Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
By nie stracić wiary...
Autor Wiadomość
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-10, 13:04   By nie stracić wiary...

Kochani! W tym roku w czasie wizyty duszpasterskiej poprosiłem księdza ( po raz kolejny) o stworzenie wspólnoty, grupy wsparcia dla osób w kryzysie małżeńskim, osób rozwiedzionych.
Dla mnie najbliższa taka wspólnota znajduje się w dalekiej Warszawie, nie zawsze mam możliwość tam pojechać. Dowiedziałem się, że nie wszyscy księża są wykształceni do pracy z ludźmi rozwiedzionymi, dlatego z reguły wolą się odseparować. Ja wiem, że moja sytuacja jest szczególna, wiem, że coraz więcej osób znajduje się w podobnej sytuacji. Ja jestem świadom zagrożeń, jakie zło rozwodu niesie dla zbawienia ludzkiej duszy, stąd moje rozpaczliwe wołanie o wspólnoty, bo jak wiemy tam gdzie dwaj, albo trzej są zgromadzeni w imię Jezusa tam i On jest między nimi. Razem jest łatwiej. Potrzebujemy opieki duszpasterzy by sprawowali sakramenty, prowadzili modlitwę i nas prowadzili. W ogromnym niebezpieczeństwie znajduje się wiele małżeństw i rodzin, nie można pozostawić ich na pastwę szatana. :evil: Duch Święty odnowi oblicze tej ziemi, ale tylko wtedy, gdy pozwolę Mu działać, wtedy stanie się cud tak jak ten w Kanie Galilejskiej; Tam pierw działał posłuszny woli Jezusa człowiek potem Bóg sprawił cud. Potrzeba nam cudu. 50% polskich małżeństw jest po rozwodzie, już niedługo notariusze będą dawać rozwody ( będą tzw. budki rozwodowe - jest projekt ustawy), zalewa nas społeczne przyzwolenie na dwulicowość, na tzw, mniejsze zło, jakim nazywa się rozwody. Potrzeba nam cudu naszej przemiany. Brak mi duszpasterstwa dla osób po rozwodzie.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-10, 14:11   Re: By nie stracić wiary...

rogor napisał/a:
Kochani! W tym roku w czasie wizyty duszpasterskiej poprosiłem księdza ( po raz kolejny) o stworzenie wspólnoty, grupy wsparcia dla osób w kryzysie małżeńskim, osób rozwiedzionych.
Dla mnie najbliższa taka wspólnota znajduje się w dalekiej Warszawie, nie zawsze mam możliwość tam pojechać. Dowiedziałem się, że nie wszyscy księża są wykształceni do pracy z ludźmi rozwiedzionymi, dlatego z reguły wolą się odseparować. Ja wiem, że moja sytuacja jest szczególna, wiem, że coraz więcej osób znajduje się w podobnej sytuacji. Ja jestem świadom zagrożeń, jakie zło rozwodu niesie dla zbawienia ludzkiej duszy, stąd moje rozpaczliwe wołanie o wspólnoty, bo jak wiemy tam gdzie dwaj, albo trzej są zgromadzeni w imię Jezusa tam i On jest między nimi. Razem jest łatwiej. Potrzebujemy opieki duszpasterzy by sprawowali sakramenty, prowadzili modlitwę i nas prowadzili. W ogromnym niebezpieczeństwie znajduje się wiele małżeństw i rodzin, nie można pozostawić ich na pastwę szatana. :evil: Duch Święty odnowi oblicze tej ziemi, ale tylko wtedy, gdy pozwolę Mu działać, wtedy stanie się cud tak jak ten w Kanie Galilejskiej; Tam pierw działał posłuszny woli Jezusa człowiek potem Bóg sprawił cud. Potrzeba nam cudu. 50% polskich małżeństw jest po rozwodzie, już niedługo notariusze będą dawać rozwody ( będą tzw. budki rozwodowe - jest projekt ustawy), zalewa nas społeczne przyzwolenie na dwulicowość, na tzw, mniejsze zło, jakim nazywa się rozwody. Potrzeba nam cudu naszej przemiany. Brak mi duszpasterstwa dla osób po rozwodzie.

Rogor, czemu te słowa Cię zrażają?
Idź jeszcze raz do parafii.
Dlaczego mówisz o tym księdzu tylko jeden raz w roku?
Powinieneś po każdej niedzielnej mszy świętej "pukać" w tej sprawie, skoro leży Ci na sercu los rozwiedzionych, zrobisz to dla siebie i dla wszystkich potrzebujących.
Nie każdy tu zagląda, na forum. Nie każdy potrzebujący może korzystać z tej formy.

