Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Ważne tematy - czyją prawdę głosi Andrzej??

Anonymous - 2007-10-30, 09:10

Elżbieta, ja już myślę o niewiernym małżonku, który został "dotknięty" przez Boga - Jego wola została poruszona, bo anioł rzeczywiście wpłynąć może, ale na umysł, do Woli człowieka wstępu nie ma :-|
A więc my, ponosimy wielką odpowiedzialność za to, żeby w tym właśnie momencie mieć drzwi swoich serc otwarte :-D

Anonymous - 2007-10-30, 09:22

Ok. Poruszenie umysłu przez Anioła.
Tak czy tak, potrzeba nam dla trudnych ludzi:
anielskiej cierpliwości i anielskiej łagodności.

Anonymous - 2007-10-30, 09:22

Elżbieta napisała -
[b]Dlatego, kiedy El.podkreśla tego swojego Anioła, to myślę, tak... Anioł może pociągnąć do siebie - na nowo...

Chciałam dokładnie tak to właśnie przekazać..że człowiek przemieniony Bogiem staje się kimś innym...innym już człowiekiem, który może pociągnąć na nowo.


Dziękuję za to Elżbieto ! Nie zawsze potrafię powiedzieć jasno co myślę i czuję, dlatego bardzo proszę o takie wstawki, bo jakby tłumaczy to co myślę i chcę przekazać !

Dlatego , bardzo proszę, pozwółcie mi jeszcze raz wytłumaczyć, to czego sie "czepiam i trwam"..a mianowicie - wina leży po środku .

Po długiej rozmowie z Kimś dla mnie Ważnym , w niedzielę...zrozumiałam swój błąd w sformułowaniu tego twierdzenia.
teraz już wim jak to nazwać i określić zawsze chciałam a nie potrafiłam jasno. Myślę więc i czuję że :
- odpowiedzialność za rozpad związku leży po obu stronach i nie musi byc ona ( i zwykle nie jest ) jednakowa.
Nie chcę tym stwierdzenie nikogo rozdrażniać...chciałam tylko pokazać moje myslenia a jednocześnie nieumiejętne wcześniejsze sformułowania. Pozdrawiam !! EL.

Anonymous - 2007-10-30, 10:10

Kasia napisała:
"Anula, słusznie czujesz lęk przed takim stawianiem spraw, kiedy woli Bożej nie bierze się pod uwagę na I miejscu zaczyna się kombinowanie. Tam kobieta tu kobieta, tu ślubna, przed Bogiem przysięga złożona, tam nie ślubna, a tam jeszcze jedna, z którą też dzieciątka. To pierwsze nie wyrazi swoimi słowami tęsknoty za ojcem, to boli, tak fizycznie. Ale on powie, nie, nie wrócę wolno mi zostać tu, bo sytuacja, którą stworzyłem moralnie uniemożliwia mi powrót do ciebie Hela i do ciebie synku, no zobacz, przecież nie rozerwę się.. "

Nie wróci TAKŻE ponieważ kocha druga swoją żonę. To tez jest powód.

Przemawia do mnie to co pisze Wito i cytuje. Znam niesakramentalne związki, które sa szczęsliwe. Związek rodziców mojego przyjaciela. Ona była jego trzecią żoną. Jej rodzice nie chcieli poznać swojego zięcia a jej się wyrzekli. Dopiero jak na swiat przyszły dzieci, w miare to po latach ten związek zaakceptowali. Rodzice mojego przyjaciela przezyli ze soba około 30 lat, bardzo sie kochając. Pochowani sa takze obok siebie. Wychowali troje wspaniałych dzieci.

Anonymous - 2007-10-30, 10:43

wito napisał/a:
Mirela tego fragmentu nie można rozpatrywać w oderwaniu od całości problemu.


Wito...słowa w zestawieniu minimum odpowiedzialności jak dla mnie nie pasują...i nie chodzi już o sam problem o którym mowa...Widzę w tym duże niebezpieczeństwo w odbiorze...
Kolejny raz, może to wynika z tego ,ze nie mam talentu do wyrażania, czy przedstawiania swojego spojrzenia, źle odczytujesz mój post. Rozumiem ,że należy szukac rozwiązań...Bożych rozwiązań...Wito...moje spojrzenie może byc trudne w odbiorze, bo dokonuje konkretnego spojrzenia... mam wybór...mam wolną wole, a jednocześnie jestem świadoma,że jestem słaba,ze jestem nieudaczna, wiec kieruje spojrzenie na Boga...i wiesz co widze? tam nie ma czegos takiego jak minimum odpowiedzialności..., dlatego tak mnie dotyka te zestawienie słów!
I nie odnoszę się tutaj już do konkretnego problemu... Kiedys napisałam ,że jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu , to wszystko inne jest poukładane...i nie ma w tym minimum odpowiedzialnosci, nie widzę w tym wypośrodkowania, rozdarcia...
Nie potrafiłabym dokonywac '"wypośrodkowanych "decyzji...czułabym sie" wypaczona" Ciesze się ,że nie muszę podejmowac tak trudnych decyzji, powiem szczerze współczuje tym, co polegają na sobie w takich sytuacjach...
Wito...przyglądam się po prostu tym sytuacjom...i nie dostrzegam pozytywnego uniwersalizmu...może mam klapki na oczach...nie wiem...i zrodziło mi się pytanie, myślę,że bardzo ważne...Co to jest odpowiedzialnośc, jak wobec tego określic odpowiedzialnośc za współmałżonka?...jednak padło "minimum odpowiedzialnosci...za współmałżonka..."

Po prostu Wito ...pojawiają się refleksje i z nimi sie dziele...czy maja się jak piernik do wiatraka ..."to rybki"...czy wydają sie wyrwane z kontekstu..."to rybki"...dlatego ,że powstały konkretne pytania..., poszukiwania odpowiedzi...Byc może pozwolą otworzyc innym dodatkowy kierunek w spojrzeniu... Moje ,przemyślenia nie umieszczam tutaj by przekonywac do racji...to strasznie by mnie ograniczało...

Ps .
Elżbietki ...El i Elżbieto...trafne spojrzenie...ANIOłY...
Co do Aniołów...to polecam przyjrzeniu się takiemu zjawisku...jak powstaje jedwab...szczególnie moja uwagę zwrócił robaczek...?

Anonymous - 2007-10-30, 10:44

Jak widzę, dyskusja nieźle się rozwinęła. Wszyscy starają się podeprzeć cytatami, wypowiedziami, stwierdzeniami etc. Szacunek i poważanie dla Ciebie Wito.
A mnie w całej tej dyskucji jedna rzecz zastanowiła: dyskucja toczy się na temat powrotu sakramentalnego małżonka w sytuacji, gdy w niesakramentalnym związku (małżeństwie ?!!! ) są już dzieci. Prezentowane są dwa stanowiska: musi wrócić (ważność sakramentu) lub nie może wrócić (dobro dzieci).
Hm, a mnie przyszło do głowy, że tak naprawdę jak wiele jest ludzi i małżeństw tak wiele możliwości i dylematów w takich sytuacjach. Przyjęcie TYLKO jednego z tych dwóch rozwiązań - to jakby przyjęcie schematu rozwiązania. A jak wszyscy wiemy, Bóg nie jest schematyczny. W wielu przypadkach na pozór takich samych rozwiązanie jest inne. Jakież my możemy mieć pojęcie o danej sytuacji, o tym co się dzieje w tych ludziach ? To wg mnie wie tylko Bóg.
Żyjemy w czasach łaski, dzięki Jezusowi Chrystusowi ważny jest duch, a nie litera prawa. Nie wpychajmy Boga w ramki, bo ktoś w jakiś sposób zinterpretował PODOBNĄ sytuację i zaproponował pewne rozwiązanie. PRAWO BOŻE jest ponad WSZELKIM prawem ludzkim. Osoba, która chce iść za Jezusem Chrystusem i czyni to świadomie będzie wybierała właściwie. Zadba o to Duch Święty, który w niej mieszka - wystarczy o to prosić.
To Bóg jest od tego, żeby podpowiadać i serwować rozwiązania - inne dla każdej sytuacji i dla danych ludzi. Jakąż mamy pewność, że wybierając daną drogę i idąc nią, ale bez przestrzegania prawa Bożego i jego błogosławieństwa damy radę iść dalej przez życie ?!
A po czym poznać, że Bóg nam błogosławi? Hm, to już odrębny temat,ale ja bym powiedział, że po owocach w naszym życiu.
Uznaję sakrament małżeństwa i błogosławieństwo dawane przez Boga małżonkom za bardzo ważne i stojące ponad wieloma sprawami. Czy stoi ono ponad dobrem dzieci? Dla nas, którzy idą za Jezusem Chrystusem to kwestia do rozważenia w każym z nas - więc prośmy Boga o rozwiązanie dla naszych konkretnych sytuacji,a on już będzie wiedział jak to zrobić.

Czy łapówka jest moralna?
Nie? A jeśli ratuje życie?
Prawo Boże jest ponad WSZELKIM prawem ludzkim, a Bóg jest bogiem miłosiernym i łaskawym. Jezus Chrystus nazywany jest w Piśmie Św. przedziwnym doradcą. Właśnie dlatego, że wszelkie sprawy rozwiązuje w sposób, który w życiu nie przyszedł by nam do głowy.

Anonymous - 2007-10-30, 11:06

Maria Anna, napisałaś, że nie wróci, bo.. kocha swoją kolejną "żonę". Celowo wpisałam w cudzysłów, bo przecież Samarytanka patrząc w oczy Jezusowi, mając za sobą kilka związków powiedziała: "nie mam męża". Czuła głód Miłości Bożej, ten głód, jaki może być zaspokojony podczas trwania w przymierzu z Bogiem.

Wiesz mamę męża mojej przyjaciółki porzucił ojciec. Związał się z inną kobietą, miał z nią kolejne dziecko i powiedział jej- małej dziewczynce- żywiąc rzeczywiście uczucie do drugiej kobiety: jak dorośniesz, to zrozumiesz moją decyzję. Zmarł wiele lat temu, a ona, dojrzała kobieta, żona, matka, !babcia! nie zrozumiała i zapewne nie zrozumie tego, jak mógł pozbawić ją możliwości wzrastania w Rodzinie.

Gregu, to nie jest tak, że cel uświęca środki, to nt. tej łapówki..
Cel nie uświęca środków Chrześcijaństwo odrzuca tzw. etykę sytuacyjną, która głosi, że jedynie dana sytuacja dyktuje człowiekowi, jak się ma zachować. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Błędna jest ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która je inspiruje, lub okoliczności... Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro” (KKK 1756).
Droga do DORBRA nigdy nie wiedzie przez ZŁO.

Anonymous - 2007-10-30, 11:45

Elżbieta napisał/a:
Taka osoba nie wróci do człowieka, którego skrzywdziła...
a to z tej prostej przyczyny, że np.BOI SIĘ wziąść odpowiedzialność za krzywdę, ALE TEŻ BOI SIĘ samego człowieka, którego skrzywdziła!
LECZ CZY ANIOŁA BĘDZIE SIĘ BAĆ?


tak myślę, że i anioła będzie się bać bo musiałaby spojrzeć w lustro i stanąć w prawdzie.
Powiedzieć, że skrzywdziłam Ciebie i nasze dzieci (ewentualnie). przyznać się do tego, że popełniła błąd.
Widać to chociażby w trakcie toczącej się teraz dyskusji, że łatwo można kogoś posądzać o "nieuczciwość", "walkę z Kościołem" a potem zamilknąć.

Mirela napisał/a:
mam wolną wole, a jednocześnie jestem świadoma,że jestem słaba,ze jestem nieudaczna, wiec kieruje spojrzenie na Boga...i wiesz co widze? tam nie ma czegos takiego jak minimum odpowiedzialności..., dlatego tak mnie dotyka te zestawienie słów!


to nie moje zestawienie słów, zacytowałem o. Wojciech Nowak SJ, który zajmuje się problemami małżeństw niesakramentalnych. Swoją pracę oparł na dokumentach Soboru Watykańskiego II (resztę bibliografii też podałem).
Powiem Ci, że mnie też to zestawienie słów też nie pasuje ale wyraża ono istotę sprawy. Zainteresowanie losem porzuconego małżonka może być jakąś formą zadośćuczynienia.
Wiadomo powrót byłby najlepszy. Ale jak widać nie zawsze jest możliwy.
Nie ma Mirelo jednej drogi, nie ma jednych odpowiedzi.

Nawiążę do Anioła.
Po pierwszej zdradzie byłem aniołem. Nie wypominałem, nic nie żądałem. I co??? Bęc kolejne rogi. Byłem jakiś czas aniołem. Ale zgorszenie, które zaczęła siać małżonka zataczało takie kręgi, że dorastające córki zaczęły to zauważać. Miałem na to pozwolić?? Dać sie poniżać?? Nie ma jednego rozwiązania. Nie ma jednej drogi.
Mirela napisał/a:
Nie potrafiłabym dokonywac '"wypośrodkowanych "decyzji...czułabym sie" wypaczona" Ciesze się ,że nie muszę podejmowac tak trudnych decyzji, powiem szczerze współczuje tym, co polegają na sobie w takich sytuacjach...

To nie jest tak, że polegają wyłącznie na sobie. Podejmują działania w łączności z Bogiem. Każdą rozprawę poprzedzają modlitwą, nieraz są to słowa wypowiadane wyłącznie w myślach, bo zęby są ściśnięte by nie załamać sie w najmniej odpowiednim momencie. By nie zakopać swojego talentu.
Gregal napisał/a:
Czy łapówka jest moralna?
Nie? A jeśli ratuje życie?

też jest niemoralna ale sam zauważyłeś wcześniej, że zachowując prawo należy kierować się miłością. Wcześniej padło porównanie lenistwa i morderstwa. Zresztą samo morderstwo może być popełnione z premedytacją i w afekcie.

Wracając do małżeństwa pięknie kwestie winy i odpowiedzialności tłumaczy o. Salij.

kasia napisał/a:
Wito, nie ma sytuacji, któraby "moralnie nieumożliwiała" powrotu do Ojca, która byłaby sprzeczna z Jego pierwotną Wolą aby przymierze z Nim tu na ziemi, fizycznie trwało. Nie ma na to miejsca ani chwili, żeby Chrystus nie tęsknił do zjednoczenia Małżonków.

Kasiu o sytuacjach w których powrót byłby "moralnie nieuzasadniony" pisał papież Jan Paweł II w "Familiaris Consortio". o. Władysław Nowak też sie powołuje na to dzieło JPII.

[ Dodano: 2007-10-30, 11:47 ]
kasia napisał/a:
Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro


Wszyscy zwolennicy rozbijania kolejnych rodzin - macie odpowiedź.

Anonymous - 2007-10-30, 11:52

Żona w świetle prawa.

Kasiu od kiedy istniejemy każda historia jest inna. i kazde małżeństwo.

Teraz mogłabym znów za przykład dac inne małżenstwo. Sakramentalne, do konca zycia byli ze soba. tylko byli. Zero miłości, przyjaźni byli ze soba bo pieniądze i co ludzie powiedzą. Dla wielu jednak byli przykładem Katolickiej rodziny, co niedziele do kościoła. A w domu kłótnie, osobne sypialnie. On umarł. Ona została. To rodzina mojej przyjaciólki, która mimo wychowania w "pełnej" rodzinie, jest już sama po rozwodzie. O swoich rodzicach zawsze mówi, byłoby lepiej dla niej gdyby i oni sie rozstali, a nie musiała przez całezycie patrzec na tą tzw"normalnośc" : kłótnie, brak czułości, obojętnośc...

Bo zycie pisze swoje scenariusze. Sa wspaniałe drugie związki, ale i te pierwsze też. Sa do bani pierwsze związki, ale i te drugie tez. Dobro dziecka to wychowanie w pełnej rodzinie, a niekiedy własnie dobro dziecka to wychowanie się bez ojca czy matki.

NIE MOŻNA UOGÓLNIAĆ

Pozdr.

Anonymous - 2007-10-30, 12:03

wito napisał/a:

Mirela napisał/a:
Nie potrafiłabym dokonywac '"wypośrodkowanych "decyzji...czułabym sie" wypaczona" Ciesze się ,że nie muszę podejmowac tak trudnych decyzji, powiem szczerze współczuje tym, co polegają na sobie w takich sytuacjach...

[quote Wito]To nie jest tak, że polegają wyłącznie na sobie. Podejmują działania w łączności z Bogiem. Każdą rozprawę poprzedzają modlitwą, nieraz są to słowa wypowiadane wyłącznie w myślach, bo zęby są ściśnięte by nie załamać sie w najmniej odpowiednim momencie. By nie zakopać swojego talentu.


Przy takim zestawieniu słów , przy takiej kompozycji, mojej i Twojej powstaje konkluzja...Nie o to chodziło...
Nie traktuj tego osobiście...
Cieszę się, że nie muszę przechodzic tego co Ty Wito...

Anonymous - 2007-10-30, 12:11

Wito, pozdrawiam Cię! napisz mi proszę cytat z "Familiaris Consortio", gdzie Jan Paweł II daje przykład "moralnego nieumożliwienia powrotu" do małżonki/męża sakramentalnego.
Anonymous - 2007-10-30, 14:41

wito napisał/a:
Elżbieta napisał/a:
Taka osoba nie wróci do człowieka, którego skrzywdziła...
a to z tej prostej przyczyny, że np.BOI SIĘ wziąść odpowiedzialność za krzywdę, ALE TEŻ BOI SIĘ samego człowieka, którego skrzywdziła!
LECZ CZY ANIOŁA BĘDZIE SIĘ BAĆ?


tak myślę, że i anioła będzie się bać bo musiałaby spojrzeć w lustro i stanąć w prawdzie.
Powiedzieć, że skrzywdziłam Ciebie i nasze dzieci (ewentualnie). przyznać się do tego, że popełniła błąd.

Wito, anioła nie będzie się bać.
Anioł-Lustro - co ona ujrzy więc w tym lustrze?

Lustro-Anioł nie będzie wymagać od niej tych słów : "skrzywdziłam", "przyznaję się"
Bo Anioł widzi w niej Anioła.
Wiesz Wito, nie wiem, czy rozumiesz, ale czasem tak musi być, że ludzie nie rozumieją się w tym momencie, ale dopiero za chwilę (mija czas) lub za dłuższą chwilę.
I to jest bardzo pocieszające.

Co do Twoich problemów z sądem... Myślę, że skoro trwasz z Bogiem, to starasz się rozeznawać co dobre, a co złe.
Korzystaj też z rad usłyszanych w spowiedzi świętej, choć wcale nie musi być to stały spowiednik.
"Walcz" mając Jezusa w sercu. "Walka" z Jezusem w sercu nigdy nie jest pomyłką.
Wito, Ukochaj Miłość.
pozdrawiam

ps.Wito, zastanów się, czy nie powienieneś mieć równolegle (lub najpierw) sprawy w sądzie duchownym - wniosek o separację kościelną.
Taki wniosek mógłby przywrócić Ci Twoją pewność co do do trwałości małżeństwa sakramentalnego,które w świeckim sądzie raczej nie zostaje podkreślane.
Sądy zbyt łatwo ulegają pokusie (cywilnego) rozbijania związków małżeńskich.
Tam, w sądach liczy się tylko udowadnianie win, a nie udowadnianie Miłości !!

Anonymous - 2007-10-30, 15:26

"Kwestii przystępowania do sakramentów świętych Jan Paweł II poświęcił w swojej adhortacji dwa następujące po sobie akapity numeru 84. W pierwszym z nich wyjaśnia, dlaczego osoby żyjące w związkach niesakramentalnych nie mogą być dopuszczone do Komunii św. W drugim natomiast formułuje warunki, których spełnienie otwierałoby drogę do sakramentów. Papież wskazuje na dwa specyficzne dla tej sytuacji warunki: skrucha i żal za rozpad sakramentalnego związku i za niedochowanie wierności małżeńskiej będącej znakiem przymierza Chrystusa z Kościołem; decyzja na życie w czystości, czyli powstrzymanie się od praw, które przysługują jedynie małżonkom. Ten ostatni warunek wchodzi w grę dopiero wtedy, gdy nie można uczynić zadość obowiązkowi rozstania się. Dlatego wymogu wstrzemięźliwości seksualnej nie należy rozumieć jako swoiście pojętej legalizacji związków niesakramentalnych czy też zielonego światła dla tego typu relacji. Oczywiście, oprócz wspomnianych warunków istnieje obowiązek zadośćuczynienia współmałżonkowi , dzieciom oraz tym wszystkich, którzy ucierpieli na skutek rozpadu pierwszego małżeństwa. Jest to jeden z 5 warunków ogólnych przystąpienia do sakramentu pokuty. Jakie racje mogą uzasadniać pozostanie ze sobą osób nie związanych ślubem kościelnym?
Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu, z czego należy wnioskować, że mogą istnieć także inne racje usprawiedliwiające pozostanie razem, takie jak podeszły wiek, choroba, wspólny dom, długi "staż cywilny" i niemożność odbudowania pierwszego małżeństwa (nierzadko druga strona też jest już z kimś związana) itp.
(podkreślenie moje) W każdym jednak przypadku musi istnieć minimum zainteresowania i odpowiedzialności za los sakramentalnego małżonka, któremu obok pamięci przed Bogiem w modlitwie strona winna jest życzliwe zainteresowanie i gotowość przyjścia z konkretną pomocą, jeżeli będzie jej potrzebował."
Proszę bardzo Kasiu. O. Nowak wyraźnie odnosi sie tutaj do "Familiaris Consortio".
No ależ oczywiście Wy tego nie chcecie przyjąć do wiadomości.
Jestem tą dyskusją już zmęczony, nie oczekuje cudu.
Nie mam ochoty pisać wciąż tego samego tylko inaczej. Cytować po raz kolejny to co było już zacytowane. A na szukanie nowych materiałó potwierdzających moje twierdzenie już szkoda mi czasu. Muszę przygotować sie do ważnej rozprawy, która mnie czeka 13 listopada. I nie mam zamiaru czekać z założonymi rękoma. Wy i tak koniecznie będziecie dążyć do tego by wasze było na wierzchu, bo stanowisko, które reprezentuję, pomimo tego że poparte dokumentami Jana Pawła II, Synodu, biskupa, profesora, wielu innych autorytetów (nie każ basiu-priv mi ich wymieniać już to wielokrotnie zrobiłem, to moi adwersarze posługują sie ogólnikami i na moja wielokrotną prośbę by wymienili tych biskupów i profesorów z nazwiska - milczą. Taka postawa jest zwyczajnym atakowaniem rozmówcy i próbą ośmieszenia go.) jest sprzeczne z absurdalną koncepcją Andrzeja.

Czuję się także urażony wypowiedziami Andrzeja:
Andrzej napisał/a:

Wito, rozmowa z Tobą jest jak w kółko Macieju. Nieuczciwość z Twojej strony polega na tym, że powołujesz się na ogólne wypowiedzi, które nie rozeznawają konkretnej sytuacji i które wcale nie stoją w sprzeczności z opiniami księży, którzy zajmują się na co dzień teologią moralną. Kiedy ja odwołuję się do poważnych opinii konkretnych księży, którzy rozeznali pod względem moralnym sytuacje, Ty z uporem tkwisz na fałszywym nie mającym nic wspólnego z Ewangelią generalnym stanowisku, że dziecko w pozasakramentalnym związku jest przeszkodą do pojednania się małżonków sakramentalnych. Że w takiej sytuacji może być Bóg obrażany i wierny współmałżonek zdradzany, bo dziecko jest ważniejsze od sakramentalnego współmałżonka i od Boga.

Andrzej napisał/a:

Wito, masz możliwość zweryfikowania „swojej prawdy” z nauką Kościoła, zasięgając opinii np. swojego proboszcza. I jak mam tego nie odbierać jako złośliwości, albo złej woli? Oskarżasz księdza, który bardzo dokładnie rozeznał sytuację. Umówmy się, że dopóki nie skontaktujesz się z ks. Piotrem lub z biskupem i nie będziesz miał od nich opinii, każdy ponowny post atakujący w tej sprawie będę traktował jako atak na to forum – jako złośliwość wymierzoną we wszystkich wiernych i oczekujących powrotu swoich marnotrawnych współmałżonków i w naukę Kościoła katolickiego.


Wytłuszczone przeze mnie fragmenty świadczą o kompletnym ignorowaniu przez Andrzeja mnie jako rozmówcy. Jest delikatnie tylko mówiąc niegrzeczny. Uważa swoje rację i księdza Pawlukiewicza, za nadrzędne nad wykładnią dokumentów soborowych, wykładnią adhortacji "Familiaris Consortio", nad opracowaniami profesorów, biskupów i wykładowców seminariów.

Zostałem publicznie oskarżony o to że walczę z nauką Kościoła i byłoby miło gdyby to publicznie było sprostowane.


wrócę jeszcze raz do postu kasi:
kasia napisał/a:
Wito, pozdrawiam Cię! napisz mi proszę cytat z "Familiaris Consortio", gdzie Jan Paweł II daje przykład "moralnego nieumożliwienia powrotu" do małżonki/męża sakramentalnego.

Kasiu doskonale wiesz, że łapiesz za słówka, prowokujesz, jesteś niegrzeczna.
Cytowałem bp. Miziołka, który użył słów moralnie nieuzasadniony. Do "Familiaris Consortio" odnoszą się słowa o. Wojciecha Nowaka i pada tam określenie "Jakie racje mogą uzasadniać pozostanie ze sobą osób nie związanych ślubem kościelnym?" To czy użyjemy takiego czy innego zwrotu nie zmienia faktu, że Kościół dopuszcza sytuacje w których małżonkowie niesakramantalni winni ze sobą pozostać. A jakie wyjaśnia o. Nowak kierując się wskazaniami papieża.
Każdy kto umie czytać przeczytał "Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu."
Tylko czy każdy to właśnie chciał przeczytać???
Twój post kasiu jest prowokacyjny, kłótliwy i niegrzeczny. Nieuzasadniony i pozbawiony argumentów.


Nie oczekuje cudu, że zmienicie swoje poglądy macie do nich prawo. Jednak nadużyciem jest to, że swoje poglądy utożsamiacie z oficjalnym stanowiskiem Kościoła.
Dla mnie sprawa jest jasna, wyjaśniłem swoje poglądy, uzasadniłem wystarczająco, kto chciał to się zapoznał z całością dokumentów, z których pochodzą cytaty. Kto nie - jego sprawa. To samo tyczy się zastanowienia nad treścią.
Pozdrawiam Witek

Anonymous - 2007-10-30, 15:51

Bardzo się zgadzam ze zdaniem GREGALA. Dla każdej sytuacji Pan Bóg może mieć indywidualne rozwiązanie. Pan Jezus nigdy nie działał według schematów.
Andrzej - 2007-10-30, 16:10
Temat postu: Święte przymierze Małżonków z Bogiem -sakrament
wito napisał/a:

to nie moje zestawienie słów, zacytowałem o. Wojciech Nowak SJ, który zajmuje się problemami małżeństw niesakramentalnych.


Między dziećmi a rodzicami nie ma sakramentu, między małżonkami jest. Dobrze to tłumaczy ks. Piotr Pawlukiewicz ("Sakrament małżeństwa a dobro dziecka?"), a także p. Mieczysław Guzewicz w swoim wykładzie z naszego spotkania w Górce Klasztornej ("We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a)). Najważniejsi po Bogu są dla siebie sakramentalni małżonkowie. W ich przysiędze sakramentalnej nie ma klauzuli zwalniającej ich z obowiązku wierności.

W Nowym Testamencie prorok św. Jan Chrzciciel w imieniu Boga zakazuje być Herodowi i Herodiadzie razem, a przecież mają oni na wychowaniu córkę Herodiady – Salome, która ich potrzebuje. Św. Jan Chrzciciel za przypomnienie prawa Bożego przypłaca to życiem (Herod ścina mu głowę). A więc jego świadectwo jest bardzo mocne wyrażające jednoznacznie wolę Bożą zakazującą cudzołóstwa, zdrady. Cała nauka Pana Jezusa nt. nierozerwalności małżeństwa jest jednoznaczna, nie zawiera wyjątków.
Kościół katolicki też podchodzi do tej sprawy jednoznacznie. Oto kilka przykładów:

Scena z Ewangelii, gdy dwunastoletni Jezus gubi się Rodzicom. Oni odchodzili od zmysłów!!! Trzy dni! Strasznie cierpieli!! Po ludzku Jezus zrobił rzecz okrutną. Właśnie... po ludzku...
Patrząc po ludzku, rzeczywiście lepiej żyć bez ślubu i być przy dziecku...
Jezus pokazał, że w konflikcie po ludzku i po Bożemu trzeba wybrać Boga, CHOĆBY NAWET KTOS BLISKI MIAŁ CIERPIEĆ. Nieraz nie da się i te wymiary po ludzku i po Bożemu stają w konflikcie. Trzeba wybrać.

Jezus nauczał: „Kto bardziej miłuje matkę, ojca, brata niż Mnie, nie jest mnie godzien” - Mt 10,37.
Zdarza się, że ksiądz spłodzi dziecko. Jeśli stawianie dobra dziecka było by priorytetowe, to natychmiast biskup i Stolica Apostolska zwalniały by go ze służby kapłańskiej i mówili mu: "idź do dziecka, ono Cie potrzebuje." Otóż nie. Taki ksiądz ma płacić na dziecko, ale nie jest zwolniony ze służby Bożej!!! Fakt posiadania dziecka nie stanowi podstaw do zwolnienia z celibatu.... Często biskup przenosi takiego księdza dalej od "swojej" wybranki...

Jeśli małżeństwo jest sakramentalne, to nie ma na świecie sprawy i osoby, która usprawiedliwiałaby rozstanie małżonków i sytuację, że mąż jest z inną kobietą, a jego żona z innym mężczyzną. Nawet dziecko. Jak sprawę najdelikatniej załatwić to inna sprawa. Małżonkowie powinni powrócić do siebie. Powiedzieli kiedyś przed Bogiem : "I nie opuszczę Cię aż do śmierci". I tam nie było żadnych klauzul dodatkowych.

Kościół katolicki jednoznacznie się wypowiada, że nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim. Małżonkowie sakramentalni w każdej sytuacji powinni dążyć do pojednania między sobą i Bogiem. W pewnych sytuacjach, gdy małżonkowie sakramentalni uwikłani są w związki niesakramentalne, takie pojednanie może być trudniejsze, ale jest zawsze możliwe (i co najważniejsze przez Boga błogosławione, bo przecież On stoi na straży sakramentalnej jedności małżeńskiej!!!). Dopóki żyją małżonkowie, zawsze jest szansa, żeby do siebie wrócili. I nawet wówczas, jeśli w nowym pozamałżeńskim związku pojawiają się dzieci. W tych najtrudniejszych sytuacjach, również jest możliwe (we współpracy z łaską sakramentu) przywrócenie jedności małżeńskiej, gdy np. opuszczony prawowity i prawowierny małżonek gotów jest przyjąć współmałżonka wraz z dziećmi z niesakramentalnego związku (dzieko też miałoby rodzinę - z rodzicami mogłoby przystępować do Komunii św.). Takie pojednanie z Bogiem i współmałżonkiem oznacza definitywne rozstanie się z niesakramentalnym partnerem, z którym również nie można wykluczyć pojednania. Nic przecież nie usprawiedliwia życia w grzechu, a dziecko nie może być kartą przetargową. Często słyszy się zdanie: „Nie mogę wrócić do sakramentalnego męża/sakramentalnej żony, bo jest dziecko”. Od strony prawa Bożego i prawa moralnego niewyobrażalna jest sytuacja, w której dziecko jest przeszkodą w pojednaniu się małżonków i usprawiedliwieniem trwania w grzechu. Nic nie usprawiedliwia życia w grzechu ciężkim. Święta przysięga małżeńska nie zawiera takiej klauzuli zwalniającej z wierności. W sytuacji konfliktu wartości zawsze wybiera się dobro wyższe, a Ewangelia wskazuje jednoznacznie, że po Bogu małżonkowie są dla siebie najważniejsi. Serce każdego człowieka posiada zdolność do otwarcia się na łaskę Bożą. „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,6). Jednoznacznie jest tu wyrażona wola Boża, aby małżonkowie sakramentalni byli ze sobą, albowiem Bóg widzi ich zawsze razem - nawet jeżeli którykolwiek z małżonków jest po rozwodzie i zawarł w formie cywilnej nowy związek małżeński.

Jan Paweł II, który jeszcze jako kard. Wojtyła w „Elementarzu etycznym” pokazał jak odróżnić fałszywe miłosierdzie (fałszywą litość) od prawdziwego miłosierdzia. Otóż napisał tak:

Cytat:
Wedle nauki katolickiej żadne miłosierdzie, ani Boskie, ani ludzkie, nie oznacza zgody na zło, tolerowania zła. (...) Miłosierdzie Boga idzie ściśle w parze ze sprawiedliwością.


W przysiędze małżeńskiej jest "że cię nie opuszczę aż do śmierci" Nie ma dodatku: "Chyba ze będę miała dziecko z kimś innym" O tym nie ma mowy. Sakrament małżeństwa jest ważniejszy niż relacja naturalna matki do dziecka.. Dziecko odchodzi od rodziców ich sakrament pozostaje.
Pozostaje pytanie czy ktoś kto ABSOLUTNIE przedkłada sprawy relacji z dzieckiem ponad małżeństwo jest dojrzały do miłości małżeńskiej.


Tak na marginesie, jakoś nikt nie podnosi krzyku, gdy jakiś ojciec rodziny popełnia przestępstwo i sąd skazuje go na karę, i ten idzie do więzienia. Wiadomo, że dziecko cierpi w wyniku grzechu ojca, bo nie ma go przy sobie. Ale czy to oznacza, że sąd jest tak niemiłosierny, że go skazuje na zasłużoną karę. Czy ktokolwiek biegnie do sądu i krzyczy: „Ty niemiłosierny, potworny sędzio, wypuść ojca dzieci, bo oni przecież cierpią przez Ciebie sędzio sprawiedliwy, który zabierasz ojca dzieciom!!!". A dlaczego nikt przy zdrowych zmysłach nie protestuje?


Z o. Wojciechem Nowakiem SJ miałem wielką przyjemność poznać się po audycji w TVP1 (Związki niesakramentalne ) w sierpniu 2005 roku, kiedy wzięliśmy udział w telewizyjnym programie na żywo "Między nocą a dniem" w audycji prowadzonej przez Panią Hannę Gizę poświęconej związkom niesakramentalnym. Zostałem poproszony o przedstawienie swojego świadectwa wierności. Po tej audycji o. Wojciech zaprosił mnie na spotkania wspólnoty osób przezywających kryzysy małżeńskie - osób porzuconych przez współmałżonków. Ksiądz Wojciech jest duszpasterzem tych spotkań. Prowadzi także spotkania osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Mam zamiar zwrócić się z prośbą do o. Wojciecha o zabranie głosu w tej tak ważnej sprawie. Bo jeśli jest tak jak to wito przedstawia, to konsekwencje takiej wg mnie zmanipulowanej fałszywej „prawdy”są ogromne dla wiernych małżonków w podobnych sytuacjach i dla samego sakramentu, choćby takie, że nie wolno wtedy takim sakramentalnym jak ja małżonkom modlić się o uzdrowienie swojego małżeństwa i powrót współmałżonka (dzieci stoją na przeszkodzie), przynajmniej do czasu, gdy dzieci w niesakramentalnym związku żony/męża nie osiągną pełnoletności. Oznaczałoby to również, że sakrament małżeństwa jest na czas wychowania dzieci w niesakramentalnym związku zawieszony, rozerwalny i nie ma swojej sakramentalnej świętej, czyli Bożej mocy.

Warto sobie też zdać sprawę, że modlitwa wiernego małżonka o uzdrowienie małżeństwa czyli o powrót współmałżonka do małżeństwa oznacza de facto zerwanie więzi niesakramentalnych - jest więc jednocześnie modlitwą o zerwanie tych więzi.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group