Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
a we mnie tliła sie nadzieja ze odrodz sie nasza miłość i mnie czeka rozstanie na zawsze po Komuni dziecka
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 14:14
Anirak - nie musi tak być.
anirak [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 14:36
Wanboma dzieki. Ta niewiadoma i te informacje które mam przerastają mnie i nie daję sobie z tym rady.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 15:10
Anirak, nie wybiegaj za bardzo w przyszłość. Staraj się zyć dniem dzisiejszym, cieszyć się tym, co masz. Przyszłośc sama nadejdzie - jaka, to juz wielka niewiadoma.
weronika [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 16:48
Rozumiem Cię anirak.......też gdybym dostała taką propozycję(że dla dziecka) to skorzystałabym z niej........Wan już to przeszła,dlatego dziś powiedziałaby "nie".....a my...hmhm....chociaż pogłębia się moja niechęć do męża........
Dorota2 [Usunięty]
Wysłany: 2008-01-21, 19:53
Przede mną też komunia młodszej córki w tym roku, a wcześniej bierzmowanie starszej - nie wyobrażam sobie tego.... mąż chciał również bym wystąpila o rozwód, gdy powiedziałam mu, że nie wystąpię chciał sam wystąpić - z urzędu dzwonił by zapytać w któym roku braliśmy ślub - nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać..... spytałam, czy wogóle go braliśmy, bo jak nie pamięta kiedy, to może wcale..... pewnie nie wiedział też dat urodzin córek, by wyjąć metryki.... bo jak powiedziałam mu przy okazji, że w prezencie na komunię chce podarować rozwód - rzucil, ... "to rozwodu nie będzie.... " znając mego mężą -to za dużo zachodu... gdybym wszystko pozałatwiała to tak...od kiedy się wyprowadził jestem spokojniejsza i na razie jest ok... mam chwile załamań, ale jakoś sobie radzę.... nie wiem jak będzie jak skończy mi się drewno - mieszkam na wsi i niestety mam trochę problemów z ogrzewaniem domu...., remontem - kończą się zaskórniaki ( jak mama żyła coś tam dostawałam ekstra na remonty)... no ale cóż .. myślę, że jakoś to będzie, w końcu inni też sobie radzą w trudniejszych sytuacjach - dziewczyny musimy się trzymać i tyle
agnes [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 14:50
Witam
Nie wiem czy,mnie pamiętacie-pewnego listopadowego wieczora,będąc w koszmarnym stanie napisałam tu pełen goryczy post.Jestem po rozwodzie.Zyję z niesakramentalnym partnerem,mam z nim dziecko (narodzi się ono za trzy miesiące),a od paru miesięcy walczę o swoje sakramentalne małzeństwo.
Duzo się modliłam,także do Ducha św.I wygląda na to że nie pozostało On obojętny na moje prośby.Mąż zaakceptował to dziecko,chce je wychowywać i byc dla niego ojcem tak jak dla naszych córek.Zapewnia mnie o swojej miłosci której podobno doswiadczył szczególnie po naszym rozwodzie.Jest pełen nadziei.Mówi że bez nas nie da rady.Zyje sam,żadnego związku nie bierze pod uwagę.Pracuje,ma swoje hobby,w weekendy zajmuje się dziećmi-wygląda na to ze rzeczywiście poszedł po rozum do głowy.Pare dni temu prawie się popłakałam ze wzruszenia jak mnie głaskał po brzuchu,wieczorem sms"dbaj o dzidzie".
Moja sytuacji jest trudna i nadal dość zagmatwana..Chcę się wyplątać z tego związku i wrócic do męża ale nie jest to proste.Muszę uporządkować wiele spraw,rozwiązać wiele problemów.Największym z nich zdaje się byc mieszkanie.Nie chcę wrócić do domu tesciów(gdzie mieszkałam wcześniej)więc musze szukac innego rozwiązania.Na szczęscie pojawiła się szansa na własny kąt-akurat teraz moja mama postanowiła uporządkowac sprawy majątkowe i niebawem spadnie mi z nieba sumka równa mniej -więcej połowie wartości przyzwoitego mieszkania.Oboje z mężem pracujemy,on znów nieżle zarabia więc mam nadzieję że jakos to będzie.
