Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
zdradziłam go
Autor Wiadomość
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 18:09   

lelule napisał: "A może mężowi wyjdzie na zdrowie taki zimny prysznic, może zrozumie jakie błędy w relacji ze swoją żoną popełnił i spróbuje się trochę wysilić w nowym związku? Może zacznie nad sobą pracować?"
Czyli oko za oko, ząb za ząb!? A jak Mężowi nie wyjdzie to na zdrowie, to co?
Wiesz lelule, mam wrażenie, że lodowaty prysznic to najbardziej Tobie by się przydał. Cikawa jestem, czy po nim nadal miałbyś takie same poglądy, jak teraz?! Niestety, retoryczne pytanie, bo tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono!

lelule napisał: "Gdyby moja żona powiedziała mi coś takiego odszedłbym od niej w ciągu jednej sekundy ..." Hm, gdyby mąż powiedział mi coś takiego, to najpierw zastanowiłabym się, czy nie ma racji, później zapytałabym dlaczego tak mówi, następnie prosiłabym o zmianę postępowania, może zasugerowałabym jakąś terapię, a dopiero później, gdyby Jego postępowanie nie elegało zmianie myślałabym o separacji i odejściu. lelule, czytając to, co napisałeś, odnoszę wrażenie, że Ty chyba nigdy nie dopuszczasz żony do głosu, albo żona znając Twoje poglądy nigdy nie ośmiela się mówić, co myśli i czuje! Przepraszam, może się jednak mylę. Przecież możesz być ideałem i Twoja żona to docenia i nie ma powodu do najmniejszej nawet krytyki Twojej osoby. Tak też może być. Idealny dobór małżonków i idealne małżeństwo. Jeśli tak jest, to super!!!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 18:13   

Ola2 napisał/a:


P.S. Norbert, spokojniej proszę.
Olu be obaw mam 1 ostrzezenie(na forum)-tak ze wiem
 
     
lelule
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 18:26   Re: zdradziłam go

[quote="NORBERT"]
nietypoVa napisał/a:
Moje uczucie do tego faceta coraz bardziej rozwija się i to z wzajemnoscią. Stało się - zdradziłam mojego męża i nie żałuję tego co najgorsze - bo było cudownie, a z moim mężem prawie wcale w łóżku nie byłam szczęsliwa....
lelula nie wiem czy ty umiesz czytać,bo ja potrafię.
Skoro potrafisz, to proszę przeczytaj raz jeszcze mój nick :-P

NORBERT napisał/a:
jest małżenstwo,jest dziecko,jest sakrament-rodzina.Przykro mi bardzo ale to wszystko zabowiązuje.

Drogi Norbercie, czy nie zauważasz, że sam używając słowa przykro, budujesz przekaz na zasadzie: pomyliłaś się, płać, cierp bo tak wybrałaś. Mnie właśnie chodzi o to słowo przykro. Przykro mi, że nie znalazłem ŻADNEGO, powtarzam ŻADNEGO postu, że może mąż "Nietypovej" jest temu wszystkiemu winien, że to może on nie troszczył się, nie miał jej w sercu i może to ją rzuciło w ramiona innego.

NORBERT napisał/a:
Nie zakłada sie zwiazków dla spełnienia ,czy tez niespełnienia.Dla mnie to czysty wskok do innego łoża-badż jak ktos woli OCHYDNA RANIACA ZDRADA-i nic nie tłumaczy zdrady

Związek to dla mnie decyzja bycia ze sobą na dobre i złe. Jeśli było tak, że mąż wysyłał sygnały, że żona służy mu za kucharkę i sprzątaczkę oraz ma fart bo jest z nią, to w moim rozumieniu pierwszy się z tego związku wypisał a zatem kogo rani ta ohydna raniąca zdrada? Ohydną raniącą zdradą było dla mnie w tym wypadku wyparcie się żony... a to miało miejsce wcześniej.

ps. Aby kogoś pouczać w temacie czytania, sam najpierw poćwicz tę umiejętność oraz popracuj nad ortografią. Miłego weekendu, idę zaszaleć z przyjaciółmi.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 18:36   

lelule napisał/a:
popracuj nad ortografią.


