|
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR :: Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
|
|
Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pozwany po 17-u latach małżeństwa.
Anonymous - 2009-09-24, 17:33 Temat postu: Pozwany po 17-u latach małżeństwa. Chciałbym się gorąco przywitać na wstępie mojego listu.
Po siedemnastu latach małżeństwa żona złożyła pozew, rozprawa odbędzie się 7-go grudnia przed tygodniem odebrałem pismo.
Mamy 13-o letniego syna, żona nie chce słuchać o załagodzeniu sprawy. Powiedziała, że wie iż nie będzie mogła przystępować do Komunii Św., ale trudno.
Wczoraj powiedziałem, że nie uzyska rozwodu bo co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela, usłyszałem ( nie wiem czy mogę zacytować, ale ważne by oddać klimat) spier...aj.
Forum odnalazłem przed kilkoma dniami i postanowiłem przystąpić by podzielić się moją troską.
Spotyka się z kimś, ale jak sądzę nie doszło do pełnej zdrady. Powodem jej decyzji jest to, że:
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale
-pożycie zamarło od kilku lat
-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników
-nigdzie nie wychodzimy
Nawet na ostatniego Sylwestra poszła sama ja zostałem z dwunastolatkiem bo jak zrobić mu przykrość i zostawić na całą noc bez opieki.
Nie mieliśmy go z kim zostawić więc powinna zostać z nami, a nie iśc się bawić.
Być może byłem zbyt liberalny.
Syn pragnie zostać ze mną ja staram mu się wytłumaczyć, że żadnego rozwodu nie będzie.
Oczywiście żona w pozwie zaznaczyła, że syn ma być oddany pod jej opiekę.
Podobno mam dwa tygodnie na odpis do sądu, choć takiej informacji o terminie wysłania odpowiedzi nie było.
Tak naprawdę rozkład zaczął się 5 lat temu w związku z chorobą mojego śp. Ojca. Po wylewie był sparaliżowany i faktycznie musiałem pomagać mamie w opiece nie miałem psychicznego luzu na prowadzenie pożycia.
Żona stawała się coraz bardziej obcesowa oddalaliśmy się od siebie, później doszła choroba psychiczna mojej mamy kilkakrotne pobyty w szpitalu psychiatrycznym, cierpi do dziś dnia na te przypadłości.
Niestety nie znalazłem zrozumienia u żony, tylko ciągłe utyskiwania.
Teraz zresztą mówi otwarcie, że odchodzi bo chce iść do ludzi i się bawić.
Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale targają mną teraz uczucia i myśli są rozbiegane.
Wszyscy znajomi żony i jej rodzina są podobno za rozwodem jestem trochę zagubiony początkowo nawet chciałem dać jej ten rozwód, ale rozmowa z kolegą, któremu się zwierzyłem nakłoniła mnie do stawienia czoła tej sytuacji.
Proszę o wyrozumiałość i może jakąś radę?
Pozdrawiam
Jarek
Anonymous - 2009-09-24, 18:47
Jarek...czytaj forum...znajdziesz wiele watków i pewnie wiele wskazówek.
Ale zacznij tez patrzeć w siebie i na siebie.
Zacznij od siebie i solidnego rachunku sumienia.
Na dziś polecam:"Warto być ojcem " i "Warto pokochac teściową" Jacka Pulikowskiego.
Szczególnie te relacje z rodzina żony sa ważne.
Pogody Ducha
Anonymous - 2009-09-24, 19:27
witaj, zajrzyj tutaj, wiele do czytania
http://adonai.pl/malzenstwo/
te prezentacja na koncu robią wrazenie, warto obejrzeć, proste prawdy ale warto pamietac o nich
Anonymous - 2009-09-24, 22:10
Jarek. Wierzymy że P.Bóg jest ponad wszystkim. Jest On Bogiem miłości, Bogiem nadziei, i mówimy że jest Wszechmogący. A jeśli tak jest to pewnie chciałby Cie widzieć szczęśliwego, coś dla Ciebie zrobić. I zrobi. Tylko po pierwsze nie przeszkadzaj Mu, i daj sobie szansę i spróbuj działać i wypełniać Jego wolę w swoim życiu. Fajnie że szukasz pomocy na forum katolickim
Myślę że mam podobną sytuację do opisanej przez Ciebie. I jak sobie radzę – właśnie wiara, Pan Bóg. Ale też patrzenie na siebie i w siebie, praca nad sobą z cierpliwością, przemienianie się. JPII mówił - codziennie przeskakuj siebie. (i np. nauczył się chyba z 7 języków….. a ile ja znam ech….już piąty rok zabieram się za angielski)
Przemienianie się, może w podejściu do syna „-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników” ja sobie myślę że dzieciom po miłości rodziców, niezbędne są zdrowe kontakty z rówieśnikami, piszesz -nigdzie nie wychodzimy to odważ się i zacznijcie wychodzić, najpierw króciutko, bliziutko w bezpieczne znane miejsca, później na fantastyczne wyprawy.
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale Moja teściowa przychodzi do mojego mieszkania, (do wnucząt, do córki) i nie popatrzy na mnie, nie potrafi odpowiedzieć mi dzień dobry. Cóż, myślę że to jej problem… Nie wchodzę w żale, poczucie skrzywdzenia. Myślę że kiedyś to się zmieni. A póki co to ja się zmieniam –np. uczę się gotować – fajnie jest (kurczak w warzywach i jabłkach - pycha!) – nawet – nie myślałem że to może być taka frajda
pożycie zamarło od kilku lat – nie ma co się łudzić naprawa też pewnie tyle będzie trwać. Tylko trzeba ją zainicjować. Najlepsi specjaliści - różaniec, Eucharystia, terapeuci chrześcijańscy, wspólnota-grupa wsparcia. Szukać wiedzy, informacji , nie my pierwsi w trudnej sytuacji więc doświadczeń jest wiele. Jeżeli będziesz sam będziesz tylko powoli się osuwać…. A tego P. Bóg na pewno nie chce…..
pozdro marek
Anonymous - 2009-09-25, 01:10
Jarosław,
Witaj,
najpierw to co najpilniejsze. Napisałeś,że nie chcesz rozwodu i masz rację. O każde małżeństwo zawarte przed Bogiem należy zawalczyć w wypadku kryzysu, a zatem trzeba odpowiedziec na pozew.
Proszę przeczytaj na stronie głownej : http://www.kryzys.org/index.php
cyt.:"Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam). ...."
Reszta pod podanym adresem. Tu podałam tylko cytat.
Poniżej masz także modlitwę o odrodzenie małżeństwa oraz wiele przydatnych tekstów w nagłówku w ogłoszeniach.
Ponadto poczytaj inne wątki. Na pewno znajdziesz ciekawe dla Ciebie porady.
Dobrze zrobi Ci rozmowa z psychologiem w poradni rodzinnej, ale katolickiej, bo tam pomogą Ci ratować małżeństwo poprzez przemianę siebie.
Jeżeli terminy będą zbyt długie, to poszukaj kapłana z duszpasterstwa rodzin i najpierw porozmawiaj z nim.
Co do rodziny żony, to pomów z nimi i poproś o modlitewne wsparcie. Poproś, aby modlili się za córkę o potrzebne łaski dla Niej. Rodzice zawsze są czuli na kłopoty dzieci i wykazując troskę- poprzez modlitwę możecie przełamać lody w Waszych kontaktach.
Dla siebie i dla syna też potrzebujesz wsparcia duchowego, więc polecam różaniec, może przyłączycie się do tego na forum?
Idzie październik. Miesiąc Panny Różańcowej, jeżeli oddasz się pod Jej opiekę będzie prowadzić Twoją rodzinę najlepszą możliwą drogą.
Posłuchaj może jeszcze tej audycji: http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=10839
Życzę Ci wytrwałości i wsparcia od Boga i ludzi.
Z Panem Bogiem
Anonymous - 2009-09-25, 17:50
Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, dobrze jest mieć świadomość, że są osoby, którym nie trudno jest napisać kilka słów niosących otuchę.
Syn pojechał dzisiaj na weekend do babci (mojej mamy), może będzie okazja porozmawiać z żoną o naszej wspólnej przyszłości.
Wczoraj zlikwidowała konto na Naszej klasie miała 560 znajomych myślę jednak, że nie zrobiła tego by nie przesiadywać wieczorami przy komputerze, a by zatrzeć ślady swoich rozmów z tym znajomym. Dowiedziałem się o tym kroku żony od syna.
Czy istnieje taki przepis mówiący o tym, że na odpowiedź na pozew rozwodowy mam 14 dni?
Czytałem już Kingo ten przygotowany wzór, myślę że jego wydźwięk jest taki iż nie trzeba zachowywać tego limitu czasu.
Marku po Twojej odpowiedzi widzę, że mamy te same bolączki cz Twoja żona z Tobą w ogóle rozmawia? Bo moja nie, jak chcę się do niej pieszczotliwie zwrócić z miejsca ukróca moje zapędy.
Sporo tu już czytałem Danko i Nałogu wiem, że to pomaga najlepszym dowodem na to jest fakt iż się udałem tu na forum o porady i podniesienie na duchu.
Pozdrawiam Wszystkich
jarek
Anonymous - 2009-09-25, 18:07
Jarosław napisał/a: | Powodem jej decyzji jest to, że:
-niezbyt przepadam za jej rodziną i odwiedzam ich z przymusu albo wcale
-pożycie zamarło od kilku lat
-dziwnie wychowuję syna izolując go od rówieśników
-nigdzie nie wychodzimy |
jeśli chcesz coś ratować...
to może raczej przeanalizuj to pod kontem słuszności....
- co widzisz złego w jej powodach,
- gdyby to były jej zachowania w kierunku twojej osoby...są twoim zdaniem dla ciebie do zaakceptowania...
Anonymous - 2009-09-25, 18:11
A mi się tak nasunęło...
Bardzo dobrze, ze trafiłeś tutaj...
Ale z tego co przeczytałam wiele lat "bałaganiłeś", wieć musisz się szykować na długą drogę, aby Twoja żona znów Ci zaufała i poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą kobietą na świecie i co ważniejsze, aby to już trwało...
Anonymous - 2009-09-25, 18:25
Rozumiem intencję Twojej wypowiedzi Mami, przyznać muszę, że powody są słuszne.
Tyle tylko, że żona póki co nie chce mi uwierzyć bym się zmienił.
Tak naprawdę to nie chciałbym się zmienić, może to chore, ale najważniejszą istotą na świecie jest mój syn i nie bardzo wyobrażam sobie bym mógł go zostawić tak jak już pisałem wcześniej i udać się na bal sylwestrowy.
Nie chciałbym i teraz czy można w sobie wywołać siłowo sprzeniewierzenie swojemu stylowi.
O powrcie do pożycia nie ma mowy jest bardzo zatwardziała i konsekwentna.
Mam odczucie, że ,mnie nienawidzi za mój indywidualistyczny tryb życia.
Może problem leży w tym, że jako jedynak nastawiony byłem zawsze na samowystarczalność.
Mnie wystarcza żona, syn, a ona potrzebuje szerszego spektrum.
Swoim wpisem chciałaś mi dać do zrozumienia czy jestem gotów na przemianę taką by zadowolić żonę. Mam świadomość, że nie.
Ona ma 37 lat znamy się 22 lata, kiedyś wystarczało jej moje towarzystwo, teraz już nie.
Powinna być już w domu od 18:30, ale woli nie wracać być może siedzi z "kolegą" gdzieś w samochodzie i mnie obgaduje, że nie chcę dać rozwodu.
Wiem to tylko moje dumki, ale jak zapytam powie, że była u koleżanki, czy mam się stać śledczym?
[ Dodano: 2009-09-25, 19:29 ]
Maria Anna napisał/a: | A mi się tak nasunęło...
Bardzo dobrze, ze trafiłeś tutaj...
Ale z tego co przeczytałam wiele lat "bałaganiłeś", wieć musisz się szykować na długą drogę, aby Twoja żona znów Ci zaufała i poczuła że jest dla Ciebie najważniejszą kobietą na świecie i co ważniejsze, aby to już trwało... |
Naprawdę Anno Mario tak sądzisz, że bałaganiłem? Mój cały świat skupiał się wokół tych dwóch osób żony i syna, potem choroba ojca i mamy i wtedy się posypało.
Żona zaczęła walczyć, że znalazł się ktoś ważniejszy dochodziło do sprzeczek nie maiałem ochoty na pożycie i kilka lat tak upłynęło.
Anonymous - 2009-09-25, 18:46
Jarosław napisał/a: | Mam świadomość, że nie. |
to jakie masz inne pomysły, by na nowo sprawić, że zona nadal będzie chciała być twoją żoną.. i zmieni swoje potrzeby i odczucia, pod twoje
rozumiesz jej potrzeby,o które prosi by były akceptowane...
Jarosław pragniesz akceptacji matki swojej przez żone, przy jednoczesnym braku z twojej strony jej rodziny...czyżby twoje potrzeby były wazne a żony nie...
jak z twoją samoocena, jakim sie widzisz człowiekiem? jaką role pełni żona w tej samoocenie..
Anonymous - 2009-09-25, 19:03
mami napisał/a: | Jarosław napisał/a: | Mam świadomość, że nie. |
to jakie masz inne pomysły, by na nowo sprawić, że zona nadal będzie chciała być twoją żoną.. i zmieni swoje potrzeby i odczucia, pod twoje
rozumiesz jej potrzeby,o które prosi by były akceptowane...
Jarosław pragniesz akceptacji matki swojej przez żone, przy jednoczesnym braku z twojej strony jej rodziny...czyżby twoje potrzeby były wazne a żony nie...
jak z twoją samoocena, jakim sie widzisz człowiekiem? jaką role pełni żona w tej samoocenie.. |
Po Twoich postach Mami czuję się jak na fotelu u psychoanalityka choć nigdy tam nie byłem to jak mniemam tak to wygląda.
Póki co żony nie ma choć po pracy winna być w domu o 18:30 i teraz mnie to roztraja nie mogę zebrać myśli.
Chcesz mi dać do myślenia bym sobie odpowiedział czy na faktyczną przemianę mnie stac czy już jestem na to za stary.
Gdzie to wypośrodkować, muszę pogadać po0 właśnie weszła o mówi, że była u koleżanki ech ręce opadają. Muszę kończyć.
Pozdrawiam
Jarek
Anonymous - 2009-09-25, 21:06
Jarosław napisał/a: | Chcesz mi dać do myślenia bym sobie odpowiedział czy na faktyczną przemianę mnie stac czy już jestem na to za stary. |
a czy wiek ma jakieś znaczenie, by ktoś nie mógł sie zmienić, czy istota zmian jest to, ze zaczyna mi samemu byc niewygodnie ze soba a i inni zaczynają ode mnie uciekać...
zachowania są pochodną naszego postrzegania poprzez nabyte doświadczenia i wychowanie..
o naszych zachowaniach decyduje między innymi nasze przekonanie o słuszności i racji ...dzis pewnie zaczynasz odczuwać pewien niepokój...niespójność tego co robisz z tym co widzisz jakie to wywołuje reakcje u innych...
zaczynasz widziec pewne różnice między swoim zachowaniem a innych
a zmieniając własne zachowania, siebie to zatracisz własną tożsamość...
dlatego to takie trudne
ale da sie zmienic przekonania na temat zachowan własnych...
piszesz prawa reka bo uważasz ze lewa nie umiesz,
jak pozwolisz sobie na zmiany zauwazysz ze i lewa potrafisz...
zmieniając przekonania zmieniasz sens myslenie o słusznosci swoich racji i tym samym podwazasz jakby sam siebie,
co sprawia poczucie takiej niepewności, jednak dobre zmiany szybka rekompensuja ten stan...bo w miejsce starego schematu wyrósł nowy, który sprawia zadowolenie tobie z siebie jak i innych z ciebie
co jest najlepsza zapłata za poczynione zmiany...
zmiany sprawią też powrót uczuc zony, w efekcie i twoich do zony
dla mnie wystarczająco dobra motywacja do zmian..
inaczej możesz stracic nie tylko zone, ale i syna...
i on w końcu poczuje sie kontrolowany, i zniewolony..co zrobisz jak i on ucieknie od ciebie...
Anonymous - 2009-09-26, 16:01
Jarek...piszesz że najważnieszy dla Ciebie jest syn.......... a czy Ty przysięgałeś synowi???czy żonie????
Jarek...... czy Ty potrafisz słuchać ze zrozumieniem żony? czy jej słuchasz????
Czy dotarłes do ksiażki Jacka Pulikowskeigo "Warto pokochać teściową"?
Mam wrażenie ,że Ty chcesz zmienić żonę..............a co z Toba????? jaka role przwidujesz dla siebie w waszych relacjach małżńskich?w Waszej komunikacji małńżskiej?
[ Dodano: 2009-09-26, 17:02 ]
Jarek...najpierw Pan Bóg,potem żona/maż a dalej dzieci i matka/ojciec i dalsza rodzina......................... kto/co jest najważniejsze dla Ciebie?
Anonymous - 2009-09-26, 17:45
Syn dzisiaj przyjechał do domu miał być u babci do jutra, ale babcia polegiwała no i przyjechał.
Żona pół godziny temu wyjechała niby do rodziców nad jezioro oczywiście jutro wraca, a gdzie wyjechała i z kim nie wiadomo.
Na moje delikatne zapytania naskoczyła, że pozew odebrałem i nie mam się interesować z kim jedzie.
Jest bardzo opryskliwa. Zakłada, że skoro złożyła pozew to "hulaj dusza piekła nie ma"
Mami radzisz mi jakieś zmiany, ale nie mam możliwości ich wprowadzenia sprawy chyba zaszły za daleko.
Żona nie uświadamia sobie faktu, że małżeństwem będziemy do końca życia.
Tak Nałóg przysięgałem żonie, ale skoro ona jest dla niego opryskliwa ja muszę mu matkować.
Ileż to razy słyszeliśmy obaj z jej ust gdy czasami chciał przedstawić swoje racje : "uważaj bo zaraz dostaniesz w ryj".
Żebyście wiedzieli jaki to ból serca jedyne dziecko, a matka tak się zwraca.
Wtedy pytałem czy żony mama też się tak do niej odzywała no i już się wtedy oczywiście rozkręcała.
Zagubiła gdzieś swoją wiarę, a jak na iluzję poznaliśmy się przy budowie kościoła.
Anonymous - 2009-09-26, 18:42
Jarosław napisał/a: | Na moje delikatne zapytania naskoczyła, że pozew odebrałem i nie mam się interesować z kim jedzie.
Jest bardzo opryskliwa. Zakłada, że skoro złożyła pozew to "hulaj dusza piekła nie ma" |
No niestety Jarosławie -co racja to racja.
Przestała kochac,nie czuje że jest żoną-jako wolny człowiek ma prawo wyboru i decyzji.
I choc to trudne do zrozumienia,ma prawo robic co uwaz za stosowne dla siebie.
Ty masz prawo do żalu,bólu-lecz nie masz prawa oceniac jej moralność.
Żona sama odpowiada za swa moralność-CZY TO ROZUMIESZ????
Ale dobra chłopie -pewnie nawywracałes w swoim życiu -skoro tyle tapneło,skoro takie decyzje.
Nic nie dzieje sie tak sobie-zawsze jest długie działanie zanim nastapi BUM.
Na dzis musisz wejrzec w siebie i zadac sam sobie pytanie(bez patrzenia i oceny zony)
-czy kochasz jeszcze żonę????
-czy zależy ci na niej jako kobiecie-człowieku???
-czy szanujesz taka instytucje jak małżeństwo i sakrament???
-czy pragniesz szczęscia tylko własnego,czy szczęscia twojego i syna,czy tez szczęścia was wszystkich jako rodziny???
-czy jestes w stanie zaakceptować przemiany zony w jakie wchodzi????
-czy jestes w stanie podjąc walke o siebie i wchodzic w przemianę siebie???
-czy jestes w stanie zrozumiec własne błędy i usłyszeć teraz to co zona mówiła kiedys
z żalem podejmując walke o wasze małżeństwo???
Jarosławie jeżeli uzyskasz odpowiedzi pozytywne na te wszystkie pytania,to juz wiesz czego pragniesz.
Zatem nastepny punkt-zrozum że zona poddała sie,zrozum że pewnie po latach zabiegania powiedziałą sobie dośc,zrozum ze uznała pewnie jestem młoda -czemu mam marnowac zycie i usychac w tym związku.
Czy ma prawo zadbac o siebie????
Ma Jarosławie ,jak sam napisałes byłes przez lata indywidualista żyłes dal siebie-rodzina była dodatkiem.
Nie dbałes,nie troszczyłes się-i dziwisz się???
Nauczyłes zone sam jak zostac indywidualista-i teraz taka sie staje.
Jarosław bierz sie za siebie,zawalcz o zone -a może wszystko sie zmieni.
pozdrawiam i zycze mądrych przemysleń
|
|