Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moniko36, obawiam się, że na to pytanie nie odpowiem, najlepiej pytać kapłana. Jakiegokolwiek.
Wypowiedziałam się tylko na temat "takich" praktykujących, bo znam "takie" sytuacje.
O resztę pytaj kapłana, zresztą i Paloma musi to zrobić, jesli chce,
najlepiej kapłana i tylko kapłana egzorcystę, bo tych uznaje kościół (nie jakichś świeckich egzorcystów).
Paloma [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:11
Elżbieta napisał/a:
Wypowiedziałam się tylko na temat "takich" praktykujących, bo znam "takie" sytuacje.
O resztę pytaj kapłana, zresztą i Paloma musi to zrobić, jesli chce,
Ja się pytałam kapłana (ksiądz egzorcysta) w listopadzie ub.r.... ale czy ja przypadkiem nie jestem opętana? , no bo skoro mąż mnie zostawił, to może ... ja opętana jestem...
niestety kapłan-egzorcysta wykluczył to ... i znowu wróciłam do punktu wyjścia
więc dlaczego mąż odszedł ...??? On twierdzi, że dlatego, iż się zmieniłam...
może poszukam innego egzorcysty...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:15
Paloma, nie napisałam, że masz pytać egzorcysty o siebie czy jesteś opętana!
Chodziło mi o męża, to chyba oczywiste!
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:23
Robiko....Ty widze siedzisz , myslisz ( zamiast zajmować sie sobą !!) i piszesz scenariusze !?
Zastanawiasz się i spekulujesz co będzie jak mąż wróci ....Tego Kochana nikt nie wie...no..tylko sam Bóg..Jego pytaj ....jak musisz wiedzieć, może odpowie....A jak nie odpowie, to musisz niestety do tego 1 marca poczekać , żeby sie naocznie przekonać !!
A może raczej pisania scenariusza, że mąz wróci ale i tak będzie z kochanką....to raczej pomyslałabyś o tym męzu pozytywnie ?
Może bys jednak cos dobrego w tym człowieku znalazła...i o tym myslała ?
A może zanim On wróci to Ty będziesz już taką inną, przemienioną osobą ( jak sobie o to zadbasz !!), że Wasze życie będzie juz inne...dobre ?
Albo będziesz juz tak umocniona i silna ( jak sobie o to zadbasz !!), że będziesz umiała mężowi nadal Cię oszukującemu , postawić twarde warunki ?
Robiko...nie wybiegaj wprzód ze swoimi myslami.....zadbaj o dzisiaj i co dla siebie Ty dzisiaj ! Jak o sibie zadbałas dzisiaj.....nie marnuj dni....bo 1 marca już za 17 dni....to bardzo blisko!!
POzdro!! EL.
Paloma [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:39
Elżbieta napisał/a:
Paloma, nie napisałam, że masz pytać egzorcysty o siebie czy jesteś opętana!
Chodziło mi o męża, to chyba oczywiste!
No i tak Cię zrozumiałam Elżbietko , że chodzi tu o męża - to oczywiste i jasne jak słońce
Tyle, że chciałam Ci powiedzieć, że ja ... obarczając winą siebie ... pomyślałam, że może ja opętana jestem ... no bo skoro mąż twierdzi, że jest wierzący, wie , że źle robi i on będzie za to odpowiadał .. a razem będziemy w niebie ...
A mówił to z takim stoickim spokojem i przekonaniem ...
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:41
Palomo, a czy Twoj maz ma ta swiadomosc, jako czlowiek wierzacy, ze zyjac w grzechu ciezkim, jesli nie zmieni swojego postepowania to niekoniecznie sie w tym niebie z Toba spotka?
czerwona [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 13:53
Otóż to , jeśli następnym razem mąż powie o tym , że spotkacie się w niebie powiedz mu , że Ty owszem może znajdziesz się w niebie ale on ma marne szanse - tym , że udaje , że wierzy w Boga może oszuka siebie i ludzi ale Boga nie da się oszukać .
Straszny pyszałek.Skoro już grzeszy niech nie miesza do tego wiary ani KK ani Boga .
