Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Pół roku mnie tu nie było,więc historii c.d.
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 09:14   

Robiko...... piszesz:"czy mam czekać w tym domu na niego?
a jak w końcu raczy przyjechać -mieszkać z nim,jak niektóre małżeństwa wiedząc,ze spotyka się z ,,nią"???? "

Robiko....... czy Ty czytasz ze zrozumieniem to co do Ciebie jest pisane????
Czy Ty analizujesz ....choć troszkę to co ludzie Ci piszą?
Czy Ty potrafisz zrobic sobie konspekt ,na kartce papieru z rozkładem dnia i zajęć w taki sposób by nie wracać jak pijany do płotu? ciągle i bez przerwy do pisania skrajnych scenariuszy z meżem w roli głównej?
Robiko........ totalne uzależnienie,zniewolenie,ubezwłasnowolnienie .
Ależ "kusy" ma pożywkę.................... Uznaj w końcu swoją bezsilność w stosunku do tego co robi Twój mąż.
Bezsilność .....ale nie bezradność............ piszesz o pieniądzach.......... że nie masz na życie ,a wpłacasz na konto kase by maz mógł wyjechać z "babą"......... wiesz??? to tak samo jakbyś mężowi -alkoholikowi kupowała flaszkę do domu ............. by sie napił w domu i nie łaził po melinach.
Skutek ten sam.
Daj w końcu facetowi odczuć że żle robi.
Tylko czy możesz bez głebszego wejrzenia w swoja duszę i umysł to zrobic??? Ze swoim bagażem przekazu międzypokoleniowego?
Mimo wszystko jesteś bardzo odporna na wszelkie sugestie.......................
Jednak jeszcze nie zaliczyłaś swojego dna,jeszcze sie szarpiesz................... Cisnie mi sie porównanie Ciebie do Jadwisi.

Czy czasami największy problem to nie tkwi w Tobie?A efektem tego jest zieleńsza trawka męża?Czy to nie Ty -tak pośrednio,swoim zachowaniem-wepchnełaś go w romansowanie w necie ?w ucieczkęod rzeczywistości w net? a potem juz realnie w ramiona kochanki?

Oj....Robiko...............żeby Ci sie chciało chcieć zająć się sobą.
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 09:20   

Paloma napisał/a:

Jedni tu radzą separacja od męża inni spotykaj się z mężem.
Ja zrozumieć postępowanie takiego człowieka jak mój mąż - wierzący, praktykujący, działający w Odnowie w Duchu Świętym , seminaria odrodzenia życia chrześcijańskiego, ewangelizacje w więzieniu, świadectwo życia składane wobec innych
.... zostawia żonę i dziecko ???
Ale znam faceta, uczył kilkanaście lat religii, znana osoba w KK, zostawił żonę i trójkę dzieci i związał się ze swoją uczennicą ... teraz mają już dwoje dzieci. I co jego żona ma się z nim spotykać ... może on też się modli, aby jego żona pogodziła się, z jego odejściem. (?) No nikt mi nie powie, że to jest Boża modlitwa ...!!!

A ja się cały czas czepiam ,że pobożni i praktykujący tego nie czynią. :shock: Jednak się mylę. No tak...według mnie to nie jest Boża i szczera modlitwa.Uważam , że jednak nie powinna się taka żona spotykać i przyjażnić. Według mnie powinna się całkowicie odseparować i nie pozwalać na to , aby dziecko miało dwa domy.Ale to tak łatwo się mówi teoretycznie.
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 09:30   

Ale wg wielu psychologów dwa domy to zupełnie coś naturalnego. Moja żona pod wpływem jednej właśnie takiej pani psycholog wyprowadziła się z domu. Pani psycholog powiedziała, że skoro jest konflikt między małżonkami, to lepiej jak będą mieszkać osobno, dzieciom tłumaczyć że jest dom mamy i dom taty. A najgorsze co usłyszałem to to, że jak pojawi się nowy partner należy dziecku wytłumaczyć że jest lepsze od innych dzieci, bo teraz będzie mało dwóch ojców, albo dwie mamy :-?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 09:41   

Monika36 napisał/a:

A ja się cały czas czepiam ,że pobożni i praktykujący tego nie czynią. :shock: Jednak się mylę.

Nie mylisz się. Bo to wg mnie jest pobożność nie wynikająca z serca. Czyli ładna skorupka, a wewnątrz.....? No właśnie. "Po owocach ich poznacie".
Jeśli owocem jest odejście od żony do kochanki, to ja dziękuję za taką pobożność. To pusta religijność, bez Boga wewnątrz.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 09:48   

Chris............ niedawno u Lisa był pewien polityk............ tez gadał o tym że on jest odpowiedzialny i zostawił żonę dlatego.
A co do spotkań dzieci zich rodzicem ,tym który porzucił i zostawił...... wg mnie dzieci powinny mieć jak nalepszy kontak z takim rodzicem....mimo wszystko.A co spotkan w szerszym gronie ,z ich kochankami czy tzw,drugimi żonami/meżami........... czy to nie jest lub nie może być odbierane jako akceptacja zdrady?
A te proponowane kawki,herbatki i towarzyskie spotkania w trójkątach czy czworokątach nie są czasami próbą usprawiedliwiania swoich czynów?racjonalizowania?
Czym innym jest spotkanie rodziców,mimo tego że nie są razem w celu omówienia spraw związanych z wychowaniem ,a czym innym spotykanie sie towarzyskie.
Feeeeee.Orgietkami trąci
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 10:18   

chris- paranoja jakaś,
ale jak słusznie zauważył nałóg - polityk 50 lat i nowa miłość 28 lat
kurcze a sam Lis....,
a małżeństwo sportowca Roberta K. które wisi na włosku....,
jak sie tak rozejrzeć w koło to ogarnia mnie przerażenie - to jakiś obłęd co sie z ludźmi dzieje....
nowe miłości, nowe doznania - zero wartości...,
jak wszystko łatwo przekreślić...,
często zostawia sie partnera, który w najtrudniejszych okresach życia był, wspierał, wychowywał dzieci, niejednokrotnie rezygnował z własnego rozwoju zawodowego....,
a kiedy przychodzi czas, ze właściwie wydaje sie, ze wpływa sie już do bezpiecznej zatoki, ze najtrudniejsze chwile ma sie za sobą, ze właśnie przychodzi czas takiego prawdziwego bycia ze sobą, skupienia sie na sobie nawzajem okazuje się, ze to nie bezpieczna zatoka nas czeka, ale wręcz przeciwnie sztorm wyrzuca nas głębokie wody oceanu....., wtedy okazuje sie, ze my nawet pływać nie umiemy....
Kiedyś napisała Elzed - ( coś w tym stylu ) że juz nie rozpatruje małżeństw w kategorii bardzo dobre, dobre...., bo jej też uchodziło za wspaniałe...,
nam też sie tak wydawało nie raz, ze jesteśmy w dobrych związkach - a tu masz....
Trudne to wszystko baaaaaaaaaardzo.....
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 10:26   

Paloma - przyjmujesz pozycję ofiary ,Twój mąż jest zły , ty jesteś dobra i prawa . Nie tylko Ty tak robisz , wiele osób tutaj , ja też - choć staram się z tego wyjść , często znów w tą rolę wpadam. Ta rola jest wygodna bo wtedy inni ponoszą odpowiedzialność za Twoje życie - nie Ty . Inni są źli - ty jesteś dobra i dlatego musisz cierpieć i modlić się a Bóg zrobi czary-mary i spowoduje , że Twój mąż wróci. Tak jest wygodnie bo nie trzeba się starać wystarczy ciepieć i oczekiwać współczucia , wystarczy wyklinać los i złą kobietę , która zabrała mi męża. Teraz uważaj - ja bardzo często w to wpadam ale to do niczego nie prowadzi . Trzeba przyjąć na siebie to , co się stało , trzeba przyjąć współodpowiedzialność za rozpad małżeństwa bo zawsze jest to spowodowane działaniem obu stron. Nawet jeśli to tylko mąż "wywija" to żona musi ponieść konsekwencje swojej łatwowierności lub "przymykania" oczu na zachowanie męża. Częśto konsekwencją jest właśnie rozpad małżeństwa .
Twoje życie jest T Y L K O w Twoich rękach , od Ciebie zależy jak je dalej ułożysz , Twój mąż już go nie chce układać.
Przez szacunek do siebie i niego rozumiem neutralne ,spokojne zachowanie - nie na jego warunkach , nie Twoich warunkach, nie wspólne herbatki - bo to głupota w takiej sytuacji. Spokojne rzeczowe rozmowy na temat spraw , które nadal są wspólne - a wspólne jest przecież dziecko. To proste wbrew pozorom - takie zachowania , które powodują , że nie czujesz się poniżona ani zraniona przez niego a Ty sama nie ranisz ani poniżasz go . Wiem , że jest Ci bardzo ciężko ,znam uczucia , które Tobą targają , ale , tak , jak wszędzie pisze mami, dalej już można tylko pracować nad samą sobą , budować szacunek do samej siebie i w ten sposób budować też szacunek otoczenia. Jeśłi dalej będziesz pełzać to wszyscy , z twoim mężem włącznie , będą widzieć ,że Ty pełzasz . To najtrudniejsza rzecz na świecie - wyjść z roli skrzywdzonego biednego dziecka , którego nikt nie chce i wejść w rolę dorosłej ,odpowiedzialnej kobiety , która zna swoją wartość i która nie daje sobą pomiatać . To bardzo ciężkie, dlatego nikt prawie nie chce się za to zabrać. Miałczeć i pełzać jest po prostu najłatwiej . Wiem to z własnego doświadczenia.
Robika- straszne emocje Tobą targają - widzę siebie sprzed paru miesięcy. Idź do dobrego psychologa. Nikt tutaj nie weźmie odpowiedzialności za Twoje wybory i Twoje małżeństwo. Nie oczekuj złotego środka.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 10:28   

Tak sobie myślę,
że wielu z nas myślało, ze jest z kimś wyjątkowym, że ten problem nas moze nie dotyczyć,
a tu się okazuje, ze nasze połówki nie są kimś za kogo chcieliśmy ich widzieć - są jednymi z wielu, chyba nie długo będą nawet w większości....,
Tych wiernych z zasadami, tych którzy prawdziwie kochają, którzy oprą się pokusom - to powoli zaczniemy uznawać za dinozaury / jak tak dalej pójdzie - to na wymarciu.../
 
     
Paloma
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 10:38   

chris napisał/a:
Ale wg wielu psychologów dwa domy to zupełnie coś naturalnego. Pani psycholog powiedziała, że skoro jest konflikt między małżonkami, to lepiej jak będą mieszkać osobno, dzieciom tłumaczyć że jest dom mamy i dom taty. A najgorsze co usłyszałem to to, że jak pojawi się nowy partner należy dziecku wytłumaczyć że jest lepsze od innych dzieci, bo teraz będzie mało dwóch ojców, albo dwie mamy :-?


Takich głupot psychologów nie słucham w ogóle ..." dom mamy i dom taty" ..
co za głupota ... dlatego nie godzę się na wizyty córki w domu kochanki ojca ani na wspólne wyjazdy; spotkania córki z ojcem - TAK, z kochanką - NIE!
Dal mnie to oznaczałoby akceptację zdrady, takiego stylu życia, postępowania ... itp. może jeszcze mamusia znalazłaby sobie kochanka i już byłoby SUPER :-/ :-x :mrgreen:
no jakieś kretyństwo! Jak dla mnie niezgodne całkowicie z nauczaniem Jezusa, a tym jako wierzący chcemy się kierować
Najbardziej mnie zadziwia to, że mój mąż oprócz wcześniejszego wielkiego zaangażowania w życie KK, jest także osobą wykształconą i super inteligentną ... a mimo to ... tak głupio postępuje. Inteligencja nie zawsze pomaga w dobrych wyborach:(

