Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy popełniłam błąd?
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 11:51   

ak70 napisał/a:
zaczyna nami kierować w większej mierze rozum a w mniejszej emocje...
..ak70 emocje zawsze będa..a właściwie odczucia powiązane z emocjami..wiadomo tylko ze emocje mają mozliwośc byc negatywne i pozytywne...po to jest własnie stan Pogody Ducha..aby te negatywne wdrażac w pozytywizm...podobno w kazdej nawet najgorszej sytuacji człowiek moze odszukac pozytywne strony..grunt nie poddawac sie temu nastrojowi negatywnemu jaki najczęsciej sami w sobie budujemy....a własnie tego nam na codzień trzeba tego co na emotikonie :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
 
     
vana
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 12:36   

mami napisał/a:

kiedy wiem co jest złe to już sukces wiem co robie że jest źle,
ale co z tego kiedy to tak trudno w sytuacji stresowej nie działać w wyuczony dla siebie sposób reagować na stres
to jest najcięższe zmiana wyuczonych sposobów zachowania


Oj mami święta racja. Nawet jeśli wiem, że postępuję niewłaściwie i w głowie juz sobie poukładam, że powinnam inaczej to najtrudniejsze wcielić to w życie. Jak często kilka dni takiej pracy nad sobą rozpływa się w mgnieniu oka. Bo juz sobie postanowiłam, przepracowałam, że będzie inaczej a w sytuacji stresowej, z zaskoczenia działam znów schematycznie. I mąż znów widzi zbyt mało stanowczą żonę, znów głos zbyt łagodny, uległy.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 12:48   

Norbert - czy proponujesz zabawę w Polyannę? ;-)
Kiedys często sie w to bawiłam, ale teraz jakoś trudno mi wykrzesać z siebie tak dużą dawkę optymizmu... no bo co jest pozytywnego w tym, że ojciec odpycha swoje dzieci?.. że siedzi po pracy całe dnie przed laptopem i tv nie widzac poza nimi swiata?... że najlepszą rozrywką są filmiki na Smogu czy wrzucie, najlepiej takie na granicy pornografii?...
eech!! :cry:
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-05, 17:05   

Nie wiem jak Norbi do tego doszedł, ale ja mam dośc prostą receptę na opanowanie sie w sytuacji stresujacej - mam na mysli nie tyle pozbycie się calkiem negatywnych emocji co panowanie nad sobą- czyli nie krzyczeć, nie plakac, nie ponizac się, nie błagać i nie dogryzać.

Powiem Wam wiecej - KAŻDA i KAŻDY z nas to POTRAFI i pewnie nie ejden raz się o tym przekonal.

Tyle, ze w sytuacji stresu zwiazenego z najbliższymi puszczają nam hamulce, a nie powinny. Puszczają, bo im na to pozwalamy.
Kiedyś mi to pewna osoba uświadomiła i jak sie zastanowiłam - faktycznie - potrafię się opanowac serio w bardzio trudnych sytuacjach, wiec .. czemu nie TERAZ?

Kto z Was nie miał niemiłej, czy zcasem wrecz koszmarnej sytuacji w pracy np.? Zaloze się,z e kiedyś tam każdy, a wiekszosci zdarzaja się na codzień: niefajny, czepialski szef, wredny kolega zza biurka, niesprawiedliwa ocena pracy, uciążliwy interesant, roszczeniowy petent.

Czasem sie az gotujemy :) i co? I na ogół umiemy się opanować! Nie rzucamy ostrych słow szefom (no mnie sie zdarza czasem, ale nie w formie kłótni :), nie wrzeszczymy opetańczo na współpracownikow, nie łkamy przy nich nie histeyzujemy, bo się pojawil chamski i niemilły pan Kowalski. Czyli mimo stresu - da się:)

Czemu? Bo wiemy, ze MUSIMY sie opanować za wszelką cenę. obcych ludzi nie obrazamy, nie wazylibyśmy się podnieśc na nich ani głosu, ani ręki. Nie pozwolilibyśmy też obcemu na lżenie nas, ani akt przemocy. W każdym razie nie bez konsekswencji.

A więc mozna te samą technike zastosować i w konflikcie z najblizszymi. To tylko kwestia podejscia do sprawy.

Jasne - powie ktoś,z e rozpadające sie małzeństwo to nie to samo, co niefajna praca. Jasne, nie jest to to samo, a jednak są ludzie cierpiacy z powodu pracy na depresję, a nawet tacy, którzy z tego powodu targneli się na zycie.

Po prostu w tym momencie taki mieli problem i taki ich przerósł.

Tak wiec w sytuacji kiedy mamy ochote powrzeszczec, albo sie skrajnie upokorzyć, albo coś podobnego - wyoraźmy sobie ze ta osoba to nie ktos najblizszy, ale obcy - dalibyśmy rade się opanowac? Gwarantuję, ze tak
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 14:28   

Piki... wypróbuję... tyle tylko, że nie wiem czy kłębiące się emocje, które będę próbowała pohamować nie rozwalą mnie w końcu od środka...
To tak jak z zakręconą butelką pełną drożdży z mlekiem: ma swoja określoną wytrzymałość :-(
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-12, 17:56   

Ak70 ...

Nie wymagaj od siebie cudów - to wcale nie ejst takie łatwe, jak moze zabrzmiało napisane przeze mnie, ktora juz "przerobila" i dziką rozpaczi dzika wsciekosc i komplentne zalamanie i osiągnela na teraz etap panowania nad sobą:)

W sytuacji kiedy człowiek jest w "oku cyklonu" to wcale nie jest atwe do wdrazania.

Ale spróbuj, nie po to, zeby dobrze wypaść. Spróbuj dla SIEBIE.
Metoda bilansu ztysków i strat :) - co Ci da dobrego, ze sie pokóocić? Tylko to, ze ktoś bardziej Cię zrani. Co Ci da pącz pzrezd kimś kto Cię upokorzył? Tylko okazaesz slabośc i moze dasz mu pożywkę.

Postaraj się popatrzec na to tak. Sama, na ramieniu przyjaciela (bez podtektsow:), bliskiej osoby - placz do woli, opowiadaj, krzycz
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 08:13   

Piki... zazdroszcze Ci tego etapu panowania nad sobą... przede mną jeszcze dłuuuuga droga do tego. A na pewno nie osiągnę tego przebywając z nim pod jednym dachem - taka moja choleryczna natura :-(
Dzięki Pika..
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 09:32   

ak70............. wg mnie panowanie nad soba uzyskuje sie wtedy gdy sie juz nie chce panować nad sobą,gdy uzna się własną bezsilność,gdy uzna sie swoje dno i przyjmie sie to co mnie spotkało jako coś mojego,jako moje dno.
Koniec walki.
Puszczenie kierownicy życia.
Spokój przychodzi wtedy gdy jestem w stanie z całym przekonaniem i zgodą powiedzieć: ja pracuję,dokładam należytej stranności w swojej pracy a efekty i wynik polecam Tobie Panie.
Niech sie dzieje wola Twoja a nie moja.
I wtedy przychodzi spokój,pogoda ducha.
Pogody Ducha
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 10:14   

Ak:)

natura naturą, ale mozna popracować. Nie zgadzam sie z Nałogiem, ze człowiek moze nad sobą zapanować tylko wówczas, gdy jest całkowicie pogodzony z sytuacją - to wg mnie nie jest prawda.

Panowania nad soba mozna się nauczyć- jak niemal wszystkiego:)

kiedy człwiek juz nie ma emocji to nie ma potrzeby panowania - proste.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 10:41   

Piki???? a kiedy człowiek nie ma emocji???? albo inaczej...... kiedy nad nimi panuje wg Ciebie?
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 11:01   

Nałóg... nawet nie wiesz jaki spokój mnie ogarnął kiedy przeczytałam co napisałeś :)) to dziwne, ale prawdziwe... mam nadzieję, że on zostanie ze mna na zawsze (tzn. ten spokój!)

