Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
By nie stracić wiary...
Autor Wiadomość
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 14:35   

rogor, Piki

I tu się nasuwa pytanie - które męczy mnie od dłuższego czasu. Czy walka o odzyskanie rodziny, o naprawę małżeństwa, właściwie czyms różni się po rozwodzie?

Rozwód jest orzeczeniem rozwiązania pewnej cywilnej umowy. Chocby nie wiem co, jeden z małżonków w perspektywie nie ma szans na zastopowanie tej procedury. Natomiast (po owej walce) przecież nadal maż, żona, dzieci żyją. Jeśli żyją - to ZAWSZE jest szansa na zjednoczenie.

Dlatego wydaje mi się, że nie zmienia się ABSOLUTNIE nic wobec tej strony, która nadal pragnie wskrzeszenia rodziny. Z boku patrząc to naprawdę wygląda komicznie - oto małżeństwo, lata razem, otrzymują kwitek ze stemplem "nie jesteście małżeństwem". I co? To tak samo, jakby ktoś dostał kwitek "ziemia jest płaska"

Jeżeli poważnie podchodzi się do małżeństwa to walka o nie trwa cały czas. Bez względu na "kwitki", politykę, adwokatów, telewizję itp.

Rogor walcz o małżeństwo. Piki, a Ty?


P.S. Pewnie takich badań nikt nie robił - ale zaryzykuję hipotezę, że w czasach kiedy rośnie liczba rozwodów pewnie także rośnie liczba rozwiedzionych małżonków, którzy do siebie po jakims czasie wracają. Bo skoro łatwiej rozwód dostać, to częściej w nerwach podejmuje się pochopne decyzje.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 15:16   

Ketramie ...

Zasadniczo napisaliśmy oboje to samo - ze rozwód to rozwiazanie pewnej cywilnej umowy.

Czy cos zmienia w sprawach, ze tak powiem pozacywlnych? Raczej nie.

Faktem jest, ze jest on pewnego rodzaju potwierdzeniem faktu iz jedno albo obje małzonkowie na ten moment stwierdzają,ze nie chcą z sobą nadal zyc.

Wszelako pod wpływem róznych rzeczy to stanowisko moze przecież ulec zmianie.

Podobie, jak ludzie moga rozstać się na dobre i nie mieć wcale rozwodu, po prostu przstają razem mieszkać, podzielą majątek, jesli taki maą notarialnie, ustanowią sobie rozdzielnosc i już.


Co do Twego zapytania Ketramie. Rozumiem, ze pytasz mnie czy ja walcze o swoje małzeństwo?

Ne i nie mam takiego zamiaru, bo z gruntu nie jest mozliwe tworzenie z moim eksmezem malzeńtwa, ani teraz, ani jak śądzę nigdy.
W ej chwili oczekuję na orzeczenie sadu biskuoiego w sprawie stwierdzenia niewaznosci, dzialania procesowe zostały już zakończone (przesłucania stron, swiadków, opinie biegłych i obrońcy wezła).

Zarówno wczesniejsze zachowania mojego eksmeza podczas trwania malzeństwa, jak i zeznania jego i jego bliskich w procesie, a takze opinie biegłych jednoznacznie świadczą o ym, że nasze małzeństwo najprawdopodobnie zostanie uznane za niewaznie zawarte z conajmniej dówch istotnych powodów.
Mam nadzieje, ze moja odp. Cie zadowala

[ Dodano: 2009-01-17, 15:23 ]
PS. Nie znam takich danyh:) o jakich piszesz, osobiscie znam dwie taki pary, które się "zszły" po rozwodzie - jedna po 2 latach, druga po kilkunastu, nie ma wic reguł
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 15:37   

Piki

Kiedyś pisałem już na forum o takiej mozliwości. Oto jeden z małżonków stara się o unieważnienie małżeństwa. Ma argumenty, przesłanki, procedura trwa - no i po jakims czasie stwierdzają, ze faktycznie.
Mija, załóżmy, kilka lat. Ci sami - byli juz - małżonkowie w jakiś sposób zbliżają się do siebie. Zaczynają próbować, rozmawiać i ... chcą być znowu razem. Wówczas mogą iść ponownie przed ołtarz? I co, drugi raz Bóg ich łączy? A może tak kilka razy? Siwych włosów Bogu przybędzie !!

