Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Konflikty na tle obowiązków domowych i nie tylko
Autor Wiadomość
tomek113
[Usunięty]

  Wysłany: 2009-02-02, 00:40   Konflikty na tle obowiązków domowych i nie tylko

Witam,
Pierwszy raz piszę na tym forum. Proszę o pomoc i poradę w mojej sprawie.
Jesteśmy małżeństwem z moją żoną prawie rok ale razem już 14 lat. Problem polega na tym że nie możemy dogadać się co do obowiązków domowych. Może wydawać się to błahy problem ale naprawdę skutecznie psuje nasze małżeństwo. Moja żona pracuje w szkole jako nauczycielka a ja pracuję w domu. Wszystko robimy praktycznie na pół, ja odkurzam i zmywam podłogi i i dzielimy się zmywaniem. Normalnie nie gotujemy prawie wcale bo żona przywozi obiady od teściowej. Ostatnio coraz częściej kłócimy się gdy zwrócę żonie uwagę że jest brudno w mieszkaniu i że dobrze by było jakby posprzątała bo ma ferie a po domu latają "koty". Oczywiście wtedy się obraża że czemu ma sama to robić bo przecież zawsze ja to robię a ja mówię że dlatego że ma ma ferie i całe dnie wolne. Podobnie jest z gotowaniem, jest to dla niej problem. Jak mają przyjść goście to większość przygotowuje teściowa. Mam wrażenie że żona nie radzi sobie z obowiązkami ale dlatego przede wszystkim że nie chce. Brakuje mi też tego żeby sama od siebie zrobiła coś fajnego dla mnie np. zaparzyła kawę żeby była gotowa jak wracam. Oczywiście nie oczekuję żeby była moją służącą, sam piorę i prasuję swoje urania. Obawiam się tylko tego że jej nie przychodzi w ogóle do głowy żeby coś takiego zrobić. Brakuje mi tego "ogniska domowego". Kiedy nalegam żeby posprzątała zrobi to ale z obrazą a ja wtedy czuje się winny że Ja do czegoś zmuszam.
Proszę o informacje czy naprawdę źle robię gdy chę żeby posprzątała jak ma wolne dni i że oczekuję żeby coś ugotowała, jak mam jej to wytłumaczyć żeby nie obierała tego jak atak na siebie. Próbowałem różnymi sposobami (prośbą, groźbą) ale nic nie skutkuje.
Ostatnio uznałem że nie ma możliwości zmiany dorosłej osoby a w ten sposób ciężko żyć.
Często mamy ciche dni z tego powodu i oddalamy się od siebie.
Proszę o poradę.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 09:02   

witaj Tomku.

nie jestem kompetentna raczej do dawania rad w tym temacie, gdyz nie mam takich doswiadczen, ale chcialabym zwrocic na cos uwage.
pracujesz w domu. sila rzeczy nie tracisz czasu np na dojazdy, mozesz w spokoju zjesc sobie sniadanie itp. i, skoro tak juz sie z zona umowiliscie, sprzatasz.
zona codziennie chodzi do pracy, wraca do domu zmeczona..
piszesz, ze
tomek113 napisał/a:

Wszystko robimy praktycznie na pół, ja odkurzam i zmywam podłogi i i dzielimy się zmywaniem.

a tu nagle jak zona ma ferie to wszystko ma robic sama?..
ja patrze na sytuacje od strony Twojej zony troche. tylko, ze sytuacje taka mam w domu. moja mama ma taka prace, ze ma dyzury 12 godzinne takze w weekendy i noce, wiec w normalne dnie czesto jest w domu. ja pracuje 7-15 i studiuje. w dni, kiedy ja mam wolne moja mama nie robi nic, bo w koncu ma wolne, a ja jestem w domu, wiec moge posprzatac itp.
w ten sposob sytuacja wyglada tak, ze osoba bedaca w domu ma weekend wolny, a ta wychodzaca do pracy nie, bo albo jest w pracy albo sprzata.
czy nie sadzisz, ze Twoja zona majac wolne chcialaby MIEC WOLNE? czy nie mozecie wtedy posprzatac wspolnie? zamiast zwalac wszystkiego na nia? wtedy oboje bedziecie mogli sobie odetchnac.. czy Ty majac wolne lub bedac na urlopie naprawde marzysz o tym, ze wolny czas poswiecisz na sprzatanie pod szafa?
postaraj sie tez troche zrozumiec swoja zone. :-)
tomek113 napisał/a:
Mam wrażenie że żona nie radzi sobie z obowiązkami ale dlatego przede wszystkim że nie chce. Brakuje mi też tego żeby sama od siebie zrobiła coś fajnego dla mnie np. zaparzyła kawę żeby była gotowa jak wracam.