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 14:10
Dziewczyny.......... piszecie o bardzo ważnych sprawach........... ale mam pytanie i sugestię czy nie można by tego wątku przenieść do odrębnego tematu ,a ten pozostawić dla Robiki????
Ona i tak ma chyba spory problem z poukładaniem sobie ważności spraw ,a tu,czytając w watku przez siebie założonym o ważnych na pewno sprawach jeszcze bardziej będzie się rozbijać.
Mam nadzieję że nie urazam tym co napisałem nikogo.................
czerwona [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 14:20
Nałog- nie urażasz , staram się pisać do obu bo , wydaje mi się , że jadą na tych samych wózkach , tylko Robika jest w fazie początkowej i strasznych emocjach . Ale obie miotają się w tym samym kierunku : co zrobić , żeby mąż wrócił . Żadna : co zrobić w tej sytuacji żeby pomóc sobie , żeby złapać oddech i spojrzeć realnie na sytuację . Ja wiem , że to makabrycznie trudne ale wiem też , że takie miotanie się i pokazywanie swoich emocji panom , którzy sobie tego nie życzą przynosi odwrotny efekt. Staram się im to przekazać bo znam swoje błędy. I staram się im przekazać, że nie mają wpływu na zachowania swoich mężów . Ale chyba nie przyjmują tego do wiadomości. Znam to też - do mnie dotarło to niedawno a i tak często wracam w stare tory . dziewczyny - szacunek do samych siebie.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 14:39
Czerwona............ super..........a pmiętam Cię jeszcze niedawno jak walczyłaś .....
A tu tylko wystarczy .....albo aż trzeba zając sie swoim "ja" zostawiając swoje "MNIE" .....
Jest jeszcze jeden problem...dość podstawowy. W początkowym stadium kryzysu zainteresowani najczęściej wcale nie mają świadomości kryzysu. Mają świadomość swojej urażonej dumy, pychy, porażki czy po prostu urażonego jestestwa czy bólu. Chcą potwierdzenia swojego „urazu” a nie rozwiązywania problemów od zaczynania przez przyjrzenie się sobie. Najczęściej szukają ‘tabletki” na usunięcie bólu ,bez zgłębiania przyczyny bólu. Najistotniejsze w tym etapie –aczkolwiek z reguły nie załatwiające problemu- jest tylko to co doraźne ,co boli.
Z reguły przyczyn „bólu” czy winy szuka się po za sobą ,w otoczeniu i innych ludziach czy małżonkach
I tu wcale mi nie chodzi o winę ................. chodzi po prostu o spojrzenie w siebie, próbę zobaczenia swojego odbicia w lustrze ,podczas dialogu z innym, nie związanym emocjonalnie człowiekiem. Do tego potrzeba szczerości i zaufania .,.... a z tym trudno. Określenia swojego „ja” w kontekście „mnie” . Co daje ,co mam „ja” ,a co oczekuje moje „mnie”( np. mi się należy)
I jeszcze jeden aspekt: pokażcie mi pary małżeńskie które zaczynając kryzys ,wchodząc w niego, szukają pomocy w poradniach małżeńskich związanych z ich wartościami etycznymi. Jest ich-tych małżeństw- naprawdę niewiele, choć coraz więcej. Wielokrotnie spotykałem się ze zdaniem :ja nie ma czasu ,pracuję, zarabiam pieniądze, lub bo to kosztuje za drogo(100-200 zł). A koszty kryzysu? Nie mówiąc o rozwodzie i rozpadzie rodziny. Te są zwykle jeszcze daleko...albo już za daleko.....
