Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ochrona dzieci w czasie kryzysu.
Autor Wiadomość
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 12:39   Ochrona dziecka w czasie kryzysu

Witam Wszystkich,jestem z mężem na odległość,nie mieszkamy razem,można powiedzieć tzw separacja. Kryzys trwa i wcale nie widać żeby było lepiej,niestety. Tu jednak chcę skupić się na córeczce. PO krótce: cały kwiecień łącznie ze świętami spędziłam u mamy w innym mieście(w Koninie),na święta zadzwonił dwa razy chciał rozmawiać z małą (Martynka teraz będzie miała 3 latka - 22 maja), oprócz tego nic. Później sytuacja trochę się skomplikowała. Pod koniec kwietnia,pojechałam do męża do domu - naszego (do Zielonej Góry) i niestety byłam zmuszona podjąć decyzję,na którą sama nie byłam przygotowana - definitywna wyprowadzka. Musiałam tak postąpić,bo psychicznie by mnie zrujnował. Od tego czasu minęły dwa tygodnie. Łącznie od świąt Wielkanocnych już trzy i dopiero teraz zadzwonił,dzisiaj,żeby zapytać się jak się czuje mała. A dzwonił tylko dlatego że w poniedziałek muszę z córką jechać do lekarza,właśnie do Zielonej Góry. Nie wytrzymałam i nagadałam mu,tzn powiedziałam prawdę,jeśli chciał wiedzieć jak mała się czuje. POwiedziałam że fizycznie dobrze,psychicznie źle. Był bardzo zdziwiony dlaczego. Więc zaczęłam wymieniać: Mała mówi że tatuś jej nie kocha,nie chce wogóle na temat jego rozmawiać,jeśli rozpoczynam temat tata,Martyna od razu zmienia temat i udaje jakby tego nie słyszała. Lubi rozmawiać przez telefon,więc mówię żeby zadzwoniła do tatusia i powiedziała co u niej słychać i zapytała sie co u niego - odpowiedź córki - nie,nie zadzwonię,bo tatuś nie odbiera, tatuś jest zajęty i nie chce dzwonić.
Jest jeszcze z nią jeden problem, jak Mąż chce porozmawiać z mała przez telefon, ona zatyka uszy i mówi że nie chce rozmawiać i się bardzo denerwuje. Już nie wiem co mam robić,jak postepować,czy powiedzieć córce dlaczego mieszkamy gdzie indziej,dlaczego tatusia nie ma z nami itd. Teraz jak pojedziemy do ZG,mąż chce spotkać się z Martynką i też nie wiem jak to spotkanie wpłynie na nią i czy powinnam pozwolić na nie. Chciałabym chronić ją przed bólem,ale chyba nie potrafię.
Co robić,pomóżcie proszę. Ola.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-05, 13:30   

Moja córeczka - 4,5 latka, też ogromnie cierpi. Raz nie chce o tatusiu słyszeć - nawet prosi o nowego, innym razem wpada w histerię, bo chce do niego. Staram się jej nie mówić o nas. Wytłumaczyłam jej, jak jest i teraz nie zaczynam tego tematu. Tak jest lepiej i ona jest spokojniejsza. Tatuś nie widział jej od dwóch tygodni. Nie będę nawet jemu mówić, jak ona się ma, bo już to przerabiałam, nie dotarło, choć twierdzi, że ją kocha. Natym, że jej nie widzi, tylko on traci - tak sobie tłumaczę,kiedyś się przekona, co jej zrobił. Nie mów i swojemu mężowi o córce. Niech lepiej naocznie przekonuje się, co robi, jak ją krzywdzi.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-06, 06:44   

Dziewczyny,może do końca mnie nie zrozumiecie,ale niestety tak czuję i muszę Wam o tym opowiedzieć.
Ja wiem,ze niektóre z Was mówią"ciesz się,ze męża widujesz prawie codziennie,bo ja swojego już nie widziałam......".
Ale to nie o to chodzi,uwierzcie mi,ja przez to bardziej cierpię,cierpię podwójnie.
Raz widząc jak traktuje mnie i co czuje mój mąż do mnie,a dwa,jak traktuje naszego kochanego syna.Znów łzy mi się cisną do oczu,nie potrafię tego opanować,a co dopiero zrozumieć.
Wczoraj płakałamprzez dwie godziny,gdy przypominałam sobie,jak bardzo byli ze sobą zżyci,mój mąż i mój syn,a teraz mąż przychodzi i tylko potrafi przez pięć minut pogłaskać syna po głowie,ja poprostu nie mogę na to patrzeć.
To dziecko tak cierpi,nawet za nim do klatki wyszło i pytało"tato,jak jutro przywieziesz auto,to przyjdziesz,bo ja czekam".Aja widziałam na męża ustach tę obojętność.Nie potrafię tego zrozumieć,jak można przelać uczucia,które powinny być dla syna,na kochankę(i to złą osobę,bo wiadomo jak ona postępuje,wspominałam to nie raz,na starym forum).Jak mąż poszedł,to ja już widziałam ,co się dzieje z moim synem,dałam mu spokój,ale nie upłynęło dużo czasu i już był z płaczem w moich ramionach.Bardzo mnie to boli,bo nie znam takiej reakcji mojego syna,bo nigdy nie płakał o takie coś,nigdy bym nie pomyślała,że będzie musiał płakać za ojcowskimi uczuciami.
Dlatego,tak myślę sobie,że czasami to nie chciałabym go widzieć,wcale,ma, w sobie wielki żal,ale to bardzo wielki,nawet czasami jak tak sobie myślę,to życzę żle mojemu mężowi,poprostu,za krzywdę wyrządzoną mojemu dziecku.
Chciałabym,aby pył tak potępiony,jak on potępuje swoje dziecko,przykro mi,ale nie potrafię zmienić swoich uczuć,narazie.Tak mi jest ciężko.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-06, 11:37   

A wiesz co Weroniko,
Ja tez tak miewam - z tymi życzeniami dla mężulka. I nie mam wyrzutów sumienia że tak mam. Może jestem wydrowata- ale ignoruję te odczucie dotyczące mojego wrednego charakterku.
Trzymaj się.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-06, 16:34   

Rozumiem Weroniko...Mój mąż nie widział córki od dwóch tygodni. Dziś miał przyjechać, ale nie przyjechał, nie zadzwonił...
 
     
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 20:32   

Witam Was,ja dzis miałam spotkanie ze swoim marnotrawntym mężem. Bałam się jak córka zareaguje,ale ona bardzo się ucieszyła i pobiegła do niego,od razu chciala na rączki i nie chciała z nich zejść. Jego jednak to nie wzruszyło,brak uczuć. Smutne to.... Za to zaczęły się przepychanki z pieniędzmi,koszmar..... Pozdrawiam i modlę się za Nas wszystkie.
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 20:37   

A ja musiałam odpowiedziec na pytanie córki gdzie mieszka tata jak nie jest w delegacji i nie pracuje.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 21:04   

A ja musiałam dzisiaj słuchać tego jak mąż mnie poniża przed moim własnym synem.Co wy wiecie kobietki o poniżaniu,nic,praktycznie nic.
Czy wysłuchiwałyście kiedyś,jak to mąż mówi przed swoim własnym synem do matki słowa które są okrutne i nie do przyjęcia.
Mąż do mnie dzisiaj mówił,że,(przepraszam za wyrażenia)jak się nie zamknę(a mówiłam tylko,przestań,przecież wszystko to słyszy nasz syn ,nie ma cię wstyd,co ty sobą reprezentujesz)to mi kopnie w ryj(sorry),że mnie nienawidzi,że wymiotywać mu się chce na mój widok,że wszystkich przekupiłam na swoją stronę,ze pożałuję wszystkiego...............
Mojemu synowi popłynęły łzy z oczu,nie potrafię więcej pisać..............
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 21:24   

O matko, to ja już wolę swojego cichociemnego łgarza i zdrajcę.
Tego, co mnie i dzieciom zrobił nie mogę wybaczyć (ale cały czas nad tym pracuję), ale czegoś takiego bym nie wybaczyła NIGDY W ŻYCIU!!!! Wszystko ma swoje granice, nawet czara goryczy.
 
     
Ola
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-08, 22:39   

Przykro słuchać takich słów Weroniko,współczuję i to bardzo. Ja na całe szczęście nie musiałam takich rzeczy przeżyć,chociaż psychicznie jestem zrujnowana. Zdradę wybaczyłam,ale teraz nie mogę pojąć i może wybaczyć tego co robi Martynce,że ma na tyle twarde serce, że mało co go rusza,ale takiego poniżania chyba bym nie zniosła i nie wybaczyła. Rozumię że musi być Ci bardzo ciężko,pomodlę się za siły dla Ciebie.
 
     
weronika
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 07:15   

Tak sobie myślę z rana,a może nie powinnam się wogóle odzywać do męża wogóle,może gdy on na mnie mówi przykre słowa,to może powinnam być cicho.
Może go prowokuję tym,że jestem spokojna ,opanowana,odpowiadam mu tylko"przestań,co jeszcze mi powiesz,co jeszcze masz mi do powiedzenia,dziwne,ze tylko ty tak twiedzisz,a cała reszta mówi inaczej",naprawdę nie wiem co o tym myśleć.Ale wydaje mi się,że swoje niepowodzenia on właśnie tak okazuje,bo nawet powiedział,że"ponoszę się autem jeżdżąc samochodem",a chodziło mu o to,ze my znowu całą jego i moją rodziną byliśmy u moich rodziców na działce.Zauważyłam,że on nie potrafi widzieć mnie szczęśliwą.
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 09:40   

Weroniko
A może on jest po prostu wulgarny- tak jak mój z natury.
Teraz mam doła - bo mój potrafi powiedzieć tak :
" zamknij mordę ty ruro jedna " , "spier....". " ty jesteś pojeb...." itd.
I CO JA MAM ZROBIĆ ????? Na dodatek jescze nie umie przeprosic i ZIEJE od niego ogniem złości.
I to wszystko też zawsze przy dzieciach.

I to mój NIBY buduje , a Twój lata do kochanki. Nie martw się. Własnie mam dylemat.

Olu 2 - to nie takie proste - odzwyczaić " CHAMA" od wulgaryzmu. Taki to tego nawet nie rozumie.
 
     
MajkaB
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 10:26   

Dziewczyny czy wasi mężowie zawsze byli tacy wulgarni i zachowywali się jak chamy i prostaki?(przepraszam ale tego inaczej nie można nazwać). Czy teraz to się dopiero ujawniło?
Jak można tak traktować drugiego człowieka i tak się odzywać.
Nie jestem aniołkiem i też nieraz dochodziło między mną a moim mężem do kłótni, jednak muszę przyznać ,że sporadycznie zdarzało się aby on użył wulgarnego słowa,to mnie niekiedy bardziej ponosiło.Jednak jak tylko przegieliśmy w doborze słów , to długo jedno z nas musiało pracować nad przeprosinami.Myślę ,że to jest nasz mały sukces wypracowany przez lata naszej znajomości.
Wg mnie nie powinniście pozwalać sobie na takie traktowanie,jesteście kobietami , które zasługują na szacunek ( szczególności za to ,że wciąż walczycie o wasze małżeństwa i już wiele przeszłyście mimo przeciwności losu).Trzeba im głośno i stanowczo o tym mówić!
 
     
Beata
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 11:23   

Majka
Nie, nie zawsze był taki wulgarny. Przecież nie byłabym aż tak głupia i mocno zakochana.Dopiero po 10 latach małżeństwa - pierwszy raz usłyszałam "głupia jesteś"

Fakt , że to się zaczęło od pierwszych kłopotów w domu. Stopniowo, coraz to mocniejsze słowa. Ale ja nie byłam dłużna i też odwarczałam . To następnym razem usłyszałam gorsze słowo.
A jeszcze inna sprawa.
Nie zwracałam nigdy na to uwagi , bo myślałm , że mnie to nie dotknie. W rodzinie męża padały wulgaryzmy- nawet teściowa też tak się różnie odzywała. I teraz widzę,że geny zaczęły dominować , bo w miarę starzenia pojawiają się te i inne nawyki z domu rodzinnego.
Dlatego mam problem !!!! jak to zwalczyć ???
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2006-05-09, 11:43   

Beatko, bardzo skutecznie, mam taką nadzieję, ale po przeczytaniu - Patricia Evans
"Toksyczne słowa. Słowna agresja w związkach". Tyle na odległość mogę Ci doradzić. Pozdrawiam. E.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9