bywaja takie kobiety, ktore nie lubia sprzatac i gotowac. ale nie przeszkadza to im w byciu dobrymi zonami.. znam malzenstwo, gdzie zona wlasciwie nie sprzata, maja pomoc domowa. a mama mojej przyjaciolki jeszcze przed slubem oznajmila mezowi, ze nie lubi gotowac i nie bedzie tego robic. i tez zyja :-)
kobiety sa rozne! nie kazda kocha biegac z miotelka i fartuszkiem.
mowisz, ze chcialbys, zeby zona robila dla Ciebie cos sama z siebie.. a czy Ty robisz cos dla niej? czy tylko po powrocie ze szkoly od halasliwych dzieci ma w domu narzekanie meza, ze on znowu odkurzal?
tomek113 napisał/a:
Kiedy nalegam żeby posprzątała zrobi to ale z obrazą a ja wtedy czuje się winny że Ja do czegoś zmuszam.
Proszę o informacje czy naprawdę źle robię gdy chę żeby posprzątała jak ma wolne dni i że oczekuję żeby coś ugotowała, jak mam jej to wytłumaczyć żeby nie obierała tego jak atak na siebie. Próbowałem różnymi sposobami (prośbą, groźbą) ale nic nie skutkuje.

a jak sie ma czuc nie atakowana, kiedy Ty do niej prosba i grozba?.. jak grozby ma nie odbierac jako atak na siebie?
tomek113 napisał/a:
Ostatnio uznałem że nie ma możliwości zmiany dorosłej osoby a w ten sposób ciężko żyć.
Często mamy ciche dni z tego powodu i oddalamy się od siebie.

dorosla osobe ciezko zmienic. ale mozesz ja zaakceptowac. albo rozmawiac.
tylko nie "bo ja sprzatam a ty nie!!" ale ROZMAWIAC. i postaraj sie tez spojrzec na to oczami Twojej zony, ktora wychodzac do pracy 5 razy w tygodniu niekoniecznie chce cale pozostale dni poswiecic na sprzatanie i gotowanie. tak jak Ty chcesz odpoczac - ona tez. dlaczego wiec w wolne dni nie mielibyscie zajac sie domem wspolnie? :-)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 13:48   

Tomku, myslę tak jak Monika.

Rzeczywiście dobrze, że już wiesz, że Ty nie masz wielkiego wpływu na inną osobę, zwłaszcza dorosłą, ZA TO MASZ WPŁYWM NA SIEBIE I SWOJE DZIAŁANIE I MYSLENIE.

Żonie spokojnie odpuść, bo skoro juz konflikty na tym tle, to zwyczajnie Ona Ci pokazuje, że w tym względzie nie pozwoli soba kierować, pnieważ ma inne zdanie i skutecznie go broni.

Myślę Tomku, że zona naprawdę nie lubi pewnych czynnosci i ma do tego prawo !!!!!!!!
Z drugiej strony niexle sie ustawiła, bo te czynności, których nie lubi oddała Tobie i swojej mamie. Ale też Jej to wolno....a Wy je przyjęliście a teraz wypominasz ??

Zwyczajnie Tomku....Żona nie lubi gotować i sprzątać.....Mama super gotuje i z ochotą....to ok. Ty pracujesz w domu, więc sprzątasz i też ok.
Noooo Tomku..najpierw przyjąłeś obowiązek, a teraz sie odechciewa ?/...Hahahahhah

Tak poważnie , to spokojnie ! Wiesz, ja tez pracuję w szkole i tez miałam ferie i tez nie lubię sprzątać. Za to teraz mam w omu teściową, a Ona sprząta z ochotą....to robi to za mnie. Za to ja lubię gotować.

A może Twoja żona cos lubi i wyręcza Cie w czymś ? Np w wychowaniu i zajmowaniu się dziećmi, kiedy Ty pracujesz ??