Rozstanie z ojcem dziecka to wogóle inna bajka.Nie bierze tego pod uwagę,pare razy nawet sie rozpłakał.Skoro mąż czeka to dla mnie jest jasne że nie mogę zostac,ale żal mi go-tak bardzo wlaczy o ten związek.Nie dociera do niego że nie powinien mnie kochac bo nie jestem jego żoną.
Chciałabym to wszystko jak najszybciej załatwic.Nie mogę modlić się o małżeństwo śpiąc jednocześnie obok innego mężczyzny choć mam za soba 2-miesięczny okres abstynencji(taka moja ofiara).Tak bym chciała iśc do spowiedzi,Komunii ale póki tu mieszkam nie mogę.Chciałabym tez żeby towarzyszył mi w tym sakramentalny mąż-podpytałam go i jest na tak(choć ostatni raz spowiadał się przed ślubem czyli 7 lat temu).Za rok I Komunia naszej córki...Niebawem urodzi się dziecko które trzeba będzie ochrzcić...Bardzo chciałabym żebyśmy oboje przyjęli Komunię Sw-tak jak na naszym ślubie...
Proszę o modlitwę za moja rodzinę.Zebym "wyplątała" się ze związku w który jestem aktualnie uwikłana,o odrodzenie mojego małżeństwa a także za niesakramentalnego partnera dla którego równiez cała sytuacja jest bardzo trudna.Ja tez modlę się za Wasze rodziny.
RADOŚĆ [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 20:45
Życzę ci wytrwałości i wiary. Pomodlę się za ciebie.
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 22:57
Agnes.
Gratuluję Ci takiego doświadzcenia, zrozumienia zła, króre się dzieje. I życzę powodzenia w rozwiązaniu tej trunej sytuacji.
Mam tylko pytanie: czy jest w Tobie miłość do męża? Bo sama chyba rozumiesz, powrót bez miłości - może się nie udać.
Małgosia [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-23, 23:02
Agnes, to wszystko bardzo trudne, ale wierze, że jesli oprzesz sie na Bogu, Jemu zaufasz i wszystko oddasz - to powoli wszystko sie bedzie prostowalo.
Bede o was pamietac!
Zapisz sie do naszej kolejki do tygodniowej modlitwy - zapraszamy!
agnes [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-24, 13:58
Tak,mam świadomość zła które się dzieje a muszę powiedzieć że długo jej nie miałam.Poczytywałam zło jako dobro(tak samo jak mój mąż).Cieszyliśmy się oboje-ja że mam fajnego faceta z którym ułóżę sobie zycie,on że wreszcie skończył "tę farsę".Zero wyrzutów sumienia,wstydu.Dziś mnie przeraża tamto rozumowanie.Zaczęłam planować nowe życie z nowym "mężem" i postanowiłam że skoro jest taki wspaniały i wybawił mnie od męża tyrana,to dam mu potomka(to jego pierwsze dziecko).Nie mogę sobie wybaczyć swojej głupoty.Teraz myślę że gdyby nie dziecko wszystko było by duzo prostsze,choć pewnie w jego istnieniu tez jest jakis sens.Niedużo brakowało a dziś byłabym po ślubie cywilnym-dostałam od kochanka pierścionek zaręczynowy i przyjęłam go z wielka radością,planując na Boże Narodzenie ślub.Na szczęscie przywróciło mi rozum,o ślubie cywilnym nie ma mowy a pierścionek leży w ładnym pudełeczku(zwróciłam go "narzeczonemu" ).
Elu
Jest we mnie miłośc do męża choć przez jakis czas wydawało mi się ze nie ma po niej sladu.Zrobił mi duzo krzywdy-rękoczyny,wyzwiska,w końcu oszustwo finansowe.
Ale od rozwodu(9 miesiecy) ,a zwłaszcza od 4-5 miesięcy to zupełnie inny człowiek.Muszę powiedzieć ze udowodnił swoja przemianę wiele razy w tym krótkim czasie.Dlatego zdecydowałam się wrócic.Stukilowy chłop przepraszający ze łzami w oczach za wszystkie krzwdy,siedzący wieczorami w domu,gotowy wychowywac obce dziecko...Znam go kilkanaście lat i nie sądzę że mógłby udawać.
