Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: administrator
2006-04-11, 12:24
Właśnie się dowiedziałam/łem, że...

Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa?
TAK
85%
 85%  [ 215 ]
NIE
14%
 14%  [ 37 ]
Głosowań: 252
Wszystkich Głosów: 252

Autor Wiadomość
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-27, 09:29   

cholera... tyle się napisałam... i nie poszło :-(
trudno... widocznie tak miało być... uczę się pokory...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-27, 21:35   

Nalogu ...nie badz taki okrutny....Bebcik juz oberwała za brak działan, zrozumiała

Bebcik...... jest Ci żle z Andreą takim jaki jest teraz ,ale i chyba nie bardzo chcesz(pewnie podświadomie) aby on zaczął się zmieniać........ bo teraz jego zachowaniami prawoie wszysko da sie usprawiedliwić,jest kogo obwinic,jest na kogo zwalić wszystkie plagi tego świata .
....gdzies Ty chłopie wyczytał coś podobnego?....chyba nie sądzisz że z lubością znosi fizyczną i psychiczną przemoc?. Przecież ona na nikogo niczego nie zwala, sama czuła sie winna za swoja bezradność. .....no nałogu :-x

Prawdopodobnie więcej zrozumienia masz dla Andrei, bo znasz ten mechanizm, objawy, może przyczyny.....więc przegadaj komu trzeba,może to właśnie Ty jesteś w stanie pomóc facetowi zrozumieć jakie spustoszenie w jego organiźmie i rodzinie czyni alkochol.

Andrea....osobiscie jestem przerażona tym co wyczytałam w postach Twojej żony....sam przyznałes,że w "takim" stanie nie wiesz co robisz.....ano sorki,ale jesteś niebezpieczny. Niszczysz zdrowie swoje i bliskich....stosujesz przemoc fizyczną i psychiczną....jesteś słabym i chorym człowiekiem, wiec zacznij od naprawiania siebie.Twoja żona nie jest lekarzem,nie jest psychologiem....nie jest w stanie zapanowac nad Twoimi emocjami, Ona może i powinna wymagac od Ciebie podjecia odpowiedniego leczenia....... zwróć sie do fachowca,a nie domagaj sie opieki od tych, którzy sami jej potrzebują.
Jesli wierzysz w Boga rób jak przykazał i pełnij role jaka winienen pełnić mężczyzna w rodzinie.
Idź do spowiedzi, kup i przeczytaj ksiazke "Warto być ojcem", lecz się!!!....masz wiele do zrobienia....i do stracenia, jeśli tego nie zrobisz!!! Skorzystaj z pomocy Nałoga, jesli sam nie wiesz co robić, gdzie szukać .....z pewnością Ci pomoże.
Nie jest naszym celem dokopanie Ci, niczego za Ciebie, za Was nie zrobimy, ale mozemy uzmysłowić ,ze nie wszystko stracone.....i tym samym "zmusić" do działania.Mozesz uratować siebie i swoją rodzine....tylko rusz sie....wymagasz od innych, wymagaj rowniez od siebie.
Zacznij od siebie.

"Dziekuje Wam bardzo za rady i wsparcie. Wezme sobie do serca i do glowy na ile potrafie. "
...świetnie Andrea.....napewno wiele potrafisz....tylko chcij, zacznij i nie rezygnuj.....wierzymy w Ciebie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-28, 07:35   

Lena,Bebcik........ to nie jest okrucieństwo z mojej strony kierowane w sposób bezpośredni do Bebcika.Ja opisałem poprostu schematy,mechanizmy emocjonalne rodzin(żon,dzieci,bliskich) współuzależnionych.To są takie mechanizmy.
Lena,właśnie to co nazywasz "Przecież ona na nikogo niczego nie zwala, sama czuła sie winna za swoja bezradność. .....no nałogu " to poczucie winy Bebcika jest nieświadomym wchodzeniem we współuzależnienie:poczucie winy,wstyd,lęk i chęc przykrywania wszystkiego co negatywne w stosunkach miedzyludzkich związanych z alkoholikiem.
Andrea -mam nadzieję -że trafi na terapię czy mityng.Tak zadeklarował się mi na priv.
I dobrze.
Dobrze by było gdyby Bebcik troszkę wsparł Andrę,bo to bardzo trudna decyzja.
Bebcik tez powinna cos robić ze sobą....może nie od dziś,ale jej terapia czy Al-anon też sie przyda.
A co do Andrea.... jak podjał decyzję o wejściu na droge zmiany siebie bo poziom przyjemnosci z picia jest duzo mniejszy jak ból spowodowany piciem ,to ma spora szansę na zdrowienie.Trzeżwieć trwale i skutecznie powinno się dla siebie....nie dla żony,rodziny,matki czy otoczenia.Bo w przypadku trzeżwienia dla "kogos" może nastąpić rozczArowanie tym "kims" i nawrót picia.To cięzka praca.
Życzę Bebcikowi i Andrea Pogody Ducha i wytrwałości.Życzę 24 godzin w trzeżwości...... nieprzerwanych 24 godzin.
A tak jeszcze dośc egoistycznie............ życzę aby ten dystans jaki dzieli nas(Andrea i mnie) iluś tam 24 godzin trzeżwości nigdy sie nie zmienił.
Pogody Ducha
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-28, 08:37   

