Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wierzycie ?
Autor Wiadomość
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 14:23   

Norbert , w tym jest wszystko , tylko , że to najtrudniejsze ... łatwiej sie zamknąc w skorupie własnego żalu - wiem , że nie tędy droga , droga tylko taka jak piszesz , to bardzo piekne i ja tez tak myśle , kiedy nachodzi mnie złośc , rozpacz , żal - czy chcesz byc miedzią brzęcząca albo cymbałem brzmiącym ? Od razu lepiej ...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 14:29   

Cytat:
A kiedy wypali się ból znów zazieleni sie trawa.
..czerwona twoje motto jest kwintesencja tego co ma sie w tobie dokonac....wiesz czemu ..wypalano trawe aby w to miejsce miała siłe wzrosnąć ..nowa silniejsza i jeszcze bardziej zielona niz ta porzednia....daj sie juz wytlic końcówce wypalania i pielęgnuj wzrost nowej!!!!
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 14:36   

Przepraszam Czerwona, faktycznie:( Dążę do poprwy :)

Tez się do Ciebie uśmiecham, gdy czytam Twoje posty. Martwi mnie Twoja cofka, ale wiem, że dasz radę, bo naprawdę czujesz tego samego bluesa, a takie kobitki zawsze są twarde.

Ztymi pieknymi świętami to moze o cos innego EL szło? Moze o to, że on sie bedzie cieszyl tym czasem, a Ty smucila, a nie powinno tak być?

Tak czy owak - niech on sobie ma jakie chce Świeta - nie nasza sprawa, nie? :)

Ty zaplanuj swoje wg siebie i swoich aktualnych potrzeb. Pamietaj, ze nic nie musisz. Np. nie musisz fundowac sobie choinki (na bank Ci mówię, ze ja nie mam juz od 4 lat i choć nie ma w tym zadnej symboliki, a konieczość :) jakos z tym żyję:)

Nie napisalas w końcu z kim planujesz te święta spędzić, ok - szanuje to, ale jesli w gronie rodziny ...Moze to Ci sie zda głupie, albo i Tobie nieotrzebne, ale najtrudniejszy moment dla mnie w pierwsze "osobne" i zbolałe Świeta to było skladanie życzeń. :(

Panicznie sie balam, ze na maksa sie rozkleję przy nich i wiesz co? Poprosilam rodzinke, żeby nie skladać indywidualnych życzeń :) Zrozumieli. Jesli takie coś ma Cię rozwalać, popros o rezygnację.

Wierz mi - przeżyjesz ten czas Czerwona:) I wiesz co? Następnym Bozym Narodzeniem będzeisz juz umiała się cieszyć :)
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 14:55   

już pisałem w tym temacie, ale czasami za dużo myślę...
myślę że po tym jak otrzymałem od żony pozew, za bardzo ją "goniłem", a ona uciekała. prosilem, błagałem, obiecywalem. zamiast się odsunąć i czekać. naciskałem i chcialem już i teraz. To z pewnością oddaliło jeszcze bardziej żonę ode mnie. ale to już było, czasu nie cofnę, ale myślę że to zaszło już za daleko. żona jest nieujednana w swojej decyzji. odsunąłem się, ale chyba za późno, przyzwyczaiła sie do takiego życia... niedawno powiedziała, że wielkim jej błędem było spędzenie wspólnie wigilii którą spędziliśmy razem z dziećmi, były szczęśliwe i my uśmiechnięci, choć wiele nas to kosztowało emocji. w tym roku jeszcze nie pytałem żony i nie wiem czy pytać, skoro tak jasno określiła...
 
     
vana
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 15:23   

A ja z każdym dniem wierzę coraz mniej. Chciałabym, ale coraz bardziej widzę jak ostatnie 5 m-cy poczyniło zmiany, jak się od siebie oddaliliśmy. Brak już wszystkiego: zaufania, chęci zrozumienia drugiej osoby. Teraz coraz lepiej widzę że moje małżeństwo rozpadało się juz od dawna. Nie potrafiliśmy na czas zareagować. Od dawna nie potrafiliśmy ze soba rozmawiać. Żyliśmy razem, ale osobno. A ja coraz bardziej pozwalałam na traktowanie się jak rzecz, na brak szacunku dla mnie, na nie liczenie się ze mną i moim zdaniem. Teraz kiedy to zrozumiałam i czasem udaje mi się przeciwstawić to on jest okrutny, rani słowami, wywiera presję emocjonalną, wręcz znęca sie psychicznie. Najgorzej jest wtedy gdy np. jak teraz chorują dzieci, brak sił. Psychika siada.
Dlatego na chwile obecną nie widze dla nas szans.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 15:27   

czerwona piszesz ......Wydawało mi sie, że jestem dzielna.........

nie ma ludzi wtedy dzielnych, każdy sobie radzi inaczej i stara sie sobie poomóc

porazki z nieradzeniem nie sa powodem do tego by sie okreslac jako nieudacznik zyciowy, ze jestem do niczego bo wtedy takie mysli ciągle nam w głowie sie kotłuja

moim sposobem radzenia było odwaracanie uwagi od tego co było jest i będzie...

starałam sie zyc dzniem dzisiejszym i starałam sie cieszyc z tego co mam

organizawałam sobie czas mozliwie jak największymi dawkami przyjemnosci,

gdy odczuwałam stan pustki wokół siebie z powodu braku męża przypominałam sobie nie przyjemne chwile z nim a to co było i co czułam wtedy gdy z nim byłam jak było źle i jak mocno mnie ranił i krzywdził

przypominałam sobie zdrady, ciągły stan niepokoju iz znów mnie okłamie, jego nałogi i co wtedy czułam

jak było mi strasznie smutno i jaką pustke wtedy czułam mimo iż realnie był w domu i przy mnie

to jednak tylko cieleśnie nie duchowo...

więc był to tez stan osamotnienia, wmawiałam sobie że teraz jest to samo z tym, że teraz nie czuje juz niepokoju, strachu i ciągłego poniżania mnie

zmuszałam sie do pozytywnego odczuwania swojego obecnego stanu tym samym zmuszałam mózg do tego by nie wracał do podtrzymywania ciagłego nawrotu do tego, ze z nim było dobrze

każde pozytywne mysli, wspomnienia odsuwałam od siebie

robiąc rachunek z negatywnym znaczeniem kiedy był ze mną

zamieniałam te wszystkie pozytywne myśli i chwile wciąz na te złe i tragiczne

zresztą nie było trudno bo było ich wiele

z czasem udało mi sie juz nie myslec o tym co było ale a tym co jest teraz

zaczeło mnie cieszyc osamotnienie bo czułąm wtedy spokój

choc nie był to czas dla mnie najszczęsliwszy to jednak spokój w domu sprawiał iz zaczełam doceniac ten fakt

problem w tym by uczyc sie doceniac nowa sytuacje i starac sie w niej widziec pozytywne rzeczy

myśląc wciąz tylko o przeszłości zapominamy o tym co dzieje sie dzis i przysłania tresc zycia jakie teraz mam

przestaje cieszyc fakt ze mimo bólu rozstania wciąż jestem na tym świecie i moge sie nim cieszyc

jak żyje zalezy ode mnie

zrozumienie i pogodzenie sie z tym sprawiło iz zaczełam czuc sie dobrze ze soba a tym samym widziało to moje otoczenia a nade wszystko mąż

przychodząc do córki widział juz tylko wesołą spokojna żone... która daje sobie rade i finansowo i psychicznie mimo iż zostawił mnie bez środków do życia, pozabierał wszystkie najwazniejsze dla mnie rzeczy by mnie tym upokorzyc a gdy widział że mimo wszystko powoli sama sobie te rzeczy pozyskałam

tracił swoja wyższosc nade mna i nagle zaczął sie do mnie odnosic z szacunkiem i juz bez agresji nie był w stanie mnie sprowokowac niczym bo zaczełam miec inne zdanie o sobie

a ja zeczałam widziec jak to wszystko na niego wpływa, jak stał sie nagle zazdrosny, czujny i jak zaczał zgadzac sie ze mna, że zachowywał sie strasznie wobec mnie

zaczełam czuc swoja wartosc

przedtem swoje ja widziałam przez pryzmat jego opini o mnie

teraz ta opinia juz nie ma dla mnie takiego znaczenia jak na początku

swoją wartosc oceniam przez pryzmat tego do czego doszłam, co mam jak inni mnie postrzegaja i co inni o mnie sądzą

i o dziwo jestem teraz spokojna nawet jak czasami nie zgadza sie ze mną bo przeciez zrozumiałam i ja nie zawsze mam racje ale i jego zdanie nie zawsze musi byc słuszne i ja nie musze sie z nim zgadzac

każdy z nas ma prawo do swojego zdania i zycia po swojemu

jestem odpowiedzialna tylko za siebie i za to co robie

jego kroki pozostawiam jemu jak i ocene tego co robi jemu

i tez był to czas świąt..... wielkanocnych

czas gdy wszyscy rodzina jest razem

my je spędzilismy osobno w drugi dzień nawet bez małej córeczki ale ten czas poświęciłam dla siebie i swoich dorosłych córek

były dla mnie wtedy ogromnym wsparciem

zabierali mnie wszędzie i wspierali nie pozwalali zostawac samej nawet na minute tak, że musiała sie prosic by zostawiały mnie sama

dzis wiem, że własnie nie tylko ja odczuwam nieszczęscie ale cała moja rodzina

czerwona twoja tez sie martwi i stara cie wesprzec pozwól im na to

a i ty poczujesz ich moc, ich miłości i staraniaie by ci było dobrze

sprawi to, że będziesz sie czułą kochana mimo iz ktoś inny tego nie podziela

jestes kochana mimo iz mąż cie kocha

i na jego miłości świat sie nie kończy...

pamiętaj o bliskich wesprzą cie i poczujesz sie silna i weselsza mimo zranienia i odrzucenia przez męża
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 16:20   

Mami- muszę sobie Twój post wydrukować - bo to wszystko jakby moje , dokładnie to samo - nałogi ( o których dopiero teraz się dowiedziałam- wcześniej czułam pismo nosem ) , brak szacunku, nieobecnośc emocjonalna , poniżanie , wmawianie mi skuteczne , że jestem do niczego , że nie dam bez niego rady , że jestem małą........ do niczego się nienadającą , że bez niego zginę wreszcie.

Potem zdrada i zabranie z domu rzeczy pod moją nieobecność w tym pieniędzy, poczucie wyższości , fruwanie nad ziemią - jak napisał to Nałóg . A ja teraz muszę sobie sama to wszystko zbudować - w pierwszej kolejności poczucie własnej wartości i to , że bez niego przeżyję .Najgorsze te nałogi - one zabijają człowieka , zabijają jego uczucia , powodują , że oni wchodzą w role katów a my ich ofiar - któreś z nas musi wyrwać się z roli, żeby to wreszcie skończyć. On nie przejawia chęci a ja owszem tak.
Mami - wydrukuję Twój post i będę czytać w chwili zwątpienia. Naprawdę nie chcę być cierpiętnicą - naprawdę - walczę z tym - uwierzcie.

Chris- przychodzi taka chwila kiedy trzeba uznać, że więcej się nie zrobi , że oto zrobiło się już wszystko , że nie da się chcieć za dwoje , starać się za dwoje. Trzeba odpuścić , nie ma innego wyjścia. Bieganie za kimś naprawdę przynosi odrotny skutek - naprawdę - ja te same błędny popełniłam - im bardziej gonisz tym bardziej ktoś ucieka . Odpuść , zostaw . Nie zmienisz świata , nie zmienisz żony. Odpuść . Niech zostanie z tym sama . Nie masz inego wyjścia. Albo coś drgnie a l b o n i e . Tak też może być. To też trzeba brać pod uwagę - a nawet to przede wszystkim .

sama nie wiem , czy wierzę -co chwilę mam inne zdanie - można ze mną zwariować , nie ?

