Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
decyzja należy do Ciebie. Sama musisz się z nią uporać. Dla mnie osobiście związek przed ślubem byłby przysłowiową kroplą przelewającą czarę goryczy...no i uważam, że dzieci zasługują na coś innego niż wiecznie zapitego, wyzywającego i bijącego ojca.
[ Dodano: 2008-03-25, 21:57 ]
ps: a w ogóle to Ci się dziwię, że wyszłaś za mąż za osobę, która jeszcze przed slubem podniosła na Ciebie rękę
agnes [Usunięty]
Wysłany: 2008-03-25, 22:39
Ja tez sie sobie dziwie.Nie wiem co wtedy myslałam,jak byłam zaslepiona że to zachowanie nie wzbudziło we mnie żadnych wątpliwości.
Poza tym miałam trudna sytuację.W domu miałam takie awantury(że slub za póżno i brzuch będzie widac),że dla świętego spokoju na okres trzech tygodni przed slubem wyprowadziłam się do męża.
Nie miałam więc zadnego oparcia w rodzinie,nie miałam się komu poskarzyć ani dokąd uciec no i tak to się dla mnie skonczyło.
Ps.Ten związek przed slubem tez mnie powalił na ziemię
niekochana.m.84 [Usunięty]
Wysłany: 2008-09-06, 18:04
Co mam zrobić wybaczyć skoro on mówi że żałuje,czy odejść?Było już dobrze ale nagle ona zaczęła do mnie pisać i pytać czy mu wybaczę to co zrobił.pomóżcie
Paulina1970 [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-05, 09:36
Witajcie,
Wybaczyłam zdradę, jednak mąz uznał, iż nie da rady dalej byc z nami i 4 miesiace temu wyprowadził sie do niej, przezyłam koszmar gdyż spadło to na mnie z nienacka a męża bardzo kocham. W miedzy czasie mąż zlożył pozew rozwodowy. W ostanich dniach roku poprosił mnie o rozmowe i przyznał, że tęskni, kocha i chce wrócic, i czy widze dalsza możliwość bycia razem. Mąz wrócił do domu, tamten związek zakonczył krótką decyzją i slowami odchodzę. Teraz po tak dlugim okresie nie mieszkania, mąz na nowo uczy sie zyc z nami. Jest cięzko, widzę jak przezywa to co zrobił, ze skrzywdził, swoja rodzinę i skrzywdził tamta strone. Nie chce aby zamknął sie w sobie, duzo rozmawiamy. W jaki sposób mogę pomóc mężowi?? Wiem że potrzeba dużo czasu, na wyleczenie ran, chcialabym w pomóc mu przetrwac ten cięzki okres.
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-05, 09:45
witaj, Paulino.
musze powiedziec, ze bardzo zaimponowala mi Twoja postawa w podejsciu do odbudowywania Waszego zwiazku.
mysle jednak, ze powinnas uwazac, zeby meza nie "zaglaskac" teraz pomagajac mu wrocic. oboje powinniscie sie starac i ulatwiac sobie nawzajem powrot. dla Ciebie to przeciez takze trudne, a z tego co piszesz wyglada to tak, ze to na Ciebie spadl caly ciezar i nie dosc, ze sama musisz poradzic sobie z tym, co sie stalo, to jeszcze meza masz przez to przeprowadzic. [moze sie myle, ale z tego, jak w skrocie opisalas Wasza historie, tak to wyglada]
bardzo dobrze, ze duzo rozmawiacie i nie dajesz mu zamknac sie w sobie. to prawda, ze kiedy do tej krzywdzacej strony dociera, jak wiele zlego wyrzadzila - jestesmy przygnieceni ciezarem i wyrzutami sumienia i bardzo pomaga kazdy dobry gest w nasza strone. rozmawiajcie tez jednak takze o Tobie, Twoich uczuciach!
bardzo polecam dla Twojego meza psychologa katolickiego - mi bardzo pomogly takie spotkania. i to nie tylko w poradzeniu sobie z zaistniala sytuacja, ale takze w zrozumieniu siebie i naprawianiu bardzo starych ran i uczuc, ktore latami tlumione zzeraly mnie od srodka i niszczyly.
powodzenia dla Was i pogody ducha!
