Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
JAK PRZEBACZYĆ PO ZDRADZIE?
Autor Wiadomość
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 15:58   

elzd1 napisał/a:

"Nie jest zadaniem Kościoła upodabniać się do świata, ale głosić Ewangelię Jezusa Chrystusa..."

Elu, zacytowałam ewangelie sw. Mateusza i uważam, ze właśnie duszpasterstwo związków niesakramentalnych jest wypełnieniem tego zalecenia Pana Jezusa.
Cieszę sie, że jest takie duszpasterstwo, ciesze się, ze się rozwija - taka jest potrzeba czasów, nie można zakrywać oczu i udawać, że nie widzimy, że takich związków jest coraz więcej. Ci ludzie sami przychodzą do Kościoła - nikt ich nie zmusza. Widocznie czują taką potrzebę...
Jeśli chodzi o związki homoseksualne - to zgadzam się z Tobą, ale już osobom niewierzącym, które zawierają ślub cywilny, nie odmawiam prawa do nazywania się małżeństwem.
Uważam, że małżeństwo niesakramentalne to też małżeństwo.
pozdrawiam Cię :)
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 16:17   

Małgosiu, pod Twoim postem umieściłam ten tekst, więc chyba zajrzałaś:
http://www.kryzys.org/arc...p?p=47397#47397

Do czasów Pana Jezusa nie było małżeństw sakramentalnych.

Przeczytaj ten tekst, on wyjaśnia Twoje wątpliwości na temat
Sakramentu Małżeństwa.
Sakrament Małżeństwa ustanowił Jezus Chrystus.

Są osoby które będąc po rozwodzie, zanim zwiążą się związkiem cywilnym z innym
ujrzą prawdę o Mocy Sakramentu Małżeństwa i słowa księdza Stańka są potem ich świadectwem.
Brak uświadomienia czym jest Sakrament Małżeński powoduje potem takie myślenie jak Twoje, że cywilny związek jest tym samym, co Sakrament Małżeństwa, a nie jest tym samym.
Wiele jest osób, które po uświadomieniu tej prawdy idą za nią i widzą sens sakramentalnego małżeństwa, to wymiar boski - łaska sakramentu - o której mniej słychać, ale ona trwa nadal, nawet po rozwodzie i w separacji.
Polecam tekst Jana Pawła II
http://www.kryzys.org/arc...p?p=28090#28090

oraz księdza Biskupa:
http://www.kryzys.org/arc...p?p=32174#32174

oraz najważniejszy tekst:
dotyczy tego, czym jest SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA i jak radzić sobie w chwilach kryzysu

http://www.kryzys.org/arc...p?p=37217#37217


Małgosia napisał/a:

Cieszę sie, że jest takie duszpasterstwo, ciesze się, ze się rozwija - taka jest potrzeba czasów, nie można zakrywać oczu i udawać, że nie widzimy, że takich związków jest coraz więcej. Ci ludzie sami przychodzą do Kościoła - nikt ich nie zmusza. Widocznie czują taką potrzebę...

Ci ludzie, którzy są w duszpasterstwie niesakramentalnym, żyją w "schizofrenii duchowej".
Tu nie ma się z czego cieszyć,
oni cierpią bardzo mocno i wcale nie chcieliby być w takiej sytuacji w jakiej są.

Cieszę się, że duszpasterstw dla ludzi w kryzysie będzie coraz więcej.
I że przejdzie to wszystko, ta cała organizacja TAKIEJ POMOCY przez najwyższe władze kościelne, z tej przyczyny, że to JUŻ się dzieje NA NASZYCH OCZACH, ta konkretna pomoc.
Już w siedmiu Archidiecezjach podejmowane są kroki tworzenia OGNISK WIERNEJ MIŁOŚCI, a dziś wyczytałam, że również za granicą Polacy tworzą takie ogniska.
Chwała Panu Bogu.
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 20:34   

Elżbieto,
nigdzie nie napisałam, że utożsamiam sakrament małżeństwa ze związkiem małżeńskim. Znam doskonale różnicę, sakrament małżeństwa ustanowił Jezus Chrystus, ale związki małżeńskie istniały już przed Chrystusem i nie zamierzam odmawiać tego miana ludziom po ślubach cywilnych. o Tym jest też w tym arykule, który wkleiłaś.

