Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
o zrzucaniu odpowiedzialności - do Nałoga i nie tylko
Autor Wiadomość
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 17:17   

Norbercie - ja żartowałam z tym potworem :)

Ale wiesz co? Widzę, że macie z zoną prpblem i że chyba chcielibyście go rozwiazać, ale obawiam sie,z e nie tędy droga - skoro Ty piszesz, że bardzo sie starsza, ale Twoja zona widzi to inaczej...

Nie wiem co sie miedzy Wami złego wydarzyło, ale jakos nie jestem przekonana, że wyrazalbys taki sam zal z powodu straty małzeństwa, gdyby Twoja zona np. zdień w dzień budziła Cię o godz. 4 rano, zamykała w domu, także nie moglbys isc do pracy, pozorowała swoje samobójstwo, pare rady Cię po prostu okradła i parę - usiłowała zabić - nie dla jaja tylko serio.
Mam uzasadnione przypuszczenie, ze wialbyś od niej bracie nie po paru latach walki, jak ja, ale po pary tygodniach.
Nie przypuszczam, żeby Agata to robila wszelako.

Kiedy teraz o tym piszę jawi mi sie to jak koszmarny sen, jak cos okropnego, ale neirzeczywistego, jak film grozy. ale to niestety jest prawda Norbercie, tak wyglądalo moje życie,tak się zachowywal mój mąż.

Nie czuje się ofiarą. Ofiarą bylam, kiedy w pewnym momencie, na ostatnim etapie naszego wspólnegom mieszkania nie mialam już sil, zeby cokolwiek z tym robić. Umiałam tylko niemo sie modlić o uwolnienie od tego - było mi wierz mi wszystko jedno jak. Chcialam nawet umrzeć, byle to sie skończyło.
JEstem osobą samozdielną i energiczną, mam kochającą rodzinę i sporo przyjaciół. Wstydziłam się, ze pozwolilam sie doprowadzić do zcegos takiego, miałam głęboką, choć przed niektórymi zrecznie skrywaną deprsję. W mojej głowie kolatało tylko "Niechj to się skończy, Boże, niech się skończy"
Nie wiem , czy kiedyukolwiek osiągnaleś w zyciu etap calkowitej obojętnosci na to, co będzie dalej. żadnych planów, żadnych marzeń, ot - przeżyć spokojnie jeden dzień, żeby nie było cyrku - o wszystko.

Ja tak sie wlasnie czulam. Nie mialam sił wyzrucić meza, na nic nie mialam sil, na żadne już dzialanie w tym temacie.

I wtedy, kiedy już naprawde we mnie i wokól mnie była tylko wielka zcarna dziura - zdarzył sie cud, mój mąż się wyprowadził. Wiezrę,z e stalo sie tak, bo Bóg widzial, ze ja juz nie mam sil. A NIGDY nie wymaga od umeczonego człowieka wiecej, niż wie, że moze on znieśc, a wie przecież wszystko.

Kiedy zniknał z domu poczułam sie jak roslina, której odebrano swaitlo i wodę i prawie już obumarla, a teraz wystawiono ją w ciepłe, nasłonecznione i przewiewne miejsce i podlano.
Choć byla wówczas w bardzo trudnej sytuacji ogólnej, cięzko chora - odetchnelam, odżylam.
Ani mi w głowie byo, po paru dniach, jak przyszdł negocjować powrót rozmawiać z nim o tymze. Tak i nie wstydzę się tego - jego wyprowadzka, pewnie teatralna zresztą to była moja szansa na zycie i to bynajmniej nie jest metafora, tylko fakt.

Mówisz, że trzeba robic wiecej, wymagac o siebie wiecej - moze. Ja zrobilam tyle, na ile było mnie stać. Dziś wiem, że NAJLEPIEJ i najrozsadniej zrobiłabym nie robiac nic, nie starając się pomagac mezowi, ani go zrozumieć - bo się z obiektywnej przyczyny Norbercie NIE DA.

