Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2009-01-19, 16:17
Umiejętność przebaczania.
Autor Wiadomość
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 12:08   

DLA NAS SAMYCH PRZEBACZENIE DRUGIEJ OSOBIE JEST WAŻNE. Bo to leczy nas samych !!

A czy ktoś przeczy temu?

Piszę, o tym, że dopóki krzywda nie ustaje, nie można wymagać od osoby pokrzywdzonej, że będzie przebaczała on-line. A że na forum jest dużo takich osób, więc podaję swoją metodę, która u mnie przyniosła dobre rezultaty (brak resentymentów): odcięcie się od krzywdziciela/krzywdy, praca nad sobą i zajmowanie się sobą, włożenie wszelkich sił, aby nie dopuścić do eskalacji nienawiści i agrasji (najczęściej kiedy osoba skrzywdzona opanuje emocje, to krzywdziciel robi się jeszcze "gorszy").
 
     
Eugeniusz
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 14:10   

Twoja wypowiedź El . zabrzmiała jak credo tematu. I twój profil " jestem po kryzysie " i "ciągle razem" mówi wystarczająco za siebie. Można by temat zakończyć , gdyż ujełaś to klasycznie . Wybaczać niestety będziemy musieli do końca naszych dni. W domu w pracy na ulicy, swemu niporadnemu dziecku , partnerowi , rodzicom itd........nieskonczoność.
Gratuluję ! Ci El . Eugeniusz
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 14:52   

‎„Twoja wypowiedź El . zabrzmiała jak credo tematu. I twój profil " jestem po kryzysie " i "ciągle razem" ‎mówi wystarczająco za siebie.”‎

Tu też dośpiewam sobie sama: „A Wy pozostali nu, nu, nu, bo to Ja Wielki Eugeniusz mam rację”. Howgh!‎

A dziś jest piątek! Hurra, mam rację!
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 17:08   

EL. napisał/a:

Każde z nas odpowiedzialne jest za SWOJE życie .
Pozdro !! EL.

Teoretycznie masz rację. Tylko teoretycznie, na potrzeby tego tematu.
Ale praktycznie - gdy wiążemy się z kimś, gdy płodzimy dziecko, ba... nawet jak zwierzaka bierzemy do domu - bierzemy też odpowiedzialność za drugą osobę, za dziecko, za zwierzaka.
Nikt nie żyje tylko dla siebie. A konsekwencje czynów jednej osoby bywają zabójcze dla drugiej.
Również "pozdro"
Elzd

[ Dodano: 2009-01-30, 17:14 ]
Ola2.
długo jeszcze na tym forum ludzie będą mówić różnymi językami. Problemem jest, że swoje racje niektórzy przedstawiają jako jedynie słuszne. I swoją drogę życiową jako jedyną możliwą dla innych. A przecież ludzie się różnią, ich doświadczenia życiowe również. I relacje z Bogiem każdy ma inne, nie "dobre" czy "złe" - tylko inne.
Pozdrawiam. Elzd
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 18:29   

elzd1 napisał/a:
EL. napisał/a:

Każde z nas odpowiedzialne jest za SWOJE życie .
Pozdro !! EL.

Teoretycznie masz rację. Tylko teoretycznie, na potrzeby tego tematu.
Ale praktycznie - gdy wiążemy się z kimś, gdy płodzimy dziecko, ba... nawet jak zwierzaka bierzemy do domu - bierzemy też odpowiedzialność za drugą osobę, za dziecko, za zwierzaka.
Nikt nie żyje tylko dla siebie. A konsekwencje czynów jednej osoby bywają zabójcze dla drugiej.
Bogiem każdy ma inne, nie "dobre" czy "złe" - tylko inne.
Pozdrawiam. Elzd

Rzeczywiście są tu strasznie różne poglądy. Już kiedyś dokonałam podziału dlaczego tak jest.Bo są tu cztery różne sytuacje życiowe.Nie ma jednej teorii ani praktyki do każdej z nich.
Ale jedno jest pewne :
Tylko single odpowiadają same za swoje życie.
W rodzinie tak nie jest.Wszyscy razem odpowiadają za rodzinę i ponoszą wspólną odpowiedzialność.Nie ma tak w związku , że ja mam swoje życie , a partner swoje.Wtedy jest tylko wegetacja pod jednym dachem.Część spraw jest osobistych obojga partnerów ,a cała masa wspólnych i wspólna odpowiedzialność.
Zmieniam się dla siebie ? Żyję swoim życiem ? To jestem singlem.
Zmiana siebie nie spowoduje tego , że partner nagle przestanie mieszkać z kochanką.Chłop zdurniał ,a partnerka ma się nagle zmieniać ? A po co ?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 19:06   

Monika36 napisał/a:
Tylko single odpowiadają same za swoje życie.
W rodzinie tak nie jest.Wszyscy razem odpowiadają za rodzinę i ponoszą wspólną odpowiedzialność.Nie ma tak w związku , że ja mam swoje życie , a partner swoje.Wtedy jest tylko wegetacja pod jednym dachem.Część spraw jest osobistych obojga partnerów ,a cała masa wspólnych i wspólna odpowiedzialność.
Zmieniam się dla siebie ? Żyję swoim życiem ? To jestem singlem.
Zmiana siebie nie spowoduje tego , że partner nagle przestanie mieszkać z kochanką.Chłop zdurniał ,a partnerka ma się nagle zmieniać ? A po co ?
....i bardzo rozsądne stwierdzenie moniko......
xxxxx reszte wykasowano bo i tak bez sensu
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 20:40   

NORBERT napisał/a:
....i bardzo rozsądne stwierdzenie moniko......
xxxxx reszte wykasowano bo i tak bez sensu

Zrobileś żle. Wykasowałeś bardzo mądre zdania, które czytałam. Ślicznie rozwinałeś to co napisałam. Miałam te myśli jeszcze rozwinąć.
Widzisz Ty Norbert akurat musisz się zmieniać , bo masz bardzo małe poczucie własnej wartości. Nie wiem co miało na to wpływ. Pewnie kryzys też.
Tak trzeba się zmieniać tzn.pracować nad sobą , nad bólem i rozczarowaniem , gdy partner nas nie chce. Trzeba pogodzić się z losem , nie rozpaczać, modlić o ratowanie związku.Tylko to trzeba zmieniać. Zachować pogodę ducha w nowej sytuacji, bez partnera.Nie można osobie , której partner ma nową rodzinę w kółko powtarzać - zmień się , to zmieni partnera i on do ciebie wróci. To tylko rozdrapuje rany i wcale nie pomaga, wręcz rani.
Bo gdy zaczynamy odbudowę związku po kryzysie ( nie zawsze jest zdrada ), to zmiana partnera też zmienia relacje w związku.To jest to o czym Elczęsto pisze.
El prośba do Ciebie - nie pisz ogólnie i ze swojego punktu widzenia. Choć i tak do mnie,do końca nie przemawiają Twoje wypowiedzi , że jest tak cudownie ze strony męża. Bo ty się zmieniłaś , ułożyłaś sobie dobrze swoje myśli. Czasem nawet piszesz w imieniu męża Piotra .A czy on chociaż o tym wie ?
Piszesz do każdego to samo. Każda sytuacja jest inna. Niektóre Twoje wypowiedzi mogą tylko ranić innych ( nie dlatego ,że Ci zazdroszczą ,tylko dlatego ,że ich wcale nie dotyczą ).
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 21:17   

ojjjj moniko i ja wkoncu do tego doszedłem.....jedno forum na cos sie przydało ,jednak różne posty ludzi dały efekt.....teraz wiem co robić.....znam juz własciwego Norberta
dzieki czemus co zwie sie 12 kroków odkryłem cos istotnego ale nie moge pisac bo
warsztat 12 kroków zabowiązuje...natomiast w środe na spotkaniu moge wszystko powiedziec..........doszedłem do jednego kryzys dał istote- odszukanie swoich błedów
w małżenstwie...moich wad i tam dalej....lecz problem mego małżenstwa to tak naprawde nie problem we mnie.......i dlatego odpuszczam ze sobą i teraz to daje sobie czas!!!!!!!!

