Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Mieszkanie z teściami niszczy moje małżeństwo
Autor Wiadomość
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-16, 12:51   

Jallo napisał/a:

Mami, Małgosia, piszecie o tym, że powinienem skupić się na "wyprostowaniu" siebie. Dla żony rodzina, a szczególnie matka jest wręcz świętością. Ona nie ma praktycznie znajomych, tylko rodzinę. Próbowałem się dostosować do reguł tam panujących. Godziłem się na wiele rzeczy. Zmieniłem całą masę nawyków i zachowań, żeby się dostosować. Nawet zacząłem pić wódkę z jej rodzicami, wujkami, ciotkami itp podczas rodzinnych spotkań. W mojej rodzinie alkohol pojawiał się bardzo rzadko, czasem coś wypiję z kolegami, a tutaj na większości spotkań pojawia się butelka (na szczęście tylko jedna na kilka osób). Dokonałem wielu zmian, dobrych i złych, żeby się dostosować.


Jallo - wyprostować siebie to wcale nie dostosowac sie do reguł panujących w rodzinie zony, nie pić z wujkami, gdy tego nie chcesz.
To wypracowywac wlasne zasady - z zoną, a jak się nie da - to samemu.
Ja pisałam o tym, żebyś emocjonalnie "odłączył" się od zony, nie myslał cały czas o niej, nie przejmował się - bo to Cie wykańcza, dołuje.
Jeśli nie masz wpływu na jej zachowanie - to odsuń się od niej, nie daj sie wciagać w zycie nie swojej rodziny.
Piszę, zebyś pracował nad soba, bo są przecież przyczyny tego, że dałeś sie wmanewrować w taką sytuację.
Ratuj najpierw siebie.
I nie załamuj się, nie myśl, że nie ma wyjścia z tej sytuacji.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-16, 15:18   

........Teściowa nigdy nie była mediatorem pomiędzy nami. Czasem wręcz przeciwnie, potrafiła wręcz "dolewać oliwy do ognia". W jej rozumieniu miało być zabawnie, ale pamiętam, jak o mało sie z żoną nie pozabijaliśmy z powodu różnicy zdań w drobnej, nieistotnej sprawie (nieporozumienie w sprawie numeru autobusu, który się zatrzymuje w pewnym miejscu) właśnie dlatego, że działo się to w obecności teściowej. Ona to traktowała to jako zabawę, a myśmy omało się nie pobili. Uczciwie przyznam, ze po tym zdarzeniu przerażony byłem i ja i teściowa.
Mediatorem próbowała być żona - pomiędzy mną a teściową. Sama potem mówiła, że za te próby dostawała po głowie od obydwu stron.
......

Jallo a po co Ty wciąż dajesz sie prowokowac teściowej? co chcesz przez to udowodnic sobie czy jej..
czujesz sie po tym wszystkim upodlony przez teściową, moze warto odpuścic i nie wdawac sie w takie gierki... przeciez wiadomo skoro ktos ma na celu nas upodlic to przecież powinienem byc mądrzejszy i ustąpic
a tak sie nakręcasz a żona biedna nie wie potem za kim sie opowiedziec kocha i ciebie i matke
obrzucacie sie nawzajem
jak myslisz, że zona nie widzi tego, ale pewnie ma żal i do ciebie i do matki
nie wiesz pewnie, że potem cie usprawiedliwia przed matka a ją strofuje za takie zachowania jak i przed tobą stara sie usprawiedliwiac matke
ale Ty Jallo widzisz tylko to, że idzie za matką ale że i ciebie broni tego juz nie słyszysz,
bo wierzysz tylko to co widzisz i co słyszysz co mówi do ciebie

w takiej sytuacji kiedy wy oboje z teściową gracie "w coś" to ona tak naprawde nie ma wpływu na to co sie dzieje

odpuśc Jallo
daj jej poczucie, że wygrała
takie rozegranie sytuacji sprawi, że mimo iż będzie miała ostatnie zdanie to i tak nie będzie miała poczucia wygranej... ustąpi z czasem tych gierek mających na celu rywalizacje z toba
z toba, nie o żone rywalizuje, ona rywalizuje z toba by doprowadzic cie do sytuacji w której zachowujesz głupio choc przecież Jallo jestes mądrym i wykształconym człowiekiem

cwicz opanowanie by nie dawac sie prowokowac..

