Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 12:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 215 ]
NIE
14%
 14%  [ 37 ]
Głosowań: 252
Wszystkich Głosów: 252

Autor Wiadomość
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-27, 14:25   

40-latku: :-D

z modlitwa,
kasia
 
     
joanna50
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-29, 21:57   uzdrowienie małzeństwa

Witam
po raz pierwszy jestem na tym forum.
Moje małżeństwo trwa już prawie od 25 lat. Od bardzo wielu lat nie układa się.
Mąż ma 'trudny charakter' - a ja nie potrafię z nim postępować.
Oskarza mnie o wszystko ,o wszystko czego nie zrobiłam ( nie wiem czy sam w to wierzy). Przez wiele lat płakałam. tłumaczyłam . udowadniałam swoja niewinnośc, Ostatnio staram się nie odzywać , nie reagować , ale to trudne.
Doszło do tego,że on płaci alimenty( sam tak postanowił) , nie pomaga mi w niczym - żyje obok , od lat nigdzie razem nie wychodzimy.
Nasze dzieci są już na studiach . Dzieci są tak zmęczone sytuacją panującą w domu ,że chcą abym wystapiła o rozwód, chcą aby ojciec wyprowadził się.
Ja ciagle mam nadzieję ze on opamięta się , modlę się w intencji uzdrowienia naszego
małzeństwa, ale coraz bardziej brakuje mi sił - mój maż nie chce być z nami.
Czy mogę jeszcze coś zrobić w tej sytuacji ???
 
     
krysia555
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 21:39   

"Niektórzy ludzie są nam dani, a niektórzy zadani"

Musimy przyjąć wszystkich. I wierzyć , ze Pan nie przeznaczył nam zbyt ciężkiego krzyża, że pomaga nam go nieść . Obyśmy tylko Mu zawierzyli. Duzo łatwiej przeżyć każdy dzień, gdy wierzymy, że Bóg nad nami czuwa.

Poszukaj wskazówek w Piśmie Świętym . Nigdy nie zawodzi. To Słowa Pana.

Będę dziś modliła się o Twoje i moje małżenstwo. pozdrawiam i proszę o modlitwę
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-31, 22:49   

Joanno.
Nie da się zmusić męża do rozmowy, a to byłoby najlepsze dla Was.
Myślę, że Twój mąż na Ciebie przelewa żal za to, że jemu niewiele się udało w życiu, a może nie udało się to, co zamiarzał. Tylko, życie nie składa się z wielkich spraw, codzinnością są wydarzenia małe, i miłe i mniej miłe.
Dopadł go pewnie syndrom wieku średniego, bliżej do końca życia, wydaje mu się, iż już niewiele przed nim. A przecież macie dorosłe dzieci, dla Was życie powinno zacząć się na nowo, odkrywanie siebie po raz kolejny, wspólnie spędzony czas, wspólne wyjazdy i nowe, ciekawe życie.
Co możesz zrobić?
Chyba tylko zająć się sobą, realizować się w czymś nowym, możesz zaskoczyć męża swoimi zaineresowaniami, wiedzą, chęcią dobrego życia.
Może warto zaproponować mężowi wspóne wakacje, wypad do kina czy teatru, może zaineresować się jego hobby ( o ile jakieś ma).
Ciężko żyć pod jednym dachem z obcym człowiekiem.
Pozdrawiam Cię.
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 13:05   

Joanno piękny staż małżeństwa no i właśnie nagle dowiadujemy się że komuś było żle jest to strasznie trudne do zniesienia rozumiem Cię bo też usłyszałam ostatnio wiele przykrych słów. Po ludzku bym tego nie wytrzymała. Ale kryzys który przechodzę uzmysłowia mi, że popełniłam wiele błędów i myśle, że to Bóg nas doświadcza aby nam wskazać właściwą drogę abyśmy jeszcze mogli naprawic to co było niewłaściwe w naszym życiu On chce abyśmy mieli życie wieczne i myślę że się o nas upomina. A małżeństwo to nierozerwalna świętość na dobre i złe ja modlę się za męża ze wszystkich sił. Złóż wszystkie trudy w sercu Jezusa chodź do Kmuni Św. módl się w intencji męż i oddaj Mu wszystkie troski całe cierpienie , a zobaczysz doznasz pokoju w sercu i On będzie Tobą kierował.
Ja po ludzku nie mogę już nic zrobić mąż nie chce rozmawiać nie chce razem wychodzic i chciał się wyprowadzić nie wytrzymałabym tego naprawdę czuje siłe nadprzyrodzoną i będę o tym dawać świadectwo Wam wszystkim nie wytrzymałabym tego wszystkiego gdyby nie Chrystus, który pomaga nieść mi krzyż który mam wrażenie jest coraz lżejszy. Polecam Ci stronę www. mojemalzenstwo.pl
Pamietam o Was w modlitwie.
Jezu Ty się tym zajmij.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
mika1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 13:47   

witam wszystkich
od jakiegos czasu przegladam wasze posty i bardzo sie ciesze ze mozna czerpac z nich sile do zycia...
jestem w kryzysie maz od 2 miesiecy mieszka osobno jestem razem z 2 letnia corcia.dajemy sobie rade bo postanowilam wybaczyc mezowi i przyjac jego zlosc na mnie i to ze juz mnie nie chce powiedzial ze jego milosc do mnie wygasla :-(
nie poddaje sie ze wzgledu na corke i siebie bo dalej go kocham i nie potrafie nienawidziec go.modle sie za niego i czekam na niego az nastapi przemiana w jego sercu ;-) to dopiero poczatek zaledwie od 3miesiecy wiem ze maz mnie nie chce a wydaje mi sie jakby cale wieki minely....
rzadko sie widujemy bo raz na tydzien jak bierze core do siebie on niestety nie potrafi ze mna spokojnie rozmawiac...irrytuje go strasznie wiec postanowilam ze nie bede rozmawiac z nim o nas o rozwodzie itp. tylko skupie sie na corce i o niej bede mowic.
jest mi chwilami bardzo ciezko ale dzieki wam jalos daje rade
moze ktos podpowie jak rozmawiac w takiej sytuacji \z mezem
jego rodzina nie chce sie mieszac moja tesciowa probowala z nim rozmawiac oboje sa wierzacy ale wyglada na to ze pogodzila sie z decyzja syna :-(
maz twierdzi ze jestSAM ale.... jakos nie mam pewnosci
powiedzial mi ze nie spelnilam jego oczekiwan jako zona tzn ja wychowalam sie w innym domu a on w innym on by chcial tak teraz mysle zebym byla kopia jego mamy????!! a przeciez tak nie moze byc kazdy jest inny i rozni sie i to jest piekne!!! :lol: pozdrawiam mika1
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 20:15   

Mika rozumiem co czujesz ja też usłyszałm, że nie chce ze mną być został tylko na siłe po namowie rodziców cięzko rozmawiać z kimś kto poprostu mówi nie chce. Ja złożyłam wszystko w sercu Chrystusa nie naciskam nie rozmawiam tylko się modlę i Komunię ofiaruje w Jego intencji. Uważam , że to najważniejsze , a przede wszystkim już czuje pokój w sercu ja czuje siłe nie zamartwiam się a mamy dwójkę dzieci mówie Jezu zajmij się tym.
JEZU UFAM TOBIE!
 
     
mika1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-14, 21:26   

Malgosiu rzeczywiscie tak jak mowisz najlepiej zaufac Jezusowi bo po ludzku to czlowiek by nie dal temu rady.....
podziwiam cie ze jestes taka silna TAK TRZYMAJ!!!!!
pozdrawiam serdecznie
 
     
Małgorzta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-04-15, 08:20   

Mika1 rozpoczynam dzięń od Eucharystii i Komuni Św. w intencji męża zawsze mi było ciężko wstac na 8 do pracy a tera na 7 do kościoła biegne z radością budząc się przed zegarkiem. Wiem i jestem pewna, że jeżeli powiem Jezu Ty wiesz co dla mnie dobre Ty mna poprować to On pomoż mi sprostać wszystkiemu.
Wiesz mi naprawdę po ludzku bym nie wytrzymała tego wszystkiego, a ja juz nic nie pamietam z przykrości i nie boli mnie i dalej jak najlepiej staram sie wypełniać swoje obowiązki. Wyciszyłam sie i mam więcej cierpliwości.
Wierzę, że u Ciebie też będzie dobrze dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia tylko musimy Mu całkowicie zaufać On tego oddania od nas oczekuje, więc nie zwlekaj oddaj wszystko wi Jego ręce, a wierzę, ze Chrystus Cię poprowadzi. Naprawde modlitwa czyni cuda i leczy rany.
JEZU UFAM TOBIE!

[ Dodano: 2008-04-15, 08:21 ]
A co do siły to siła która nie pochodzi ode mnie to siła, która daje mi Chrystus.
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 08:08   

Juz od jakiegos czasu sledze to forum. Sama jestem w bardzo trudnym okresie małżeństwa. Ale chyba ten trudny czas zaczął sie od początku.... Nie wiem. Chyba nigdy nie potrafiłam rozmawiac z meżem. Chowam w siebie cały zal, żal i rozczarowanie całym swoim zyciem, zal do Boga ze mnie taka głupia stworzył...zal ze gubie drogę, mimo ze wiem ze powinnam iśc prosto ciagle błakam sie po bezdrozach. Nie raz miałam nadzieje ze juz bedzie dobrze... Mąz mnie w tym utwierdzał. Znalazł te forum i zaczełam wierzyc ze bedziemy wspierali siebie nawzajem. Bo chyba na tym polega małóżeństwo- na wspieraniu i pomaganiu gdy drugi upadnie... Ale cóż... Dzisiaj po raz pierwszy odwazyłam sie napisac. Dlaczego? Aby sie wyzalic? Aby sobie ulzyc? Nie wiem. Moze mam nadzieje ze to zostanie przeczytane przez męża? Nie wiem. wiem jedno jest mi cięzko tak bardzo ze modle sie do Boga zeby mi dał siły, żeby ta gehenna sie skonczyła... żebym nie uciekła.. boję sie dzisiaejszego dnia, boje sie jutra, poprostu boje się...

[ Dodano: 2008-05-15, 08:19 ]
Tak bardzo chciałabym moc przegonić myśli złe... już nawet modlitwa mi nie pomaga.. Boję się że ucieknę zostawiając wszystko. Chcę uciec od męża, który nie radzi sobie ze złem w naszym zyciu, uciec od dzieci dla których nie jestem dobra matka, uciec od całego zewnętrznego świata w którym nie potrafię żyć. Wiem ze za chwile sprobuje sie "ogarnąc" i pojde do pracy. cały dzien bede udawała że wszystko jest w porządku, ze daje sobie radę, ze jestem dzielna... Ale ja nie jestem ani dzielna ani nic nie jest w porzadku.. nie wiem czy wroce do domu... nie wiem co bedzie za chwile... jest tylko mrok w mojej duszy i brak nadziei A miało już być tak dobrze... że razem, ze wspólnie, że wzajemny szacunek... Boze daj mi tyle sily abym mogła przezyć ten dzień...
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 08:31   

Bebcik... spokojnie... co takiego złego wydarzyło się w Wasym życiu, że chcesz uciekać? dlaczego piszesz, że nie jesteś dobrą matką dla swoich dzieci?
Nigdy nie jest tak żle, żeby nie mogło być lepiej...
napisz coś więcej o sobie...
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
Kasia
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-15, 14:11   

Mam chwilę przerwy miedzy jedną a drugą pracą, ale nie jest to chwila odpoczynku. Wróciłam chyba tylko po to aby sie upewnić że moje prośby, ze moja rozpacz nie robią na mężu żadnego wrażenia. Bo to chyba tylko on ma prawo do bycia "w dołku.. " A ja jestem winna całemu złu, które panoszy sie na tym świecie.. Zła żona, zła matka i pewnie niedługo zła pracownica bo nie potrafię być efektywna będąc w ciągłym napięciu. Kasia1 pyta dlaczego chce uciekać.. Jestem przerażona swoim życiem i pustka. Wiem, są dzieci ale jaka ze mnie matka skoro nie potrafię ich ochronić? Przecież sama wybrałam im ojca, a one nie są temu winne ze dom przestaje być domem bo coraz bardziej sie w sobie zapadam. Chyba najlepszym dowodem na to jest to że właśnie pisze tu na forum, obnażam swoje żale... Nie wiem po co...

[ Dodano: 2008-05-15, 14:40 ]
Próbuje sie czymś zając, ogarnąć dom przed powrotem dzieci z wycieczki, ale ciągle napotykam sie na ślady depresji męża... puste puszki po piwie, mokra lepiąca sie podłoga... i już wiem że następne dwa tygodnie miną pod znakiem jego żalu i zalewania bólu jego duszy... czy to ze jeszcze jakoś działam oznacza że nie mam duszy? ze nie odczuwam bólu? Czy mąż ma prawo niszczyć dzieci tylko dlatego ze je kocham? Dlaczego zgotowałam i m taki los? Wstydzę sie swojej bezradności, boję sie spojrzeń dzieci i ich słów ".. znowu to samo, znowu oszukał.." Czy potrafię to po raz kolejny przejść? Czy tak ma już być zawsze? I właśnie dlatego chcę uciec ale nie mogę więc tkwię.. ciągle rozbudzane nadzieje, przecież tyle rozmawialiśmy, mieliśmy być razem.. I jest jak zwykle, taki schemat, nie ma zmian. Po raz kolejny zostałam oszukana. Brakuje mi sił..

[ Dodano: 2008-05-15, 15:24 ]
kolejne puszki po piwie.... i ten żal, ze znowu uwierzyłam. To chyba boli mnie najbardziej, ta moja ufność, to że wierzyłam. Ostatni czas to był czas oczyszczenia. Powiedzieliśmy sobie wszystko.. katharsis i czułam totalne oczyszczenie, myślałam że jednak Bog nam pomógł.. Opowiedzieliśmy sobie o wszystkich ranach i bliznach.. i uwierzyłam, O naiwności moja... To nigdy sie nie zmieni. Zawsze będzie udawał, nawet przed panem Bogiem. Mówił ze Bóg nas uzdrowi że w Bogu nadzieja, ze będzie dobrze, ze już nigdy... a teraz... Wiem co bedzie przez następne dwa tygodnie. Znam to doskonale. Tak jest od lat. To co zaistniało przed kilkoma dniami, to o czym myślałam ze jest cudem było po prostu kolejnym kłamstwem, takim dla uśpienia mojej uwagi, Jak wielkim aktorem jest to az wzbudza podziw. jego modlitwy, jego szukanie porozumienia i odbudowywanie więzi..
Odwołałam zajęcia, znikam, nie wiem jeszcze gdzie , nie wiem na jak długo.. pewnie na krótko bo wracają dzieci jutro i muszę je odebrać, ale co ja im powiem? a może zniknąć na zawsze? Wiem ze to nie jest sposób, ale może wtedy mąż zostanie wreszcie ojcem? Może gdy mnie tu nie będzie, gdy zniknie mu z oczu jego kat to zacznie zyc normalnie, zacznie oddychać wolny...

