętem spojrzeć sobie w twarz w lustrze. No i też masz szansę na to, że być może mąż kiedyś przyjmie Cię z powrotem, kiedy już się wyszumisz... myszko, bo to nie Twój mąż, ale Ty masz zaniżone poczucie wartości. Ta nowa miłość sprawiła, że przestałaś się czuć szarą myszką. Ależ poczułaś się dowartościowana, kurcze. Męża znałaś przed ślubem 6 lat i ...się pomyliłaś co do niego. Nowego faceta znasz 8 miesięcy i twiedzisz, że się nie mylisz?! Znaczy się jesteś z tych, którzy potrzebują potwierdzenia własnej wartości u faceta. Znaczy się masz niską samoocenę jako … kobieta. Znaczy się za młodu nie wyszumiałaś, a tu lecą latka.

Taaak, może jeszcze Twój mąż zaczeka na Ciebie... A może nie zaczeka? Zawsze się znajdą jakieś pocieszycielki. Młody facet z dzieckiem ma ogromne szanse. A Ty przecież chcesz, żeby nie cierpiał, był szczęśliwy bez Ciebie. Prawda?

Też Cię nie potępiam. Ja Ci współczuję, bardzo. Nie chciałabym być na Twoim miejscu. Wolę być skrzywdzona, niż krzywdzić osoby, które mi zaufały.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 08:04   

goya252 napisał/a:
Bóg...tak w pewnym momencie życia zwątpiłam....Bo gdzie jest Bóg, dlaczego wystawia dzieci na taką tragedię....

Bóg??????
Śmierć twojej Mamy to tragedia, owszem. Są jednak większe tragedie: gdy matka opuszcza swoje dziecko, swojego męża, bo ma ochotę na nowe życie nowym mężczyzną. Może nawet to większe nieszczęście dla dziecka, niż wtedy, gdy odchodzi ojciec. Bo dla dziecka mama jest całym światem.
A pomyśl co będzie myślało Twoje dziecko, czy też będzie miało pretensje do Boga że się Mama puszcza? I że mamusia ponad dziecko i swojego męża przedkłada nowego faceta, nowe dzieci? Bo to się z tym łączy: miłość do dzieci jest taka wielka , jak miłość do rodzica tego dziecka. I w nowym związku rodzą się nowe dzieci. A te "stare", z poprzedniego partnera, przestają być ważne, często nawet przeszkadzają. Pomyśl, co przeżyje Twoje dziecko i przestań użalać sie nad sobą, idź do psychologa, zakończ tamten okres, najwyższy czas z Mamą się pożegnać. Przeżyłaś traumę, ale kiedyś trzeba się z tym rozstać, szukaj pomocy w tym kierunku, bo tutaj jest Twój problem.
Twoja Mama zmarła, Ty chcesz za życia się pogrzebać w oczach dziecka. I śmiesz pytać, gdzie był Bóg?
Masz jeszcze te swoje urazy? Więc idź spokojnie na cmentarz, porozmawiaj z Mamą, zamów mszę, pomódl się za Nią. Ile razy to robiłaś ostatnio? Może zamiast szukać przygód, pomyśl o duszy swojej Matki.
Wiesz, myślę że Twoja Mama bardzo cierpi właśnie teraz, po śmieci. Cierpi, bo przecież dusze w czyścu wszystko wiedzą. I Mama wie, jaki masz do Niej żal. I co zamierzasz zrobić teraz ze swoim i nie tylko swoim życiem. Bardzo cierpi, uwierz mi.

Zrobisz jak uważasz, ale masz dużo do przemyślenia. Moi przedmówcy pięknie napisali co myślą, ja dołożyłam swoje. A Ty masz wolną wolę.

Elzd.
 
     
goya252
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-05, 08:40   

Witam...
dziękuję za wasze odpowiedzi.....pomogły? Bardzo teraz przekonałam się że Ja sama muszę się uporac ze swoim problemem...z samą sobą. Wydaliście o mnie jednoznaczną opinię....czy prawdziwą...w pewnym stopniu tak...ale tylko w pewnym. HHHmmmmm...że chcę zostawic dziecko? nigdy w życiu.....że się puszczam, szukam przygód...ludzie kochani co wy możecie wiedziec o mnie po jednym poście....
Wasze opinie doprowadziły mnie do takiej skrajności...że załamałam się jeszcze bardziej. Nie zdajecie sobie sprawy w jakim stanie jest moja psychika......a wydając takie opinie..na podstawie jednego postu bardzo ranicie......I w tym momencie dziękuję opatrzności że gdzieś jeszcze mam odrobinę siły w sobie.....bo wczoraj mogłam doprowadzic do tragedii ale czy was to obchodzi? nie...obrzuculiście mnie kamieniami...tak tak....i to ma byc pomoc? W ostatniej chwili się opamietałam....pojachałam na cmentarz przeprosiłam za to co świtało mi w głowie i wróciłam do domu....do dziecka które kocham nad życie i nigdy nikt nie będzie wiedział tego lepiej ode mnie.
Więc proszę Was skoro chcecie pomagac....najpierw zastanówcie się Czy aby takimi "prawdziwymi" opiniami nie pchniecie kogoś kto i tak nie jest w dobrej kondycji psychicznej do kroku o którym ja wczoraj pomyslałam. Może najpierw trzeba bardziej kogoś poznac....może na początek łagodniej wszystko uświadamiac....może....
Żegnam się z Wami, bo czuję że dłużej mogłabym nie wytrzymac psychicznie czytając to co piszecie...Bo to tylko częśc prawdy.....nie chcieliście wiedziec więcej....wystarczył jeden post wktórym nie da się opisac wszystkiego za jednym razem....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9