Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy wierzycie ?
Autor Wiadomość
supeł
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 12:35   

W moim przypadku stawianie granic jak na razie nie przyniosło żadnego efektu, powoduje wręcz skutek odwrotny eskalacje. Jakiekiekolwiek próby porozumienia odbierane są jako gra finalnie wymierzona przeciwko małżonkowi. On jest święcie przekonany, że to wszystko dla pozoru. Nie mam więc innego wyjścia jak "żyć swoim życiem". Z prawnego punktu widzenia nie ma możliwości pozbycia się delikwenta z domu jeśli jest jego współwłaścicielem. On nie czuje się za nic winny i dogadać się nie chce. Oczywiście można dom sprzedać "za pomocą sądu" ale kwota jaką uzyskam po podziale nie wystarczy na lokum dla mnie i dzieci. Mogę tylko wierzyć, że sytuacja zacznie go w końcu "uwierać" i trzeba będzie się jakoś porozumieć. Obawiam się jednak, że to może jeszcze potrwać (obecny stan trwa 14 miesięcy). Muszę więc stawić temu czoło choć lekko nie jest. Znacznie łatwiej byłoby uporządkować swoje życie bez jego fizycznej obecności. Na to jednak wpływu nie mam. Wymiana zamków itp. nie wchodzą w grę ze względu na dzieci, które ojca bardzo kochaja, a są na tyle małe, że byłaby to dla nich wielka trauma. Z resztą nie mam gwarancji, że na drugi dzień nie spotkałoby mnie to samo. Każdy "przypadek" jest inny. Może rzeczywiście "daje się upokarzać", nie widzę jednak innego wyjścia jak próbować żyć po swojemu i odciąć się na ile się da. Oby sił starczyło.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 13:28   

Supeł, nie chciałam Cię urazić, myslę, że wszystkich nas dotyczy ten sam problem - druga strona widzi w nas już tylko jakieś przeszkody , mnie mój były mąż postrzega juz tylko przez pryzmat podziału majątku tak , żeby on nie był stratny , zaczynam bać się , po tym , co tu piszecie , że bedę miała z tym kłopot. Najlepiej jest faktycznie całkowicie sie odciąć - "unieważnić " tą drugą stronę . tak , jak ona unieważniła nas.Uwolnić sie od nich w swojej głowie. Trudno wierzyć w uzdrowienie sakramentalnego małżeństwa jeśli druga strona widzi nas tylko jako człowieka , z ktorym trzeba dokonać podziału pieniędzy. Moj Boże - na co nam przyszło , to była moja wielka miłość , poszłabym za nim na koniec świata a on tylko teraz mi liczy - żeby mi za dobrze nie było bo przecież na pannę trzeba wydawać ile można . Ja mam zmienne nastroje =- ale tak realnie - nie wierzę w uzdrowienie mojego małżeństwa. Boję się wierzyć w coś czego już nie ma. Strasznie to wszystko bolesne.
 
     
supeł
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 14:06   

Czerwona, po tym co przeszłam bardzo trudno mnie urazić juz czymkolwiek. Chciałam tylko napisać, że nie ma jednej recepty na każdy kryzys, nie zawsze twarda miłość się sprawdza.Żyć jednak trzeba i to najlepiej i "najmocniej" jak się potrafi. Moje nastroje to też sinusoida. Muszą tolerowac obecność człowieka, dla którego mogłabym nie istnieć. Muszę jednak pamiętać, że z drugiej strony są dzieci, dla których zawsze będzie ojcem. Ja też kochałam i ufałam bezgranicznie. Teraz jestem dla niego "odciskiem", którego nie za bardzo można się pozbyć - a uwiera i fatalnie wpisuje się w życiorys znanego człowieka "z zasadami", filantropa oddanego ojca. jakie to wszystko poplątane i przewrotne.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 15:13   

Supeł, najważniesze to zachowac godnośc przed samą sobą. mam straszne doły bo , tak , jak napisałam , zostałam porzucona przez człowieka , którego bardzo i szczere i oddanie kochałam . Nigdy nic nie zrobiłam przeciwko niemu. kiedy jest mi strasznie źle i mysle o jego wielkim szczęściu i moim nieszczęściu czytam pismo święte- nigdy nie byłam "przesadnie" wierząca - polska średnia , przeciętny konsument , także w wierze . Teraz odczytuję to wszysko na nowo , kiedy mysle, że ja jestem na dnie - wbita tam bez powodu przez człowieka , którego kochałam i za którym tęsknię , czytam słowa , z ktorych płynie sama madrość , wiedza , jak żyć , jak sobie radzić.Kiedy ogarnia mnie złość , kiedy się duszę z żalu i chcę sie z bezsilności i rozpaczy mścić czytam : Pomstę mnie zostaw. Ja odpłacę - mówi Pan. ,kiedy czytam , że bez miłości byłabym jak miedź dzwięcząca albo cymbał brzmiący -robi się lżej . Bo całą tę sytuację trzeba zacząć oceniać inaczej - nie tak "po ludzku" . To ja nic złego nie zrobiłam , czemu sie boję , czemu jest mi cieżko ? Ważne , że ja nic złego nie zrobiłam, ważne , że nie muszę sie mścić i nie chcę nienawidzić.To przynosi ulgę , nie trzeba się już tak szarpać - wszystko mozna zobaczyć w innym wymiarze i pomyślec nawet ze współczuciem o tych , ktorzy nas zranili. Trzeba to wszystko sobie przewartościować , wszyscy chcemy być szczęśliwi takim ludzkim , prostym szczęściem ( ktore szczęściem nie jest)- czasem trzeba swoje pocierpieć. Tak się pocieszam.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 15:24   

Czerwona, piszesz świadectwo, może nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
czerwona napisał/a:
Supeł, najważniesze to zachowac godnośc przed samą sobą. mam straszne doły bo , tak , jak napisałam , zostałam porzucona przez człowieka , którego bardzo i szczere i oddanie kochałam . Nigdy nic nie zrobiłam przeciwko niemu. kiedy jest mi strasznie źle i mysle o jego wielkim szczęściu i moim nieszczęściu czytam pismo święte- nigdy nie byłam "przesadnie" wierząca - polska średnia , przeciętny konsument , także w wierze . Teraz odczytuję to wszysko na nowo , kiedy mysle, że ja jestem na dnie - wbita tam bez powodu przez człowieka , którego kochałam i za którym tęsknię , czytam słowa , z ktorych płynie sama madrość , wiedza , jak żyć , jak sobie radzić.Kiedy ogarnia mnie złość , kiedy się duszę z żalu i chcę sie z bezsilności i rozpaczy mścić czytam : Pomstę mnie zostaw. Ja odpłacę - mówi Pan. ,kiedy czytam , że bez miłości byłabym jak miedź dzwięcząca albo cymbał brzmiący -robi się lżej . Bo całą tę sytuację trzeba zacząć oceniać inaczej - nie tak "po ludzku" . To ja nic złego nie zrobiłam , czemu sie boję , czemu jest mi cieżko ? Ważne , że ja nic złego nie zrobiłam, ważne , że nie muszę sie mścić i nie chcę nienawidzić.To przynosi ulgę , nie trzeba się już tak szarpać - wszystko mozna zobaczyć w innym wymiarze i pomyślec nawet ze współczuciem o tych , ktorzy nas zranili. Trzeba to wszystko sobie przewartościować , wszyscy chcemy być szczęśliwi takim ludzkim , prostym szczęściem ( ktore szczęściem nie jest)- czasem trzeba swoje pocierpieć. Tak się pocieszam.


Kiedy czytasz Pismo Święte napełniasz się Duchem Świętym,
a Duch Święty to owoc-miłość, więc napełnia Cię Miłość Boża.

To owoce działania Ducha Świętego.

Czytając Słowo Boże (Pismo Święte), Duch Święty wypełnia Twoją duszę miłością i jest Ci "inaczej",
lepiej Ci znieść, łatwiej i patrzysz na wszystko miłoscią.


Cytat:
Tak się pocieszam.


Duch Święty, o którym pisałam wyżej jest Pocieszycielem.
I teraz czy to Ty się pocieszasz, czy to On Cię pociesza?
:-)

Ty myślisz, że Ty się pocieszasz,
a widzisz,
to On Cię pociesza.
Taki wydzisz ON TO JEST.
"POCIESZYCIELEM jesteś ZWAN" - mówimy DO NIEGO.
Mówimy tak do Niego.
Przyjdź Duchu Święty, pociesz mnie.
Na mszach świętych o uzdrowienie - mówimy zwłaszcza.
Pociesz mnie, mówimy. Duchu Święty pociesz mnie. I ON pociesza. Słowem Bożym.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 15:50   

Elżbieto , nie jestem takiej wiary jak Ty , nie wiem , czy to świadectwo , to sposob na radzenie sobie w tym świecie , ktory teraz mam . rozpłakałam się - nie tak to oceniałam, czuję intuicyjnie , że to jedyna dobra droga - tam naprawdę jest napisane jak trzeba żyć, jak przetrwać taki kryzys , tam każde słowo na wagę złota, nie wypatrywałam w tym świadectwa - po prostu zawsze robi sie lżej - polecam wszystkim - Wanbowie , ktora pisze, że nienawidzi .
Mną też targają wielkie emocje ( najbardziej niszczy złość i nienawiść) ale tak sobie radzę.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 17:01   

Robi Ci się lżej, bo Duch Boży jest przy Tobie. Tyle. Nic więcej.
TO NORMALNE. Tak działa Bóg przez Ducha Świętego.