Wiesz, jak coś potrzeba, i z Ducha Bożego ma być trzeba mieć święty upór w sobie.
Coś co jest słuszne i dobre, to należy wytrwale dążyć do tego.
Owoce potem są stukrotne. Po cierpliwym i wytrwałym proszeniu.
"Proście, a będzie wam dane"

Proś kapłanów, mają dużo pracy, ale proś wytrwale.
Proś o opiekuna.
Dlaczego słowa kapłana po koledzie Cię zrażają, wytłumacz, bo chyba nie rozumiem...
Powołaj się na Sychar, już w conajmniej pięciu, sześciu Archidiecezjach (może nawet siedmiu) Arcybiskupi wiedzą o Sychar i RWS.
Sychar i Ruch Wiernych Serc zmierza do Błogosłwieństwa od Papieża Benedykta XVI.
To może przekonać Twojego proboszcza w parafii, czy nie??
Masz argument, nie wystarczy? Myślę, że bardzo wystarczy, tylko musisz zajść do proboszcza osobiście (nie do księdza wikarego, tylko do księdza proboszcza)
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-10, 14:25   

Rogorze - Elzbieta ma rację...
Ja bym tu jeszcze dodala, że ksiądz tez miał :)

Nie każdy kapłan jest dobrym materiałem na prowadzenie takiego, czy innego ruchu - to zrozumiale chya. Ksieza to sa u licha - LUDZIE i miewają mniejsze, albo wieksze zdolnosci czy też laski do danej posługi.

A Kosciół Rogor to jest wspólnota WIERNYCH, a nie tylko hierarchia.

Poszukaj w swoim otoczeniu ludzi z podobnym problemem i potrzebą. Nienieniecznie zaraz z Twojej parafii, ale mzoe gdzieś z pobliska?

Załoze się, ze jeśliby Was 10 soób przyszło do proboszcza i powiedziało "Proszęksiedza, jesteśmy po rozwodach, potrzebujemy wsparcia duchowego, kaplana, który by nas wspomagał w modlitwie" to na pewno by wam nie powiedział, ze nie ma takiej opcji.

Sporo roznych ruchów przyparafialnych zawiazuje sie Rogorze ODDOLNIE - luzdie sie gromadza, maja potrzebe, parafia odpowiada na nią.
Nie zawsze jest tak, ze "na gotowe" mozna przyjśc.

Zapytaj swego proboszcza, zcy sie już zetknął z tym problemem, czy ewentalnie mógłby w swej parafii się podjac takiego trudu, czy też jakas poleci. Moze na ogłoszeniach duszpasterskich wspomni o tym, ze w parafii jest taka potrzeba, moze pojawią się inni chętni?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-10, 16:06   

Rogor...... a dlaczego Ty prosisz księdza???? dlaczego sam nie zaczniesz tworzyc takiej grupy wsparcia dla siebie skrzykując tych co znasz i wiesz że chętnie by spotkali sie i pogadali o problemach?
Czy nie możesz skrzyknac 3-4 osoby i pójśc z tym do proboszcza że potrzebujesz tylko sali na 1-2 godziny w tygodniu ???? na spotkanie samopomocowe ludzi których charyzmatem jest np.RWS czy Sychar? Materiały do takiej grupy wsparcia dostaniesz z Sychara....... Proboszcza poproś tylko o opiekę duchową,o poświęcenie 1 godziny czy 15 min na patronat nad takim ruchem.

Rogor....... tak powstają grupy mityngowe AA ,Al-anon czy Alatin,tak powstały mityngi Anonimowych Depresantów,hazardzistów,żarłoków czy innych dysfunkcji.W opraciu o 12 kroków.
Sychar też ma swoje 12 kroków.Weż materiały i zacznij działać,zacznij działać i nie czekaj aż ktoś Ci zrobi grupę wsparcia.
Zrób coś dla siebie............ Rogor,każda,nawet najdłuższa podróż zaczyna sie od 1 kroku,od postawienia stopy.
Na stronie www.przystańmielno.org.pl znajdziesz adres Małgosi która założyła grupę wsparcia dla kobiet........załóż Ty w swoim środowisku,w swoim mieście czy parafi...... Pogody Ducha
Rogor..... żeby chciało sie chcieć............
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 18:05   

Może rzeczywiście powinienem coś więcej zrobić?....Zastanawiam się jak smakowałby Wam chleb upieczony przez murarza, a może ktoś by chciał by zoperował go szewc? Może by mu się udało, kto wie. Ja nie mam odpowiedniego wykształcenia, ani umiejętności by taka wspólnotę poprowadzić, nie otrzymałem świeceń. Jestem tylko owieczką ( chętnie pomagam innym owieczkom i pasterzowi), nie jestem powołany do tego by być pasterzem. Istotnie, czasem tak niewiele potrzeba. Msza święta w intencji małżeństw i rodzin, trochę więcej dyskusji na ten temat w mediach. Tak. Polityka jest istotna. Na kogo glosowaliśmy? Czy ci ludzie istotnie bronią naszych interesów, czy bronią małżeństw i rodzin, czy je niszczą ? Kogo wybiorę w następnych wyborach? Ja im zadam to pytanie ( już pytałem!): Co zrobili dla ratowania zagrożonych małżeństw i rodzin? A media? Czy te, które kupuje budują, czy niszczą mnie, moje małżeństwo, moja rodzinę. Uczciwie pracuję. Ciężko pracuję. I od innych w społeczeństwie tez mam prawo wymagać pracy. Ksiądz lepiej poprowadzi modlitwę, pomoże rozwiązać dylematy moralne niż ja. komu więcej dano od tego więcej wymagać się będzie. Kościół ma odpowiednie środki ku temu by ratować ludzi. By człowiek, którego dotknęło nieszczęście rozwodu nie był pozostawiony na pastwę szatana. Proszę mnie właściwie zrozumieć:Ja nie uciekam od pracy, jedynie chce skorzystać z uświęcenia, wiedzy i umiejętności tych co je posiadają. Dbam o potrzeby materialne Kościoła, modlę się w intencjach Kościoła mam prawo oczekiwać, że w potrzebie Kościół nie zostawi mnie tylko z suchą informacja, że do komunii to rozwodnikowi nie wolno, choćby i co dzień na msze przychodził...czuje się co raz bardziej przez Kościół odrzucony... Ja wiem, że lepiej w kościele wyglądają ci, którym się udało, ci co maja szczęśliwe rodziny.

[ Dodano: 2009-01-12, 18:33 ]
P.S. W mojej diecezji nie ma żadnej (!) grupy wsparcia dla osób po rozwodzie. W Polsce rośnie liczba rozwodów. Problem ten dotyczy już 50 % małżeństw (a ile żyje jak pies z kotem ? ). W mojej diecezji nie słyszałem o mszy świętej dla osób w kryzysie małżeńskim. Najbliższy kościół, gdzie takiej mszy mogę wysłuchać jest oddalony o 250 km (w Kaliszu). W moim kościele na msze święte przychodzi coraz mniej ludzi, którzy są po rozwodzie...Po co się "dołować." Żyję w ojczyźnie sługi bożego Jana Pawła II, gdzie w 1979 r. zstąpił Duch Święty, by "odnowić oblicze ziemi"... Mamy coraz więcej rozwodów, coraz więcej łez naszych i dzieci - półsierot. Potrzebujemy wspólnot - tam przychodzi Duch Święty !
Mamy piękne kościoły, które stają się coraz bardziej puste... Ilu jeszcze rozwodników, nie wytrzyma pełnych potępienia i pogardy spojrzeń i odejdzie z Kościoła ? A może znajdzie się ktoś, kto poprowadzi ich przez tą "mgłę" i poda kompas wiary, pomoże zaufać Bogu, tak bezgranicznie....Jest grzech, zło, a gdzie jest obiecana Łaska?
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 21:55   

Rogorze, a czy Ty serio przeczytałeś co ludzie napisali?

Bo chyba napisali, żebyś sie rozejrzal za innymi chętnymi do takiej grupy, pogadal z proboszxczem, a nie tylko z ksiedzem wikarym na wizycie duszpasterskiej ...

Chyba raczej nikt Ci nie radził, zebys sobie sam stworzyl taką grupę i ją poprowadził.

A o inicjatywie proboszcz musi wiedzieć. W KOsciele to ie ejst tak, ze prowadzący parafie siada i mysli sobie:"a moze by jakas grupę stworzyć u nas, np. wspólnote taka a taką".

Na prowadzenie takiej grupy musi byc o ile weim zgoda biskupa, także na tego, a nie innego kaplana z danej parafii na jej prowadzenie.
Zas powstaje taka grupa z POTRZEBy wiernych, jeśli nikt jej nie zglasza, to oficcjalnie w danej parafii potrzeby nie ma.

Chcialam Cie jeszcze zapytać ogorze kto Ci naopowiadal ze osoba po rozwodzie nie moze przystępować do eucharysti w pełni?

Z tego co wiem - tak wcale nie jest.
cyt. "Sam rozwód cywilny nie jest okolicznością uniemożliwiającą przystępowanie do sakramentów (rozumiem, że chodzi o spowiedź i komunię św.). Taką okolicznością jest zawsze pozostawanie w stanie grzechu ciężkiego. W podobnych sytuacjach wiąże się to natomiast z pozostawaniem w formalnych lub nieformalnych faktycznych związkach z kolejnym mężczyzną lub kolejną kobietą i to stanowi o tej niemożliwości, choć sam rozwód w tym przypadku nie ma zasadniczego wpływu. Oznacza to, że można żyć w stanie łaski uświęcającej po rozwodzie (m. in. pozostając samotnym) lub nie móc uzyskać rozgrzeszenia także w małżeństwie - nie deklarując postanowienia poprawy i chęci zerwania z grzesznym sposobem życia. Dalszą sprawą jest kwestia winy za rozpad związku małżeńskiego, starań o naprawienie ewentualnych krzywd itp. - zawsze jednak kwestia cywilnego rozwodu jest sprawą drugorzędną. "

ks. Tadeusz Stanisławski

Nie wiem, jaka masz sytuację życiową po rozwodzie, ale jak widzisz nie jest tak, że nie mozesz sprzystępowac do spowiedzi i komunii sw. z zalozenia.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 00:59   

Cytat:
Mamy piękne kościoły, które stają się coraz bardziej puste... Ilu jeszcze rozwodników, nie wytrzyma pełnych potępienia i pogardy spojrzeń i odejdzie z Kościoła ?


A czemu, Rogorze, wmawiasz sobie, że ktos na Ciebie patrzy z pogardą? To chyba Twój wymysł. Ja czegos takiego nie zauwazyłam. Wiesz, zawsze chodzę do kościoła z córką - odpowiednie wychowanie, przedszkole prowadzone przez siostry zakonne a przede wszystkim własny przykład - to sprawiło, że moje dziecko wie, jak zachowac się w kościele. I nikt nie patrzy na nas z pogardą - wręcz przeciwnie - kiedy dziecko przekazuje znak pokoju, podając rękę, widzę zyczliwe twarze, pełne usmiechu - uśmiechu, nie politowania.

Ja osobiście jestem przeciwna takim wspólnotom, choc wiem, że wielu ludzi potrzebuje czegoś takiego. Dla mnie to jednak wiąże się z dołowaniem, z rozdrapywaniem ran. Ja wolę normalnie uczestniczyć w nabożeństwach - jak każdy inny człowiek. Dla Boga przeciez wszyscy jestesmy tacy sami. I ja tę równość w kościele czuję. Od małego rodzice nauczyli mnie, aby stać jak najbliżej ołtarza, teraz ja uczę tego swoim przykładem córkę - to pozwala się bardziej skupić, to pozwala nie kryć się za plecami ludzi i bardziej poczuć jedność z Bogiem.

Rogor - czy Ty nie czujesz się przypadkiem gorszy? Ja też mam takie odczucia - nawet często, ale akurat w kościele to znika - tutaj czuję się naprawdę dobrze.

A co do wspólnoty - może porozmawiaj z księdzem na spowiedzi na ten temat- może taka mniej oficjalna rozmowa bedzie lepsza. Tylko zastanów się, czy na pewno jest Twoją potrzebą uczestniczenie w takiej grupie. To tak, jak z Sycharem - wiele osób tu radzi, aby nie przebywac tu zbyt czesto. Sama wiem, ze swojego doswiadczenia - gdy mi źle, gdy mam doła - lubię tu "się pokrzepić". Ale gdy czuję się dobrze - czytam tylko od czasu do czasu - żeby nie wspominac znowu, nie grzebac się w przeszłości.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 09:37   

Rogor........... piszesz:"W Polsce rośnie liczba rozwodów. Problem ten dotyczy już 50 % małżeństw"
Czy Ty nie przesadzasz? gdzie masz takie dane i skąd?
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 19:08   

Dane GUS:

* liczba rozwodów:

rok 2000: 43 tys.
rok 2001: 45 tys.
rok 2002: 45 tys.
rok 2003: 49 tys.
rok 2004: 56 tys.
rok 2005: 67,6 tys.
rok 2006: 71,9 tys.
rok 2007: 66,6 tys. (26,8% liczby nowozawartych małżeństw)
Ale małżeństw jest zawieranych z roku na rok mniej....
Mnie pomógł udział w spotkaniu grupy przy sanktuarium św. Andrzeja Boboli na Rakowieckiej w Warszawie.
Wstydzę się, że jestem po rozwodzie. Przeżywam bardzo poczucie niższości związane z ta moją życiową porażką...Tym bardziej, że walczyłem o uratowanie mojego małżeństwa z całych sił. W moim miasteczku jest bardzo wielu rozwodników. Z reguły przestają oni chodzić do kościoła.
Ja chodzę. Ale czuję się tam coraz gorzej, jakby napiętnowany...czuję moją porażkę...Jestem coraz mniej pewny siebie...Człowiekowi sukcesu łatwiej jest wierzyć...
Mi pozostaje tęsknota i głód Boga. Pozostaje gniew i pretensja. Pozostaje konflikt rozwodu z dobrem moich dzieci, konflikt rozwodu z moją wiarą. Ja wciąż nie zgadzam się na rozwód...I tej rany nie zapomnę. W najbliższych wyborach zagłosuję tylko na tego polityka co będzie faktycznie bronił małżeństw i rodzin. i po raz kolejny zamówię mszę w intencji pojednania. Nie mogę milczeć. Za bardzo boli.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 22:24   

Rogor, nie powinieneś tak sie czuć. walczyłeś z całych sił... ja tez walczyłam. Wiem, że zrobiłam wszystko, co zrobic mogłam. Taki nasz krzyż - mój, Twój, innych... I nie patrz na statystyki - to też wplywa na Twoje przygnębienie. To nie pociesza, że nie Ty jeden, nie Ty pierwszy i ostatni (często mi tak mowią). To osobista tragedia. Ale nie porazka, Rogor. Porażka to bedzie wtedy, kiedy odwrócisz się od Boga.

Nie mysl, że mi jest tak świetnie - i ja nieraz buntuję się i nieraz bola słowa księży, gdy mówią o małżeństwie, o miłości, o tym, jak ją budować. Co budować, gdy jest za późno? Gdy współmałżonka nie ma? Zaraz jednak budzę się - to, że ksiądz tak mowi, to znaczy, że są małżeństwa - i to pocieszajace. Bo ja nie sprawdzam statystyk, ja widzę pary, które żyja pieknie - a takich sporo mam wokół. Pary, które błądzą, krzywdzą czasem siebie nawzajem, ale potrafia wybaczać, szanowac siebie. I to mnie pociesza, że ten świat nie jest jeszcze taki zły.

Rogor, nie trać wiary - życie tu, na ziemi jest krótkie, nie zmarnuj go na rozmyslaniach. Takie słowa mi utkwiły z jakiegos filmu o banalnej fabule:" Jeśli ktos zyje przeszłością, kawałek po kawałku umiera. A ja chcę zyć". Te słowa daja mi do myslenia, motywuja do działania - nie udało mi się na polu małżeńskim, ale moge się jeszcze sprawdzic jako dobry człowiek.

Rogor - nie załamuj się. Bóg Cię nie opuści, nawet, jesli Ty bedziesz próbował opuścić Jego.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 23:46   

Wiesz Rogorze - Wanboma ma 100 proc. racji.

Życie przeszloscią to kanał, na którego końcu jest tylko zgorzknienie, zal i poczucie straty, nie ma swiatełka.

Masz poczucie nizszosci chyba z dwóch powodw.
Pierwszy i zasadniczy to taki, ze nie jesteś pogodzony ze swą sytuacją obecną. Masz świadomosc, ze doszlo do rozwodu, ale nie umiesz sie z tym pogodzić, ze tak jest.

Nie wiem, jak dawno doszło do rozwodu, ale jeśli dosc dawno relatywnie to .. no nie jest dobrze, ze taki stan się u Ciebie utrzymuje.

Nie odzyskasz spokoju plawiac sie w poczuciu krzywdy. Masz o to jakby pretensje do całego swiata - nawet polityków :), a prawda jest ogorze taka, że małzeństwo tworzą ludzie i ludzie doprowadzają do rozwodu - swojego rozwodu.

Mozna sobie snuć teorie, ze to wina a to polityków, a to mediów, a to tego, a to tamtego, ale raczej nie.
Codziennie spotykam sporo ludzi, znanych mi i nieznanych i widze fajne, dobre małzeństwa. Ludzi, którzy się kochają i wspierają. i to nie sa wcale jacyś ludzie zyjącyu na pustkowiu, z dala od owych "pokus" jakimi sa kolezanki i koledzy z pracy, media, imprezy, internet - cokolwiek co się wiąze ze wspólczesnym życiem - zwyczajni ludzie, tacy, co po prostu chca byc razem, dobrze im i ani myslą to zmieniać pod wplywem czegos tam.

Nie jest wiec chyba aż tak źle z tymi małzeństwami Rogorze. Piszesz,ze tak duzo jest rozwodów. Prawda, ze wiecej niz kiedys. Ale Rogorze, zaraz potem piszesz "a ile zyje jak pies z kotem " (przy okazji teoria o kiepskiej relacji kot-pies, to sciema:) . No wlasnie - problem tkwi w tym niefajnym wspólnym zyciu, rozwody sa jego konsekswencja, a nie przyczyna Rogor.

Kiedys tez bywało tak, ze ludzie sie w malzeństwie nie mogli dogadac, żyli jak napisaleś , jak pies z kotem, ale nie rozwodzili się, bo kobiety wówczas nie praciowały, albo mniej powszechnie np.

Ty widzisz problem w samym tym, ze istnieje instytucja rozwodu i mozna go uzyskać. Ja widze problem raczej w tym, że ludzie, ktrzy się pobuierają z miłosci, niepochopnie, gdzies tam na tej wspólnej drodze zatracają wspólna nić za którą szli. Oddalają sie od siebie, nie mogą dogadac, walcza , albo i nie i w końcu nie widzą już szansy. Noi dochodzi do rozwodu.