Mami - z tym , że mąż mnie kocha to pomyłka prawda ? chciałaś napisać, że mnie nie kocha - on to sam wielokrotnie powtórzył - choć go nikt o to nie pytał.....

[ Dodano: 2008-12-12, 16:28 ]
Vana - przeczytaj dokładnie mój post i Mami i wyciągnij wnioski - wyjdź z roli ofiary

[ Dodano: 2008-12-12, 16:32 ]
Przyszło popołudnie i znów mi lepiej - najgorzej jest do południa,Wy też tak mieliście ?
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:00   

wiem czerwona, nie gonię już, tylko cały czas sprawa trwa w sądzie i kolejny termin rozprawy. to chyba przeszkadza najbardziej. ja się nie zgadzam, żona chce rozwodu z orzeczeniem winy i tak w kółko. potem podział majątku, a czas ucieka, życie ucieka, a my sami je sobie komplikujemy...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:14   

chris napisał/a:
niedawno powiedziała, że wielkim jej błędem było spędzenie wspólnie wigilii którą spędziliśmy razem z dziećmi, były szczęśliwe i my uśmiechnięci, choć wiele nas to kosztowało emocji. w tym roku jeszcze nie pytałem żony i nie wiem czy pytać, skoro tak jasno określiła...

Ale dlaczego to było dla niej błędem? co ja zabolało? może jednak miała jakieś poczucie straty wtedy?
W tym roku spytaj albo lepiej pomyśl i powiedz jej czego ty chcesz - przecież twoje zdanie tez się liczy!

Ja się akurat z Czerwona nie zgadzam, że trzeba uznać, że więcej się nie zrobi. Można się więcej modlić... nawet jak ty nic poza tym już nie zrobisz, to ktoś zrobi za ciebie, to coś się będzie działo... może całkiem inaczej niz się teraz wydaje i nie tak prędko, ale będzie. Inaczej to by nie miało sensu.

Ale ja dopiero od 2 miesięcy wiem o rozwodzie, więc tez nie mam się nie będę wymądrzać za bardzo. Teraz buduję sobie cierpliwość i wytrwałość na kolejne... miesiące... lata?
 
     
chris
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:22   

żona wiele razy mówiła córkom, że to koniec, że nigdy nie będziemy razem, a córki odebrały wigilię jako nadzieję na nasze pojednanie i chyba tej nadzieji żona nie chce dawać dzieciom...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 17:23   

Skoro nie zgadzasz się na rozwód a ona usilnie chce - to ona tak to może odbierać . Kiedyś przeczytałam , na innym forum- świeckim , post dziewczyny , której mąż nie zgadzał się na rozwód- brzmiał on mniej więcej tak : ludzie , czemu stoicie na drodze naszego szczęścia , czemu nie dajecie nam rozwodu.
Druga strona myśli absolutnie w innych kategoriach , ja też początkowo nie zgadzałam się na rozwód - on chciał mnie po prostu zabić - prosił i groził na zmianę ! Że natychmiast mam dać mu rozwód. Natychmiast.
Odpuściłam potem - nie dla niego tylko dla siebie. To mnie za dużo kosztowało , pomyślałam :chcesz , idź .Gdybym tak nie zrobiła zostałbym uwikłana w śmierdzącą walkę , zreszta on nadal ma pretensje , że się nie zgodziłam od razu. Prawda jest taka , jak napisałam , za dwoje nic się nie zrobi albo druga strona to poczuje albo nie.
Jesteś katolikiem więc masz prawo się nie godzić - niestety druga strona takich wartości nie ma bo gdyby je miała nie wystąpiłaby o rozwód.
Ludzie sami sobie komplikują życie - to fakt , ja nadal ubolewam , że tyle jest zła dookoła, że nie muszą nam go sprawiać najbliżsi. Wiem ,że rozwód to straszne bagno , to zło , to zburzenie całego , Boskiego , porządku. Ale małżeństwo tworzą dwie osoby , skoro jedna z nich uważa , że juz go nie tworzy ( bo ja takie słowa usłyszałam - że nasze małżeństwo to już tylko formalność i popierek) to cóż.... Bóg słyszy i wie , co dalje z tym robić. ja zrobiłam już wszystko co w mojej ludzkiej mocy.

[ Dodano: 2008-12-12, 17:25 ]
Maciuś- mówiłam o działaniu w postaci rozmów , telefonów , błagań, przekonywań itd. Modlitwa to co innego .
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 18:14   

Czerwona - widac, ze chyba popołudniu faktycznie jest u Ciebie lepiej...

U mnie bywalo róznie. Najpierw faktycznie najgorzej czulam sie rano, budziłam się i koszmar wracał. Potem świadomie angazowałam się w pracę, a po niej starałam się stale byc czymś zajęta. Zły nastrój wracal wieczorem, o ile się nie umęczyłam tak, żeby morzył mnie sen.

Masz rację - nic sama nie zrobisz (w ludzkim sensie, rzecz jasna), dopóki druga strona nie chce - trzeba życ osobno i jak najmniej starać się absorbować swoje mysli i działania tą osobą, bo to zwyczajnie szkodzi.


Tak jak napisalas do Chrisa - mozna się nie godzić na rozwód, tyle, ze jesli nie ma przesłanek do jego nieudzielenia, zaś druga strona trwa przy swoim to nic nie da, moze poza zcystym sumieniem tych, którzy uwazaja, ze należy się nie zgodzić.

Jesli ktoś nie chce być z drugą osobą na serio, nie ebdzie, z rozwodem, czy bez. Co to dla Ciebie np. zmieniłoby, gdyby Twój maż wyniósł się do tamtej i nie wystepował o rozwód? Lepiej byś się czuła? Realnie sytuacja byłaby inna?

No chyba nie. Prawda jest taka, ze ludzie zcasem się z powrotem dogadują po rozwodzie, bywa też, ze nie mają rozwodu i latami do końca życia żyją osobno. Nie ma reguł, wiec rozwód w sensie pozareligijnym nie zmienia nic dla zcłowieka, który pragnie dochowac weirnosci współmałzonkowi bez względu na jego postepowanie.

Jasne, reguluje sprawy finansowe, ale te da sie uregulować rozdzielnoscią majątkową, np. To niestety trzeba załatwić na ogół, gdy dochodzi do faktycznego rozpadu malzeństwa, zwłaszcza, gdy współmałozonek to osoba dotknięta jakis nalogiem (alkoholizm, hazard), bo moze wpędzic w klopoty finansowe.

Slowem separacja cywilnoprawna, czy też nawet sama rozdzielnosc ajatkowa juz zapewniaja to, co rozwód. Inna sprawa, gdy rozwodzącemu sie zalezy na ślubie z kims innym. Ale mimo ze taki ktoś jest, nie zawsze zaraz dąży ona do ślubu z tym kimś.

Wiesz, tu najczesciej opisywanym powodem rozwodu, czy w ogóle rozpadu mazeństwa jest zdrada. Ale bywa, ze sa to inne powody i ktoś chce rozwodu nie po to, zeby zaraz formalnie się z imś nnym wiazać. Bywa, ze po prostu ma dośc współmalzonka, obawia sie go, zwyczajnie nie chce juz z nim mieć nic wspólnego. Często nawet kobiety wracaja do swego panieńskeigo nazwiska, tak bardzo chcą odciąć się od współmaałżonka.

Jasne, zaraz ktos powie, ze nie umie sie kochać, ze sie nie walczy, że sie popełnia ciezkie zlo w takiej sytuacji występujac o rozwód. Niech sobie mówi - kto nie przezyl prawdziwego matltretowania fizycznego i psychicznego nie ma zielonego pojecia, jak to wyglada.

Trudno kochać kogoś kto Cię latami dreczył, bil i ponizal, trudno chciec ztakim kims coś "odbudowywać", tym nbardziej, ze taka osoba sie nie zmienila.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 18:45   

Piki - naprawdę tak mam - popołudniu jestem innym człowiekiem , nie wiem czy to ma mnie martwić - chyba nie , chociaz przez chwilę sobie odsapnę.
Co do rozwodu - zgadzam się z Tobą - to jest nic tak naprawdę , jeśli ktoś dalej chce być razem , rozwód nie jest przeszkodą. Ja szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie mojego życia takiego jak teraz jako mężatka - to mnie upokarzało , że mój mąż wozi się z inną kobietą na oczach wszyskich . Czułabym się fatalnie gdyby tak to trwało - nie byłoby rozwodu a on by z nią mieszkał.
Co dalej będzie , jakie one podejmie kroki - nie wiem ale wiem , że żadnego wpływu na niego nie mam więc powinnam liczyć się z róznymi sytuacjami , ważne , że ja nie mam sobie nic do zarzucenia - ja to chciałam ratować do ostatniej chwili i z tego punktu widzenia będę mogła spokojnie spać.

[ Dodano: 2008-12-12, 18:48 ]
Ale doskonale rozumiem tych , którzy nie zgadzają się na rozwód - szczególnie kiedy są małe dzieci, obawiam się jednak , że w "uczuciach" zdrajców przynosi to odwrotny efekt , pewnie czują się uwiązani.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 19:04   

chyba mi zzarlo post ...
Ciesze się, ze masz te chwilki spokoju popoludniu, to swiatelko w tunelu Czerwona ...
Ja też rozumiem osob, ktore nie godza się na rozwód, zwlaszcza te, które czynia tak, ze względu na swe przekonania, na spokój swego sumienia.

Co do dzieci - wiesz nie wiem, same sie zgodziłysmy co do tego, ze jeśli ktos nie chce z kims być mimo dzieci tez, to odejdzie z rozwodem, czy bez niego.

Zgadzam sie z tym, że osoby, ktorym zalezy na rozwodzie, zwłaszcza te, ktore zamiezraja brać ślub z kimś innym takie odczucia maja. Z własnegop doświadczenia tego nie wiem, ale z tzw. wysłuchania i czytania tegoz forum tez.

Powiem Ci, ze jeśli mój eksmaż nie chciałby mi dac rozwodu to wcale bym nie walczyla o ten papier. Zadbalabym tylko o rozdzielnosc majatkową, zęby mnie bnie zrujnował. Sądze, ze byłoby mi wszystko jedno, czy bedę meżatką czy rozwódką byle dał mi spokój. Na pewo brak jego zgody nie zmienilby deczji o wyprowadzce daleko od niego.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-12, 19:39   

Tak, Czerwona...nie tego słowa użyłam,....on będzie miał piękne święta....chodziło mi raczej o to, że będzie miał święta takie, jakie sobie zorganizuje i na ile będzie potrafił popiołem, ( czy czymkolwiek) przysypać = zagłuszyć swoje sumienie.
Ale to nie On mnie interesuje i Jego święta....ale TY !
A dlaczego nie miałabyś skakać na około choinki ? Dlaczego nie miałabyś tańczyć ?
Wiem....teraz jest Ci bardzo ciężko....ale nie wiesz co będzie jutro ? Jaki nastrój przyjdzie ? A 24 grudnia....może śnieg spadnie....może urzecze Cię piękno Twojej choinki , może do tego czasu wyrzucisz z siebie ból i cierpienie...oddzielisz, jak ja kiedyś grubą krechą to co było ? Może narodziny Jezusa zamkną ten ciemny czas....otworzysz oczy i powiesz....zaczynam żyć od nowa ! Tego Ci życzę z całego serca Czerwona !
Póki co wyrzucaj tutaj z siebie ile wlezie....ale czekam już na ten dzień, kiedy zobaczysz
( a zobaczysz !), że słonko i dla Ciebie świeci !! Cmooooook !! EL.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9