Po co o tym piszę - nie po to, by w jakikolwiek sposób odnosić sie do Twojej sytuacji - nie znam jej, a poza tym to pewnie musiałbym byc Twoim meżem, aby ją naprawdę poznać :) Czy nie wygląda to tak, że człowiek potrzebuje jakiś strasznie ważnych "dokumentów" aby bardziej uwierzyć w te dokumenty, niz w proste jak drut zdanie "Co Bóg złączył człowiek niech nie rozłącza"

A jesli faktycznie Bóg przeznaczył Was sobie? Ciebie Piki i Twego męża?
Na pewno o tym się dowiesz, na pewno ja też się dowiem - jeśli chodzi o moją żonę.


P.S. Ja znam takich przypadków (powrót po rozwodzie) chyba pięć. Cztery to okres 2-3 lat jeden 15 lat.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 16:47   

Ketramie :)

Przyznam się, ze o przypadku przez Ciebie opisanym , tzn., ze stwierdzono niewaznosc i po jakims czasie osoby akie chcą być znów razem nie słyszalam, nie wiem wiec jak wygladałaby koscielna procedura, ale sadze, że konieczne byłoby udzelenie sakramentu po prostu.

Stwierdzenie niewaznosci nie jest rozłaczeniem co Bóg złaczył w sensie kanonicznym Katramie, stw. niewaznsci to siwrdzenie, ze małzeństwo nie zostało waznie (w sensie kanonicznym) zawarte - slowem, ze sakamentu nie było po prostu. Ne mógł z istonej orzyczyny zaleznej od jednego lub obojga małonków być udzielony godnie i waznie.

Na tej zasadzie Koscioł to orzeka, nie łamiąc zsady
"Co bóg złaczył", waznego sakramentu bowiem nikt z małzonków zdjąć nie moze.

Wracając doTwej hipotetycznej sytuacji. POrzede wszystkim, zeby takie osoby po stw. niewaznosci mogły być dawnym współmałzoniem albo kimkolwiek innym zaślubione waznie musi ustać przyczyna niewaznosci poprzedniej.

Nie jest to tak,ze jeśli sąd stwierdza niewaznosc, to obligatoryjnie oboje małzonkowie moga wstąpić w nowy z. sakramentalny.

Pod wzgledem kanonicznym są oczywiscie osobami wolnym, ale to, czy mzga ponownie kogoś zaslubić zależy od tego jaka była przyczyna poprzedniej niewazmosci i czy u danego zcłowieka została ona zniesiona.
Przykładowo - małzeństwo X zostało niewaznie zawarte, bo małzonek X nie chciał miec dzieci wcale.
Jesli to zataił, albo okłamał przyszła zone to małzenstwo jest niewazne z jego powodu, jeśli powiedział, aa żona zaakceptowała, zgodziła się nie mieć dzieci, ewentualnie sama nie chciała mieć, to z powodu obojga.

Traz pan X chce wstapic w sakramentalny zw. małzeński z panią Y. I tu nie jest tak prosto. na to musi sie zgozić ordynariusz bodajze. A zfodzic sie mzoe, nie musi i to pod warunkiem, ze pan X nie tylko zadeklaruje, ze już nie ma postawy anty co do posiadania dzieci, ale i biegły po zbadaniu go stwierdzi, ze istotnie juz nie ma tej postawy.
Ponadto przyszła zona X musi być poinformowana, ze jego poprzedni zwiazek był niewaznie zwarty wraz z podaniem powodu.

Domyślam się, ze nie piszesz o tym, by sięodniesc do mojej sytuacji:) Jest ona zresztą jak na problemy opisywane na tym forum mocno nietypowa.

Nemniej, mam wrzenie, ze niektórzy podchodzą do stw. niewaznosci, jak do czegos w rodzaju "obchodzenia boskich praw". Tym to dziwniejsze, ze jeśli ktos ma przekonanie, ze Kosciół jest głosicielem tychze prw i pomaga je wypełniac, a to przecieć w Kosciele i to na szczeblu Kurii się odbywa a nie na bazarze się taki "papier" kupuje. To chyba objaw braku zaufanie do Koscioła, nie wiem...