Wiem nałogu,że masz rację.....a Ty wiesz,że to nie była pretensja do Ciebie ;-)
Mam nadzieję,że Andrea obietnicy dotrzyma....zacznie od siebie,a Bebcik wesprze go w działaniach jak tylko mocniej stanie na nogi, bo sama pomocy potrzebuje.
Do dzieła Kochani....sporo pracy przed Wami i zbyt dużo do stracenia macie!
Będziemy Wam sekundować, wspierać,a w razie potrzeby "wodą lać" ;-)
Powodzenia :-)
 
     
bebcik
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-28, 09:33   

Nie wierzę w deklaracje męża bo on nie jest w stanie pojąc istoty swojego problemu. On nadal uważa że całe zło to moja wina a on tylko jest nadwrazliwy. Nawet jeżeli zacznie chodzić na mitingi itp to bedzie to robił tak aby nie dotknąć tego co jest w nim. Juz znam dobrze to jego gry. Nie jest w stanie dotrzeć do siebie i nigdy tego nie zrobi. Za wygodnie mu z tym. totalny egoizm w czystej postaci.
Dziekuję za troskę
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-28, 10:24   

Bebcik rozumie,że masz w tej kwestii doświadczenie i możesz nie ufać mężowi, ale.....człowiek bez wiary i nadzieji umiera.

Nawet jeżeli zacznie chodzić na mitingi itp to bedzie to robił tak aby nie dotknąć tego co jest w nim.
......skąd taka pewność?...dlaczego przekreślasz na starcie?.....wiesz co robisz?
Ponad to....skoro tak uważasz.....chyba możecie pójść razem?

Nie jest w stanie dotrzeć do siebie i nigdy tego nie zrobi.
........ sam nie jest w stanie, dlatego właśnie zdecydował co zdecydował.....dobrowolnie,bez Twoich nacisków idzie po pomoc,zamierza zrobić to co wszyscy mu ty sugerują.....czyż nie o to chodziło?
A Ty?...co Ty zamierzasz? Jesteś w nienajlepszym stanie....co robisz aby to zmienić?

Pozwole sobie jeszcze zacytować Twoją wcześniejszą wypowiedź....
A ja w tym tkwię i nie wiem jak wybrnąć, co zrobić aby zmienić takie życie. Najgorsze to poczucie bezradności.
........sugestie odnośnie tego co robić są wyżej :-/ Nie jesteś bezradna!
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-28, 10:52   

to nie tak, Bebcik :(
jesteś poraniona, skrzywdzona, doznałaś wielu zawodów... rozumiem to... ale kiedyś, przed Bogiem, przyrzekałaś kochać swojego męża... więc Go dzisiaj kochaj...
kochaj miłością twardą, kochaj miłością stanowczą... bo rzeczywiście tylko taką miłością możesz Mu pomóc... ale kochaj... nie przekreślaj, nie oceniaj , nie spisuj na straty...
Andrea podjął jakieś decyzje... chce walczyć ze swoim uzależnieniem... ale bardzo potrzebuje wsparcia...
On musi mieć świadomość, że od dzisiaj nie wolno Mu wypić nawet pół kropli alkoholu... ale musi też mieć poczucie, że jak dopadnie Go słabość i będzie chciał sięgnąć po butelkę, to będzie ktoś, kto Go przed tym powstrzyma...
Może wtedy pisać tu, na forum i zawsze dostanie nasze wsparcie... dobre słowo, modlitwę... ale Ty jesteś osobą najbliższą Mu... i Ty w takiej chwili możesz Go mocno przytulić i trzymać tak, jakbyś trzymała dziecko, które chce Ci skoczyć w ogień...
Bebcik... miłością można naprawdę bardzo wiele dobrego zdziałać...
To prawda, że sama musisz być wewnętrznie silna... dlatego namawiamy Cię na terapię z psychologiem, na udział w grupie al-anon...
Bebcik... daj szansę Andrei, sobie, Waszm dzieciom... może być w Waszym życiu lepiej, ale samo się nic nie zrobi...
Wierzę, że Wam się uda :-)
 
     
Andrea
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-30, 17:04   dziekuje za wsparcie, za rady

Bardzo Wam WSZYSTKIM jestem wdzięczny za wsparcie i za rady. Tak jak napisał Nalog, to była trudna decyzja, w ogole ujawnnić się w tym wątku, przestać wreszcie kombinowac, tylko działać. Do tej pory myslalem tak, że jak w domu bedzie ok, to i ja będę ok, a nawet jak nie bedzie, bo czesto nie było, to sobie sam poradze, że jestem wstanie wszystko znieść w imię milości, troski o dzieci, nierozerwalności małżeństwa, silnym postanowieniem, modlitwą, umiejetnością wybaczania ... Pewnie o wiele lat za późno się obudziłem, zrozumiałem. Teraz jest zal i ból za swoją pychę i glupotę, za to co mogłem zrobic dla rodziny, a nie zrobiłem, strach i przerażenie na przemian z nadzieją i ufnością w moc Pana Jezusa, że nas nie zostawi w tym stanie.

nałóg napisał/a:
Andrea -mam nadzieję -że trafi na terapię czy mityng.Tak zadeklarował się mi na priv.

Od Andrzeja dostalem info że w srode na Skaryszewskiej pan Jacek z Radia Jozef prowadzi zajęcia, pojechalem, nic "nowego" sie nie dowiedzialem co jest dla mnie. Mityngi AA. Szybka decyzja, czas działac, czwartek. Google i bingo, jest otwarty miting AA przy sąsiedniej parafii. Poszedłem z wielkim lękiem, a okazało sie, że zostalem ciepło przyjety, wysłuchany, oświecony, etc. Także pierwsze "koty za ploty" mam za sobą.
:)
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-30, 17:19   

I oby te pierwsze koty za płoty nie były ostatnie, bo przechlapiesz sobie i rodzinie życie!
Amen
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-05-30, 17:33   

No Andrea...przeszedłeś sam siebie(w dobrym tego słowa znaczeniu oczywiście).... na taką wiadomośc wszyscy z nadzieją czekaliśmy.Słuszna i dojrzała decyzja.....brawo.
Wytrwałości i siły w realizacji podjetych działań.Powodzenia :-)
 
     
Anula1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-22, 05:39   

Jestem żoną trzeźwiejącego alkoholika. W każdej minucie dziękuję Bogu, że od 5 miesięcy nie pije. Nie zmienia to faktu, że i tak cierpię. Cierpię, bo po fazie obwiniania mnie o całe zło, m.in. o to, że wróciliśmy do miasta, w którym mieszkamy, bo CHCIAŁAŚ WRÓCIĆ DO PRACY, A PRZEDTEM BYŁAŚ CUDOWNĄ MAMUSIĄ... mój mąż oddala się ode mnie coraz bardziej. Widzę jak cierpi, ale mówi, że nie chce ode mnie wsparcia. Chodzi na mityngi AA, jest po terapii. Nie chce mnie przytulić, przypomina jak to ja nie chciałam kiedyś. Znalazł sobie powierniczkę "od serca" i to jej się zwierza mailowo, mimo, że wie jak bardzo mnie to rani.
Trudna droga przed Tobą. ALE NIE PODDAWAJ SIĘ. Poczujesz ulgę, że dzieci mogą spokojnie spać a Ty nie musisz zastanawiać się, czy w ciągu dnia mąż na pewno odbierze dzieci ze szkoły i da im jeść.
Musisz chodzić na Al-Anon!!! Zdobędziesz tam siłę, aby przetrwać kolejne dni.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2009-09-26, 15:30   

Koriolan bardzo Cię rozumiem, mój mąż też nie chce rozmawiać i też za każdym razem jak sie widujemy ( to było tylko 3 razy mam nadzieję,że wróci) to historia mojego małżeństwa, proszę ( błagam) o radę

[ Dodano: 2009-09-26, 15:31 ]
Męża poznałam prawie 5 lat temu i prawie od razu staliśmy się parą , tworzyliśmy udany związek,po 2 latach wzieliśmy slub, byłam w ciąży, nie chciałam wtedy ślubu ale mąż nalegał (że i tak kiedyś się pobierzemy i że kocha i to się ne zmieni, że pragnie tego), uległam mu, miałam wątpliwości, bałam się, że to przez mojąciąże, ale przekonał mnie ,że tak nie jest. Powodem moich wątpliwoścu było też to, że on miał 19 a ja 18 lat. Zachowywał się cudownie przez okres ciąży, porodu, zajmował się nami ,a ja nim. Wiadomo były czasem kłótnie ale zwykle szybko się godziliśmy. Nie poweim ,że było idealne, ale tworzyliśmy zgodny związek i uwarzam wspaniałą rodzinę. Mimo studiów, pracy zajęć wychodziliśmy dośc często do kina, na impreze, do znajomych. i tak było przez 2 ipół roku. Nagle z dnia na dzień wyprowadził się ( w dzień w który się wyprowadził też było wszystko dobrze i planowaliśmy wakacje na które mieliśmy za 2 dni wyjechać, mówił że kocha i jest szczęśliwy, często pytałam jak się czuję, jakie ma potrzeby oczekiwania i wszystko było dobvrze) i pojechał do kumpla. Nastepnego dnia już zdjął obrączk ę( wcześniej był osobą wierzącą, nigdy tego nie robił) i schował ją do portfela, zaczął się pakować i jako powód podał, że nie widzi sensu. Dałam mu moją obrączkę jak oświadczył że swoją zdjął i powiedziałam, żeby mo ją oddał jak to się wszystko skończy i znów załozy mi ją na ręke. Niestety zgubił tego samego dnia. Pojechał z tym kumplem na impreze i tak samo nastepnego dnia i nastepnego.... tak spedził cały urlop, kiedy ja siedziałam z dzieckiem i cały czas szukałam sposobu na ratowanie małżeństwa.To trwa już miesiąc, wyrowadził się od rodziców do kuplam, remontuje mu mieszkanie,zaczął palić marihuane,stał się bardzo wulgarny , kłamie najbliższych . Nie poznaję go wogóle.Chce rozwodu, tak nagle. Nie ma innej kobiety (jestem tego pewna, nie wiem czy mam się z tego cieszyć bo bym miała jakiś powód konkretny),Dziecko widział przez ten czas 3 razy i nawet jej lizaka nie kupił , zachowuje się strasznie, Mnie nagle przestał kochać i mówi to z uśmiechem i taką głupią ironią a mnie to strasznie rani. Wiem ,że jesteśmy młodzi ale ja naprawde chcę ratować to małżeństwo, rodzinę, nie wiem co robić, proszę błagam ) o porade. On mimo to uwarza, ze jest dobrym ojcem a to co robi poza spotkaniem z dzieckiem nie powinno mnie interesować. Nie rozumiem jak mozna w jeden dzień skreslić szczęśliwą rodzine i małżeństwo? proszę o poradę


Staram się naprawdę odbudować to wszystko , modlę się o moje małżeństwo, mama męża zamówiła już 2 msze ,ale mąż śmieje się z tego na jednej był bo mu kazała na drugą już nie przszedł (mieszkał już u kolegi), dzwonię do niego opowiadam co u córki ale nic, on nagle stwierdził ,że nie ma sensu to małżeństwo i już, chce być ojcem brać na spacerki itp ale boję się, skoro wiem że zażył narkotyki ( troche tego palił) to poprostu jako matka boję się i tym że od razu od dziecka do kumpli i takie zachowanie typu impreza , kumple oczywiście że dobrze robi , że jest dobry ojciec i facet i tyle. Ja sobie z tym naprawde nie rdze, musze chyba skorzystać z porady psychologa, bo ciągle płaczę i się zadręczam, że byłam taką złą zoną i matką że odszedł , bo ze mną się nie da być. Powieział mi z uśmiechem ,że mnie sie nie da kochać, że córka za pare lat zrozumie jaką ma beznadziejną matkę ,że on jej wszystko wytłumaczy i ona będzie go kochała a mnie nie. Chciałam z nim spokojnie o tym porozmawiać nie raz ale ona przychodzi na te spotkania całkiem inny, nie da się z nim rozmawiać nie słucha mnie, te rozmowy wyglądają tak ,że ja mówię on wogóle na mnie nie patrzy, rozgląda się, ignoruje itp i trwa to najdłużej 20 minut. mam 21 lat i nie chcę aby moja rodzina się już skończyła która kocham, staram się córeczce zrekompensować utratę ojca ale ona wogóle zanim nie t ęskni i do mojego taty (a swojego dziadka) mówi tato. Denerwuje mnie to ,że nie ma przy niej ojca, który bedzie czasami.Błagam o pomoc Nie chcę rozwodu
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 13