Wydaje mi się, że nie jest xle u Was, tylko takie niedogadanie się i Ty próbujesz tu jak belfer dyscyplinować żonę - dorosła osobę...a nie masz prawa i właściwie tak sie nie da !

Co do kawy dla Ciebie....to zwyczajnie z uśmiechem, radością przytulając poproś żonkę o kawę , może i z Tobą ją wypije.
Pozdrawiam serdecznie !! EL.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 14:36   

małżeństwo to świadome branie na siebie obowiązków z tego tytułu, między innymi i gotowanie czy sprzątanie... mam inne zdanie niz dziewczyny... owszem powinni sie dzielic nimi jak oboje pracuja, ale cóz w tym wypadku zona sie dzieli z matka i mężem a to już niesprawiedliwe...
to jej wybór i jej konsekwencje zamąż pójścia, jesli nie chciała dbąc o dom męża to nie powinna wogóle brac ślubu...
mogła zostac w domu przy mamie tam miałaby zawsze posprzątany dom i ugotowany obiad, niestety nie miałaby męża...
a nie można miec wszystkiego...
jedno jest pewne iż Tomek powinien sie przeciwstawic dalszej pomocy od teściów/ rodziców w kierunku ich wyręczanie w domowych obowiążkach...
strach sie bac co będzie jak na świat przyjdą dzieci, mniemam iż jeszcze ich nie mają...
dopiero będzie jazda.. nieprzespane noce, pieluchy i w domu ciągle teściowa wyręczająca dojrzałą córke w jej obowiązkach... robią jej wielką krzywde
bo nie pozwala to córce zamężnej świadomie uczestniczyc w tworzeniu rodziny, uczenia sie jak godzic obowiązki domowe z praca...
chyba jestem tradycjonalistką ale uważam iż dom buduje żona i jego ciepły klimat...

El piszesz
...Ty próbujesz tu jak belfer dyscyplinować żonę - dorosła osobę...a nie masz prawa i właściwie tak sie nie da ! ....

czyżby była dojrzałą osoba, raczej dalej małą dziewczynką, która wyręcza sie każdym dla własnej wygody a przecież sama dokonałą wyboru teraz nalezy zadbac o dom i męża

oczywiście to samo tyczy męża,
oboje wzieliście na siebie obowiązki z tytułu małżeństwa i teraz musicie sami je wypełniac nie czekając na obiad aż ktoś go ugotuje....
 
     
słuchający1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 16:00   

mami napisał/a:
małżeństwo to świadome branie na siebie obowiązków z tego tytułu, między innymi i gotowanie czy sprzątanie... mam inne zdanie niz dziewczyny... owszem powinni sie dzielic nimi jak oboje pracuja, ale cóz w tym wypadku zona sie dzieli z matka i mężem a to już niesprawiedliwe...
.To jest obraz małżeństwa,a co proponuje El układ partnerski ze statusem małżeńskim.Nowoczesny wgląd w małżeństwo kobieta po przejściach-mój związek to jak konkubinat,spaprasz to jesteś wolny-tak jak ja jestem wolna.A gdzie ta kochająca żona z przed nastu lat.Teraz w pełni wyzwolona
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 17:01   

Tak sobie jakoś wyobraziłam, że Tomki to dorośli już ludzie z jakimś większym stażem małżeńskim. Tak mi to przyszło do głowy.

Mam też takie poczucie, że będąc jakiś czas ze sobą...no...nawet w narzeczeństwie....Tomek przejął obowiązki sprzątającego w domu i do tej pory zgadzał się, żeby teściowa gotowała.
Aż tu nagle ferie i Tomek zaczął wymagać....ba...pisze nawet , że ani groźbą ????? ani prośbą ......
Wydaje mi się, że najperw się godził...a potem Mu się odwidziało...i jest problem.
Ale taki problem, mimo, że jest problemem nie może doprowadzić do konfliktu....a doprowadza. No....od takich "drobiazgów" się zczyna.

Owszem...żona ma przyjąć rolę żony a mąż rolę męża.....ale jakie to są role ? Żona sprząta a mąż przybija gwoździe ?? Tak i u mnie miało być....i sypnęło się, bo nie było !
Nie lubię też "równego" dzielenia się obowiązkami, bo co to znaczy równo ? Co to znczy, że żona ma sprzątać a mąz wbijać gwoździe ??? A jak nie, to co ??

