Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Już nic nie wiem
Autor Wiadomość
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-18, 16:13   Już nic nie wiem

Wiem, nikt nie powie mi co mam zrobic, ale cos zrobic musze. Po slubie jestem 4,5 roku, znamy sie 7. mamy roczne dziecko. maz woli masturbacje, pornografie i 0700 bardziej nzi mnie, boi sie milosci malzenskiej. To, ze mamy dziekco to cud przy naszje czestotliwosci. jego nalog rzutuje na wszystko, na jego ozieblosc uczuciowa, niemowienie o uczuciach. poza tym jest czlowiekiem dobrym, pomocnym, tworczym, z pomyslami, ale zablokowanym na wyrazanie milosci. latami nei chcial o tym gadac, teraz tez nei chce, ale przynjamniej nie zaprzecza, nie klamie. po kazdej rozmowie z emna wytrzymuje kilka dni i jazda z nowu. czuje sie tlamszona, krzywdzona przez taka zdrade.
jestem na wychowawczym, dziecka nie mam z kim zostawic, utrzymiuje nas maz.
juz czasme mysle, czy nie postraszyc go odejsciem i w ten soposob - przez wyprowadzke z dzieckiem nie wymusic na nim terapii.
no ale jesli to nie poskutkuje, musze sie liczyc z tym,z e zostane z dzieckiem sama, ze syn bedzie mial ojca, z ktorym ma fajny kontakt, tylko od czasu do czasu i na odleglosc
nie mam gdzie mieszkac ani z kim malego zostawic gdybym wrocila do pracy, to dodatkowy problem. ale najbardziej nei chce skrzywdzic dziecka.z drugiej strony nie wyobrazam sobie dla dobra dziecka zostac z mezem chocby jeszcze kilka lat, bo jzu teraz mam dosc. kompletnie neiw iem co robic. sytuacja jest beznadziejna.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-18, 21:33   

To co napisze to moje skromne zdanie, mozesz się z nim zgodzić lub nie.
Zanim jednak zechcesz straszyć męża odejściem, spróbuj jeszcze z nim porozmawiać - zaproponuj pomoc specjalisty, powiedz, ze sami z tym problemem nie poradzicie.
Strasząc męża odejciem musisz być świadoma, ze nie mozesz tego robic dla samego straszenia. Podejrzewam, ze Twój mąz będzie Cię bacznie obserwował i badał na ile twoje słowa o odejciu są prawdziwe i czy wogóle jesteś w stanie taki krok uczynić. Jeśli więc nie jesteś pewna, czy zrobisz to - to lepiej sobie daruj, bo męża utwierdzisz w przekonaniu, ze to tylko Twoje czcze gadanie. Mówiąc o odejściu - musisz być pewna siebie i swojej decyzji, ze jeśli mąż nie zechce nic w tym kierunku uczynić to zastanów się czy jesteś w stanie faktycznie odejść i być konsekwentna w tym co mówisz.
Spróbuj jednak, zanim podejmiesz radykalne kroki poczytać forum - napotkasz tu wiele cennych rad. Jesli nie ja to pewnie inni forumowicze poradzą Ci przeczytać Dobsona " "Miłośc potrzebuje stanowczości". Nie wiem na ile ta pozycja moze być skuteczna w Waszym przypadku.
Czuje jednak podskórnie, ze bez dobrego specjalisty, bez długoterminowego leczenia - terapii sie nie obejdzie. Jak sama zauważyłaś po rozmowach, które przeprowadzasz - widzisz poprawe, ale na bardzo krótki czas i problem nierozwiązany - powraca.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-18, 22:53   

tu nie ma sie co rozpisywac i zastanawiac jak najszybciej do seksuologa i to najlepiej we dwoje ..bo to wspólny problem..a co do opuszczania chcesz ratowac męża???? czy juz go dałas na straty????
 
     
bird70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 00:47   

zona_i_mama napisał/a:
jego nalog rzutuje na wszystko, na jego ozieblosc uczuciowa, niemowienie o uczuciach. poza tym jest czlowiekiem dobrym, pomocnym, tworczym, z pomyslami, ale zablokowanym na wyrazanie milosci. latami nei chcial o tym gadac, teraz tez nei chce, ale przynjamniej nie zaprzecza, nie klamie.

Witaj, z własnego doświadczenia mogę ci powiedzieć tyle-
skoro widzisz też w mężu wiele pozytywów, a w jego problemie z uczuciowością i seksualnością widzisz chorobę- zrób wszystko- z maximum taktu- żeby namówić go do terapii...
Ale druga rzecz- ważna dla ciebie- nie możesz skupić się na problemie męża, ani nawet na skutkach jego nałogu, jakich sama doświadczasz... bo brniesz wtedy we współuzależnienie, z którego wychodzi się często dłużej i trudniej niż z nałogu... Wiem, co mówię, bo popełniłam ten błąd... Zrób więc dla siebie wszystko, co uznasz za pomocne: kontakt z psychologiem, który podpowie, co dalej; z księdzem, który pomoże wytrwać... Działaj, żebyś nie zobaczyła za chwilę w lustrze zgorzkniałej, smutnej, użalającej się, zrezygnowanej kobiety...
Mam nadzieję, że nie będziesz miieć mi za złe tych słów...
Trzymaj się i działaj odważnie, dla siebie, swojego dziecka, swojej rodziny.
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 09:22   

o odejsciu myslalam jako metodzie zmuszenia meza do terapii, ze sobie nie poradzimy sami - to wiem. ze terapia potrwac moze ok 10 lat - to tez wiem z ksiązki patricka Carnesa: od nałogu do miłosci, której niestety mój mąz nei chce nawet czytać.
nie, nie spisalam go na straty. po prostu nei wiem, jak go do terapii zmusic, namowic.
dopiero niedawno otworzyl sie na tyle, zeby w ogole przy mnei nei zaprzeczac, z eproblem ma. ale twierdzi ze rozmowa o tym go poniza (ze mna i w wogole rozmowa)
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 09:31   

Cytat:
ale twierdzi ze rozmowa o tym go poniza (ze mna i w wogole rozmowa)
..dlatego napisałem jest to wasz problem...ale zrozym ty nie jestes dla męża ani lekarzem,ani terapeutą....poniza!!! jasne ze poniza bo przeciez ten problem ma względem Ciebie...i o nim ma swobodnie porozmawiac...twoje zadanie - i to natychmiast do lekarza seksuologa..najpierw zgłos się sama o porade moze razem z lekarzem znajdziecie rozwiązanie..jak go skusic jak zaciągnąć....tylko błagam nie schematy z ksiązek 10 lat...a co wiesz o człowieku czy przyjmujesz to że sie zmieni i np.o wiele szybciej niz podręcznik....książki zawierają rózne podpowiedzi,sugestje ale życie i natura to co innego niz książki ....czytamy po to by mieć szerszy pogląd..by znać problem i zagadnienie ale nie przyjmujemy scheatów 10 lat..czy innych haseł..to co jednemu zajmie 10 lat inny jest w stanie wykonac w trzy...zacznij cos robic a nie zakładać..co będzie!!!!!!!
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 09:48   

żona_mama............. z tego co piszesz to Twój maż jest uzlaęzniony od seksu,chorej miłości i pornografi.Uzaleznienie jak każde inne......boli tak samo. Nie wiem gdzie mieszkasz ,ale jest współnota Anonimowych Erotomanów,sa mityngi,sa terapie.Poszukaj w necie.
Wiedza o tym uzaleznieniu jest potrzebna bardzo tez Tobie.Bo juz jesteś osoba chyba współuzaleznioną.Niestety..... tak działają uzaleznienia,promieniuja na otoczenie swoja destrukcją.
Dobrze że mąz nie ma juz postawy zupełnie negującej.Co do książek....... kup,połóz w widocznym miejscu z krótk ainformacjąże to tam i tam leży,że mówi o tym problemie.
No cóż........... jak każde uzaleznienie tak i to od seksu jest ucieczką przed czymś.Zaspokajaniem i uciszaniem swoich lęków.Jest samozaspokajaniem erotycznym.Dysfunkcją.
A podłoże???? może to byc niska samocena swojej seksualności,sprowadzenie seksualności do sprawności i technik,może być tpo uraz z dzieciństwa.Często onanizm jest połączony z innym uzależnieniem.Jednak jest on napewno też wynikiem pornografi.
A co do terapi....... sama terapia nie musi trwać aż tak długo,ale prowadzi ona do uspienia ,wyciszenia bodżców które powoduja przymus onanizmu,przymus oglądania pornofilmów czy zdjęć.
No cóż........... ja bym sugerował jednak "twarda miłość" .Pokazywanie negatywów,skutków,spustoszenia jakie czyni to uzaleznienie w życiu osobistym i małżęńskim,rodzinnym.Piętnowania czynów przy jednoczesnym uwypuklaniu miłości do człowieka.Oddzielanie czynów od człowieka.
Co nie jest łatwe........ bo taki człowiek zwykle nie odróznia siebie od swoich czynów.Identyfikuje siebie z tym co robi.
Masz trudną drogę przed sobą.A rozstanie........... to chyba jest ostateczność.
Pogody Ducha

[ Dodano: 2008-12-19, 09:49 ]
Choć sądzę że możesz mu to oznajmić ,że konsekwencją jego uzależnienia może być separacja .
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:04   

NORBERT napisał/a:
Cytat:
ale twierdzi ze rozmowa o tym go poniza (ze mna i w wogole rozmowa)
..dlatego napisałem jest to wasz problem...ale zrozym ty nie jestes dla męża ani lekarzem,ani terapeutą....poniza!!! jasne ze poniza bo przeciez ten problem ma względem Ciebie...i o nim ma swobodnie porozmawiac...twoje zadanie - i to natychmiast do lekarza seksuologa..najpierw zgłos się sama o porade moze razem z lekarzem znajdziecie rozwiązanie..jak go skusic jak zaciągnąć....tylko błagam nie schematy z ksiązek 10 lat...a co wiesz o człowieku czy przyjmujesz to że sie zmieni i np.o wiele szybciej niz podręcznik....książki zawierają rózne podpowiedzi,sugestje ale życie i natura to co innego niz książki ....czytamy po to by mieć szerszy pogląd..by znać problem i zagadnienie ale nie przyjmujemy scheatów 10 lat..czy innych haseł..to co jednemu zajmie 10 lat inny jest w stanie wykonac w trzy...zacznij cos robic a nie zakładać..co będzie!!!!!!!

nie krzycz na mnie.
gdzie ja napisalam, ze chce byc jego terapeutą? teraz to ty mnie wkladasz w jakies schematy. ja tylko mu powiedzialam,z e wiem o jego problemie i o tym,z e to ma na nas wplyw. ze mnei to boli. i finito.
ze wspoluzalez wyszlam jakies 2 lata temu
a z terapią chcę to zaaraznowac tak, zeby go zachęcic a nie odstraszyc, dlatego się pytam
zakladam, ze max 10 lat. jak bedzie szybciej to ok. wole byc przygotowana na wiecej i najwyzej sie zdziwic na plus
mityngi wiem, z AE mialam juz do czynienia, ze wspolnota wspolozaleznionych tez.
ksiazke polozylam w widocznym miejscu i z info. nic . zero echa
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:05   

Choć sądzę że możesz mu to oznajmić ,że konsekwencją jego uzależnienia może być separacja ...zgodze się z tym lecz oznajmienie tego jako ostatecznośc przy równoczesnym pokazaniu ze na poczatku decyduje sie ..pomóc i wyciągam rękę...
bo własnie taki gest...a dla ludzi z uzaleznieniem..decydujących sie na naprawe jest to istotne..wiara ..wiara w człowieka że da radę.....natomiast oznajmienie i pozostawienie samemu sobie moze doprowadzic do jeszcze większych następstw..depresji itd....no ale to moje zdanie i moge sie mylic....

[ Dodano: 2008-12-19, 10:14 ]
zona_i_mama napisał/a:
nie krzycz na mnie.
..a czy ja krzyczę....ale skoro odczytałas jako krzyk to dobrze ..bo krzyk coś oznajmia..ja jedynie staram sie wskazac ze rozwiązanie problemu między wami z udziałem tylko was dwojga jest pozbawiony sensu...ano dlatego ze jego blokada jest na ciebie ..a pewnie i twoja na niego...musicie ze swoim problemem niestety wyjśc poza cztery sciany..masz dwie podpowiedzi moja i nałoga korzystaj...i jeszcze jedno pytanie czy ty nie jestes uczulona na odbiór podniesionego głosu???? zdziwiła mnie twoja reakcja???
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2008-12-19, 10:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:14   

NORBERT napisał/a:
oznajmienie tego jako ostatecznośc przy równoczesnym pokazaniu ze na poczatku decyduje sie ..pomóc i wyciągam rękę...
bo własnie taki gest...a dla ludzi z uzaleznieniem..decydujących sie na naprawe jest to istotne..wiara ..wiara w człowieka że da radę.....natomiast oznajmienie i pozostawienie samemu sobie moze doprowadzic do jeszcze większych następstw..depresji itd....no ale to moje zdanie i moge sie mylic....

i o tego typu refleksję z punktu widzenia mężczyzny mi chodziło
wykrzyknik oznacza krzyk, więc uznałam, ze krzyczysz
nie zamierzam siedziec xz problemem w 4 scianach. napisalam przeciez, ze chcve go sklonic do terapii, a skoro tak napisalam to znaczy ze mam swiadomosc, ze 4 sciany nie wystarcza.
a zareagowalam tak, bo poczulam sie dotknieta zarzutem,sz e nic nie robie. przez 7 bez mała lat bycia z moim mezem zrobilam dla pomocy wyjscia z nalogu dla niego wiecej niz to widac po pierwszym moim poscie tutaj i zabolalo mnie takie podsumowanie od wejscia, w dodatku podniesiony,m glosem, z e nic nie robie.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:23   

o,k ale wykrzyknik był przy słowie ponizanie....a sama napisałaś że to poniżenie dla męza...i mój wykrzykni miał zaakcentowac że rozmowa o tym problemie akurat z żona jest faktycznie bolesnym ponizeniem....czy teraz wyjasnienie jest jasne???

[ Dodano: 2008-12-19, 10:29 ]
rozumiem ..zrozumiałem też oburzenie ale trafiłaś na forum ..cos opisujesz ..odpowiadam ..z sugestjami bo sa to tylko sugestje i po jednym poście jak mam okreslic że zmagasz sie z tym juz 7 lat..ze siedem lat pomagasz....zamiast sie oburzac trzeba najpierw wszystko solidnie opisać....ale dobra...cieszy mnie to że jestes w grupie zon ..jakie widza problem..przyjmuja ten wielki ciężar .pomocy a nie odwracają sie plecami...i tylko myśla ale jestem nieszczęsliwa,ale zmarnowałam czas...itd...pomagaj..pomagaj...a kiedyś moze sama będziesz potrzebowac pomocy...pamiętaj co z siebie dajemy to samo otrzymujemy..tak działa Bóg....
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:29   

Norbert...... nikt z uzaleznionych nie zaczyna dostrzegac swojego uzależnienia gdy jest ok,gdy nie boli.
Uzależniony zaczyna myśleć że coś jest nie tak wtedy,gdy poziom bólu spowodowany dysfunkcją jest większy od przyjemności z dysfunkcji.
Onanizm te zmusi zacząc boleć,pronografia musi zacząć boleć.
Przkazanie informacji o konsekwencja jest podwyższaneim 'dna' uzaleznionemu.Bo on sam musi walnąć łbem w dno ,on musi poczuć straszny ból by zechcieć przyjąc wyciągnięta ręką z pomocą.
Matka i żona...... piszesz że znasz wspólnotę,że znasz mityngi...... że znasz AE........ a czy chodzis na te mityngi? Ja serdecznie zachęcam do pójścia tam,do systematycznego uczestniczenia.Tam masz szanse dostac pomoc,spotkać innych z takim samym problemem.
Połóż mężowi w widocznym miejscu,powiedz mu że są mityngi,gdzie są,o której,powiedz mu że tam przychodż tacy sami "popaprańcy " jak on.
Wiesz........... a zawsze lepszy jest świdomy "poparanieć" swojego popaprania jak nieświadomy.
Ciągłe pdawanie ręki,awanturowanie sie jest pomaganiem w trwaniu w uzależnieniu.
Wyrwanie z uzależnienia może nastąpić wtedy gdy uzależniony poczuje ból.Straszenie depresją,samotnością przez uzależnionego jest najczęściej jego manipulacją.Zresztą depresja jest nieodłącznym skutkiem,albo przyczyna uzależnienia.
Pomóc należy wtedy gdy uzależniony podejmie wysiłek wyrwania sie z uzaleznienia.
A wtedy podejmie,gdy walnie łbem w dno.
Norbert..... czy Ty byś sie tu znalażł gdyby nie to,że żona pomogła Ci walnąć łbem w dno wyprowadzając sie od Ciebie?zostawiając Cie samego? Że podniośła Ci poziom Twojego dna?????
Pogody Ducha
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:38   

właśnie, nałóg, i ja sie zastanawiam, jak mu tu dno przybliżyć, żeby go złamać skutecznie, ale nie załamać, żeby to było konstrultywne dno, no wiecie. i zastanawiam się na ile odspearowanie się będzie dnem konstruktywnym, a na ile dekonstruktywnym, weżmy pod uwage tez, ze jesli odseparowanie rozwali mojego meża zamiast zmobilizowac, to mój syn moze faktycznie stracic ojca, miec go z daleka i tylko na jakiś czas, a to uważam, jest dla dziecka straszne
norbert, dobra, mniejsza o wykrzykniki (chodziło mi o ten potrójny na końcu twojego pierwszego postu)
a jedyne mityngi w okolicy są w poblizu pracy mojego mężą (a mąz jest osobą publiczną), więc prędzej umrze niż tam pójdzie
ja nie chodzę, bo mając malutkie dziecko, którego nie mam z kim zostawić, nei jestem w stanie jeździc co tydzień wieczorami 20 km od domu z takim maluchem i tam jeszcze z nim byc, bo chyba by mi się dziecko wściekło.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:48   

zona_i_mama napisał/a:
weżmy pod uwage tez, ze jesli odseparowanie rozwali mojego meża zamiast zmobilizowac, to mój syn moze faktycznie stracic ojca, miec go z daleka i tylko na jakiś czas, a to uważam, jest dla dziecka straszne
..i to starałem się wyjaśnic tez i nałogowi..znam jego twardą rękę..lecz trzeba pamiętac działania szablonowe na jednego człowieka działaja bo jest twardy...mocny charakter..i twarda ręka skutkuje..natomiast na kogos z wrazliwa naturą ta twardośc i stanowczośc moze zadziałac jak totalna rozsypka....moja sugestja ...jak najszybciej sama zgłoś sie op poradę..by przygotowac sie na mądre kroki ..ty znasz nature swojego męża..czytaj,studiuj i opracuj plan....ale nie słuchaj haseł,nie wsadzaj w szablony....bo wszystko jest różne...i róznie odbierane prze różną wrazliwośc człowieka..co jednemu pomogło nie oznacza że innemu pomoże.....
nałóg napisał/a:
Norbert..... czy Ty byś sie tu znalażł gdyby nie to,że żona pomogła Ci walnąć łbem w dno wyprowadzając sie od Ciebie?zostawiając Cie samego? Że podniośła Ci poziom Twojego dna?????
..a wiesz nałogu ze nie wiem ale mozna tez założyć że i mógłbym ...nie koniecznie coś jest wynikiem czegoś..nieraz wychodzi inicjatywa z nas samych akurat bez wpływu działan kogos innego...u mnie akurat tak było....
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2008-12-19, 11:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zona_i_mama
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-19, 10:56   

mój maz jest wybitnie wrażliwa dusza. choć skrzętnie to ukrywa
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9