Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2008-04-24, 23:51
I mnie to spotkało... a teraz sąd!
Autor Wiadomość
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-27, 19:30   

Piotrek, to jak jakis zly film, to o czym piszesz! Jejku, nie wiem, co powinienes robic. Zachowac spokoj - najwazniejsze - tylko wtedy mozesz jasno myslec. Jak matka moglaby sie posunac do tego, aby zrobic wlasnemu dziecku krzywde? Nie mysl tak, Piotrek. Twoja zona jest opetana, inaczej nie mozna tego nazwac. Ale nie posunelaby sie do zrobienia czegos dziecku. Moze chce go "przeciagnac" na swoja strone. Uwazaj na manipulacje. To jeszcze taki maly szkrab.
Na pewno odezwa sie tu zaraz bardziej doswiadczeni forumowicze.
Ja z mojej strony powiem tylko: nie trac wiary i sily!

Sciskam mocno
Justyna
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 19:59   

Skoro tak stanowczo powiedziałem NIE to coś mi się wydaje ,ze żona zaczyna jakąś nową grę chyba chce zmienić treść pozwu (może podział majątku może opieka nad dzieckiem) nie wiem ale coś w jej zachowaniu jest dziwnego. Chyba zaczyna mnie straszyć ! Myślę ,że powinienem przygotowywać się do pierwszej rozprawy.I tu problem jak to zrobić, żeby wyjść z twarzą ? Macie jakieś pomysły ? Pozdrawiam Piotrek
 
     
Tomek1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-28, 20:15   

Piotrek , przyjacielu , nie wiem co Ci doradzić. Ale chyba tylko to żebyś trzymał się swoich postanowień i stanowczo mówił "nie". W tej chwili jesteś dla mnie przykładem , bo wiem , że kochasz swoją żonę równie mocno jak ja moją. Trzymaj się Piotrku , modlę się za Ciebie. I Ciebie też proszę o modlitwę za mnie.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-29, 08:31   

Piotrek,
zupełnie nie umiem Ci doradzić, jak się zachować na rozprawie (nie przerabiałam tego tematu i mam nadzieję, że nie będę musiała)... ale od rana "chodzicie" mi po głowie :-) i pomyślałam sobie o czymś...
Spróbuj może, najspokojniej, cichym głosem, zadać żonie jedno pytanie: "kiedy byłaś u spowiedzi?"... i zobacz jak zareaguje... Jeśli znowu rzuci się na Ciebie z pięściami i krzykiem, to Ją zostaw... to pytanie i tak w Niej będzie... a Ty możesz je powtórzyć za jakiś czas... kropla drąży skałę...
Jeśli zobaczysz, że się nad tym zastanawia, to najdelikatniej zachęć do tego, żeby się pojednała z Bogiem... to powiedz, że pójdziesz z Nią do kościoła i będziesz Ją wspierał modlitwą... Tu sam już musisz intuicyjnie wyczuć, jak się zachwać...
Nie wiem, co z tego wyjdzie... ale ja bym spróbowała...
Modlę się za Was.
Powodzenia Piotrek :-)
Kasia
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-29, 11:47   

Dzisiaj rano niby przypadkowo zadzwoniła do mnie i mówiła , że nigdy nie będzie ze mną ,że jej ukochany jej nie chce i w styczniu wyjeżdza za granicę a skoro ja nie chcę dać jej rozwodu to będziemy walczyć nawet o ząb od widelca .Będę się mściła na każdym kroku .Jestem gotowy odpowiedziałem. Znajdę sobie innego ale nigdy ciebie. Boże co ja takiego zrobiłem że ona mnie nienawidzi że tak walczy o ten rozwód. Jak jej pomóc żeby się opamiętała. Przykre są z nią rozmowy bo mówi o takich rzeczach (intymnych ) że naprawdę jest mi ciężko powstrzymać się od płaczu. Wszystko co dotyczy mnie było złe !!! Czy jest ktoś na tym forum komu się udało uratować małżeństwo w takiej sytuacji.??????/ Ja cały czas ze spokojem podchodzę do tego co ona mówi ale nie wiem czy uda mi się to wszystko wytrzymać .Dzięki wam jeszcze nie upadłem !!!! Boże jak ja pragnę usłyszeć ,że wszystko się ułoży!Nie przestaję w to wierzyć!!!A może tylko nie dopuszczam myśli do siebie ,że to już koniec, może powinienem pogodzić się z tym że ona nigdy do mnie nie wróci !!!!!!Jezu ufam Tobie. Pozdrawiam Piotrek
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-11-30, 19:10   