To u mnie teraz jest tak....mówię - brudna łazinka, a mąż mówi - jak dla ciebie ( mnie) brudna, to muszę sobie sama ją posprzątać, bo Jemu nie przeszkadza .
I ok.....mój problem, bo dla męża łazienka jest czysta....

Tak i u Tomka....skoro Tobie brudno Tomku, to sobie ogarnij. A jak teściowa nie ugotuje zupy, to żona będzie zmuszona, albo Ty ? Kto woli , kto lubi i kto potrafi.

Z psem wychodzi ten, kto pierwszy wraca z pracy i gary myje ten, kto je ostatni.
Boję się takich konfliktów, które moim zdaniem mozna i należy rozwiązać rozmową....ale też ...więcej tolerancji please !! EL.
 
     
słuchający1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 18:05   

EL. napisał/a:
Z psem wychodzi ten, kto pierwszy wraca z pracy i gary myje ten, kto je ostatni.
Boję się takich konfliktów, które moim zdaniem mozna i należy rozwiązać rozmową....ale też ...więcej tolerancji please !! EL.
Jakos to do mnie nie przemawia.Rozumiem podstawa to dojrzałośc w związku-tak?.
Ale dojrzałośc wymaga wyrzeczen ,niekiedy własnych pragnien.
Czemu tomek ma uszanowac pragnienia żony,za cenę własnych pragnień

[ Dodano: 2009-02-02, 18:09 ]
tylko dlatego że jak napisałem dojrzałośc to własne wyrzeczenia.Tak własnie przed kryzysem powstaje zawsze ta jedna biedna strona,bo ustepuje.
I tak latami ustepuje,ustepuje i zaczyna sie o nie teraz to ja ci pokaże ,teraz to ja będę.
El wspólnota ,jasne okreslenie warunków to jest sens ,bo zawsze bedzie jakas ofiara-częsciej wychodząca z psem,częsciej zmywajaca gary.
 
     
GregS
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-02, 18:47   

tomek113 napisał/a:
Normalnie nie gotujemy prawie wcale bo żona przywozi obiady od teściowej.

tomek113 napisał/a:
Jak mają przyjść goście to większość przygotowuje teściowa.

mami napisał/a:
jedno jest pewne iż Tomek powinien sie przeciwstawic dalszej pomocy od teściów/ rodziców w kierunku ich wyręczanie w domowych obowiążkach...


wydaje mi się, że chyba największym problemem dla Was jest zbyt duże zaangazowanie matki żony w Wasze małżenstwo czyli "brak odcięcia pępowina", co było zrozumiałe gdy nie byliście małżenstwem teraz, a po prostu nie powinno mieć miejsca. Oczywiście mama może pomóc przy organizacji jakiejś uroczystości rodzinnej, ale nie do przesady, codzienne obiadki ? to chyba nieporozumienie
przeczytaj tekst do którego link jest znajdujący u góry strony: "Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą"
http://sychar.org.googlep...abyzycwprawdzie
musicie sobie zacząć sami dawać radę.. co będzie jak pojawią się dzieci, bardzo celnie zauważyła to mami:
mami napisał/a:
strach sie bac co będzie jak na świat przyjdą dzieci, mniemam iż jeszcze ich nie mają...
dopiero będzie jazda.. nieprzespane noce, pieluchy i w domu ciągle teściowa wyręczająca dojrzałą córke w jej obowiązkach... robią jej wielką krzywde

a co będzie jak kiedyś zabraknie mamy ? (życzę oczywiście jej najdłuższego życia w zdrowiu i szczęściu) i co wtedy ?
tutaj ogromną rolę do spełneia mają właśnie rodzice, którzy sami, świadomie powinni pomóc przeciąć istniejącą "pępowinę" - takie dojrzałe postępowanie nie wyklucza oczywiście wzajemnej pomocy
Kiedyś już to pisałem, ale zrobię to kolejny raz: mam 2 córki i już im to mówiłem i powtórze jeszcze nie raz, że JAK WYJDĄ ZA MĄŻ NAJWAŻNIEJSZĄ OSOBĄ DLA NICH MUSI BYĆ ICH MĄŻ!! nie mama, nie tato, nie inna osoba I OCZYWIŚCIE WZAJEMNIE (zięciów na horyzoncie póki co nie widać to im tego jeszcze nie mówię :-) ) I to właśnie ze współmałżonkiem muszą się zmierzyć, że wszystkim co przyniesie życie
Podział obowiązków? to też (wydawałoby się że nie), niekiedy trudny temat. Czy można znależć jakiś złoty środek dla wszystkich? raczej będzie ciężko...
Może trzeba spokojnie, np. na neutralnym gruncie (kawiarnia, restauracja), spokojnie o tym pogadać...

