Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Już nic nie wiem
Autor Wiadomość
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 11:42   

Uzaleznienie od sexsu , chorej miłości i pornografii....może tak, a może nie....
Często zwłaszcza tu na forum pada określenie...chory (zdradzacz, erotoman), a jak chory to biedny, godny pożałowania,wymagajacy zrozumienia i pomocy.
Często uchodzi takiemu choremu "na sucho" ...no bo przecież chory...więc przyjmuje kolejną dawkę "lekarstwa" dla zdrowotności.
Bywa,że taki chory wcale nie chce wyzdrowiec...bo lekarstwo smaczne, więc choruje se do woli.

Żono-mamo.....stanowcza miłość i to natychmiast!!!
Miałam takiego chorego (w zaawansowanym juz stadium) przez kilka ładnych lat....wyzdrowiał natychmiastowo niemal z dnia na dzień.Zdrowy od dwóch lat.... do dziś.

To ucieczka od własnych problemów, które bez wątpienia ma.

Co do odczucia poniżenia wynikajacego z rozmowy....... a guzik mnie to obchodzi, bo to nie rozmowa ale jego czyny sa poniżające.
Facet poniża nie tylko samego siebie ale i własna zone przy okazji.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 12:15   

lena napisał/a:
Co do odczucia poniżenia wynikajacego z rozmowy....... a guzik mnie to obchodzi, bo to nie rozmowa ale jego czyny sa poniżające.
Facet poniża nie tylko samego siebie ale i własna zone przy okazji.
..Łaaa ale wkurzyłooooo....moze i guzik ale Leno czy masz przekonanie że on wie że poniża...bo ja takiego nie mam..dlatego nadal jest to problem pod znakiem zapytania..o tym czy to swiadome działanie..czy faktycznie dysfunkcja..a moze i jakas choroba zadecyduja specjaliści...nie da sie odrazu walic obuchem w łeb....nie na każdego to działa..
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 12:36   

...a skąd takie przekonanie że wkurzyło :shock:
"Wkurzył".... skoro juz takich określen używasz... to mnie już Twoj pierwszy post w tym temacie, ale odpuściłam wówczas....unikam pisania w emocjach i pisania dla samego pisania.
Piszę kiedy mam cos do powiedzenia w danym temacie, a w tym akurat mam z racji doświadczenia.
Ty jak widać masz sporo do powiedzenia w każdym, ja niestety nie jestem aż tak wszechstronnie uzdolniona, czy doświadczona.

Przekonania nie mam i nie wiem czy On ma....nie zagłębiam się.... stwierdzam powszechny fakt i raczej skupiam sie na odczuciach zony-mamy...bo Ona tu jest.

...i przyjemnej pracy Norbercie
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 13:14   

lena napisał/a:
"Wkurzył".... skoro juz takich określen używasz... to mnie już Twoj pierwszy post w tym temacie, ale odpuściłam wówczas.
..Leno mój pierwszy post a czemu....przeciez żona-mama zastanawia sie jak pomóc,co zrobić by naprawic kulejący związek...
lena napisał/a:
Ty jak widać masz sporo do powiedzenia w każdym, ja niestety nie jestem aż tak wszechstronnie uzdolniona, czy doświadczona.
..ja tez nie jestem.... jedynie opisuje swoje odczucia,myśli ,sugestje po to jest forum....
a ogólnie to tak ..... wiem wstawiłem sie za popaprancem......tak wstawiłem się bo to sa tez ludzie ..
i ich takze Bóg kocha..i jak powróca z czeluści to może i badziej jest jego serce radosne...i nie wiem czy żle robie ale napisze tak ja patrze na związek..żona i matka i jej mąz zastanawiam sie jak pomóc dwojgu....nie skupiam sie na mężu...opuszcając z pomoca żonę i matkę..ani nie skupiam sie tylko na niej ..odrzucając męża...Leno Bóg nas uczy patrzec horyzontalnie..ale mówi nam masz siłę spojrzec i dostrzec co jest tez za horyzontem.....zamknij tylko oczy..a otwórz serce...a kto jak nie żona i matka ma byc łącznikiem Boga w podaniu boskiej ręki swemu mężowi!!!!!!
lena napisał/a:
i przyjemnej pracy Norbercie
..jezeli chodzi nad Sobą to dziękuję....a jezeli ta druga....to dla mnie czynnośc ale nigdy nie była satysfakcją..
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 13:44   

lena napisał/a:
Uzaleznienie od sexsu , chorej miłości i pornografii....może tak, a może nie....
Często zwłaszcza tu na forum pada określenie...chory (zdradzacz, erotoman), a jak chory to biedny, godny pożałowania,wymagajacy zrozumienia i pomocy.
Często uchodzi takiemu choremu "na sucho" ...no bo przecież chory...więc przyjmuje kolejną dawkę "lekarstwa" dla zdrowotności.
Bywa,że taki chory wcale nie chce wyzdrowiec...bo lekarstwo smaczne, więc choruje se do woli.

Żono-mamo.....stanowcza miłość i to natychmiast!!!
Miałam takiego chorego (w zaawansowanym juz stadium) przez kilka ładnych lat....wyzdrowiał natychmiastowo niemal z dnia na dzień.Zdrowy od dwóch lat.... do dziś.

To ucieczka od własnych problemów, które bez wątpienia ma.

Co do odczucia poniżenia wynikającego z rozmowy....... a guzik mnie to obchodzi, bo to nie rozmowa ale jego czyny sa poniżające.
Facet poniża nie tylko samego siebie ale i własna żonę przy okazji.


Droga Lenko
Zwróciłam szczególni uwagę na te słowa , bo "nie idą w parze".
Biedny, chory...godny pożałowania kojarzy mi się z przymknięciem oka na pewne sprawy z argumentem wytłumaczenia...
Wymagający zrozumienia i pomocy to dla mnie postawa stanowczej miłości, to poznanie mechanizmów uzależnienia, to działanie na korzyść środowiska, wspólnoty w której to uzależnienie funkcjonuje, w której jest.
Rozumiem co chciałaś powiedzieć...jednak reaguje na te słowa, bo sama dysfunkcja zaczyna się w nierozumieniu...jeśli ludzie źle kojarzą pomoc i wyrozumiałość to nie pomogą ani sobie ani bliskim.

Pozdrawiam serdecznie :)
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 14:25   

Mirelko...wiem ,ze mnie zrozumiałaś.... własnie o te złe skojarzenia chodziło i o te własciwą pomoc. Stanowcza miłość z korzyścią dla obojga.

Norbert...nie skupiasz się na jednym...od jakiegos czasu...to raz, a dwa zaczynasz grac nie fair dając mi wskazówki które niejednokrotnie do znudzenia kierowałam w Twoją strone.Czesto tez niemal dosłownie przytaczasz moje słowa.
Co do popaprańców.... owszem to są ludzie, czasem bardzo pogubieni...i gdybym myślała inaczej,gdybym ich rownież nie szanowała i gdyby zwyczajnie nie było mi ich żal.... nie zawracałabym sobie głowy i nie traciła cennego czasu na pisanie niegdyś z Tobą.
Najzwyczajniej w świecie mnie wymęczyłeś....i to jest odpowiedź na Twoje pytanie...dlaczego nie pisze.
Potrzebuje czasem wytchnienia, ponadto...mam rodzinę i Ona również wymaga uwagi.

Cieszę sie Twoja przemianą, ciesze się ,że nareszcie.....i na tym koniec.
Nie odczytam Twego priva, bo nie chce sie ponownie angażować.
Co do pracy...miałam na mysli zawodową.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 14:47   

żono i mamo ...

przede wszystkim to nie traktuj zachowania meza, jak zdrady. wiem, ze chodzi o cielesnosc, ale z twego opisu wynika, ż jak słusznie już zauwazyli inni forumowicze, Twój maż jest osobą uzaleznioną.

Choc odbierasz to naczej, jest to dokladnie takie samo uzaleznienie, jak od alkoholu, czy nikotyny, czy tez od hazardu, andrenaliny, jedzenia - czegokolwiek. Tyle, ze u Twojego meza dotyczy ono badzo intymnej sfery, bo seksualnej.

pzrecież Twój malzonek nie ugania się za jakąś konkretna kobetą, czy kobietami. z tego co piszesz wynka,z e zrezygnował z seksu na rzecz masturbacji, pornografii i sextelefonów.

nie dziw mu się, ze wstydzi sie o tym rozmawiać nie tylko z Toba, ale z kimkolwiek. U doroslego mezczyzny rezygnacja z seksu i "przerzucenie się" na takei substytuty świadczy o powaznym zaburzeniu. sądzę, ze twój maz ma świadomosc tego, ze nie jest z nim w porządku.
Być może to zaburzenie spowodowała jakąs trauma w dzieciństwie, być moze też twój maż posrzega siebie, jako kiepskiego kochanka. męzczyzni, ktorzymaja tego rodzaju problemy czesto mają przy tym obsesyjny strach przed "niesprawdzeniem się" jako kochankowie, komleks malego czlonka itp. dlatego nie chca żadnych partnerek, po prostu bojka sie ich i wstydzą. Pornografia i masturbacja pozwalaja im rozładowac emocje bez "zagrozenia", ze "nie wyjdzie" i beda wysmiani, czy ponizeni.

Jak z każdą osobą uzależniona msisz być stanowcza, jednak nie polecałabym Ci prb radzenia sobie z tym samotnie. Zwroć się do specjalisty np. seksologa. Nawet jeśli mąz nie ebdzie chcial , nie zmuszaj go. Sama najpierw zasiegnij porady. Specjalistya podpowie Ci, do kogo się zwrócić, jakie techniki perswazji czy stanowczego postępowania stosowac wobec męza.

I zachowaj spokoj, nie krzycz i nie placz, a nade wszystkio nie postrzegaj siebie jako koobiety zdradzanej, czy mało atrakcyjnej seksualnie dla meza. Dla niego żadna prawdziwa kobieta, realnie bedąca tuz obok nie ejst atrakcyjna w seksualnym znaczeniu, bo prawdopodobie się każdej bałby. Gdyby na Twoim miejscu była miss świata traktowałby ja tak samo.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 14:49   

lena napisał/a:
Czesto tez niemal dosłownie przytaczasz moje słowa.
..Leno nie tylko twoje ,ale nałoga,mami ..to sa często słowa jakie maja dla mnie sens..dużo prawdy..i mozna to potraktowac jako hołd dla ludzi jacy pomogli mi wyprostować swój kręgosłup..i to na tyle..natomiast wybacz jako facet nie załapałem z tym skupianiem sie nad jednym????.Leno czytałem twoje świadectwo ..i szanuje twój czas..i wiem ze masz teraz dużo do roboty...no ale wystarczył jeden telefon i juz wiem za dużo czasu tu poświęcam....Aga zawsze wie lepiej....i jeszcze jedno przepraszam autorke postu
za zasmiecenie prywatą..pozdrawiam żona i mama ...i myslę ze wypowiedzi forumowiczów cos rozjaśniły....
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 15:45   

lena, chyba przesadzasz z tym, ze się uważa, zę chory godny pożałowania. chory zasługuje na lekarza i ma do niego prawo, ma prawo byc naprowadzonym na lekarza. to się nalezy choremu wg mnie, a nie pobłażanie

[ Dodano: 2008-12-19, 15:49 ]
Piki napisał/a:
żono i mamo ...

przede wszystkim to nie traktuj zachowania meza, jak zdrady. wiem, ze chodzi o cielesnosc, ale z twego opisu wynika, ż jak słusznie już zauwazyli inni forumowicze, Twój maż jest osobą uzaleznioną.

Choc odbierasz to naczej, jest to dokladnie takie samo uzaleznienie, jak od alkoholu, czy nikotyny, czy tez od hazardu, andrenaliny, jedzenia - czegokolwiek. Tyle, ze u Twojego meza dotyczy ono badzo intymnej sfery, bo seksualnej.

pzrecież Twój malzonek nie ugania się za jakąś konkretna kobetą, czy kobietami. z tego co piszesz wynka,z e zrezygnował z seksu na rzecz masturbacji, pornografii i sextelefonów.

nie dziw mu się, ze wstydzi sie o tym rozmawiać nie tylko z Toba, ale z kimkolwiek. .
nie biorę do siebie tego jako zdrady, moze przesadziłam tak to nazywając. czuję sie po rpostu odzrucona, boz amienił seks na co innego, wirtualnego.
że sie wstydzi, to rozumiem, przez 7 lat byłam uzalezniona od masturbacji, jeszcze przed małzęńswtwem i poznaniem męza, więc nie jets mi to uczucie obce.
traktuję to jako chorobę a nie zamach na mnie (co nei zmienia faktu, ze się czuję odrzucona, bo zwyczajnie brak mi fizyczności z nim). gdybym traktowała jako zamach an mnie, dołowałabym sie, jak kilka lat temu, ze jestem gruba brzuydka itd i ze to wsyztsko przez mnie. wiem, ze to nei przeze mnie. wiem, ze to choroba. dlatego chcę go doprowadzić do lekarza. ale nei wiem jak, żeby nei wystraszyć. dlatego tu napisałam.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 18:22   

lena, chyba przesadzasz z tym, ze się uważa, zę chory godny pożałowania..... nie przesadzam i osobiście nie uważam, ja przestrzegam przed takim podejściem...nadmieniłam,że zdarzało się na forum, a nie jak Ty odbierasz.

żono-mamo....jak juz zauważyła Mirella...nie było zgodności w tym zdaniu, bo i nie miało być....

Bywaja chorzy którym wygodnie chorować, byle nic nie zmieniać, byle nie podjąć pracy.....maja argument...są chorzy i wymagaja zrozumienia.
Bywają zdrowi, którzy mają taki sam argument/wytłumaczenie wobec chorego....rozumieją.
Jedni i drudzy stoją w miejscu...chory leczy sie po swojemu, zdrowy wybacza, toleruje....
Oczywiście mowa o nałogach/uzaleznieniach/zdradach.....nie o grypie.
Chory wymaga pomocy,musi się leczyć, ale chory musi również chcieć.
Na poczatek musi stanąc w prawdzie, uznać chorobe/uzależnienie.... i zacząć działać.
Musi mieć świadomość zła jakie wyrządza nie tylko sobie ale i rodzinie, a jesli takowej nie ma naszym obowiazkiem jest mu to uswiadomić/pomóc
Są i tacy którzy paprają się w pornografii, (bądz innych nałogach) latami i uważaja to za norme...zero problemu...nie jestem odosobniony....ot zaspokojenie nic więcej.
Częściej jest to jednak ucieczka od problemów, zdarza się że bardzo poważnych.
Jak jest w przypadku Twojego męża?...nie wiem, konieczne rozeznanie,ale żeby się dowiedzieć wstyd należy schować do kieszeni.Rozmowa jest odwagą, wstydem są czyny.

Myslę,że twoje doswiadczenie i wiedza na ten temat jest niezwykle pomocna.....wiec mu ją przekaż, zaoferuj pomoc,postaw warunki i bądź konsekwentna.
Przede wszystkim musi chcieć!!!
Gorzej jak nie zechce, wtedy przyjdzie Ci czekać na Jego własne dno.....jak zaboli...może zechce.
Szkoda czasu, bo zbyt długo to trwa.
Pozwolenie na poniesienie konsekwencji moze przyśpieszyć jego mobilizacje.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 20:20   

zona_i_mama napisał/a:
o odejsciu myslalam jako metodzie zmuszenia meza do terapii, ze sobie nie poradzimy sami - to wiem. ze terapia potrwac moze ok 10 lat - to tez wiem z ksiązki patricka Carnesa: od nałogu do miłosci, której niestety mój mąz nei chce nawet czytać.
nie, nie spisalam go na straty. po prostu nei wiem, jak go do terapii zmusic, namowic.
dopiero niedawno otworzyl sie na tyle, zeby w ogole przy mnei nei zaprzeczac, z eproblem ma. ale twierdzi ze rozmowa o tym go poniza (ze mna i w wogole rozmowa)




żona i mama jak kazda współuzależniona myslisz, ze możesz kontrolowac cos nakazac czy zakazac, gdy tymczasem tak naprawde nic nie możesz
a jedynie tyle ile ci uzależniony pozwoli
a więc nie zmusisz go do terapii tylko dlatego że ty chcesz on musi chciec i widziec że jest mu ona potrzeba a nie zobaczy tego dopóki tego mu nie pokazesz a niestety ciągłe pomaganie mu w tym tz mówienie z nim o tym nie pomaga mu w podjęciu zarówno decyzji o zmianach jak i zobaczenia do czego go to doprowadziło
ty myslisz nie moge go zostawic bo stoczy sie na dno jak każda żona pijaka narkomana czy innego nałogowca bronisz sie że przeciez ty musisz mu pomagac bez ciebie nie da sobie rady jestem mu potrzebna by go chronic przed nim samym... itp itp...
krąg zamknięty nałogowiec dalej trwa w nałogu a współuzależniony w swoim matkowaniu i pozwalaniu na nałóg
bo niestety zostawienie go samemu sobie jest dla ciebie trudne, musisz sobie powiedziec jestem bezsilna a tego przeciez nie chcesz poczuc, bo musisz jesli dasz ultimatum i sama poczuc konsekwencje swoich słów a przeciez to lęk przed rozstaniem przed byciem samą i borykaniem samotnego wychowywania dzieci
dlatego trwamy we współuzaleznieniu, pomagając tym samym by nałogowiec nie wyszedł sam z nałogu i nie sięgnął swojego dna
jestes tu znaczy doświadczasz juz swojego dna rozpaczy współuzaleznienia powoli widzisz że tak naprawde nic nie możesz i to cie przeraza boisz sie jednak konsekwencji bo byc może mąz nie zechce nic zrobic a wtedy co...
choc i tak jestes samotna to jednak mamisz sie obietnicami iz sam dojrzeje do tego że ma problem, że zacznie cos z tym robic
niestety nie dopóki mu w tym pomagasz nic nie zrobi
myslisz w końcu to dobry człowiek jak kazda współuzalezniona większosc nałogowców jak nie pije nie ćpa czy nie ma innego nałogu sa dobrymi ojcami czy mężami ale gdy dopada ich nałóg zmieniają sie w nieznanych nam ludzi
kochamy nienawidzac ich i trwamy przy nich uparcie zamiast zostawic samemu sobie
tylko w ten sposób możesz mu pomóc
to dorosły człowiek sam odpowiada za swoje czyny i konsekwentnie bierze na siebie to co robi
musisz sobie to uzmysłowic że nic nie mozesz za niego
a jedyna mądra pomoc jaką możesz mu dac to stanowcze powiedzenie STOP juz dłużej nie moge dalej rób co chcesz bez mojej pomocy
ja moge tylko cie wspierac jesli sam bedziesz dązył do zmiany swoich nałogów
ale to zona i matka niestety najtrudniejsze dla każdego współuzależnionego pogodzenie sie ze swoja niemoca, zaprzestanie ciągłego pomagania to powiedzenie sobie jestem bezsilna
ale to także wtedy twoje beda konsekwencje i choc na początku większe problemy z czasem wychodza na dobre bez względu na to czy nałogowiec zaczął sie leczyc czy tez nie Ty przedewszystkim doświadczysz ulgi, spokoju i bezpieczeństwa
pozdrawiam gorąco
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 20:21   

Nie jestem tak mocna w nałogach jak Nałóg i Lena( każde z Nich fachowiec o odmiennych doświadczeniach- każde doświadczone z innej strony)....ale Żono- Mamo.......albo pozwolisz mężowi chorować - a jak widać Jemu z tym dobrze...albo mówisz Mu STOP...bo jako żona nie musisz patrzeć na samozagładę ( śmierć duchową ) ukachanej osoby !

Mam tylko wątpliwości co do Twojego zdania - postraszyć Go odejściem.
Już Ci wyżej wytłumaczyła to Samotna....straszyć i szantażować nam nikogo nie wolno, bo to nie jest uczciwe !! Owszem, możesz to powiedzieć mężowi ale tylko wtedy, gdy będziesz do tego przygotowana, miała wewnętrzną zgodę na odejście i będziesz gotowa żyć bez męża. Jeżeli wyda się, że to był tylko straszak i szantaż - sama więcej stracisz niżbyś miała zyskać.
Za to rozumiem, że masz dosyć takiego życia....i to zwyczajnie powiedz mężowi - MAM DOSYĆ...NIE PODOBA MI SIĘ TO , NIE CHCĘ TAK ŻYĆ ! - tutaj możesz przedstawić konsekwencje jakie mogą wyniknąć, kiedy mąż nie zacznie sie leczyć....nie zacznie liczyć się z tym, że Jego zachowanie NIE JET NORMĄ i Ty się na takie zachowania już nie godzisz !

Często jest tak, że osoba chora...nie chce się leczyć, bo wstyd...i ten wstyd tak mocno wmawia współmałżonkowi, że ten ze "wstydu" milczy, jednocześnie kryje , ochrania chorego !
No bo wstyd powiedzieć głośno - mąz jest alkoholikiem , mamie, teściom, znajomym.....a że uzależniony od pornografi...osoba publiczna....To co ? Lepiej Go chronić, niech sobie w ciszy i spokoju używa ?
Jestem przeciwna !
To, że mnie mąż zdradził powiedziałam wszystkim....nie ma ukrywania. Głośno też powiedziałam, że nadal i mimo wszystko kocham, przebaczam !
Może takie wyjście poza tajemnicę domu szybciej spowoduje zgłoszenie się do leczenia ?
Ale o tym lepiej nich mówi Nałóg.

Żono- Mamo....widzę, że Ty już jesteś na właściwej drodze....Ty już mówisz Stop - nie godzę się ! zaczynasz działać, szukasz pomocy.....Życzę powodzenia i wytrwania! Dobrze, że tu jesteś z nami !! EL.
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 20:32   

mami napisał/a:
zona_i_mama napisał/a:
o odejsciu myslalam jako metodzie zmuszenia meza do terapii, ze sobie nie poradzimy sami - to wiem. ze terapia potrwac moze ok 10 lat - to tez wiem z ksiązki patricka Carnesa: od nałogu do miłosci, której niestety mój mąz nei chce nawet czytać.
nie, nie spisalam go na straty. po prostu nei wiem, jak go do terapii zmusic, namowic.
dopiero niedawno otworzyl sie na tyle, zeby w ogole przy mnei nei zaprzeczac, z eproblem ma. ale twierdzi ze rozmowa o tym go poniza (ze mna i w wogole rozmowa)




żona i mama jak kazda współuzależniona myslisz, ze możesz kontrolowac cos nakazac czy zakazac, gdy tymczasem tak naprawde nic nie możesz
a jedynie tyle ile ci uzależniony pozwoli
a więc nie zmusisz go do terapii tylko dlatego że ty chcesz on musi chciec i widziec że jest mu ona potrzeba a nie zobaczy tego dopóki tego mu nie pokazesz a niestety ciągłe pomaganie mu w tym tz mówienie z nim o tym nie pomaga mu w podjęciu zarówno decyzji o zmianach jak i zobaczenia do czego go to doprowadziło
ty myslisz nie moge go zostawic bo stoczy sie na dno jak każda żona pijaka narkomana czy innego nałogowca bronisz sie że przeciez ty musisz mu pomagac bez ciebie nie da sobie rady jestem mu potrzebna by go chronic przed nim samym...

wiem to wszytsko jzu od lat.
NIEPRAWDA, wcale tak nei czuje, nei mysle jak ty to napisalas. tak myslalam 2 lata temu, teraz nie.
teraz chce mu pomoc doswiadczyc tego, zeby nałóg zabolał też jego, żeby on zrozumiał, ze to jest jemu potrezbne - to mialam na mysli piszac o zmuszeniu do terapii.
on by dosiegnal dna moze i sam, ale ja chce mu to dno przyspieszyc, a nei stac sie jego zbawicielem i pomagaczem, bo to by doprowadzilo do blednego koła, systemu iluzji iz aprzeczen itd itp.
ja mu mowie dlatego,z e on w ogole wyrazil chec słuchana. przedtem nawet o tym nei było mowy, tylko trzaskanie drzwiami.
to, ze JA mu nie pomogę, zę jestem bezsilna, że moje kontrole jak chowanie alkoholikowi butelki byłyby bez sensu to wiem od 2 lat. dlatego go nie kontroluje, bo to nie ma sensu, bo wiem, ze nei tędy droga.
przypisujesz mi intencje, których nie mam (ale które miałam na etapie współuzależnienia).
teraz po prostu zyj,ę obok meza a nie jego problemem. dotyk mnie on o tyle, ze nei mam seksu, choc go pragnę. i tyle.
nie boję się samotności, wychowywania sama dziecka. jestem zaradna, niegłupia, ceniona w swoim srodowisku - dam radę jakby co.
chodzi mi o to, by uniknąc spustoszenia w psychice chłopca, jakei tworzy brak ojca w domu.
bo mąz jest dobrym ojcem, obecnym z dziekciem i w jego życiu itd, słowem dobrym.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 20:44   

Większe spustoszenie w psychice chłopca stanie się wtedy , kiedy zostanie tak jak jest teraz...jeżeli z tym co jest nic nie zrobi ojciec ani TY ! Ojciec będzie winien tego, że się nie leczy a Ty zaniechania pomocy leczenia, nazwania problemu a w konsekwencji udawania , że wszystko ok.
Mam wrażenie, że Żono - Mamo zasłaniasz się dzieckiem aby nie ruszyć problemu ? Nie rób tak. EL.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 21:35   

zona_i_mama napisał/a:
chodzi mi o to, by uniknąc spustoszenia w psychice chłopca, jakei tworzy brak ojca w domu.
bo mąz jest dobrym ojcem, obecnym z dziekciem i w jego życiu itd, słowem dobrym.
..i to jest straszny patos ....bo to jest wielka racja....o jakiej czesto niestety zapominaja kobiety....a mocno akcentuja ten problem nawet ksiązki polecane przez forum...
EL. napisał/a:
...jeżeli z tym co jest nic nie zrobi ojciec ani TY ! Ojciec będzie winien tego, że się nie leczy
..i to tez jest wielka racja..i wymaga natychmiastowego działania
Dlatego nie nam ponaglac dawac wskazówki....to sa problemy ...o wiele bardziej złożone.....rozwiazanie jest trudne ..ale musi gdzieś byc trzeba go tylko poszukac..by>> wilk był syty i owca cała>>>....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8