Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Czy popełniłam błąd?

Anonymous - 2009-01-13, 15:21

piki człowiek jest istotą emocjonalna i wrażliwa!!

piszesz ...to naprawdę kazdy z nas potrafi, jeśli serio zechce... nie jak zechce tylko jak zrozumie ze na emocje ma wpływ postrzeganie mnie samego do problemu, sytuacji w jakiej sie znalazłem, to nie chcenie ale rozumne podejscie do istoty problemu

jak oceniamy sytuacje zalezy od nas samych

odnosząc sie do Ak jej lęk przed rozstaniem jest jej emocją cos jej zagraża dlatego reaguje strachem
myslisz że Ak nie chce, chce ale nie wie jak i co jest przyczyna a przyczyna jest jej lęk i ze ją pokona w starciu z męzem
z obawy jak pisze przed nieznanym co ją czeka, snuje rózne warianty, ciekawe dlaczego tylko pesymistyczne dlaczego nie widzi ze może z tego i coś pozytywnego przyjsc..
dlatego że ma mała wiare w siebie...

strach podpowiada jej że mąz jest tą osoba która mimo ze krzywdzi jednak daje jej poczucie ze zapewnia jej w jakis sposób oparcie pewnie chodzi tez o te zwykłe egzystencjonalne czyli finanowe wsparcie czy tez pomoc w męskich obowiązkach jak dbałosc o remonty domu, naprawy zwykłe te rzeczy które facet potrafi naprawic a kobieta sobie z nimi nie radzi fakt ten sprawia ze myśl ze moze byc tego pozbawiona sprawia lęk jak sobie poradzi sama

wyzwolenie sie z tego myslenia iż mąz nie jest jedyną osoba któa moze jej pomóc jest uzdrowiencze

takie pojmowanie braku zagrozenia sprawi jak poczuje ze nie mąz o ona sama jest osoba któa tak naprawde moze sama sobie pomóc w sytuacjach trudnych sprawi ze poczuje siłe iż z męzem czy tez bez jego pomocy da sobie rade

ale musi najpierw wyzwolic w sobie pokłady energii która sprawi że ona sma moze byc ta osoba która decyduje o sobie nie jej mąż czy tez ktoś inny ze jest w stanie sama pokierowac tak swoim życiem ze mąż nie bedzie jej potrzebny do rozwiązywania problemów ale bo tego by w partnerski sposób tworzyc związek i rodzine

musi odnalez w sobie ta siłę która sprawi ze myslenie nie dam rady zamieni sie mam w sobie tyle mądrości życiowej że moge podołac dzwigac ciężar życia sama

takie nastawienie do zycia sprawia ze czujemy sie wolne od innej osoby a tym samym mozemy decydowac o sobie tak jak tego chce bez obawy ze nie dam sobie rady

nowa silna Ak takim nastawieniem do sytuacji w jakiej sie znalazła sprawi że mąz poczuje jej siłe i niezaleznosc

moga byc wtedy równorzędnymi partnerami na takich samych prawach w małżeństwie bo każdy przestanie odczuwac ciężar pomocy drugiemu, będzie wiedział za moze sam

sprawic to może czy zatem skoro każdy może sam to czy warto może razem?

co daje mi bycie razem z kims i na jakich warunkach?

zaczne tego wymagac bez obaw co sprawi iz mąż tez zacznie myslec czy samemu to rzeczywiści dobrze skoro mam mądrą żone, która mnie kocha ale bez mojego dobrego nastawienia do związku i rodziny nic sama nie zrobi wiec pora bym i ja cos zmienił...

dzis niestety emocje Ak postrzegania zagrożenia ze strony męża sprawiają ze czuje sie bezradna wobec samej siebie stąd brak siły na pokonywanie problemów i zmiany tego co dla niej złe

Anonymous - 2009-01-13, 17:42

Ak70............. największy lęk rodzi sie w Twojej głowie i najcześciej ma wielkie oczy,jest iracjonalny.
Czy masz prawo do przekazywania swoim chłopakom wzorca zachowań tkwiąc w dysfunkcji????
Co do emocji............... one są niezalezne od nas,one przychodzą i odchodzą.One są najwieksze tam gdzie są związki,więzi emocjonalne.

Zobacz.............. czy rusza Cie bardzo mocno np.wojna w Ziemi Świętej? spać Ci nie daje? ot....wiadomość,biją sie,trwa wojna.Straszne.To pewnie stwierdzasz i przechodzisz do codziennych czynności,oglądasz kolejny program w TV.

Bo nie masz tam nikogo z kim jestes związana emocjonalnie.

Mąz działa na nerwy............... ale to nie on Cię denerwuje........... to Ty sama sie denerwujesz, na samą myśl o nim.Bo masz oczekiwania w stosunku do niego,bo chcesz by on był inny............... by zaczął się interesować Tobą,dziećmi,przestał gapić sie w monitor,miło coś powiedział..........
Jakie lekarstwo?????

Jesteś w stanie powiedzieć sobie że tak naprawde to niczego od niego nie oczekujesz?
Że nie jest Cie w stanie zranić?
Że jak jest to jest ...a jak go nie ma to go nie ma...... że czekasz na niego nie czekając?
Że kochasz człowieka-męża,ale nie kochasz i nienawidzisz jego zachowań?
Że dajesz mu pełna wolność.........z porno,z kompem,z jego dysfunkcja??
Że Twoje "JA" jest całkiem niezależne od Twojego "MNIE",że wyzbywasz sie swojego "MNIE" w stosunku do męża i jesteś tylko "JA"?
Że nie odpłacasz mu tym samym(złością,nienawiścią) ,że jesteś ponad to co on robi????

Wiem................. to trudne,ale możliwe.Pozbyć się oczekiwań wobec drugiego człowieka.
Uznać swoją bezsilność,uznać że nie kieruje się własnym życiem............. wtedy emocje przestają przeszywać,emocje sie wentylują samoczynnie niemal,nie ranią.
Bo to nie mąż tak naprawde Cię rani........... ranią Cię Twoje własne emocje i lęk...nie strach a lęk.
Pozbądż się lęku.Lęk jest destrukcyjny.
Zostaw strach........... bo strach jest naturalnym instynktem,on chroni przed np.przechodzeniem przez ulicę podczas dużego ruchu poza pasami.............
Zachowaj Pogodę Ducha

Anonymous - 2009-01-13, 18:13

mami napisał/a:
piki człowiek jest istotą emocjonalna i wrażliwa!!

piszesz ...to naprawdę kazdy z nas potrafi, jeśli serio zechce... nie jak zechce tylko jak zrozumie ze na emocje ma wpływ postrzeganie mnie samego do problemu, sytuacji w jakiej sie znalazłem, to nie chcenie ale rozumne podejscie do istoty problemu

jak oceniamy sytuacje zalezy od nas samych


MAmi , sorki , ale mam wrazenie, ze się nie rozumiemy - ja mowię o OPANOWANIU SIĘ w dowolnej sytuacji, a Ty o aknalizie sytuacji, wnioskach o stosunku do niej.

Ja mówię o czyms takim, że niezalenie od osoby, która "dziala mi na nerwy", jej motywów, mojej oceny sytuacji w danym momencie - potrafię na nia nie krztczeć, choc nie ma racji, nie placze, nie histeryzuję, a Ty mówisz o poznaniu podłoza zachjowań wlasnych i moze i danej osoby i ocdnie sytuacji na tej podsywwie.
Gadamy o czyms innym.

Moze postaram sie wytłumaczyć to na przykladzie własnym Mami.

Otóż- przed moim rozwodem i w jego trakcie oraz b. krótko po nim umialam już opanować nerwy i nie reagowac emocjonalnie na mojego eksmeza, choć jego zachowania przyprawiały mnie o biała goraczkę. Pomimo, ze bylam po rostu na granicy wytzrymalosci nie krzyczałam, nie płakalam i SPOKOJNI umialam mówić, zeby dal mi spokoj. Spokojnie, ale jego zachowanie mnie denerwowao tak bardzo, ze chwilami mialam "nerwa" przypominah\jac je sobie ejdynie po czasie.

TERAZ Jego zachowanie, choc jestem niewątpliwie emocjonalna, a niektórzy twierdzą, ze i wrazliwa nie budzi we mnie złosci.

Nie budzi, bo znam jego podloze i jedyne co czuje, gdy mojemu eks zdarzy sie zatelefonować i anwijkać swoje, to litośc.
Jestem spokojna, ale nie dlatego, ze udaje mi się opanowac, nie muszę, bo to co mówi, czy robi nie budzi mego niepokoju nawet. Po prostu wiem, ze tak jest i tyle.

Na tym polega róznica pomiedzy moja TECHNICZNĄa, a Twoim niewątpliwie logicznym i słusznym spostrzezeniem. Ja mówię o tu i tearz opanowaniu się, Ty mówisz o oanowaniu się, gdy już zrozumiemy, przetrawimy i osiągniemy w danym temacie spokój.

Ja uwazam, ze opanowac sie tzeba zawsze, dla swego dobra. Tyle

Anonymous - 2009-01-14, 11:36

Napisałam sporo i mi wywaliło... :-(
Reasumując wywody chciałam powiedzieć, że najtrudniej jest uwierzyć, że się da.
Że da sie nie myśleć o tym co on robi, a czego nie...
Że da się być "ponad" jego teksty pozbawiające mnie poczucia własnej wartości...
Że da się nie oczekiwać... gestu.. słowa... rozmowy..
Że można skupić sie na sobie i dzieciach...

Tak mami, masz rację... on jest dla mnie zagrożeniem - ja tak to widzę... kiedyś dokładnie wiedziałam co zrobi i co powie, jak się zachowa w odpowiedzi na takie czy inne moje zachowanie... przyznam było w tym troche manipulacji :-(

Kupiłam sobie książkę Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości" i po paru stronach poczułam sie lepiej... on pisze dokładnie to co wy: trzeba odpuścić... im bardziej ja go proszę tym bardziej on ucieka... szkoda, że tego nie wiedziałam 3 lata temu kiedy błagałam go, aby wrócił... czasu nie cofnę, a szkoda. To był największy błąd mojego życia...

Ale wiecie co? Wczoraj zapytałam męża o możliwość wcześniejszej spłaty kredytu, wyciągnęłam umowę, zaczęłam ją studiować. I co? Chyba poczuł jakieś zagrożenie, bo wczoraj nie włączył komputera, pobawił sie z małym i nawet pozmywał tą sławetną górę garów z dwóch dni, którą - w przypływie buntu "służącej" - zostawiłam w zlewie :-) Da się? No pewnie... tylko trzeba zobaczyc cos więcej niż monitor... ale taka huśtawka u nas trwa już kilka lat... raz jest "do rany przyłóż", a potem zimna obojętność, mur...

Chciałam "odświeżyć" swój wątek, ale nie umiem... więc z konieczności piszę tu...
Nałóg, mami... i inni... dziękuję, że jesteście i kopiecie mnie po tyłku ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group