Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2009-01-19, 16:17
Umiejętność przebaczania.
Autor Wiadomość
iwonka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-17, 23:13   

Wybaczylam mezowi to co zrobil. Zgadzam sie na rozwod. Bog chce dla nas dobrze,nie zmusza nas do cierpienia. Uzalanie, oskarzanie to taka reakcja na to co sie dzieje.Komunikacja malzenska jak dziala dobrze to kryzys wzmacnia,jesli jestes jakas usterka to kryzys przyspiesza ´´rozpad´´.Nie ma co oszukiwac siebie,ze jest dobrze.Wybaczenie to zaakceptowanie,pozytywne akceptacja.tego co sie stalo.Stalo sie po cos i w jakims celu.Ja to juz wiem.Zycze wszystkim zeby spojrzeli obiektywnie na malzenstwo..
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 21:44   

Eugeniuszu, ten trudny temat schodzi powoli z ekranu, żeby... powrócić jak bumerang za 2-3 miesiące. A wiesz dlaczego? Ano bo na stronie kryzysowej jesteś. Najczęściej wraca, gdy na forum pojawiają się nowi ludzie, którzy jeszcze go nie wymemłali na wszystkie możliwe sposoby.

“Ilość postów nie ma znaczenia , były polemiczne lub prowokujące , różne wypowiedzi jak to na forum bywa. Wyświetleń 2200 ale to też nie ma znaczenia. “

Widocznie ma... dla Ciebie, skoro tak skrupulatnie badasz rynek.

“Nie zauważyłem na tym forum tekstu : " tak pisałem/pisałam i są takie lub inne efekty". Czyli albo nikt nie pisał albo to nie działa.”

A nie bierzesz pod uwagę, że działa u innych, ale inną metodą niż papier i ołówek? Nawet jeśli inni nie zrobili jak sugerowałeś, to... zadziałało. Jest sukces, bo zadziałało u Ciebie, co oznacza, że przynajmniej jedna mniej potłuczona owieczka chodzi po tym Bożym świecie.

“Miałem zamiar w następnym temacie , podać następne proste sposoby ułatwiające komunikacje słowną w małżeństwie. Ale chyba nie warto.”

Ależ ulżyj sobie mój drogi, na zdrowie. Mnie już prawdopodobnie nic nie zaszkodzi, a Tobie być może pomoże. Jak sobie pary razy napiszesz, od razu nabierzesz wprawy w komunikacji... międzyludzkiej. Bo wyobraź sobie, że jak ktoś osiągnie dobrą komunikację małżeńską z międzyludzką również nie ma problemu. No chyba że się komuś tylko wydaje, iż takową opanował. Ale o to należałoby zapytać współmałżonka.

“Wolimy nażekać uzalać się i oskarżać . Cóż taka to juz ludzka natura że wolimy wychodować sobie owrzodzenia żoładka , nerwice , wybrać rozwód niż spróbować sobie i innym wybaczyć. “

No a to jest właśnie próbka, jak nie należy się zwracać. Dlaczego piszesz w liczbie mnogiej? Przecież jestem również uczestniczką tego forum. Więc jakie "my"? Poza tym co to za zwrot “wolimy narzekać”? Kto woli? A w dodatku narzekać?! I to nie jest ludzka natura. No chyba że Twoja, bo moja nie i paru innych osób z tego forum, które poznałam osobiście.

“Tym którzy przywrócili spokój domowego ogniska i zgodę w małżeństwie gratuluję. Wy piszcie i opowiadajcie jak to należy robić ...“

A pozostali, którym się nie udało uratować małżeństwa, to co? Mają zamilknąć na wieki? Mają sczeznąć? Im już nie życzysz nic dobrego?
Pierwszy raz napisałeś “Wy”. Znaczy się Ty nie zaliczasz się do “Wy”? Znaczy się jesteś “My”, znaczy się... wolisz narzekać, hodować wrzody żołądka i nadal... nie wybaczać?
Oj, Eugeniuszu, Eugeniuszu, daleka droga jeszcze przed Tobą, oj daleka...
 