ja też prałem swoje rzeczy i... na sali sądowej usłyszałem, że między innymi to świadczy o tym, że prowadziłem osobne gospodarstwo domowe - jak nie kijem to batem :-) )
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 08:37   

a ja nie uwazam, ze jesli kobieta nie lubi np sprzatac i gotowac to nie powinna za maz wychodzic. czasy sie zmieniaja. kiedys kobieta siedziala caly czas w domu i zajmowala sie dziecmi, teraz czesto pracujemy zawodowo. kiedys mezczyzna wszystko robil sam - malowal, tapetowal, wiercil, naprawial rury... dlaczego mezczyzna ma prawo do swoich obowiazkow zatrudnic fachowca, a kobieta nadal wszystko sama? ma odpoczywac odkurzajac czy prasujac koszule? cyborgiem jest?
 
     
słuchający1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 08:47   

..monika.. napisał/a:
a ja nie uwazam, ze jesli kobieta nie lubi np sprzatac i gotowac to nie powinna za maz wychodzic.
.Myslę ze jest w tym trochę prawdy,bo taka pokazowa królewna to po jakimś czasie nudzi.
..monika.. napisał/a:
a kobieta nadal wszystko sama? ma odpoczywac odkurzajac czy prasujac koszule? cyborgiem jest?
. Nie jest cyborgiem i dlatego podział obowiązków,zamiana ich jest wskazana.Zasada z życia jest prosta facet bez obowiązków głupieje i są ku temu skutki widzialne chociaz na tym forum,ale uwaga kobieta nadmiernie skupiona tylko na sobie i własnej wolności-tez głupieje, czego tez widać skutki na tym forum.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 09:04   

ale przeciez autor watku napisal wyraznie, ze dziela sie obowiazkami po polowie. problem jest w tym, ze on chcialby, zeby ona byla bardziej zaangazowana.
mysle tez, ze zona Tomka moze byc zdezorientowana, bo skoro przez jakis czas sytuacja z pomoca mamy i takim podzialem byla akceptowana, to ciezko pewnie odnalezc sie jej w nowej sytuacji - ze nagle to juz sie mezowi nie podoba.
wszyscy mamy wzorce wyniesione z domow. nasze mamy lub babcie nie pracowaly, badz pracowaly w niepelnym wymiarze godzin, a mezczyzna byl zywicielem rodziny. czy tak jest nadal? czy kobieta, ktora chcialaby wykorzystac 2 tygodnie wolnego czasu na cos innego niz sprzatanie "zglupiala"? to nie jest skupianie sie na sobie, a po prostu potrzeba regeneracji sil.. mezczyzna wraca z pracy, zjada obiad i siada przed tv - taki model jest ok. kobieta wraca z pracy i do garow i miotly?...
wydaje mi sie, ze czasami warto zastanowic sie nad realnym podzialem obowiazkow, a nie kopiowac modele wyniesione z domu, bo przez te kilkadziesiat lat roznicy miedzy naszymi rodzicami naprawde duzo sie zmienilo..
 
     
słuchający1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 09:20   

..monika.. napisał/a:
to ciezko pewnie odnalezc sie jej w nowej sytuacji - ze nagle to juz sie mezowi nie podoba.
To niech stanie na wysokości zadania
..monika.. napisał/a:
czy kobieta, ktora chcialaby wykorzystac 2 tygodnie wolnego czasu na cos innego niz sprzatanie "zglupiala"? to nie jest skupianie sie na sobie, a po prostu potrzeba regeneracji sil.. mezczyzna wraca z pracy, zjada obiad i siada przed tv - taki model jest ok. kobieta wraca z pracy i do garow i miotly?...
Moniko nie rozumiemy sie ja niczego nie neguję.Głupota nazywam faceta wogóle bez zadan i chęci do pracy i pomocy w domu,i to samo mam zdanie odnośnie kobiety która własnie jest w stanie wiecznego odpoczywania.Wzór wszystkiego to sławetne dogadywanie sie:dzisiaj ty,jutro ja ,ten tydzien dla mnie ,ten tydzien dla ciebie.A efektem jest małżeństwo bez problemów.Znam takie małżenstwo ,zresztą mego przyjaciela -rozpada się -ale jak będzie?.Żyli sobie, zajmowali sie przemiennie,niektóre obowiązki były bardziej skupione na nim,niektóre na żonie,ale wiesz ona była zawsze wesoła ,usmiechnięta.On żył i myślał że wszystko super,ona mało mówiła o swoich ale-i nagle wybuchło w niej wywaliła krzywda i
okazało sie ze nieszczęśliwa,że on nie spełnia wzorów.Czy to normalne?.Gdzie słowa?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 09:49   