Paloma [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 14:56 Przeniesienie
Racja, racja ... przeniosę się, ale może dopiero jutro
Tak się niekiedy mieszają tematy na forum, ale Czerwona ma rację ... ja i Robika mamy ... jeden cel...
nałóg napisał/a:
A tu tylko wystarczy .....albo aż trzeba zając sie swoim "ja" zostawiając swoje "MNIE"
Z reguły przyczyn „bólu” czy winy szuka się po za sobą ,w otoczeniu i innych ludziach czy małżonkach
I tu wcale mi nie chodzi o winę ................. chodzi po prostu o spojrzenie w siebie, próbę zobaczenia swojego odbicia w lustrze ,podczas dialogu z innym, nie związanym emocjonalnie człowiekiem. Do tego potrzeba szczerości i zaufania .,.... a z tym trudno. Określenia swojego „ja” w kontekście „mnie” . Co daje ,co mam „ja” ,a co oczekuje moje „mnie”( np. mi się należy)"
Ale zafilozofowałeś
studiowałam ekonomię i teologię, ale nic Cię nie rozumiem
a skąd wiadomo, że wina jest zawsze tylko w nas porzuconych, może to ta druga strona też coś zawaliła, a może tylko ona niekiedy ? tego nie bierzesz pod uwagę?
Ja chciałam chodzić do psychologa, jechać na rekolekcje ... ale mój mąż - nie; twierdził, że to ja mam problem, nie on.
I nawet chodziłam sama, ale nic to nie dało ... mąż odszedł
Ja chciałbym, aby wrócił, ale... decyzja należy od niego.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 15:05
Paloma............... no to mi przykro...............ale czytasz to co chcesz wyczytać.
acha........... może dlatego że jestem raczej techniczny niz humanistyczny czy ekonomiczny(hhhhiiiiii)
Ja nie pisałem o "winie " ,ja pisałem o popatrzeniu w siebie i na siebie .Ciebie chyba boli,szukasz najlepiej "tabletki", Twój mąż poszukał pewnie sobie swojej "tabletki" usprawiedliwienia swojej winy przez jej zracjonalizowanie i zamianę winy na poczucie krzywdy.
W jego myśleniu i przekazie werbalnym pewnie to nie on jest tym co powinien mieć poczucie winy.
[ Dodano: 2009-02-12, 15:09 ]
no właśnie............Ty chciałas a mąż nie........Ty chodziałas a maz nie........... a nie za pózno było na chodzenie??? choc wg mnie tak naprawde to nigdy nie jest za póżno by popracować na sobą.Nad swoim samopoczuciem i duchowością.
Monika36 [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 15:13 Re: Przeniesienie
Paloma napisał/a:
Ale zafilozofowałeś
studiowałam ekonomię i teologię, ale nic Cię nie rozumiem
a skąd wiadomo, że wina jest zawsze tylko w nas porzuconych, może to ta druga strona też coś zawaliła, a może tylko ona niekiedy ? tego nie bierzesz pod uwagę?
Ja też często mam tu na forum problem zrozumieć o co chodzi w postach. wszyscy wrzuceni do jednego worka. Jednokierunkowa pomoc , bez analizy danego przypadku.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 15:25
Monika36........... bo tak naprawdę to te wszystkie dysfunkcje w podstawach się nie róznią.Różnia sie tylko tak naprawdę szczegółami .
Popytaj tych Pań co są juz troszkę dalej w kryzysie czy zaakceptowały kryzys.
A forum raczej nie jest dobre do szczegółowej analizy ................ to nie kozetka terapeutyczna
czerwona [Usunięty]
Wysłany: 2009-02-12, 15:25
Paloma , przyłączam się do nałoga ! Ty nic nie rozumiesz - nie chodzi się do kościoła, nie modli się , nie chodzi sie na rekolekcje ani do psychologa po to by mąż wrócił ! Ile ty masz lat? pięć? Tylko naiwne dziecko może tak myśleć . To wszystko robi sie po to by umieć żyć samemu , by poważnie podejść do sytuacji by próbować ją rozwiązać ale nie rzucając się męzowi na szyję albo do stóp. Nauczyć się żyć bez męża- dobrze żyć , być pogodnym . To powinien być Twój cel.
Nawet te roześmiane buźki , które wsadzasz w tekst świadczą , że nie podchodzisz do tego , co sama piszesz , zbyt poważnie.
Nałogu , dzięki - ale te lepsze momenty , które miewam zawdzięczam profesjonalnej psycholożce . Wiem też, że wszystkie "tabletki" trzeba odstawić ,żeby pojąć , co się stało i przejść przez to bez znieczulenia. Ale chyba tylko Ty i ja wiemy , o czym piszemy. Pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum