Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
DYLEMAT
Autor Wiadomość
Ericc
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-18, 22:22   DYLEMAT

Witam,
mam powazny dylemat i ciekaw jestem Waszego zdania...
Mianowicie: moja kochana zona chce rozwodu. Nie mieszkamy razem, ma innego goscia (nie mieszka z nim, tylko sama), nie wiaze z moja osoba przyszlosci.
Ja z racji mojej wiary i pogladow nie chce tego rozwodu, ale zgadzajac sie na rozwod moglbym wiele wynegocjowac - calkowita badz naprzemienna opieke nad dzieckiem. Znajac polskie realia to zona predzej czy pozniej ten rozwod dostanie, a wtedy ona dostanie pod opieke dziecko a ja jedynie pare godzin w miesiacu wraz z alimentami.
Mam ogromny bol glowy jesli chodzi o wybor. Przeciez zgadzajac sie na rozwod cywilny, podkreslam CYWILNY, moglbym dochowac przysiegi malzenskiej z nikim sie nie wiazac i z nikim sie nie spotykac.
Napiszcie co o tym myslicie...
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:19   

ja bym rozwodu nie dała. po co zonie robić furtkę do niesakramentalnego małżeństwa
 
     
Ericc
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:40   

zona i mama - ja tez bym tego nie chcial, ale zrozum ze ona predzej czy pozniej ten rozwod otrzyma a ja moge wtedy stracic bardzo wiele. I dlatego stoje na rozdrozu i nie wiem ktora droga pojsc... :/
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:45   

czsyli źle zrozumiałam w takim razie - nei chodiz co o to, czy dac jej rozwód czy nie, tylko o to co zrobić, by wynegocjowac jak najwięcej dla dziecka, tak?
 
     
Ericc
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 11:14   

generalnie sa dwie opcje:
1. nie zgadzam sie na rozwod, trwa on kilka lat (albo krocej) ale i tak kiedys dojdzie do skutku tzn. sad orzeknie rozwod. Wtedy dziecko idzie po odpieke zony a ja mam pare godzin w miesiacu "widzenia" oraz alimenty na dziecko. Ale mam czyste sumienie bo zrobilem wszystko zeby nie dopuscic do rozwodu.

2. ja zgadzam sie na rozwod cywilny w zamian za to ze dziecko przejdzie pod moja badz przynajmniej naprzemienna opieke (tzn. pare dni dziecko jest ze mna i pare z zona). W ten sposob czesciej jestem z dzieckiem. Moge go wychowywac, pokazywać odpowiednie wzorce. Ale mam wyrzuty sumienia ze zgodzilem sie na rozwod (ktory jest grzechem).

Dla mnie w tym momencie moje dziecko to wszystko co mam. Stracilem juz zone i nie chce stracic kolejnej waznej osoby w moim zyciu...
Narazie pozostaje mi sie modlic za uzdrowienie malzenstwa...
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 11:24   

nie jest wcale powiedziane, ze zona na 100 proc rozwod dostanie. przez kilka lat moze sie wiele wydarzyc
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 11:27   

Ericc... nie próbowałeś zaproponować żonie separacji? Bo - o ile moja wiedza jest rzetelna - Kościół dopuszcza taką instytucję. Czy żona chce sie związać z tamtym mężczyzną i dlatego chce rozwodu, a separacji w ogóle nie bierze pod uwagę?
Pomijając wszystko: najważniejsze w tym jest dziecko. Nie bardzo podoba mi sie opcja, o której napisałeś: "naprzemienna opieke (tzn. pare dni dziecko jest ze mna i pare z zona)". To nie jest dobre dla dziecka, bo nigdzie nie będzie czuło się "u siebie". Myślę tak sobie, że jeśli zgodzisz sie na rozwód bez orzekania o winie (lub z orzekaniem winy żony, bo to ona weszła w nowy związek) to wynegocjuj, aby dziecko było z Tobą na stałe, a żona miała prawo widywania sie z nim. Jasne jest też dla mnie, że dobrze byłoby zapytać o to dziecko (to samo zrobi sąd) z kim chce mieszkać, z kim bardziej jest związane emocjonalnie (nie piszesz ile ma lat, więc ciężko mi coś konkretnie napisać).
Reasumując: sytuacja nieciekawa... mam dużo szacunku dla dojrzałych mężczyzn, którzy walczą o swój związek, którzy myślą o dziecku.
Trzymaj się... módl... masz dobre motto: "Jak Bóg zamyka drzwi, to gdzieś otwiera okno"... to prawda.. życzę Ci, abyś odwrócił sie od tych zamkniętych drzwi i znalazł właściwe, własne okno :)
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 156
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-12-19, 11:56   Zgoda na rozwód cywilny znieważa Boga

Ericc napisał/a:
Witam,
mam powazny dylemat i ciekaw jestem Waszego zdania...
Mianowicie: moja kochana zona chce rozwodu. Nie mieszkamy razem, ma innego goscia (nie mieszka z nim, tylko sama), nie wiaze z moja osoba przyszlosci.
Ja z racji mojej wiary i pogladow nie chce tego rozwodu, ale zgadzajac sie na rozwod moglbym wiele wynegocjowac - calkowita badz naprzemienna opieke nad dzieckiem. Znajac polskie realia to zona predzej czy pozniej ten rozwod dostanie, a wtedy ona dostanie pod opieke dziecko a ja jedynie pare godzin w miesiacu wraz z alimentami.
Mam ogromny bol glowy jesli chodzi o wybor. Przeciez zgadzajac sie na rozwod cywilny, podkreslam CYWILNY, moglbym dochowac przysiegi malzenskiej z nikim sie nie wiazac i z nikim sie nie spotykac.
Napiszcie co o tym myslicie...


Czy jest jakiś inny rozwód niż cywilny? Katechizm Kościoła Katolickiego (*) mówi, że rozwód cywilny znieważa przymierze zbawcze jakim jest sakrament małżeństwa.
Ks. dr Marek Dziewiecki mówi, że doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka. Rozwód cywilny – zgoda na to zło(**) - jest złamaniem przymierza małżonków z Bogiem (Małżeństwo, krzywda i obrona >>).

Łamiąc przymierze z Bogiem człowiek naraża się na wszelkie konsekwencje z tego wynikające: grzech przeciwko Bogu, niewykorzystanie zmarnowanej łaski sakramentu, obciążeniem swojego sumienia tzw. cudzym grzechem, ciąży na nim grzech zgorszenia , obciąża sumienie krzywda wyrządzana innym małżonkom i ich dzieciom (Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód? >>).

Jak się zachować w tej sytuacji szantażu ze strony złego ducha, który w podobnych sytuacjach mówi: „Jak się zgodzisz na zło, to odniesiesz po ludzku patrząc korzyści – Ty i inni”. Odpowiedź jest jedna: nie antycypować przyszłości, nie poddawać się szantażowi ze strony zła osobowego i zaufać Bogu, że jak się nie zgodzę na zło=rozwód, to On Bóg będzie mi błogosławił, darzył łaskami i zrobi wszystko, aby uratować małżeństwo. Biblia potwierdza, że kiedy lud izraelski (albo ktoś z jego przedstawicieli) buntował się przeciwko Bogu, cierpiał wielokrotnie bardziej, niż gdy był posłuszny woli Bożej.

Ericc napisał/a:
zona i mama - ja tez bym tego nie chcial, ale zrozum ze ona predzej czy pozniej ten rozwod otrzyma a ja moge wtedy stracic bardzo wiele. I dlatego stoje na rozdrozu i nie wiem ktora droga pojsc... :/

Pytanie odwieczne: Kto jest dla mnie ważniejszy - Bóg czy człowiek i jego sprawy? Nie zgadzając się na rozwód nie zgadzasz się na zło ze względu na Boga, aby nie sprzeciwiać się Jego woli. Wtedy możesz liczyć na Jego opiekę i prowadzenie.

(*) Katechizm Kościoła Katolickiego 2384 Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa:
Jeśli mąż, odłączywszy się od swej żony, łączy się z inną kobietą, sam jest cudzołożnikiem, ponieważ każe popełnić cudzołóstwo tej kobiecie; także kobieta, która mieszka z nim, jest cudzołożnicą, ponieważ pociągnęła do siebie męża innej kobiety.

(**) Każda zgoda na zło jest złem.
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 12:48   

AK70

Sąd nie zapyta dziecka Ericka - bo o ile mnie wiadomo, to ono jest bardzo malutkie. Sąd moze zlecić badania w ośrodku diagostycznm i wyniki tychze badań beda brane pod uwagę. W przypadku tak małego dziecka nie ma mozliwości zapytania go o sprae wprost.

Natomiast opinia dziecka na tak postawione pytanie jest brana pod uwagę tak w ogole po ukończeniu przez nie 13 lat, wczesniej - nie.

Bardzo wątpię, by sąd przyznał takiego malucha ojcu, jako glownemu opiekunowi. To możliwe byłoby tylko wówczas, gdyby zona Ericka sama sie na to zgodzila, a nie sądze, lub gdyby wykazał, ze matka w razący sposób zaniedbuje dziecko, co miejsca nie ma.

takie sa realia
 
     
Ericc
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 13:38   

ak70 - separacja nie wchodzi w gre bo jak mi żonapowiedziala to nie wiaze z moja osoba przyszlosci.
Tez jestem zdania ze dziecko jest najwazniejsze i dlatego nie chce pogarszac jeszcze bardziej kontaktow z moja zona bo na tym ucierpi przede wszystkim dziecko. A sprawa rozwodowa z orzekaniem o winie na pewno nie wplynie korzystnie na te kontaky.
Sprawa naprzemiennej opieki wcale nie jest taka zla. Wiele czytalem i takie rozwiazanie jest stosowane na zachodzi (wlk. brytania). Dziecko nie traci wiezi emocjonalnej z zadnym z rodzicow, nie ma problemu z alimentami bo oboje rodzicow musi zapewnic utrzymanie swojemu dziecku.
Wiadomo ze najlepsze dla dziecka byloby wychowanie w normalnej rodzinie gdzie jest mama, tata i potomstwo. Ale caly w tym ambaras zeby dwoje chcialo naraz....
Ja bardzo chce.... ale niestety musze wybierac mniejsze zlo :/

Andrzeju ja to wszystko wiem. Dylemat pojawia sie poprzez ludzkie patrzenie na te sprawe... Dlatego jestem rozdarty. Mysle ze choc troche mnie rozumiesz.

Pozdrawiam
 
     
Andrzej 
Mąż jednej żony


Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30
Dołączył: 22 Mar 2006
Posty: 156
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-12-19, 14:35   Rozwód to zgoda na zawsze większe zło

Ericc napisał/a:

Tez jestem zdania ze dziecko jest najwazniejsze i dlatego nie chce pogarszac jeszcze bardziej kontaktow z moja zona bo na tym ucierpi przede wszystkim dziecko. A sprawa rozwodowa z orzekaniem o winie na pewno nie wplynie korzystnie na te kontaky.


A skąd to wiesz, że pogorszy? Potrafisz przewidywać przyszłość? A może jak okażesz Bogu zaufanie i posłuszeństwo - to Bóg sprawi, że będzie lepiej a nie gorzej...
W małżeństwie obowiązuje następujący porządek miłości - nakaz moralny: małżonkowie mają obowiazek kochać przede wszystkim Boga, potem siebie nawzajem, a dopiero na trzecim miejscu swoje dzieci!
A zatem to nie dzieci są najwazniejsze w małżeństwie.
Warto posłuchać, co ks. Piotr Pawlukiewicz mówi na ten temat:
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok >>
Dobro dziecka >>

Ericc napisał/a:
Andrzeju ja to wszystko wiem. Dylemat pojawia sie poprzez ludzkie patrzenie na te sprawe... Dlatego jestem rozdarty. Mysle ze choc troche mnie rozumiesz.


Rozumiem tyle, że nie ufasz Bogu i rozważasz "po ludzku" tak jak świat (i zły duch) możliwość zgody na zło - rozwód. I wcale nie chodzi tu o zgodę na mniejsze zło, bo mamy tu zgodę na dużo większe zło, bo z jednej strony chodzi o zło, które łamie PRZYMIERZE Z BOGIEM, a z drugiej Twoje tak dla rozwodu spowoduje cierpieniu wielu innych małżeństw i ich dzieci, za które będziesz współodpowiedzialny. A z tego faktu dobrze żebyś zdawał sobie sprawę. Zgadzając się na zło zawsze ponosimy za nie odpowiedzialność moralną.

Bo co mówi psychologia o oddziaływaniu naszych postaw na innych?

Istnieje w psychologii ZASADA SPOŁECZNEGO DOWODU SŁUSZNOŚCI. I chodzi w niej o to, że : „ (...) Uważamy jakieś zachowanie za poprawne w danej sytuacji o tyle, o ile widzimy innych, którzy tak właśnie się zachowują.” (Cytuję za fantastyczną książką, Roberta Cialdiniego „Wywieranie wpływu na ludzi” GWP, podstawowa lektura studentów psychologii.) Czy tego chcemy, czy nie ta zasada ma na nas wpływ, nawet jeśli głośno krzyczymy, że nie. To tak jak z reklamami. Spece doskonale wiedzą, że także, ci którzy protestują, że reklamy są głupie, podświadomie ulegają ich działaniu. I czy tak czy nie sprzedaż rośnie.
ZASADA FACYLITACJI SPOŁECZNEJ sprawia, że kiedy czekasz sam na przejściu dla pieszych , to dużo rzadziej przejdziesz na czerwonym świetle, niż gdybyś czekał z innymi i inni zaczęliby przechodzić. Decyzje innych „ułatwiają” podjęcie własnej, podobnej.
Krańcowym przykładem oddziaływania reguły jest EFEKT WERTERA.: „ (...) po każdym samobójstwie przedostającym się na pierwsze strony gazet, gwałtownie rośnie liczba samobójstw, w rejonach, w których to samobójstwo zostało nagłośnione. (...) Dowiadując się o cudzym samobójstwie, niepokojąco duża liczba ludzi stwierdza, że także w ich własnej sytuacji jest to właściwy sposób postępowania.” (to znów Cialdini).
_________________
"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8