Piki... nie zamierzam sobie odpuścić... mój mąż twierdzi, że nasze małżeństwo wygląda jak wygląda, ponieważ JA NIE ROBIĘ NIC ABY BYŁO INACZEJ. Dobre sobie. Ja dbam o dom, on siedzi przed komputerem... ja dbam o dzieci, on siedzi przed tv... ja czytam różne książki, on ogląda pornosy... ja załatwiam nam terapie małżeńską, on sie nie zgadza lub z niej rezygnuje, bo psycholog mu nie odpowiada... ja inicjuje rozmowy na nasz temat, on wrzeszczy i wychodzi... ja próbuję zmieniać swoje postępowanie, scalic rodzinę, on flirtuje z panienkami przez net... ja walczę o drugą szansę dla nas, on wyjeżdża do innej kobiety i mnie zdradza...
Nie dam się więcej wpędzić w poczucie winy. Próbowałam juz wszystkiego. Teraz tylko sie modlę i odbudowuję krok po kroku swoje poczucie wartości. Marzę, aby się wyprowadzić, ale bardzo sie tego boję, bo mój mąż potrafi nie przebierać w środkach, jak się wścieknie i wiem, że zrobi wszystko, aby utrudnić nam życie. Nie do wiary jak z wrażliwego człowieka, którym kiedys był, pod wpływem pornografii (nikt mi nie powie, że to nieprawda!) mógł się stać osobą kompletnie wyzutą z uczuć :cry:

Ja mam jeszcze sporo do przepracowania... dzięki Piki... dzięki nałóg... dobrze, że jesteście, choć powiem szczerze, że brakuje mi kogoś tak fizycznie, obok... aby pogadac "face to face", przytulić się i wypłakać na ramieniu...
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 11:01   

To co napisałem w poście wyżej jest moim autodoświadczeniem.
Ale pewnie masz rację, że można się nauczyć .
Pawłow nuczył odruchów nawet psa.człowiek jest troszkę bardziej rozwinięty .
Tylko czy mozna nauczyc się wszystkich możliwych sytacji i przewidzieć wszystkie zdarzenia?Nie jestem pewien.
Ale jak masz inaczej Piki to ja nie ma nic przeciw temu...........

[ Dodano: 2009-01-13, 11:14 ]
Ak70...... zostanie jak będziesz sobie przypominac że jestes bezsilna wobec męża,że masz wpływ na siebie.Besilna nie znaczy bezradna.
Piszesz:'ja walczę o drugą szansę dla nas"

Ja z uporem maniaka piszę:nie walcz,puść,pozwól mu na to by poniósł konsekwencje.

Wiem jak trudno jest wznieść sie powyżej zranień,jak trudno zapanowac nad emocjami.Ale zawsze możesz sobie powiedzieć:ja robię swoje,mimo wszystko,mimo jego dysfunkcji i zachowań z tegpo wynikających.

Zawsze możesz najspokojniej jak potrafisz spróbowaćnapisać scenariusz do filmu.Pozytywny i negatywny.Scenariusz na 2-3 lata.Pokazując siebie siebie,pokazując siebie ,siebie z dziećmi...bez męża.
Ale możesz tez wpleść w ten scenariusz męża............ z dwoma wariantami zachowań męża........ tym z brnięciem w pornografie i zdrady,ze wszystkimi konsekwencjami tego,oraz wariant że jednak sie otrząsnął...... uznał swoją dysfunkcję jako zachowania toksyczne.
A co z tego wyniknie??? zobaczysz...... może dojdziesz do wniosku że należy potrząsnąć mężem drastycznie.......... wyprowadzając się,może jemu kazć sie wyprowadzć????
Sprubujesz???
Pogody ducha
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 11:22   

Piki napisał/a:


kiedy człwiek juz nie ma emocji to nie ma potrzeby panowania - proste.


Piki to kim wtedy jest człowiek jak nie ma emocji?? ;-)

nad emocjami owszem można panowac pod warunkiem, że rozpoznamy swój stan pobudzenia zarówno pozytywny jak i negatywny bo emocje mogą byc dobre i złe a potem zinterpretowac, wyjaśnic sobie swoje pobudzenie, co było jego przyczyna....
inaczej jak chcesz walczyc z emocjami skoro nie wiesz co jest przyczyna ich powstawania??
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 11:57   

Mami, Nalogu :)

wszytko to, co piszecie to prawda :)
ale chyba się nie zrozumieliśmy :) - ja mówie o czysto technicznym panowaniu nad emocjami w danym momencie.

a Wy tak mi sie zdaje, o emocjach w szerszym zakresie.

pytasz Mami kim jest czlowiek bez emocji:)
normalny jest - w tobie, we mnie, w Nałogu, w komkolwiek szereg rzeczy nie budzi albo żadnych, abo przynajmniej silniejszych emocji.

Zatem, jesli wypowiadamy się, albo uczestniczymy w jakiejś sytuacji nie budzącej naszych emocji, to nie musimy nad nimi panować, bo w tej sprawie ich nie ma, zwyczajnie.

Piszac o panowaniu nad soba, przynajmniej na tyle, by nie okazywać agresji, wsciekłosci, rozpaczy itp. też mialam na mysli TECHNICZNĄ stronę. zwyczajnie nieokazywanie- a nie zwalczenie tych emocji.

to naprawdę kazdy z nas potrafi, jeśli serio zechce. Jak pisałam wczesniej - jesteśmy w stanie się opanować i nie krzyczeć, nie być agresywnymi, nie stosować przemocy, nie płakać wobec obcych ludzi - w pracy np. a wiec w życiu rodzinnym też.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-13, 12:31   

Nałóg - wiem, że mnie rozumiesz, bo też jesteś uzależniony, wiesz jak wtedy człowiek reaguje, że nie zawsze jest w stanie kontrolować swoje reakcje (bo emocji to chyba w ogóle sie nie da, raczej ich wymiar fizyczny).
Ja już nie walczę - przynajmniej nie tak, jak kiedyś - odpuściłam sobie. Najgorsze jest patrzenie jak rani dzieci, dlatego nie chcę z nim być. Kazać mu sie wyprowadzić? To bez sensu, bo i tak tego nie zrobi, a nawet jeśli, to nie bedzie poczuwał sie do odpowiedzialności, aby płacić za mieszkanie (jest na nie duży kredyt), ja sama nie będę w stanie finansowo sobie poradzić. Boli mnie też, że kolejny raz muszę wyrywać dzieci z ich poukładanego świata. Boli mnie, że mały będzie tęsknił za ojcem, bo jego mąż znosi i nie pomiata nim (jeszcze!) tak jak starszym. Boję się, że będzie zły na mnie, że taką podjęłam decyzję... starszy będzie też tęsknił za tatą (pomimo wszystko, bo to kochane, bardzo wrażliwe dziecko), ale zrozumie...
Jestem w kropce... warianty, o których mówisz są możliwe w teorii... bo jeśli nie zrobię nic, to nic sie nie zmieni... wegetacja i patrzenie, jak każdego dnia po trochu starszy syn zamyka sie w sobie, jak sie od nas oddala... i wysłuchiwanie od męża "tak go własnie wychowałaś, nie ma szacunku dla mnie!"
Jeśli sie wyprowadzę to zburzę dzieciom ich świat i choć będę miała spokój psychiczny, może uda mi się odbudować poczucie własnej wartości u starszego, pokazać dzieciom, jak powinna wyglądać rodzina i WSPÓLNE życie, nauczyć ich prawidłowego systemu wartości, szacunku dla drugiego człowieka, pogody ducha i radości życia, ale... boję się tego ale... tego, że mąż się wścieknie i zacznie wszystko robic na przekór... że nie zgodzi się na separację, a będzie chciał rozwodu.... że w ogóle oleje swoje dzieci, co najbardziej przeżyje mały... po prostu boję się!! Poza tym panicznie boję sie zostać sama, bo NIGDY nie byłam sama...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9