Jak już brakuje argumentów, to chociaż ortografii można się czepnąć.
Typowe.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-27, 18:50   

lelule napisał/a:
Związek to dla mnie decyzja bycia ze sobą na dobre i złe.
No dobra ja wg.Ciebie mam problem z ortografią i dobrze popracuję!!
Natomiast poczytaj sam Siebie
No to jak wczesniej było złe(mąż) ,a co teraz jest dobre ZDRADA i zadbanie o własny tyłek
Wiesz masz racje lepiej juz Sobie wiecznie szalej niz masz wypisywac takie hasła bez pokrycia!!!!-bo piszesz jedno a sugerujesz inne
pozdrawiam i miłych szaleństw i dla Ciebie
przerobiony BOYS
......Jestem szalony mówie wam..jestem szlony!!!!(bez obrazy)-ale nieraz nadmiar szalenstwa ,nie daje dobrze pracowac umysłowi(zwykłe przemeczenie)

[ Dodano: 2009-03-27, 18:54 ]
a i kwesja z nickiem!!! cos mi to przypomina -już ktos sie tez tak obruszał na przekrecanie nicu!!

[ Dodano: 2009-03-27, 19:28 ]
lelule napisał/a:
Aby kogoś pouczać w temacie czytania,
Jak zauwazyłeś tą częśc postu zmieniłem -odrazu .Poniewaz uznałem własnie taka wypowiedż za niestosowną.
No dobra -teraz odpowiedż czy mąż doprowadził do tego,czy nie- nie nasza ocena(bo prawdy nie znamy).
I nadal mój przekaz,moje myśli czy człowiek jest az tak słaby że sam da sie wpychac w inne ramiona???.
Lelule-dla mnie to łatwizna życiowa,i kombinacje ,i jedynie co widzę jak swietnie wkładasz argument do ręki autorce postu..
TO TY WPYCHAŁEŚ MNIE W JEGO RAMIONA.Lelule przeciez to kombinacja na maxa.... Dziecinne usprawiedliwianie swojej słabości,grzechu,dobrego imienia i piorun wie czego jeszcze.A gdzie konsenkwencje,gdzie odpowiedzialnośc za czyny dajesz na jednej równowazni grzesznika i osobnika nie szanujacego blizniego.
A zdrada to to ze zadbałem o siebie,czy to ze jestem słaby i wybieram łatwiznę zamiast
naprawiac to co moge naprawic czyli małzenstwo.
Opamietaj sie człowieku i przynajmniej nie zapewniaj że grzech to rzecz naturalna,nie namawiaj do nigo.
Na koniec tylko słabi ludzie nie potrafią nic ze soba zrobic w sytuacji w jakiej juz istnieją!!!
I w podsumowaniu skoro juz odszedłeś od koscioła,to jestes dobrym pokarmem dla(kusy)
i aby tylko temat twojego małżeństwa nie trafił w poście na to forum -tego zycze twojej zonie.Pracuj na sobą człowieku-bo moja ortografia to pestka.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-28, 23:33   

lelule napisał/a:
może on nie troszczył się, nie miał jej w sercu i może to ją rzuciło w ramiona innego.
Związek to dla mnie decyzja bycia ze sobą na dobre i złe. Jeśli było tak, że mąż wysyłał sygnały, że żona służy mu za kucharkę i sprzątaczkę oraz ma fart bo jest z nią, to w moim rozumieniu pierwszy się z tego związku wypisał a zatem kogo rani ta ohydna raniąca zdrada? Ohydną raniącą zdradą było dla mnie w tym wypadku wyparcie się żony... a to miało miejsce wcześniej.


tu bym była bardzo ostrożna z udzielaniem rad takich jak Lelule

kto potrzebuje inna osobe dla potwierdzania własnej wartości
bo bez niej jest nikim
świadczy tylko o jego niskiej samoocenie
a taką osobe łatwo do siebie emocjonalnie zbliżyc i oczarować..

bo jeśli ktoś potrzebuje kogoś cały czas by utwierdzić sie że jestem piękna, mądra i jedyna
to powinien tym bardziej odsunąc sie od takich "dobrych przyjaciół" na czas az sam znajdzie w sobie te wartości,
które usilnie pragnie potwierdzac w oczach innych
w przeciwnym wypadku będzie nieszczęsliwy do końca życia
bo po czasie każdy w jego otoczeniu zacznie sie nudzic
wiecznym potwierdzaniem wartości mojej osoby
a ja bez takiego potwierdzania bede czuła sie nikim
i bede obarczac wszystkich
za to, że nie kochają mnie tak jak tego pragne,
że moje samopoczucie jest niskie i złe,
bo nikt nie jest w stanie sprostac takiemu wyzwaniu
ciągłego udowadniania komus jego osoby
jeśli ona sama ma marny osąd o sobie,
taka osoba to niedojrzały, zagubiony sam w sobie człowiek,

dlatego najlepiej wejrzec w siebie
tam szukac aprobaty swojej osoby
nie u przyjaciela, bo on ma swój interes w tym by mówić to co pragne słyszeć
wtedy szacunek odnaje dla siebie bez potwierdzania go u innych
i nie pozwole sie bezkarnie dołowac nikomu
nawet mężowi...
bo za gruba, za głupia,
nie dośc mądra czy trendy...

dlatego zalecam wszystkim, którzy pisza
powtarzał, że jestem do niczego, że jestem po to aby siedzieć w domu i gotować obiad na czas, że mam farta że trafiłam na niego, ponieważ jestem sierotą życiową i sama bym sobie z niczym nie poradziła itp
tu nie kochanek, przyjaciel od kawy czy jak kto woli kolega jest potrzebny
tylko porządne pranie mózgu,
nad poprawa własnego wizerunku
i akceptacji samego siebie

pozdrawiam
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 09:14   

mami napisał/a:
dlatego najlepiej wejrzec w siebie
tam szukac aprobaty swojej osoby
nie u przyjaciela, bo on ma swój interes w tym by mówić to co pragne słyszeć
wtedy szacunek odnaje dla siebie bez potwierdzania go u innych
i nie pozwole sie bezkarnie dołowac nikomu
nawet mężowi...
bo za gruba, za głupia,
mami napisał/a:
dlatego zalecam wszystkim, którzy pisza
powtarzał, że jestem do niczego, że jestem po to aby siedzieć w domu i gotować obiad na czas, że mam farta że trafiłam na niego, ponieważ jestem sierotą życiową i sama bym sobie z niczym nie poradziła itp
tu nie kochanek, przyjaciel od kawy czy jak kto woli kolega jest potrzebny
tylko porządne pranie mózgu,
nad poprawa własnego wizerunku
i akceptacji samego siebie

Mami bardzo mądre słowa i istotne wskazówki dla właścicielki postu.
Lecz własnie najczęsciej tak jest że sami nie rozumiemy przyczyn swoich stanów,najczęsciej przerzucamy to na innych-bo tak najłatwiej.
Skoro ja jestem do niczego-to szukam aprobaty gdzie inndziej(jak napisałaś)
Czesto niewinny krok z pozoru tylko wyciągnieta reka do blizniego-bo on zauwazył że jestem inny/inna.Ciepłe słowa jakie słysze,rozmowy na rózne tematy,coraz fajniej,milej
zapomnienie o czym (o tym co było złe).
Nawiązuje sie nic koleżeńska,przyjacielska,dalej emocjonalna-bo czuje sie coraz bezpieczniej ,fajniej.
I nagle stajemy przed pytaniem jak włascicielka postu CO DALEJ????
jedno nie zakończone inne rozpoczete-do tego jeszcze grzech (z jakim najgorzej sie czuję)
Dlatego popieram słowa mami -warto zainwestowac w siebie,a nie siebie szukac w innym człowieku.
Prawdziwe odszukanie siebie ,w nas samych,daje dopiero człowieka mocno
stąpającego po ziemi!!!!!!!!
Czyż sami dla Siebie nie jestesmy tego warci????
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 15:44   

lelule napisał:

"czy na pewno depczac wszystko i wszystkich po drodze, bo teraz "ja ja JAAAAAAAA"?" - nie za bardzo rozumiem z tym deptaniem, o co chodzi? Jeszcze raz wyjaśniam, życie to ciąg decyzji, które podejmujemy dla siebie samych, wierzę, że żyję najpierw dla siebie po to aby być dobrym dla innych, jeśli zapominam o sobie i swoich potrzebach rodzą się niebezpieczne sytuacje w relacjach z innymi, dlatego właśnie warto wpierw o siebie zadbać i nie chodzi mi o stereotypowe pojęcie egoisty zapatrzonego w siebie i widzącego tylko czubek swojego nosa a raczej osoby, która sama siebie szanuje i szanuje swoje decyzje, stawia bardzo wyraźnie granice, które nie pozwalają jej skrzywdzić, nawet jeśli krzywdzicielem jest osoba najbliższa np. mąż. Ogólny sens mojej wypowiedzi jest mniej więcej taki: Jeśli masz do siebie zaufanie to będziesz wiedzieć co z daną sytuacją zrobić i jak postąpić, jeśli np. czujesz, że szczęście jest gdzieś indziej niż tu gdzie aktualnie jesteś, to nie zwlekaj, bo może być za późno...


Moim zdaniem:

1. zaufanie do siebie - w wyznaczaniu granic TAK,

ale też

2. zaufanie do siebie w w składaniu deklaracji, zakładaniu rodziny, płodzeniu i wychowaniu dzieciu, brania za rodzinę odpowiedzialności i wypowiadaniu słów :
"ślubuje Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że Cie nie opuszczę aż do śmierci
tak mi dopomóż Bóg i wszyscy Święci" - a nie do momentu aż mi sie znudzi.

Jesli mam tylko zaufanie do siebie co do punktu 1 w relacjach z innymi, a nie tez co do punktu 2
to przede wszystkim zyje sobie jako singiel - podejmuję decyzje dla samej/samego siebie,
skaczę sobie na z kwiatka na kwiatek, nikomu niczego nie obiecuję, nie deklaruję,
nie wiążę...., tym samym nie biorę na swoje barki odpowiedzialności za drugiego człowieka
żonę - dzieci....,
bo lelule - własne "szczęście" na krzywdzie najbliższych żony/męża dzieci to nie szczęście,
a nieszczęscie....
My dorosli w zaistniałej sytuacji musimy sobie poradzić, ale w tej drodze do pionu
doświadczamy na własne oczy i własnym sercu to co dzieje sie w tym czasie z dziećmi -
reakcje sa rózne - bunt, cofanie w rozwoju, jąkanie, moczenie nocne, wypadanie włosów garściami, lęk, depresja, mysli samobójcze, opuszczenie w nauce, ucieczki z domu,
utrata poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji,
rozdarcie wewnętrzne między jednym domem, a drugim, miedzy matką, a ojcem i nierzadko nowymi partnerami rodziców - rozdwojenie jaźni.... .

Często rozstanie - rozwód tłumaczymy dobrem dziecka - lepiej żeby nie widziało kłótni, braku miłości - zamiast popracować nad wzajemnymi relacjami i pielegnowaniem uczucia.
Mówię to o rodzinach, które znalazły sie w kryzysie, a nie sa rodzinami skrajnie patologicznymi.
Chociaż często dzieci nawet z takich rodzin wolą tkwić w złej patologicznej rodzinie niz iśc do domu dziecka - bo to dom rodzinny matka i ojciec.
Nie raz słyszałam od osób juz dorosłych - ze jako dzieci czy nastolatki widząc dysfunkcje we własnej rodzinie mówiły - mamo weź rozwód, rozstań się, zostaw drania....,
dziś z perspektywy czasu widzą to inaczej, często walcząc o własną rodzinę ....,
a widzą w tej matce miłość, postawę, oddanie siłę i pokorę....,
przychodzi zrozumienie sensu słów i odpowiedzialności za nie - na dobre i na złe,
a nie tylko na dobre...

A jeśli juz do rozstania dojdzie - to brakuje prawdy- odchodzę - moja wina (nie za całokształt ) za rozstanie,
bo nie skierowałam/ skierowałem swojej energi na poprawianiu, uzdrawianiu i odbudowie tego co mam, a na wyborze innej drogi....
Dochodzi do manipulowania własnych mysli, uciszanie sumienia, zwalanie winy na współmałzonka po to by i on dźwigał na swoich barkach o ile nie całą to znaczną część winy
za to co sie stało. Często na poczatku człowiek jest w takim szoku, ze jest skłonny
uwierzyc we wszystkie bzdury, którym jest karmiony, dopiero ciężka mozolna praca nad sobą niejednokrotnie z pomocą specjalisty jest w stanie pokazać za co robiłem/ robiłam nie tak, a czego wogóle nie powinnam/ powinienem brać sobie do głowy.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 19:11   

samotna pięknie napisane.Widzę wielką pracę jaką wykonałaś w Sobie. :-D :-D :-D
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2009-03-29, 21:16   

Witam lelule

Odniose sie do Twoich wypowiedzi.

lelule napisał/a:
Droga poprzedniczko!
Co do mojej sytuacji to powiem, że ona nie powinna Cię interesować, nie dałem w żadnym zdaniu zgody na rozmowę o niej, ja się tylko odniosłem do osoby która otworzyła ten temat, w związku z tym moja sytuacja jest sprawą drugiej wagi w tym miejscu.

Interesuje dlatego, ze poki czegos nie piszesz o sobie, to jestes osoba X, prawiaca innym moraly. Chodzi bardziej o zrozumienie Twoich motywow i skad biora sie takie poglady.


lelule napisał/a:

Pojęcie grzechu jest często nadużywane i to w sytuacji, gdzie ofiarę obarcza się za szkody powstałe w związku odejmując jej prawo do budowania szczęścia tylko dlatego, że źle wybrała poprzedniego partnera. Czyli ogranicza się tę osobę i każe się jej trwać w tym bajzlu i nie szukać szczęścia dla siebie, bo inaczej grzech.

Zgadza sie, ze kazdy dazy do szczescia. Ale przysiega malzenska to nie zabawa i bycie "dopoki bedzie dobrze".
Bywaja przyklady ekstremalne, czemu nie przecze, ale nietypova zrobila cos strasznego. Zdrady NIC nie usprawiedliwia lelule. To jest najgorsza rzecz jaka mozna zrobic drugiemu czlowiekowi. Najwieksza krzywda, lepiej go juz zabic bo potem juz nie czuje, a tak to boli cale zycie. Zdawales sobie z tego sprawe popierajac zdrade nietypovej? Zostales kiedys zdradzony badz zdradziles? Bo tego sie nie da przezyc na papierze tak jak nauczyc plywac na sucho. To straszny bol.


lelule napisał/a:

"czy na pewno depczac wszystko i wszystkich po drodze, bo teraz "ja ja JAAAAAAAA"?" - nie za bardzo rozumiem z tym deptaniem, o co chodzi?

To popatrz na osoby, ktore Ci napisaly w tym watku, a ktore same zdradzaly i byly ta "zla" strona w kryzysia. Ta strona, ktorej egoizm siegnal sufitu i stwierdzily, ze nic i nikt nie stanie na drodze do MOJEGO szczescia i ... po trupach.


lelule napisał/a:

Jeszcze raz wyjaśniam, życie to ciąg decyzji, które podejmujemy dla siebie samych, wierzę, że żyję najpierw dla siebie po to aby być dobrym dla innych,

W pewnym sensie to racja, by dbac o siebie, ale malzenstwo to nie zabawa tylko decyzja zycia NIE tylko dla siebie i bycia odpowiedzialnym za malzonka.


Nie rozumiem tez tego, ze najpierw piszesz elokwentnie:
lelule napisał/a:

jeśli zapominam o sobie i swoich potrzebach rodzą się niebezpieczne sytuacje w relacjach z innymi, dlatego właśnie warto wpierw o siebie zadbać i nie chodzi mi o stereotypowe pojęcie egoisty zapatrzonego w siebie i widzącego tylko czubek swojego nosa a raczej osoby, która sama siebie szanuje i szanuje swoje decyzje, stawia bardzo wyraźnie granice, które nie pozwalają jej skrzywdzić, nawet jeśli krzywdzicielem jest osoba najbliższa np. mąż.

a reasumujesz to taka (wybacz kolokwializm) bzdura:
lelule napisał/a:

Ogólny sens mojej wypowiedzi jest mniej więcej taki: Jeśli masz do siebie zaufanie to będziesz wiedzieć co z daną sytuacją zrobić i jak postąpić, jeśli np. czujesz, że szczęście jest gdzieś indziej niż tu gdzie aktualnie jesteś, to nie zwlekaj, bo może być za późno...

Jesli zastanawiasz sie dlaczego tak ostro to kwituje - czy sadzisz, ze osoby, ktore zdradzaly, ale przejrzaly na oczy i sa teraz tutaj na forum nie uwazaly wtedy, ze "maja do siebie na tyle zaufania", ze nie zwlekajac - hop innemu do wyra??
Bo - wlasnie nie docenial, nie kochal, JA chce szczescia, tamten sie mna interesuje itp.

Podsumowujac - zdrada jest ZLEM. Wielkim zlem i zadne zlo ze strony meza nietypovej jej nie usprawiedliwia.
Oczywiscie jego zachowanie jest niedopuszczalne i Ona powinna mu to jasno komunikowac. Tym bardziej, ze zaczal rozumiec, zmieniac sie pracowac. A Ona co? Ona juz nie chce, nie wierzy. Bo i sie na niego zamknela a tutaj kochas czeka. I co bedzie, jesli nietypova majac (byc moze - patrzac na post) problem z wyrazeniem siebie, poczuciem wartosci lub stawaniem granic stanie sie popychadlem kolejnego pana? Znowu uzna, ze ufa na tyle sobie, ze skoro ten kolejny X okazal sie taki, to moze ten nowy Y, ktory teraz tak rozumie i pociesza bedzie inny? To SLEPY zaulek.

Pytam lelule, doswiadczyles zdrady z ktorejkolwiek strony?
Zastanawiajace jest dla mnie, ze skoro jestes jak mowisz odsuniety od Kosciola, a szczesliwy w malzenstwie to znalazles sie na tym forum. I to absolutnie nie po to, zeby Cie linczowac, mimo, ze zdecydowanie nie zgadzam sie z Twoimi pogladami, ale bardziej z ciekawosci co Cie tu przywiodlo. Moze Bog Cie wola? Bo tez bycie na bakier z Kosciolem, ktorego wielu nie toleruje nie musi znaczyc, ze zupelnie odszedles od Boga, ale niestety jestes na takiej drodze.
A moze cos sie jednak nie uklada i szukasz swojej drogi?

nietypova - jesli to czytasz, nie odwracaj sie od sakramentu. To najwiekszy skarb jaki otrzymujesz od Boga w zyciu.

Pozdrawiam
martin
 
     
nietypoVa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-06, 16:42   

Napisze krotko, staramy się razem z mężem o normalne życie, wyjaśniliśmy sobie czego on odemnie oczekuje i czego ja oczekuje od niego , dałam sobie szanse i jemu, razem sobie daliśmy czas na naprawienie wszystkiego , wina leży po obu stronach.
dziekuje za wszystkie posty.
pozdrawiam
 
     
miriam
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-06, 18:08   

I niech Wam Bóg błogosławi na dalsze lata wspólnego życia!
Dziś Wasza rocznica ślubu , pięknie!
Radujemy się razem z Wami!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-06, 21:30   

NietypoVa - fantastycznie :-) Cieszę się bardzo, niech Was błogosławieństwo Boże nie opuszcza na tej drodze naprawiania i odnowy małżeństwa :-)
 
     
rafal41
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-08, 12:43   jak moja sytuacja??

hejka,nie wiem jakim cudem trafilem na twoj post nietypowa ale sytuacja jak moja,po powrocie,....i żona chce rozwodu a nie separacji...coś to znaczy...ale to nic ja jej daje wolną wolę....ale twoja historia coś mi przypomina....w czerwcu dopiszę dalszy ciąg...wszystko wyjdzie na jaw....czuję sie jakbym uczestniczyl w jakiejś grze.....ale ...nie znam jeszcz e zakończenia....
Podziwiam Cię nietypowa i gratuluję WAM.trzymajcie sie
 
     
nietypoVa
[Usunięty]

Wysłany: 2009-05-11, 07:35   

radze ci wypytać żone co sie stało, że chce rozwodu, ja tez tak mowiłam mojemu mężowi
byłam jak w jakimś amoku, coś jakby mnie opętało, nie chciałam go znać, dotykać, spać z nim itp.
napewno rozmowa wszystko wyjaśni, powinniście sobie o wszystkim porozmawiać i wytłumacczyć dlaczego tak sie stało, na wszystko oczywiście potrzeba czasu.
Ja wiem, że mój mąż jest jaki jest, czasami trzeba wziąć na niego poprawke tak jak na mnie, i teraz czuje, że bez niego chyba bym nie wytrzymała. Choć z mojej łupoty bardzo go zraniłam i teraz jego zaufanie do mnie juz nigdy nie bedzie takie jak było, a szkoda bo to bardzo dużo w związku daje, wspólne zaufanie, ale ja o to bede walczyła.
pozdrawiam.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8