Nie chciałabym oceniać, kto żyje w "schizofrenii duchowej", bo ocenianie ludzi, którzy przychodzą do Kościoła jest w rekach Boga.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 22:32   

Desdemona. Witam Cię i pozdrawiam.
Masz pewnie rację, i ja myślę że tacy jak my - porzuceni, oszukani, jeśli nie dostaną pomocy, też wchodzą w nowe cywilne związki. O to mi właśnie chodzi, żeby tę pomoc otrzymać z właściwego źródła i na czas, aby nie powiększać grona niesakramentalnych i nie żyć w grzechu. Stanowczo jestem zwolenniczką wierności, nawet jednostronnie dochowanej.

Wierzę, że ci ludzie cierpią i potrzebują pomocy, jak napisała Elżbieta do Małgosi. Zwłaszcza, jeśli właśnie z powodu ogromnych zranien, z braku miłości, są teraz w takiej a nie innej sytuacji. I że na pewno nie chcieliby tak właśnie żyć.
I po to jest Sychar, i o to mi chodzi, - żeby nie dopuszczać do takiego osamotnienia, aby ludzie szukali Boga, nie nowego partnera życiowego.

Małgosiu. Ja zrozumiałam. Ale też wyżej piszę, że z braku pomocy, w chwili załamania ( wszak człowiekiem słabym jestem), każdy z nas może też stanąć po tej drugiej stronie. A czy ja - w świetle tego cytatu - zdrowa jestem czy chora, to tylko Pan wie, ja się staram na miarę swoich możliwości, a jak wychodzi sama widzisz, nie ta, ale inna choroba mnie dopadła. Zwalczę jedną, przyjdzie druga, bo grzeszna jestem i upadam.
Zaś nazewnictwo, wszak inne znaczenie ma wiele słów dla osób wierzących, inne dla niewierzących. No a kto przede wszystkim ma zadbać o właściwe nazwanie jeśli nie my - bardziej świadomi niż inni?
Ale małżeństwo - dla katolików - zawsze winno oznaczać to samo.
Zresztą, raz złożona przysięga - czy to w Kosciele, czy cywilnym urzędzie - obowiązuje do końca życia. nie można przysięgać tego samego po kilka razy, przynajmniej ja to tak rozumiem.
Wiesz, oglądam wlaśnie popularny serial w telewizji, co mi się rzadko zdarza. No i się zastanawiam, czy jestem nowoczesna czy zaściankowa?
Również Cię pozdrawiam. I cieszę się że jesteś.

Elżbieta, piszesz: "Cieszę się, że duszpasterstw dla ludzi w kryzysie będzie coraz więcej". A ja się nie cieszę, bo to świadczy o wzrastającej liczbie rozbitych małżeństw, o tym, że jest coraz większe zapotrzebowanie. Wolałabym więcej wspólnot rodzinnych. Ale cóż, społeczeństwo się "nowoczesne" staje.
Oczywiście, wdzieczna jestem tym, którzy podobne ogniska tworzą, ci ludzie są w moich modlitwach.
I Ciebie też pozdrawiam.
 
