Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak trwac, gdy tylko jedna strona chce ratowac malzenstwo

Anonymous - 2009-11-12, 12:27
Temat postu: jak trwac, gdy tylko jedna strona chce ratowac malzenstwo
zastanawiam sie, czy sa wsrod nas ludzie, ktorym sie to udalo...dzis czuje sie opuszczona...nikt poza mna nie wierzy ze moze nam sie udac...jak ratowac gdy tylko ja tego chce?...nie wiem gdzie jest moj maz, nie wiem gdzie mieszka,nie odbiera , nie pisze..nic..czuje jak ja dla niego nie istnieje...jest mi strasznie ciezko...pomozcie...dodajcie sily...nie zostawiajcie mnie
Anonymous - 2009-11-12, 13:16

Witam KAngoo !!!Jestem!!! nie jestes sama choc sie tak czujesz!!!Musisz tylko uwierzyc w siebie!!!To najwazniejsze ,choc wiem ,ze trudno uwierzyc w siebie!!Moj maz tez nie wiem gdzie mieszka , ale to moze i lepiej,bo przynajmniej nie podjezdzam pod jego ,,nowy,, dom ,aby skomlec o jego milosc do mnie!!Wiec moze tak ma byc!!I jeszcze jedno moj maz przyjezdza no i co z tego jak jednego dnia mi mowi ze kocha , a drugiego ,ze nienawidzi,wiec moze i lepiej ,ze twoj cie nie nachodzi,moze musi poukladac swoje zycie najpierw ,zeby potem moc ulozyc je razem!!Uspokoj sie ,wycisz sie,poukladaj swoje zycie tak jak najlepiej teraz potrafisz!!Wiem ,ze ciezko ,ale nalezy sprobowac!!!Zajrzyj w swoje wnetrze , zobacz czego pragniesz dla siebie i daz do celu ,ale pomalu tak jak dziecko uczy sie chodzic !!!pomalu!!!Bez pospiechu!!!Wycisz sie,moze w modlitwie!!Sprobuj to pomaga!!!
Anonymous - 2009-11-12, 13:27

Kangoo
Nikt Cie tu samej nie zostawi...To takie miejsce gdzie ból i rozpacz zostaje wyparta przez nadzieję...Widocznie tak ma byc ,że musisz sie teraz skupic na sobie i zmieniać siebie. ...Dużo czytaj, módl sie i czekaj nie czekajac...Jesteś na pustyni ale to nie jest stan na zawsze :)

Anonymous - 2009-11-12, 13:58

DZIEKUJE WAM, CZUJE SIE TAKA SAMOTNA,BO NIKT POZA MNA NIE WIERZY,ODWROCILA SIE ODE MNIE RODZINA MEZA, MOJA MI POWTARZA DAJ SOBIE SPOKOJ,A PRZYJACIELE I ZNAJOMI ZERWALI KONTAKTY...JESTEM W OBCYM PANSTWIE, ZUPELNIE SAMA...MODLE SIE CODZIENNIE I POSILAM SLOWEM BOZYM...OSTATNIO NAPISAL MEZOWI LIST PROSZAC GO O WYBACZENIE TO TAKA MOJA SPOWIEDZ, CZULAM ZE MUSZE TO ZROBIC...ALE NIE WIEM JAK MU GO DAC,JAK WYSLAC...

WIEC TRWAM TAK W SAMOTNOSCI I BOLU...SIEDZAC I SZUKAJAC PO INTERNECIE PO KOSCIOLACH I INNYCH ORGANIZACJACH POMOCY...

Anonymous - 2009-11-12, 17:20

Kangoo, co się takiego stało, że mąz odszedł ? Dlaczego rodzina męża się od Ciebie odwróciła i jak to możliwe ?? EL.
Anonymous - 2009-11-12, 19:48

jak juz pisalam w postach...

jego rodzina(typowo wloska)nie obchodzi ich nikt poza ich synem jedynakiem...i choc zdradzil to oni uwazaja iz widocznie musial to zrobic...doslownie to uslyszalam...moja uwaza ze nie ma sensu..swoim zachowaniem on zranil i zrazil wszystkich nawet naszych przyjaciol..

Anonymous - 2009-11-12, 20:25

Wiesz Kangoo, człowiek chory nie zawsze działa racjonalnie ! Ale MIŁOŚĆ może Go uleczyć ! Działaj !! EL.
Anonymous - 2009-11-14, 16:09

uleczyc go moze milosc, i laska Pana...ale on musi tez chciesz to przyjac...Bog nie nawroci nikogo jesli nie bedzie chcial... :-(

wierze ze wszystko sie ulozy..
zawierzam swoje i jego serce Bogu..
pozdrawiam

Anonymous - 2009-11-14, 18:07

Kangoo....wiara , nadzieja i miłość....i jeszcze nasza wytrwałość !
Będzie dobrze !! Cmoook !! EL.

Anonymous - 2009-11-15, 10:59

wiem ze bedzie bo nie jestem sama, i choc bywaj momenty ze czuje brak sil to wtedy wiem juz co robic i do kogo sie zwrocic...
zastanawiam sie czasami czy moze zbyt dlugo czekalam i marnowalam czas zamiast dzialac...wiekszosc kryzysow ktore sa na forum to pary ktore nadal mieszkaja pod jednym dachem, co wydaje mi sie latwiejsze, a inny maja zieci, ktore tak jakby stanowia spoiwo dla tych dwojga...u nas sytuacja jest naprawde zla..nie mieszkamy razem, nie ufamy sobie,brak lojalnosci i szczerosci..mezowi nie zalezy i nie obchodzi go co ze mna...
wiem ze dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych i tylko On moze nam pomoc....

maz uwaza iz jesli go kocham tak bardzo jak mowie to powinnam mu dac rozwod...i pozwolic mu zyc...sutuacja beznadziejna...ale wierze ze Bog kocha nas i pomoze..

Jezu Ty sie tym zajmij...
pozdrawiam

Anonymous - 2009-11-16, 21:43

kangoo napisał/a:
maz uwaza iz jesli go kocham tak bardzo jak mowie to powinnam mu dac rozwod...


Św. O. Pio mówił, że rozwód jest paszportem do piekła. Jeśli kocham męża pragnę dla niego NIEBA, pragnę, aby w wieczności mógł się zjednoczyć z Prawdziwą MIŁOŚCIĄ.

Ks. egzorcysta, wspaniały kapłan, którego niedawno poznałam, powiedział mi, że święta żona uświęca męża, że jeżeli żona będzie w niebie, mąż również. Dla Pana Boga bowiem jesteśmy jednością i nie może być tak, aby tylko pół jedności zostało zbawione, a drugie nie :mrgreen:

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość...

Anonymous - 2009-11-16, 22:02

O tym paszporcie to potwierdzam.
w sierpniu , gdy pierwszy raz tu zawitałam , omijałam na początku ojca PIO , i jego komentarz na temat rozwodu . ale już 2 wejście na stronę zaowocowało i stanowczość zdania tego kapłana , pozwoliła mi na realne spojrzenie na mój grzech, na jego wagę i to powaliło mnie na kolana i doprowadziło do prawdy w Panu i pojednania z Nim.

Anonymous - 2009-11-17, 11:25

kiedy pisalam ten post, zastanawialam sie czy udalo sie uratowac zwiazek, kiedy tylko jedna osoba tak naprawde chciala go naprawic...codzien siedze i szukam odpowiedzi...dostaje tu duzo zrozumienia i otuchy,wiem ze jest nas wiecej...i choc wiiem ze chce uratowac ten zwiazek i wiem ze Bog mi pomoze...to w chwilach kiedy najbardziej doskwiera mi obojetnosc mojego meza, brak czulosc powracam czy jest to mozliwe.i choc jaki piszecie o ojcu Pio, ze jestesmy jednoscia i zbawienie moje jest zbawieniem meza,ciesze sie i bede trwac...ale tak bardzo pragne, aby moj maz mnie przytulil i powiedzial ze mnie kocha...tak bardzo mi brakuje jego bliskosci....wiem cierpliwosc,ale jest bardzo ciezko cierpliwie czekac i patrzec jak twoja druga polowka zyje, radzi sobie uklada sobie zycie...
zle to znosze i choc modle sie , ofiarowuje Eucharystie za mojego meza i zyje tak jak Bog przykazal to sie zastanawiam czy jeszcze kiedykolwiek bede szczesliwa z moim mezem?...nie znamy przeciez woli Bozej

Anonymous - 2009-11-17, 11:32

kangoo napisał/a:
zbawienie moje jest zbawieniem meza

Tu warto by się wypowiedział jakiś teolog. Każdy indywidualnie będzie odpowiadał przed Panem.

Anonymous - 2009-11-17, 11:36

zgadzam sie z toba Jarku , ze kazdy odpowiada za swoje czyny...analizowalam tylko slowa ojca Pio i to co napisala Chmurka...
...dzis poprostu szukam czegos, ale nie wiem co....jest mi ciezko i czuje sie taka sama i bezradna..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group