Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Poszkodowani.
Autor Wiadomość
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 21:12   

I co Jarek nic mi nie odpiszesz ? może na pw.
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 21:24   

Wszyscy chcielibyśmy aby nasze połówki zrozumiały swój błąd i chciały do nas wrócić, ale czy nasze życie polega tylko na układającym się małżeństwie? Może to nasza tylko projekcja? Może Bóg dał nam taką drogę...ciężką ...to prawda...ale po to że wie że to nasza najlepsza droga do Niego...może w szczęśliwym małżeństwie nie trafilibyśmy do Niego.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 22:19   

Chyba jednak inaczej - przecież to Bóg stworzył sakrament małżeństwa, więc jakże mógłby najpierw połączyć, a potem stwierdzić, że niech oni se będą jednak oddzielnie...? :shock: Ja myślę, że kluczowe jest to słowo "szczęśliwe" małżeństwo, z tym że szczęśliwe po Bożemu, a nie po ludzku. I dopiero w takim Bożym, szczęśliwym małżeństwie obie strony zmierzają zgodnie w Jego kierunku, wspierając się wzajemnie. Być może kryzys rozwalił coś, co szło szczęśliwie, ale po ludzku, i jedno lub oboje - szli w kierunku odwrotnym niż powinni. To i zostali zawróceni z tego kierunku ;-) Ale teraz muszą się odnaleźć, aby znów oboje mogli pójść w tym kierunku właściwym. Może jedno musi na drugie poczekać, może pociągnąć za sobą.... tu już różne mogą być drogi dochodzenia do tej wspólnej. Ale ona na pewno jest, bo jest sakrament!! :mrgreen:
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-28, 23:54   

To że małżonkowie są oddzielnie nie oznacza przecież że małżeństwo przestało istnieć...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 08:34   

Ale skoro małżonek zauważa, że małżonkowie są odzielnie, osobno....co nie świadczy o normie w małzeństwei, to powinien działać i zrobić wszystko, żeby ten stan oddzielności znowu zmienić w jedność. EL.
 
     
Jarek S
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 08:40   

El. masz rację...chodziło mi o to, że nie poprzestając na staraniach o jedność nie możemy zapominać, że czasami te chwile kryzysu są łaską od Boga...i zbliżają nas do Niego
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 13:58   

EL. napisał/a:
Ale skoro małżonek zauważa, że małżonkowie są odzielnie, osobno....co nie świadczy o normie w małzeństwei, to powinien działać i zrobić wszystko, żeby ten stan oddzielności znowu zmienić w jedność. EL.


El napisałaś to pięknie - ale jak to zrobić gdy mieszkamy osobno, miedzy nami mur, to co było kiedyś wspolne staje się osobne...
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 15:07   

my mieszkamy osobno i jesteśmy po rozwodzie cywilnym, Mąż jest aż w Szkocji .
A jednak można burzyć ten mur , przynajmniej po swojej stronie , uczyć się kochać prawdziwie , (jak w 1 liście do koryntian) , i mieć nadzieję na odbudowę jedności .
Zaczęłam burzyć ten mur , a jedyna moja nadzieja był Jezus, i stał się cud , mąż dostrzegł tę zmianę , jeszcze w nią do końca nie wierzy , ale wszystko przed nami.
Z BOGIEM
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 15:36   

Malizna, skor Nałóg pisze , że małżeństwo, to permanentny kryzys.....to ja napierw się wystraszyłam...ale , że wierzę Nałogowi....to zaczynam ze spokojem to przyjmować...ale to nie znaczy, że to przyjmuję i siedzę....ale przyjmuję i główkuję, przemysliwam...skoro tak, skoro to prawda, tzn, że ja nigdy w małżeństwie nie odpocznę, za to permanentnie muszę się starać, przemieniać, codziennie uprawiać ten "ogródek", zawsze i ciągle aż śmierć nas nie rozdzieli .

Malizno....no tak to sie okazuje !
Ale zanim kryzys i śmierć małżeństwa, są są własnie niejasności niewytłumaczone, niedopowiedzenia, zaniedbania, potem już kłótnie, awantury, albo zupełnie ciche dni...beznamiętność, rutyna, nuda itp.
Jeżeli oboje małzonkowie podejdą do życia i małżeństwa, że tak jest ok, że tak wszędzie i że to norma.....to małzeństwo siada, małżonkowie się oddalają, po kolejnej kłótni zamykają na siebie, rośnie mur obojętności, bylejakości....i ropad i buch !! Jedno idzie w jedną stronę, drugie w drugą....i klapa !

Co robić....? Mieszkamy już osobno ....
hm.....ja zapraszałam męża najpierw na kawę do kawiarni i plotkowałam sobie z Nim o ble, ble, ble...o niczym....ale za to przez godznkę z zegarkiem w ręku, żeby na początek nie przeginać było miło o ok. Zakolegowałam się najpierow z wasnym mężem !

Potem kawa z domu...ale tylko 10 min....i ja do swoich obowiązków, On niby czytał...i zerkał za mną.....
A potem tak powoli oswajaliśmy się , przybliżali, badali.....
Nie było żadnych poważnych rozmów....miłe pogaduszki, spokojne, bez spięć....i tak jakoś mur zaczął się zmniejszać, cegły po kolei wypadały....

Poszukaj w sobie, znajdź co dla Ciebie wygodne, dobre , miłe....i działaj ! Nie zrażaj się, że najpierw nie wyjzdzie..próbuj !!Cmoook !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 18:09   

[quote="EL."]Malizna, skoro Nałóg pisze , że małżeństwo, to permanentny kryzys.....to ja napierw się wystraszyłam...ale , że wierzę Nałogowi....to zaczynam ze spokojem to przyjmować...ale to nie znaczy, że to przyjmuję i siedzę....ale przyjmuję i główkuję, przemysliwam...skoro tak, skoro to prawda, tzn, że ja nigdy w małżeństwie nie odpocznę, za to permanentnie muszę się starać, przemieniać, codziennie uprawiać ten "ogródek", zawsze i ciągle aż śmierć nas nie rozdzieli .

Hiiiiii El,jak pomyślisz to pewnie sie zgodzisz ,że można małżństwo opisać matematycznei przy pomocy układu współrzędnych.
I od małżonków,od ich chęci,od ich otwarcia się na drugiego,od ich ponoszonych wysiłków na rzecz zmian siebie,od ich aktualnego poziomu egocentryzmu,indywidualizmu zależy gdzie aktualnie znajduje sie małżeństwo.
Jak mają się do siebie "JA" i "MNIE".
Sinusoida małżeńska,jej położenie zależy od nas,od naszej Pogody Ducha
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 18:49   

Wczoraj udało mi się przekazać żonie kilka myśli.

Zaczęło się od tego, że chciała porozmawiać co będzie dalej, z kim syn, czy sprzedam mieszkanie by spłacić jej połowę, czy wezmę kredyt? Bo przecież bierzemy rozwód.

Określiłem się, że moje stanowisko już zna, zapytała czy wysłałem odpowiedź na pozew.

Powiedziałem, że zacząłem pracę nad sobą, jakie są moje winy, zapytałem też czy ona widzi u siebie jakieś przyczynki, które doprowadziły do tej sytuacji?

Odpowiedziała, że nie widzi żadnych, przyjąłem to ze spokojem.

Powiedziałem, że zawsze będzie mogła do mnie zadzwonić nawet trzy lata po rozwodzie, który pewnie i tak uzyska.

Była wyciszona, rozmawialiśmy w łóżku była okazja bo położyła się pierwszy raz od pół bez słuchawek i mp3.
 
     
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 19:08   Re: Poszkodowani.

Jarosław napisał/a:
Naszła mnie taka myśl.

A) Chyba 100% uczestników tego forum została postawiona po tej stronie barykady z jakiej trzeba uciec. Nasi współmałżonkowie zostawiają nas i chcą rozpoczynać nowe życie.

B) Wchodzimy tu na forum i napotykamy rady bywalców :lol: by wyłuskać swoją część odpowiedzialności za rozkład. Ale może jest tak dlatego, że trafiliśmy na połówki, które się nie nadają do kompromisów,do rozmów, wyjaśniania nieporozumień.

C) Czy naprawdę to nasza wina czy też druga strona żyła w iluzji wyobrażając sobie nie wiadomo jakie życie?

D) Zapraszam do dyskusji, naprawdę nie jesteśmy tacy beznadziejni. To tej drugiej stronie brakuje poczucia rzeczywistości.


Ad.A. - Nie 100%... W moim małżeństwie to ja jestem zdradzaczem. Owszem, bardzo kusi, żeby zostawić Męża i poszukać ciekawszego, a przede wszystkim INNEGO scenariusza. Wolniej się jednak ucieka od Męża, jeśli się zacznie rozumieć, że ten scenariusz nie musi być lepszy.. on jest po prostu INNY. I zmiana - po ludzku i nadal egoistycznie myśląc - nie gwarantuje "sukcesu". Włącza się instynkt samozachowawczy w zdradzaczu... "a co jeśli będzie jeszcze gorzej"... Rozkwit EGO na całego :evil: .. Zdradzacz musi przestać ślepo wierzyć, że nowe = lepsze. Wtedy zwolni. Na mnie to podziałało w pierwszym etapie (dzięki Przyjaciołom z tego forum).

Ad.B. - Wiesz... jak dla mnie to przecież mój Mąż nie nadawał się do wyjaśniania czegokolwiek, długich rozmów, kompromisów.. Czy powinnam Go nadal obwiniać, że nie dbając o porozumienie w małżeństwie przyczynił się do moich kontaktów z innym mężczyzną? Mogłabym.. ale wtedy nic by się nie zmieniło. Rezygnuję z pozamałżeńskiego powiernika, ale nikt mi nie obiecuje, że Mąż się zmieni i będzie ze mną rozmawiał jak tamten.. A może Mężczyzna mojego życia wcale nie musi tak ze mną gadać?.. ;-)

Ad.C. - Nie, to zdecydowanie nie Wasza wina. Z drugiej strony co stoi na przeszkodzie, by tej drugiej stronie z nadmiarem wyobraźni czasem odrobinę z tych marzeń dać..? :-)

Ad.D. - Nie jesteście beznadziejni. I my też nie jesteśmy beznadziejni. Jedni i drudzy mogliby być po prostu dla siebie lepsi, bardziej cierpliwi i mniej roszczeniowi.

A tak już całkiem szczerze... Nic nie otwiera mi oczu tak jak zdanie sobie sprawy z tego, że jestem EGOISTKĄ i sama zadaję sobie cierpienie wieczną pogonią za "MOJE", "MNIE" i "JA". Gdy to do mnie dotarło, najpierw byłam najbardziej skrzywdzona na świecie, zła, załamana. Po morzu łez i falach buntu dotarło coś jeszcze.. Ten mój przyjaciel, który brnie ze mną w rozbijanie mojego małżeństwa robi dokładnie to samo, co ja. Też ma na pierwszym miejscu "MOJE, MNIE, JA".. za wszelką cenę. Wniosek prosty: NIE KOCHA... To po co dla kocgoś kto nie kocha mam rujnować Rodzinę.. skakać na główkę z pomostu?.. Bez sensu.
Kto w takim razie mnie kocha? (tu nastąpiła poważna panika.. jak żyć bez czyjejś miłości?)... Hmmm... póki co na 100% Szef w Niebiosach :-) Jeśli się postaram, to może zobaczę, że KOCHA ktoś jeszcze? ... :-)

Wspieram w modlitwie.
 
     
Jarosław
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 19:20   

Dzięki Młoda mamo za wpis, masz ostry charakter jesteś młoda i dlatego tak trudno o dystans.

Proszę o zastanowienie i nazywanie Pana tak jak na to zasługuje, sformułowanie przez Ciebie użyte zazgrzytało.

W Twoim wpisie widzę jeszcze bardzo wiele buty czy pychy.

Pozdrawiam
Jarek
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 19:30   

Młoda Mamo fajnie , że wracasz na swoje pastwisko :-)
 
     
młoda mama
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-29, 19:36   

Buta i pycha.. być może. Nie upieram się już jak kiedyś, że bardzo dobrze siebie znam.
Moim zdaniem jednak to, jak dzisiaj napisałam, miało na celu wyrażenie dobrego samopoczucia z powodu podążania nową drogą. Chciałam się tym podzielić... A Autorowi wątku dać w pewien sposób nadzieję.. bo ci "z drugiej strony barykady" też czasem potrafią przejrzeć na oczy, też chcą dojść do Boga.
I tu kwestia Imienia Pańskiego.. przykro mi, że "zazgrzytało", choć uważam, że całkowicie niepotrzebnie. Tu pozdrawiam ks. Wojciecha "Iwana" z moich oazowych czasów, który świetnie trafiał do młodych ludzi nie strasząc ich Bogiem, za to ucząc spontanicznej modlitwy.. Miał sporo dystansu do siebie jako przede wszystkim człowieka. Do Pana można powiedzieć "Tato", można też powiedzieć "Szefie", jeśli jest to wyraz szacunku. Niech Bóg rządzi i kieruje moim życiem. Nic złego w tym nie widzę.
W kazaniach na wrzucie, które poleca tu na forum Mirakulum ksiądz przytacza anegdotę o siostrze zakonnej, która sądząc, że jest sama w kościele, pomodliła się do Pana słowami "Ty Żydzie!" i pogroziła Mu palcem... Przytaczam to, bo jestem teraz w trudnym okresie. ciągle na granicy, choć z każdym krokiem bliżej dobrej strony.. Nie udałoby mi się wychodzić z błędów i zaczynać kolejny dzień bez odrobiny optymizmu i radości z wiary, o którą w tej chwili zabiegam i walczę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9