Piotrek....Ona odczuwa teraz to samo co Ty....odrzucenie ! Poraniona, odrzucona....krwawi jak zraniony byk ....ryczy.....ból.....rani innych...i nie wie co mówi w swoim bólu. Pozwól Jej odsunąć się....niech swój ból przeboleje....niech sie wykrwawi do momentu, gdy przestanie wierzgać....ze słabości....Wtedy sie opamięta i zechce rozmawiac ! Powodzenia !! Ty trwaj na straży i wspieraj się na Panu ! Niech Cie błogosławi a Ją ochrania przed samą sobą....wspomnij w modlitwach o zonie ! EL.
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 20:45   

Zastanawiam się co odczuwa moja żona i jedno przychodzi mi do głowy... nienawiść do mnie to na pewno . Cały czas pracują razem , razem też wracają z pracy mija dom o 10 metrów i idzie dalej nawet nie wstąpi do dziecka. Podobno tak go kocha !!! Ona traci z nim kontakt coraz mniej syn o nią pyta a jej kontakty z nim ograniczają się do zabrania z przedszkola. I to też nie robi z własnej woli tylko na złość swojej matce ( zwróciła jej uwagę że był niegrzeczny w przedszkolu i musiała się wstydzić za wnuka ). Ciężko to wszystko ogarnąć . Widzę że moja miłość do niej się zmienia, martwię się o nią i chyba o siebie . Nic złego się ze mną nie dzieje . Obawiam się tylko że jak kiedyś się opamięta (nie ważne czy dostanie rozwód czy nie ) to ja już mogę nie zechcieć aby wróciła , mogę powiedzieć NIE ! Staram się nie dopuszczać takiej myśli do siebie ale coraz częściej się na tym łapie !! Uciekam w modlitwę, modlę się za żonę w każdej chwili . Proszę Boga o jej nawrócenie.Prosiłem ją żeby poszła do kościoła do spowiedzi ale nie posłuchała . Może ktoś ma jakiś pomysł jak w delikatny sposób "pchnąć ją do Chrystusa".
A może trzeba czekać aż sama go znajdzie ?Jak wypędzić z niej zło, bo on nią zawładną ja go widziałem!!!!! Pozdrawiam Piotrek
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 21:45   

Piotrek, to Bóg znajdzie do niej drogę...

Ja, niestety, jestem aktualnie na takim etapie, że nie chcę, aby mąz wrócił. Są chwile, kiedy za nim tęsknię i to bardzo, ale chyba między innymi to, że odwrócił się całkowicie od dziecka, sprawiło, że nie wyobrażam sobie życia z nim. Już nie....
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 22:21   

Wanbomo właśnie to mnie najbardziej boli. Jak patrzę na to jak się od niego oddala serce mi pęka.Boże przecież to jest matka,powinna być najbliższa dziecku .Dlaczego ona nie walczyła o rodzinę, dlaczego można tak totalnie wszystko olać ! Jeżeli będzie chciała kiedyś wrócić to takiej jej nie chcę !Kiedyś była inna, lepsza !!! Kiedyś była matką i żoną ,kim jest teraz ...... ?
Piotrek
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 22:39   

Oj, Piotrek, cos im się zupełnie w główkach poprzestawiało. Właśnie mi też o to chodzi, że takiego męza po prostu nie chcę. A nie sądzę, aby się zmienił. Nie z jego charakterem. I chyba mu tez na to czasu brak...
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-04, 22:55   