Pytasz co jesli Bóg mi przeznaczył mojego eskmeza? Hmmm no .. wiesz. W
Kosciele sa jasne zasady i wzorzec, jak małzonkowie powinni przystęowac do sakramentu małzeństwa.
Wyklucza on m.in. kłamstwo, zcy zatajenie istotnych dla malzenstwa spraw.
Myslisz, ze Bóg mi z zalozenia przeznaczył kłamczucha?:)


Zazartowałam teraz nieco:)
Skoro już pytasz - moja sytuacja jest taka, ze to druga strona wniosła o stw. niewaznosci, ja się jedynie zgodziłam na uczestnictwo, choć i nbeze mnie by sie to toczyło.
Mój eksmaz napisal, ze z obu stron były problemy z dojrzałoscia do tworzenia wiezi mazłeńskiej.

W trakcie procesu (potem czyta się wysztkie akta, zeznania swiadków, opinie biegłych) wyszło na jw, ze mój eksmaż cierpi na nieuleczalna chorobe psychiczną, która w istocie uiemzliwia stworzenie wiezi małzenskej przez niego.
A takze, co również bardzo istotne, ze chorobe te zdiagnozowano u niego jescze w sredniej szkole, on zaś zarzucił leczenie po dwóch latach twierdząc,z e jest wyleczony (sam sobie stwierdził). Fakty te swiadomie zarówno on, jak i jego rodzina zataili przede mną nie wspominając o nich słowem.

W swietle prawa kanonicznego, a takze wg mnie zyczajnej przyzoitosci jest to podstawa do sądzenie, ze ożenił się niegodnie, podstepem, od poczatku bedąc niesczery.
Mozesz naturalnie uwazac inaczej

Mam nadzieję,ze juz ci wyjasniłam. Mozesz mieć swoje zdanie, ja zostane przy swoim, co do mego rzekomego kiedyś tam powrotu do eksmeza, rzecz jasna. :)
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 17:15   

Piki

Coś Ty - podejrzewasz mnie pewnie, ze zacznę Cię umoralniać albo coś takiego :) Stawiam pytania - i ilekroć je zadaję widzę coś takiego - przejrzyste boże reguły i moje ludzkie wahania.

A powiedz, czy gdybyś dowiedziała się przed slubem, ze Twój mąż był wcześniej chory, to nie poszłabyś do ołtarza? Mnie w każdym razie nic by nie odciągnęło - pamiętam jaki byłem zakochany (ciągle zresztą jestem:)
Albo jeden z małżonków przed ślubem był chory, ale zwyczajnie nie wiedział, ze jest.
Można mnozyć przykłady.

Może to wynik mojego kryzysu - ale okres swej samotności poświęcam Bogu. I polega to głównie na rozmowie z NIM. Wcześniej przeczuwałem, nawijmy to, ze ocierałem się, muskałem jedynie Boga - rytuały, msza - ale dopiero teraz, stanąłem twarzą w twarz i wiesz co, ulekłem się tego jaki człowiek jest mały !! A wcześniej tupałem nie raz. Surowe jest oko Boga ale pełne miłości. To mnie trzyma
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 17:55   

ketram napisał/a:
Piki

Coś Ty - podejrzewasz mnie pewnie, ze zacznę Cię umoralniać albo coś takiego :) Stawiam pytania - i ilekroć je zadaję widzę coś takiego - przejrzyste boże reguły i moje ludzkie wahania.

Wcale Cie o to nie podejrzewam :)



A powiedz, czy gdybyś dowiedziała się przed slubem, ze Twój mąż był wcześniej chory, to nie poszłabyś do ołtarza?


Nie ...na te chorobe nie ozna byc "wczesniej chorym", jesli się było wczesniej, jest się i teraz, nie da sie jej skutecznie wyleczyć (mówie o stanie w jakim lekarz stwierdza, ze stan chorobowy ustąpił). Tak się składa, ze już wówczs wiedziałam sporo o tej chorobie i mówię z pełną swiaomoscia - nie wyszłabym za niego. To choroba zagrazajaca bezeposrednio otoczeniu, na cchy choroby dziedzicznej (na ogół nie w pierwszym pokoleniu) czyni zclowieka całkowicie niepoczytalnym w fazie ataku choroby ...



