Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
pomóżcie, poradźcie
Autor Wiadomość
mistixusx
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 08:24   

rot,
nie psychologizuj w taki tani sposób. nikogo o to nie proszę i rób to morze w swoim życiu. na tym forum nie postawiłem pytania "co się stało" albo "dlaczego". interesuje mnie aspekt kościoła i może na tym się skupmy. Dobrze? bo jak na razie nikt konkretnie jeszcze nie wyłożył stanowiska kościoła i nie uzasadnił moralnie takiego lub takiego rozwiązania. w psychologa małżeńskiego baw się z kimś innym. nie chodzi o obrażanie, ale o zakładany poziom rozmowy.

Agnieszko,
Tak, to o duchowość chodzi. Zbyt może uniwersalną, wypróżnioną z teorii i "na pewno", ona jakby opdstaje od tego co społecznie się przyjmuje, bo z dwoma kobietami to tak nie bardzo...

chris,
nie piszcie takich frazesów jak: zacznij pracować nad sobą. to oczywiste, to że piszę na tym forum to chyba też jest częścią takiej pracy, to że się z kimś rozmawia, przyjmuje się jakieś sugestie i samemu radzi, to chyba pozytywne, prawda? Mówiąc, że udzielam żonie rad to oznacza, że mamy ciepły przyjacielski układ i rozmawiamy ze sobą szczerze. czy naprawdę potrzeba wam ambon i tego tonu, któremu sami ulegacie?

najlepiej do kościoła. pewnie że tak. tylko, że ja nie pójdę z tym problemem do pierwszego z brzegu kościoła, żeby z byle kim rozmawiać o takich rzeczach. próbowałem kiedyś nawiązać kontakt z jakimś duchownym od tych spraw, ale mi nie odpisał. próbowałem nawiązać kontakt z innym księdzem - był owocny, ale wtedy gdy w moim życiu było dobrze; kiedy zacząłem faktycznie go potrzebować, przestał się odzywać.
Tylko mi nie piszcie żeby pójść do pierwszego z brzegu proboszcza, błagam.

Od długiego czasu powraca do mnie dawna refleksja, że popularna organizacja kościoła jest dla tych którzy wbijają się w model. Jeśli ktoś ma trochę inne podejście (ale deklaruje że wierzy w Jezusa) to już gorzej. Nie mogę dziś powiedzieć, żeby kościół chciał mi jakoś pomóc, być może ja mam poprostu złe doświadczenia. Mi chodzi tylko o jedno: o rozmowę z osobą światłą, doświadczoną, taktowną, o odpowiedniej intuicji i dostatecznie szerokim spojrzeniu.

Pozdrawiam Was wszystkich, dziękuję za odzew
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 10:20   

Hej, przeczytałam Twój wątek od początku i dokładnie. Refleksje, jakie mi się nasuwają, to sprzeczności w Twoich wypowiedziach i krytyka wszystkich odpowiedzi, które otrzymujesz. Oczekujesz pofesjonalnej odpowiedzi na nurtujące Cię problemy od kompetentnej osoby duchownej, a szukasz jej na Forum "Sychar", na którym wypowiadają się różni ludzie, raczej rzadko osoby duchoowne? Zarzucasz odpowiadającym, że nie o takie odpowiedzi Ci chodzi?! Zadajesz, nie gniewaj się, "infantylne" pytanie, co w Twojej sytuacji należałoby zrobić? Deklarujesz się jako osoba inteligenta i wierząca! Jeśli taką osobą jesteś, w co nie wątpię, to powinieneś znać przykazania Boże. Jedno z nich mówi "nie cudzołóż"! Chciałeś odpowiedzi, to ją masz. Na gruncie wiary, którą wyznajesz - tak przynajmniej twierdzisz- innej odpowiedzi nie znajdziesz. Inne przykazanie Boże mówi "kochaj bliźniego swego, jak siebie samego". Zastanów się np., czy kochasz swoje dziecko, tak jak siebie? Pytanie pomocnicze - czy Ty chciałbyś być dzieckiem z "nieprawego łoża"? Czy kochasz swoją żonę, tak jak siebie samego? Pytanie pomocniecze - czy kochającego męża zdrada żony może zupełnie nie dotykać? I na koniec jeszcze jedna refleksja - jesteś typowym przykładem potwierdzającym twierdzenie, że "ludziom z dobrobytu w głowach się przewraca". Otrzymałeś wiele "talentów" i co z nimi zrobiłęś???!!!
 