[ Dodano: 2008-05-15, 23:32 ]
Jestem w domu, wezwały mnie dzieci.. a mój mąż, wierzący i bogobojny tez już jest w domu.. Ciężką walkę z demonami stoczył.. nachodzą go gdy pije.. jest teraz w domu i modli sie.. Boże, Ty to widzisz i nic? przyjmujesz jego modlitwę a płacz dzieci Cię nie obchodzi? Modli sie na głos, tak aby córka nie mogla spać a jutro ma ważny egzamin. To cały mój mąż, gęba pełna frazesów i mądrych słów ale nic poza tym. Wie doskonale co robi z jego rodzina alkohol ale mimo wszystko nadal "ból istnienia" leczy w ten sposób. Dlaczego Bóg nie wysłuchuje moich modlitw? Dlaczego mnie w ten sposób od lat doświadcza.. Za dwa tygodnie podłączę mu kroplówkę bo wykończony i wycieńczony, trzęsący się znowu wzbudzi we mnie litość..a potem 3 miesiące spokoju i powtórka.. Znowu będzie się modlił.. znowu rekolekcje lub wizyta u sióstr w Rybnie, znowu frazesy.. A ja? Muszę chodzić do pracy, muszę ogarniać dom i dzieci. A dla mnie nie ma ucieczki.. Dlaczego?

[ Dodano: 2008-05-16, 00:04 ]
a teraz po tym jak mnie uderzył i nożem straszył każe mi się modlić za uzdrowienie małżeństwa. daje mi jedynie spokój gdy pisze na sycharze, wiec pisze, Boże Ty to widzisz i nic? Znikąd pomocy.. gdy chciałam wyjść obudził córkę.. Boże Ty to widzisz i nic? Gdzie teraz jesteś ? Opiekujesz sie moim mężem a moja rodzina, moje dzieci? Czy będę musiała tu przez całą noc pisać? A jutro udawać przed całym światem że nic się nie dzieje? iść do pracy i myśleć co sie dzieje w domu.. Jutro wracają dziewczynki. Juz dzisiaj pijany do nich dzwonił. nawet kiedy nie ma ich w domu to je dręczy. Teraz rozmawia z synem obarczając go swoimi problemami obwiniając że nie opiekuje sie nim. a to chyba obowiązek ojca troszczenie sie o dzieci. czy w ten sposób uczy je życia? Syn ma wystarczająco dużo problemów ze sobą a teraz jeszcze i ojciec.

[ Dodano: 2008-05-16, 01:26 ]
Poszedł spać, może zaśnie bo oprócz piwa ma w sobie kilka tabletek relanium. Uskutecznił wielkie kajanie (jak dobrze to znam- znowu frazesy i brak czynów ) Szarpanina z synem,który go nie chciał słuchać. Tłumaczenie że go kocha.. i prowokowanie aby go uderzył czyli pogrywanie na dziecku. Syn ma 19 lat i pełno własnych problemów i ojciec który zmusza go do podniesienia reki na niego -"opuściłem cię tyle lat temu więc wyrzuć ten żal i stłucz mnie do nieprzytomności" Pozostała mi modlitwa, odmówiłam cześć bolesną i chyba wreszcie sie uspokoi ale czy Bóg wybaczy mi że mając tyle żalu do niego modle sie? Ale tylko to mi zostało. Jeszcze niedawno łudziłam sie ze jeżeli zacznę wzywać policje, jeżeli zacznę szukać pomocy w instytucjach do tego stworzonych to może zastanowi sie i pomyśli... nie pomogło.. jeszcze niedawno wierzyłam że Bóg go uzdrowi... i tą wiarę utraciłam. czy jestem skazana na życie obok kogoś takiego? czy tak ma wyglądać moje małżeństwo- czekanie na usamodzielnienie sie dzieci i ucieczka.. czy uda mi sie dotrwać, czy starczy mi sił aby wytrzymać ta gehennę? czy chociaż tej prośby Bog wysłucha?
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 08:43   

Bebcik.........Twój maz jest alkoholikiem pewnie.............
Ja sugeruje Twój natychmiastowy kontakt z poradnią uzależnień....nie dla niego....dla siebie............
Konieczny jest Ci kontakt z jakaś grupą samopomocową np.Al-anon.
Z tego co piszesz można wyczytać duże problemy emocjonalne,szantaz memocjonalny ze strony męża alkoholika.
Na początek pisz.......... pisz to co Cie boli,podziel się bólem,lękiem.
Jak jestes z W-wy lub okolic to polecam w sobote o 22.00 na 96.5 Poradnie uzaleznień.Gdy nie mieszkasz w okolicach W-wy to można słuchac przez net na stronie www.sielskiefale.pl w zakładce poradnia uzależnień.

