Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
W Święta bardziej boli..........
Autor Wiadomość
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 09:53   

mami napisał/a:
otwarcie sie na zmiany nie jest możliwe bez pogodzenia się ze stratami, osobami, które odeszły, czy naszym własnym wczorajszym „ja”.
to trudne i bolesne, wymagają od nas walki a nie bezradności
wolimy raczej by to partner sie zmienił bo to nasza tożsamosc sprawia, że postępujemy tak a nie inaczej, zmiana tożsamosci to zatrata mnie samego
..mami napiszę tak decydując sie na swoje wewnętrzne przeobrazenie człowiek ..a przynajmniej ja wykonuje to z pełną świadomością..bez kombinacji a tym bardziej oszustwa siebie że robię to by sie pokazac,bądz tak trzeba...nie człowiek jaki jak ja decyduje sie dokonac w sobie zmiany dokonuje je z pełną swiadomością..wiedząc co zrobił nie tak,czym naraził na zachwianie spokoju swojego współmałzonka,działając w swojej przemianie widzi powoli i coraz wyrazniej potrzeby współmałzonka jakich brakowało,widzi dokłądnie granice jakie chciała zaznaczyc ta druga strona...i wiadomo nie wiem jak inni popaprancy to widzą lecz ja wiem jak zaczynam cos robic to robie to ze mnie z serca....i uwazam że zmiany dokonywane tylko na chwile tylko by jak piszesz zamamic druga stronę to fałsz ...i tu jest moje pytabie po co dokonywac taki fałsz ..by znowu sprytem zniewolić..dla mnie to głupota...widząc do czego to mnie niegdys doprowadziło...drugi raz ...przezywac to samo...przeciez to paranoja....jak działac to faktycznie to uczciwie....po to by więcej nie zrobic identycznych błędów...ja tak robie ja taki jestem....i jedno co mnie na dzisiaj boli to to że znam ogrom tego czego dokonałem,tego ze w nijaki sposób nie jestem wiarygodny,i że muszę cierpiec bo tak mi przykro ze ojeciec jest tylko sobotnio -niedzielny,że żona na mój widok prawie wymiotuje...mami to przygniata i z tym trudno jest żyć..dlatego to często piszę taką świadomośc maja popaprańcy świadomi swego złego.....teraz możesz sobie odpowiedzieć czemu większośc popapranców ucieka od tego,czemu kapituluje ..bo boja się tego co jest po odzyskaniu świadomości...ja dzisiaj sie nie boję najzwyczajniej po ludzku jest mi z tym żle,tragicznie i strasznie....dlatego tak trudno zdobyc humor życia..tak trudno przejś do rzeczywistości nad tym wszystkim...i choc wiem to jedyna i rozsądna droga....nie mam jeszcze pełnego patentu na to wszystko..dlatego dopada człowieka nadal jego bezsilność wobec dokonanego całokształtu zła....piszesz pogodzić się ze sobą...zrobiłem to,pogodzic sie z sytuacja prawie zrobiłem choć zabija samotność..brak drugiej osoby...i to patos brakuje własnie tej osoby jaką sie kiedys odpychało od siebie ..ale tak pewnie ma być....nic ..nadal zyję..nadal pracuję ..nadal.myślę i nadal żyję choc dzisiaj nie wiem czym..czy to nadzieja ..czy tez cień po nadzieji.....
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 11:48   

Norbert, smutne to wszystko jak się czyta . Taka cena za powrót na dobrą droge, za otrzeźwienie . Myślę, że wszyscy tutaj chcą byc szczęśliwi - tak po ludzku , chcą mieć nagrodę , jeśli zrobili coś dobrego , chcą mieć tę nagrodę szybko. Czasem na tę nagrodę trzeba poczekać - nie wiemy ile i nie wiemy czy ją ostatecznie otrzymamy - to kolejna lekcja dorosłego życia- cierpliwość . Samotność zabija Ciebie , samotność zabija mnie - choć nic złego nie zrobiłam i nie rozumiem , za co cierpię . Ale to własnie jest życie - prawdziwe , nielukrowane jak w telewizyjnych reklamach z usmiechniętą rodziną wieszajacą bombki na choince . I nie mamy wyjścia - musimy dorośle i godnie to znieść i starać sie przekuc to wszystko w dobro i wzmocnienie - tak jak pisze Mami. To jedyna słuszna droga a co bedzie dalej - nie wie nikt .
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 12:40   

NORBERT napisał/a:
decydując sie na swoje wewnętrzne przeobrazenie człowiek ..a przynajmniej ja wykonuje to z pełną świadomością..bez kombinacji a tym bardziej oszustwa siebie że robię to by sie pokazac,bądz tak trzeba...nie człowiek jaki jak ja decyduje sie dokonac w sobie zmiany dokonuje je z pełną swiadomością..wiedząc co zrobił nie tak,czym naraził na zachwianie spokoju swojego współmałzonka,działając w swojej przemianie widzi powoli i coraz wyrazniej potrzeby współmałzonka jakich brakowało,widzi dokłądnie granice jakie chciała zaznaczyc ta druga strona... i wiadomo nie wiem jak inni popaprancy to widzą lecz ja wiem jak zaczynam cos robic to robie to ze mnie z serca....i uwazam że zmiany dokonywane tylko na chwile tylko by jak piszesz zamamic druga stronę to fałsz ...i tu jest moje pytabie po co dokonywac taki fałsz ..by znowu sprytem zniewolić..dla mnie to głupota...widząc do czego to mnie niegdys doprowadziło...drugi raz ...przezywac to samo...przeciez to paranoja....jak działac to faktycznie to uczciwie....po to by więcej nie zrobic identycznych błędów...ja tak robie ja taki jestem....i jedno co mnie na dzisiaj boli to to że znam ogrom tego czego dokonałem,tego ze w nijaki sposób nie jestem wiarygodny,i że muszę cierpiec bo tak mi przykro ze ojeciec jest tylko sobotnio -niedzielny,że żona na mój widok prawie wymiotuje...

zgadzam sie z Toba w pelni. nie wiem po co ktos mialby robic cos takiego - takie zmiany na pokaz. tak wygodniej? jak dlugo wytrzyma taka gre? i po co starac sie odzyskac czyjes uczucie, zaufanie, bliskosc, jesli nie umie sie w pelni docenic tego, co sie stracilo?
NORBERT napisał/a:
mami to przygniata i z tym trudno jest żyć..dlatego to często piszę taką świadomośc maja popaprańcy świadomi swego złego.....teraz możesz sobie odpowiedzieć czemu większośc popapranców ucieka od tego,czemu kapituluje ..bo boja się tego co jest po odzyskaniu świadomości...ja dzisiaj sie nie boję najzwyczajniej po ludzku jest mi z tym żle,tragicznie i strasznie....dlatego tak trudno zdobyc humor życia..tak trudno przejś do rzeczywistości nad tym wszystkim...i choc wiem to jedyna i rozsądna droga....nie mam jeszcze pełnego patentu na to wszystko..dlatego dopada człowieka nadal jego bezsilność wobec dokonanego całokształtu zła....piszesz pogodzić się ze sobą...zrobiłem to,pogodzic sie z sytuacja prawie zrobiłem choć zabija samotność..

czasami takiej osobie krzywdzacej latwiej byloby uciec. tym bardziej, ze ta osoba sie stara, widzi swoje bledy, zaluje, pracuje, chce walczyc, naprawiac. a zwykle napotyka tylko zimno. pozytywny stan na jaki moze liczyc? chwilowy brak niechceci tej drugiej strony. dlatego wlasnie mysle, ze to odbudowywanie pokazuje jak wiele sie w nas samych zmienilo. pokazuje, ze mozemy zniesc wiecej niz kiedykolwiek przypuszczalismy, ze jestesmy w stanie..
NORBERT napisał/a:
brak drugiej osoby...i to patos brakuje własnie tej osoby jaką sie kiedys odpychało od siebie ..

oj.. to bardzo prawdziwe slowa..
NORBERT napisał/a:
ale tak pewnie ma być....nic ..nadal zyję..nadal pracuję ..nadal.myślę i nadal żyję choc dzisiaj nie wiem czym..czy to nadzieja ..czy tez cień po nadzieji.....

wlacz i pracuj. i nie poddawaj sie!

czerwona napisał/a:
Norbert, smutne to wszystko jak się czyta . Taka cena za powrót na dobrą droge, za otrzeźwienie . Myślę, że wszyscy tutaj chcą byc szczęśliwi - tak po ludzku , chcą mieć nagrodę , jeśli zrobili coś dobrego , chcą mieć tę nagrodę szybko. Czasem na tę nagrodę trzeba poczekać - nie wiemy ile i nie wiemy czy ją ostatecznie otrzymamy - to kolejna lekcja dorosłego życia- cierpliwość . Samotność zabija Ciebie , samotność zabija mnie - choć nic złego nie zrobiłam i nie rozumiem , za co cierpię . Ale to własnie jest życie - prawdziwe , nielukrowane jak w telewizyjnych reklamach z usmiechniętą rodziną wieszajacą bombki na choince . I nie mamy wyjścia - musimy dorośle i godnie to znieść i starać sie przekuc to wszystko w dobro i wzmocnienie - tak jak pisze Mami. To jedyna słuszna droga a co bedzie dalej - nie wie nikt .

cena za powrot na dobra droge, za otrzezwienie jest.. bol, poczucie kleski, upokorzenia i swiadomosc straty.
to wlasnie dlatego tak bardzo sie tego unika. wygodniej zyc w zaslepieniu, zaklamaniu i ze swiadomoscia, ze wszytsko jest ok. wygodniej jest uspic wlasne sumienie niz zmierzyc sie z konsekwencjami swoich czynow. tym bardziej, ze przeciez ta najblizsza osoba nie przyjmie z otwartymi ramionami cieszac sie ze zmian. ona juz tak wiele wycierpiala, ze teraz nie cieszy jej ta przemiana, to przebudzenie. tu na wszystko potrzeba czasu. spokoju. cierpliwosci. sily. i bardzo duzo wiary.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 13:09   

Cytat:
cena za powrot na dobra droge, za otrzezwienie jest.. bol, poczucie kleski, upokorzenia i swiadomosc straty.
to wlasnie dlatego tak bardzo sie tego unika. wygodniej zyc w zaslepieniu, zaklamaniu i ze swiadomoscia, ze wszytsko jest ok. wygodniej jest uspic wlasne sumienie niz zmierzyc sie z konsekwencjami swoich czynow. tym bardziej, ze przeciez ta najblizsza osoba nie przyjmie z otwartymi ramionami cieszac sie ze zmian. ona juz tak wiele wycierpiala, ze teraz nie cieszy jej ta przemiana, to przebudzenie. tu na wszystko potrzeba czasu. spokoju. cierpliwosci. sily. i bardzo duzo wiary.
_________________
...no własnie dzięki moniko..... tego zabrakło w moim poście..czy dzisiaj żałuje swoich zmian czy żal chęci i nakładu jakie włożyłem do prostowania swojej drogi...nie i po stokroć nie...ta decyzja miała jeden cel zmiane siebie..zmiane -by miec mozliwośc ..zaznaczam mieć mozliwośc bo tego nigdy nie wiadomo..czy człowiek będzie miał szanse to pokazac jeszcze raz ..bycia właściwym partnerem i mężem....masz rację moniko to sa duże koszty,to sa duże koszty dla samego siebie....przypomina mi to taki obraz...bitwa ,euforia,własne zakłamanie i walczący rycerz..akcja,ofiary...i nagle koniec....następuje cisza..i ten rycerz wspina się na najwyzsze wzniesienie,spogląda w dół i widzi zgliszcza,pustkę....zadaje sobie pytanie dlaczego..po co to robiłem...i jedyna myśl jaka dociera -boś głupi!!!!!!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 18:21   

Norbert............. czytam w Twoim poście pragnienie potwierdzenia zmian w Tobie przez żonę.Czy nie masz tak? podświadomie masz tak chyba............ Największy problem jest w uzyskaniu takiej świadomości ,że zmiany w sobie robię nie dla kogoś,nie dla poklasku,nie dla uznania ,ale dla siebie,dla swojego samopoczucia,dla wyprostowania swojej drogi ku świętości,dla stanięcia w prawdzie o sobie,dla lepszego poznania siebie,dla biernego zadośćuczynienia poprzez uzyskanie gotowości do bezwarunkowego uznania swoich win i wad chrakteru.Ta świadomość że stajesz sie całkowicie gotowym (bez oczekiwania na aplauz) aby Bóg usunął Twoje braki.
To jest sedno zmian.Dopiero potem może iść czynne zadośćuczynienie.

Najgorszą rzeczą jest gdy te zmiany sa robione dla kogoś(żony,matki,otoczenia),bo w przypadku braku widocznego zadowolenia tej drugiej osoby można szybko wrócic na drogę krzywdzenia.

Monika,Norbert............ piszecie o kosztach............ czyich kosztach??? zminiającego sie??? eeeeeeeeeeeeeeee to nie koszty,to konsekwencje poprzedniego życia.
To nie zmienianie jest kosztem.Koszty poprzedniego stylu życia są konsekwencjami emocjonalnymi,materialnymi,rodzinnymi tego co przejrzał na oczy ,co zobaczył siebie..
Kosztem jest wyrządzona krzywda najblizszym.
A zmiany sa tylko i wyłącznie pozytywami. One wymagają stanięcia w prawdzie o sobie,zobaczenia siebie z poprzedniego okresu zycia,siciągniećia maski i obejrzenia siebie takiego jakim było się w poprzednim okresie.
Obejrzenie skali swojego "popaprania" może być mało przyjemne,mało miłe....wręcz czasami obrzydliwe,lecz wola zmian i pracy nad sobą musi być silniejsza,mimo tych przykrych wspomniej i konsekwencji.

Aby to wykrzywiona maska nie goniła przez resztę zycia musi nastapić przebacznie sobie samemu.
Pamiętać o tym co sie zmalowało ,ale nie można tym życ przez resztę życia.
Przebaczenie w oparciu o wartości wyzsze,o prawo narturalne czyli Dekalog.
To zdarcie kolejnej maski z twarzy aby zobaczyć ,aby dotrzeć do tego pierwotnegoi,czystego jestestwa człowieka.
Człowiek w swojej istocie pierwotnej wcale nie jest zły............w życiu tylko zakładał maski,uciekał przed sobą,przed życiem,chciał być kims innym,ulegał pokusom i wynaturzeniom swoich naturalnych instynktów.często pod wpływem pogoni za złudna akceptacją otoczenia czy środowiska.
Zmiany aby były trwałę muszą być dokonywane w imie wyzszych wartości......... nie uznania w otoczeniu dla zmian.Uznanie przyjdzie samo............ po tym jak te zmiany będą trwałe,niezależnie od warunków,od otoczenia czy akceptacji lub jej braku.
Pogody Ducha
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-29, 20:07   

nałóg napisał/a:
Norbert............. czytam w Twoim poście pragnienie potwierdzenia zmian w Tobie przez żonę.Czy nie masz tak? podświadomie masz tak chyba...
..nałogu bład ..i zły odczyt moja wypowiedz własnie mocno akcentowała ze ja
juz dawno jestem dla siebie niezalezny...te słowa jakie piszesz pisałes juz do mnie 4-miesiące temu wtedy one miały sens ..bo wtedy jeszcze szukałem poklasku....mój post do mami miał tłumaczyc jak głupim i banalnym procesem przemiany jest tkzw proces oszustwa i mami mi przytakneła..ze ten typ przemian aby ktos widział ....jest do niczego...nałogu taki etap zmiany siebie jak bym zakładał dla picu to mogłem no ze dwa lata temu...wtedy na lipę może i bym kogos złapał..tylko jaki w tym sens i o tym pisałem by za jakis czas przechodzic to wszystko co sie stało na nowo..czysta głupota....co do kosztów potwierdzam teraz dla człowieka z normalnym podejściem do życia tak to sa dla mnie koszty...ogromne koszty i bez róznicy czy to konsenkwencja ,czy spijanie własnego piwa jakie człowiek nawarzył ..ale dla mnie to sa koszty ..kosztami jest brak bliskości rodziny....i jak to nie nazwiesz to koszt..koszt jaki dzisiaj boli...a wtedy nie bolał ..bo człowiek nie widział,,mało nie wiedział co czyni..co do przebaczenia ..no długo to u mnie trwało ..to był czas samobiczowania..teraz jest smutek....i nieraz objawy samotności....co do krzywdy osoby przez nas krzywdzonej..nałogu to przeciez pierwsza podstawa do przemiany ..własnie zobaczenie zre krzywdze i krzywdziłem...nie rozumiejąc tego o jakiej przemianie możemy rozmawiać?????
nałóg napisał/a:
Zmiany aby były trwałę muszą być dokonywane w imie wyzszych wartości......... nie uznania w otoczeniu dla zmian.Uznanie przyjdzie samo............ po tym jak te zmiany będą trwałe,niezależnie od warunków,od otoczenia czy akceptacji lub jej braku.
....nałogu przeciez to oczywiste...czy robimy to aby naprawde robic czy dla poklasku...jeszcze raz powtarzam dla siebie....to ma sens....i nikt nie mówi ze nagle całkowicie sie przemienimy bo to niemozliwe ..ale warto do pozytywnych cech dołaczyc te negatywne ale przemienione na pozytyw....wchodząc w siebie w swoja nature,analizując co było nie tak,co denerwowało,co było ochydne,co mamy zle wprowadzone z dzieciństwa nad tym pracujemy..to zmieniamy....no i chyba na tyle.....ja nie drepcze w miejscu..nieraz sie gubię,,ale to ponoc naturalne ..istota to odszukac sie i znowu wejśc na ta prawdziwa droge....az przyjdzie czas ze juz przestane sie gubic ..pozdrawiam....i co równiez pogody ducha bo jej nigdy zawiele
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9