Jesli chodzi o uczucia do kochanka to cóż-z dawnej fascynacji(byłam przekonana że to miłość
)został tylko szacunek bo dobry człowiek chociaz nie rozumie układu w jakim się znajduje.Niby wierzący ale widocznie"po swojemu" skoro gotów jest łamac do końca zycia 6 przykazanie,nie widząć w tym nic złego.
Tak,kocham męża,przebaczyłam mu wszystko i jestem gotowa zacząć od nowa,mam na to dużo siły.Oprócz tej miłości jest jeszcze coś -uczucie przynależności o którym nie ma mowy jesli chodzi o kochanka.
Właśnie to że wróciła miłość zdecydowało o mojej decyzji o powrocie.Gdyby nie ona to prawdopodobnie byłabym w tym niesakramentalnym związku ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Małgosiu
Chętnie zapisałabym sie do tej kolejki ale nie wiem jak to zrobić ;)
elzd1 [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-24, 15:01
Agnes, przyszła mi taka myśl do głowy:
Skoro postanowiłaś odejść od swojego partnera, czy nie powinnaś zrobić tego przed porodem.
Wiem że trudno, ciężko, że niezbyt chętnie do teściów. Ale, jeśli wrócisz do tego człowieka z dzieckiem, pomyśl, ile bólu mu sprawisz. Jeżeli macie z mężem być razem, to mąż powinien być przy Tobie w dniach porodu, to mąż powinien odebrać Cię ze szpitala i przeżywać z Tobą te pierwsze chwile wspólnego rodzicielstwa.
Pomimo wszystko, trzeba brać pod uwagę uczucia tego drugiego człowieka, jego przywiązanie do dziecka, gdy od pierwszych dni będzie uczestniczył w życiu dzieciątka.
Ten człowiek też ma uczucia, nie dość że Ty odejdziesz, zabierzesz mu dziecko - jak paczkę, która do Ciebie należy.
Oczywiście zrobisz tak, jak będziesz mogła, jak warunki pozwolą.
Ale my - porzuceni - wiemy co to jest strata ukochanej osoby, on - chociaż w nieformalnym związku - odczuje to równie boleśnie.
Nam się wydaje że to takie proste: powrót do męża.
Znów ktoś ucierpi.
Maria Anna [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-24, 19:19
Jakies to wszytko dziwne i smutne... bardzo współczuję temu nienarodzonemu dziecku i jego Ojcu...
Desdemona [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-24, 19:32
Maria Anna napisał/a:
Jakies to wszytko dziwne i smutne... bardzo współczuję temu nienarodzonemu dziecku i jego Ojcu...
ja też mu współczuję....za tyle dobra tyle zła go teraz spotkało...mam nadzieję, że przynajmniej będzie miał nieograniczone kontakty z dzieckiem
agnes [Usunięty]
Wysłany: 2008-02-24, 20:28
Dziewczyny
Ja doskonale wiem ze muszę odejść przed porodem,nie wyobrażam sobie inaczej.Mam jeszcze 3 miesiące,jeśli mi się nie uda to nawet nie chcę o tym myślec ale chyba będę musiała zostać.
Mnie tez żal i dziecka i ojca sama już nie wiem kogo bardziej.
Czasami mam dośc wszystkiego,próbuję wyłączyć myślenie żeby nie zwariować.A szatan nie próżnuje i wtedy wydaje mi się że wszystko jest ok,że właściwie może zostac tak jak jest.
Czasem wydaje mi się że to sen i nie wierzę że wszystko dzieje się naprawdę.
[ Dodano: 2008-02-24, 20:48 ]
Więc co powinnam zrobić?
Zostac dla dziecka,wziąć ślub cywilny i próbowac jakos funkcjonować?
Pluć sobie w brodę że jednak nie spróbowałam naprawiac tamtego?
Takie życie jak mam teraz zabija mnie.Nie potrafię się niczym cieszyć-Jacek(ten z którym mieszkam)mówi że gdyby postawił mi dom ze złota to i tak bym się nawet nie uśmiechnęła.Widocznie bardzo to wszystko po mnie widac.
No cóz,będę próbowała jakos to rozwiązać.Jeśli nie uda się do narodzin dziecka-chyba zostanę.Wyprowadzki z dzieckiem i zostawienia mu pustego domu pachnącego jeszcze nowonarodzonym maleństwem jakoś sobie nie jestem w stanie wyobrazić:(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum