Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
"Na skrzyżowaniu świata dróg.."
Autor Wiadomość
ak70
[Usunięty]

  Wysłany: 2008-12-09, 12:57   "Na skrzyżowaniu świata dróg.."

Trafiłam tu dzisiaj pogrążona w totalnej już desperacji... strachu... gniewie... wściekłości... apatii i rezygnacji...z kompletnym mętlikiem w głowie.
Poczytałam i tez postanowiłam napisać... potrzebuje Waszego wsparcia, bardzo!
Nie mam przyjaciół - takich prawdziwych, do których można powiedzieć wszystko, którym można zaufać, przytulic sie i wypłakać.
Czuję sie złapana w pułapkę własnej głupoty...
Próbowałam odbudować moje małżeństwo po błędach popełnionych przeze mnie samą (jednak wynikających z nieświadomości, że jestem DDA) i po zdradzie męża... przez pewien czas było dobrze... jednak z każdym dniem jest coraz gorzej. Już nie daję rady.. nie potrafię życ w domu, w którym nie ma miłości, zrozumienia, rozmowy, wspólnego bycia razem... nie mam siły już ciągnąć takiej fikcji.. wszystko jest na mojej głowie: praca, dzieci, zajmowanie sie domem... moj mąż wraca z pracy, je obiad i siada przed komputerem... o 19 wlacza jeszcze dodatkowo tv... o 22.30 wylacza i idzie spac... w weekendy czasem sprzatnie lub zrobi zakupy... na dzieci wrzeszczy, kiedy wchodza mu w droge... każdą probe rozmowy z mojej strony zamienia w lawine pretensji, żale i zwalanie winy na mnie... stres u mnie osiagnal apogeum :((
Odbija sie to na dzieciach, jestem niecierpliwa, krzycze na nich, czasem zdarzy się dać im klapsa... czy trwanie w fikcji ma sens??!!
Pomóżcie, proszę.... historia jest długa i sięga piaskownicy, więc nie chcę Was zanudzać...
 
     
bird70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-09, 18:56   

Witaj, ak70
to dobrze, że tu trafiłaś... widocznie nie jest tak źle z tą twoją apatią, skoro szukasz pomocy :)
A poważnie- czytaj... dużo tu ludzi jest już dalej w drodze do naprawy swego życia i dzielą się tymi doświadczeniami... ja ciągle w kołowrocie emocji...
Jak czytałam twój post- po pierwsze: stres, burza emcjonalna... a w tym dzieci...
Wiem, łatwo się pisze- ale my dorośli mamy lub znamy narzędzia, jak sobie radzić z konsekwencjami naszych decyzji, a dzieci- dopiero sie ich uczą. Często nie rozumieją, co dzieje się z rodzicami, a płacą za decyzje dorosłych najtwardszą walutą...
Więc myślę, droga ak70- szukaj sposobu, żeby się wyciszyć... żebyś mogła poświęcić dzieciom trochę spokojnej uwagi. Zwłaszcza, że na ojca nie moga liczyć- i na to nie masz niestety wpływu. Pozostaje ci więc- zostawić go sobie samemu...
Wtedy jest szansa na spokój twojego serca i na znalezienie rozwiązania sytuacji, w któej się dusisz...
Wiem z doświadczenia, że przekonywanie męża na siłę- musisz się zmienić, żeby było nam lepiej- do niczego dobrego nie prowadzi, on się zacina w swoim uporze lub złości... Więc zostaje ci to, na co masz wpływ- zająć się sobą... swoim spokojem, swoim samopoczuciem, swoim kontaktem z dziećmi...
Serdecznie cię pozdrawiam.
Chętnie spotkam się na gg lub priv
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-09, 20:07   