     
Kaczuszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-18, 22:38   

nie posiadam tej umiejętności, nie potrafię. Jak mogę przebaczyć, gdy w rozmowie słyszę,ze Ona ma to coś, ze z nią wiązał nadzieję na lepsze życie...złości się, gdy mu mówię,że go olała jak się romans wydał, mówi,ze ja tylko jad sączę do jego serca na nią, no i w końcu nadal z nią pracuje w jednej pracy.....Komu ja mam wybaczyć?...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 01:10   

Kaczuszko...wybaczyć, temu kto wybaczenia wymaga.
Wybaczyć dla siebie....bo ono/wybaczenie .....służy przede wszystkim nam.
Wybaczenie = zrozumienie = oczyszczenie
Zrozumienie nie czynu, ale człowieka.
Wybaczenie nie jest usprawiedliwieniem!
Trudne do zrozumienia, trudne do wykonania, ale możliwe.
Trzeba czasu.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-19, 11:27   

do wybaczenia trzeba czasu-jak pisze Lena- i WOLI wybaczenia.
Bo czym że jest wybaczenie???
Czyż nie jest pogodzeniem się z tym, że to dotkneło tego kto usiłuje wybaczyć lub wybacza???
Można wybaczyć coś z czym się nie godzę?Nie z faktem,czynem ,ale z tym że to są konsekwencje czynów własnych lub kogoś innego.Że tak naprawde to co sie stało jest nieodwaracalne,juz tego nie można zawrócić,zmienić....... można pracować nad minimalizowaniem kosztów emocjonalnych ,duchowych czy finansowych.
I zwykle nieuświadamianym przedmiotem WYBACZANIA są właśnie koszty.
Lena ,utozsamaima sie z tym co napisałaś ........w całości :"Wybaczyć dla siebie....bo ono/wybaczenie .....służy przede wszystkim nam.
Wybaczenie = zrozumienie = oczyszczenie "

Wybaczanie jest tak naprawde ,czy powinno byc oczyszczeniem własnych emocji dla własnej drogi życia.
Samo wybaczenie drugiej osobie jest pochodną tego że to wybaczenie zaistnieje we własnym sercu,umyśle czy duchu i rozumie.
Aby wybaczyć komus trzeba najpierw wybaczenie mieć w sobie.
I to wcale niezależnie czy ten kto krzywdzi szuka wybaczenia.

Ja takie wybaczenie w sobie odczytuje z postu Oli2......................
Bo wybaczyć wcale nie oznacza zapomnieć,ale to nie zapomnienie nie może wywoływac frustracji i złości.

To wg mnie ten wyższy stan ,stan zgody na wybaczenie wymaga pogodzenia sie z faktami,z pogoda ducha.

Egeniuszu........... czyzby żal Cie sie zrobiło tego ż etemat "schodzi" z ekranu???? ten temat jest na forum ciągle żywy....... [praktycznie w każdym watku w tle jest przebaczenie lub brak go.
A jak masz jeszcze inne recepty na życie to podziel sie nimi na forum,nie frustruj się że akurat ten temat zaczął schodzić z ekranu...............
 
     
Unus
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-23, 03:01   

Wybaczcie ale nadal potrafię dojść do tego w jaki sposób można wybaczyć. Jaką drogą i czynami do tego się kierować.
Czas - to pojęcie "strasznie" względne, a na dodatek to nie wszystko.
Modlitwa, hobby...
Próbowałem wszystkiego. Może jestem małej wiary, ale pomimo, że mineły już ponad 3 lata nadal trwam w tym .... co było i jest.
Pozostało mi jedno stwiedzić...że chyba wybaczenie przyjdzie "u mnie" z ewentualną nową miłościa. Nie widzę już innych możliwości.
Błagam... teksty w stylu wiara w Boga i że odbuduje małżeństwo.... ok nie zaprzeczam może się tak i stanie...
ale
jak narazie jestem sam. Chcę iść do przodu, żyć - cieszyć się życiem a niestety potrzebuje przebaczenia sobie i żonie.
Ciągnąc dalej
Spowiedz, modlitwy, komunia, pielgrzymki ....
Niestety u mnie .... nie wychodzi
I ciągle mnie szlag trafia nad niektórymi "myślami"

Czy wiecie jak przebaczyć?? po pierwsze sobie a po drugie małżonce która zdradziła i nie chce odbudować małżeństwa.... cholera nawet rozwodu ona nie chce....
ehh znowu się napędzam,

Czy znacie coś lub kogoś ? kto mi pomoże?
Co do pisania "że wybaczam mojej żonie.... " wmawianie sobie czegoś a dojście do prawdy i przebaczenia, niestety ... chyba nie ten kierunek.