ProNo,
rozumiem Cię doskonale....
Mój mąż jeszcze ode mnie nie odszedł, choć cały czas mówi, że to ja mam sie wynosić...
Też próbowałam go namowić aby poszedł do spowiedzi, do kościoła, albo chociażby porozmawiał z jakimś ksiedzem...nie chce
Ja też czuję, że moja miłość do Tomka zmienia się....
Nie chcę być z tym człowiekiem, którego w nim odkryłam....nie chće być z niedojrzałym i egoistycznym DZIECIAKIEM, który robi to co mu się w danej chwili zachce,
Jeśli mielibyśmy zaczynać życie na nowo, to dopiero z dojrzałym odpowiedzialnym człowiekiem mogę rozmawiać...
Jest mi też bardzo ciężko...nie wiem dlaczego tak sie poddał i nie chce podjąć walki...
Wiem, że musi Ci być dodatkowo ciężko, gdyż musisz patrzeć na cierpienie syna...
Ale ciesz sie dzieckiem....to wielkie błogosławieństwo od Boga, że masz część Waszej miłość....miłości, która przecież musiała być piękna i prawdziwa...
Nam przez te lata Pan nie pobłogosławił dzieciątkiem....a tak bardzo oboje tego pragnęliśmy....
Ale wiesz, ja wierzę, że Pan Bóg wie co robi. I chociaż to nie Bóg odebrał nam nasze połówki, to nie wiemy tak naprawdę, czy gdyby taka chwila słabości przydarzyła im sie za parę lat, to nie stałoby się coś straszniejszego....
Wiem, że jest Ci bardzo ciężko...mi też. Ale nie zadręczaj sie pytaniami dlaczego.......nie znajdziesz na nie odpowiedzi....a może odpowiedź jest tylko cieżko nam się do tego przyznać....może osoby które pokochaliśmy są tylko naszym wyobrażeniem...wyidealizowanym, nieprawdziwym....może teraz okazali swoje prawdziwe oblicze???
Ale prawda jest taka, ze każdy ma drugą szansę...
Trzeba ją tylko podjąć
 
     
ProNo
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 22:56   

Boże co ja mam robić , żona pogrąża się coraz bardziej , to jest już wrak (alkohol chyba i prochy i sam nie wiem co jeszcze ). Nie widzę szans na uratowanie tego związku (przynajmniej na razie).Ja nie chcę żyć z taką kobietą ,której wrogiem jest mąż i własne dziecko, nie chcę !!!! Nie chcę codziennie słyszeć ,że jestem chamem, s....synem i innym gorszym ... .Nie chcę żeby słuchało tych bluźnierstw moje dziecko. Nie chcę tego człowieka w naszym domu !!!! Nie chcę codziennie wstawać i czekać na kolejne pismo z sądu !!!!! I NIE CHCĘ PATRZEĆ NA TO JAK ZACZNIE NISZCZYĆ NAM ŻYCIE . Nie chcę do końca życia w matce mojego dziecka mieć wroga ! Odnalazłem Boga i w nim moja nadzieja, On najlepiej wie co jest dobre dla mojej rodziny modlę się o to . Wierzę, że Bóg zajmie się tym . Nie pozwolę odebrać sobie dziecka i jeżeli rozwód mi w tym pomoże to go dostanie!!!!! Boże zmiłuj się nade mną i nad moją żoną . Piotrek
 
     
agnicha
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-05, 23:04   

Będę pamiętała o WAS w dzisiejszej modlitwie,
Masz rację tylko w Bogu znajdziesz ukojenie...czasem On sam podsuwa gotowe rozwiazania......
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-06, 08:07   

Piotrek,
jesteście ciągle w moich modlitwach...
Bardzo Ci współczuję.
Trzymaj się mocno Boga, tak jak do tej pory.
Niech Cię Pan błogosławi i strzeże
Niech rozpromieni oblicze swe nad Tobą
Niech Cię obdarzy pokojem i radością.

Pozdrawiam
Kasia
 
     
Justyna1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-12-06, 11:46   

Piotrek, ja tez sie za Was modle. Jestem myslami z Toba i Twoim synem. Nie zalamuj sie, nie poddawaj sie. Nie w walce o Twoja zone, ale w walce o siebie i Twojego syna. Wam musi byc dobrze. A Twoja zona jest, niestety, zdana na siebie. To jej wybor.
I czytam Wasze posty, Twoje, Piotrek, i innych, w ktorych piszecie, ze nie chcecie takiego meza/zony, jakimi sa teraz. Ja tez takiego nie chce. To nei sa ci ludzie, ktorych znalismy, prawda? Zbuntowane nastolatki, rozkapryszone dzieciaki. Gdy piszesz o Twojej zonie, Piotrek, to na mysl nachodzi tylko jedno slowo: "opetanie". To juz nie ma nic wspolnego ze zloscia, z przekora - to juz jakies dalsze, niewytlumaczalne stadium. I moj maz (choc nie zachowuje sie, jak Twoja zna) tez jest nie do poznania. To nie ten, mi znany. Schizofrenik, w domu ten "stary", za drzwiami ten "nowy", "inny". To nieprawdopodobne! I czytam Wasze posty i nie moge sie nadziwic, ze tak sie dzieje prawie u wszytskich. Co to za mechanizm nimi kieruje? Wszyscy, jak jeden maz robia podobnie, podobne zachowania.
Zycie jest takie proste. Po co je sobie na sile komplikowac...???

Pozdrawiam
Justyna
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9