.... przez pewien czas było dobrze... jednak z każdym dniem jest coraz gorzej
.........
a jak było dobrze to jak było
czego oczekujesz od męża miłości, czułości niestety jak sama jestes wciąż rozdarta, zestresowana i zła to mąz znika ci z oczu by mu sie nie oberwało też
cóż prawda gdyby ci pomógł troche odciążył to bys miała więcej czasu dla siebie na odpoczynek i zrelaksowanie
kiedy on nie kwapi sie do pomocy
może zwyczajnie postaw go przed faktem podziału obowiążków
w czyms może cie odciążyc na troche w ciągu dnia
nie tam zaraz po pracy
bo pewnie tez jest zmęczony i chce troche pauzy ale po godzinie dwóch możesz mu wręczyc cześc obowiązków nad domem zazwyczaj nad opieką nad dziecmi
a ty "wyruszaj w świat" doładuj sie, pogadaj z przyjaciółmi
wrócisz odreagowana bedziesz miałą więcej siły
mężowi mimo że bedziesz widziała że jest zły i wykończony powiedz dziękuje kochanie daj mu buziaka, zaproś by odpoczął przed tv z pilotem a ty
reszte obowiązków z usmiechem zrób podśpiewując pod nosem
zobaczy różnice w twoim zachowaniu
zamiast złej i wiecznie gderającej zobaczy wyluzowana i uśmiechniętą dziewczyne, której warto pomóc... bo i jest weselsza a i sam doświadczy iż praca w domu to nie taka wesoła robota
tylko pamiętaj po przyjściu nie gderaj ze bałagan, że marudzi gdzie była tak długo tylko podziekuj
działa
można sie złościc ale to nic nie daje warto czasami podejsc męża bo jesli kiedys było dobrze to czemu teraz nie może byc
jestes na pewno zmęczona domem, brakiem poczucia dowartosciowania jako kobiety ale trudno o to gdy sama sobie ze soba nie radze....
twoja postawa i zachowanie odbija sie na wszystkich na dzieciach ale tego nie widzisz i na mężu jego uczucia akurat lepiej widac
brak w nich uczucia
jesli zmienisz troche swoje wsciekłe nastawienie to zobaczysz i otoczenie zmieni wrogi stosunek do ciebie
wtedy łatwiej o porozumienie i pomoc
jak jesteśmy wesołe prędzej mąż nam pomaga niz jak zioniemy ogniem każdy ucieka w obawie przed popażeniem....
pozdrawiam gorąco
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-09, 21:22   

Mami , sielankę tu rysujesz ,zdrady nie załatwisz uśmiechem i wesołością , buziakiem ani pogaduszkami z przyjaciółmi . To trzeba przepracować , dojść do trzewi - a to zawsze boli i trwa. I co najważniejsze - muszą przepracować to oboje i oboje tego chcieć. A on nie chce bo telewizor i XXX to ucieczka przed problemami a nie ich rozwiązywanie. Jeśli AK chce to ratować to terapia nieunikniona. Żadne tam całusy - to fajne jak się kłócą o to , kto sprząta po obiedzie . Traumy zdrady tym nie załatwiesz- chyba , że po wierzchu - ale raczej zawsze wyjdzie.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 09:11   

Dzięki dziewczyny...
A odpowiem po kolei:
Bird70 (wiec chyba ten sam rocznik? :) ) zgadzam sie z tym co napisałaś... tak właśnie próbuję robić. Tyle tylko, że ciężko jest wyciszyć się przy kimś, kto czepia się wszystkiego, kto robi awanturę o kanapki dla dzieci (bo kładę jednocześnie ser i wędlinę), o budzik (naucz się nastawiać wreszcie), kto WIE DOSKONALE, że drażni cię jego siedzenie jednocześnie przy monitorze tv i laptopa, więc robi to ostentacyjnie co wieczór, kto siedzi cały dzień przy komputerze, a jak prosisz, żeby cię puścił na 10 minut to mówi "zaraz" (i tak za każdym razem kiedy poprosisz). Przykłady mogę mnożyć, mam je na codzień :(( tyle tylko, że to nie o to chodzi, bo przecież większość osób, które czytaja to forum wie o czym mówię. Ciężko się odciąć jak się mieszka pod jednym dachem...
Ale nawet nie ta codzienność mnie tak boli, bo jakoś sobie z tym radze. Boli mnie jego stosunek do dzieci. Dla niego one mogą nie istnieć, są uosobieniem złego wychowania, o czym stale mi przypomina... a argument, że patrzą jak on sie zachowuje i uczą sie na jego przykładzie w ogóle do niego nie trafia. Chcę sie wyrwać z tego domu... odciąć sie od niego, zabrać stamtąd dzieci.. Tylko, niestety, nie stać mnie na to :((
Mami... czerwona... odpowiem Wam razem, bo Wasze wypowiedzi odnoszą sie do siebie. Zgadzam się z tym, co napisałaś czerwona. Mami jak sobie wyobrażasz to, że jestem miła i słodka i uczynna dla faceta, który mnie zdradził z całą tego świadomością? Poza tym opowiem Ci kawałek mojej (naszej) historii: oboje byliśmy bez pracy dłuzszy czas, ja na wychowawczyn na młodszego syna. Mieszkanie na kredycie i życie za 486 zł/miesiąc za moje zasiłki z MOPS. Tragedia. Kiedy dostaliśmy pismo z banku, że wzywają nas do spłaty całości zadłużenia (bo oczywiście przy takich dochodach miesięcznych nie było mowy o regulowaniu jakichkolwiek opłat, ledwo starczało na chleb), kiedy wyłączono nam gaz, kiedy spółdzielnia zagroziła eksmisją za brak opłat czynszu, podjęliśmy decyzję o sprzedaży mieszkania. Mój mąż dostał wtedy pracę, myślałam, że sprzedamy mieszkanie, spłacimy długi, a za resztę wynajmiemy coś razem i jakoś powoli finansowo sie podniesiemy (ja też miałam wtedy szansę na pracę za pare miesięcy). A mój mąż powiedział: dzielimy na pół to co zostanie i rozstajemy się. Kiedy zapytałam co dalej, powiedział: "ja SOBIE wynajmę mieszkanie, nareszcie sie od Was uwolnię". Młodszy syn miał wtedy 2 latka, starszy 8... zostałam pod przysłowiowym mostem z dwójką dzieci. Z braku innych możliwości wróciłam do rodziców do 2-pokojowego mieszkania, do ojca alkoholika i choleryka...
A mój mąż wynajął mieszkanie, za pieniądze przeznaczone dla dzieci kupił sobie laptopa i podrywał sobie dziewczynki przez internet tak skutecznie (udając nieszczęśliwego, porzuconego i skrzywdzonego męża), że jedna sie złapała i pozwoliła uwieść (nota bene: mężatka z dzieckiem). Wiem, że gorycz przeze mnie przemawia, ale mami uwierz: próbowałam być taka jak piszesz!! Kiedy łaskawie do nas wrócił i zgodził się - na moje błagania, łzy, dziesiątki smsów i maili - dać nam druga szansę, naprawdę starałam się i byłam taka jak napisałaś! A efekt jest taki, że teraz jak taka nie jestem (bo ile można być służącą bez zapłaty w postaci dobrego słowa?) to jestem zła żona i należy mnie ukarać: obojętnością, robieniem na złość, krzykiem na dzieci.
Mam dość... potrzebuję ciszy, spokoju... co do terapii to mieliśmy dwa podejścia. Po obu mój mąż stwierdził, że to bez sensu "bo do ciebie i tak nic nie trafia i sie nie zmieniasz na lepsze".
Czuję się jak w potrzasku. Mam coraz mniej siły, energii, cierpliwości, nadziei.. i wiary niestety... choc staram się w Niego nie wątpić i wierzę, że to wszystko jest "po coś". Tylko dlaczego moje dzieci muszą cierpieć? Dlaczego nie mogą mieć normalnego, spokojnego i ciepłego domu, którego tak bardzo dla nich chciałam, bo sama nigdy go nie miałam?
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:02   

ak70 - idź sama na terapię , nie wiesz jak rozwiązać sytuację - musisz iść sama do mądrego psychologa , innych ludzi nie zmienimy wbrew ich woli - to musi wypłynąć od nich , my możemy tylko modlić się o ich natchnienie
Ale my też mamy wolną wolę i prawo do wyboru - ważne , by ten wybór był świadomy , przymyślany bo my ponosimy jego konsekwencje . Idź sam na terapię.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:15   

Czerwona... chodziłam na terapie DDA cały zeszły rok.. teraz mam rok przerwy, w przyszłym wybieram sie znowu. Muszę nauczyc sie żyć sama ze sobą... znaleźć siłę, by oderwać sie od niego... a to nie bedzie proste, bo on kręci sie koło mnie od kiedy skończyłam 8 lat :) Był zawsze, rozumiesz? I dlatego to jest takie trudne... kolejny facet (najpierw mój ojciec, któremu ufałam wykorzystał mnie.. a teraz on), na którym sie zawiodłam... i tak sie zastanawiam: czy kiedys jakiś mężczyzna pokaże mi, że faceci też mogą byc dobrzy?
 
     
..monika..
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:25   

ak70
teraz Ty. Twoje poczucie wlasnej wartosci. Twoj spokoj ducha.
Ty.
a nie facet, ktory ma Ci pokazac, ze oni tez moga byc dobrzy! bo 1. jestes w zwiazku malzenskim i to woj maz powinien Ci pokazac, 2. bedac w takim stanie jak teraz, z poczuciem skrzywdzenia, niezrozumienia, niskiej wartosci - jestes strasznie latwym lupem dla podrywaczy i pocieszaczy, nawet jesli nie zdajesz sobie z tego sprawy. a kusy tylko czeka, zeby Ci jakiegos podsunac..

chodzi o bycie soba dla siebie. i swoja wartosc NIEZALEZNIE od faceta.
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:32   

Moniko... masz racje... nie pomyśl sobie tylko, że szukam faceta na siłe, bo tak nie jest. Mam do nich teraz stosunek raczej ostrożny graniczący z antypatią i absolutnym brakiem zaufania.
Dzięki za troskę. Teraz JA :)
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:48   

Ak ludzie gorsze rzeczy potrafią robic gdy odchodza potrafią nawet zostawic cie bez grosza nie zastanawiając sie za co zyjesz...
ale nie w tym rzecz w obłędzie chcenia takiej osoby tylko on sie dla siebie liczy i przeciez z kims takim wtedy nie dojdziesz do porozumienia...
ale nadszedł czas gdy mąż zudził sie życiem bez Ciebie a ty go przyjełas to to był czas na nowe zdrowsze relacje w twoim małżeństwie
pewnie AK znów z radosci, że jest, że wrócił do ciebie znów robiłaś co przedtem nie zastosowałas zdrowej miłości, nie stawiałas granic,
tylko ustępowanie, brakiem dzielenia się obowiązków powoli godziałas sie na brak jego zainteresowania toba, rozmowa i w końcu zobaczyłas nic sie nie zmieniło znów jest jak przedtem...
teraz na dodatek masz w arsenale i zdrade, która mu ciągle wypominasz...
cóz wiem, że trudno o pogodzenie sie ze zdrada, ale AK pragniesz męża, bycia z nim, dlatego bez względu na to jak on sie zachowuje musisz zacząc od siebie
zgodzisz sie chyba, że mimo iż jest w pewnym stopniu winnym twoich zachowań to nie do końca odpowiada za twoje zachowania,
musisz dla dobra swojego, dzieci panowac nad emocjami bo przeciez twoje problemy z dzieciństwa czy zdrada, niedojrzały mąż jak twierdzisz nie są usprawiedliwieniem, że tak robisz
inaczej my wszyscy skrzywdzeni moglibysmy powiedziec, zranił mnie zdradził, wyrządził ogromna krzywde mam prawo byc taka
nie ma masz prawa ani Ty ani czerwona ani ja ani nikt
naszym obowiązkiem jest wstac, podnies sie z tego
można zdystansowac sie do zdrady
ale najpierw Ak musisz popracowac nad soba
wyciszyc sie, jestes głębkiem narwów stad widzisz wszystko beznadziejnie i bez szans na poprawe
z takim nastawieniem trudno cos popchnąc ku lepszemu
gdy nasze zabiegi w kierunku poprawy relacji z mężem nie działaja lepiej stanąc z boku, zdystansowac sie do problemu wtedy tak nie boli
w tym czasie zajac sie soba, a wiele masz Ak do zrobienia dla siebie
spokojniejsza Ty to spokojniejszy dom, nerwowa mama udziela sie innym

pewnie nałóg ci poleci terapie DDA

walcz o siebie a jesli nie poprawia sie twoje relacje z mężem na pewno poprawi sie twoje samopoczucie i twoich dzieci
i na koniec czerwona
jak długo ma To trzeba przepracować...
wytarczająco długo już cierpiała, jej sposoby działaniana na poprawe relacji z mężem nie działaja dlatego między innymi, ze nosi w sobie wielki uraz
a bez wybaczenia ani rusz
inaczej sa emocje, żal
i dlatego ona ma walczyc bo jej powinno zalezec jesli nie na małżeństwie to na sobie i dzieciach
w spokoju są czystsze mysli i więcej wtedy optymizmu na przyszłośc
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 11:11   

Mami...
napisałaś: "ale nadszedł czas gdy mąż zudził sie życiem bez Ciebie a ty go przyjełas to to był czas na nowe zdrowsze relacje w twoim małżeństwie"
on sie nie znudził życiem beze mnie... to ja do niego przyszłam, bo dowiedziałam się, że jestem DDA, bo poczytałam na ten temat, bo wyjaśniły mi sie moje reakcje i pewne zachowania, które on mi wypominał... bo wierzyłam, że 12 lat małżeństwa nie przekreśla sie ot, tak.. że sex nie jest najważniejszy... tłumaczyłam mu to, dawałam artykuły o DDA, książki... mówiłam, że pójde na terapię... TO JA BŁAGALAM o druga szansę...
teraz wiem, ze to był błąd.. ale z drugiej strony, gdybym go nie popełniła, nie wiedziałabym tego co wiem teraz... duzo mnie ta wiedza kosztowała i nadal kosztuje.. więc powtórze sobie jeszcze raz: TERAZ JA.
 
     
Irenka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 11:31   

Ja się zgadzam z wypowiedzią "mami".
Bez wybaczenia ani rusz!!!!.
Niestety dziewczyny trzeba popracować nad swoim charakterem. Przestać chodzić ciągle niezadowolonym, złym , rozżalonym. Nie gderać. Zamknąć buzie na kłódkę. My kobiety lubimy dużo mówić a zwłaszcza rozogniać sytuację. Wiemy co boli najbardziej partnera i w to uderzamy . W języku jesteśmy nieprześcignione, potem się dziwimy , ze nasi mężowie nas nie szanują i nie chcą nam pomagać. Są przez nas umęczeni emocjonalnie i psychicznie (nie musimy bić fizycznie bo u nas w języku jest siła i potrafimy go użyć do przemocy).
To prawda ! pracę nad sobą należy zacząć natychmiast.
Wyżywanie na dzieciach świadczy jak bardzo daleko jesteście zacięte w swoim żalu i zemście za to co Was spotkało.
Nie tędy droga do naprawy i do przetrwania małżeństwa.

Zaczynamy od przebaczenia partnerowi i sobie.
Następnie od zapanowania nad swoim charakterem.
Nie zaszkodzi być uśmiechniętym. Uśmiech szczery potrafi rozbroić każdą napiętą sytuację.
Traktujmy swoich partnerów tak jakbyśmy chciały aby nas traktowali.
Dzieci powinny od nas otrzymać miłość i bezpieczeństwo!!!
Terapia psychologiczna ewentualnie samonaprawa ( przecież jak tak zastanowimy się dogłębnie nad sobą to wiemy gdzie popełniamy błędy).
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 12:28   

Ludzie , o czym Wy piszecie , to trauma zdrady , to trauma poniżenia , zakwestionowania sensu twojego istnienia , okazania pogardy i braku miłości , okazania nienawiści , niezawinionego skrzywdzenia , ja sie poczułam jak dziecko odstawione do sierocińca bo mama znalażla ładniejsze dziecko.
Przekaz był jasny : ty sie nie liczysz , jesteś nic nie warta , zobacz jak się ustawiłem , nie myśle o tobie wcale i los twój mnie nie obchodzi , to było powiedziane : nie kocham cie , zmarnowałem dotychczasowe lata , teraz wiem , co to znaczy byc w związku .
O czym Wy piszecie ? O uśmiechach i gderaniu , błagam ... darujcie sobie
 
     
Irenka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 14:03   

Czerwona każdy zdradzacz w euforii to samo mówi lub w podobny sposób. Scenariusz podobny. A zdradzeni podobnie jak Ty reagują.
Trzeba się otrząsnąć i trzeźwo popatrzeć na swój związek. Jeżeli był dobrym związkiem to należy wszystko zrobić aby go uratować. Dlatego swój ból trzeba przezwyciężyć i popracować nad sobą nad związkiem. Zacząć od siebie.

Czerwona wiem o czym piszę. Większość kobiet nie potrafi przebaczyć zdradę mężowi i pomimo , ze został i chciał naprawić na swój sposób co zepsuł niszczą swoją postawą.
Jeżeli tu na forum jesteśmy oznacza, ze przeszłyśmy to samo. Jedynie jesteśmy w innej fazie "PO ZDRADZIE"
Nikt nie chce Cie tu skrzywdzić tylko udzielić wskazówek.
Gdy ochłoniesz zrozumiesz jak ważne jest opanowanie , zrozumienie tego co się stało i odpowiednie podejście.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 14:14   

Irenko czerwona ma w opisie piękny cytat
...A kiedy wypali się ból znów zazieleni sie trawa....
u niej sie jeszcze pali ból on nawet nie gaśnie... stąd wiele jeszcze nie rozumie i nie dopuszcza do siebie, przyjdzie czas ale on dla niej jeszcze nie nadszedł stąd reakcje takie
czerwona zycze by ten ból w końcu sie wypalił i by nie pozostawił ugoru... niech po czasie znów pięknie zakwitnie trawa i kwiatami....
najmocniej na ciebie działały posty Piki byłas wtedy bardziej pogodzona teraz na nowo widac walke
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10