Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Ochrona dzieci w czasie kryzysu.
Autor Wiadomość
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 14:53   DLA DZIECI

to wklejam- już kiedyś chyba było- ale ponieważ nie pamiętam- to proszę- bardzo mądre kawałki zawiera- tylko korzystać- jeśli chodzi o dzieci.

Jak odbudować życie po rozwodzie
Z dr Barbarą Józefik z Uniwersytetu Jagiellońskiego rozmawia Justyna Dąbrowska 2006-08-09, ostatnia aktualizacja 2007-02-18 14:28:51.0

Po rozwodzie można zbudować życie na nowo. Ale najpierw trzeba się uporać z przeszłością.


Coraz więcej par się rozstaje, coraz więcej jest samotnych matek. Jak taka kobieta ma sobie poradzić z poczuciem winy i poczuciem krzywdy, które zazwyczaj w takiej sytuacji się pojawiają?

Oba te uczucia są nierozerwalnie ze sobą związane, szczególnie jeżeli para zamierzała być ze sobą przez całe życie i ten projekt życiowy się nie powiódł... Jeśli jakaś bardzo ważna sprawa nam się nie udaje, pojawiają się silne uczucia żalu, złości. Zastanawiamy się, czemu tak się stało, i na tym etapie szukamy przyczyny w sobie, ale i obwiniamy innych, czujemy się skrzywdzeni.

Na tym etapie?

Rozwód to długotrwały proces. Faza żalu, goryczy, analizowania błędów to dopiero początek. Może ciągnąć się krócej lub dłużej, ale lepiej byłoby przyjąć to wszystko jako pewne doświadczenie życiowe, niż trwać w żalu i krzywdzie. No, ale na początku te uczucia są zazwyczaj obecne. Pytanie, co można z nimi zrobić.

No właśnie.

Rozwód to rzeczywiście bardzo trudne emocjonalnie doświadczenie. Niezwykle ważne, by mieć w tej sytuacji wsparcie bliskich, przyjaciół, rodziny, a także osób, które same przez to przeszły. One pomagają zobaczyć, że to mija, że życie układa się na nowo. Niekiedy potrzebna jest pomoc profesjonalna - rozmowa z psychoterapeutą o uczuciach i o własnym udziale w całej tej sytuacji. W relacji terapeutycznej otrzymuje się wsparcie, co jest bardzo ważne, bo rozwód jest przeżywany często jako porażka. Z tym też wiąże się poczucie wstydu i zagubienia. Pewne sprawy były już ustalone, a teraz wszystko to trzeba zmieniać... No i trzeba czasu, żeby się na powrót wszystko ułożyło.

Rozwód to jest ogromna strata. W jakimś sensie możemy to porównać do sytuacji, w której ktoś umiera. Tylko że w przypadku śmierci jesteśmy oficjalnie w żałobie i wszyscy wiedzą, że mamy prawo opłakiwać tę stratę. Otrzymujemy wyrazy współczucia, sympatii i deklaracje pomocy. W przypadku rozwodu, który jest utratą partnera, wydarzeń i planów, otoczenie jest skłonne raczej analizować, kto popełnił większy błąd, czyja to wina itp., a aspekt utraty i żałoby jest niedostrzegany. Tymczasem uporanie się z uczuciami po rozwodzie trwa zazwyczaj dwa lata, a "zwykła" żałoba zajmuje mniej więcej rok.

Co czeka samotną matkę dalej, gdy już upora się z winą i żalem?

To bardzo ważne, by dojść do jakiejś akceptacji tego, co się stało. Przejść od uczucia zawodu, rozczarowania, krzywdy do pogodzenia się, uznania tego, co się wydarzyło. To, że rodzice się rozstają jako małżonkowie, nie zmienia tego, że są rodzicami. Jeżeli zostaną na tym etapie żalu i wrogości, to jest to dla dziecka największy dramat, bo osoby dla niego najważniejsze są dla siebie wrogami. Często rodzice mają ogromną trudność, żeby to zobaczyć. Pytają, co będzie dla dziecka dobre, ale szukają przede wszystkim materialnych zabezpieczeń, nie dostrzegając, że najbardziej niezbędna dla dziecka jest ich wzajemna zgoda.

A jeśli nie ma zgody?

Wtedy dziecko zmuszane jest (nawet nieświadomie) do opowiedzenia się po czyjejś stronie, wejścia w koalicję. I to rodzi ogromne problemy emocjonalne, czasem nawet natury psychiatrycznej.

Jak miałoby wyglądać to godzenie się rodziców?

Ważnym krokiem jest przyjęcie odpowiedzialności za swój rozwód, czyli powiedzenie "no tak, nie udało się, trudno, być może ja też nie umiałem (umiałam) czegoś rozwiązać, z jakichś względów nie potrafiliśmy się porozumieć, tak to się ułożyło". Chodzi o to, żeby zobaczyć w tym wszystkim własny udział, a nie wyłącznie cios zadany przez drugą stronę. Żeby wyjść z roli ofiary.

A jeśli partner zdradzał kobietę? Też ma się czuć za to odpowiedzialna?

Nawet jeżeli partner nas zdradzał, to odpowiedzialność dotyczy wyboru tego partnera. Ważne, by kobieta to dostrzegła i np. powiedziała sobie: "Niestety, byłam za młoda, żeby zobaczyć pewne rzeczy, i wybrałam niewłaściwego dla mnie partnera. Szkoda, że nie miałam takiego doświadczenia, żeby to sprawdzić lepiej...". To wystarczy. Pojawia się możliwość rozwoju, bo możemy coś zamknąć i spróbować pójść dalej. Jeżeli ktoś cały czas mówi: "Nie wiem, jak to się stało", to nadal jest w szoku, nie dokonuje tej wewnętrznej, emocjonalnej zmiany. Cały czas tkwi w żalu do drugiej osoby, bez autorefleksji. I ten żal wpływa na relacje z dzieckiem.

Czy można samemu zdobyć się na taką refleksję?

Niektórzy dają radę sami, niektórzy w rozmowach z przyjaciółmi, niektórzy czytając, a jeszcze inni muszą mieć specjalistyczną pomoc, bo nawet wiele lat po rozwodzie nadal nie mogą zaakceptować tego, co się stało.

Co mówić dziecku, gdy się rozstajemy? Czy okazywać własne uczucia?

Dziecko i tak uczestniczy w tym procesie, więc musi od nas uzyskać podstawowe informacje: "Nie będziemy mieszkać razem, ale bardzo cię kochamy i będziemy się starać utrzymywać kontakt". Powinno wiedzieć dokładnie, jak będzie wyglądał kontakt z tym z rodziców, który z nim nie mieszka. Nie powinno natomiast znać szczegółowych przyczyn rozwodu. Dzieci nie mogą dostawać informacji, które będą je obciążały. Na pewno pierwszą informacją nie może być ta, że tata wyprowadził się do innej kobiety. Ale jak już dziecko oswoi się ze wszystkimi zmianami, to można mu powiedzieć, że tata kocha kogoś innego.


A jeśli dziecko zobaczy, że mama płacze, to czy to go nie obciąży?

Nie ma powodu udawać szalenie radosnej osoby, jeżeli nie czujemy radości. Można powiedzieć: "Jest mi smutno, że nie mieszkamy razem, tęsknię czasami za tatą itd.". I to zapewne będzie spójne z tym, co dziecko przeżywa. I sensowne, pod warunkiem że nie jest to ciągnąca się rozpacz, w którą dziecko jest wciągane. Bo to jest dla niego zupełnie nie do udźwignięcia.

A co z innymi zmianami w życiu? Przeprowadzka, zmiana przedszkola?

Im mniej rozwód wprowadzi zmian w życie dziecka, tym lepiej. Jeżeli ojciec się wyprowadza, to ważne, żeby regularnie przychodził, żeby się nie zmieniła szkoła, żeby nie trzeba było zamieniać mieszkania na mniejsze, tracić kolegów... Ważne jest zapewnienie dotychczasowego stałego rytmu życia. Jeżeli tych zmian będzie bardzo dużo - ojciec się wyprowadza, matka nie ma pieniędzy na zajęcia dodatkowe, nie ma samochodu, jest depresyjna, płacze - to konsekwencje rozwodu stają się dla dziecka jeszcze bardziej dotkliwe.

Na kobietach tu spoczywa bardzo duża odpowiedzialność...

Tak, i to jest niesprawiedliwe wobec rodzica, który zostaje z dzieckiem, szczególnie jeżeli on nie chciał rozwodu. Na ogół to jest matka. To jest niesprawiedliwe, że ona ma być w dobrej formie, ma sobie radzić, ma dbać o dobry kontakt z byłym mężem.

To dla wielu ludzi bardzo trudne.

Łatwiej się nie widywać w ogóle, nie mieć kontaktu, żeby emocje wystygły...

No właśnie, ale jeżeli poważnie pomyślimy o dzieciach, to zobaczymy, że one mają inną perspektywę. Nawet jeżeli my myślimy, że nasz partner był beznadziejny, dla dziecka on jest zupełnie inną postacią. A w dodatku jeśli dziecko zacznie myśleć o swoim rodzicu, że był beznadziejny, to będzie dla niego bardzo niekorzystne.

Dlaczego?

Nikt nie jest czarno-biały. Możemy w jakichś sprawach się nie sprawdzać, ale w innych się sprawdzamy. Mamy też różne dobre cechy, które mogą być niedoceniane przez partnera, natomiast są bardzo ważne dla dziecka.

Dziecko potrzebuje obojga rodziców przede wszystkim po to, żeby zyskać własną tożsamość i identyfikację ze swoją rolą, ale też żeby mieć pojęcie o relacji z osobą płci przeciwnej. Dziewczynce, która będzie słyszała wrogie słowa o ojcu, trudno będzie wchodzić w relacje z chłopcami czy z mężczyznami. Chłopiec zaś powinien mieć jakiegoś mężczyznę, z którym mógłby się identyfikować...

Poza tym, jeżeli czujemy wrogość, mówimy źle o innych ludziach, to deformujemy rzeczywistość. Nie szanujemy też uczuć dziecka, bo patrzymy przez własne emocje, narzucamy własną wizję świata. I jeszcze jedna sprawa - wszyscy potrzebujemy własnych korzeni, własnej historii. A do zbudowania własnej historii niezbędna jest historia mamy, ojca, rodziców, dziadków. Czyli nawet jeżeli dziecko nie mieszka z jednym rodzicem, to jest dla niego ważne, by jeździło w odwiedziny do dziadków, znało wujów, kuzynów, po prostu przynależało do tej części swojej rodziny.

To kolejne zadanie kobiety, która zostaje w domu z dzieckiem. Musi zadbać o to, by nie pogrążać się w nadmiernym żalu, żeby zapewnić stały rytm, żeby zapewnić widywanie się z ojcem dziecka i jeszcze jego rodziną. Dużo tego. Jak ona sobie ma poradzić z tym wszystkim?

Powiedziałam, że to jest niesprawiedliwe, ponieważ rzeczywiście na tej osobie spoczywa większa odpowiedzialność. Fragmentem tego procesu, o którym mówiłam na początku, jest też zaakceptowanie tej większej odpowiedzialności przez rodzica, który wychowuje. Nie da się tego równo podzielić. Tak po prostu jest.

Jeżeli chodzi o wsparcie, to dobrze jest mieć jakąś sieć przyjaciół, choć i to nie jest łatwe, bo ta dotychczasowa często się rozpada. Ale bez tego jest naprawdę bardzo trudno sobie radzić. Potrzebujemy kogoś, przy kim możemy popłakać, kto czasem weźmie dziecko, a my możemy mieć chwilę dla siebie, chwilę ulgi. Dobrze mieć wsparcie swojej rodziny. I nie izolować się.

A co jeśli tata jest nieobecny, bo wyjechał do Londynu pracować na zmywaku i tam chce rozpocząć życie na nowo?

Trzeba szukać innych mężczyzn, którzy mogliby być wzorcem dla dziecka. Może dziadek, brat matki lub ojca, może nowy partner? Źródłem dobrych relacji mogą być różne osoby. Im więcej osób kochających, akceptujących i wspierających dziecko, tym lepiej. Ważne jest też to, co my powiemy dziecku o tej sytuacji. Jeżeli tata wyjechał, pracuje, to ważne, by o tym powiedzieć, że wyjechał, bo nie miał pracy. Starać się mieć jakąś możliwość kontaktu, choćby przez maile. A jeśli ojciec przysłał jakiś drobiazg (np. zamiast nowych butów), to zachować zgryźliwy komentarz dla siebie. Powiedzieć: "Bardzo miło, że ojciec to przysłał, że pomyślał". Bo przecież to prawda.

A gdy ojciec w ogóle nie przejawia ochoty do kontaktów, notorycznie nie wywiązuje się z obietnic, jak na to reagować?

To rzeczywiście prawdziwe wyzwanie. Warto wtedy spróbować podać jakieś uzasadnienie, dać komentarz. Może nawet mówiąc: "Nie wiem, dlaczego tak się ułożyło, że ojciec się nie kontaktuje, może to się zmieni w przyszłości?".


Kobieta, nawet porzucona, ma snuć nić relacji między ojcem a dzieckiem...

Ta osoba musi być mądra za kilka osób. Napisać, podziękować. Powiedzieć, że mały się ucieszył. A nie wypominać, nie narzekać stale. Ale powiem na koniec coś, co może być dla matek ważne. Jeżeli one to zrobią, dadzą radę, to później dostaną bardzo wiele od dzieci. Te dzieci będą zdrowsze, spokojniejsze, bardziej zrównoważone. Będą sobie lepiej radziły w życiu. Mogą być szczęśliwe.

W trakcie rozstania i po nim

1. Unikaj sporów sądowych o dziecko. Spowodują one tylko narastanie wrogości, co nieuchronnie odbije się na psychice dziecka. Spróbujcie się dogadać bez pośrednictwa sądu, np. za pomocą mediacji rodzinnej.

2. Odłóż na bok urazy, gdy rozmawiasz z byłym mężem, żoną o dziecku - nie musisz się z nim przyjaźnić, ale wypracuj taki rodzaj kontaktów, który sprzyja roli taty lub mamy. Im lepsze są wasze stosunki, tym dziecku jest lżej znieść rozwód.

3. Nie kłóć się z żoną/mężem w obecności dziecka. To zawsze mu przynosi szkodę. Pokażcie dziecku, że umiecie się dogadać pomimo waszego konfliktu.

4. Nie rób z dziecka szpiega czy posłańca - i tego samego oczekuj od drugiej strony.

5. Nie rób z dziecka swego sojusznika - dziecko chce kochać was oboje.

6. Nie każ dziecku zachowywać jakiejś sprawy w tajemnicy. To dla niego zbyt wielki ciężar.

7. Staraj się wciągać drugiego rodzica w wychowywanie dziecka - mężczyźni w tym względzie częściej potrzebują zachęty.

8. Dbaj o częste, regularne spotkania dziecka z drugim rodzicem - zmniejszają one prawdopodobieństwo problemów wychowawczych w przyszłości.

9. Nie łudź dziecka możliwością powrotu - odpowiadaj spokojnie i jednoznacznie, że już nigdy nie będziecie razem, ale zawsze obydwoje będziecie dziecko kochać.

10. Nie mów źle o drugim rodzicu przy dziecku - to mu sprawia ból.

11. Pogódź się z podobieństwem dziecka do byłego męża - powstrzymaj się od nieprzychylnych komentarzy na ten temat.

12. Staraj się podtrzymywać kontakty dziecka z dalszą rodziną, przede wszystkim z dziadkami. Im więcej kochających osób, tym lepiej.

13. Rozważnie wprowadzaj nowego partnera do życia dziecka. Nie pozwól, by z powodu nowej znajomości zmniejszyła się ilość czasu dla dziecka.

Na podstawie broszury pt. "Dziecko w rozwodzie. Poradnik dla rodziców" wydanej przez centrum mediacji Partners Polska, www.mediacja.org

To warto przeczytać

J. Burret "Rodzicielstwo po rozwodzie"

M. Drzewicki "Rozwód i separacja"

A. Charlish "Kiedy rodzice się rozchodzą"


A.D. Hart "Rozwód, jak ratować dzieci"

M. Herbert "Rozwód w rodzinie"

J. Wallerstein "Rozwód, a co z dziećmi?"

dr Barbara Józefik psychoterapeuta, adiunkt w Collegium Medicum UJ, wykładowca w Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 17:37   

Darek............. możesz zupełnie inna droge realizować....nie taka jak miał sugerowana Norbert.

Norbert,ostroznie...........bo życie to nie bajka,tu coś tam otworzyłes sobei oczy ,ale dalej jesteś emocjonalnym zaczynającym widzieć "kociakiem". Jeszcze nie raz wpadniesz w "doła" i wtedy uwazaj.Ale prawda jest taka że nawet najdłuzsza podróż zaczyna sie od 1 kroku......... Ty-mam nadzieję_ że dopiero stopę od ziemi odrywasz.Do postawienia 1 kroku jeszcze troszkę brak.
Polecam Ci (wczoraj obejrzałęm dopiero) film "Plac Zbawiciela".
Wstrząsnął mna bardzo i sądzę że powinien byc oglądany niemalże obowiązkowo przez "zdradzaczy".
Norbert, Pogody Ducha i powolutku zaczynaj kroczyć ku światłu.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 17:54   

No tak - tylko co zrobić jeżeli to kobieta rozpieprzyła wszystko i w dodatku postępuje całkowicie odwrotnie.
Prawnie jej zmusić nie można.
Na sugestie iż wyrządziła i wyrządza dzieciom krzywdę odpowiada, że są różne sposoby wychowywania dzieci.

Teoria teorią a w praktyce wielu rodziców którym nie udało sie inaczej wykorzystuje dzieci by dokopać partnerowi.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 19:01   

Wito...przecież wiesz!
Zostawić te kobietę czy tego faceta i skupić się na sobie. Potrafisz to zrobić???
Wszelkie sugestie,zwłaszcza dot. krzywdy doprowadzają taką czy takiego do szału....przecież wiesz!
Pewnie jesli Ci teraz po raz kolejny powtórze...... co zresztą robię......"Zajmij sie Sobą"....tez sie wkurzysz....bo przecież wiesz!
Widzisz zależność...ona wie i Ty wiesz.
Jesli mi odpowiesz,ze do żony to raczej nie dociera to Ci odpowiem.... do Ciebie chyba też.
Wito trzeba chcieć zrozumieć i chcieć coś z tym zrobić!
Ty juz "musisz" chcieć i "musisz" robić....dla własnego dobra.
Mam nadzieje że jednak robisz tylko żal wyrzucasz
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 19:10   

Lenko, mądra z Ciebie kobieta :-)
Wito - posłuchaj mądrej kobiety :-)
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 19:21   

A czym ja sie zajmuję?? Odpuściłem ją zupełnie.
Wczorajszy dzień był dla mnie okropny - za jej przyczyną ale ona w tym udziału nie brała.
Widzę tylko krzywdy. Bo tak już mam że jestem wrażliwy. Cóż poradzę, ze jestem wrażliwy na krzywdy dzieci? Że chciałem im oszczędzić popieprzonych układów jakie panowały i panują w rodzinie żony?
Że udawało mi sie to przez tyle lat, myślałem że jestem super facet, że już, już mi sie udało a tu sruuuuuuuu.
Widzę, słyszę - czasami jakbym te same słowa słyszał - tak jak w postach NORBERTA.
Tak je kochałem.
Zrozumiałem - żona mści się na mnie. Dobra jej sprawa. Pogodziłem sie z tym - o sobie świadectwo wydaje. Tylko, że do tego wykorzystuje NASZE dzieci. Co mogę z tym zrobić?
NIC do jasnej anielki!!!!!!!!!!!!
byłem u prawnika - NIC!!!!! - to jest proszę pana standard. Kobieta wie, że pan nic jej nie zrobi bo takie mamy prawo. Tak postępuje wiele kobiet, które chcą się odegrać, tych które zawiniły i tych skrzywdzonych niestety też. Mają w ręku potężną broń - dzieci.

NIC - pisałem, że jak zobaczę, że Julkę krzywdzi - to nie pozwolę. NIC nie zrobię - nic nie dam rady zrobić. Jest mała i na razie jej manipulacje na Nią nie działają niczego nie da rady osiągnąć. Abym coś ugrał musiała by leżeć pijana albo katować dziecko, a i to jest wątpliwa sprawa. Żadnego Sądu nie interesuje że ona krzywi dziecku psychikę. Że już zniszczyła starsze dziewczyny - tak jak ja zniszczyła jej matka. To co ona robiła wywarło piętno - potężne. Myślałem że dam radę, ze jestem wojownikiem, który przyciągnie żonę, wyrwie z bagna w którym wyrastała. tak udało mi się to. Na kilkanaście lat, kiedy poczuła sie niezależna - skanuje postępowanie matki.
NIC i jeszcze raz nic
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 20:49   

Doświadczonam Kasiu....po tym jak po raz kolejny obuchem w łeb dostałam....wszystkie klepki na swe miejsce wróciły i chyba się trzymają....oj zeby nie zapeszyć,bo ma głowa więcej juz nie zniesie ;-)
Dziekuję ...się mi miło zrobiło :-)

Wito....no widzisz....zamiast wyłapać co najistotniejsze....ech
Czym Ty się zajmujesz???....przeczytaj sam siebie!!!
Bez urazy ale czy rzeczywiście odpuściłeś i zrozumiałeś....hm

Tak jesteś wrażliwy, ja też...i ten i tamten i większość z nas tutaj.
Jesteś wojownikiem.... kiedy idzie o innego, potrafisz wyrwac z bagna...... kiedy idzie o innego,a co potrafisz zrobić dla siebie.
Raz jestes wojownikiem, raz nie.
Wito nic mi do tego, Twoje życie i Ty wybierasz...albo zagrasz w nim główną role,albo będziesz tylko widzem.
Wczorajszy dzień był dla mnie okropny - za jej przyczyną ale ona w tym udziału nie brała.
Widzę tylko krzywdy.

To zechciej otworzyc oczy i zauważ coś jeszcze...każdy dzień jest inny, każdy dzień ma w sobie coś pieknego,coś zadziwiającego, coś co warto zauwazyć, czym warto i należy się cieszyc...chyba nie zaprzeczysz...

Na koniec dla wszystkich potrzebujących......

Jeśli wiedzielibyśmy,
że życie ma skończyć się jutro,
czy nadal marnowalibyśmy dzisiejszy
dzień na kłótnie?

Czy tracilibyśmy drogocenne godziny
na budowanie ściany lodowatej ciszy
lub na wyrzucanie z siebie potoku
przykrych słów - broni niewidzialnej,
ale która rani jak rozrzucone na drodze
kamienie i potrzaskane butelki?

Jeśli wiedzielibyśmy,
że życie ma skończyć się jutro,
czy wciąż trwalibyśmy w błędnym
przekonaniu aż tak zdeterminowani,
aby nie przyznać się do tego,
że nie mamy racji?
Zamiast nie dbać o to,
kto pierwszy zaczął - wiedząc,
że żadne z nas nie ma całkowitej racji -
i zakończyć tego rodzaju wojnę jako pokonani?

Jeśli wiedzielibyśmy,
że życie ma skończyć się jutro,
z pewnością docenilibyśmy dzisiejszy dzień.
Wypełnilibyśmy nasz czas miłością i radością,
które tworzyłyby wartościowe wspomnienia,
rozjaśniające nasze serca,
zamiast złością i goryczą,
które potrafią niszczyć i to całkowicie.

Jeśli wiedzielibyśmy,
że życie ma skończyć się jutro...

Ale kto może powiedzieć,
że tak nie będzie?

Jedyną chwilą, której możemy być pewni,
jest dzisiaj.

Dziś więc sięgnę po twoją dłoń.

Dziś powiem: "Przepraszam" i "Kocham cię".


Osobiście wystraszyłam się że życie może skończyć sie jutro!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 21:28   

LENKO super wiersz ,jestem łasy na cos takiego bo zawsze dużo pisałem własnych.Właśnie tak czuje teraz, dlatego zatrzymałem sie jak prosiliście i wasze sugestje mocno we mnie
zabrzmiały ,ale wiecie co nie zatrzymuje to mojej żonki i wiem ze nic mi do tego bo kazdy odpowiada za siebie ,ja to czułem juz dawno nie wiedziałem tylko jak to posklejać.Nie umiałem odruznić prawdy od fałszu,fantazji od rzeczywistości,złości od odczuć stanu ducha.
Dlatego właziłem w to błoto coraz bardziej i bardziej az przyszedł dzień kiedy zaczynałem uciekać od tego wszystkiego ,chciałem byc sam ze soba i tylko sam.Nie dzielić się niczym z nikim ,dlatego uciekałem z domu gdziekolwiek byle byc sam,jednak Aga miała nadal siebie i synów,czuła siię żle ale byli razem,choć wiem że znowu cos oceniam a nie winienem
ale myślę ze Aga teraz czuje to samo chce uciekac i być sama-same ze swoimi sprawmi ,i muślami .Ja to szanuję to jest jej tabu i ego ,lecz czemu zabiera mi przy tym synka ,wie przeciez że ja nie jestem typem samotnika ,umiem życ i prosperowac w stadzie dla niego żyć i spełniac wszystkie zachcianki ,a samotnośc mnie zabija-nie umiem o to porosić bo nie chce wywołać nowej kłótni,chce być sama rozumiem ,ale ja nie chcę byc sam -czemu taka dziwna terapia ,skoro czuje się w niej żle.Zawsze słyszałem naucz sie przebywac sam ze sobą ,o,k ale wiem co to znaczy zamykanie sie w samym sobie przeszedłem to i wiem że w tym jest żle ..naprawdę zle.Nikt nie kocha byc sam ,a jezeli głośno to mówi ze jest mu super to oszukuje sam siebie ,nie da się przebywac samemu ponieważ człowiek głupieje .Potrzebuje kogos by o niego dbac,potrzebuje kogoś by mu doradzić i pomóc ,potrzebuje by wogóle z kims być.....prosze was napiszcie czy moje rozważania sa normalne czy znowu cos plotę
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 21:40   

pleciesz.

I to ostro- odchył w drugą stronę w stosunku do wczorajszego pisania.


A dzieci to nie przedmioty.
Ty potrzebujesz. Hm- jakoś dziwne brzmienie- jestem przeczulona na takie teksty- ja potrzebuję, ja chcę itd- wszędzie JA.
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 21:41   

Lena - oki - widzem nie miałem zamiaru być i nie mam dalej takiego zamiaru.
Może będę niegrzeczny teraz, może kogoś to oburzy.
Widzę, że córka najstarsza wkracza na tą samą drogę. Te same skopiowane słowa. Te same gesty i nie mam sie nikomu zamiaru tłumaczyć jak to boli.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 21:56   

Pleciesz Norbercie!
Oboje potrzebujecie czasu,żona również,jak nie przede wszystkim. Przygotuj sie ,że ten czas może być różny i jej czas nie koniecznie zgodny z Twoim.
Ten konieczny czas to nie ego czy tabu jak piszesz, ale czas potrzebny na zaleczenie ran,na ponowne zaufanie, na zmiany....
Uciekałes z domu bo chciałes byc sam, teraz że nie jestes typem samotnika ,że nie chcech być sam...

chce być sama rozumiem ,ale ja nie chcę byc sam -czemu taka dziwna terapia ,skoro czuje się w niej żle.
....psińco rozumiesz, znowu przeczysz, znowu...ja chce, ja niechce, dlaczego...
Partoliłes to i czujesz sie źle... to się nazywa konsekwencje.....i o jakiej terapii mówisz?
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:03   

wito napisał/a:
Lena - oki - widzem nie miałem zamiaru być i nie mam dalej takiego zamiaru.
Może będę niegrzeczny teraz, może kogoś to oburzy.
Widzę, że córka najstarsza wkracza na tą samą drogę. Te same skopiowane słowa. Te same gesty i nie mam sie nikomu zamiaru tłumaczyć jak to boli.


Witoldu- walnąc cię teraz czy zaczekać aż się we 100licy zjawisz?
Mogę teraz- przestań się roczulać na d sobą- facetem bądż- można być wrażliwym- a;le w twoich tekstach to sobie wygodne wytłumaczenie do mazgajenia znalazłeś.
A lej facet- i żyj swoim życiem- starsze to dorosłe- skoro żony nie umiałeś naprostować- to sie zachowaj godnie- i nie prostuj starszych na siłę.
Jak mam ci wyraźniej zakomunikować to- co komunikuje już latami- bo chyba już w latach należy oceniać nasze konaty?
To najpierw cię walnę chyba- bo mi cięrpliwośc się kończy- a tyle jej mam- cholera- na ciebie zużyłam chyba większość.
PRZESTA JĘCZEĆ- JĘCZYSZ ZBYT DŁUGO- CO DOWODZI ŻE JAK TKWIŁEŚ TAK TKWISZ.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:05   

Zuza masz rację znowu za dużo ja to nie odchył ,tylko naprawde sam czyje się kiepsko,a dzieci napewno nigdy nie traktowałem jak przedmioty,staram sie tylko wyrazić to że szanuję Agaty wolę odizolowania sie od moje osoby ,lecz moja osoba nie kocha być sama ze soba i nie dlatego że czuje się żle z własnym Norbertem ,a tylko dlatego że cisza zabija Norberta
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:09   

Wito - oki - widzisz to super.
Nie jesteś niegrzeczny, nikt się nie burzy i nikomu nie musisz się tłumaczyć.
Potwierdzam ...jesteś wrażliwy..... na innych,ale nie na siebie....szkoda.
Zacznij robić to na co masz wpływ... i w tym powodzenia zyczę.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-06-04, 22:13   

zawsze sprowadzicie do parteru,o,k znowu zrozumiałem.Ale chciałe tylko jedno wyrazić ze samemu jest kiepsko.To chyba dobrze że tak czuję
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10