Mnie w każdym razie nic by nie odciągnęło - pamiętam jaki byłem zakochany (ciągle zresztą jestem:)

mozliwe, jslibys wiedział o schizofeni to co ja wówczas już wiedziałam i miał swiadomosc, ze pzyszła zona uwaza się za zdrowa i nie leczy to nie wiem ...

Albo jeden z małżonków przed ślubem był chory, ale zwyczajnie nie wiedział, ze jest.
Można mnozyć przykłady.


Ketrame, mozna mnożyc przykłady, ale lepiej byłoy, zeby takie, które sięjakos mają do tematu.
Ten nie jest trafiony, jesli się nie wie o corobie to nie mozna jej zataic, nie?

Może to wynik mojego kryzysu - ale okres swej samotności poświęcam Bogu. I polega to głównie na rozmowie z NIM. Wcześniej przeczuwałem, nawijmy to, ze ocierałem się, muskałem jedynie Boga - rytuały, msza - ale dopiero teraz, stanąłem twarzą w twarz i wiesz co, ulekłem się tego jaki człowiek jest mały !! A wcześniej tupałem nie raz. Surowe jest oko Boga ale pełne miłości. To mnie trzyma


Ketramie to dobrze, ze czujesz takie oprcie w wieze i Bogu.
Ja uwazam, ze Bóg mmo wszystko liczy na to, ze ludzie obdarzający sie wspólnie sakramentem małzeństwa sa pełni ajlepszych checi, niewyrachowanie, nie kłamią przed Jego oltazem się wzajemnie.
Jesli kłamia znaczy - traktuja to jak wypowiedzenie formułki, a ie sakramet, próbuja oszukać Boga?

a co do przykladów. Wyobraz sobie, ze rozwiedziony powiedmy facet jedzie za granice i atm postawnia z kims wziąc ślub. Załozmy to kraj, gdzie nie ma konkordatowych ślubów. Dostanie cywilny, bo rozwiedziony, załozmy ze pokłamie sfałszuje jakos dokumety do koscioła ...

Zostanie udzielony slub i ...wazny jest, czy nie? a jesli to tamtem nie jest wazny? oba wazne ?:)
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 21:25   

Piki

Co do przykładów - oto następny

Jeden z małżonków zaginął (wszyscy myślą, ze nie zyje - np. katastrofa na morzu). Po latach ślub z drugą osobą. Pierwszy małżonek odnajduje się - bezludna wyspa albo coś w tym stylu :) I co?

Pomijając juz przykłady, widzę to tak. On i ona stoją przed ołtarzem. W pełni świadomie przysięgają i rzeczywiście naprawdę chcą byc razem. Wierzą w to - wszyscy tak mieliśmy. A potem mija czas i pod wpływem różnych czynników zaczynają się wykręty. Najważniejszy jest ten moment - dobrowolnie ślubują sobie i Bogu. Małżeństwo trwa aż do śmierci.

Dlaczego kościół przetrwał 2000 lat? Po drodze padały imperia, zmieniały się doktryny, pojawiali się głosiciele przeróżnych prawd, ale przeminęli. Kościół przetrwał bo nie zmieniał zasad - ewntualnie "drobiazgi" z cyklu, że mozna jeść mięso w piątek, albo msza odprawiana w ojczystych językach.

Dodam, że nigdy nie byłem przesadnie religijny. Srednia krajowa. Choc nigdy nie bałem się w otoczeniu niewierzących głosno mówić, ze ja wierzę. Budziły moją wesołość wtedy zapytania "udowodnij, ze Bóg istnieje?". "A udowodnij, ze nie istnieje?" - odpowiadałem. Na ogół większośc niewierzących w głębszej rozmowie przyznaje, ze istnieje jakas siła wyższa. Przypominam wtedy myśl (chyba S.J.Leca)
"A może to Bóg upatrzył sobie Ciebie na ateistę?" :)

Bez Boga nie dałoby się na tym świecie. Oj nie dałoby się
 
     
EwkaP
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 22:48   

Ketram....