     
Darek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-18, 23:55   

"Małżeństwa niesakramentalne były już przed Chrystusem" - stwierdzenie może wydawać się prawdziwe, jest jednak fałszywe i bardzo szkodliwe. Otóż Pan Jezus nie wprowadził nowego modelu małżeństwa, tylko umocnił istniejący sakramentem i dopuścił jako jedyny, słuszny. Tym pozornie nieszkodliwym stwierdzeniem można wywołać u kogoś przekonanie, że niesakramentalne jest innym typem małżeństwa. W świetle wiary to trwałe, publiczne cudzołóstwo. Jego powszechna akceptacja i milczenie jest główną przyczyną rozpowszechniania się mentalności rozwodowej. Prawdziwy chrześcijanin powinien mieć odwagę powiedzieć „nie” nie tylko, gdy jego to spotka, ale też jak widzi to w swoim otoczeniu. To, że po rozwodzie nie należy wchodzić w kolejne związki nie ulega najmniejszej wątpliwości - jest o tym wielokrotnie informowany każdy katolik. Oczywiście, że jest ciężko, gdy człowiek znajdzie się w takiej sytuacji, rzekłbym nawet tragicznie. Podkreśla to jak podłym uczynkiem jest opuszczenie małżonka, czego najgorszym skutkiem jest wystawienie go na takie właśnie pokusy. Nie mamy jednak prawa nic zmieniać w tym temacie, bo taka jest wola Pana Boga. Jego miłosierdzie nie polega na przymykaniu oczu na nasze nieposłuszeństwo - nie miejcie złudzeń.
Co do duszpasterstwa niesakramentalnych podam przykład: czy Pan Jezus chodził za faryzeuszami i namawiał ich do nawrócenia? Nie! Piętnował ich zachowanie na każdym kroku. Tworzenie wspólnot niesakramentalnych małżonków nie da żadnego efektu, wprost przeciwnie przyniesie dalszy wzrost rozwodów, ponieważ dla każdego, kto ma zamiar wejść w taki cudzołożny związek samo istnienie takiej wspólnoty jest już zachętą. Poprawę w tym temacie może przynieść tylko głoszenie prawdy i obrona sakramentalnego związku przez nas samych. Akceptacja zła zawsze przyczynia się do jego eskalacji.
Bzdurą jest stwierdzenie, że wina leży po obu stronach. W małżeństwie może być bardzo źle, ale zawsze staramy się żyć w jedności, to w końcu przysięgaliśmy. Winny jest ten, kto tę jedność chce na stałe unicestwić. W związku z tym nie obciążajcie winą tych, co są mimo wszystko wierni, bo to wielka niesprawiedliwość. Przez takie gadanie nie jeden zwątpi. Nie mam tutaj na myśli jakiegokolwiek rozliczania za grzechy, chodzi o przyznanie odrobiny sprawiedliwości tym, których wiele niesprawiedliwości już spotkało, a jakość ich życia na tym świecie stoi pod znakiem zapytania.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 07:14   @.........................

@.........................
Ostatnio zmieniony przez wabona 2009-11-08, 08:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 08:11   

Darek napisał/a:
Tworzenie wspólnot niesakramentalnych małżonków nie da żadnego efektu, wprost przeciwnie przyniesie dalszy wzrost rozwodów, ponieważ dla każdego, kto ma zamiar wejść w taki cudzołożny związek samo istnienie takiej wspólnoty jest już zachętą.

Nie sądzę Darku żeby to była zachęta. Ale...... jest to według mnie pewna forma akceptacji i wyrozumiałości dla ludzkich "słabostek".
 
     
Małgosia
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 09:12   

Darku - nie kwestionuj duszpasterstwa niesakramentalnych - one dzialaja w Kosciele, nie bądź mądrzejszy od Kościoła. Jeszcze raz powtórze to, co ty napisales pierwszy - Chrystus przyszedł do grzesznikow, do cierpiących, do wszystkich, którzy Go potrzebują.
Wiesz, ze ich sytuacja w świetle wiary jest nie do pozazdroszczenia - wiec nie odmawiaj im opieki duszpasterskiej.

Co do małżeństwa - nie da się zaprzeczyć, ze oprócz wierzących w tym kraju zyją też niewierzący - i ich związki w świetle prawa to małżeństwa. I nie wszyscy akceptują nierozerwalnośc małżeństwa - co najśmieszniejsze, nie akceptuje i nie rozumie tego ogromna grupa ludzi wierzących...

I to jest właśnie prawdziwe wyzwanie - jak dotrzeć, jakim językiem mówić, żeby przekonać ludzi, że nauka Chrystusa daje ludziom szczęście???

Na pewno nie przez potępienie, przez wskazywanie palcem - możemy tylko świadczyć swoim zyciem. Możemy wymagać tylko od siebie - nie od innych.

Bohaterstwa - a tym często jest trwanie w trudnych sytuacjach - możemy wymagać tylko od siebie - nie od innych. I nie możemy potepiać innych, że nie są bohaterami,że nie wytrwali...
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 10:02   

Małgosia napisał/a:
Darku - nie kwestionuj duszpasterstwa niesakramentalnych - one dzialaja w Kosciele, nie bądź mądrzejszy od Kościoła. Jeszcze raz powtórze to, co ty napisales pierwszy - Chrystus przyszedł do grzesznikow, do cierpiących, do wszystkich, którzy Go potrzebują.
Wiesz, ze ich sytuacja w świetle wiary jest nie do pozazdroszczenia - wiec nie odmawiaj im opieki duszpasterskiej.

Duszpasterstwa dla niesakramentalnych mają wskazywać drogę do Pana Jezusa.
Dlatego dobrze, że są takie świadectwa:

"Kiedy wróciłam do domu, natychmiast przestaliśmy ze sobą sypiać. Po kilku miesiącach powiedziałam, że musi się wyprowadzić, że może sobie mieszkać u siebie. Miał też drugie mieszkanie, swoje. W pierwszej chwili myśla, że zwariowałam, że mi się całkowicie w głowie przewróciło. Mówił, że wszystko może zrozumieć, moje codzienne Msze święte, zgadza się na te modlitwy trzygodzinne, zgadza się nawet na to, że od niego uciekam i że śpię osobno, ale mówi: - Kobieto, ja cię nie będę dotykał, tylko dlaczego ja się muszę wyprowadzić? - Bo Pan Jezus jest na pierwszym miejscu i tak musi być. Nie była to na pewno dla niego łatwa sprawa. Było mu na pewno o wiele ciężej niż mnie. Ale nie miał żadnego wyjścia. Pamiętam jedną z takich rozmów: - Słuchaj, przecież ty nie pracujesz... - zezłościł się... - Jakbym cię teraz zostawił, to jesteś sama z dzieckiem, może nie dostaniesz pracy, nie boisz się? - Co ty, ja jestem już po drugiej stronie tej zasłony... jak nie dostanę pracy, to sprzedam meble, potem sprzedam wszystko, co się da, a potem się położę i umrę z głodu... - Ty jesteś stuknięta, - Nie, ja jestem szczęśliwa...
Nie wyspowiadałam się nawet w Medżugorje, jak wróciłam do Polski, poszłam na Mszę świętą. I na początku było fajnie, nawet nie wiedziałam, że nie przyjmuję Komunii świętej. Tylko dopiero po jakimś czasie tak patrzę, patrzę i myślę: coś jest ze mną nie tak, bo oni tam gdzieś chodzą, a ja nie. Aha, to ja się jeszcze muszę wyspowiadać. Kiedy już przebrnęłam przez spowiedź, byłam bardzo ucieszona. Pierwszy raz przyjęłam, Pana Jezusa, no i szłam do domu bardzo dumna. Szłam w taki bardzo dziwny sposób, chciałabym nawet teraz czasami iść w taki sposób. Po prostu czułam Pana Jezusa tutaj, w klatce piersiowej, w sercu, czułam, że go niosę. To było niesamowite uczucie, szłam bardzo ostrożnie, żeby nawet się nie zabujać. Żeby Panu Jezusowi było tak wygodnie, jak to tylko jest możliwe."

http://www.sychar.alleluj...er=18052#ksiega


elzd1 napisał/a:
Elżbieta, piszesz: "Cieszę się, że duszpasterstw dla ludzi w kryzysie będzie coraz więcej". A ja się nie cieszę, bo to świadczy o wzrastającej liczbie rozbitych małżeństw, o tym, że jest coraz większe zapotrzebowanie. Wolałabym więcej wspólnot rodzinnych. Ale cóż, społeczeństwo się "nowoczesne" staje.

Kryzysy w małżeństwach są nieuniknione. Problem polega jedynie na tym, że o tym, że one są, nie mówi się w myśl bajek uczonych nas od dzieciństwa "i żyli długo i szczęśliwie" .
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 10:47   

Darek napisał/a:

Bzdurą jest stwierdzenie, że wina leży po obu stronach. W małżeństwie może być bardzo źle, ale zawsze staramy się żyć w jedności, to w końcu przysięgaliśmy. Winny jest ten, kto tę jedność chce na stałe unicestwić. W związku z tym nie obciążajcie winą tych, co są mimo wszystko wierni, bo to wielka niesprawiedliwość. Przez takie gadanie nie jeden zwątpi. Nie mam tutaj na myśli jakiegokolwiek rozliczania za grzechy, chodzi o przyznanie odrobiny sprawiedliwości tym, których wiele niesprawiedliwości już spotkało, a jakość ich życia na tym świecie stoi pod znakiem zapytania.

Przyszła mi do głowy myśl...można być wiernym draniem...Przysięga to nie tylko wierność...
Jest taki facet z Tarsu , napisał 1 Kor 13 , Pawełek :), przypomnę i dla samej siebie , bo warto...
" Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
2 Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
3 I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
4 Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,

nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
8 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
9 Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
10 Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
11 Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
12 Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
13 Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość."

