Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - co ma byc to bedzie...

Anonymous - 2009-01-11, 11:54

REniuszku... nie bede sie rozpisywac na temat tego co jest zgodne z nauka kosciola a co nie, bo o tym pisze tu wiekszosc, bo w ten sposob pewne kwestie cghhce wytlumaczyc Ci tu prawie kazdy, a mi nie o to chodzi... ja chce tak po prostu nazwyczajniej po ludzku powiedziec Ci, ze to co chcesz zrobic w moim przekonaniu nie jest dobre... wiesz stalam na sali sadowej dwa razy, wydawalo mi sie ze nie bde miala sily na to zeby sie sprzeciwic, chcialam tez dla swietego spokoju juz rozsatac sie w zgodzie i zachowac szacunek do siebie i meza, nie chcialam mu tego utrudnic. wydawalo mi sie ze jesli sie sprzeciwie on sie wscieknie, znienawidzi mnie jeszcze gorzej i wtedy juz chocby nie wiem co nie wroci... myslalam, ze nawet jesli zgodze sie na rozwod to jesli bedzie mial kiedys do mnie wrocic to i tak wroci... wiesz w tych moich przemyslaniach pojawil sie na mojej drodze bardzo madry kaplan, ktory sama nie wiem jak ale utwierdzil mnie w przekonaniu, ze moze jednak nie tak to powinno byc, ze skoro cierpie, ze skoro on odchodzi, a skoro ja chce aby ze mna byl to warto nawet na przekor temu wszystkiemu co mowia i radza inni zrobic tak jak chce... a chce byc zona... bylo ciezko, widzialam zlosc w jego oczach, widzialam jak bradzo swoim "NIE" odsyuwam go od siebie, a mimo wszystko czulam spokoj, taki wewnetrzny... i wiesz wychodzac z sali sadowej po raz pierwszy czulam ogromna ulge... po raz drugi totalne szczescie, mimo tego ze sytuacja wydawla sie totalnym dramatem... maz wsciekly poszedl w zupelnie innym kierunku, a ja zostalam tylko z nadzija, ze kiedys zrumie dlaczego to zrobilam... kontakt nam sie urwal..., mijala czas, az nadszedl ten dzien kiedy zrumial... dzis nie jestesmy razem, nie wiem czy bedziemy, choc bardzo bym tego chciala, mam jednak to poczucie, ze zrobilam tak jak trzeba, ze walczylam o nas do konca... i choc jeszcze niedawno myslam, ze podczas kolejnej sprawy sie zgodze, bo dalej nie ma co walczyc z wiatrakami, to dzis wiem, ze warto, warto walczyc do konca... nie wiem skad dzis we mnie ta sila... choc oczywiscie sa i gorsze chwile, chwile zwatpienia, to jednak wiem, ze chcac dla meza dobra nie moge by powzowlis wpasc w jeszczxe gorsze bagno, kotore jemu wydaje sie super latwym i przjemnym wyjsciem i rozwiazaniem... dzis potrafimy choc chwile zo soeba porozmawiac , dzis on patrzy z niedowierzaniem, ze pomimo tych wszystkich krzywd ja potrafie z nim porozmawiac, ja chce z nim byc i mu poomoc... nie wierzy, boi sie, ale ja wiem, wiem, ze kiedys i do tego sie przekona...a poki co chce by w swoim zyciu odnalazł droge do Boga i przebaczyl soebie, bo bez tego nic inne nie jest mozliwe... Reniuszku sproboj, na prawde nie masz nic do stracenia, z rozwiezc sie zawsze zdazysz...ja wiiem ze bylo i jest warto!!!!
Anonymous - 2009-01-11, 14:29

Piki...... piszesz :
"Wiesz co Nałogu? Abstrahująctego doprowazdił, sam podjał kolejne decyzje a tearz od sprawy Reniuszka - ten twój znajomy to jest prawdziwe dno - serio"

Piki,wiesz ,ja pisze o faktach a Ty o człowieku.Nie znasz wcale tła ,ale piszesz.wydajesz sądy,kategoryczne sądy.
Ja nie śmiał bym.
Jest delikatna róznica pomiędzy oceną i sądem faktów a taka samą oceną człowieka.
Czy w związku z tym dajesz prawo innym do oceniania Twojej osoby w podobny bezpardonowy sposób??
Czy ktoś ma prawo napisac o Tobie-jako rozwódce- tak jak Ty o tym moim znajomym???
Uuufffff.Wiedza jednak nie równa sie mądrości i roztropności.

Anonymous - 2009-01-11, 15:53

Nałóg.
Daj sobie spokój ze swoimi dziwacznymi mądrościami, to właśnie Ty w każdej swojej wypowiedzi osądzasz i wydajesz opinie.
A Twój znajomy rzeczywiście zachował się podle: najpierw chciał rozwodu, a teraz winą obarcza żonę, że niby za mało się postarała. Uważasz że tak jest uczciwie? Jakie wartości chcesz przez to przekazać?
Dziwi mnie Twoja akceptacja dla podobnego zachowania.

[ Dodano: 2009-01-11, 16:17 ]
Rzaba.
Twoja wypowiedź jest pierwszą sensowną w całym tym wątku, uzasadniającą sprzeciw rozwodowi. Ja Tobie dziękuję bo piszesz z własnego doświadczenia, nie z pozycji ciekawskiego obserwatora i sędziego, który skazuje jeszcze przed wysłuchaniem.
Tak, szanowni przedmówcy, łatwo jest wydawać sądy i straszyć piekłem, gdy się pisze o czymś, co zna się tylko z opowieści. I zbyt łatwo oskarżacie, nie czyny lecz właśnie człowieka. Zwłaszcza Elżbietę i Mirelę poniosły emocje. A może dar jasnowidzenia?
Drogie Panie, przesadziłyście z upominaniem i wskazywaniem winy, nie było w tym ani trochę braterskiego upomnienia tylko potępienie, osąd i skazanie. I na dodatek cóż jeszcze? Egzorcyzm na odległość?
Za dużo zła jest w Waszych wypowiedziach, mnie one przeraziły. Nie ich treść, tylko zło, jakie odczułam w tych napisanych zdaniach.
Tak się nie godzi postępować.

Anonymous - 2009-01-11, 18:21

Ooooooo Elzd1.......... a już zaczeło mi sie wydawać że wyleczyłaś sie z alergii na mnie,ale masz jednak.
Tylko jadowita bardziej się stała ta alergia.

Nigdzie nie napisałem że popieram czy nie popieram faceta o którym wspomniałem.Przyjąłem do wiadomości to co powiedział............. a że mówił to ze łzami w oczach................. Co wg Ciebie należało mu w twarz napluć???? Czy w łeb dać???
Nie miałem i nie ma na niego wpływu............ ot......znajomy............
Nic kobieto nie wiesz więc .........
A wystarczy czytać ze zrozumieniem.

Anonymous - 2009-01-11, 20:43

Nałóg. Alergią nazywasz fakt, że ma ktoś własne zdanie? Za prześladowanego się uważasz? O czym to świadczy, ja nie wiem.
A czytać umiem. I zgodnie z Twoim przekazem przeczytałam, dokładnie to, co napisałeś:
"Znam faceta ,który dzis mówi o tym ,że gdyby żona mu za szybko nie dała zgody na rozwód to by tak szybko nie związał się prawnie z inną kobietą,że dziś by chętnei wocił do prawowitej żony................ ma ślub cywilny z drugą.Żona nie włożyła wysiłku by mu podwyższyć jego dno.............. może nie chciała???? nie wiem...."
Nie jest to przerzucanie winy na żonę? Nie jest to obarczanie ewentualną winą i tak już zmęczonej i wykończonej jednej czy drugiej osoby tutaj, która stoi u progu sprawy rozwodowej?
A w łzy owego pana to jakoś nie wierzę. Jak wiesz, sumienia niektórzy mają wypaczone, czego dowodem jest właśnie ów "żal", nie za swoje przewinienia i grzechy, tylko zbyt małe starania żony.
Nałogu, nie chodzi o jakieś działanie w stosunku do niego. Przykład jest po prostu nietrafiony, na zapas obarczasz winą każdą ewentualną zgodę na rozwód.

administrator - 2009-01-11, 22:49

Zamykam temat do czasu wyjaśnienia przez zarząd Stowarzyszenia i moderatorów.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group