Dlatego na koniec :) :

JAK WYBACZYĆ?

Pozdrawiam.

[ Dodano: 2009-02-23, 03:02 ]
Wybaczcie ale nadal potrafię dojść do tego w jaki sposób można wybaczyć. Jaką drogą i czynami do tego się kierować.
Czas - to pojęcie "strasznie" względne, a na dodatek to nie wszystko.
Modlitwa, hobby...
Próbowałem wszystkiego. Może jestem małej wiary, ale pomimo, że mineły już ponad 3 lata nadal trwam w tym .... co było i jest.
Pozostało mi jedno stwiedzić...że chyba wybaczenie przyjdzie "u mnie" z ewentualną nową miłościa. Nie widzę już innych możliwości.
Błagam... teksty w stylu wiara w Boga i że odbuduje małżeństwo.... ok nie zaprzeczam może się tak i stanie...
ale
jak narazie jestem sam. Chcę iść do przodu, żyć - cieszyć się życiem a niestety potrzebuje przebaczenia sobie i żonie.
Ciągnąc dalej
Spowiedz, modlitwy, komunia, pielgrzymki ....
Niestety u mnie .... nie wychodzi
I ciągle mnie szlag trafia nad niektórymi "myślami"

Czy wiecie jak przebaczyć?? po pierwsze sobie a po drugie małżonce która zdradziła i nie chce odbudować małżeństwa.... cholera nawet rozwodu ona nie chce....
ehh znowu się napędzam,

Czy znacie coś lub kogoś ? kto mi pomoże?
Co do pisania "że wybaczam mojej żonie.... " wmawianie sobie czegoś a dojście do prawdy i przebaczenia, niestety ... chyba nie ten kierunek.

Dlatego na koniec :) :

JAK WYBACZYĆ?

Pozdrawiam.
 
     
Kaczuszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-23, 21:51   

nie mam zamiaru sobie wmawiać,że przebaczyłam , skoro wcale tego nie czuje i nie jestem gotowa. Modlitwa...? Nie wiem, jak ja teraz zyje,ale boje sie ,ze Bóg sie na mnie "obrazi" i doswiadczy mnie jeszcze bardziej. Czuje jakąś pustke i mam straszne myśli - jakby Nikogo nie było... Tak jakby łzy ze nie wszystko wypłukały.Boję się rozmawiać w modlitwie.Boję sie mówić ,ze targa mną jedynie złość - a przecież nie jestem bez winy.Złość zbiera teraz żniwo, nie przebaczenie.Oddalam się. Źle jest w nic nie wierzyć

[ Dodano: 2009-02-23, 21:53 ]
nie mam zamiaru sobie wmawiać,że przebaczyłam , skoro wcale tego nie czuje i nie jestem gotowa. Modlitwa...? Nie wiem, jak ja teraz zyje,ale boje sie ,ze Bóg sie na mnie "obrazi" i doswiadczy mnie jeszcze bardziej. Czuje jakąś pustke i mam straszne myśli - jakby Nikogo nie było... Tak jakby łzy ze nie wszystko wypłukały.Boję się rozmawiać w modlitwie.Boję sie mówić ,ze targa mną jedynie złość - a przecież nie jestem bez winy.Złość zbiera teraz żniwo, nie przebaczenie.Oddalam się. Źle jest w nic nie wierzyć
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-24, 10:15   

Kaczuszko,
a myslisz, ze modlitwa to cos innego niz rozmowa?
to nie ma byc tak, ze masz glowe pelna smutku i zlosci, wchodzisz do kosciola "uwielbiam Ciebie Jezu!!", wychodzisz i znowu zla.
mozesz powiedziec Panu Bogu, ze jest Ci zle. mozesz nawet na Niego nakrzyczec.