Pogodu Ducha

[ Dodano: 2008-05-16, 08:48 ]
Poszukaj w swojej okolicy mityngu Al-anon i idż na mityng.
Nie bój sie,nie wstydz....... spotkasz tam takie same jak Ty kobiety........... żony,matki, córki alkoholików.Tam znajdziesz zrozumienie i wsparcie .
To nie jest wstyd być żoną alkoholika............
Ty nie planowałaś byc zoną alkoholika............
On raczej tez nie planował byc alkoholikiem.
Alkoholizm to choroba.......... choroba duszy,ciała i umysłu.
Niech on idzie tez po pomoc,na mityng AA,do pradni na terapię........ dobrze że sie modli,ale to raczej fałszywa modlitwa,wykrzywiona chorym mysleniem.

BEBCIk........... absolutnie nie dawaj mu kroplówek,nie ułatwiaj picia
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 09:24   

Bebcik... mimo tego, że ucieczka nie jest wyjściem... już rozumiem dlaczego chcesz uciekać... jest mi bardzo przykro, że przechodzisz przez takie piekło, bo chyba właśnie tym dla Ciebie i Twoich dzieci jest ta cała sytuacja.
ja mogę Ci ofiarować jedynie swoją modlitwę, ale Nałóg jest osobą, która ma niesamowitą wiedzę i doświadczenia w temacie alkoholizmu... czytaj Go bardzo dokładnie i rób to, co Ci podpowiada... pomógł już bardzo wielu osobom.
Ciężka praca przed Tobą Bebcik... baaaardzo ciężka... ale dobrze, że tu jesteś...
Ty będziesz ciężko pracować, a my będziemy Cię wspierać modlitwą i dobrym słowem :-D
Trzymaj się!!!!!!!!
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-16, 11:43   

Wróciła na chwile z pracy- mam okienko wiec chciałam sprawdzic co sie dzieje. Czekam na corkę.. a moj mąz własnie przeczytał to co napisałam na forum i kaja się.. stara spiewka.. jestem zmęczona.. trzy godziny snu w napięciu nie przyniosły wypoczynku..
Już w zeszłym roku probowałam spotkan Al-anon ale godziny kolidowały mi z pracą. Spotykałam sie z psychologiem.. może za krótko, a może za duzo nadzieii miałam i uwierzyłam że "teraz już będzie dobrze".. "ja sie zmienię bo zrozumiałem, Bóg mi pomoże i uzdrowi naszą rodzinę. Wydawało mi sie ze to już jest naprawdę bo zaczął sie modlić, spedzał na Sycharze duzo czasu, analizował, myslał.. No i uwierzyłam. Moja naiwność nie ma granic. Nigdy nie zgodzi sie na mitingi AA bo przeciez nie jest degeneratem ani alkoholikiem, to tylko chwilowy "ból istnienia" bo, jak zwykle, całe zło tego swiata jest w mojej osobie. Moj mąz jest lepszy i madrzejszy niz reszta świata a zwłaszcza psycholodzy, ktorzy nie znaja, nie potrafia odczuwac i nie sa wrazliwi.. Moj mąz wie lepiej. jest rycerzem, człowiekiem szlachetnym i honorowym, troskliwym i czułym, dla ktorego najwyższe dobro to rodzina i Bóg. Tak własnie o sobie mowi, tak własnie o sobie mysli.. a ja wiem ze celem jego zycia jest zniszczenie mnie, totalne zdławienie mojej osobowości, zrobienie ze mnie kukły, podporządkowanie mnie całkowite.. a jeżeli nie bedę robiła tego co chce to zniszczy mnie, ie zważajac na nic bo dzieci sa do opiekowania się nim..
Nie wiem ile jeszcze potrafie znieśc, nie znam swoich mozliwości.
Teraz po prostu sie modle o przetrwanie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 12