Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
nie widzę już szans... nie potrafię, pomóżcie
Autor Wiadomość
juliak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 17:35   nie widzę już szans... nie potrafię, pomóżcie

Jestem 1rok ,3 miesiace po slubie i w 5 miesiacu zagrożonej ciazy. Kilka lat modliłam sie o dobrego męża i dostałałam.... Decyzję o slubie podjełam zbyt szybko ale z wiarą że z woli Bożej. Wogóle modliłam się żeby wszystko w moim życiu było wola Bożą. Zostałam okłamana na polu wieku mojego męża , jego podejscia do zycia i jego wiary. Z tak wieloma rzeczami udawał, po slubie oswiadczył mi że on sie juz nie musi i nie ma zamiaru starać że małżeństwo to obowiazki z tym że do mnie wszystkie należą , on ma natomiast prawa. Służyłam mu , dawałam się aż moje wnętrze zagotowało sie do osatecznosci. Wysyłałam prosby o modlitwy łącznie z Watykanem . Jemu zalezy tylko na pieniadzach. Wyżebrałam i wymusiłam na nim rekolekcje - spotkania małżeńskie ale nie chce kontynułować tego dlaej we wspólnocie trudnych małżeństw. On nie widzi problemu , moge się wyprowadzić ale bez srodków do życia. Przyznam że mam załamanie wiary, mysli samobójcze . nie weim co mam robić. Nie mam rodziny, w zasadzie nikogo kto mógłby mi konkretnie pomóc. Nie mam siły już żebrać. Jak wychodziłam za niego byłam biedna, miałam zadłużenia ze spółki gdzie mnie wspólnik okradł, przed ślubem mi współczuł komornika po ślubie wysmiał, że on cos tam ma a teraz ja mam pokazać co potrafie kazał mi zarabiać na siebie.Nie bedzie mnie szanował jak mu pieniedzy nie bede przynosić. Mam 34 lata on miał mieć 39 ma 45 , jest już zmęczony i chce spokoju, dziecko które się urodzi to darmozjad a ja na nim żeruje. Jest nie szczery , kłamie i żarty sobie ze mnie robi na każdym kroku , udaje że słucha potem nigdy nie wie co ja mówiłam( jest zdrowy) Mówi że mu zależy ale on się nie bedzie docierał, ja mam się dostosować. Nie wiem co mam robić , jestem na granicy.Chciałam wiele razy odejść , pomijając to że nie mam za co ale mój kierownik duchowy mówi trwać.jak? Nigdy w życiu nie wylałam tyle łez jak na tej mojej drodze szczęścia po slubie
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 19:31   

Julia bycie ojcem czy mężem to nie tylko przyjemności ale też i prawne konsekwencje podjętego kroku.....
więc bez obaw bez środków do zycia nie może cie zostawić, problem w tym że ty sama taka sierotka Marysia. która pozwala sie zastraszac
odwagi kobiety w XXI wieku nie wyrzuca sie z domu z dzieckiem bez środków do życia jest prawo które je chroni
poczytaj jakie masz prawa jako żona i matka a on jako mąż i ojciec
może jak zobaczy zaradna szanującą sie osobe troche spuści z tonu
uzyskasz tym szacunek do swojej osoby
mąż tak cie traktuje jak sama mu pozwalasz, jesli pozwalasz mu sie zastraszac to on sobie pewnie mysli, że jemu wolno wszystko bo ty sie nie postawisz
a jako osoba w ciąży już teraz możesz na dziecko i siebie alimenty zasądzic....
rada na dziś to spokój musisz sie wyciszyc choc to trudne dodatkowo gdy jest sie w ciązy ale ten maluszek niech bedzie dla ciebie wsparciem dla niego walcz
musisz byc stanowcza kochaj twarda miłością
masz prawo stawiac granice które mężowi nie wolno przekraczac
zycze duzo spokoju Julio dla ciebie i dziecka
zobaczysz czasami trzeba tez okazac sie silna i twarda na poczynania męza by wyznaczyc sobie swoje miejsce w małżeństwie oraz szacunek dla siebie

[ Dodano: 2008-12-11, 19:36 ]
mój kierownik duchowy mówi trwać.jak? Nigdy w życiu nie wylałam tyle łez jak na tej mojej drodze szczęścia po slubie..
oczywiście że trwac to dopiero początek drogi a na początku zawsze trudno i nieznajomo,
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 21:26   

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam. Czy mąż Cię okłamał przed ślubem w sprawie swojego wieku, że ma 39 a ma 45? Jeśli tak to być może, że sakrament nie został ważnie zawarty. Myślę, że powinnas udać się do katolickiej poradni rodzinnej i to zanim urodzi się dziecko, bo potem będzie mało czasu i po prostu o tym sobie pogadać.
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 21:29   

Juliak - smutno mi się zrobiło jak to przeczytałam tym bardzi je ze jesteś w ciaży, czyli to świety obowiązek meza by cię na rękach nosił i spełniał zachcianki, wiem cos o tym bo sama byłam w ciazy to wiem ze wtedy potrzebuje się niesłychanej ilosci miłosci i ciepła a tu taki klops..
wiesz to przykre co cię spotkało ale nie obwiniaj się ze zbyt szybko podjęłas decyzje o slubie. Ja swojego znałam pare dobrych lat i co? po slubie okzał sie kimś zupełnie innym, wszsytki jego zalety odfrunęły sobie. kiedys dziwiłam się jak to mozliwe ze ktos mjoze tyle lat udawać, otóz teraz wiem ze moze. Wcale się nie dziwnie ze masz załąmanie wiary, ja też teraz nie potrafie sie modlić, małzenstwo przecież jest świete wieć powinno sie czuc tą pomoc boga, a ja tej obecnosci nie czuje.
Wiesz poweim ci jedno, maluszek jest najważniejszy, moze teraz jeszcze tego nie wierz ale jak się urodzi to tak bardzo pokochasz te maleństwo ze śmieszne wyda ci się płąkac za jakimkolwiek facetem. Miłość do dziecka to najwspanialsza rzecz jaka cię spotka, to cud. I wtedy zupełnie inaczej spojrzysz na swoją sytuacje, no i oczywiscie bedziesz tak bardzo silna ze poczujesz ze góry mozesz przenosic.
Wiesz ja miaąłm też rózne chwile trudne z moim mezem przed urodzeniem dziecka, i wtedy strasznie wszystko przeżywaąłm a teraz? owszem jesteśmy w kryzysie, chyba będzie rozwód bo na dzień dziesiejszy nie widze ze mozna coś naprawić, ale wiesz co? pomimo bólu jaki mam w sobie ze jestem sama to jestem szczesliwa bo mam dziecko, mam dla kogo żyć, i to mnie mocno trzyma, gdyby nie synek nie wiem jakbym sobie poradziła.

Kochana dbaj o siebie i maluszka i to niech będzie dla ciebie najważniejsze teraz.
A co do meza to trzymam kciuki zeby sie wam udało choc to będzie wymagało od niego zaangażowania w naprawę zwiazku a póki on nic nie zrobi to bedzie ciezko. Podobnie jak mój niby mnie kocha nawet mi to dziś napisał, ale jak nic nie robi zeby być znami, zreszta wczoraj nazwałmnie głupią, wiec to jest miłosc.
Poweim ci ze ja od keidy mój mazsie wyprowadził poczułam ulge bo mam spokój i moge spokojnie życ. Owszem jest mi samotnie ale nie jestem smam zresztą nie mam czasu o tym mysleć bo dziecko zajmuje mnie w każdej minucie.

trzymaj się kochana i pogłaszcza brzusio ode mnie
 
     
juliak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 22:31   

mąż tak cie traktuje jak sama mu pozwalasz, jesli pozwalasz mu sie zastraszac to on sobie pewnie mysli, że jemu wolno wszystko bo ty sie nie postawisz
a jako osoba w ciąży już teraz możesz na dziecko i siebie alimenty zasądzic....
rada na dziś to spokój musisz sie wyciszyc choc to trudne dodatkowo gdy jest sie w ciązy ale ten maluszek niech bedzie dla ciebie wsparciem dla niego walcz
....................................................................................................................................Dziękuję za wasze odpowiedzi
racja z alimentami, orientowałam się.
Mam iśc do sądu nic dobrowolnie nie da. Rodzina mu podpowiada jak słyszałam że deklarują 300zł. Z urzędu 500zł . Nie mam pojęcia jak się za to utrzymać i w zagrozonej ciąży , bo nie mogę pracować i potem z małym dzieckiem Nie mam rodziców, ani rodziny. Nie mam siły szukac nawet jakiś osrodków samotnych matek , podobno są zresztą przepełnione. On wie o tym wszystkim dlatego spokojnie mówi że moge się wynieść i się śmieje.Straszy mnie pozatym że dopiero zobacze jak to jest. Bo teraz mam tak dobrze bo on płaci rachunki. W dodatku że go to nie obchodzi bo on ma swoje sprawy.

Z Jego wiekiem , dowiedziałam się niestety tuż przed samym slubem, poznalismy się na portalu w necie. Byłam w szoku, ale jakoś to przełknełam , juz się zaangażowałam i pomyslałam że przecież to nie takie ważne, że to jednorazowe kłamstwo. Niestety nie jednorazowe. Stale kłamie. Jak coś ktoś do niego mówi o pracy to wystarczy raz. Ja mogę mówić przez dwa tygodnie że proszę go żebyśmy gdzieś jechali a on potrafi mi powiedzieć po tym czasie że pierwszy raz to słyszy, że wymyślam. Albo w oczy mi mówi że nic takiego nie mówił. Jeżeli chodzi o unieważnienie to ksiądz mi powiedział że ewentualnie jest inna przyczyna . Otórz przed slubem ja zaproponowałam rozdzielnosc majatkową bo miałam długi i chciałam go chronić, przystał na to, traktowałam to jako papier. Po slubie okazało się że on przeciwnie, mało tego że nigdy by się ze mną nie ożenił bez tej rozdzielności., powtarzał mi to wielokrotnie. Ksiądz powiedział mi że od poczatku była u niego zła wola. Ale ja naprawdę nie wiem co mam robić. Marne szanse że dostanę to unieważnienie, nie mam pozatym na to pieniędzy. Czuję się oszukana i nie wiem jak do tego Pan Bóg dopóścił, dzisiaj mam takie głupie mysli, bo tak bardzo szukałam Jego Woli. A już któraś osoba mi powiedziała że to pomyłka. Czuję jednak jakis taki lęk przed podjeciem decyzji, też fakt że czuję się kompletnie bezradna.

Dziękuję za Wasze posty
 
     
bird70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 23:58   

juliak napisał/a:
A już któraś osoba mi powiedziała że to pomyłka. Czuję jednak jakis taki lęk przed podjeciem decyzji, też fakt że czuję się kompletnie bezradna.

Droga Julio, twoja sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna- pieniądze jednak wiele ułatwiają... ale Twoje poddanie się bezradności nie pomaga...
Może jednak spróbuj poszukać miejsca, gdzie mogłabyś spokojnie zająć się sobą i dzieckiem- są centra pomocy rodzinie, jakieś mieszkania socjalne, interwencyjne, hostele przejściowe, sama nie wiem... zapytaj księdza, może jakaś dalsza krewna przytuli cię na jakiś czas, aż coś wymyślisz...
A z alimentami... próbuj, zagrożona ciąża jest argumentem nie do zakwestionowania, więc kwota nie musi się zamknąć w 500 zł.
Życzę ci siły, żeby stawić temu czoła...
 
     
Maria Anna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 07:42   

Strasznie mi przykro, ze trafiłas na takiego człowieka. A teraz musisz ratować siebie i dziecko. Mimo, ze jest i będzie Ci bardzo cięzko z decyzjami i konsekwencją. Ale wyjścia raczej nie masz. A skąd jesteś?

Pozdr
 
     
juliak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 13:20   

Witam Wszystkich i dziękuje.
Przyznam, że pisząc tutaj oczekiwałam wsparcia pt. trwaj, bo miłość wszystko przemienia. Ale faktycznie chyba mam syndrom ofiary. Mieszkałam kiedyś w okolicach Katowic.
Mama chorowała przez 9 lat na nowotwory, potem zamarła, bardzo ja kochałam. W małżeństwie moich rodziców była ofiarą. Ojciec w czasie jej choroby jak miałam 15 lat stwierdził, że powinnam z nim współżyć, i kilkakrotnie usiłował to zrobić. Nikomu nie mówiłam, byłam z tym wszystkim sama najważniejsza była mama żeby żyła. Szybko wyprowadziłam się z domu zaczęłam zarabiać. Ojcu wybaczyłam mięliśmy jako takie kontakty. Miałam pieniądze z mieszkania po zmarłej cioci i zainwestowałam je, wzięłam kredyty, spotkałam kogoś, z kim mięliśmy się pobrać i pracowaliśmy razem. Kiedy pojawiły się dochody i też On poznał kogoś innego załatwił niekompletnie finansowo, zostałam z
Na dzień dzisiejszy ok. 80 000 tyś długu bez odsetek, które mi się przedawnia w 2012
Roku, część już się przedawniła, część zapłaciłam, ale nie byłam reszty w stanie. Ojciec nigdy mi tego nie wybaczył, że byłam taka głupia, po zatym związał się z kimś innym mieszkają razem, ma nową rodzinę z jej dziećmi i nie chce mieć ze mną kontaktu, on już nie ma córki. Wyrzucił mnie też z mieszkania po mamie, pobił znęcał się psychicznie. Przeszłam terapie dla osób po przemocy założyłam mu sprawę, którą potem wycofałam i jakimś cudem się zgodził zameldować mnie w kawalerce po cioci, która jest na niego, a jej wola była żeby była moja. Tak mieszkałam tam, wprawdzie może to mieszkanie sprzedać, ale na razie jest, mam 500 zł z wynajmu i tu mi to starcza na moje potrzeby. Mąż był z okolic Warszawy –Żyrardowa teraz tu mieszkam. W moim stanie przeprowadzka, bo mam tu jakieś rzeczy mnie przeraża, po zatym jest kwesta utrzymania się tam i opłat. W ogóle to ja dalej jakoś nie mogę przyjąć do siebie, że to koniec tego małżeństwa. Napisałam wczoraj list do Męża, może to coś w nim zmieni. Daliście mi na to siły, napisałam też wczoraj prośby o modlitwy, bo bałam się tych myśli samobójczych, jakoś wszystko odeszło. Chwała Panu Bogu.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 14:26   

Czasami, a może nawet często zastanawiasz się nad swoimi prawami. Próbujesz ustalić co ci wolno we własnym domu. Być może wielokrotnie słyszałaś, że:

nic ci nie wolno
nie masz do niczego prawa
nic nie jest Twoje
jesteś głupia
wszyscy wiedzą, że jesteś wariatką
masz duże szczęście, że jestem z Tobą
NIKT NIE MA PRAWA TAK DO CIEBIE MÓWIĆ!

Czy pamiętasz swoje podstawowe prawa?
Zastanów się, czy są one respektowane przez Twojego partnera, bliskich!

Masz prawo żyć w domu wolnym od przemocy.
Masz prawo czuć się bezpiecznie w swoim domu.
Masz prawo do szacunku i godnego traktowania.
Masz prawo do swobodnego wyrażania swojego zdania, nawet jeśli twój partner myśli zupełnie inaczej.
Masz prawo współuczestniczyć w podejmowaniu decyzji odnośnie spraw związanych z waszą rodziną, domem, dziećmi, wydatkami. Twoje potrzeby, sprawy są równie ważne jak twojego partnera.
Masz prawo szukać profesjonalnej pomocy w sytuacji, gdy jesteś niezadowolona lub zaniepokojona tym co się dzieje w domu.
Masz prawo do swobodnego kontaktowania się z bliskimi, rodziną, przyjaciółmi.
Masz prawo popełniać błędy. Masz prawo do bycia niedoskonałą matką, czy żoną.
MASZ PRAWO SZUKAĆ POMOCY, GDY TWOJE PRAWA SĄ ŁAMANE!


mężowie bardzo częśto szantażują swoje zony by była im uległa roztaczają przed nią wizje ubustwa
karają psychicznie i finansowo
masz prawo do alimentów nie tylko na dziecko ale na siebie
mąz ma obowiżek utrzymania żony i dziecka
wyjaśnij mu to może jak zobaczy, że sie nie boisz przestanie sie psychicznie szantażowac by cie tym samym zniewolic i zrobic sobie poddana według własnego uznania, by jemu było dobrze
musisz byc świadoma swoich praw nie tylko obowiązków bo ty także jako żona je masz...
jak zrozumie, że sie nie boisz go, że wiesz, że on tez ma obowiązki względem ciebie i dziecka troche go to przystopuje i przestanie sie nad toba psychicznie znęcac
snuj mu wizje, ze też możesz wystapic z wnioskiem o alimenty na siebie i dziecko, że mozesz złożyc wniosek o separacje uzyskac tym samym prawo matki samotnie wychowującej otrzymac wtedy nie tylko alimenty na siebie i dziecko ale także pomoc od państwa rodzinne dotacje dla matek samotnie wychowujących, dofinansowanie do mieszkanie, zapomogi
masz duze prawo nie mysl, że nie możesz sobie pomóc bo to sprawia, że sie poddajesz i ulegasz mężowi a jemu tym samym dajesz jeszcze większe prawa do znęcania sie nad toba
'znęcanie sie psychiczne nad ciężarną żona jest łamaniem twojego prawa
możesz dzwonic na niebieskją linie... masz duzy wachlarz obrony siebie przed takim traktowaniem przez męża
odwagi Julio okaz sie silna a tym samym sprawisz iż mąż nie będzie sie czuł juz taki pewny w tym co robi i mówi
na razie myśli, że może cie gnębic a tego mu nie wolno!!!!!!!
pozdrawiam gorąco walcz o swoje prawa także w małżeństwie
jako żona dając mu do zrozumienia żeby liczył sie z twoim zdaniem
 
     
juliak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:21   

W odpowiedzi na mój list z żebraniem z zapytaniami czy chce ratować to małżeństwo i prosba że jeżeli mu się nie chce to żeby mi pozwolił odejść i stanąć na wysokości zadania, odpisał mi smsa ( że on się tak nad soba nie użala)

Skorzystałam z waszych rad i napisałam mu że mi się alimenty od niego należą i je mu ściągną, nawet jak wyjedzie bo mnie straszy że on sobie wyjedzie za granicę do pracy.
Przyjechał do domu i zniknął mu usmieszek, zaczął być agresywny.
Powiedział że mam robić jak sobie uważam , bo ja bzdury do niego piszę i jestem niegrzeczna.
Niestety już wiem, że tu nie ma co się wypalać ale nie wiem co dalej. Nawet nie jest mi już tak przykro jakoś nie płaczę narazie. Dziękuję jeszcze raz za Waszą pomoc.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:30   

juliak - idź do psychologa , ktoś powienien otoczyć Cię fachową pomocą - my tu za mali jesteśmy na takie porady ,jesteś w ciąży - potrzebujesz fachowego wsparcia - choćby takiego , jak rozmawiać z mężem ,
 
     
Bogooslaw
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 23:11   

mami napisał/a:
Masz prawo żyć w domu wolnym od przemocy.
Masz prawo czuć się bezpiecznie w swoim domu.
Masz prawo do szacunku i godnego traktowania.
Masz prawo do swobodnego wyrażania swojego zdania, nawet jeśli twój partner myśli zupełnie inaczej. Twoje potrzeby, sprawy są równie ważne jak twojego partnera.
Masz prawo szukać profesjonalnej pomocy w sytuacji, gdy jesteś niezadowolona lub zaniepokojona tym co się dzieje w domu.
Masz prawo do swobodnego kontaktowania się z bliskimi, rodziną, przyjaciółmi.
Masz prawo popełniać błędy. Masz prawo do bycia niedoskonałą matką, czy żoną.
MASZ PRAWO SZUKAĆ POMOCY, GDY TWOJE PRAWA SĄ ŁAMANE!

Witam.
Pierwszy raz wypowiadam się na tym forum.
Jak wszyscy chyba tutaj mam kryzys w małżeństwie.
Mój problem jest chyba bardziej złożony i ma duży związek z tym co wyżej.

Moja żona ma kochanka. Mamy 2,5 letnie dziecko.
Kryzys zaczął się 3 miesiące temu właśnie wtedy, gdy go poznała. O romansie dowiedziałem się miesiąc temu. Od razu zadeklarowałem przebaczenie pod warunkiem zakończenia i szczerego powrotu.
Do tej pory każdy kryzys zażegnywaliśmy.
Jednak ten trwa. Byliśmy u terapeutów ale dopiero trzeci z kolei okazał się takim, dla którego poza rozwodem istnieją inne drogi.
Okazało się, że żona ma objawy przemocy psychicznej. Stąd czuła się źle w związku.
Przeraziłem się gdy to zobaczyłem, bo choć różnie bywało, to przecież ją kocham i świadomie tego nie robiłem. Przyznaję, że mając złośliwy i ostry humor, mogłem ją niejednokrotnie nim zranić, narzucałem też często swoje zdanie. Stwierdziłem na gorąco, że skoro jestem takim potworem (choć nieświadomie) to ustąpię.

Terapeutka nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, czy jest to przemoc psychiczna ale wskazała za przyczynę mój skłonny do podporządkowywania charakter i jej uległy i nieznający oporu (ma ojca apodyktycznego i furiatę). Ona jest bardzo wrażliwa, choć do tej pory skrzętnie to ukrywała, robiąc wrażenie twardej. Terapeutka powiedziała też żonie, że gdybym poddał sie terapii to jest szansa, że będzie dobrze.
Ja rzecz jasna- podejmę się terapii, nawet dla samego siebie. Zacznę za 3 tygodnie.
Ona, niestety, wiedziona wizją kochanka a także strachem przed ponownym zranieniem- kategorycznie żąda rozwodu. Nie zamierza dać małżeństwu żadnej szansy.
Nie myśli przy tym o dziecku, które przecież najbardziej na tym straci.
Poraniliśmy się oboje. Ja tym że nie zauważałem, że ją ranię a ona mnie- zdradą i działaniem w kierunku rozbicia małżeństwa.
Ja jednak chcę podjąć pracę nad sobą i ją podejmę, chcę przebaczyć, jeżeli ona wróci.
Niestety- ona tego nie chce.
Twierdzi, że chce być szczęśliwa a ze mną nie była. Jej kochankiem jest starszy o 8 lat, żonaty Niemiec, pracujący tam i tam żyjący.
To paranoja ale w książkach o przemocy, wyczytaliśmy, że nie należy w żadnym razie dawać szansy tzw. sprawcy (mnie w tym wypadku) gdyż to nie ma większego sensu. Ostrzegają przed ulegnięciem namowom o daniu szansy jak przed ogniem. Rozumiem, gdy wchodzi w grę przemoc fizyczna albo świadoma, wyrachowana psychiczna. Ale żeby radzić tak w sytuacji, gdy wszystko jest do uratowania?!
Konkludując- w tej chwili to ja, pomimo, że zdradzony w perfidny sposób, walczę o małżeństwo, pełną rodzinę dla dziecka, zaś ona- walczy ze mną zgodnie z podręcznikiem i nie daje szansy.
 
     
markow
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-13, 13:13   

Boguś chyba zagalopowałeś się w swoich wnioskach po wizycie u terapeuty. Prawdopodobnie, gdyby nie doświadczenia życiowe Twojej żony, Twoje zachowanie nie raniłoby ją tak mocno. W tej chwili to Ty jesteś pod presją psychiczną. Role się odwróciły. Gdy dotrze do Niej, że też może ranić innych, a nie być tylko ofiarą, macie szanse na pojednanie.


Marcin
 
     
juliak
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-13, 14:45   

Witam Wszystkich.
Boguś, ja mam do polecenia książkę dla Twojej żony: Kobieta. Kapłaństwo serca. autor
Jo Croissant ( jest tania, dostępna w necie księgarnia:za rogiem). Przeczytałam ja teraz przez te dwa dni. Wiele razy słyszałam o przyjmowaniu cierpienia, ale tu jest to tak pięknie podane na przykładzie żon mających trudnych mężów. Mówi też o roli kobiety w świecie, rodziny i jej wyjątkowym powołaniu. Napisała ją żona założyciela Wspólnoty Błogosławieństw (na prawie papieskim). Na pewno to łaska, ale przyjęłam do siebie możliwość cierpienia i oddawania się, zdania się na łaskę Bożą i miłość Jego przemiany zarówno mojego serca jak i serca mojego męża. Związek uświęcony przez Pana Boga jest nie rozrywalny to wiadomo, ale ucieczka przed cierpieniem to nic innego jak nie przyjęcie krzyża. Mam teraz pokój serca, ofiarowałam się Panu i będę trwać. Twoja żona ma wielkie szczęście, bo Ty rozumiesz i chcesz.Może uda Ci się ja namówić do przeczytania tej książki (nie jest gruba) może wtedy spojrzy inaczej na Was jako rodzinę. Mnie to bardzo pomogło.
Życzę Ci powodzenia.
Dziękuję Wszystkim za pomoc i posty. Jesteście Kochani.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-13, 15:55   

Ło Matko....Juliok....szukałaś i znalazłaś !
Martwi mnie Twoja postawa...mam wrażenie, że ona nie jest zdrowa, ani rozsądna !!
Ty przychodząc tutaj ( piszesz) , chcialas potwierdzenie, że przy trudnym męzu należy trwać ! To samo usłyszałaś od przewodnika duchowego.....a teraz i w tej książce !

Kobieto....słyszysz i wyłapujesz TYLKO to co chcesz słyszec !! To co podpowiada Ci ...sorry!!...jakis defekt Twojej psychiki !

Nalezy trwać !!

Wiesz...trwać to mogłam sobie ja....bo ja jestem silna baba i mnie chłop nie ruszy !! Bo ja znam swoja wartość,....i najwyżej popłaczę sobie w chwili załamania, porzucenie, odrzucenie i zdrady ! Ba...włosy sobie wyrwę z głowy ...ale ja jestem tak skonstruowana, że mnie to przejdzie i ja na nogi wstanę....bo wiem ...przeszlam !! Bo już potrafię....bo wiem, że jestem najukochańszą córką i Ktos mnie kocha nad zycie i nigdy nie będę sama ...bo głegoko w sercu mam Boga, z którego siły i milości potrafie już czerpać .

Boje się, że Ty przyjmujesz postawę....będę trwać....i niech mnie zakatuje i zanęka psychicznie...będę trwać !

A to nie tak !!!
Julok...Ty jesteś bardzo przez życie doświadczona i mocno poraniona ! Ty TERAZ musisz zadbać o siebie i dziecko....a nie myslec o tym, że masz trwać przy męzu...może oprawcy - może takiego sobie wybrałaś, jakiego ojca miałaś w domu?!!

Teraz Ty i dziecko...albo raczej najpierw dziecko i TY !

Przemyśl....w jaki sposob..najbardziej spokojny mogłabyś dotrwać do końca ciąży ? Może masz takie miejsce....?Jak nie...zadbaj o to w domu ? Nie musisz liczyc na męża....On musi !! finansowo dbac o Ciebie ...nie ma wyjścia....bo jest Sąd od rozstrzygania takich spraw !

Potem Julio....musisz przejść indywidualna terapię.....przyjatrzeć się swojemu zyciu ( tylko ze specjalistą)...pozamykac ważne sprawy, przerobic je i pozamykac raz na zawsze ! Przy tym wzmocnisz się i dowiesz, zrozumiesz i uwierzysz....że trwanie przy trudnym mężu, w trudnym małżeństwie...to nie to samo co podkładać się, był uległą i stawać sie ofiarą !!

Bo z tego co rozumiem z Twojego postu....to Ty raczej zgadzasz sie na bycie ofiarą niż na trwanie w trudnym małżeństwie !!

Kobitko , TERAZ TY i dziecko !! To jest najważniejsze na teraz !!! Przytulam !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9