     
mistixusx
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 12:14   

TEOR,
nie nie, nie wszystkich. Chodzi mi tylko o konkretny oceniający to co napisałem o swoim życiu - czyli tylko niektóre akapity. Już jakby na wstępie powiedziałem, że zrobiłem źle i nie ma sensu tego wałkować w kółko. to śmieszne i niepoważne. Bardzo dziękuję za pomoc szczególnie kindze.

Znam przykazania. Ale czy o nich tu dyskutujemy? Więc może powinienem zapytać jak kategorycznie podchodzicie do przykazań. Czy wg Was tak szczególna sytuacja jak moja, w której nie ma dobrych rozwiązań, może być potraktowana inaczej, jakoś wyjątkowo? Może kościół powinien powiedzieć: "ok, w sumie patrząc na największe przykazanie miłości (i ton świętego pawła w liście do hebrajczyków - unieważnia stare dając nowe) w tej sytuacji ze zwględu na mniejsze zło powinieneś zostać z kochanką". Może to kościół nie nadąża za wdrażaniem przykazań w życie? Być może kierując się miłością i wychodząc z założenia że Bóg jest miłością, absurdem jest to, że są sytuacje życiowe (moja), dla których kościół nie oferuje już niczego (praktyczne odcięcie od sakramentów)? Więc Bóg jest nieskończoną miłością a kościół trochę mniej nieskończoną ? :) To są moje wątpliwości. Szczerze mówiąc trudno mi się w tym mienić jako wyznawca katolicyzmu (dlatego wolę mówić że żyję na skraju kościoła).

Agnieszko,
Książka "Pasja" Emmerich, wnosi 100 razy więcej moim zdaniem niż film, dlatego też swego czasu stanowiła dla mnie inspirację, acz jedynie ocierającą się o mistykę. W tym okresie większe jeszcze wrażene wywarły na mnie pisma świętej teresy.
 
     
TEOR
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 13:25   

Napisałeś: "Znam przykazania. Ale czy o nich tu dyskutujemy?" Nasza wiara opiera się na Bożych przykazaniach, więc wszystko, co czynimy powinno być postrzegane włąśnie przez ich pryzmat.
Napisałeś: " Więc może powinienem zapytać jak kategorycznie podchodzicie do przykazań." Do przykazań nie można podchodzić mniej lub bardziej kategorycznie. Albo się ich przestrzega, albo nie. Przy czym ostateczna ocena naszego postępowania należy do Boga, a nie do ludzi. Tak więc, ja nie mam prawa oceniać, czy Ty naruszasz przykazania czy nie. Twoje sumienie powinno Ci podpowiadać, czy postępujesz właściwie, czy też nie. Myślę, że Ci podpowiada, tylko, że te podpowiedzi nie bardzo Ci odpowiadają.
Napisałeś: " Czy wg Was tak szczególna sytuacja jak moja, w której nie ma dobrych rozwiązań, może być potraktowana inaczej, jakoś wyjątkowo?" Hm. Wydaje mi się, że -niestety-Twoja sytuacja wcale nie jest wyjątkowa. Wokół nas, co z przykrością zauważam, aż "roi się" od takich "wyjątkowych" przypadków.
Napisałeś: "Może kościół powinien powiedzieć: ok, w sumie patrząc na największe przykazanie miłości (i ton świętego pawła w liście do hebrajczyków - unieważnia stare dając nowe) w tej sytuacji ze zwględu na mniejsze zło powinieneś zostać z kochanką". Może to kościół nie nadąża za wdrażaniem przykazań w życie?...." Ta wypowiedź to już chyba trąci jakimś relatywizmem moralnym?! Moim zdaniem Kościół (bo chyba nie chodzi Ci o budynek) nie może powiedzieć nic poza tym, co mówią przykazania i Pismo Św. Co to byłby za Kościół gdyby mówił to, co ludzie chcą słyszeć, a nie to, co głosi Bóg! Jeśli popełnimy jakikolwiek błąd, to po jego uświadomieniu sobie, powinniśmy dążyć do jego naprawienia, a nie do popełniania kolejnych błędów! Piszesz, może mniejsze zło - pozostanie z kochanką i dzieckiem. A gdzie Ty tu widzisz mniejsze zło? Dla kogo jest ono mniejsze? Może dla Twojej żony? Dla mnie ten wariant oznacza pogrążanie się i "mnożenie" zła. Ale to jest moje zdanie. I jeszcze na koniec, wydaje mi się, że źle interpretujesz pojęcie miłości.
 
     
mistixusx
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 14:33   

TEOR,
niewątpliwie twoje sugestie ocierają się o prawdę. Cała nasza dyskusja wynika właśnie z dysonansu, który już chyba każdy widzi: Ty, podobnie jak większość forumowiczów, przyjmujesz za niezmienny fundament podejście jednoznaczne do przykazań. Ja nie twierdzę, że powinno być inaczej, ale zastanwiam się, dlatego Was też o to zapytuję. Masz jednoznacznie proste podejście do kościoła, ja nie. Nie wierzę w kościół tak samo jak Ty.

Istnieje kościół jako organizacja. Nazywa się katolickim. Mimo próby normowania pewnych zjawisk, kościół jest niejednorodny. "Jeden go rozgrzeszył, drugi nie" - czyż moralność da się skodyfikować w prawa. Otóż nie. Lecz ludzie potrzebują tej opoki i kościół im to daje. Jednak sam w sobie nie jest doskonały, nie jest nie omylny, cowidać po wojnach i źle, które uczynił przez wieki. Ale to jest dla mnie oczywiste, że organizacja kościoła to to co my widzimy i sami tworzymy, dlatego musi być ułomne, bo człowiek to tworzy. Z tąd też moje wątpliwości w tzw. przykazania kościelne i zwyczajowość, która jest przemijającą estetyką wiary. I w tym kontekście powątpiewam czy kościół oparty jest na ewangelii w 100%, ja widzę, ze kościół oparty jest, w swym praktycznym wymiarze, na moralności skodyfikowanej czyli na modelu starotestamentowym.


Istnieje też kościół Chrystusowy. O nim mówi sam Jezus. Jest to mistyczne pojęcie kościoła. Do tego kościoła można przynależeć duchem lub nie. Można chodzić do kościoła i brać sakrament i nie należeć do kościoła mistycznego! Kochani, o tym wspaniale jest napisane w samym katechiźmie - polecam te stronice, są szokująco dojrzałe w swojej koncepcji. Uczestnictwo w kościele Chrystusowym wynika z wiary w Jezusa i przez łaskę, która powoduje że uczestniczymy w nim w Duchu. Kościół właściwy, ten prawdzywy, mistyczny, o którym pisze Jezus jest rozpostarty na całe chrześcijaństwo. W nim są też prawosławni i inni. Jest to piękna idea, którą wspiera sam kościół katolicki. Można powiedzieć, że ta "organizacyjna" część kościoła goni swój wzór - część mistyczną. W tym kościół przypomina człowieka ma ciało i duszę. Ale tak można bez końca.

Chodzi mi TEOR o to, że twoje podejście nie wydaje mi się jedynym właściwym. Nie wydaje mi się też, że moc sakramentu nie może być uświęcona innym dobrem. Czy nie czujesz, że właśnie ta niezmienność zasad jest faryzejska? Oni byli tacy sami jak katolicy. Oni kochali prawo i zasady, nie bez przyczyn pogardzali chrześcijaństwej. To przecież jezus cały czas mówił, że niemożliwe jest możliwe, a to co powiedział jahwe, to kochani - nie bierzcie tego tak na serio. To Jezus włożył wszystkim nowe prawo moralne "wypiszę je w sercach waszych". Nieprawdaż? A potem przyszedł kościół i zrobił kroczek do tyłu, po co? Żeby lepiej zarządzać pospulstwem, żeby właśnie utrzymać tą "powszechność" praktycznie.