Ja bym jeszcze dodała - Gdzie słowa PRAWDZIWE? Nie sztuka rozmawiać, sztuka tak rozmawiać, aby się rozumieć, porozumiewać, komunikować.
I w przypadku takich konfliktów "o sprzątanie i gotowanie" konieczna jest rozmowa szczera i otwarta. Np.: Ja mogę i chcę robić to i to, natomiast tego i tego nie będę robić, nawet dla Ciebie, bo zadawałabym gwałt na samym sobie, a tego nie zrobię. Efektem gwałtu na samym sobie jest właśnie opisane wyżej przez Słuchającego "wywalenie", tyle lat się uśmiechała i pracowała, a potem jej wywaliło... Dlaczego? Bo prawdopodobnie zadawała sobie gwałt, każąc sobie coś robić w imię wyższego dobra typu "spokój w domu". Czy jest to wyższe dobro? No właśnie - nie.
Tomku - zasadnicze pytanie - czy chciałbyś, aby Twoja żona po Twoich prośbach i groźbach wzięła się teraz za sprzątanie i gotowanie, a za rok, dwa, czy dziesięć lat - by jej "wywaliło"?
Chyba nie, jak sądzę? Więc pora SZCZERZE i OTWARCIE porozmawiać, co możecie robić dla siebie i Waszego domu, a czego absolutnie nie.
Jeszcze jeden dość istotny warunek - trzeba choć w podstawowym stopniu znać siebie, swoje potrzeby i możliwości, aby o nich szczerze mówić....

Mówię to jako tzw. mądr Polak po szkodzie. Bowiem memu Mężowi też wywaliło. Jego wina, że nigdy szczerze i otwarcie nie mówił, że coś tam mu się nie podoba, tylko spełniał moje prośby i zachcianki. Bez kwękania. Aż wywaliło. Moja wina? - że nie pytałam, czego jemu potrzeba, i nie stworzyłam warunków do tej szczerości i otwartości.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 10:58   

Sztuka jest tak rozmawiać by sie komunikować.
Bo można monolog traktowac jako rozmowę.
Nie sztuką jest mówić.................sztuką jest słuchać.
Słuchanie nawala najczęściej.................mimo że mamy dwoje uszu a tylko jedne usta to i tak najczęściej 2x wiecej mówimy jak słuchamy.
Wpadanie w słowo,przerywanie,brak skupionej uwagi na tym co mówi i kto mówi.

Częststo mówienie do kogoś jest nazywane błędnie rozmawianiem z kimś.Monolog to nie rozmowa
 
     
słuchający1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-03, 11:56   

nałóg napisał/a:
Nie sztuką jest mówić.................sztuką jest słuchać.
E tam czysta teoria.Człowiek każdy inny ten gaduła,inny milczek,inny konkretny i oszczędny w wypowiedzi,inny chaotyczny aczkolwiek zawierający sedno wypowiedzi.Sztuka jest nie skupianie się na formie-mówienie-słuchanie.
Sztuką jest zrozumiec innego człowieka że jest inny,i tu dostosowac swoje potrzeby do jego potrzeb.Jak to ktos często pisze w tym forum,oprócz innych wyższych istot,oprócz istot w nas samych czy tez w innych,trzeba zrozumieć człowieka.Nałogu skup się chociaz raz nad swoimi teoriami -nawala słuchanie,nie takie mówienie-a może tylko to że ktoś jest inny niz my?-czyli akceptacja
Ostatnio zmieniony przez słuchający1 2009-02-03, 11:58, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8