Powiedzenie,że jestem bez winy...to dla mnie tak jak mówienie ,że jestem bez grzechu...
Kiedy przyglądam się i wnikam w te słowa Hymnu o Miłosci to doskonale rozumiem potrzebę Przymierza w Sakramentalnym Tak...jesteśmy niezdolni do idealnej miłosci,w ogóle do Miłości bez Boga. Dlatego dla mnie osobiście absurdem jest mówienie ,że niczego grzesznego w swoim związku sakramentalnym nie uczyniłem, uczyniłam.
I nie chodzi mi o to , by ktokolwiek teraz szukał w sobie winy i rozdrapywał ją, tylko chodzi o to żeby zobaczyc siebie jako człowieka słabego i POTRZEBE OBECNOSCI BOGA W NASZYM ZYCIU :-D
Myślę sobie ,że owoce przyniesie rozważanie pojęcia jedności jako JENOśC SAKRAMENTALNEGO ZWIąZKU MAłżENSKIEGO, wtedy wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane...

Pozdrawiam :)
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 13:43   

czy ktoś z Was tu piszących tak naprawdę przebaczył po zdradzie???? czy spotkał się z drwiną z wybaczenia???
bo chyba taki jest temat tego postu.
można? tak można wybaczyć.
ale co jeżeli ktoś po kilkunastu latach cytujac św Pawła nie pozwoli by "nie pamiętać złego".
Co wtedy? wybaczyć dalej??? znów na kilkanaście lat??
Myślę że komuś kto tego wybaczenia nie potrzebuje, wręcz drwi z niego... Do wybaczenia potrzebna jest skrucha osoby która krzywdzi, potrzebna jest chęć z jej strony naprawy wyrządzonej krzywdy - co jeżeli spotykamy się jedynie z pychą???

Myślę że lepiej jednak zaufać Bożemu Miłosierdziu:
"Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. "
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 14:17   

wito napisał/a:
czy ktoś z Was tu piszących tak naprawdę przebaczył po zdradzie???? czy spotkał się z drwiną z wybaczenia???
bo chyba taki jest temat tego postu.
można? tak można wybaczyć.
ale co jeżeli ktoś po kilkunastu latach cytujac św Pawła nie pozwoli by "nie pamiętać złego".
Co wtedy? wybaczyć dalej??? znów na kilkanaście lat??
Myślę że komuś kto tego wybaczenia nie potrzebuje, wręcz drwi z niego... Do wybaczenia potrzebna jest skrucha osoby która krzywdzi, potrzebna jest chęć z jej strony naprawy wyrządzonej krzywdy - co jeżeli spotykamy się jedynie z pychą???

Myślę że lepiej jednak zaufać Bożemu Miłosierdziu:
"Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. "


Wito serdecznie Cię witam:)
Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym fragmentem...
W tym krótkim zdaniu połączonym jakby z dalszym "lecz współweseli się z prawdą " wiele tłumaczy. Nie wiem jak Ty , ale dla mnie sprawa wybaczenia jest kwestia bezwarunkową, to znaczy dla mnie osobiście,że wybaczam pomimo iz ktoś drwi...i z dodatkiem otwarcia na pojednanie...I tu ważna sprawa- sedno...myślę sobie...rozróżnienie konsekwencji czynu od rozdrapywania grzechu popełnionego przez bliźniego.I tak myślę ,że właśnie o to chodzi w tym fragmencie, a dodając dalszą cześć hymnu dowiadujemy się jak to zrobić szybko i skutecznie...W tym wszystkim co ważne i zwracasz na to uwagę...to oddzielenie grzechu od człowieka i wtedy zmienia się postać rzeczy. Bo jeśli ktoś ciągle rozdrapuje czyjąś winę to automatycznie ciągle wspomnieniem krzywdzi siebie jeśli " nie współweseli się z prawdą".
Wiem Wito co masz a myśli...rozumiem, dlatego potrzeba rozróżnienia konsekwencji od złego czynu...
Pozdrawiam serdecznie:)
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 14:40   

Ja raz wybaczyłem bezwarunkowo - wiem że taka postawa jest możliwa, daje ogromną satysfakcję. Grzechu nie rozdrapywałem.
Wiesz zapewne, że po kilkunastu latach była kolejna zdrada. Cóż. Teraz o wiele gorzej przychodzi mi wybaczenie, tym bardziej bezwarunkowe. Pogodziłem się z faktem, że ktoś ma prawo tego wybaczenia nie potrzebować, choćbym nie wiem jak chciał... O pojednaniu nie ma mowy. Chociaż czasem jest mi ogromnie przykro, źle z tego powodu...