Mogłam zrobnić cos dla Niego, fakt. Mogłam iśc do prokutrara. Tyle,z e nie miałam dowów, sledzwto by pewnie umorzono, wiec niewiele by Mu to pomogło realnie.

Dzis nie czuje się absolutnie ofiarą, meza. Czuje jednak, ze zmarnowalam czas i energię, ze omal sie nie wyprawilam na tamten świat, bo uwazaam własnie, ze trzeba od siebie wymagać nadludzkiej sily, nadludzkiego wysiłku. Stałam sie ofiara własnych wymagań wobec siebie.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 17:28   

Żeby było jasne; walczyłam, nie zgodziłam się, wbrew sobie, swojemu sumieniu, ocenie sytuacji, wbrew temu, co mówili księża. Rozwód i tak orzeczono. A ja mam zajadłego wroga w osobie męża. Najgorszą rzeczą którą zrobiłam dla swojego małżeństwa był właśnie sprzeciw na rozwód. Nadal będę się za swojego męża modlić, tyle tylko mogę jeszcze zrobić.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 17:45   

Elzd - nie moglas tego przewidzieć. Chcialaś przeciez dobrze - działałas zgodnie ze swoim sumieniem i sercem.

Nie umiemy przeceiż przewidywac do końca skutków naszych decyzji. Je widac po pewnym czasie.
Twój maz jest wrogo nastowiony do Ciebie, bo nie rozumie tak naprawdę, dlaczego sie nie zgadzałas na rozwód. Pewnie ma przekonanie, ze zrobiłas to ze złosci, z akcie odwetu - trudno - już tego nie cofniesz. Moze zmieni mu się kiedyś ten punkt widzenia.

Ja nie tylko zgodziłam się na rozwód, ale i sama o niego wniiosłam. ale długo, dlugo walczylam.
Nie rozumiałam i nic dziwnego, teraz to wiem, zachowania mojego meza. Wyksztalcony czlowiek, który, jak zapeqwniał bardzo mnie kochal, bardzo, bardzo chcial slubu, spieszyl sie do niego, choc nie było jakiejs obiektywnej przyczyny, by go przyspioeszać tearz robi takie rzeczy?

Rozmawiałam, prosilam, ukrywałam - az nie dalam rady ELzd. iedawno ujawniła się prawda - nie bylo po co walczyć, nie było szans, a mój mąz i jego rodzina okrutnie i z premedytacja mnie oklamali, wioedząc na co mnie narazaja i nie zrobili NIC (mam na myśli rodzinę), buy pomócv mnie i swemu synowi.


Myslałam, ze jesli powalcze to przecież się uda - ale nie moglo, a ja tylko traciłam czas i zdrowie.

Nie wiem, zcy Ty mnie zrozumiesz, bo jestem osobą o stylu ycia bardzo Ci obcym, ale myślę, ze jesteś tez dojrzala i madra kobietą i pojjmiesz moje polozenie przed i porozwodowe.

Prosze, nie wyrzyucaj sobie, że zrobilas cos, co niczego nie przyniosło pozytywnego, a tylko zaognilo Wasze relacje. Zrobias tak, bo tak czulaś - nie z wyrachowania, checi odwetu, czy złośliwosci
Ja też juz sobie nie wyrzucam, ze marnowalam siebie i zcas na walkę. Tak czulam, ze chcę, że się uda, ze cos sie zmieni. Nie ode mnie zalezało, ze to było niemozliwe.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 09:51   

Norbert?????? a może jednak warto wrócic do korzeni?do początków epizodu "Sychar"? przeczytać od poczatku to wszystko co pisałeś?co do Ciebie inni pisali???
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 14:03   

Może to będzie balsamem na serce Wambony i innych - Żona - mama na naszej innej stronie napisała -

15 min dziennie ( czytania Pisma świętego). I wiecie co?
Nagle - mimo ze to był czas podjęcia szczególnej modlitwy i postu za męża - przestało być dla mnie takie ważne kontrolowanie Boga czy już zmienia męża, czy nie. Po raz pierwszy w życiu powiedziałam Bogu szczerze, ze Go kocham, a nie tylko, ze Go potrzebuję.
Zaczęły się cuda. On zaczął leczyć. Ale mnie. Poczułam, ze choćby nie uleczył męża, najważniejsze jest to, ze On wzbudza we mnie pragnienie, by On naprawdę był moim Panem.
I tak postrzegam Jezusa teraz jako lekarza.....Wan, oddaj Mu tę depresję!

( cały temat - http://www.kryzys.org/viewtopic.php?p=55546#55546)


Norbercie i Agato....

Może stanę trochę w obronie Norberta, który rzeczywiście dostaje tu mocno od nas po glowie !

Mam takie wrażenie, że Norbert bardzo chce, bardzo szuka....ale ciągle jeszcze nie wpadł na te właściwe tory.
Ale czuję też tak, że to ktoś inny o tym decyduje ! Kto ?
Jeżeli to zły...to Norbi ma pecha !
Jeżeli to Bóg.....to w takim razie Boga jest taka decyzja, że Norbi jeszcze nie jest Aniołem i że ciągle Mu trochę do anielskości brakuje.
Skoro Bóg zdecydował.....to i my dajmy Norbertowi czas. I Ty bądź cierpliwa Agato !
Skoro Norbert się modli uczciwie i szczerze.....a nie kit nam tu pociska, to Bóg ma Go już w swojej opiece....więc potrzeba tylko czasu !

Norbercie...mnie sie wydaje, że i Ty jesteś niecierpliwy , za szybki i za dużo mówisz ! Wiesz...zapisz się na rekolekcje do Tyńca....nauczysz sie ciszy i milczenia i cierpliwości. Tego Ci chyba brakuje. Chyba wiem co czujesz...bo sama kiedys byłam za szybka, za niecierpliwa i za dużo mówiłam.
Wiem, że chcesz....ale cos Cię hamuje. A może to Bóg próbuje Cię zastopować....a Ty się rwiesz i wierzgasz. Luzik Norbi....luzik !!
Pozdro !! EL.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 15:20   

[ Dodano: 2009-01-13, 15:22 ]
NORBERT napisał/a:
największa porażkę jaka mogła w mym życiu sie przydażyć-zmarnowanie małżeństwa i utrata żony
że to koniec..


Norbercie - po co piszesz takie słowa - przeciez separacja to nie koniec, przecież twoja zona nie odbiera Ci nadziei, po co, zamiast cierpliwie pracować, zmieniac sie i czekać, aż oboje bedziecie gotowi - próbujesz wzbudzic nasza litość?
Dlaczego zrezygnowałes z 10 kroków, na które sie zdecydowałeś i zalezało ci, było dla Ciebie miejsce, odmówiono innym osobom, które tez czekały, a potem stchórzyłeś, nie pojawiłeś się, nawet nikogo nie uprzedzająć?
Jutro drugie spotkanie - co zdecydujesz?
To nie jest poważne zachowanie, nie dziwie się, ze Twoja żona czeka na prawdziwe zmiany...
Pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 15:46   

EL. napisał/a:
.....to w takim razie Boga jest taka decyzja, że Norbi jeszcze nie jest Aniołem i że ciągle Mu trochę do anielskości brakuje.
...El ja nawet nie myślę o tym że zostanę aniołem ..nikt z jakims tam bagażem nie ma mozliwości nagle stac się o 100 procent zupełnie inny ....ale wiem to ze cała moja historia,całe moje działania ,dały mi dobro,dały mi postrzegac świat,potrzeby innych,nauczyły mnie co jest wazne i istotne w życiu i to raczej jestem ciągle wsciekły na siebie że nadal nie ma w mojej osobie wiarygodności,ze oczy mej zony widza własnie tego knującego Norberta,tego jaki za wszelka cenę stara sie sprytem coś zyskac....a ja sie pytam na co dzisiaj mi ten spryt do czego ten spryt mnie doprowadził..po co miały byc te wszystkie wnioski,te mądrości poznawane te wszystkie decyzje na swój temat ..by kopnąc to by sie wrócić....brakuje mi wytrwałości i spokoju ..ale to raczej strach że Agata wkońcu zapomni o mnie ...mocno trafiły do mnie ostatnio słowa Agaty....miałam nadzieje ze dasz mi swięty spokój że sie odsuniesz na bok i choc raz w życiu dasz że ja o czyms zadecyduje...(nie wiem czy dokładnie tak brzmiało ale coś koło tego)....i odpowiem tak mimo ze czuje w srodku przed tym strach,czuje niepokój czy to dobra decyzja ale mam wielkie wrażenie że bardzo jej na tym zależy..dlatego musze to wykonac z całych sił ,moze to choć pokaże że bardzo mi zalezy na nich!!!!!!!

[ Dodano: 2009-01-13, 16:28 ]
Małgosia napisał/a:
Dlaczego zrezygnowałes z 10 kroków, na które sie zdecydowałeś i zalezało ci, było dla Ciebie miejsce, odmówiono innym osobom, które tez czekały, a potem stchórzyłeś, nie pojawiłeś się, nawet nikogo nie uprzedzająć?
Jutro drugie spotkanie - co zdecydujesz?
..Małgosiu nie zrezygnowałem ,przeciez rozmawiałem z Andrzejem i powiedziałem mu nie doszedł do mnie sms o spotkamiu w porzednia środę....o jutrzejszej środzie wiem i jestem
Małgosia napisał/a:
próbujesz wzbudzic nasza litość?
..Małgosiu a na co mi ta litość
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 16:39   

Norbi....a może to zazdrośc Cię tak niszczy...paraliżuje ? Ale zazdrość nie jest od Boga ! EL.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 16:54   

EL. napisał/a:
Norbi....a może to zazdrośc Cię tak niszczy...paraliżuje ? Ale zazdrość nie jest od Boga ! EL.
..nie El to nie zazdrość..choc kiedys fakt byłem zazdrosny dzisiaj wiem ze zazdrośc jest bezsensownym stanem....bo i tak nie przynosi efektów!!!!..bo człowiek nie ma wpływu na wiele spraw a tym bardziej na odczucia innego człowieka.....dzisiaj do zazdrości podchodze ze smiechem...co mnie paraliżuje....to to ze nie potrafie byc taki jak 16 lat temu ..gadający na luzie,patrzący luzno na Agatę...wiesz nigdy tego nie mówiłem ale czuje między nami straszna barierę...nie wiem tylko przez kogo jest wytwarzana ...przez moje postępowanie..czy przez Agę...jak pokonac ta barierę???? na to szukam odpowiedzi

[ Dodano: 2009-01-13, 17:02 ]
p.s i faktycznie musze zakonczyc z tym forum bo wiem ze jak nie pisze tutaj to tak jest lepiej.....odszedłem i znowu wróciłem....to bez sensu...trzeba raz i koniec
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 17:15   

Norbert........... wiesz???? facet samochodem jedzie po W-wie tak około 100 km/h.... policja łapie go na radar ,dostaje mandat,punkty.I wiesz co??? opowiada o tym z wielka pretensją do policji ....że tam stali,że go złapali na ten radar.Wyklina policję że dostał mandat.......nie siebie że za szybko jechał...............

A co Ty robisz???? piszesz:"p.s i faktycznie musze zakonczyc z tym forum bo wiem ze jak nie pisze tutaj to tak jest lepiej.....odszedłem i znowu wróciłem....to bez sensu...trzeba raz i koniec"

Forum winne??? Bo Agata obnazyła zachowania?
czy Twoje zachowania o których pisała Agata(twoja żona zresztą)??? Norbert....... idz Ty na te warsztaty na Skaryszewską,idż.....może Jacek Ci wyprostuje trochę myslenie................ ale on będzie mówił o tym samym,o tym że zmiany zacząć trzeba od siebie,że trzeba stanać w prawdzie o sobie,że prawda czesto boli,że nie można zmian w sobie ,aby były trwałe i solidne warunkować od akceptacji czy nieakceptacji nawet najblizszej osoby.
I nie obwiniaj forum,Agaty czy kogokolwiek.
Mniej zaimuj się czuciem.swoim czuciem.....bo ono nie jest obiektywne.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 17:22   

nałóg napisał/a:
Forum winne??? Bo Agata obnazyła zachowania?
..nie o to chodzi nałogu chodzi o to ze znowu cos powiedziałem...i słowa nie dotrzymałem....a chodzi o pisanie na forum.....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 17:44   

Czyli Agata obnazyła zachowania...............
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 17:53   

tak nałogu obnażyła zachowania..znowu niewłasciwe zachowania i uważam że nalezy jej sie prawda a własciwie mój problem brak całkowity spójności miedzy pisaniem na forum a rzeczywistością ..tak nałogu ide na warsztaty...i mam nadzieje ze wkoncu stane sie rzeczywisty...i co moge jeszcze napisac to to że moje konsenkwencje mnie przygniataja,odpowiedzialnośc mnie wprost zgniata...ale mimo ze mi sie to nie podoba,mimo że to takie trudne wiem ze musze w nich wytrwać....odpowiedz mi czy przyjdzie taki moment że konsenkwencje stana sie tak naturalne,pogodzenie sie z nimi że przestanie to boleć?????

[ Dodano: 2009-01-13, 18:02 ]
i własnie o tym starałem sie napisac że słowa jakie padały nieraz na forum nie miały pokrycia w codziennym zachowaniu....i mimo ze wiele zrozumiałem to nadal sie wiłem i sam siebie oszukiwałem...i o to chodziło sens pisania na forum jest tylko wtedy jak stane sie spójny!!!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 18:03   

Wg mnie powinien przyjść........... Przyjść wtedy gdy całkowicie i bezdyskusyjnie uznasz swoją bezsilność do kierowania własnym,życiem w tym zakresie który tak boli.
Jacek powinien Ci pomóc to zrozumieć podczs pracy nad 1 Krokiem.
Masz szanse w każdym razie Norbert.Pewnie kiedys będziesz mówił o tych swoich wadach nawet z usmiechem,i nie będzie bolało jak Agata Ci je przypomni......... ale to trzeba "przepracować".
Pamiętać ,ale nie żyć tym.
Masz szansę...................tylko nie ucieknij jak zacznie boleć,bo boleć będzie napewno

Pogody Ducha

[ Dodano: 2009-01-13, 18:06 ]
Norbert........gdybyś nie pisał to byś tkwił w swoim bagienku i nie miał by Ci kto palca w oko włożyć ,że ściemniasz,że co innego na ustach a co innego w głowie,co innego w czynach....
Że jesteś w dwukroku.Ciesz sie że piszesz,że zostałeś "obnazony" ..... masz większą szansę że kiedyś przestanie boleć
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 18:27   

nałóg napisał/a:
Norbert........gdybyś nie pisał to byś tkwił w swoim bagienku i nie miał by Ci kto palca w oko włożyć ,że ściemniasz,że co innego na ustach a co innego w głowie,co innego w czynach....
..ano i ja to wiem ...nałogu wielkie wyzwanie,ale ja chce to wyzwanie ..choc nieraz pisałem o ile łatwiej jest uciec,zwiać przed odpowiedzialnościa ja wiem coś mnie trzyma..nie zezwala uciec...cos mi karze działać.....nie wybieram łatwizny i z tego jestem dumny....i choc nadal nieraz ,,cos targa w mojej głowie słysze jakies ale..i nieraz staram sie przerzucic częśc odpowiedzialności za to co jest na Agatę.....to wiem że to sa nadal moje niewłasciwe czyny,mój brak odpowiedzialności,moje niedotrzymanie danych słów....ale pracuję nad tym ....kiedys przecież musi stac sie naturalnośc,normalnośc,,,,czekam na to
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 5,05 sekund. Zapytań do SQL: 8