[ Dodano: 2009-01-30, 21:21 ]
jedyna moja wada to to ze za szybko starałem sie naprawiac co popsułem ze swojej strony
co jeszcze bardziej pogarszało nasza sytuacje...bedace zbyt nachalne i natretne....(zreszta Elzd kiedys to wychwyciła).....ale do takiego stanu szybkiej naprawy trzeba miec kompana
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 21:41   

NORBERT napisał/a:
...natomiast w środe na spotkaniu moge wszystko powiedziec..........doszedłem do jednego kryzys dał istote- odszukanie swoich błedów
w małżenstwie...moich wad i tam dalej....lecz problem mego małżenstwa to tak naprawde nie problem we mnie.......i dlatego odpuszczam ze sobą i teraz to daje sobie czas!!!!!!!!

jedyna moja wada to to ze za szybko starałem sie naprawiac co posułem ze swojej strony
co jeszcze bardziej pogarszało nasza sytuacje...ale do takiego stanu szybkiej naprawy trzeba miec kompana

Zadałam sobie trud i czytałam archiwum.
U Ciebie na pewno jest problem , że musisz korzystać z terapii. Nałóg w tym świetnie radzi. Pewne swoje wady musisz zlikwidować terapią , bo na pewno te wady przyczyniły się do tego , że obecnie żona nie chce z Tobą być. To też spowodowało kryzys.
Ale na pewno nie tylko Ty sam się do tego przyczyniłeś.. Swoje racje też zapewne masz. Tak się toczy błędne koło.
Lecz nie możesz dać sobie wmówić , że to tylko Twoja wina. Niepotrzebnie z tego powodu wpadłeś w poczucie winy.
Zadbaj teraz o swój stan psychiczny. Daj sobie i żonie czas. Oboje musicie się wyciszyć.
Nie narzucaj się żonie.A co będzie , to czas pokaże :)))
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 21:58   

Elzd1
Najbardziej mnie wkurza, gdy tę moją relację z Bogiem traktuje się właśnie nie jako inną – z możliwych – tylko od razu “złą”, bo traktowaną przez pryzmat tego, że nie jestem z mężem. Tego właśnie nie rozumiem. Nauczano mnie, że nie moje chciejstwo jest ważne, ale to, co Bóg mi ześle. To tylko on najlepiej wie, co jest dla mnie dobre. O czym się przekonałam wielokrotnie. Z pozoru to, co z początku traktowałam jako katastrofę dziejową, okazywało się nie raz nawet po dłuższym czasie, właśnie dobre, idealne. Nawet mój pogibany mózg nie mógłby czegoś tak fenomalnego wymysleć. Kiedy o tym piszę, odzywają się głosy z forum, że to nie Bóg, tylko kusy mąci. Jak może to być kusy, skoro zło na moich oczach przemienia się w dobro.
To Bóg daje mi tyle, ile mogę unieść. To Bóg daje mi tyle, ile jest mi potrzeba. On daje mi spokój. On daje mi cierpliwość. On otoczył mnie opieką. I nie ważne dla Niego, czy mój problem w skali świata jest błahy, durnowaty. Kiedy jest mi źle, czepiam się Go, przylepiam się całym sercem do Niego. Kiedy jest mi lekko, jestem szczęśliwa – szlocham Mu w rękaw.
Kiedyś mężowi napisałam, że mu przebaczam oraz że jak już dojdzie sam ze sobą do ładu, to niech napisze do mnie list, wyjaśni, jakie cechy mojego charakteru, jakie moje zachowanie, jego zdaniem było niakceptowalne przez niego. Niech mi to właśnie napiszę – konkretnie, bo potrzebuję tego, żeby zastanowić się nad samą sobą. Nie doczekałam się. Jego zaś zachowanie oraz to, co pisał ewidentnie wskazywało, że nie może pogodzić się z tym, że ja nie szukam zemsty, że on by właśnie tego chciał, żebym awantury robiła, była agresywna. Doszło do paradoksu – nakręcał się negatywnie, kłamał jeszcze więcej... zostało mi już tylko się od tego bagna odciąć po to, żeby uratować resztę rodziny, skończyć z eskalacją zła.
Zrozumiałam jedno, nie jest możliwe odrodzenie małżeństwa bez Boga. Jeżeli krzywdziciel wraca na łono rodziny bez Boga w sercu, kryzysy powtarzają się. Nie nadaję się na rottwailera, który non stop ma pilnować męża, czy znowu jakieś przykrej niespodzianki nie szykuje – w postaci nowej koleżanki. Nie mam tu na myśli jakiegoś nadmiernego pilnowania, szpiegowania. Czytałam na forum, że u osoby, która szczyciła się powrotem męża, właśnie coś takiego się wydarzyło. Rozumiem, że ogródek małżeński nalezy wspólnie pielęgnować, ale w powyższej sytuacji to już nie bardzo chce się pielęgnować. Jedno haruje, a drugie co jakiś czas ryje w tych grządkach, niszczy. Ja – ogrodnik Ola 2 - jestem zmęczona tą harówką. Bóg to widział, dlatego zaprosił mnie do swego sanatorium, żebym sobie odpoczęła. Jak Bóg zechce, żebym była z mężem, znajdzie na mnie sposób, bo zna mnie lepiej niż ja sama siebie.