Pamiętajcie, ja tylko polemizuję, zawsze jestem otwarty na nowe. Odnoszę się do waszego podejścia z takim szacunkiem jak do swojego podejścia. Ale do swojego odnoszę się bez szacunku bo go nie mam. Dlatego napisałem, że jestem skończony, bo wszystko rozważam, ale nic nie przyjmuję. Wszystko przyjmuję, ale nic nie przesłania mi oczu. Bo nie wiem czy powinno. Z tego więc powodu nie wiem co jest moralnością. Staram się ją poprostu czuć, z tąd też pomyłki, również ta wielka.

TEOR,
powiedz mi, czym jest miłość?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 14:51   

Wtrącę się ;-)
Miłość jest postawą. Miłość to wybór i wierność wyborowi.

Uparłeś się rozłożyć duchowość na czynniki pierwsze, rozanalizować.... Ale tak się nie da. Bo kończy się tak jak Sokrates - wiem, że nic nie wiem. Nie rozwiążesz swojego problemu wciąż go analizując. Skoro już tak problem przeanalizowany, a dalej gnębi - to ugryź go wreszcie od innej strony! Od tej duchowej strony! Zacznij słuchać głosu Boga w swym wnętrzu, zacznij czuć Go. A rozum na chwilę odłóż na półkę :mrgreen:
 
     
Basia73
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 15:10   

Obawiam się, że choćby najlepszy teolog świata Ci odpowiadał to i tak nie zrozumiesz.
Mam dla Ciebie propozycję. Znajdź kościół w którym jest adoracja Pana Jezusa, idź tam, weź Pismo święte i pobądź z Nim przynajmniej pół godziny. Jego pytaj - odpowie Ci.
Niczym nie ryzykujesz, potrzebujesz tylko chwili wolnego czasu i dobrej woli.

A czym jest miłość? Popatrz na krzyż i zapytaj Tego co na krzyżu oddał życie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 15:15   

Mistixusx.......... wpadłeś po sugestie na to forum?czy aby przekazać swoją wizję?wpadłęś by sie "przejrzeć" w lustrze ?czy by błysnąć inteligencją?
Wpadłeś udzielić kilku rad? czy aby zaprezentować się i ewentualnie dojść do przekonania że to Ty masz rację a inni,kościół,księża,żona,inni ludzie są tylko środkiem do celu???

Mistixusx....... podstawowa prawdą życiową jest prawda ,że człowieka należy kochać,szanować a nie używać jak rzeczy.
Z tego co piszesz wyziera egocentryzm na mega skalę.To że zdobyłeś jakąś tam pozycję ekonomiczną,to że w tym miejscu gdzie jesteś żona,jej ciało,jej osobowość stała sie tylko rzeczą do używania ,to że juą ani kochanka,ani dziecko którego jesteś ojcem-jak piszesz-,ani te wartości materialne,ani intelekt(jak sam piszesz masz go dużo) nie dało Ci nic......... poza szczerzącą kły samotnością wśród ludzi.

Wiesz,wiedza wcale nie oznacza mądrości......................

I co z tego że ją(wiedzę) masz????? a jesteś pusty duchowo?.
Gdzie spójność pomiędzy wiedzą,postawą,duchowością,człowieczeństwem a uczynkami? jak jest tak dobrze(jak wyżej ktoś pytał) to dlaczego jest tak żle????

Może jednak warto zacząć od podstaw?od definicji pokory?
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 15:28   

Ty dobrze wiesz !! Bardzo dobrze....ale to Cię tak gryzie, tak bardzo boli ! Dlatego szukasz rozgrzeszenia dla siebie i swoich decyzji , działań ! Dlatgo szukasz furtki, dziury, przz którą chciałbyś się wcisnąć, żeby.....poczuć spokój w srercu.
Ale jak piszą Koleżanki wyżej....jest czrne albo białe....nie ma misz maszu...nie ma dopasowywani do siebie....Są przykazania...jasne i proste....więc nie kombinuj. Wyprostuj swoje ścieżki....a poczujesz się lepiej . Twój przypadek nie jest niezwykły...jest takim samym draństwem jak nsze tu wszystkie. ąlbo wyprostujesz swoją drogę, albo będziesz się męczył i cierpiał. El.
 
     
ketram
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-24, 17:38   

mistixusx napisał/a:

powiedz mi, czym jest miłość?