Czy byloby inaczej, gdyby nie było takiej "instytucji", jak rozwod? Chyba nie. Na silę Rogorze nikogo do siebie nie przywiązesz.
Z rozwodem, czy nie - kazdy moze odejsc, wyprowadzic się i wieść swoje zycie, bez współmalzonka.

Statystyki pewnie wygladalyby lepiej, ale co z tego? Chyba nie o statystyke tu chodzi, tylko o życie?

Czy Twoja żona (nie znam hiostorii Waszwej, ale z tego co piszesz, nie chcialeś Ty rozwodu) nie moglaby odejksc bez rozwodu? Moglaby. A Ty chciabyś, zeby nie iala mozliwosci? Chcuiałbyś, zeby ktos byl obok Ciebie bo:nie ma dokąd isc, nie ma wyboru?

[ Dodano: 2009-01-14, 07:49 ]
Są tu na fotum opowoeści luzdi, którzy żyją w takich zwiazkach - każde sobie, ale mieszkają razem , prawnei nic nie zmieniają i co?
Uwazasz takie życie za dobre?

Drugi powód dla jakeigo wg mnie masz poczucie niższosci z powodu bycia rozwiedzionym, to przeporaszam, ale fakt, ze sam pogardzasz ludźmi, ktorym nie udało sie w malzeństwie.

Sam uważasz ich za jakis gorszych, moze i przed swoimi kryzysem amlzeńskim i rozwodem za takowych uwazałeś i teraz też tak postrzegasz samego siebie.

Nie wiem czego tu się wstydzić Rogorze?

Przed sobą najwyzej moze się człowiek wstydzic, jeśli wie, ze sam doprowadził do rozwodu, a wczesniej do kryzysu, narozrabial.
Ale jeśli nie - to nie ma sie zcego wstydzic. Czy jeśli Ty jedziesz prawidłowo i trzeźwy i masz kolizję z pijanym piratem drogowym to czujesz wstyd?
No chyba nie...

A przed ludźmi to wiesz :) - nikt nie bedzie "idealny". Są tacy, ktorzy ocenią Cię po samym stanie cywilnym, jasne, bywa, choć rzadko. Takich ludzi należy unikać, bo nie maja zbyt szerokich horyzontów, skoro wystarczy im "jestem rozwiedziony/a", zeby z góry traktowac zclowieka.
Tacy ludzie najprawdopodobniej każdego inego też oceniają bez żadnych danych, po kolorze marynarki, wiec nie warto sie nimi przejmować.

Rogorze, nie gniewaj się, ale w stanie w jakim jesteś, faktycznie nie za bardzo nadajesz sie do tego, zeby rozmawiac z ludźmi w podobnej sytuacji z pozycji lidera, wiec racja tu po Twej stronie, ze takiej gryupy nie powinieneś organizować, razcej się przylaczyć do jakiejś sensownej.

Wybacz, ze tak piszę, ale Twoja postawa nie buduje, tylko doluje. Pzrypuszczam, ze w realu byłbyś zdolny zdoowac człowieka w podibnej do Twej sytuacji. Przedstawiasz sprawę tak, jakby rozwód był jedenym i najgorszym złem, jakie moze dotknąć człowieka w życiu , czlowiek taki jest napiętnowany, gorszy i ma szanse jedynie na życie na marginesie swego srodowiska. Jedyne co moze zrobić to pokornie uznac swą niższosc wobec innych i poddac się ewentualnemu linczowi spolecznemu, dlatego potrzebuje wsparcia.

Przepraszam, ale tak to "malujesz".
Nie wiem, moze obracasz sie w takim srodowisku, gdzie faktycznie takich ludzi (a moze i takich, którym się na innych polach nie udało też) piętnuje i tak to czujesz.

Normalnie jest jednak inaczej - dla wielu ludzi nie ma znaczenia Twój stan cywilny, ma znaczenie jakim jesteś człowiekiem, dobrym, albo nie.

Rogorze - potrzbjesz wsparca i nie wiem czy tylko modlitewnego, prawdopodobnie rzeczywiscie potrzebujesz grupy i mam wrazenie, ze faktycznie nie nowo owstałej, ale dojzrałej, która poza wspólną modlitwa tworzy dla siebie też rodzaj grupy terapeutycznej.

Nieglupie byloby, gdybyś się też skionultował z psychologiem, ale wierz mi, jeśli bedziesz trwał na stanowisku, ze nicsie nie da zrobić, to nie ma takich "magików", którzy byliby w stanie Ci pomóc.

Pzryjmij do wiadomosci, że tak sie stało, jak się stało. Zaakceptuj ten stan i pzrestań czuć się kimś gorszym, bo nie jestes.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-14, 08:39   

Rogor........... no widzisz.......nie 50-% małżństw sie rozwodzi a aż lub tylko 26,8%.Więc to co napisałeś było świadomą lub nie świadomą manipulacją.

Rogor..... piszesz:"...Człowiekowi sukcesu łatwiej jest wierzyć... "

Rogor,człowiekiem sukcesu jest ktos kto mimo porazki,poniesionej klęski,upadku podnosi sie i idzie do przodu wyciągając wnioski z tego co było.Można postawić tezę że ktos ,kto nie zaliczył upadku,dna tak naprawdę nie do końca zna życie,z wielu stron życia.
Piszesz dalej o tym że nie masz kwalifikacji by przewodzić grupie wsparcia........... wiesz??? grupom wsparcia wcale nie jest tak niezbędny fachowiec od pomocy psychologicznej.
Grupy wsparcia to nie profesjonalne terapie'
Za przykład możesz wziąć mityngi alkoholików,narkomanów,hazardzistów,seksoholików, czy innych popaprańców.......... tam nie ma prowadzących z wykształcenia,tam sa "fachowcy" naturszczyki , "popaprańcy".
Czy sądzisz że na mityngu grupy Anonimowych Depresantów sś psychiatrzy czy terapuci???
NIE
Bo idea grupy samopomocowej jest taka, że poprzez kontakt ludzi z takimi samymi problemami rodzi sie moc,wsparcie przy wykorzystaniu materiałów mówiących o problemie.Ale najważniejsze jest to że tam ludzie mówią o tym jak sobie radzą z problemem.
Grupa modlitewna tez nie zawsze ma księdza za przewodnika,Często jest on tylko patronem.Zobacz kółka różnańcowe.......... tam nie ma na każdym spotkaniu księdza.

Rogor............ piszesz:"Wstydzę się, że jestem po rozwodzie. Przeżywam bardzo poczucie niższości związane z ta moją życiową porażką..."

pewnie,chwalić sie tym nie musisz,plakatu na plecach nosić nie musisz.Ale czy aż musisz sie wstydzić???
Wiesz?? ja czasami słucham ludzi mówiących o tym jak to oni są do niczego,jak są poparani,z niskim samopoczuciem,samooceną bo mają za soba określone przejścia............... i wiesz co??? już kilka razy ,podczas rozmowy z nimi udawało się im, samym dojść do wniosku że jest to swoisty rodzaj pychy,pychy popychającej ku temu by sobie dowalać,by siebie dołować,by siebie wyrózniać z grupy właśnie swoimi często tramatycznymi przejściami.
Bo nie chcą uwypuklać swoich dobrych cech tylko lepiej im wychodzi pchać przed sobą traumę,tym chcą się wyróżniać.
Rogor,więc badż człowiekiem sukcesu i żyj dalej,idż do przodu patrząc w przód.Idąc z głową odwróconą do tyłu masz spore szanse na powtórne potykanie się i bolesne upadanie.
Pogody Ducha
 
     
rogor
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-16, 21:38   

Istotnie ostatnio przezywam ,,doła" :cry: ; istotnie jest to związane z moją sytuacją rodzinną. Winię sam siebie, tracę nadzieję... Na lidera grupy, nigdy się nie nadawałem. Kontakt z psychologiem miałem, gdy starałem się o poszerzenie moich kontaktów z dziećmi i wcześniej, gdy walczyłem o moją rodzinę. Nigdy więcej !!! Ta osoba stwierdziła, że rozwód ,, nie będzie sprzeczny z dobrem małoletnich dzieci". No, chyba jęj odwaliło. Jak, można gadać takie ewidentne bzdury.
A polityków i tak rozliczę. Zagłosuję tylko na opcje prorodzinne.
Wolność szanuję. Ale i wiem, że gdyby dać ludziom pistolety to więcej osób zrobiło by z nich użytek - było by więcej trupów. Tak i dano człowiekowi tę podłą broń rozwodu i małżeństwa się rozpadają. Dla mnie nie byłby to problem, gdybym nie był katolikiem i nie kochałbym żony i dzieci. Znalazłbym sobie nową młodszą kobitkę. Tak robi wielu. Jest w końcu wolność.
Po co wciąż naprawiać stary samochód, gdy można kupić nowszy model? :mrgreen:
Po rozwodzie już można. Może to i lepsze, niż wciąż przeżywać swoją klęskę....
Kocham żonę i kocham dzieci. Przebaczyłem jej każde zło...Marzę by Była szczęśliwa. Szanuję jej wybór, Jej wolność. W głębi duszy, wśród łez jest pragnienie pojednania...Bo miłość silniejsza jest niż śmierć. Gdybym mógł cofnąć czas... Błądzić to ludzka rzecz. Ale ja nie trwałem w błędzie, poza tym nie było to nic takiego czego nie można przebaczyć, to były zwykłe, powszednie potknięcia, drobiazgi.. Zostałem odrzucony. Dlaczego?
 
     
EwkaP
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 10:39   

Roger każdy z nas na tym forum przeżywa osobistą tragedię, każda sytuacja jest inna. Nikt z nas nie odpowie Ci, na forum dlaczego Twoje małżeństwo się rozpadło. Twoja żona rozstając się z Tobą wyjaśniła dlaczego. Myślę ze masz problem z zaakceptowaniem sytuacji w jakiej się znalazłeś. Sam musisz dokonać wyporu, co chcesz od życia. Piszesz ze kochasz żonę i dzieci. Co zrobiłeś, co robisz aby odzyskać Rodzinę? Piszesz o znalezieniu nowej, młodszej kobiety skąd u Ciebie takie myśli, jeśli kochasz żonę i dzieci? Skup się na odzyskaniu Rodziny,a nie użalaniu się nad sobą. Może spotkanie z psychologiem nie jest złym pomysłem. Z Twojej opinii wynika, ze były to zwykłe potknięcia, drobiazgi, tak wynika z Twojego punku widzenia. Pytając Twoją zonę odpowiedz byłaby zupełnie inna. Może ciężar odpowiedzialności prowadzenia, utrzymania, dbania o Rodzinę spoczywał tylko na żonie? Rodzina to nieustana praca nad sobą, nad rodziną. Jeśli się zmieniłeś, porozmawiaj z nią o tym.Rozmowa może wiele wyjaśnić dzięki niej uda się odbudować Rodzinę.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 13:12   

no Rogorze,masz spoego doła i chyba nic specjalnie nie robisz, zeby z niego na prostą wyjsc :(

Mówisz ze nigdy wiecej psychologa. No cóż :) sa rózni - fachowcy i nie, jak w kazdej profesji.

Ni znam twojej sytuacji, hostorii i trudno powiedzieć nie znając tych faktów, czy ten u którego byleś powiedzial ewidentna bzdure, czy nie.

Jeśli atmofra w domu jest nie do zniesienia, trwaja kłotnie miedzy małzonkami, brak jest wiezi dzecka z jednym z rodziców, któres z nich kzywdzi dzieci - wówczas owszem , rozwód nie tylko nie jest sprzeczny z dobrem dzieci, ale wrecz wskazany, no niekoniecznie rozwód, ale separowanie od złej atmosfery, czy osoby krzywdzącej.

Politycy pewnie przezyja Twe rozliczenie :)
Są partie które maja w programie "prorodzinosc", aczkolwiek o takej, któraby deklarowała cheć zniesienia mozliwosci rozwodzenia się - nie słyszałam.
No, ale moze jest taka, aczklwiek nie marnowałabym na nia sego głosu na Twoim mejscu, bo zdaje mi się, ze takie znisienie nie byłoby mzliwe ze wzgledu na inne prawa.

W sumie, nadal Cie nie pojmje do końca. O co Ci chodzi? O to, że rozwód jest mozliwy i zdarzył sie w Twoim małzeństwie, czy o to, ze nie udało sie Wam z zona dojsc do porozumienia?

Czy jesteś przekonany, ze sam fakt, iz nie byłoby mzlwosci cywilnoprawnej rozwiazania waszego CYWILNEGO małzeństwa (bo rozwiazano cywilne przecież) sprawiłby, ze nie byłoby waszego kryzysu?

Piszesz, że w sumie rozwody są Ci objetne, ale jesteś katolikiem, kochasz zone i dzieci.

Ani w byciu katolkiem, ai w ej miłosci obecna sytuacja Ci nie preszkadza chyba? Nadal mzesz jak rdzi Ewa próbowac walczyc o swa rodzinę.
Ale nie powalczysz mając takiego dola i tylko się uzalając nad sobą.

Pytasz dlaczego Cie odrzucon? Nikt Ci na to nie odpowie. Bo tak bywa, bo czasem się nam cos nie udaje, bo ....

Czasem bywa, ze ktos bardz narozrabia, nie wykazuje skruchy, nie chce sie poprawic, a druga strona kocha go nadal i chce walczyć, daje szanse. A czasem tak, że ktos nie robi czegś znów tak spektakularnie nagannego, a drugi nie daje szansy. Ne ma reguły.

Jak napisałam - nie znam Twej historii, ale moze to, co Tobie się wydawało drobiazgami, zonie się tym nie wydawało. Moze zaniedbania, czy złe zachowania, choc nie tak ohromne, rwały ak bardzo długo, ze zona straciła nadzieje na zmiany? Moze potrzebje czasu, zeby te zmiany dostrzec?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9