No to sobie pogadałam.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 22:04   

Monika36 napisał/a:
U Ciebie na pewno jest problem , że musisz korzystać z terapii. Nałóg w tym świetnie radzi.
..juz skorzystałem ...
Cytat:
Zadbaj teraz o swój stan psychiczny. Daj sobie i żonie czas. Oboje musicie się wyciszyć.
Nie narzucaj się żonie.A co będzie , to czas pokaże :)))
..i to dzisiaj zrozumiałem moniko !!!!!..widzisz łatwo jest w sobie wyszukac wiele ale -zrozumiec poprzez terapie jakie to były dziwne rzeczy jakie zasmiecały umysł.. wiedziałem jedno aby umocnic w sobie błedy jakie terapie odkryły ..trzeba czegos wiecej by sie umocniło...dlatego jest 12 kroków,,tylko mocna siła Boga pozwoli mi silnie pracowac by wady nigdy nie miały szansy wypłynąc.....dlatego wieczna moja pułapka.....zbyt pochopnie oceniłem ze szybko jestem w stanie naprawic co sknociłem..szukałem szybko kompana do naprawy tego.....tylko że własnie teraz kompan potrzebuje duzo czasu by
1.stanąc na nogi
2.ocenic sytuacje
3.nabrac przekonania do mojej osoby

a ja napisałem teraz daje sobie czas ...mój czas to własnie umocnienie tego co wiem
po terapiach...dlatego tak istotne jest 12 kroków......
a jaki bedzie efek wszystkiego..czyli naszego bytu.....i tu zaskocze nadal to jest zalezne od nas dwojga ...tak samo jak decyzja sprzed 16 lat.....
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 10:29   

Moniko....co tak naprawdę czuje mój mąż to jest Jego. Jeżeli nawet udaje, że jest Mu dobrze i ok....to też Jego brocha...Jeżeli będzie jednak chciał odejść...to odejdzie. Nie mam na to wpływu. Nauczyłam się żyć tu i teraz...i mnie tu i teraz jest dobrze. Nauczyłam też dbać o siebie wreszcie i mnie w tym układzie jest dobrze i ja czerpię garściami. Nie muszę sie już martwić tak bardzo o kogoś...ja tu jestem ważna . Daję ile potrafię, staram się być dobra , miła....bo mnie samej to sprawia przyjemność. Mój mąż nie jest już w złotej klatce....zawsze ma drogę wolną.

Elzd....wiesz...jeżeli ja decyduję sie wziąć sobie męża, urodzić dziecko i przygarnąć zwierzę...to są moje decyzje i moje konsekwencję. Ja decyduję , czy chcę brać na siebie odpowiedzialność za kogoś- coś, czy też nie .
Jeżeli zrobię zakupy, to mamy kolację, jeżeli nie zrobię zakupów, to odpowiedzialny poczuje sie mąż....a jak sie nie poczuje, to najwyżej nie zjemy kolacji, może będzie awantura, może nie....ale to moja decyzja, czy ja biorę odpowiedzialność za kogoś czy tylko za siebie .
Dzieci są ( sorry , za brzydkie słowo) epizodem w naszym życiu....18 lat i ida w świat. I ani nie chcą naszego niańczenia ani naszej odpowiedzialności.
Mając męża i nie daj Boże zachorujesz...to albo mąz poda Ci lekarstwo i herbatę albo On będzie w pracy i tak sama zwleczesz się po tę herbatę lub sama idziesz do doktora.
W konsekwencji jesteśmy sami kowalami swojego losu, zycia. Pozdro ! EL.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 11:47   

EL. napisał/a:
Elzd....wiesz...jeżeli ja decyduję sie wziąć sobie męża, urodzić dziecko i przygarnąć zwierzę...to są moje decyzje i moje konsekwencję. Ja decyduję , czy chcę brać na siebie odpowiedzialność za kogoś- coś, czy też nie .

Przecież o tym mówię właśnie.

EL. napisał/a:
ale to moja decyzja, czy ja biorę odpowiedzialność za kogoś czy tylko za siebie .

I o to chodzi - ja decyduję. A konsekwencje ponoszą inni.
Elusia, z tego właśnie powodu jesteśmy tutaj zgromadzeni: nasi małżonkowie sobie takie priorytety ustwili - przestali być odpowiedzialni za swoje decyzje.
Uważasz że o to chodzi w życiu?

EL. napisał/a:
Mając męża i nie daj Boże zachorujesz...to albo mąz poda Ci lekarstwo i herbatę albo On będzie w pracy i tak sama zwleczesz się po tę herbatę lub sama idziesz do doktora.

Kochana. Znów balsam dla duszy. Tylko nie na tę dolegliwość, jak zwykle.
Elusia. Szanowny nawet nie zadzwonił jak byłam w szpitalu. Więc mam męża i niestety, żadnego wsparcia. Powód: jak wyżej podałam - sobie wytłumaczył że nie musi być odpowiedzialny za swoje decyzje sprzed lat. Gdyby był w domu to on by zadzwonił po lekarza godzin wcześniej.
Piszesz znów o tym co występuje na tym forum bardzo rzadko: o PEŁNEJ rodzinie i zdrowych relacjach między małżonkami. A już na pewno nie ma tego u osób, które chcesz wesprzeć swoją radą.
Ale w jednym masz rację: kilka miesięcy temu mogłam nie podjąć decyzji i odpowiedzialności za swoje życie, mogłam nie wzywać pogotowia, mogłam czekać aż dolegliwości same miną.

A dzieci. Znów nietrafione, za dzieci jesteśmy odpowiedzialni też do końca życia. Zdarza się że konsekwencje uczynków dzieci ponoszą rodzice (choćby wtedy gdy z różnych przyczyn wychowują wnuki). Wbrew pozorom one chcą i naszej opieki i naszej odpowiedzialności, nie tylko do 18 roku życia.
Pozdrawiam serdecznie.

[ Dodano: 2009-01-31, 12:14 ]
Ola2 napisał/a:
Najbardziej mnie wkurza, gdy tę moją relację z Bogiem traktuje się właśnie nie jako inną – z możliwych – tylko od razu “złą”, bo traktowaną przez pryzmat tego, że nie jestem z mężem.