[ Dodano: 2009-02-12, 11:18 ]
czerwona napisał/a:
Paloma - przyjmujesz pozycję ofiary ,Twój mąż jest zły , ty jesteś dobra i prawa . Ta rola jest wygodna bo wtedy inni ponoszą odpowiedzialność za Twoje życie - nie Ty . Inni są źli - ty jesteś dobra i dlatego musisz cierpieć i modlić się a Bóg zrobi czary-mary i spowoduje , że Twój mąż wróci. Tak jest wygodnie bo nie trzeba się starać wystarczy ciepieć i oczekiwać współczucia , wystarczy wyklinać los i złą kobietę , która zabrała mi męża. Trzeba przyjąć na siebie to , co się stało , trzeba przyjąć współodpowiedzialność za rozpad małżeństwa bo zawsze jest to spowodowane działaniem obu stron. Nawet jeśli to tylko mąż "wywija" to żona musi ponieść konsekwencje swojej łatwowierności lub "przymykania" oczu na zachowanie męża. Częśto konsekwencją jest właśnie rozpad małżeństwa .
Twoje życie jest T Y L K O w Twoich rękach , od Ciebie zależy jak je dalej ułożysz , Twój mąż już go nie chce układać.


Nigdy nie powiedziałam, nie napisałam ani nie myślałam, że wina leży tylko po stronie męża! Nikt nie jest święty tu na Ziemi, każdy ma wady i zalety. Ja też je mam. Ja nie jestem wcale dobra ani prawa, bo gdyby tak było ... mąż z pewnością nigdy by nie odszedł. A może by odszedł?
Ale to nie znalazłam sobie kochanka, nie ja zdradzałam ...różnie może być między małżonkami w małżeństwie, ale ... "nic nie usprawiedliwia zdrady" (tak przeczytałam w pewnej książce -"Dwanaście kłamstw, które żony mówią swoim mężom" - gorąco polecam), można mieć większe lub mniejsze pokusy, ale ... zdrada to coś innego.
Wiesz, ja przeprosiłam męża za to co złe wg mnie i niego robiłam, byłam i jestem gotowa do zweryfikowania mojej postawy, zmiany , nawet radykalnej ... ale on tego i tak nie chce :cry:
ja wyznaję zasadę, że jestem z mężem na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie, w bogactwie i biedzie ... a nie ... już Cię nie kocham , bo się zmieniałaś ... - każdy się zmienia ... przysięga małżeńska nie zakłada możliwości odejścia, jak małżonek się zmieni, zachoruje (ja zachorowałam na swoje nieszczęście :cry: - a mąż wtedy mówił:"weź d...ę i spieprzaj do roboty" a ja myślałam to moja wina, bo choruję)
Wg mnie wtedy sprawdza się, czy kocham naprawdę, jeśli kocham , gdy jest trudno i ciężko, pod jakimkolwiek względem

samotna napisał/a:
a kiedy przychodzi czas, ze właściwie wydaje sie, ze wpływa sie już do bezpiecznej zatoki, ze najtrudniejsze chwile ma sie za sobą, ze właśnie przychodzi czas takiego prawdziwego bycia ze sobą, skupienia sie na sobie nawzajem okazuje się, ze to nie bezpieczna zatoka nas czeka, ale wręcz przeciwnie sztorm wyrzuca nas głębokie wody oceanu....., wtedy okazuje sie, ze my nawet pływać nie umiemy....