Pan Bog sie na Ciebie nie obrazi. to Ty nie powinnas obrazac sie na Niego. czesto jest tak, ze kiedy dzieje sie cos zlego i ktos nam powie "pewnie Bog tak chcial" to w to uwierzymy i zloscimy sie na Pana. no bo dlaczego niby tak chcial??!!! ale prawda jest taka, ze On tego nie chcial. On chce Twojego szczescia. to wolna wola ludzi psuje Jego plany wzgledem nas. bo zamiast poddac sie Jego woli, ktora czasem moze ciezka droga, ale poprowadzi nas ku szczesciu, my wolimy wlasne szlaki przez zarosla przecierac.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-24, 10:57   

Kaczuszka napisał/a:
nie mam zamiaru sobie wmawiać,że przebaczyłam , skoro wcale tego nie czuje i nie jestem gotowa. Modlitwa...? Nie wiem, jak ja teraz zyje,ale boje sie ,ze Bóg sie na mnie "obrazi" i doswiadczy mnie jeszcze bardziej. Czuje jakąś pustke i mam straszne myśli - jakby Nikogo nie było... Tak jakby łzy ze nie wszystko wypłukały.Boję się rozmawiać w modlitwie.Boję sie mówić ,ze targa mną jedynie złość - a przecież nie jestem bez winy.Złość zbiera teraz żniwo, nie przebaczenie.Oddalam się. Źle jest w nic nie wierzyć


Kaczuszko...
Gdybyś wiary nie miała...hm...pewno by Ciebie tutaj nie było...Raczej tracisz nadzieję na lepsze jutro.
Kiedy ostatnia raz pomyślałaś co zrobić dla siebie?
Pozdrawiam serdecznie;)

Ps. W modlitwie kiedy nie potrafisz wyrzucić z siebie to co chcesz powiedzieć...wystarczy , westchnąć w myślach "Panie Ty wszystko wiesz", najlepiej w Adoracji Najświętszego Sakramentu.


Pozdrowienia dla Unusa ;)
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-24, 22:07   

Unsie, oczywiście, że Ci wychodzi, chociaż uważasz, że nie wychodzi. A wiesz dlaczego? Bo Cię szlag trafia tylko nad niektórymi myślami i nie zawsze.
Wybaczanie to nie jest pstryk. Nie wystarczy powiedzieć raz i już się zadzieje. To jest proces. I jeszcze nie raz i nie dwa szlag będzie Cię trafiał, ale z czasem będzie tego trafiania coraz mniej. Ty już zrobiłeś ogromniasty krok do przodu: masz świadomość, że nalezy wybaczyć i że to wybaczanie jest Tobie potrzebne, żeby nie zostać starym zgorzkniałym grzybem. Nikt tu Cię nie oszukuje, pisząc, iż żonie te wybaczenie Twoje jest teraz do czegoś potrzebne. Ona pewnie ma je “w głębokim poważaniu”. Więc przestań na siłę zmuszać się do wybaczania. Odpocznij trochę od mielenia tego tematu.
Najtrudniej wybacza się komuś, komu na tym wybaczeniu nie zależy. Ba, nie widzi nawet tego, jakie spustoszenie/krzywdy uczynił w życiu drugiego czlowieka.

Niestety, przebaczenie to jedyny dobry i słuszny kierunek dla potłuczonych, jeśli chcą odzyskać... siebie... radość życia...

Kaczuszko, nie bój się w modlitwie rozmawiać... krzyczeć, szlochać, wyrażać złość. Musisz całej złości dać upust. I swoim żalom też. Nie oddalaj się od Boga, nawet jeśli masz ochotę krzyczeć i jego oskarżać, za to, co się stało. Bóg wie, że cierpisz. Człowiek nie jest wstanie wysłuchać cierpienia drugiego człowieka. Tylko Bóg wytrzyma Twój gniew i żal, i wściekłość. Nawet gdybyś gryzła, kopała, wierzgała jak koń, to tylko On może dać Ci ukojenie. Żaden człowiek, tylko właśnie Bóg.
Mój spowiednik w takiej chwili, w jakiej się znalazłaś, zwykł mawiać: przyroda nie wybacza nigdy, człowiek czasami, tylko Bóg zawsze.

Proszę, nie obwiniajcie się o to, że nie możecie zapomnieć krzywd, że nie możecie wybaczyć, bo to jest właśnie nie ten kierunek. Dokładacie sobie tylko na barki następny krzyż: jestem złym człowiekiem, nie potrafię wybaczyć, więc nie mam, czego szukać u Boga. Dziś Wam się nie udało, trudno. Może się uda... jutro. Ważne, że już dziś macie świadomość, że należy wybaczyć, czy że chcialibyście wybaczyć. Nie poddawajcie się, kochani!!!!
Tulę Was wszystkich mocno do serducha.

Ta, która się zmaga z trudną sztuką wybaczania i chociaż od czasu do czasu nerw jej puści, to jest to coraz rzadsze, ale ma nadzieję i wiarę, że zaniknie zupełnie.
 
     
Kaczuszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 19:07   

przebaczanie.... gdy przebaczę to tak jakbym posklejała potłuczony wazonik. Niby znowu cały, tylko te rysy,ślady, pęknięcia- to juz nie to samo naczynie.Przebacze, uzyskam spokój, ale mojego małżeństwa nie posklejam- a choćby i nawet.... posklejane i juz nie takie. moze trzeba do tego "doczekac". Na razie nienawidzę, mniej meza, bardziej tą młodą z....ę, która lata co niedziela do Kościoła, marzy o ślubie w białej sukience a mnie powiedziała, że ona nic złego nie zrobiła.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 22:30   

Wiesz Kaczuszko, przebaczenie to jest długi i ciężki proces, nie da się pstryknąć i już. Dochodzi się powoli, czasem są to tygodnie, czasem miesiące, a bywa że i lata całe. No i trudniej jestm gdy osoba, które Cię skrzywdziła, w ogóle nie oczekuje ani przebaczenia, ani pojednia, nie w głowie jej żadne przeprosiny czy poprawa. Ale przebaczenia, nie dla innych to się robi, dla siebie, dla swojego spokoju, swojego samopoczucia.
Dziś, teraz, skoro nie czujesz takiej potrzeby, nie męcz się nie zmuszaj, spokojnie módl się o łaskę którą Ci Pan Bóg może dać: wolę wybaczenia. Ale nie trwaj w tym stanie zbyt długo, w końcu codziennie mówisz "... i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy".
Pozdrawiam Cię serdecznie.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-26, 22:35   

Kaczuszka napisał/a:
przebaczanie.... gdy przebaczę to tak jakbym posklejała potłuczony wazonik. Niby znowu cały, tylko te rysy,ślady, pęknięcia- to juz nie to samo naczynie.Przebacze, uzyskam spokój, ale mojego małżeństwa nie posklejam- a choćby i nawet.... posklejane i juz nie takie. moze trzeba do tego "doczekac". Na razie nienawidzę, mniej meza, bardziej tą młodą z....ę, która lata co niedziela do Kościoła, marzy o ślubie w białej sukience a mnie powiedziała, że ona nic złego nie zrobiła.


Jasne ,że nie to samo naczynie...i dobrze...
Jak posklejane to można kwiaty włożyć...a nie skrobać i dłubać w koleinie.
A swojego męża to Ty nie posklejasz...On sam musi się chcieć posklejać Panu Jezusowi.
Ty wnoś kwiaty sobą a On będzie chciał się sklejać co by te kwiaty miały swoje miejsce.
Pozdrawiam serdecznie;)
 
     
Unus
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-27, 10:47   

Wczoraj miałem rozmowe z przyjacielem. Wcześniej prosiłem Boga o "znak", pokazanie co robić w którym kierunku kierować sprawę. Wracając do rozmowy - muszę naciskać w stronę rozwodu...
Wiem, wiem co myślicie o rozwodzie, że to ucieczka, przeciw Bogu...itd.itp. ale...kto wie? Może naprawdę mam pójść tą drogą.
Jeszcze wspomnę, że mam praktycznie 100% szans na unieważnienie.

Bóg chce naszego szczęścia. A którą drogo do tego dojdziemy....?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-27, 10:53   

Bożą drogą, Unus, tylko Bożą drogą! :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 10