Karo [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-05, 14:47
Witam wszystkich serdecznie.
Pisze pierwszy raz na forum, chociaż czytam już od jakiegoś czasu Wasze posty, które podtrzymują mnie na duchu.
Moje małżeństwo przeżywa, bardzo głęboki kryzys. Trwa to dla mnie od października, dla mojego Męża od dłuższego czasu (sam nie potrafi określić jak długo). W październiku powiedział mi, że jest inna kobieta i to z nią chce dalej kroczyć przez życie. Nie odszedł jednak z domu. Mówił, że nie wie co zrobić. Przez dwa miesiące żył ze mną i z nią. Nie potrafię nawet opisać jak bardzo to bolało. Dzisiaj wiem, że gdyby nie Boże Miłosierdzie i moje zawierzenie wszystkiego Jezusowi, nie przeżyłabym tego okresu. W końcu pod koniec listopada, Mąż odszedł z domu. Nie chciał już niczego ratować. Odszedł do tej kobiety, twierdząc, że chce lepszego życia.
Zmieniłam zamki, spakowałam jego rzeczy, modliłam się o cud i płakałam. Nie chciałam go widzieć. Po kilku dniach zadzwonił. Błagał żebym się z nim spotkała, że prosi mnie o pomoc. Zgodziłam się. Bardzo kocham mojego Męża. Wiem że dla wielu ludzi jest to niezrozumiałe (ja sama tego często nie rozumiem), ale przyjęłam go do domu. Tak dyktowało mi serce. Uwierzyłam w jego słowa. Uwierzyłam, że kocha, że nie chce żyć w grzechu, że się postara. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dziękuję Bogu za łaskę, którą na nas zesłał.
Dzisiaj, po miesiącu Jego pobytu w domu, nadal jest ciężko. Sytuacja między nami jest trudna. Wiem że musi upłynąć dużo czasu, zanim odnajdziemy siebie na nowo. Nie wiem tylko czy On będzie w stanie jeszcze kiedykolwiek mnie prawdziwie pokochać. Twierdzi, że chciałby, że wierzy iż będziemy jeszcze szczęśliwi razem, ale czuje się pusty, wypalony po tym co się stało.
Oddałam wszystko Jezusowi, proszę go o rozpalenie miłości wzajemnej między nami, ale czasami upadam i zdarzają sie takie dni jak dzisiaj, że siedzę i płaczę. Tak bardzo chciałabym umieć pokazać mojemu mężowi, że czekam na jego miłość. Że nie zwątpię nie ustanę w miłości do niego, ale to trudne.
Proszę Was pamiętajcie o nas w swoich modlitwach. Wierzę, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i mam nadzieję, że pobłogosławi ponownie nasze małżeństwo.
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-05, 20:46
Witaj, Karo
Karo napisał/a:
Moje małżeństwo przeżywa, bardzo głęboki kryzys. Trwa to dla mnie od października, dla mojego Męża od dłuższego czasu (sam nie potrafi określić jak długo).
dlaczego to zawsze tak jest? brak umiejetnosci komunikacji.. u mnie bylo podobnie.. czulam, ze w Naszym zwiazku cos jest nie tak i WYDAWALO mi sie, ze komunikuje to mojemu Mezczyznie. ale tylko mi sie wydawalo.. i tak kumulowaly sie we mnie zle uczucia, az wszystko peklo..
Karo napisał/a:
Uwierzyłam w jego słowa. Uwierzyłam, że kocha, że nie chce żyć w grzechu, że się postara. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Dziękuję Bogu za łaskę, którą na nas zesłał.
Pan Bog daje nam szanse... i kolejna .. i kolejna.. do nas tylko nalezy, zeby wreszcie nie popsuc, docenic i naprawiac wspolnymi silami.