No, ja tak właśnie myślałam - spokojna i bezpieczna zatoka... mąż za granicą pracuje na mieszkanie, w końcu będziemy mieć własne M, koniec wynajmu ... a tu kochanka i dziecko zamiast mieszkania
On mieszka u kochanki, a ja z córką nadal w wynajętym lokalu (warunki koszmarne -WC na półpiętrze, ale na lepsze mnie nie stać, bo za drogo;
a z moimi dochodami nie mam zdolności kredytowej - i co z tego, że ukończyłam studia, jak dużo chorowałam i nie zrobiłam tzw kariery, ale dzięki Bogu, że mam taką pracę jaką mam - nie jest zła, lubię nawet to co robię - tzw. praca biurowa). Mogłabym powiedzieć, ze warunki w jakich zostawił nas mąż urągają godności człowieka i ... byłoby to zgodne z prawdą
jestem przekonana, że nikt na forum tak nie mieszka.
A miało być nowe mieszkanko ... :(
Jestem odpowiedzialna za swoje życie ... tak to prawda, ale trudno tak od razu i nagle zacząć żyć samemu i samodzielnie, jak wcześniej żyło się we dwoje ...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:09   

Czytasz Paloma co sama piszesz? Czytasz to? Modlisz się o powrót męża a on co Ciebie mówił , jak zachorowałaś "bierz d..."itd. Zostawił Cię w ciężkiej sytuacji a Ty za nim miałczysz ? masz ciężkie warunki - czemu nie skupisz się na tym jak je zmienić zamiast zastanawiać się , czy chodzić na herbatki do męża i kochanki ? Nie napisałam , że łatwo jest zacząć myśłeć o sobie i zacząć o siebie dbać - napisałam , że najłatwiej jest biernie czekać na rozwój wypadków , czekać , aż ktoś nam zorganizuje życie , czekać aż mąż zajęty nowym życiem zainteresuje się nagle ( dlaczego miałby to zrobić skoro nie zrobił tego do tej pory?) Tobą.
Piszesz , że chciałaś się zmienić dla męża - zmień się dla siebie i skoro nikt na forum nie mieszka w takich warunkach jak Ty - zastanów się co zrobić by te warukni poprawić . I zacznij coś robić w tym kierunku. Wiem , że jest trudno , naprawdę to wiem . Ale innej drogi nie ma . Trzeba nauczyć się troszczyć i dbać o samą siebie ,inny człowiek zawsze może nas zawieść.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:19   

Paloma napisał/a:

Jak zrozumieć postępowanie takiego człowieka jak mój mąż - wierzący, praktykujący, działający w Odnowie w Duchu Świętym , seminaria odrodzenia życia chrześcijańskiego, ewangelizacje w więzieniu, świadectwo życia składane wobec innych
.... zostawia żonę i dziecko ???


Paloma, to opętanie.
Pytanie, czy masz i jak masz zrozumieć opętanie?

Na opętanie - są sposoby - egzorcyzm.
Skontaktuj się z kapłanem egzorcystą.
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:28   

Elżbieta napisał/a:

Paloma, to opętanie.
Pytanie, czy masz i jak masz zrozumieć opętanie?

Na opętanie - są sposoby - egzorcyzm.
Skontaktuj się z kapłanem egzorcystą.

Po czym Elżbieto to rozpoznałaś ? :shock:
Czym się różni od załamania , czy niechęci na dalsze życie w rodzinie ?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:31   

Po tym, co na czerwono.
 
     
Monika36
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:37   

Elżbieta napisał/a:
Po tym, co na czerwono.

A niepraktykującego ( albo rzadko) i nie modlącego się katolika to szatan nie opęta ? Czy też się zdarza ?
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2009-02-12, 12:44   

grzech to jest opetanie przez szatana. niezaleznie od tego czy ktos jest wierzacy czy nie, czy wierzy w Boga i szatana czy nie.

nie chodzi tu o to, ze zwalnia nas to od odpowiedzialnosci i konsekwencji za nasze czyny! mamy wolna wole i mozemy ulec tym podszeptom lub tez nie.

mysle, ze zaszlo tu po prostu nieporozumienie - powszechnie uwaza sie opetanie za cos tak spektakularnego jak to mozna zobaczyc w filmach o egzorcyzmach, ale to sa skrajne przypadki.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9