Wiele jest prawdy w tym co piszesz. Twoje przykłady, nie są zbyt trafione, dla mnie są zbyt abstrakcyjne. Jesteśmy na forum, aby się wspierać,wzajemnie pomagać. Moje małżeństwo jest udane, wolę dmuchać na zimne w miarę wcześnie unikać problemów. Roger i Piki przeżywają osobistą tragedię, to od nas zależy, ile mi pomożemy.

Myślę, ze warto toczyć walkę o małżeństwo, które warte jest każdego poświecenia. Czasami jest tak, ze dwoje ludzi się nie dogaduje pod wieloma względami, na ich dobra lepiej się rozstać. W moim środowisku znam małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci. Rozstali się po kilku latach.....obecnie mają nowych partnerów. Założyli nowe Rodziny i ( nie wiem czy sakramentowe ) mają dzieci. Zyją w przyjaźni ze swoimi ex.... Czy też należy potępić ?
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 16:20   

EwkaP napisał/a:
Czasami jest tak, ze dwoje ludzi się nie dogaduje pod wieloma względami, na ich dobra lepiej się rozstać.
...i to jest najzabewniejszy argument jaki da sie czytac na innych forach tych niekatolickich.....rozumiem para nastolatków zryw..szalenstwo ślub po dwóch latach okazuje sie niepasuja bo tak moze byc ale nikt mi nie wmówi ze małżenstwa z kilkunastoletnim bagazem nagle stwierdzaja niedogadujemy sie ,niepasujemy.....ja odpowiem tak pada komunikacja ...bo zawsze pada..tak juz jest ..zamiast to reperowac ,poszukac nowych rozwiazan....czyms zauroczyc na nowo stosuje sie dziecinna technike niepasujemy....i co czy sa dzieci czy brak dzieci jest to dla mnie dziecinada....i nikt nikogo nie potępia jestesmy wolnymi ludzmi..i mamy własne prawo wyboru.....ale powiedz ewo masz teraz super małżenstwo ....co zrobisz jak twoj małzonek nagle stwierdzi pomyliłem sie ,sory...ale nie pasujemy....poszukajmy sobie nowych partnerów.......jak to zwał tak to zwał....widocznie twoi znajomi razem nie dorośli i dziekowac Bogu ze jedno z nich nie przechodziło traumy odrzucenia...... Ketram ma racje związek małżenski czy sakramentalny czy tez nie jest odpowiedzialnościa jak sie powiedziało tak to z pełna świadomościa.....no chyba że ktos był niepoczytalny....a mąz czy żona to nie towar jaki oddaje sie z reklamacja po czasie......skoro powiedziało sie tak to trzeba za to tak odpowiadac i tego samego mamy prawo wymagac od współmałzonków!!!!!
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 16:42   

"ketram"]Bez Boga nie dałoby się na tym świecie. Oj nie dałoby się.

Ketram , to najbardziej trafne zdanie jakie przeczytałam na tym forum kiedykolwiek.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 16:54   

Cytat:
Wyobraz sobie, ze rozwiedziony powiedmy facet jedzie za granice i atm postawnia z kims wziąc ślub. Załozmy to kraj, gdzie nie ma konkordatowych ślubów. Dostanie cywilny, bo rozwiedziony, załozmy ze pokłamie sfałszuje jakos dokumety do koscioła ...

Zostanie udzielony slub i ...wazny jest, czy nie? a jesli to tamtem nie jest wazny? oba wazne ?:)


Jeśli wcześniej zawarł związek małżeński w obrządku rzymsko-katolickim i to małżeństwo nie zostało uznane za zawarte nieważnie, to taki drugi ślub katolicki jest nieważny - nie ma tu mowy o sakramencie.

Piki - ty jakoś permanentnie nie rozumiesz sakramentalności związku małżeńskiego. Tu nie chodzi tylko o 'jakieś dokumenty' czy gierki że ktoś kogoś oszuka albo przerobi albo ma jakieś lepsze papiery.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego jest to ujęte w ten sposób:

1131 Sakramenty są skutecznymi znakami łaski, ustanowionymi przez Chrystusa i powierzonymi Kościołowi. Przez te znaki jest nam udzielane życie Boże. Obrzędy widzialne, w których celebruje się sakramenty, oznaczają i urzeczywistniają łaski właściwe każdemu sakramentowi. Przynoszą one owoc w tych, którzy je przyjmują z odpowiednią dyspozycją.

1132 Kościół celebruje sakramenty jako wspólnota kapłańska, której strukturę tworzy kapłaństwo chrzcielne i kapłaństwo urzędowe.

1133 Duch Święty przygotowuje do sakramentów przez słowo Boże i wiarę, która przyjmuje słowo w sercach dobrze do tego usposobionych. Sakramenty umacniają zatem i wyrażają wiarę.

1134 Owoc życia sakramentalnego ma równocześnie charakter osobowy i eklezjalny. Z jednej strony tym owocem dla każdego wiernego jest życie dla Boga w Chrystusie Jezusie, a z drugiej strony - dla Kościoła jest nim wzrost w miłości oraz w jego posłaniu dawania świadectwa.


Albo wierzysz w to że doświadczasz takiej łaski, albo sobie robisz z tego kpiny typu 'wyobraź sobie', 'powiedzmy', 'załóżmy', tak jak to zaprezentowałaś w swojej wypowiedzi.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 17:12   

EwkaP napisał/a:
Moje małżeństwo jest udane, wolę dmuchać na zimne w miarę wcześnie unikać problemów.

A niby jesteś w stanie przewidzieć wszystko?
Oj naiwna.
Ewa, długo jesteś po ślubie?
Nie chcę Ciebie obrazić. ale pewnie każdy z nas tutaj też był pewien małżonka. No i się przeliczyliśmy.
 
     
EwkaP
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 20:44   

Elzd1 A niby jesteś w stanie przewidzieć wszystko?



Nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego. Po 20 latach małżeństwa mogę napisać, ze ufam mojemu mężowi. Napiszę więcej mój Mąż bardzo troszczy się o mnie, dzieci.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-20, 08:19   

EwkaP napisał/a:
Napiszę więcej mój Mąż bardzo troszczy się o mnie, dzieci.
..o zgrozo ewa nie rozumiesz ..cieszymy sie twoim szczęściem ale pojmij jedno każdy mąż i żona z tytejszych forumowiczów tez kiedyś bardzo dbał o zone i dzieci bądz męza i dzieci...co się stało???...dlaczego nagle zmiana????..dlaczego nagle zaufanie wysiadło???
dlaczego słowa kocham zmieniły sie w niecierpię, nienawidzę????.....najprościej jest napisać bo sie wypaliło..bo sa niedopasowani....bo maja inne zdania....bo nagle coś!!!!
i o tym starała sie napisać Elzd1......ewkap nie pisz o szczęściu gdieś tam w czyms innym ..bo dla ludzi po przejściach szczęście to bardzo dziwne pojęcie..to zupełnie inne szczęście niz do tej pory pojmowane....nawet nie wiesz jak trudno sie uczyc nowego szczęścia..jak je zaakceptować
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-20, 08:30   

EwkaP napisał/a:
Po 20 latach małżeństwa

Ewusia.
Ja po 26 latach nagle się dowiedziałam że jednak owo dbanie o mnie, dzieci - to było coś zupełnie innego niż mnie się wydawało. Ja ufałam przez 26 lat, ba nawet dłużej.
Nie jestem w stanie wszystkiego przewidzieć, nie przewidziałam. Dlatego śmieszą mnie takie teksty jak Twój, pewność siebie, i wybacz - zarozumialstwo.
I nie chcę Cię urazić, po prostu moje doświadczenie życiowe jest już inne. I inaczej patrzę na tzw. "pewniki".

Norbert.
Ja się cieszę że są ludzie szcześliwi.
Tylko już wiem, zresztą nie tylko ja - że to szczęście jest ulotne, a nasza pewność drugiej osoby może runąć w jednej chwili. I dlatego należy cieszyć się każdą chwilą.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8