Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Odbudowywanie
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 12:43   

Dziewczyno,
Wiesz co jest przykre?
Ze ty nie masz tego instynktu samozachowawczego.
Do kata chcesz wracać?
A gdzie byli ci wszyscy ludzie którzy teraz plotkują- jak cię katował?
Twoim obowiązkiem jest bronić się- OBOWIĄZKIEM.I oswoić musisz tę myśl- bo jesteś w matni jakiejś.
Bo chyba ci za spokojnie teraz jest.
do czego chcesz wracać?
Masz wybór- on zaważy na życiu wielu ludzi- i w przenośni i dosłownie- jak poczytać że cię teściowa raz obroniła.
A jak teściowa umrze- to kto cie obroni?
Zacznij mysleć.
Dziecko uzna. Ludzki Pan!!!!!!!!!!!!
Przy własnym matke tłukł i poniewierał a teraz cudze będzie super wychowywał.
O Matko kochana.
To jest grożne i niebezpieczne- rację mają dziewczyny.
Dla dzieci twoich i ciebie.
Jak twoje bezpieczeństwo ci jest obojętne- to mysl o dzieciach i zadbaj dla nich.
Ocenia się po postepowaniu a nie gadaniu.

[ Dodano: 2008-02-27, 13:00 ]
I nikt nie spytał czy obecny twój partner- ojciec dziecka które ma się narodzić zgodził się na to aby twój..... wychowywał jego dziecko.
Jeśli tak- nie mam więcej pytań- jak nie- to rodzi sie pytanie- dlaczego zakładasz że masz prawo kochającemu facetowi- kochającemu i twoje i przyszłe dziecko zrobic taki numer?
To jest przedmiotowe traktowanie ludzi- i z tym tez musisz sobie poradzić.
więc nie chowajmy głowy w piasek.
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 13:55   

"I nikt nie spytał czy obecny twój partner- ojciec dziecka które ma się narodzić zgodził się na to aby twój..... wychowywał jego dziecko. "

A skąd!!! Zanim zaczełam z nim byc był moim kumplem,przyjacielem przez 6 lat więc jako jeden z nielicznych wiedział od pewnego czasu co sie wyprawia.Dlatego tym bardziej za wszelka cene próbuje mnie(i oczywiście swoje dziecko) odciągnąc od tego człowieka.
Zuza,nie daje sobie prawa do zabrania mu dziecka.Chciałam sie jakos "dogadać" ale on sie poprostu nie zgadza żebym odeszła,mówi że bez nas(nas wszystkich nie tylko mnie) nie potrafi funkcjonowac.

A wiec wszyscy uwazacie ze jestem uzależniona od kata i byc moze niewiele wspólnego ma to z miłościa...
Przyznam sie że Wasze słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody.
W sumie nie wiem za czym tęsknię-nie było rozmów,seksu,porozumienia,nic.Tylko dzieci i wspólny dom.Lata poniewierania,wyzwisk,odpychania.A teraz wszyscy-on,jego rodzina,otoczenie szafuja sakramentem i nierozerwalnościa małżeństwa.Min dlatego wziełam cała wine na siebie.Gdzie byli jak w sposób który opisałam odzywał sie do mnie przy wigilijnym stole?
Słuchałam kazania ks.Pawlukiewicza który jasno mówi ze pozamałżeńskie dziecko
nie moze byc przeszkoda w pojednaniu się małzonków.Cóz,nie miał pewnie na mysli człowieka używającego przemocy.
Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata?
Jestem biologiem i wiem co żaba ma w srodku,ale nie znam sie na psychologii.
Szczerze mówiąc to od dawna myśle o rozmowie z psychologiem(najlepiej katolickim)
albo rozsądnym księdzem,ale nie wiem czy potrafie sie na tyle otworzyć przed obcym człowiekiem ;/.Moze ktos taki by mi pomógł zanim popełnie głupote?
Aha,zapomniałam napisac (pewnie to jest istotne),że przemoc wobec kobiet jest w tej rodzinie chlebem powszednim.Mój los podziela teściowa(tyle ze jej nie bije ale potwornie wyzywa i poniewiera) i szwagierka.
Szwagierka tez ma dosyć ale jest z mężem ze wzgledu na dziecko-nie wiem czy to ma sens bo tez oglada ono to samo co i moje.
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 15:02   

"Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata? "

Sesja terapeutyczna DLA CIEBIE!!!

P.S. Kat i cisi wspólnicy kata nie mogą szafować sakramentem małżeńskim!!!!
Sprawdź ważność swojego sakramentalnego małżeństwa w kurii biskupiej (najpierw idź do księdza poradzić się)!!!!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 15:05   

agnes napisał/a:
Wiec co mam zrobic żeby odróżnić czy to miłość czy uzależnienie od kata?

Interwencja Kryzysowa.

Tam są psychologowie od przemocy. Również katoliccy.

Poszperaj w internecie.

Nie podejmuj teraz żadnej decyzji.
Do porodu - nie podejmuj tak poważnej decyzji.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 15:38   

Zanim zaczełam z nim byc był moim kumplem,przyjacielem przez 6 lat więc jako jeden z nielicznych wiedział od pewnego czasu co sie wyprawia.Dlatego tym bardziej za wszelka cene próbuje mnie(i oczywiście swoje dziecko) odciągnąc od tego człowieka.


Hm= jakoś mu się wogóle nie dziwię.
A co byś na jego miejscu zrobiła ty?

A każde dziecko- również to jeszcze nienarodzone ma prawo do ojca i matki i ma prawo do wychowywania się w godnych warunkach, w otoczeniu miłości rodziców oraz w poczuciu bezpieczeństwa.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 16:45   

Agnes........... nie musisz dać sie zakatować.
Jak opisujesz swoje mazeństwo to chyba ( nie mam wiedzy na ten temat) możesz rozważyć wniesienie o nieważnienie.
Mam znajomego (nie nałoga) ,przeprowadził procesz unieważniający małżeństwo .Byli po ślubie około 10 lat.Nie mieli dzieci ale i nie było tez przemocy.

Ale nie daj sie za szybko nabierać na gwałtowna "naprawę " Twojego sadysty.Tym bardziej że ma -jak piszesz- wzorce wyniesione z domu bycia katem.
Czy nie za długo to trwało ??
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 17:10   

Po Twojej opowieści włosy mi się zjezyły!!! Jesli to taki Psychol, tak - psychol!!! To takie coś zakatuje Ciebie ale takze takie coś moze dopaść i to dziecko. Myslisz, że TAKI facet będzie wychowywał bez zająknięcia cudze dziecko??? NIE. Juz po kilku miesiącach (jak dobrze pójdzie) wysłuchasz kim jestes i z kim sie .............., ze przywlokłaś "bachora".

KOBIETO! Opamietaj się!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 17:17   

agnes napisał/a:
Dziękuję za wszystkie słowa,także za te mocne bo i one sa mi potrzebne.
Jacku,ja wiem co mam robic,czego chcę i jestem tego pewna.Jeśli w którymś momencie zaczynam gdybac to tylko dlatego że poprostu cholernie sie boję!.Ze któregos razu znowu poczuje zaciskającą się rękę na swojej szyi i nie będę mogła nic zrobic...
Tę bezsilność i upokorzenie rozumie tylko ta która to przeżyła.Cóz dziwnego że gdy to wspomnę zaczynam gdybac?
Tak,to ja żyłam 1,5 roku z innym facetem,planowałam z nim slub,byłam nawet jego narzeczona,nosze jego dziecko.Wiem co niektórzy z Was o mnie myslą i nie chcę się usprawiedliwiac.
Chcę tylko w skrócie napisac DLACZEGO
Rękoczyny od samego poczatku,a nawet wcześniej....Juz tydzien przed slubem pobił mnie w pijackim amoku.Było to tym bardziej potworne że miałam pod sercem nasze dziecko(głupia byłam że nie odwołałam slubu,moim zdaniem podważa to jego ważnośc)
Powtarzało się to wiele razy.Pomimo moich próśb żeby nie pił,skoro tak reaguje na alkohol.Zadnego skutku.
Z powodu tego zachowania odeszłam niedługo po urodzeniu pierwszego dziecka do rodziców.Nie było mnie 8 miesięcy,zyłam wtedy sama zajmując się dzieckiem i studiując.Wkońcu posklejałam małżenstwo-dzia myślę ze cudem bo on juz wtedy upierał się przy rozwodzie.
Kolejne 2 lata.Względny spokój choc nadal zdarzały się pijackie awantury,ale ja
dosłownie chodziłam na palcach żeby nie dac najmnieszego powodu do kłótni.Co tym zyskałam?Coraz większy brak szacunku z jego strony.Zaczęło się poniżanie,dręczenie psychiczne,wyzwiska-to juz zupełnie na trzeżwo.
Któregos razu uderzył mnie przy swoich rodzicach.Powtórzył to jeszcze drugi,trzeci raz-a to przy bracie,a to przy tesciowej.Nie musze chyba pisac o swoim upokorzeniu,tamci udając że nic się nie dzieje nie wtrącali się.
Druga moja ciąża-dalej powtarzajace sie szarpanie,duszenie i cholernie niebezpieczne dla dziecka popchnięcia przy których upadałam na ziemie.
Gdy wróciłam z córcia ze szpitala urządził "pępkowe" upijając się do nieprzytomności.Znów rękoczyny-trzy dni po moim porodzie!!!
Nie wytrzymałam,znów wyprowadziłam się do mamy.Wróciłam dopiero gdy córcia miała pól roku.Tak jak i pierwszym razem nie było mowy o innym mężczyznie.
Następne 3 lata-nieduża poprawa.Nie szanował mnie juz wogóle,byłam służaca i niańka do dzieci.Potrafił obrazic przy znajomych,rodzinie.Jeden z przykładów-"Agnieszka,nie odzywaj sie bo h... wiesz'.PRZY STOLE WIGILIJNYM.
W końcu bałam się przychodzic do firmy bo nie wiedziałam czy nie wyskoczy z czyms przy ludziach.Czesto wtedy mówił o rozwodzie-ze nikt nie ma takiego beznadziejnej zony,że jest ze mna wyłącznie dla dzieci,żebym znalazła sobie jakiegos "frajera" i dała mu spokój.
Rękoczyny dalej obecne,a jakże.W trakcie największej awantury jaka pamiętam(tej własnie kiedy w koncu zareagowała tesciowa) .Biegał za mna wołając "zabiję cie k....
' i próbując rozwalic mi głowe o płytki w łazience.Przysięgam,nigdy w zyciu sie tak nie bałam.Jak sobie przypomne płacz córki i to jak sie trzesła ze strachu to mi słabo.
Było to 5 miesiecy przed jego wyjazdem do Hiszpanii.W tym czasie wszystkie pieniądze jakie zarabialismy wpłacał na konto jakiejs babki w Hiszpanii-była to łacznie duża kwota,ok 100 tysiecy i do dzis dokładnie nie wiem na co była przeznaczona.
Ostatnia wspólna impreza u znajomych-chciał mi wlać publicznie."Agnieszka zamknij sie bo jak ci przy... przy ludziach to sie nauczysz rozumu"...
Ostatni tydzien przed wyjazdem pił w trupa codziennie,żegnajac sie z kolegami.Na szczescie juz mnie nie bił bo nie był w stanie.
Wyjechał,zapominajac mi powiedziec ze mam 30 tys długu.Zaczeły sie telefony,pisma z rozmaitych firm,nekał mnie komornik.Dzwoniłam ,płakałam,prosiłam o wyjaśnienia,o rady co mam robic.Słyszałam pogardliwe słowa,wyzwiska i to że do niczego się nie nadaje. .Któregos razu powiedział że chce rozwodu bo sie wypalił.
Najpotworniejsze co mi wtedy zrobił to czyszczenie bez słowa mojego konta na którym trzymałam pieniadze przeznaczone na spłate długów no i na nasze utrzymanie.Nie odpowiadał na moje maile,,nie odbierał telefonów,po kilka razy dziennie sprawdzając konto.
No i wtedy własnie pojawił sie Jacek-dobry,cierpliwy,pomocny na każdym kroku.Mąż milczał od jakiegos miesiąca(znajomi sugerowali ze poprostu uciekł),ja w opłakanym stanie.
Szatan nie mógł nie wykorzystac takiej okazji.
Pisałam mężowi ze ktos sie koło mnie kręci,że nie mam siły-nic,zero odzewu.Wtedy uznałam ze nie ma o co walczyć no i przestałam się opierać.
Po dwóch miesiącach nie mieszkałam juz w domu a w wynajetym mieszkaniu-wiadomo dlaczego.Mąz w tym czasie wrócił do Polski-po rozwód.Z miejsca złozył pozew nawet ze mna nie rozmawiajac.Po powrocie napisał smsa do Jacka(znał go bo pracował dla jego firmy)"Zrobiłes mi przysługę,dzięki stary".W czasie od jego powrotu do rozwodu nie kontaktowalismy sie,sporadycznie brał dzieci,wiem tylko(opowiadał mi o tym niedawno) ze zaliczył w tym czasie dziesiatki panienek i wypił morze wódki "ciesząc się zyciem".Po niecałym roku byliśmy juz po rozwodzie,po nastepnych paru miesiacach zaszłam w ciążę.No i dalszy ciąg historii juz znacie.
Nie wiem po co to wszystko napisałam-moze po to by usprawiedliwic swoje gdybanie...I po to by pokazac co doprowadziło mnie do tego desperackiego kroku..
Nie tłumacze sie.Wiem ze wtedy mogłam wyprowadzic sie,zrobic cokolwiek tylko nie rzucac sie w ramiona innego..Nie wiem co by dziś było,pewnie nie miałabym w brzuchu dziecka i nie spała bym koło-tak,obcego faceta.Rewelacyjny człowiek,wychowujący moje dzieci jak swoje,znoszący cierpliwie moje humory i złe dni,spełniający zachcianki,zapewniający spokojne,dostatnie zycie..Ale on nigdy nie bedzie moim mężem i myślę ze nie dam rady go pokochać.Swięta racja że się męcze i będe sie męczyła coraz bardziej-ten związek nie ma szans,już wiem to napewno.
Myślę o psychologu albo jakiejs terapii,ciekawe czy mąż się zgodzi jakby co.Aha,naprawdę bardzo doceniam że on znowu chce ze mna byc.
Przepraszam za kolejny długi wpis:o)
Pozdrawiam