Ci co czytają Słowo Boże tego doświadczają - pocieszenia i nauki miłości i Ty doświadczyłaś.
To wszystko, a jak wiele...
Tak działa Bóg.
Chwała Bogu więc za to, że Jest.

Ty masz wiarę... małą, większą, to nie ma znaczenia. Ważne, że masz wiarę w Boga.

pozdr :-)
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 08:25   

Supeł , chciałam jeszcze napisać, że "stosowanie""stanowczej miłości" nie ma sensu w sytuacji gdy po drugiej stronie jest człowiek wyprany z uczuć .
Kiedy czytam Wasze wpisy o mężach, którzy robią zwykłe ohydne świństwa ( tak jak mój) nie widząc w tym nic złego, wiem , że "stosowanie" czegokolwiek nie ma sensu . Oni albo sami muszą przejść oświecenie albo są na stracenie .
Miłość stanowczą trzeba wówczas stosować do samego siebie - kochać siebie tak stanowczo , żeby nie pozwalać się więcej ranić ani sobą pomiatać. Siebie i dzieci , jeśli są . Nic nie są warci ci "mężowie". To biedni ludzie tak naprawdę , którzy nie odróżniają dobra od zła.
Podziwiam Cię Supeł , wyobrażam sobie jak Ci ciężko , ja nie mam kontaktu z moim byłym mężem i nie muszę znosić jego chamstwa na co dzień a i tak cały czas te wszystkie zadane mi słowa przeżywam - na nowo i na nowo. Moim marzeniem jest wykreśłić go z pamięci- marzenie nie do zrealizowania.
 
     
supeł
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 08:59   

Własnie dostałam projekt pozwu rozwodowego. Podobno nasze małżeństwo nie istnieje już 3 lata..., a podzieliła nas różnica charakterów. Boże co z tym zrobić. Tak po prostu odpuścić? Dowodów jego winy mam dziesiątki. Proszę o modlitwę, bo sama chyba nie potrafię podjąć dobrej decyzji. Jak dalej żyć pod jednym dachem...
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 09:03   

To zależy - czy masz siłę się szarpać - albo udowadniasz jego wyłączną winę i zgadzasz się na rozwód albo nie , albo też wyrażamsz zgodę na nieorzekanie winy i rozwód. To zależy , różnica jest też w ewentualnych alimentach na Ciebie, teraz nie mam czasu - mogę Ci napisać na privie później , napisz , czy jesteś zainteresowana.
 
     
supeł
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 09:07   

Jestem zainteresowana każdym dobrym słowem w tej sytuacji. Dzięki.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 09:36   

Jestem przerażona!!!!!!
Czytam i zastanawiam sie kiedy i do mnie przyjdzie pozew, czy raczej mąż weźmie mnie na przetrzymanie, aż sama pekne psychicznie i złożę pozew - chyba na to liczy, bo że myśli o rozwodzie to pewne, wczoraj dał temu wyraz.
A ja nie wyobrażam sobie jego powrotu, nie ma nawet ku temu przesłanek, a ciągle cierpię, tęsknię i bardzo boli.

[ Dodano: 2008-12-05, 09:47 ]
supełku,
pozdrawiam i życze Ci dużo siły. Podobnie jak u ciebie - mąż mieszka jeszcze z nami, ale niedługo przeniesie sie pietro wyżej, co tez nie zmieni mojej sytuacji/ mam namysli emocje i o tym, ze ciągle bede narażona na ciągłe widzenie/.
Trudno bedzie mi odciąć się i zdrowieć. Ciągle mam zmienne nastroje od siły po płacz i lęki.
Tak ciężko zrozumieć i pogodzić się z tym co sie stało.
Tak trudno przyjąć do wiadomości, ze moje małżeństwo nie było dobre, a tylko mnie sie wydawało, ze tak jest. W głowie mojego męża umarło już dawno, a jeszcze był ze mna, usypiał czujność..... Boże - daj mi siłę i wszystkim nam, którzy tu walczymy. Codziennie o to proszę w mojej skromnej modlitwie.
Ja ciągle chyba męża kocham. Pisze chyba, bo sama próbuję uśpić tą miłość. Miłość, którą sam zdeptrał, zniszczył. Sama siebie jeszcze oszukuję wmawiając sobie, ze już moja miłość wygasa, a tymczasem....gdyby nic dla mnie nie znaczył - nie byłoby mnie tutaj.Boże, Jezu i Matko Boża - podaj prosze swją dłoń i przeprowadź nas przez to piekło.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 09:53   

samotna napisał/a:
Boże - daj mi siłę i wszystkim nam, którzy tu walczymy. Codziennie o to proszę w mojej skromnej modlitwie.


gdyby nic dla mnie nie znaczył - nie byłoby mnie tutaj.Boże, Jezu i Matko Boża - podaj prosze swją dłoń i przeprowadź nas przez to piekło.


(Mt 9,27-31)
Gdy Jezus przychodził, szli za Nim dwaj niewidomi którzy wołali głośno: Ulituj się nad nami, Synu Dawida! Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: Wierzycie, że mogę to uczynić? Oni odpowiedzieli Mu: Tak, Panie! Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: Według wiary waszej niech wam się stanie! I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie! Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.


Głośne wołanie niewidomych ujawnia ich zmęczenie życiem. Podobnie i my, utrudzeni życiem i zniechęceni sobą, wołamy: „Ulituj się nad nami”. W odpowiedzi Jezus pyta nas o wiarę, która nie jest szukaniem cudownej ingerencji uwalniającej od cierpienia, lecz aktem ufności wobec Pana. Taka ufność przywraca czystość serca, która pozwala oglądać Boga. Nakaz milczenia o tym, co się wydarzyło, to w rzeczywistości troska Jezusa, abyśmy doznając tak wielu łask od Niego, nie zatrzymali się na szukaniu sensacji i cudowności. Głębokie doświadczenie Jezusa w Eucharystii skłania serce do cichej kontemplacji naszego Mistrza i Pana. Dziękujmy Mu w sercu za Jego miłość i okazane łaski.
Ks. Jakub Szcześniak,

Wszystko dobre dla nas zaczyna się od aktu ufości wobec Pana.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 09:59   

supel - bardzo smutna Twoja sytuacja, ale jak masz dowody na jego wine, to je wyciagnij i nie zezwalaj na rozwod. W podobnych watkach ludzie juz pisali, ze jesli nie nastapila rozdzielnosc mieszkaniowa to przeczy jego falszywej tezie, ze nie bylo juz dlugo Waszej relacji.

samotna - przeciez sama nie skladaj wniosku!! Sama wiesz, ze to grzech, a rozwod nic nie zmienia w oczach Boga. Chcesz na siebie sciagnac wine jeszcze? Widac po Tobie, ze jestes ostatnio mocno podlamana. Wielu z Nas tutaj tak ma, lepsze, gorsze dni. Ale nie mozesz Ty przylozyc reki do tego. Widzisz sama i mowisz to, ze go kochasz. A to znaczy, ze bylas prawdziwa w swoim uczuciu i jestes w nim. I dotrzymujesz przysiegi.

czerwona - przeciez jestes z Nim zwiazana sakramentem. To jak go wykreslic? Po ludzku mozna probowac, nie myslec. Ale i tak bedziecie polaczeni. Moze kiedys on napisze watek taki jak teraz pisze Sill12...

EDIT: dzieki Ela. Ja mimo, ze ciezko mi idzie to tez tego zawierzenia bardzo potrzebuje. Pieknie piszesz.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 11:05   

Martinie , wątek Sill wcale mi się nie podoba . Napisała go tylko dlatego ( moim zdaniem oczywiście - ja to tak odbieram) , że przejechała się na swoim romansie i nowym partnerze . Uczucie do drugiego człowieka powinno być samo z siebie, niezależnie do tego , czy jest nam z kimś innym dobrze czy źle . To , czy on kiedyś bedzie żałował nie ma tak naprawdę znaczenia - zło się stało . Łączy nas sakrament ale on go nie szanuje ani nie czuje. Tak , jak napisałam - albo dozna olśnienia albo wszystko stracone.Ja nie mam na to wpływu. Chcę go unieważnić tak jak on mnie unieważnił.Inaczej się nie da żyć .Nie myśleć się nie da ale trzeba sobie to wszystko przewartościować.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9