Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - O godności

Anonymous - 2009-02-05, 13:12
Temat postu: O godności
słuchający1 napisał/a:

Nirwano a napisz jak według ciebie winna wyglądac męska godność ,jestem strasznie ciekaw?


Tak naprawdę nie "męska godność", a godność w ogóle, człowieka jako takiego.
Ja rozumiem ją tak: człowiek o wysokim poczuciu godności ma szacunek zarówno do samego siebie, jak i do innych ludzi. Nie obraża innych, i nie pozwala obrażać siebie. Nie pomiata, nie poniewiera nikim, i nie pozwala, aby ktoś robił tak z nim lub jego najbliższymi. Nie płaszczy się, nie jest "wazeliniarzem" ani koniunkturalistą.
Nieodłącznie z godnością jest związana odwaga, ta tzw. odwaga cywilna - w odważnym głoszeniu swoich poglądów, myśli, uzewnętrznianiu uczuć, w odważnej niezgodzie na coś, co jest sprzeczne z wewnętrznymi zasadami człowieka.
I jest to też nieodłącznie związane z odpowiedzialnością za siebie, za swoje czyny. Z traktowaniem różnych zdarzeń, jako konsekwencji swoich czynów, a nie jako kary. Kary skończyły się w dzieciństwie, zwalanie winy na kogoś to też w dzieciństwie powinno się skończyć, natomiast dorosły człowiek powinien z godnością i odpowiedzialnością ponosić konsekwencje swych czynów. Czyli np. jeśli człowiek mówi "przepraszam" to dlatego, że naprawdę uważa, że źle zrobił, przemyślał swoje postępowanie, wyciągnął z niego wnioski i postanowił poprawę. I czyni tę poprawę. Zatem za słowem "przepraszam" nieuchronnie idzie czyn. Nie mówi "przepraszam" dlatego, że tak wypada (płaszcząc się), ewentualnie, bo uważa że lepiej się wtedy poczuje; i często uważa sprawę za załatwioną. I zdziwiony jest, że ludzie mówią "to już nie wystarcza"...

Jeszcze a propos "byciem wycieraczką" przez mężczyznę dla kobiety. Mi się kojarzy to tak, że bycie wycieraczką oznacza branie na siebie/w siebie wszelkich brudów, zwalanych, wycieranych przez inną osobę. I nie jest to fajne uczucie, ja sama nie chciałabym być niczyją wycieraczką. Może to po prostu nieszczęśliwy przykład z tą wycieraczką.
Ale zamiast być czyjąś wycieraczką - lepiej stać w pogotowiu z gąbką w garści i pomóc innej osobie zmyć z niej brudy, a potem wspólnie tę gąbkę wypłukać.
O ile możemy w ten sposób "czystościowy" mówić o relacjach międzyludzkich ;-)

Anonymous - 2009-02-13, 06:35
Temat postu: trzeba dorosnąc
Nirwano,żeby byc godnym czlowiekiem,męzczyzną trzeba dojrzeć,zrozumieć,że druga osoba też ma uczucia,pragnienia.Dopoki ktoś nie patrzy na drugą osobę jak na czlowieka ,brata zachowuje się w taki czy inny sposob.Trzeba pokochać starszą babcię,ktora marudzi,pijaka,ktory blużni,żonę ,ktora w danym momencie ,np cierpi,jest zalamana,ma trudniejsze chwile.Zeby być godnym trzeba pokochać ludzi takimi jacy są.
tak myślę.Z Panem Bogiem.

Anonymous - 2009-02-13, 08:16

Nirwano - bardzo mądry post . Takie zachowanie (godne)świadczy o dojrzałości człowieka. To , wbrew pozorom , bardzo trudne - bo trzeba wówczas wybierać między swoim dziecięcym chciejstwem a dorosłym pójściem za tym, co "godne" a nie "wygodne". Często to działanie wbrew sobie . Masz absolutną rację , że człowiek godny nie jest koniunkturalistą - jest jego zaprzeczeniem.Do tego wszystkiego trzeba naprawdę dużej odwagi . Mnie niedawno zawstydziła dużo modsza ode nie dziewczyna , która znalazła się w takiej jak ja sytuacji. I która sama z siebie , bez pomocy innych osób, wiedziała jak zachować się godnie - mimo , że to zachowanie niosło za sobą zmianę całego życia i niewątpliwie - z ludzkiego punktu widzenia - jego pogorszenie . Patrzyłam na nią z podziwem bo wybrała siebie i swoje zasady i pokazała , co znaczy mieć godność.
Ja cały czas muszę się tego uczyć i walczyć non stop z samą sobą a ona tak po prostu widziała tylko taką możliwość . Pokazała klasę , której mnie wiele razy zabrakło.

Anonymous - 2009-02-13, 08:26

Tak, dokładnie :-) Godne zachowanie świadczy o dojrzałości. I zakłada, że każdy człowiek ma godność, już z samego faktu bycia człowiekiem, nawet jeśli własnoręcznie tę godność bruka (jak przytoczone przez Rafała przykłady).
Ale właśnie potępiając takie destrukcyjne zachowania, a jednocześnie traktując człowieka z godnością - wyciągamy do niego rękę i ciągniemy w górę, ku tej dojrzałości, ku dbałości o własną godność.
I, Czerwona, masz rację - że jest to w codziennym zastosowaniu niebywale trudne. Bo często jest nieustającym przekraczaniem samego siebie, dzień w dzień....

Anonymous - 2009-02-13, 09:52

EEEEeeeee dziewczyny.... czy bycie CZŁOWIEKIM jest takie trudne???? czy szanowanie siebie ,życie w prawdzie jest trudne???
Szanowanie własnej i cudzej godności jest trudne????
Do czasu ,do czasu gdy sie zrozumie że ta trudność to chodzenie na skróty..... bo tak wygodniej,bo wybór mniejszego zła,bo tak wypada.

To przestaje byc trudne gdy dojrzeje sie do stanięćia w prawdzie o sobie,o swoich ograniczonych możliwościach,chciejstwach
Wtedy przestaje sie już -jak napiasała Nirwana-przekraczać siebie....... bo ju znie ma czego przekraczać.
Bo to odwrotnie najcześciej jest............. to brnąc w dysfunkcję(swoja czy wymuszaną przez kogoś innego) przekraczamy siebie,często podświadomie łamiemy swój opór.....

Anonymous - 2009-02-13, 10:14

Tak, nałogu, uważam, że bycie Człowiekiem przez duże C jest trudne, chociaż każdy inaczej rozumie tę trudność. Czasem jest tak, że "trudne" oznacza jednocześnie "bardziej wartościowe"

Ja mam teraz trochę tak, jak opisała Czerwona o swojej koleżance, i trochę o sobie. Po ludzku patrząc - przegrałam. W sensie materialnym żyje mi się trudno, wynajmowane mieszkanie, jeszcze do niedawna wynajmowany pokój kątem u kogoś.... Ale nigdy nie miałam wątpliwości, że rezygnując z tego co miałam (duży dom, gospodarstwo rolne, konie - moja pasja) - postępuję słusznie. Bo broniłam i bronię właśnie swojej godności, bo wciąż jestem w stanie z odwagą spojrzeć w lustrze sobie w oczy, mówiąc "Dobrze zrobiłam, tak trzeba w imię czegoś wyższego niż ciepłe pielesze". Choć to lustro nie moje jest, a na dokładkę obdrapane.

Trudne takie życie? Ano trudne. Ale wartość takiego życia- niewymierzalna, po ludzku patrząc.

Czy dojdę kiedyś do tego, o czym piszesz, Nałogu? O tym, nie-przekraczaniu-siebie, bo już nie ma czego przekraczać? Nie wiem. Na razie mam jeszcze trochę do przekraczania.

Anonymous - 2009-02-13, 10:28

Nałogu , ja czuję jak Nirwana. Może dlatego , że bardzo długo trwałam w dysfunkcji i uważałam , że to właśnie jest życie , tak wyglada dobre i prawidłowe życie. To jedyne życie jakie znam.
Teraz wiem , że to była dysfunkcja i ja czuję , że bardzo trudno z niej sie wychodzi , poczułam to na własnej skórze. I uważam , że to jest działanie wbrew sobie - wybór miedzy starym znanym a nowym całkowicie nieznanym . A nowe i nieznane zawsze budzi lęk.działanie w sytuacjach traumatycznych w imię wyższych wartości to jak spojrzenie na siebie i innych ludzi zawikłanych w tę traumę z lotu ptaka. To własnie wzbicie sie ponad to , ponad złośliwość , agresję , niechęć , obojetność,chęć zemsty - swoje i cudze. często spadam w dół na ziemię i naprawdę bardzo dużo kosztuje mnie żeby znów rozwinać skrzydła. Dla mnie to ciezka i bolesna praca , okupiona lękiem dławiącym w gardle.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group