pomysl jak Ty byś sie czuł gdyby to sytuacja była odwrotna i zona dawała sie prowokowac twoim rodzicom i siostrze... przeciez tez tak jak ona bys starał sie byc mediatorem ale czy miałbys wpływ na to co żona z teściowa mówią
nie, nie miałbys wpływu bo to ich byłyby rozgrywki kto ważniejszy i ma racje ...
i starałbys sie jak ona zganic sprawiedliwie obie strony '
bo tak naprawde w kłótni winne są dwie strony, które zacięcie starają sie sobie udowodnic swoje racje
a sprawiedliwie mówiąc, w takiej potyczce słownej nikt nie ma racji i nie powinien sie na druga strone obrażac a co ważniejsze do niej dopuszczac

może to poprawi w znaczny sposób twoje relacje z żona, któa nie będzie musiała czuc sie winna że nie idzie wystarczająco za tobą czy matka
bo tak naprawde widzi pewnie że oboje jeśteściew winni
jednak od ciebie wymaga byś chociaż jej nie obwiniał o to że zawsze stoi za matka bo jest od niej uzależniona
chyba troche w tym racji, albo nie do końca jasne są inne okolicznosci
pozdrawiam Jallo

ja sie daje prowokowac tesciowej.... choc mói różne rzeczy jak widze że nie potrafie czegos przemówic, po prostu odpuszczam bo szkoda słów i nerwów by na siłę komuś cos wmówic jak ktośma wate w uszach i nie chce słuchac

na siłę nic nie zrobisz i nie udowodnisz a swoja biernościa możesz jedynie pokazac siłe charakteru
wystarczy nie zgadzam sie z mamy opinia jest niesprawiedliwa czy niesłuszna ale szanuje mame choc nie popieram
 
     
Jallo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 12:19   

Małgosia, trochę źle Cię zrozumiałem. Przy takim rozumieniu masz rację. Źle się stało, że próbowałem się przystosować do sytuacji i przy okazji zatracałem swoją tożsamość. Widzisz, problem polega na tym, że boję się, że "mocne" stawianie sprawy zniszczy do końca to małżeństwo. Moje sprzeciwy przeważnie były przez żonę ignorowane, albo atakowane z furią, albo padało stwierdzenie, że ona teraz ma ważniejsze problemy. Próbuję napominać, zwracać uwagę, że mam inne zapatrywanie na sposób wychowywania córki. Staram się, ale jest bardzo ciężko

Mami, co do prowokowania przez teściową, właśnie z tego powodu już od dawna ze sobą nie rozmawiamy. Prawie wcale, tylko dzień dobry i niewiele ponad to. A więc konfliktów i sporów na dzień dzisiejszy już nie ma, są tylko stałe ciche dni w relacji ja - teściowa.
Żona kiedyś podczas rozmowy o dziwnych wypowiedziach teściowej powiedziała, że ona też czuje się zaczepiana przez moich rodziców. Chciałem to natychmiast załatwić, powiedziała, że nie chce abym poruszał tę sprawę. Nie wiem dlaczego. Podejrzewam, że gdybym to załatwił, musiała by też utemperować teściową, czego nie chciała lub nie potrafiła zrobić.

Pozdrawiam
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-17, 13:42   

czesć jallo - czy my mamy szanse na naprawienie naszych małzenstw? jest tu dużo madrych rad i odpowiedzi ale niestety trudne to wszsytko w codziennym życiu bo jak druga osoba odżuca wszelkei próby i sposoby podejscia jej to cóż pozostaje?
oby nam sił starczyło.
Zazdroszcze ze jesteś blisko Boga. Ja jak wiesz mam odwrotnie i mnie to meczy a jednoczeście nie moge w sobie tego zmienic.