Karo napisał/a:
Dzisiaj, po miesiącu Jego pobytu w domu, nadal jest ciężko. Sytuacja między nami jest trudna. Wiem że musi upłynąć dużo czasu, zanim odnajdziemy siebie na nowo. Nie wiem tylko czy On będzie w stanie jeszcze kiedykolwiek mnie prawdziwie pokochać. Twierdzi, że chciałby, że wierzy iż będziemy jeszcze szczęśliwi razem, ale czuje się pusty, wypalony po tym co się stało.
a to mnie dziwi.. On czuje sie pusty i wypalony? a co z Toba? jak Ty odnajdujesz sie w tej sytuacji?
Karo napisał/a:
Oddałam wszystko Jezusowi, proszę go o rozpalenie miłości wzajemnej między nami, ale czasami upadam i zdarzają sie takie dni jak dzisiaj, że siedzę i płaczę. Tak bardzo chciałabym umieć pokazać mojemu mężowi, że czekam na jego miłość. Że nie zwątpię nie ustanę w miłości do niego, ale to trudne.
bardzo pieknie to napisalas. zostaw wszystko Panu Jezusowi, On najlepiej potrafi Miloscia prawdziwa obdarzac. mam nadzieje, ze Twoj maz potrafi teraz docenic jaka ma zone tak wiele osob, ktore pogubily sie w zyciu, zdradzily, skrzywdzily, ale zrozumialy swoj blad marzy o takiej postawie tej drugiej strony.
Karo napisał/a:
Proszę Was pamiętajcie o nas w swoich modlitwach. Wierzę, że dla Boga nie ma nic niemożliwego i mam nadzieję, że pobłogosławi ponownie nasze małżeństwo.
jestes bardzo dzielna! trzymaj sie i badz blisko Pana Boga, mocna Jego sila. mysle, ze jestescie z mezem na jak najlepszej drodze do odrodzenia Waszego malzenstwa i milosci. chcecie tego oboje, a to najwazniejsze.
Paulina1970 [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 08:52
Moniko, dzsiękuje za dobre słowa. Oboje ratujemy to co nas utopiło. Wielkim plusem w tym wszystkim jest to, że bylismy zgodnym małżeństwem, z drobnymi banalnymi sprzeczkami. Porozumiewalismy się bez słów, wiedząc czego oczekuje każda ze stron, mąż zgubil sie w tym jednym i nie potrafi tego wyjasnić. Teraz otwarcie prowadzimy rozmowy, oboje chcemy sobie pomóc. Ja jestem szczęsliwa, że do domu wrócił człowiek którego bardzo kocham, i zdaje sobie sprawę z tego że długa droga przede mną i przed mężem. I wszystko zależy od nas tak naprawdę obojga.
Karo, rozumiem Ciebie, ja dałam męzowi bilet zaufania, i on zdaje sobie z tego sprawę. Musimy oboje nauczyć się żyć razem, oboje musimy zaufać sobie, oboje musimy uczyć się budować nasz nowy związek. Tak bardzo bym chciała aby nastał taki dzień, gdzie znów wszystwo będzie tak jak dawniej, tylko bez "ogona". Jeśli masz chęć popisac, to zapraszam na priv.
pozdrowiam
Paulina
Karo [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:15
Masz rację Moniko, mnie też się wydawało, że wszystko jest dobrze,że potrafimy ze sobą rozmawiać. A okazało się, ze mąż nie jest w stanie mówić o swoich uczuciach, że ucieka w pracę. Ja trwałam wierząc, że to kiedyś minie. Praca była zawsze ważna, ale nie miałam pojęcia,że najważniejsza. A potem pojawiła się inna kobieta, która pracując z nim, spędzając czas w ciągu dnia okazała się świetną koleżanką. Ja czekając do późnego wieczora na jego powrót do domu popadałam w osamotnienie, o którym starałam się mu mówić, ale odbierał to jako wieczne niezadowolenie. I tak po woli umierało nasze uczucie.