Mirela jest jeszcze taki fragment Ewangelii kiedy Chrystus wiszący na krzyżu wybacza temu, łotrowi, który tego wybaczenia chce, potrzebuje go, prosi o nie, uznaje swoja winę. Inaczej ma się do tego, który nawet w obliczu śmierci urąga, który można by rzec zaprzecza, że skrzywdził tego, który powinien mu wybaczyć, który wręcz krzyczy z pospólstwem "na krzyż z nim, ukrzyżuj, to on jest winien". Trudno wybaczyć komuś kto drwi z poczucia przyzwoitości, norm moralnych.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 16:56   

Duszpasterstwo związków niesakramentalnych.....
tak jak współnota Sychar.....
jak duszpasterstwo więźniów....morderców....złodziei....

My wszyscy chcemy do Jezusa ! Mamy jeden cel....z różnych miejść do Niego idziemy .....a powinniśmy razem !

Każdy obiera sobie jakąś filozofię zycia....
Przecież ja też mogłam trafić i zaangażować się w inne forum....a wybrałam to = Sychar....to moja decyzja. To nie znaczy, że ja dzielę ludzi na lepszych, gorszych....ważniejszych, mniej ważnych....i na tych, że moja = sycharowska filozofia lepsza od innej .

Na moim poziomie bliskości z Bogiem - kocham wszystkich jednakowo !

Ktoś trafił do jakiejść współnoty, ja do takiej. Rękę podam każdemu ! Mogę podyskutować, pokazać swoje zdanie, zaprosić do nas....ale każdy ma swoją wolę, decyzje.



Co do ponoszenia winy za zdradę.....oj mocno dostałam tu kiedyś po głowie za głoszenie takich haseł. Teraz wystrzegam się słowa wina...ale odpowiedzialność...wiem swoje........


Przebaczenie......ile razy można ?? 77 i więcej....zawsze i za każdym razem !!
Ja przebaczam.....bo ja akuratnie mam taką łatwość......ale on/ona do mnie nie wraca...obrażona ciągle , a ja przebaczyłam...... A MOŻE ON/ONA NIE POTRAFI , NIE CHCE, NIE UMIE TOBIE PRZEBACZYĆ ? Bo może to nie tylko o Twoje przebaczenie chodzi....może trzeba w dwie strony ? A on/on tak poraniona przez ciebie ( mimo, że to on/ona zdradziła), że nie ma siły, nie umie.....poradniona/poraniony przez ciebie ..........
Nieraz wydaje nam się , że to my zostaliśmy zranieni.....a okazuje się po czasie, że to ja i ty raniłeś . EL.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2009-01-19, 17:08   

Mirela napisał/a:
Powiedzenie,że jestem bez winy...to dla mnie tak jak mówienie ,że jestem bez grzechu..

Niekoniecznie. Przecież nikt z nas tutaj nie jest winien temu, co robi mąż/żona. Oni są dorośli, decydują się na złe czyny, a my nie mamy wpływu.
Mirelo, wiele lat przeżyłam z mężem. I gdybym chciała jak on odejść, zdradzić, miałabym tysiąc powodów i każdy byłby prawdziwy dla mnie na tę chwilę, tak samo jak znalazł tysięce "powodów" . Ale czy są wiarygodne? Czy to by mnie usprawiedliwiło, czy jego usprawieliwia i zmniejsza winę? Czy świadczy o większej odpowiedzialnosci?
Myślę że już modlitwa za męża/żonę - to jest forma wybaczenia. Boli, gdy zostaje się wyśmianym.

Małgosia napisał/a:
I to jest właśnie prawdziwe wyzwanie - jak dotrzeć, jakim językiem mówić, żeby przekonać ludzi, że nauka Chrystusa daje ludziom szczęście???

Małgosiu. Przecież to proste: skoro nauka Chrystusa daje szczęście, bądźmy szczęśliwi. Naprawdę, nie na pokaz. Świadczymy przecież swoim życiem, prawda?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9