Agnes, drugi mąż nie jest Twoim mężem, TO PRAWDA, ale pierwszy - SEPARACJA!!!!
Ostatnio zmieniony przez Elżbieta 2008-02-27, 17:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 17:18   

Agnes - ja Ci nadal proponuję psychologa. Przedstaw mu swoją sytuację - pozwól, aby ktos fachowo, bez emocji na to spojrzał. Wiele osób tu kieruje się emocjami. Twoje spojrzenie tez może być nieadekwatne do sytuacji - jestes przeciez w błogosławionym stanie.
Idź do fachowca. Pozwól mu nawet, by nagrał to, co mówisz - tak się robi - a potem wysłuchaj, co powiedziałaś. Może to pozwoli Ci spojrzeć z boku.

[ Dodano: 2008-02-27, 17:20 ]
I wiesz - może lepiej narazie idź sama do psychologa...
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 19:09   

Widze że urzekła Was moja historia.W sumie dobrze zrobiłam że opisałam swoje dzieje,przynajmniej macie jasnośc sytuacji.
Powrót do męża niestety chyba nie wchodzi w grę.
Własnie wróciłam z Carrefoura,byłam na zakupach i akurat spotkałam jego siostre.
Powiedziała mi baaardzo ciekawe rzeczy.
Była z mężem w święta u rodziców(mieszkaja w domu mojego męża), akurat był podpity i wiecie co zrobił??
Zaatakował jej męża!! Najpierw zaczął wyciągac jakies stare sprawy,tamten wiedząc do czego mój jest zdolny-nie prowokował awantury.Ale nic to.Spokój na mojego jak płachta na byka-tym razem to szwagier zamiast mnie wisiał w powietrzu a potem wylądował na scianie.Wszyscy podobno byli bladzi ze strachu.
Matko Boska,macie racje że to psychol!A ja głupia wierzyłam w cudowna metamorfoze.Cóz sie dziwic,tyle lat wierzyłam w każde jego słowo...
Czy to nie ostrzeżenie to dzisiejsze spotkanie?
Mąż od rana nęka mnie płacząco-żebrającymi smsami.W odpowiedzi napisałam :po 1-terapia,po 2-spowiedż ,po 3 zobaczymy.

Korzystając z Waszych rad ułożyłam sobie plan działania.Najpierw zorientowac się co do wazności małżenstwa(nie daje rady normalnie funkcjonowac żyjąc w grzechu ciężkim) a potem porozmawiac z psychologiem albo z księdzem odnośnie swojego stanu.

Co do życia z ojcem mojego dziecka to narazie nic nie zdecydowałam.Nie wiem czy już teraz,w tej chwili jest sens wyprowadzać i skazywac wszystkie dzieci na brak normalnej rodziny.Musze dac sobie troche czasu,zobaczymy co będzie.

Dziękuję za wszystkie rady
A.

Co do moich dzieci to w tej rodzinie czuja się bdb.Starsza córka była

[ Dodano: 2008-02-27, 19:11 ]
przestraszona i niepewna siebie(cóz sie dziwic),teraz to inne dziecko.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 23:20   

Małżeństwo, krzywda i obrona
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-02-27, 23:45   

Agnes!
Jeśli Twój mąż brał z Tobą ślub pod przymusem i presją, to sprawa wydaje się prosta: sakrament został nieważnie zawarty, bo podstawą ważności m.in. jest zawarcie go bez przymusu. Myślę,że stwierdzenie tego przez Sąd Biskupi to kwestia czasu i różnych formalności, o ile zdecydujesz się tym zająć , a mnie się wydaje, że trzeba. Niekoniecznie oznacza to, że musisz od razu iść do następnego ślubu. Z tym można spokojnie zaczekać.
Mieszkając z Twoim obecnym partnerem, wcale nie musisz żyć w grzechu ciężkim. Możecie podjąć decyzję o zrezygnowaniu ze współżycia seksualnego i życiu do ewentualnego ślubu jak "brat z siostrą". Myślę, że trzebaby o tym porozmawiać z księdzem, może będzie chciał uzyskać jakieś szczególne Wasze zapewnienie czy oświadczenie, a potem spowiedź i życie z Jezusem. Wiem, że są małżeństwa niesakramentalne, które żyjąc w taki sposób mogą przystępować do spowiedzi i komunii św. Byłby to też dobry sprawdzian dla Twojego partnera, jak kocha to zaczeka.
Jeszcze jedna sprawa wcale nie taka nieważna przyszła mi do glowy. Jeśli Twój mąż zaliczył jak napisałaś sporo panienek to powinien zrobić sobie badanie na wirusa HIV, bo jest to najprostsza droga, żeby takiego wirusa złapać i to nie są wcale żarty.

[ Dodano: 2008-02-27, 23:47 ]
Agnes!
Jeśli Twój mąż brał z Tobą ślub pod przymusem i presją, to sprawa wydaje się prosta: sakrament został nieważnie zawarty, bo podstawą ważności m.in. jest zawarcie go bez przymusu. Myślę,że stwierdzenie tego przez Sąd Biskupi to kwestia czasu i różnych formalności, o ile zdecydujesz się tym zająć , a mnie się wydaje, że trzeba. Niekoniecznie oznacza to, że musisz od razu iść do następnego ślubu. Z tym można spokojnie zaczekać.
Mieszkając z Twoim obecnym partnerem, wcale nie musisz żyć w grzechu ciężkim. Możecie podjąć decyzję o zrezygnowaniu ze współżycia seksualnego i życiu do ewentualnego ślubu jak "brat z siostrą". Myślę, że trzebaby o tym porozmawiać z księdzem, może będzie chciał uzyskać jakieś szczególne Wasze zapewnienie czy oświadczenie, a potem spowiedź i życie z Jezusem. Wiem, że są małżeństwa niesakramentalne, które żyjąc w taki sposób mogą przystępować do spowiedzi i komunii św. Byłby to też dobry sprawdzian dla Twojego partnera, jak kocha to zaczeka.
Jeszcze jedna sprawa wcale nie taka nieważna przyszła mi do glowy. Jeśli Twój mąż zaliczył jak napisałaś sporo panienek to powinien zrobić sobie badanie na wirusa HIV, bo jest to najprostsza droga, żeby takiego wirusa złapać i to nie są wcale żarty.
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-17, 17:54   

Witam

U mnie bez zmian,z ta może róznica że mąż coraz bardziej naciska na powrót.Jednoczesnie powiedział że do psychologa nie pójdzie bo to jest potrzebne mnie(z racji słabego charakteru),nie jemu.O spowiedzi tez nie ma mowy(choć wczesniej obiecywał).


Parę dni temu dowiedziałam sie o pewnym fakcie.Chodzi o to że mój mąż przed naszym slubem był w innym związku.Trwało to około roku-rozstał się z ta dziewczyna z powodu mojej ciąży,miesiąc przed slubem.Nie był to epizod-mąż twierdzi że ją kochał i leczył sie z tego przez parę lat.Mówi że po slubie spotkał się z nia jeszcze parę razy
(w trakcie spotkań zdejmował obrączkę) i na tym koniec.Ja nie bardzo w to wierze,pamiętam że w tamtym okresie dośc długo jakas dziewczyna dręczyła go telefonami.Nie wiedziałam kto to jest i nie słyszałam rozmów bo wychodził z pokoju.
Zreszta mógł robic co chciał bo ja wtedy studiowałam w innym mieście więc na początku pażdziernika pojechałam się uczyć(ślub braliśmy pod koniec sierpnia).

I w związku z tym mam pytanie:czy fakt że żeniąc się ze mną był zakochany w kims innym,myślał o tej osobie,spotykał się z nia a ślub brał tylko z poczucia obowiązku i pod naciskiem ze strony mojej rodziny nie jest dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść nieważności sakramentu?
 
     
Desdemona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-21, 20:15   

popatrz tutaj
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=2609
 
     
agnes
[Usunięty]

Wysłany: 2008-03-25, 16:45   

Dziekuje za linka,poczytałam sobie troche i doszłam do wniosku ze mam powody aby starać sie o stwierdzenie niewazności sakramentu.

Mój mąż szedł do ołtarza pod przymusem-nie były to juz nawet namowy ale kłotnie z moja matka(ślub MA BYć i to jak najszybciej-póki brzuch nie wyskoczy).Do samego ślubu(a nawet po) był w innym związku.Jest obciążony dużą skłonnością do alkoholu która ujawniała się już we wczesnej młodości..Tydzień przed slubem w pijackim szale pobił mnie(nosiłam pod sercem nasze dziecko),stojąc przed ołtarzem miałam jeszcze siniaki na ramionach.Nawet się z tego nie wyspowiadał bo u spowiedzi bylismy rano właśnie tego dnia kiedy mnie pobił.Jakim więc sposobem tak zawarte małżenstwo może być ważne?Po slubie tak jak pisałam było tylko gorzej i coraz bardziej ujawniał swoja niedojrzałość do małżenstwa,rodziny,związku.Totalny brak szacunku w stosunku do mnie,wódkano i patologiczne kłamstwo.

Miałam duzo siły na ratowanie tego małżeństwa ale w ostatnim czasie troche przejrzałam na oczy i...nie wiem czy warto...Nie mam siły i nie wiem skąd ja brać.Z jego kłamstw?Z pijackiego bełkotu?Z obietnic których nie spełnia?
W ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni okłamał mnie sama nie wiem ile razy.Dowiedziałam się o tym związku przed slubem.
Wyszło na jaw że ukrywa przed rodzina i znajomymi kontakty ze mna.Powiedział mi że to dla niego OBCIACH,a na jego gg jestem zapisana jako KASKA(mam na imie Agnieszka)w razie gdyby ktokolwiek-brat,matka,kolega zajrzał do komputera...Litości...

Calutkie święta pił w trupa.Zaczął w Wielki Piątek,pił w sobote,niedzielę i prawdopodobnie w poniedziałek.Koledzy,imprezy i podejrzane przyjaciółki które go uwielbiają.
Wczoraj rano dzwoniłam żeby sie opamiętał,znowu zastosował szantaż emocjonalny.Strasznie mnie kocha,czeka i oczywiście pije przezemnie bo jest załamany(bdb powód-wcześniej pił przez stresy w pracy,kłotnie ze mna,przez to że wszyscy piją).Chciałam mu dac młodsza córcie bo chciała jechac do taty.Rozmawiał z nia,obiecał że będzie za godzine.Mówię mu:PAMIETAJ ZE OBIECUJESZ NIE MNIE,ALE DZIECKU.
Wiecie co zrobił?
Nie przyjechał ani za godzine,ani za dwie ani wogóle.Nie odbierał telefonu i nie odpisywał na smsy.Dziecko się popłakało,jeszcze go próbowała tłumaczyc"może tacie cos wypadło i zaraz przyjedzie"-myślałam że sie sama popłacze.Potem pojechalismy do nowych teściów,mimo ze były tam inne dzieci córcia do wieczora była smutna.Dodam że nie pierwszy raz sie zdarzyło ze obiecał dzieciom a potem wyłączył telefon.Czy tak się zachowuje normalny człowiek?
Parę dni temu złapałam go na kolejnym drobnym kłamstwie.Uprzedziłam:"jeszcze raz złapie cie na kłamstwie i na tym że sie mnie wstydzisz(dziesiątki razy przekonałam się ze jak jest z kolegami nie odpisze mi na smsa-OBCICH) i kończę to bo nie będę zyła z pijakiem i patologicznym kłamcą".Powiedział "Dobrze".I co?Za dwa dni szpetnie okłamał nie tylko mnie ale i swoje dziecko.Jak mam mu ufać,na czym wszystko budować?
Umawiał się że w piątek popołudniu da mi pieniądze(co tydzień płaci mi po 200 zł na dzieci-tak się umówiliśmy),po czym wyłączył telefon i słuch po nim na trzy dni zaginął.A jakby te pieniądze były mi rzeczywiście potrzebne?To jest odpowiedzialność 32 letniego faceta?
Gdzie jest ta cudowna metamorfoza o której tak trąbi?Mówi że kocha,że się zmienił,że wszystko będzie inaczej.Puste słowa z których nic nie wynika i które nie maja żadnego pokrycia w postępowaniu.
Poza tym ja naprawde sie go boję...Nie dość że pije,to cały czas zażywa środki metaboliczne(kulturysta)-cudowne połączenie.

Dziś od rana znów mi skamle,oczekuje litosci i głaskania po głowie.Za co mam go głaskać?Za to że kolejny raz oszukując mnie a co gorsza własne dziecko wybrał koleżków i połasił się na uśmieszki panienek które mu tak imponują?

Jak ktos ma problem z alkoholem niech się leczy.Ja wystarczająco długo byłam niańka pijaka,by wiedzieć że droga do szczęsliwego zycia nie wiedzie poprzez przyzwalanie na przemoc czy picie.


Na dzien dzisiejszy nie mam siły.Nie wierze mu.Boje się że niewarto,że kiedys poprostu mi zrobi krzywdę.Ze dzieci wyniosa z domu to co ja wyniosłam-patologiczny obraz mężczyzny i kiedys zwiążą się z takim samym podzielając mój los.

Co mi radzicie?Walczyć dalej czy dac sobie spokój,próbować unieważnić małżeństwo i dążyc do ewentualnego slubu kościelnego?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8