Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  12 kroków12 kroków  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Odbudowywanie
Autor Wiadomość
Goszka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-31, 16:38   

Ania ma racje...

Czytasz tu rozne historie, zdarzajace sie ludziom, a my chcielibysmy wiecej o Tobie sie dowiedziec.
Bardzo sie ciesze, ze jestes z nami i masz szanse (ogromna!), aby naprawic swoje malzenstwo, bo przeciez maz kocha i czeka. Jestem przekonana, ze wrocisz do niego.

Pozdrawiam Cie goraco.

Malgorzata
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-31, 18:05   

Najważniejsze, byście oboje chcieli odbudowy :-)
Nie oczekuj fajerwerków, bo przed Wami ciężka praca, odbudowywanie, pewnie nawet przypomnienie tego, bo było złe...
Ale cieszę się, że się tu pojawiłaś, bo mam nadzieję, że kiedyś moja połóweczka będzie chciała tak jak Ty... :-)
 
     
jana42
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-02, 15:29   

W dziale "Rozwod czy ratowanie..." napisalam troche o sobie.
Jutro idziemy do psychologa i bede mogla powiedziec cos wiecej. Troche mi mina zrzedla jak dowiedzialam sie, ze warunkiem terapii malzenskiej jest wspolne mieszkanie. :-/ Nie bylam przygotowana na taka ewentualnosc i jestem troche :roll: ........Poprostu boje sie, ze jak zamieszkamy razem to wroca stare nawyki i nie zdazymy dojsc do etapu umiejetnego sluchania sie. Ze znow emocje wezma gore i nie poradzimy sobie, ze znow sie zatne i nie popuszcze.... Wprawdzie te trzy lata rozlaki wyciszyly mnie troche ale mozliwe, ze dlatego, ze nie ma punktow "zapalnych". Ciagle jestem pelna obaw, ale jestem otwarta na przyjecie rad psychologa i stosowania sie do nich. Wczoraj rozmawialam z mezem o moich watpliwosciach i udalo mi sie zachowac spokoj. Przyznam, ze maz bardzo ostroznie ze mna rozmawial, zeby mnie nie zniechecic i nie urazic. Powiedzial jednak, ze tez ma obawy jak to bedzie bo on tez niechcialby zeby sytuacja sie powtorzyla. Zapytalam go dlaczego tak uparcie dazy do tego, zebysmy znowu byli razem skoro on wie ze ja go nie kochalam? Odpowiedzial, ze liczy na to , ze jak sie dobrze zrozumiemy to wierzy, ze bedzie fajnie bo w naszym zwiazku bylo wiele sytuacji, ktore swiadczyly o tym, ze nie byl mi obojetny. Powiedzialam mu, ze rzeczywiscie nie jest mi obojetny ale nie umie powiedziec czy go pokocham. Odpowiedzial, ze on nie oczekuje jakiejs romantycznej milosci rodem z ksiazek czy filmow, ze dla nie go wystarczy jak bedziemy w zyciu patrzec w jednym kierunku i ze bedziemy sie nawzajem szanowac. Przyznal, ze wiee razy postapil bardzo zle i ze tego zaluje. Ja wierze w jego dobre checi ale same checi to za malo - troche go znam i wiem, ze czesto jego checi i obietnice nie mialy pokrycia w tym co robil. Ja tez mu powiedzialam, ze nie wszystko z mojej strony bylo w porzadku i ze sami sobie z tym nie poradzimy i zobaczymy co na to powie psycholog. Nic wiecej nie wiem..... Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2006-11-02, 16:01, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Goszka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-02, 21:48   

Kochana jano...
obyscie trafili na dobrego psychologa.
Tego Wam bardzo zycze.
Masz watpliwosci co do zdrowia psychicznego meza - powinno sie wszystko wyjasnic. Ale jesli nawet okaze sie, ze ma jakies zaburzenia to co wtedy - zostawisz go? Czy tak to sobie wyobrazasz?
Bierzesz tez pod uwage mozliwosc ulozenia sobie zycia z kim innym dlatego zaczelam watpic czy Wasz zwiazek jest sakramentalny... Hmm.....
Zauwazylas pewnie, ze tu na forum ludzie w zasadzie nie rozpatruja takich opcji... Staramy sie byc wierni swoim wspolmalzonkom, nawet jesli oni nie sa, nawet jesli odchodza... Wtedy pozostaje czekac i modlic sie o powrot "marnotrawnego"... Chcemy tez przede wszystkim zmieniac siebie, bo czasem zsylajac nam taki czy inny krzyz Pan chce nas naprawic, nie naszych wspolmalzonkow tylko nas, bo za bardzo oddalilismy sie od Niego...
Wybacz to moje wymadrzanie sie, ale ja tylko uwaznie czytam co pisza kolezanki i koledzy i ucze sie, ucze i jeszcze raz ucze nie popelniac wiecej bledow w malzenstwie - po prostu ucze sie prawdziwie kochac.

Serdecznie pozdrawiam i napisz koniecznie jak bylo na terapii. :-D
 
     
jana42
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-05, 12:46   

W dziale "Rozwod czy......." napisalam o pierwszym kontakcie z psychologiem i mysle, ze tylko w tym dziale bede pisac wiecej bo ciagle mam dylemat czy ratowac czy rozwiesc sie. Wiadomo, ze tutaj kazdy chce ratowac malzenstwo - ja tez chce ale nie wiem co przyniesie terapia wiec pozostaje mi nadzieja, ze moje malzenstwo da sie uratowac. Pozdrawiam.
 
     
Paolo27
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-21, 13:27   

Mam nadzieje,ze Wam sie udalo jana42.
Wracajac do poprzednich wypowiedzi,to ja z zona rowniez przechodzilismy kryzys,a wlasciwie,to tak na prawde jeszcze go przechodzimy czasami. Najwazniejsze moim zdaniem jest poprostu natychmiastowe odciecie kontaktu z kochankiem/ka. Wierzcie mi,ze to pomoglo.Nie powiem,ze bylo latwe,ale pomaglo. Ja znalazlem z pomoca Boza w sobie luke,ktora wykorzystalem.
Pozdrawiam
 
     
roki
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-11, 14:20   

Chciałe troche reanimowac temat jak to jest wlasciwie z ta odbudowa małżeństwa. Wiadomo decyzja musi byc wspolna wizyta u psychologa ok terapia tez ale co dalej jak to widzicie? Roki
 
     
Paulina
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-17, 18:55   

Czesć, ja a właściwie my próbujemy odbudować małżeństwo po zdradach, jest to bardzo cięzkie, czasami myślę że niemożliwe. Mąż nie zgodził się na wspólną terapie bo poweidział, że sami damy rade. Nie wiem czy damy. Jedyne co jest pozytywne to to że razem modlimy się i często przystępujemy do sakramentu pokuty. Mam nadzieję, że Bóg nas uleczy!
 
     
Tadeusz
[Usunięty]

Wysłany: 2007-05-17, 21:35   

Paulinko napisałaś w jednym zdaniu całą esencję drogi do dobrego małżeństwa.
"Jedyne co jest pozytywne to to że razem modlimy się i często przystępujemy do sakramentu pokuty"
Właśnie tak mówił P. Guzewicz w Górce klasztornej: wspólna modlitwa, wspólna, częsta eucharystia to najważniejsze elementy aby małżeństwo było trwałe !

Jesteście na dobrej drodze :-D
 
     
Agnieszka2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-08-07, 14:39   

Czy ktoś wie, co sie dzieje z Beatą - dawniej Zagubioną? Bardzo dawno jej nie było. Mam nadzieje, że nie dlatego, ze jest tak źle, tylko dlatego, że jest tak dobrze, ze potrzeby zaglądania tutaj nie ma.
 
     
Krysta
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-01-18, 22:00   Re: Nodszenie obrączki jako jeden z fundamentów małżeństwa

[quote="Andrzej"]Rot, obrączka wbrew temu co się powszechnie o niej sądzi odgrywa bardzo poważną rolę. Nie jest jakimś magicznym amuletem, ale docenianie jej znaczenia w kontekście wiary jest nie do przecenienia.
Niestety nie dla wszystkich. Mój mąż mnie zdradza z inną kobietą i obrączki nie zdejmuje. A ona doskonale wie, że jest w związku małżeńskim, także jak widać dla niektórych nic to nie oznacza. Dla mojego męża obrączka na palcu jest tylko formą obrony przede mną, bo twierdzi, że mnie nie zdradza przecież nosi obrączkę :-(
 
     
anirak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 13:40   Proszę o pomoc

Chciałabym pokrotce opisac swoją sytuację. Mija właśnie rok kiedy moj mąż wrócił po 1 i 8 m-cach separacji.Wróciła jak powiedział tylko dla dziecka. Przez okres separacji bardzo duzo modliłam się o nasze małżeństwo zawierzyłam je Bogu i stał się cud. Wrócił moj mąż, byłam pełna nadzieji i wiary ze uzdrowi się nasze małżeństwo. Niestety coraz czesciej słyszę o tym ze nie kocha mnie i jest tylko dla dziecka, sylwester tez spedził w soim towarzystwie, Ostatnio rozmawiałam z nim i usłyszałam ze ani mnie nie kocha ani nie nienawidzi ze jestem mu obojętna. Wiele łez teraz wylałam. Jest i trzecia os. z którą był i cały czas utrzymuje kontakt - jeżdzi do niej - nie wiem o tym oficjalnie, cały czas jestem izolowana. Przed nami Komunia Świeta naszego dziecka wszystko wskazuje na to ze będzie tylko do tego momentu. Chociaz jak pytam czy podjął jakąś decyzję to odpowiada mi ze nie. Jest mi bardzo cieżko modlę sie o siłe, ale mysli i wyobrazenia co bedzie w VI przerazaja mnie i nie dają spokoju. Proszę Was o pomoc o modlitwę
Przepraszam za nieskładne zdania.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 13:48   

Anirak, a w jakich okolicznościach Twój mąz wrócił? Obgadaliście jego powrót?
 
     
anirak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 13:53   

Na zasadzie powrotu dla dziecka, tylko na takiej zasadzie wrócił. Przez 1-2 m-c czułam sie naprawde wspaniale , ale trzecia osoba dawała bardzo duzo o sobie znać mojemu mezowi
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-21, 13:55   

Anirak, mój mąz tez tak wracał - dwa razy...Aż odszedł na dobre. Teraz bym nigdy sie nie zgodziła na powrót "dla dziecka".
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11