Miłość to jest właśnie to, czego odczuwając tak bardzo brak - powoduje Twój ból.
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-25, 06:40   

"Pamiętajcie, ja tylko polemizuję, zawsze jestem otwarty na nowe. Odnoszę się do waszego podejścia z takim szacunkiem jak do swojego podejścia. Ale do swojego odnoszę się bez szacunku bo go nie mam. Dlatego napisałem, że jestem skończony, bo wszystko rozważam, ale nic nie przyjmuję. Wszystko przyjmuję, ale nic nie przesłania mi oczu. Bo nie wiem czy powinno. "

mistixusx, ale pojechałeś. rozumiesz to co napisałeś powyżej?
 
     
mistixusx
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-25, 07:32   

wiem jak ja to rozumiem, ale nie wiem czy tak jak Ty
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-25, 12:08   

mistixusx

Polecam , lubisz czytać ..."Skarby naszej wiary" Christoph Schonborn

Co do duchowości w Twoim życiu...zapewne wiesz, że esencja jest tam, gdzie rozumu już nie starcza...Chcesz "być"...ja to nazywam stawać się miłością, może przez wielkie M. Piszesz o Bogu, o tym ,że ON jest Miłością, piszesz o Kościele...i coś Ci się jakby kłóci...jakby to miało być podstawą Twojego niepoukładania? Może źle zrozumiałam...
Nie powiem Ci co to jest miłość, Miłość...Można by było wstawić 1 Kor 13...kiedyś jako dziecko uczyłam się go na pamięć...teraz często sięgam...i uświadamiam sobie ,że rozumie te słowa człowiek który doświadczył Bożej Miłości i ciągle pozwala na doświadczenie, w sumie bardzo głębokie , które wymaga wzniesienia ponad własne wyobrażenia, ponad własny intelekt i zmysłowość...Doświadczanie Miłości pozwala odkrywać w sobie tę Miłość, hm...powiem,że te doświadczenia nie pozwalają mi ponazywać ..jakby brakowało słów...i przystaje na to , co pozwala mi doświadczać...poznawać na sposób zupełnie nowy , ale nie obcy.

Odnoszę wrażenie ,że szukasz "wszystkiego" do poznawania, byleby nie zamknąć się w samym sobie i odkryć siebie i TE WIELKĄ cząstkę która jest w Tobie. Czy to jest lęk przed ogromem kontrastu...ta analiza nie do mnie należy.
Ktoś z forumowiczów napisał w stylu,że ktokolwiek kompetentny odpowiedziałby Tobie to i tak jest to zapewne nie wystarczające, czy nie satysfakcjonujące...Właśnie o to chodzi również w duchowości...o ciszę i prostotę w której przychodzi sam Mistrz...i On dokonuje "niespodzianki":)na miarę Bożą, może właśnie przez zwykłego kapłana, w pierwszym lepszym Kościele, może właśnie w sposób bardzo prosty, zaściankowy nawet ...w porównaniu z naszym wyobrażeniem...do tego stopnia innym ,ze ciągle pozostajemy jakby na etapie "biegania" za Bogiem :), kiedy to właśnie On za nami biega.I nie ma tak ,że tu i teraz mam odpowiedź i wiem...rozumiem...Jest tak jak On uzna najlepiej dla nas w perspektywie wieczności.
Tą prostotę w obserwujemy w NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE, taki mały i taki prosty, niewidoczny nawet...a jaka POTĘŻNA MIŁOSĆ...
Ty wszystko już wiesz...Doskonale jesteś zorientowany co i jak...jestem o tym przekonana...TERAZ CHCESZ DOŚWIADCZYĆ...

Pomódl się z nami na polchacie o 22, zapraszam...
http://s1.polchat.pl/index.php?_room=samarytanka

http://www.youtube.com/watch?v=9sM1SBn3XPw
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
mistixusx
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-27, 13:13   

mirela, tę cząstkę odkryłem przed laty.

a co powiecie na to: http://gerontikon.blogspo...ien-metody.html
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-08-28, 08:25   

Czy odkrycie = doświadczenie w Twoim przypadku?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 8