Ola. Według mnie nie o to chodzi że nie jesteś z mężem, tylko o fakt, że zdecydowałaś się na rozwód. Gdyby w przypływie szału szanowny za przeproszeniem by Cię potraktował nożem albo udusił jedno z Waszych dzieci, a Ty nadal byś trwała w oporze przeciwko rozwodowi, to.... wtedy byś była bohaterką, wzorcem do naśladowania, świątą za życia.
Są ludzie którym się wydaje iż mają wgląd w ludzkie (Twoje, moje) sumienie, oceniają zgodnie z tym co chcą widzieć. A jak już komuś przypną łatkę ( zwłaszcza ze swoich własnych przewinień i upadków), to trzymają się tego. Bo widziałaś, żeby ktoś "nieomylny" przyznał się do pomyłki?
Już pisałam: niektórzy z miłości do Boga zapominają o człowieku. I ci są nabardziej groźni, zwłaszcza gdy w jakiś sposób mają wpływ na grupę ludzi.
Są ludzie którzy uważają, że tylko oni mają monopol na prawdę. I uważają, że wiarę w Boga można narzucić, że możliwy jest jeden sposób odczuwania - ich własny, a każde inny sposób czy to odczuwania, czy modlitwy - jest dowodem na czyjąś niewiarę. Jednocześnie wskazują na przykład uznanych świętych, którzy przez dziesiątki lat żyli bez wiary z dala od Boga czy z 'nocy ciemnej". I jakoś nie widzą sprzeczności w tym co głoszą. Czasem myślę że św.Augustyn nie miałby dzisiaj żadnych szans u niektórych osób.
A prawda jest taka jak pisałaś, jak tutaj często się pisze, tylko rzadko stosuje do innych: Bóg nas zna najlepiej, On wie co komu potrzebne. My zaś winniśmy do Niego się zwracać. On wie jaką drogą ma prowadzić każdego z nas.
Jeśli zechce, uzdrowi i Twoje i moje małżeństwo - jakkolwiek rozumieć słowo "uzdrowienie".

Ola2 napisał/a:
jestem zmęczona tą harówką. Bóg to widział, dlatego zaprosił mnie do swego sanatorium, żebym sobie odpoczęła.

Super. Ciekawe kiedy mnie wreszcie zaprosi :-)

Pozdrawiam. Elzd
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 12:55   

Monka 36............ ja nie radzę,nie mam prawa radzić.Mogę sugerowac lub dzieliś sie swoim doświadczeniem w sytacjach podobnych lub gdy cos na dany temat wiem.
NIE UDZIELAM RAD

Ola2........... wiesz co???? a wg mnie to Ty jestes ta wygrana........... mimo wszystko.A ja wolę iść z wygranymi.
Nie dyskawalifikuje Cie w moich oczach to że jesteś po rozwodzie.
Powiem wiecej.............. bu8duje mnie Twoja postawa wytrwania w zasadach.
Bo jesteś w tym wiarygodna.Jak w tym to i w innych rzeczach tez.Pewnie w pracy jesteś solidnym pracownikiem,jak jestes szefową to dobrą i solidną szefową.
Spójną w tym co robisz i mówisz.

Jak to zostanie odebrane jako ocena........to prostuję,,,, nie jest to ocenioa a tylko moje subiektywne postrzeganie.
Pogody Ducha
 
     
iwonka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-31, 13:37   

Nie można być razem a jednak osobną wg zasady każdy jest kowalem...małżonkowi to już całość...dziwią mnie wpowiedzi EL, jak można być razem i nie interesować się partnerem? Momentami to takie podejście jak ze świata zwierząt.Złączyli,spłodzili,przedłużyli gatunek ,dzieci odchowane i fru...
Ja podjełam trudną dla mnie decyzję odseparowałam się od męza bo nie mogłam żyć pod jednym dachem niby razem a jednak osobną.Taki układ nie pasował mi jako małżęństwo.Wiem,że niedługo dostanę pozew i raczej się zgodzę,bo mąż chce sobie ułożyć życie-poinformował mnie o tym.Łudziłam się,ze to minie.w porę obudziłam się.C
Pytanie czy wybaczę? a co mam wybaczyć.To,że mnie oszukał,ze chce rozodu,że chce ułożyć sobie życie z "nią"? Życzę mu dobrze bo w te sposób będę i ja szczęśliwa.
Byliśmy barwnym małżęństwem.Popełnialiśmy błędy,cieszyliśmy się,plakaliśmy ale widocznie ktoś miał inne plany dla nas.Nie udało się nam wyjść z kryzysu...nie mogłam udawać,ze nie widzę i być żeby być...podejrzewam,ze może mężowi też jest trudno,ale tego nie wiem.Jakby miał wątpliwości to zadzwoniłby,napisał,przyjechał.Jego firma jest 30 km od miejsca gdzie mieszkam(wie o tym dobrze).Przebaczyć,że nam nie udało się?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10