A mój maż zjest tak trudny do rozgryzienia ze chyba już z sił opadam. spotkalismy się ostatnio i spojrzał na mnie i powiedzał ze sie zrobiłam stara i wygladam jak stara łupa.
Nigdy nikt mnie tak nie upokorzył i wiem ze wcale tak nie mysli bo to nie w tym problem, wiem ze mu się bardzo podobam i jest szalenie zazdrosny wiec dlaczego tak mi docina? Najpierw szuka kontaktu proponuje różnoraką pomoc a gdy się spotkamy to wyrzaca mi przykrosci. A może jest wściekły bo jak mnie zobaczy to widzi ze ja nie jestem załamana, ze jestem dosyć obojętno i zimna wieć chyba z złosci próbuje mnie zdołować zebym poczuła sie tak xle jak on?
Mimo tego że próbuje go juz nawet usprawiedliwiać ale też nie moge tak cały czas bo przeceiz nie moze bezkarnie niektórych rzeczy mówic i robić.
Ja po tych jego słowach spytałam czemu to robi i mnie krzywdzi i jest złosliwy? nie umiał nic sensownego powiedzieć. Każda nasza rozmowa konczy sie kłótnia, doszło do tego ze pierwszy raz powiedziałąm słowo rozwód, bo skoro nie chcesz być z nami i poukładac to wszsytko to jak inaczej mamy tak życ wiecznie?
Płakałąm po tych jego słowach i obiecałam sobie ze nie chce z nim kontaktu bo tylko przez takie spotkania czuje sie bardzo źle. A na drugi dzień jak zwykle znów zaczał pisac esemesy pełne czułosci ,ze jest zino, zebysmy zostali w domu b osie rozchorujemy, miłych snów itd.
czy on nie zdaje sobie sprawy ze mnie zranił a potem przechodzi znów do normalnosci ?

jest sobota gdyby chciał wystarczy jeden telefon - chce z wami wybrać sie dzis na spacer. Nigdy bym mu tego nie odmówiła , ale on nigdy nie zaproponował. jest wiele dróg i sposobów bardzo prostych do mojego serca a ja dużo moge wybaczyć ale ja nie widze jego checi ani żadnej inicjatywy.
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 10:02   

Amelko, ciezka ta Twoja sytuacja..
na temat Twoich problemow z mezem poradzic nic Ci nie moge, bo nie mam zadnego doswiadczenia w takich problemach.. ale

Amelka77 napisał/a:
czy on nie zdaje sobie sprawy ze mnie zranił a potem przechodzi znów do normalnosci ?

jest sobota gdyby chciał wystarczy jeden telefon - chce z wami wybrać sie dzis na spacer. Nigdy bym mu tego nie odmówiła , ale on nigdy nie zaproponował. jest wiele dróg i sposobów bardzo prostych do mojego serca a ja dużo moge wybaczyć ale ja nie widze jego checi ani żadnej inicjatywy.

widzisz, moze ta chec od razu powrotu do normalnosci to jego inicjatywa wlasnie. to, jak myslimy my i mezczyzni to 2 swiaty sa. to, co dla Ciebie wydaje sie oczywista metoda do proby odbudowy dla niego moze nie byc taka oczywista. on moze nie wiedziec, ze Ty wlasnie tak chcialabys, zeby on sie teraz o Ciebie staral..
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 13:27   