Pytasz jak się czuję z tym ego wypaleniem? No koszmarnie. Nie mogę zrozumieć, ze nie czuje do mnie tego co ja do niego. Może to dziecinne ale tak właśnie czuję. Brakuje mi go bardzo, tęsknię za nim nawet wtedy gdy jest w domu. Twierdzi, ze nie jest w stanie, nie umie okazywać mi uczuć. Ja wiem, że tego nie czuje. Chciałby ale tak nie jest. Proszę Boga każdego dnia, żeby otworzył jego serce na moją miłość.
Paulino, piszesz o bilecie zaufania, ja też dałam mężowi zaufanie kiedy wrócił do domu. Po tygodniu okazało się, że nadal utrzymuje kontakt z tamtą kobietą (tel.sms). Powiedział, że wie że to było złe i już nigdy nie chce być z nią, ale ona jest dobrą koleżanką i chciałby utrzymywać z nią kontakt. Absolutnie nie mogłam się na to zgodzić. Powiedziałam mu żeby wybierał ona albo ja. Obiecał, że więcej się z nią nie skontaktuje, ale ona zaczepia go w smsach, pod pozorem spraw zawodowych. Mam nadzieję, ze będzie w stanie odciąć "Ogon" przeszłości. Wiem, że inaczej nigdy nie będziemy w stanie budować między nami miłości. Chętnie pogadam na priv. Pozdrawiam
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:21
Karo, czy rozmawiałaś z owym "Ogonem"?
Karo [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:39
Nie, nie mam na to siły i ochoty. Chyba się tego boję. Nie wiem co miałabym powiedzieć w takiej rozmowie? Prosić, żeby dała nam spokój. Upewniać, że ma jeszcze jakieś szanse?
..monika.. [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:43
ja mysle, ze nie masz po co z nia rozmawiac. to Twoj maz powinien jasno postawic sprawe i zaprzestac kontaktow. a nie Ty masz wszystko zalatwic.
niech on powalczy tez! daj mu byc mezczyzna
Karo [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:48
Też tak uważam, co da moja rozmowa z nią? Jeśli będzie chciał się z nią spotykać to i tak nic nie zmienię. A poza tym ja muszę wiedzieć, że to jego decyzja, jego wybór.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-06, 12:59
Karo napisał/a:
Nie, nie mam na to siły i ochoty. Chyba się tego boję. Nie wiem co miałabym powiedzieć w takiej rozmowie? Prosić, żeby dała nam spokój. Upewniać, że ma jeszcze jakieś szanse?
Spytałam, bo ja się odważyłam. Chciałam rozmawiać, zaproponowałam spotkanie. To ona się przestraszyła, wolała mailami. Napisałam więc, co czuję, dokładnie... Twierdziła, oboje twierdzili, że to tylko przyjaźń.... Podziękowałam za szczerość. Dopóki wyszło innymi kanałami, że jednak nie do końca przyjaźń
Ale z kolei, jak przyszło do postawienia sprawy na końcu noża - nie zdecydowała się opuścić swego narzeczonego dla mego Męża, do dziś się nie zdecydowała.
Tak naprawdę ja wciąż nie wiem o co jej chodziło/chodzi.
Dlatego się spytałam - próbując zrozumieć.
Paulina1970 [Usunięty]
Wysłany: 2009-01-13, 13:16
Ja na rozmowe z "ogonem" nie zdecydowałam sie i nie zamierzałam ani nie zamierzam rozmawiac. Ale "ogon" był tak beszczelny, że pisał do mnie emaile , sms o wielkiej milości. zadajac 1000 pytań i oczekiwał odpowiedzi. Niestety nigdy ich sie nie doczekał.
Teraz kiedy budujemy na nowo związek, "ogon" nadal wypisuje bzdury do mnie, męża. Jedyna mozliwośc to ignorowanie bądź zmiana poczty. I tak zapewne przyjdzie nam zrobić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum