Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2006-07-27, 11:11
Witam w kąciku psychologicznym
Autor Wiadomość
Błękitna
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-09, 22:49   

Dobry wieczór Orko,
Przede wszystkim i bez względu na wszystko inne masz najpierw ZADBAĆ O SIEBIE. Zadbaj o swój sen, o to, żebyś się sensownie odżywiała, o spacery z dzieckiem. Ja wiem, że to brzmi idiotycznie, ale jeśli będziesz wykończona to nawet nie zauważysz zmian na lepsze.
Skup wokół siebie przyjaciół i poproś ich o wsparcie i pomoc. Zrób coś na co nigdy nie miałaś czasu.
Poczuj całą sobą, że Twój mąż zrobił największą głupotę swojego życia, bo takiej kobiety jak Ty się nie zostawia :)

I daj sobie czas. Czas wcale nie działa na Twoją niekorzyść. Chodzi o to, żebyś TY się wzmocniła ( dzięki temu pomożesz także swojemu dziecku). Jeśli jest szansa, że Twój mąż się opamięta, to wtedy, kiedy zobaczy co stracił.

Jeśli chcesz ratować małżeństwo to nie pozwól, by wszystko do końca zwaliło się w gruzy. JESTEŚ I JEST WASZE DZIECKO i wasza rodzina trwa. Zajmij się Wami, a mężowi przypominaj, że jesteście. Ułatwiaj kontakty z dzieckiem. Jednocześnie z psychologiem możesz pracować nad tym co doprowadziło do kryzysu i jak tego nie powtórzyć.

I NIE MUSISZ być w tym wszystkim doskonała. Wielokrotnie popełnisz błędy i będziesz miała poczucie winy. Ale nie ustawaj w drodze. Nie jesteś sama :)
Wiem, że jest Ci bardzo ciężko, ale dasz radę.

Pozdrawiam Cię serdecznie.
 
     
Bea
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 10:43   

Witaj Błękitna!!
Jestem juz u kresu wytrzymałości. Walczyłam 6 lat, ale niestety z małym skutkiem, zawsze byłam zbyt mało wymagająca, zbyt mało konsekwentna, próżna.
Mój mąż pije, kłamie, zdradza i nic się nie zmienia. Wyprowadzałam się 2 razy, pisałam moją historię na forum, modliłam się gorąco, chciałam kochać i być kochaną. Wszystko umarło.
Został ból, żal i ciągłe myśli o kobietach, o tym co mówili, co robili - trudno się pozbyć tego z serca.
Byliśmy w lipcu na wczasach, razem i nawet było fajnie, jednak do końca nie jesteśmy wyleczeni , ja z zazdrości , mąż z chęci zmiany na coś innego, coś nowego co da mu siłę, chęć do życia - to coś - czego w naszym małżeństwie już nie znajduję.
Mąż nie chce się zmieniać, są nowe długi, kredyty, niezapłacone rachunki za rozmowy z paniami, wciąż nie mozna zostawić pieniędzy na wierzchu - bo poprostu giną.
Nie ma już chyba dla nas szansy, a Bóg chyba wybrał dla mnie inną drogę.
Zdecydowałam już dalej nie mogę. Będziemy mieszkać razem, bo nie ma innej możliwości, ale razem już nie będziemy.
Nie mogę chyba pozwolić na to, by wyzywał , kłamał, oszukiwał, a ja ciągle będe mu ufac, że się zmieni, ze moja miłość go uzdrowi.
Choc przyznał się do swojego zła i wie jak dużo jest go w jego życiu, nie zmienia się, nie robi nic.
Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić, jak odnależć w tym wszystkim siebie-tą dawną Beatę roześmianą, ufną, kochającą życie. Nie mam siły a fakt, że nie ma innej drogi, ze nie mogę zamieszkać gdzie indziej,że nie jestem niezależna, ze będe mieszkać i dalej znosić, ból, upokorzenia, wyzwiska poprostu mnie zabija.
To jego postępowanie to jest chyba tak naprawdę zal do samego siebie za te wszystkie stracone lata, pieniądze i nasze życie.
Jak w takiej sytuacji walczyć o siebie, jak wychować dzieci. A moze to jest normalne-tylko ja ciągle mam problem.
Bea
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-14, 20:02   

Beatko, małżeństwo powierz Bogu, a sama zajmij się dziećmi i sobą.
 
     
orka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-08-15, 07:24   

Witaj Błękitna,
dziękuję za odpowiedź. Staram się postępować tak jak opisałaś ale takich chwil jest bardzo niewiele. Rano ciężko wstać, choć i tak nie śpię. Głowa wiecznie nakierowana na jeden tok myślenia - mąż; co robi, czemu nie ma go przy mnie, co mu powiedzieć jak zadzwoni, itd. Wydaje mi się,że w tej chwili najtrudniejsze są dla mnie kontakty z mężem, gdyż kompletnie nie wiem co robić. Za każdym razem wzbudza to we mnie nadzieję,że to jedyny moment żeby przkonać go do nas , do mnie i do córki. Jestem jednak pełna lęku,że coś zepsuję, trudno mi z nim rozmawiać, bo obawiam się że "palnę" coś nieodpowiedniego. W ten weekend zawiozłam córkę do rodziny, przed wyjazdem mąż był u nas w domu dwukrotnie, chciał widzieć się z dzieckiem. Bawili się jak gdyby nigdy nic, oglądali TV, żartowali i śmiali się. Córka powiedziała mu ,że wyjeżdżamy i że ona zostanie u rodziny do końca wakacji. On z kolei zaproponował mi,że zadzwoni do mnie po moim powrocie i może się gdzieś umówimy. Wyczułam,że nie chce przyjść do naszego domu, raczej gdzieś na zewnątrz.Nie wiem dlaczego to robi, czy to tylko litość z jego strony. Ponieważ ostatnio gdy byłam sama (córka była na wakacjach poza domem) to ja poprosiłam żeby do mnie przyjechał, i zrobił to.
Jak mam odczytać jego postępwanie?

Błękitna, proszę poradź co powinnam zrobić, jak się zachować.
Tęsknię za nim tak bardzo, żyję myślą, że znów go zobaczę, choć nie wiem dokładnie kiedy to będzie.
 
     
dorcia300
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-08, 18:53   

Witam!
Moja historia jest opisana na forum "moja smutna historia" dlatego nie chcę się powtarzać aby nikogo nie zanudzić.Jak większość tu osób jestem w kryzyzsie małżeńskim-(separacja- nie ustalona przez sąd , ale przez małżonka).Mam pytanie jako do psychologa : czy jest możliwe aby z biegiem czasu wymazać z pamięci przykre wspomnienia?Nie chodzi o mnie, ale o męża, którego zraniły niektóre moje słowa.Z tego mpowodu odkochał się , trudno mu zqapomnieć o bolących słowach(każdy z nas mówi przykre słowa w czasie kłótni, ale mój małżonek jest wyjątkowo pamiętliwy)On sam nie wie czy będzie potrafił zapomnieć, przy tym nie wspomina nawet tego ,że ja przez jego także cierpiałam.
Ostatnio zmieniony przez 2006-10-08, 19:25, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-08, 19:03   

Dorciu, czyżby Twój mąż był spod znaku Skorpiona - bo mój też wyjątkowo pamiętliwy, jeśli chodzi o to, co było złe, ale słyszałam, że Skorpioniki tak mają.
 
     
dorcia300
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-08, 19:23   

Wanboma mój mąż to wodnik i to jedynak to mieszanka piorunująca o tym w TV mówiła Agata Pasent, która też jest wodnikiem jedynakiem.Sama o sobie tak mówiła.Mam koleżankę , która też ma wodniczka jedynaczka i ta sama sytuacja- pamiętliwy i egoista!!!żyje w swoim świecie jak to wodniki:)
Czytałam Twoje posty Wanboma i zauaważyłam pewną analogię do mojego związku:)Twój małżonek ma pewne cechy wspólne z moim:)
Pozdrawiam
 
     
aga70
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-09, 19:46   

Dorciu mój mąż nie jest jedynakiem, ale jego pamiętliwość przykrych słów, sytuacji, wydarzeń jest dokładniejsza niż encyklopedia.Także jest wodnikiem. Przez swoją pamiętliwośc jest w konflikcie z większością mojej rodziny i wieloma znajomymi. Zawsze znalazł się ktoś,kto czasem e emocjach lub stresie powiedział mu coś przykrego a on zapamiętywał to na zawsze i wypominał przy kazdej nadażającej się okazji. Ciężko jest żyć z kimś takim..
 
     
dorcia300
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-09, 20:16   

Aga70 widzę ,że mamy wiele wspólnego.Nie czytam cotygodniowych horoskopów, ale wierzę ,że osoby urodzone w takim samym znaku zodiaku mają cechy wspólne.Odnośnie mojego wodnika to się sprawdza: pamiętliwy, żyje we własnym świecie, ceni sobie ogromną niezależność, jest samotnikiem i wiele innych cech wspólnych wodnikom.A jeżeli chodzi o tą pamiętliwość ,to jak i Twój ma fenomenalną pamięć, pamięta wiele z wczesnego dzieciństwa .Nawet kiedy był jeszczce w wózku:( śmieszne wiem , mnie też to śmieszy a może już nie ,a wkurza:(
Mimo wielu wad kocham mojego wodnika, chociaż nieraz wolałabym odkochać się:)jesteśmy 17 lat małżeństwem i 5 lat chodzenia. kawał życia go kocham.Mój małżonek jest pam,iętliwy jak pisałam, ale jak mnie ranił np. swoim postępowaniem(jest oszczędny w słowach)to tego nie pamięta lub nie zwraca na to uwagi...Ważny jest on i jego odczucia, jak powiedział on nie chce się męczyć.Jemu jest źle i nieważne ,jak ja się staram, jak się ja z tym wszystkim czuję.Kiedyś reagował na mój płacz , a teraz uodpornił się:)Nawet nie ma ochoty niczego naprawiać!!!Bierze swoje zabawki i ....wyprowadza się.Wodniki są wyjątkowo nowoczesne i jak gdzieś przeczytałam ponadczasowe.Rodzina i te sprawy to dla niego za bardzo przyziemne:)
Pozdrawiam.Dorcia
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-10, 07:12   

No i mój to wodnik ! I jak się okazuje bardzo poamiętliwy ( choć przez ;lata małzeństwa wydawało się ze nie ) . I egoistyczny . Dzieci nie są dla niego najwazniejsze . Liczy się tylko jego chęc bycia nowoczesnym ...
 
     
jaka
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-10, 10:46   

Bul, bul, tu wodnik.
Nienowoczesny.
Rodzina i te sprawy to rzeczy priorytetowe.
Egoizm w normie krajowej.

No, ok. swój własny świat się zgadza.

NIE WIERZĘ W HOROSKOPY... :-)
 
     
Mateusz
[Usunięty]

Wysłany: 2006-10-10, 11:38   

jaka napisał/a:
(...)NIE WIERZĘ W HOROSKOPY... :-)

I bardzo dobrze!
"Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną"
 
     
chagrine
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-21, 21:41   

Witaj Błekitna
Usłyszałam o tej stronie,znalazłam Was.Nie wiem co mam robic,czytam wasze wypowiedzi i jest mi głupio,Wiedziałam,że nie jestem jedyna ,która wyje po nocach w poduszke zadając sobie od ponad dwóch lat,czemu własnie ja,czemu moje dzieci?Czytam i widze osoby szukające pomocy.Ja chyba tez jej potrzebuje.Nie daje rady.Mój mąż odszedł ode mnie i naszych córeczek.Wykrzyczał mi,że wszystko sie skończyło,że juz nic nie ma.Załatwił nam swoją osobista separacje,bo w sadzie nie bylismy.Nie ma go ponad dwa lata a jego ubrania wciąż wiszą w szafie.Nie ma go a ja wciąz mysle....i zadaje sobie pytanie co ja zrobiłam złego?Odwiedza dziewczynki prawie co tydzien jak przyjeżdza do swojej mamy.Ilekroc chciałam porozmawiac odwracał sie.Teraz nie mam odwagi nawet zaczynac.Temat"NAS"nie istnieje i tego co dalej.Ida kolejne świeta,kolejne bez niego. :cry: A ja nawet nie umiem sie cieszyć,że wogóle będą.
Błekitna napisałam Ci prywatną wiadomość,nawet nie wiem czy ją dostałaś:(Nie umiem sie połapac w tych okienkach.jednak komputer to nie jest mój przyjaciel,zawsze cos pogubie).Czuje jednak,cos mi podpowiada,że tutaj może znajdę ten spokój ducha,którego tak szukam.Jak mam sobie poradzic z ta miłościa,która wciąż mam w sercu do tego człowieka,do człowieka,który tak bardzo zranił mnie i dzieci.Poplatane to wszystko,wiem,ale prosze o pomoc,nie umiem sie pozbierać.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-22, 06:14   

Chagrine, co prawda nie jestem Błękitną, ale sobie popiszę. Mój mąż odszedł prawie rok temu, wcześniej - przez rok mnie zdradzał. A jeszcze wcześniej też przez rok go nie było. Nie cofam się już - bo ogólnie wygląda to nieciekawie. piszesz, że Twój mąż odwiedza dzieci - mój - średnio raz na miesiąc - więc rzadziej.
Nic nie piszesz, czy on kogoś ma. Dwa lata to dużo. Czy jego wizyty odbywają się z Twoim udziałem? Czy nie zauważyłaś, że zmienił się? Wreszcie, czy Ty się zmieniłaś - i czy on te zmiany zauważa? Zostawił ubrania - więc tak jakby zostawił sobie możliwość powrotu. Nie złożył żadnego pozwu - to też plus.
Zauważyłam, że jesteś bardzo uzależniona emocjonalnie od męża. Przecież masz jeszcze dzieci, a zbliżające święta mogą być okazją do tego, żeby sprawić im i sobie radość.
Wiesz, mi osobiście dużo dają rozważania "Kwadrans z Jezusem" - polecam je wszystkim, bo dają możliwość wygadania się Jezusowi - jak przyjacielowi.
Ponadto udało mi się tak całkowicie zaufać woli Pana - poświęciłam mu całkowicie swoje życie, oddałam Mu swoje troski i kłopoty, poprosiłam, by pokierował mną tak, aby było dobrze.
Chagrine, my musimy być szczęśliwe - chociażby dla dzieci. Trudno - stało się tak a nie inaczej, ale żyć trzeba dalej, ale tak, aby to życie było owocne. Na mężu świat się nie kończy. Pozdrawiam i przepraszam, że wcięłam się tu zamiast Błękitnej.

Błękitna - wybacz!
 
     
chagrine
[Usunięty]

Wysłany: 2006-11-22, 08:52   

Dziekuje Wanboma za tych kilka słów.Nie napisałam nic więcej o mężu,bo i tak cięzko mi było pierwszy raz sklecic te kilka zdań,miałam zamęt i szum w głowie od myśli.Mąz odszedł do innej.Nie wiem czy nadal sa razem,on mówi,że nie.Jednak po tylu kłamstwach którymi mnie karmił i po tym jak potraktował,nie umiem mu zaufac.Gdy urodziła sie nasza młodsza córeczka(5 lat)mąz pierwszy raz wyjechał na kilka miesięcy za granicę.Wrócił na pół roku i znowu wyjechał.wrócił i znowu wyjechał.Tak więc praktycznie byłam sama z moimi maluchami.Gdyby nie uczucie do niego i wiara,że będzie dobrze,że wróci i znowu bedziemy szczęśliwi z naszymi dziecmi,to chyba nie zniosłabym tej wiecznej rozłaki.Ale stało sie inaczej,po ostatnim wyjeżdzie wrócił i był nieobecny dla nas.Miał jakies ciągłe pretensje,wszystko mu nie pasowało
bardzo zadko siadał z nami do stołu,mnie omijał jak tredowatego.wpadłam w depresje,zaczęłam brac leki.On nawet nie wiedział,mówił,że głupia jestem.Praktycznie odkąd wrócił mówił o odejściu.Byłam zszokowana,nie wiedziałam co sie dzieje,dopiero potem wyszło,gdzie mój mąż wydzwania wielkie rachunki,gdzie jeżdzi zamiast ofiarowac nam odrobine uwagi i czasu.Walczyłam,chciałam rozmawiac,ale moje słowa natrafiały na mur ironicznego smiechu i odrzucenia.Gdy zapytał mnie "A czym jest dla Ciebie miłośc"-zaczęłam mu cytowac Hymn o miłości,bo z tym szłam do ołtarza w dniu naszego slubu.Jego realkcja powaliła mnie z nóg,bo powiedział"Gdzie ty sie takich głupot naczytałaś"A przecież przez lata jeszcze przed małżeństwem i po slubie gralismy w zespole młodzoiezowym w Kosciele,spiewalismy na Mszach,prowadzilismy czuwania,rózańce i drogi krzyzowe.Więc wyobrazasz sobie reakcje.Moze dlatego tak trudno mi sie pozbierac,bo wszystko w co wierzyłam zawaliło się.Mąż przyjezdza,fakt,wariuje z dziecmi,bawi się,wymysla jakies śmieszności.Próbuje mnie zaczepiac od jakiegos czasu.jednak nigdy nie zaczął rozmowy o nas.A ja?Ja widze,że zaczęłam sie zamykac,wycofywać.Chciałabym aby wrócił,ale sama siebie pytam,co niby miałby nam do zaoferowania po tym co zrobił?Czy znowu kłamstwa?Pogubiłam się.Będe tu zaglądała,może wasze mysli,podpowiedzi pomoga mi uwierzyc,że ja tez cos znacze,że pomimo nerwów,które teraz mna owładneły wyjde na prosta,że sie uspokoję.Dziekuję jeszcze raz.teraz musze biec do pracy i odprowadzic dzieci.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 11