monika- dziękuje za wpis. Wiesz gdybym go nie znała to faktycznie tak mogłoby być ze on nie umie dojsć do mnie ale jakoś kiedyś zawsze potrafił. A ze bylismy ze sobą przed slubem pare ładnych latel wiec różnie też bywało i zawsze były i przeprosiny i telefon z miłymi słowami ze mu przykro zebyśmy się pogodzili, porozmawiali a teraz nic.. zero. Od kiedy się wyprowadził to nie było chęci rozmowy tylko krytyka mnie i obwinianie za wszystko. Nie poczuwa się wcale do jakiejkpolweik winy ze swojej strony. Moze jemu właśnie taki ukłąd odpowida ze będziemy normalnie ze sobą czasem się spotykac i on ze swoim czasem synkiem i tak będziemy mieszkali osobno , nie będzie miał zadnych obowiazków ani finansowych obciazeń nami. ot tak jak było przed ślubem. Wydaje mi się ze chyba tak mu byłoby dobrze. Ma w pracy kolege wiem o tym ze nie jest z matką swojego dziecka. Ale spotykają się razem i czasem nawet nocują u siebie, moze mó jmąż chce tak samo wzorujac się na nich.
W sobote znowu zrobił mi jazde:( napisał co tam u nas słychać i kiedy nas moze zobaczyć i takie tam. Ja mu odpisałąm ze nierozumiem jego esemesów skoro on już nas nie ma w swoim sercu. Napisałąm mu ładnie i spokojnie zachęcajągo do pomyślenia i rozmowy. Ale on tak mi odpisał ze szok. Ze jestm pusta i ze moja cała rodzina też taka jest i tak mnie skrytykował strasznie. W jego słowach było tyle zła i nienawisci.
Bawi sę chyba bo ma dużo wolnego czasu po pracy wieć w sumie co ma robic. No i tym samym ie pozwala mi zapomnieć o sobie i żyć spokojnie. tylko to mi się nasuwa teraz.


Jallo a jak tam u ciebie? czy cos drgnęło? najlepiej by było po prostu porozmawiać na spokojnie i każda ze stron powinna powiedziec co złego widzi i co trzeba zmienić , no tak ale to nie jest takie proste jeśli ta druga strona się zamknęła i nie chce niczego tylk osię odwraca.

pozdrawiam wszystkich i dizękuje ze moge tu być i pisać. Pomaga mi to bardzo.
 
     
Jallo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 19:10   

Witajcie, tym razem króciutko.

Amelka, Twój mąż reaguje podobnie, jak moja żona. Większość moich uwag na temat postępowania żony lub jej rodziny powoduje frontalny atak na mnie i moją rodzinę. To chyba musi być wspólna cecha ludzi uzależnionych od rodziców. Myślę, że są to ludzie, którzy podświadomie (a może i świadomie) zdają sobie sprawę z irracjonalności swojego postępowania, budują fasadę "normalności" i każda próba jej naruszenia budzi wściekłą agresję. Aby tylko szybciej przerzucić temat na wady kogoś innego, za wszelką cenę. Nie wiem, co z tym zrobić. Próbuję mówić wtedy, że nie będę w takiej sytuacji odpowiadał tym samym, ale to nic nie pomaga.

Jak na razie u mnie bez większych zmian.

Muszę kończyć, pozdrawiam wszystkich serdecznie.
 
     
iwonka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-29, 23:16   

Teoria jedno praktyka drugie.Wiem,że po części mój"nasz"rozpad małżęństwa to zasługa mojej teściowej.Przy każdej sytuacji jaka zaistniała a była w zasięgu to ciągle słyszałam"to mój syn"więc po co żona jak ma mamę? Zbywałam to bo nie chciałam"wojny"
Kiedy pojawiła ONA i teściowa powiedziała"męża trzeba pilnować"...mąż to dziecko? i na koniec dodala ,że "wepchnełam go sama" no cóż,stało się padło słowo rozwód.Z początku "walczyłam"o małżęństwo ale do czasu.Teściowa nie była bezstronna i nie stanęła za małżęństwem.Sytuacja była ciężka i ja dla spokoju i zdrowia wziełam kilka rzeczy i wyszłam...a teraz czekam na pozew a teściowa rozgłosiła ,że porzuciłam chorego męża...na początku bolało mnie to bardzo bo o chorobie wiedziałam wcześniej zanim...tylko,że potem ONA była pierwsza która wiedziala o jego wynikach a teściowa no cóz jak to mama,troskliwa mama...czekam na pozew raczej się zgodzę bo nie chcę spotykać się z teściową.Trudna decyzja ale moja miłość to za mało.Kiedyś zapomnę i ból minie..
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-29, 23:52   

Iwonko, a może da się jeszcze ratować? Teściowa to teściowa, a co z mężem? To nie jest tak, że da się zapomnieć. Może da się zyć, ale nie wiesz, jak boli widok męża z nową zoną, nowym dzieckiem. Moja teściowa tez stanęła po stronie męża, bo skoro on jest szczęśliwy, to wszystko jest ok.

Nie poddawaj się tak łatwo. Jeśli jest jakakolwiek nic porozumienia, próbuj rozmawiać - z mężem oczywiście. Wiesz, sama rozprawa rozwodowa nie była dla mnie niczym nadzwyczajnym, totalny spokój - chyba wymodlony. Najgorsze przyszło teraz. To boli. I choc potrafię śmiać się, korzystac z zycia - czasem przychodza takie chwile, że tylko przytulenie się do Jezusa daje wytchnienie.

Wydaje się, że odeszłaś tak cicho - moze to i dobrze - w sytuacji w jakiej się znalazłaś, ale nie gódź się tak łatwo na rozwód..............

[ Dodano: 2009-01-29, 23:56 ]
iwonka napisał/a:
Trudna decyzja ale moja miłość to za mało


Może czasem warto oprzeć się jeszcze na innej miłości, na Jego miłości? Tej niezawodnej, która nie przemija...

[ Dodano: 2009-01-29, 23:57 ]
Zresztą, nie tylko czasem....
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 12:05   

Iwonko, to nie z tesciowa bralas slub, a Twoj post mowi wlasciwie tylko o niej.
gdzie w tym wszystkim jestescie Ty z mezem? gdzie jest Wasz zwiazek? nie w odniesieniu do tesciowej i jej za i przeciw. w odniesieniu do Was samych. bo to WY i WASZE zycie. a nie jej.
 
     
Jallo
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 19:54   

To jest właśnie problem z osobami posiadającymi niezdrowe relacje z rodzicami. Wydaje mi się, że w życiu człowieka zawsze w relacjach międzyludzkich dominuje jakaś jedna relacja. W małżeństwie powinna to być relacja mąż-żona. I to ona nadaje treść małżeństwu. Niestety, w przypadku maminsynków lub mamincóreczek występuje problem w określeniu tej priorytetowej relacji. Często wchodzą w związki małżeńskie, ale nadal mamusia jest niedoścignionym wzorem we wszystkich dziedzinach życia. Matka zna takiego człowieka od dziecka, więc szybciej i trafniej odgadnie jego potrzeby, podczas gdy małżonek jest znacznie mniej zaawansowany w ich rozpoznawaniu. W takiej sytuacji żona czy mąż szybko przegrają w porównaniu z mamusią ("mama rozumie mnie znacznie lepiej niż ty", "na mamę zawsze mogę liczyć, a ty zawodzisz" itp).
W ten sposób bardzo trudno jest zbudować małżeńskie MY. Powoli jest zastępowane przez ONI (tzn małżonek i teściowie) i JA (samotna żona czy mąż stojący naprzeciwko silnej koalicji rodzica/ów z ich dzieckiem). Tego muru nie da się przebić, o ile nie będzie wsparcia z drugiej strony. Podejrzewam, że właśnie dlatego Iwonka pisze głównie o teściowej. Iwonka, popraw mnie, jeśli się mylę, ale to pewnie ona nadaje ton postępowaniu Twojego męża i od zawsze pilnowała, aby przez przypadek nie oddalił się zanadto od niej. Znam to "ze swojego podwórka".
Kluczowe pytanie: Jak przekonać takiego uzależnionego człowieka, żeby dał szansę małżeństwu, przestał je porównywać z relacją z rodzicami i psychicznie wyszedł z domu rodziców. Oczywiście, rzadko wina jest tylko po jednej stronie. Ja w moim małżeństwie popełniłem dużo błędów. Ale relacja mojej żony z matką spowodowała, że każdy z nich miał znacznie poważniejsze konsekwencje, niż to zwykle bywa.
 
     
iwonka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 21:54   

W jakimś sensie tak jest .Teściowa"chorowała" jak syn nie mógł przyjechać.Nie odwiedzisz chorych rodziców?.Ja to rozszywrowałam tylko co mialam powiedzieć?.Nie nie pojedziemy bo udaję?.Rezygnowł(liśmy) z naszych planów,wyjazdów...Dziwne ale jak namówiła nas na powrót(mąż raczej czekał na ten sygnał) to zdrowie wróciło i tyśiąc spraw do załatwienia.Nadmieniłam teściowo celow,"co tydzień przed ołtarzem" jak mieliśmy plan na popołudnie i zabieraliśmy ją rano to albo jechała albo się obrażała i jak mieliśmy jechać.Taka świętobliwa(na pokaz) stała się niedawno ale to całkiem odrębny temat.
Napisałam,że teściowa przyczyniła się"rozpadu",bo skoro synek liczył się ze zdaniem mamusi to wystarczyło jakby powiedziała"synuś daj spokuj z tamtą,masz żonę".Niestety ją bawiło w jakimś stopnu(długo by pisać) to,że synek ma aż,takie powodzenie.Mnie po jakimś czasie przestało bawić.Każda zabawa jest dobra jak śmieją się wszyscy.Czekam na pozew(od 9 m-cy,jak ciąża i niedługo pojawi się nowe) i zastanawiam się co napiszę? i czy mam walczyć w sądzie? to takie trudne...szczęście w nieszczęściu,że nie mamy dzieci...ja od momentu"odejścia"nie mialam żadnego kontaktu-raz i to ja pojechałam po dokumenty a przy okazji łudziłam się,że usłyszę wróć,sprubójmy(tym razem od męża)ale usłyszałam"to rozwód"nie dałam żadnej odpowiedzi i potem długo.długo nic i tel"składam pozew.tak nie da się zyć ,chcę ułożyć sobie życie"...czy mam utrudniać mu to "szczęście"? mi nic to nie da...może poddałam się,ale tak lepiej.Nie chciał dialogu wcześniej to tym bardziej teraz.
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-30, 22:52   

Iwonka współczuje bardzo twojej sytuacji i łaczę sie z Tobą ponieważ mam ten sam problem z moją teściowa i moim mężem. Teraz już nie mam nadzieji że to się może udać. Nawet jak mój mąz nagle zechce wszystko naprawić i złote góry mi obieca to i tak wiem że relacje z mamą zawsze będą takie jakie są i nigdy się to nie zmieni póki śmierć ich nie rozłaczy.... smutne ale prawdziwe. Takie mamusie nie pozwolą nigdy nikomu być ważniejszymi osobami dla syna niż one same. A tacy synowei ie potrafią życ inaczej, nawet gdyby chcieli bo nie wiedza ze zyje się inaczej, wydaje im się ze przecież wszystko gra i winnych szukają we wszystkich innych osobach a nigdy nie w sobie i nie w mamusi.

Jallo - to co napisałeś to czysta prawda, zgadzam się z twoim zdaniem i podpisuje dwoma rekoma. Ja już się pogodziłam z tym ze przegrałam z mamusią mojego meze, zresztą nigdy nie małąm zamiaru walczyć i nie walczyłam, bo dla mnie to zrozumiałe ze mąż i żona to jedno i jeden za drugim ma stac murem i nikogo nie dopuszczać do swojego życia. Ale nie moge pojać jednego. Dlaczego taki mamisynek nawet swoje dziecko odsunie od siebie byleby tylko zadowolic mame?

U mnie był ksiadz ostatnio, akurat był ten który dał nam ślub. Zszokował się ze nie jestesmy razem i porozmawiałam sobie z nim , kazał mi przekazać meżowi zeby do niego wpadł bo chce z nim porozmawiać. Wiecie co mój maż na to mi powiedział, że nie wybiera się do niego bo nie obchodzi go co on ma mu do powiedzenia.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 8