Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
tyle się nagromadziło... to koniec juz ? prosze o rady
Autor Wiadomość
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 12:58   tyle się nagromadziło... to koniec juz ? prosze o rady

Witam wszystkich
Jestem tu całkiem nowa , znalazłam się tu przez przypadek i od razu wiedziałąm ze to jest miejsce dla mnie.
Własnie jestem w kryzysie małzenskim choć trudno w to mi nadal uwierzyć. Z męzem znalismy się przed ślubem 14 lat. Tak aż tyle czasu i znamy się jak łyse konie:) łączyło nas coś wiecej niz miłosc, to przyjeźń i całkowiete oddanie się tej drugiej stronie.
Po ślubie jestesmy 2 lata. mamy rocznego synka. Problemy zaczęły się jak kupiliśmy działkę budowalną i postanowiliśmy się budować, póki co mieszakmy u mnie z moją mamą. Mój maż ma świetny kontkakt z moją mamą , bo ona jest osobą nie wtrącającą się w małzenstwo, to nowoczesna kobieta z którą można konie kraść.
No tak ale rodzice mojego meza są niestety inni. nigdy się niczym nie interesowali ani ślubem, nie brali zadengo udziału w przygotowaniach ani nie interesowali się tym gdzie będziemy mieszkać po ślubie. Ale jak kupilismy działkę to od razu ujawniła się w nich euforia, co było dla mnie zaskoczeniem. Zaczęli tam jeździć codziennie i plewić palic ogniska i takie tam. Na poczatku mi to nie przeszkadzało ale potem jak zaczeli ingerowac całkowicie w nasz dom przyszły to sie zaczęło. Zaczęli też wciągać moją mame że ma też tam plewić i wydzwaniali codziennie. Dla mnie to bezsensu i tłumaczyłam ze nie potrzeba nic tam im robić , (oboje są po poważnych schorzeniach ) ale oni uważali ze muszą bo ich syn nie ma na to czasu bo pracuje. Potem obrazili się na moją mame ze ona z mi nie cche tam jeździc i to były pierwsze zgrzyty. A wiadomo ze to na nas się zaraz odbło bo zaczęły się nasze kłótnie o to.
Potem okazało się ze jego rodzice planują zamieszkać tam kiedyś z nami i zaczęli nam pomagac też finansowo. Ja oczywiscie nie zgadzam się, zreszta jego rodzice są ludzmi toksycznymi ale o tym bym musiałą długo pisać i w ogóle nie wchodzi w grę zamieszkanie z nimi. Ile rozmów ja toczyłam z mezem zeby z nimi porozmawiał zeby się nie łudzili bo potem mogą być problemy. Potem wbrew naszej wiedzy urządzili sobie tam dzaiłke, posiali warzywa mimo ze dosłownie kilka minut od naszej działki mają swją ogrodowa. mój maz wtedy pierwszy raz wstawił sę za mną i zwrócił rodzicom uwage, nakrzyczał bardzo. Ale te warzywa rosły nadal. Ja zadzwoniłam wtedy i powiedziałam teściowi co myśle o tym ale spokojnie i konkretnie. No i myśle ze tym wszystkim zaczęłąm wojne z nimi bo pewnie zaczęli być na mnie wściekli.
Potem urodził się nasz syn i kupilismy auto. Mój maż zaczął jeżdzić codziennie do rodzicó zawsze był jakiś pretekst. W niedzielie rano wstawał i do rodzicó jechał a ja z dzieckiem sama, bo jak stwierdził nie będzie się ciagnął z wózkiem. wiec jego rodzice siła rzeczy nie widzieli wnuka zbyt często.
Przychodzili do mojego domu czasem ale te wizyty były dla mnie zawsze strasznym ciosem, zawsze były złośliwe komentarze i uwagi i zaczeli też obrazac moją mame i jej mieszkanie, że ma brudno ze ma kurz i pokazywała palcem teściowo itp. Mój maż na moje proźby rozmowy ze swoją mamą na ten temat ignorował to i mówił ze to nie jego sprawa. W końcu nie wytrzymałam i pokłóciłąm się z moim mezem o to i powiedziałąm że jak tak ma się zachowywać jego mama to niech wcale nie przychodzi bo ja nie będe po każdej jej wizycie odchorowywała kilka dni. od tamtej pory juz nigdy nie przyszli ale mój mąż nigdy mi nie powiedział czy rozmawaił z nimi, zaczęły się wiec tajemnice.
Potem zaczęłą się budowa i codziennie mój maż znikał na budowe a tam był jego tata i jego mama która siedział cały dzien i nadzorowała wszystko. Ja pomagałąm też popołudniami a moja mama zastawała z wnukiem w domu.
to co się na tej budowie działo to aż mnie ciarki przechodzą, mój maż kłócił się ciagle z swoim ojcem, krzyki wrzaski, o każdą pierdułke. Jego tato we wszystko się wtracał natomiast i o wszystki m chciał decydować. informował mnie np gdzie co będzie stało a ja oczy tylko robiłam.
O dziecku mój maz zapomniał całkowicie, nie chodził ze na na spacery nawet niedzielne bo mu się nie cche jak mówił, , do koscioła przestał chodzić, tylko budowa się liczyła dla niego nic wiecej , pieniadze zaczał wyliczać ze na jedzenie brakowało, wszsytko na jeden cel, a jak dziecko zachorowało albo trzeba było coś kupić do ubrania to kazał ze skarbonki brać dziecką. Ja znów stanełąm w obronie dziecka i tak ciagle się kłóciliśmy.
i tak ta sytuacja trwała, ojciec mojego meża nawet jak się nie widzieli jeden dzień na jakiś czas to zawsze dzwnonił i pyta l gdzie jest itp, nie było dnia od naszego ślubu żeby jego tato nie dzwonił do mojego meża nawet po kilka razy dziennie.
poczułam ze nie mam męza a nasze dziecko ojca.
potem zaczęło sie ze moja teściowa zaczęłą być zła na moją mamę, bo zaczęął być zazdrosna ze jej syn spędza z nią czas, ze jest dla niej miły , ze lubia sie. Wiec skłóciła ich, zaczeął obgadywać moją mamę i wytykać jej wady a mój maż zaczął jak wracał do domu przygadywać mojej mamie i wyśmiewsać się z niej na każdym kroku iwęc ich relacje się pogorszyły. dodam ze mieszkając u mnie nigdy za nic nie płaciliśmy nawet jedzenie mojaj amma nam kupiował i jeszcze pomagała na budowie finansowo. A on nigdy nie miał za to wdzięcznosci.
w koncu jego mama zaatakowała moją i strasznie nakrzyczała, ze my nie przychodzimy do niej z dzieciem, ze ja syn żle traktuje i to wszystko jest wina mojej mamy bo z nią my mieszkamy. Na koniec powiedział ze ja nie jestem jej synową a nasz synek nie jest jej wnukiem.
oj wtedy mój maż postawał się po naszej stronie i pokłóciłsię z mamą. Jego rodzice nie przyszli na roczek naszego syna i przestali się odzywać. I powiem szczrze ze nareszcie miaąłm meza , w koncu był w domu a na bodowe jeździliśmy sami i z radościa pracowalismy tam bez nerwów i krzyków, trwał oto krótko bo 2 tygodnie. Mój mąż sprowokował kłótnie ze mnai juz na drugi dzien pojechał do mamy i przyjechał z ciastem i róznemi prezentami od mamy ( nawet majtki mu kupiła) a do mnei przestał się odzywać całkowicie. I tak trwało to tydzień, nie wytrzymaął i przestałam gotowac mu, przez trzy tygodnie mieszkał i nie odezwał isę słowem, zamykał się w pokoju i tam siedział, z dzieckiem wcale też się nie odzywał, no i przestał się odzywac do mojej mamy. kazałam mu się wyprowadzić ale on powiedział ze jak juz cos to ja pierwsza z tad wylece.
piewrszy raz wiec porozmawiałam z moją mamą, bo tak to nigdy z nia nie rozmawaiłą na temat naszych problemów a ona też nigdy nie pytała. poczułam ulge w koncu nie byłam z tym sama.
Moja mama nie wytrzymałą i kazał mu się wyprowadzić i poszedł, jak stał.
mieszka u swoich rodziców od tygodnia. Spotkał się ze mna zeby porozmawiać , powiedział ze to wina mojej mamy, ze się wtrąca w nas. rozmawailiśmy chyba z 3 godziny i ani razu nie pwspomniał o naszym synku. powiedziałm mu to. Teraz tylko mi pisze esemssy jak się czuje jego synek i to wszystko.
nie przeprosił mnie nie czuje skruchy żadnej, nawet jak wtedy rozmawialiśmy gdy się spotkaliśmy to nawet wtedy zadzwonił jego tato, i spytał gdzie jest. Ja mu tłumaczyłam ze to nie jest normalne ze teraz ma zonę dziecko i nam musi poświecic swó jczas a nie mamie i tacie, ze na spacer z dzieckiem zeby poszedł, ale on nie widzi problemu.
mieszkamy osobno a ja przyznam się odetchnęłam, poczułam się bezpiecznie w mieszkaniu, nie boje sie ze przyjdzie i będzie krzyczał, mam spokój, a synek mój zaczał jeść nagle łądnie spac całe noce co wcześniej nie miało miejsca, jest spokoja atmosfera i dziecko zrobił o się całkiem inne. Mó j mąż dodam spał od roku w osobnym pokoju bo jak twierdzi musi sie wyspać, nigdy nie wstał do dziecka w nocy choc mały budził się co 2 godziny, byłąm tak zmeczona a on nawet w dzien nie poszedł z małym na spacer zebym mogła chwilke poleżec czy się przespac.
przepraszam ze tyle napisała. nie weim xczy komuś w ogóle bedzie się chciało to wszystko czytać. ale pisałabym jeszcze bardzo wiele . Nie weim czy jest jeszcze szansa na coś miedzy nami, czuje ze nie ma bo widzac po jego postawie to żadnych szans.
co z tym poczać. Nagle po tylu latach przestał mnie kochać? kiedyś sie modliłam dużo jak były jakies problemy a teraz nie potrafie. Zupełnie nie umiem tak jakby mi już nie zalezało.
prosze o jakię ssugestie , co z tym poczać,
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 13:33   

twój mąż cie kocha niestety jego rodzice nie pozwalają mu na to
chcą byc pierwsi, chca byc ważniejsi od ciebie
wpędzają go w poczucie winy
sprawiają ze czuje sie odpowiedzialny za nich
bo szantazują go emocjonalnie
a on sobie z tym, nie radzi

fajnie by było gdyby zasiągnął opini terapeuty w tym temacie
bo sprawa zaszła juz za daleko

Amelko rozumie cie i bardzo współczuje
konkurowanie z miłościa rodziców to jest chore i niewykonalne
może tesciowie wytraszyli sie starości samotnej, że im sie nie pomoże
tak czy inaczej to chore
postaraj sie spokojnie nakreslic mu jego zbytnie zaangażowanie w życie rodziców
oraz to jak jest manipulowany
wbrew pozorom oni tego nie widza
ba nawet wydaje im sie że tak powinno byc
przeciez to wciąż słyszą od matki czy ojca to twój obowiążek...
 
     
Agnieszka***
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 14:20   

Cześc Amelko, to wszystko co piszesz przypomina mniej więcej moją sytuację. Niestety nie pomogę Ci słowami, bo sama nie wiem, co robic w swojej sytuacji. Ja z mężem również mieszkam (mieszkałam) z moimi rodzicami w domku (my na górze, a oni na dole), również mamy dziecko - córeczkę. A mój mąż zachowuje się podobnie jak twój, teraz mieszka od paru dni u swoich rodziców. Też jest skłócony z moimi rodzicami, mimo że bardzo dużo nabroił, wyzywał moich rodziców, za nic nie czuje się winny i nie ma zamiaru przepraszac.
Piszę to, bo możemy w ten sposób się wesprzec, że nie jesteśmy same, że mamy podobne sytuacje.
Niestety nie mamy działki, ani możliwości wybudowania domu, pieniędzy na to nie mamy. Jesteśmy 3 lata po ślubie. Moi rodzice - mama dużo pomagała, nie chcieli żadnych pieniędzy za rachunki, też nam jedzenie kupowali, ale kiedy zaczęły się poważne kłótnie, a raczej kiedy urodziłam dziecko i byłam w szpitalu - mąż pokłócił się z rodzicami i wtedy powiedzieli, że skoro tak się zachowuje to żeby się dokładał do rachunków 50%. O to są cały czas awantury. W sprawie rodziców męża - oni nie widzą problemów, uważają, że się czepiam, a jak parę razy chciałam porozmawiac z jego mamą to mi mówiła, żebym była spoikojna i się nie kłóciła (taka cicha myszka pod miotłą). Teraz jak mąż mieszka u rodziców to przez mamą jest rozpieszczany.
Teraz mam beznadziejną sytuację, mieszkamy osobno, wczoraj był u dziecka i rozmawialiśmy, ustaliliśmy, żebym poszukała jakiejś poradni rodzinnej. No ale nie mamy zbyt wiele pieniędzy, więc najlepiej jakby ta poradni była bezpłatna. Ale nie wiem czy takie są. Czy znasz może jakąs taką poradnię w Warszawie, bądź okolicach?

Może to i dla Was byłoby dobre.

Też się rozpisałam, ale trudno opisac tą moją sytuację

Pozdrawiam
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 17:23   

Rozumiem Was,
moje malzenstwo przezywa ogromny kryzys, nie mieszkamy razem od miesiaca.
Moj maz tez sie strasznie zaczal angazowac w zycie jego rodziny, chodzil do nich codziennie, w niedziele zostawial mnie sama na caly dzien, oni nim manipuluja on niestety nie widzi. Mama jest zapatrzona w synka, mnie nigdy nie przyjela jak corke, jak synowa. On postawil swoja rodzine na pierwszym miejscu a ode mnie sie odcial- i nie chce zobaczyc, ze cos jest nie tak. Strasznie to wszystko przezywalam- i przezywam. No coz, tacy rodzice wyrzadzaja swoim dzieciom ogromna krzywde...
Nie wiem co zrobic, zeby on zrozumial, ze to jest chore. Ale jestem juz na takim etapie, ze nie mam zamiaru go na sile przekonywac. On sam musi zobaczyc, na czym tak naprawde mu zalezy i o co mu chodzi. Ja mam gotowosc do przebaczenia, do rozpoczecia wszystkiego od nowa- ale na innych warunkach niz do tej pory-tzn. nie chce mu stawiac warunkow, chce tylko, by traktowal mnie jak zone i sam przejal odpowiedzialnosc za siebie, swoje zycie i nasze malzenstwo, a nie trzymal sie kurczowo rodzicow i rodzenstwa
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 18:32   

Ej.......... a może by tak pokochac teściów??????
Ogromna część młodych popełnia bład podstawowy............ obgaduje i atakuje rodziców swoejgo małżonka.
Straszny błąd.
Ja Wam polecam książke Jacka Pulikowskiego "Pokochać teściową".
Opisane ze swadą i ciekawie schematy działające w komunikacji pomiędzy rodzicami (obu stron) i młodymi małżonkami ,zreszta i nie tylko młodymi.

Amelka77 ..... wbrew pozorom Ty wyszłaś za mąż nie tylko za swojego wybranka.On wyszedł z jakiegoś domu,z jakimis przyzwyczajeniami,jakimiś normami,procedurami, zokreślonymi zwyczajami.
Ty tez je masz.Jak widać on potrafił przez długoi czas dogadywać sie sensownie z Twoj a mamą.Tyh z jego rodzicami nie.
Brak akceprtacji rodziców wsp[ółmałżónka powoduje jego obronna reakcję.
Teściów nie musisz lubić,ale powinnas ich pokochać.
Twoje kategoryczne stwierdzenie że nie będziesz nimi mieszkać bardzo mocno musiało dotknąc męża.
wiesz....jest takie przysłowie:choć mi mój nie mił ,lecz go przy mnie nie bij.

Ale polecam pulikowskiego ''Pokochać teściową"
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 19:43   

nałóg a nie jest czasem tak, że wychodząc z domu i zakładając rodzine to żona/mąż odtąd jest w moim zyciu najważniejszy/a
czy partner nie ma obowiązku udawadnic rodzicom iz to odtąd nasze życie do którego oni nie maja wstępu by cokolwiek nam udowadniać i do czegos zmuszac
czy nie nalezy od tego momentu przeciąć pępowine
nawet za cene nie całkiem poprawnych stosunków z rodzicami
jak stanowczo powie sie im STOP to moje życie i nie macie wstępu do niego
to w końcu to zaakceptuja i tez sie naucza że odtąd żona/mąż jest i powinna byc najważniejsza
naucza sie go/ją szanowac i nie będa ingerowac w pożycie małżonków
to wymaga czasami redykalnego STOP
by wszyscy dojrzeli do nowego stanu rzeczy
inaczej rodzice będa życ ciągle w świadomości że oni mają największe prawo do swojego dziecka i to im przede wszystkim winien/a posłuszeństwo i jak sie zgodza i partner ich dziecka będzie posłuszny tak jak ich dziecko im to tez go zaakceptuja...
moje zdanie jest takie że partner ma obowiążek w takiej sytuacji przerwac ta chora sytuacje i na pierwszy plan stawiac swojego małżonka
wtedy jest i miłosc do każdego z rodziców bo nie ma złości czy poczucia, że ktoś chce nasze miejsce z życiu partnera umiejszyc czy nawet odsunąc od niego

wbrew pozorom to częste przypadki ingerencji w życie dziecka ze strony tez niedojrzałych rodziców
miłośc ma byc zdrowa nie chora

a dzieci wychowujemy po to by kiedys odeszły z domu i potrafiły załozyc swój własny dom
do którego będą Nas miło i zawsze chętnie zapraszać
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 22:43   

Amelka, sytuacja trudna, ale chyba chcesz, żeby mąż wrócił, chociaż napisałaś, ze masz teraz większy spokój i dziecko się lepiej chowa. Oczywiście, że żona i dziecko powinny być ważniejsze dla męża niż rodzice, ale jeśli sprawy zaszły tak daleko to może trzeba zdjąć koronę z głowy i próbować załatwić sprawę polubownie. Jeśli nie ma szans na odizolowanie się od teściów i zmianę myślenia u męża to może zdecydujesz się na zaakceptowanie tesciów i pokochanie ich mimo wszystko jak pisał nałóg. Może wybierzesz sie do teściowej z jakimś prezencikiem i spróbujesz naprawić relacje. Oni się już raczej nie zmienią, pomyśl, że są po po prostu chorzy, ich nadopiekuńczośc w stosunku do syna , chęć kontroli i dominacji to choroba, a od chorych nie da się zbyt wiele wymagać. Może to pomoże Ci na nich inaczej spojrzeć? A męża może trzeba dopiero nauczyć być dobrym mężem i ojcem, a nie od razu wymagać, bo ucieka. Może nie trzeba stawiać wszystkiego od razu na ostrzu noża. A modlitwa na pewno jest potrzebna, Bóg wie co, jak i którędy. A poza tym na pewno przydałaby się poradnia, czasem jedna rozmowa może wiele zdziałać.
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-04, 22:48   

dziękuję bardzo za odzew:) oj tyle napisałam i myślałąm ze nikt tego nie przeczyta , myślałąm też ze zostane wyśmiana, ze moze to ja jestem wszystkiemu winna. Tyle tego się nazbierało że aż wstyd.

mami - to co napisałas o moim meżu że mnie kocha ale ze nie potrafi się przeciwstawić , ze jest manipulowany to jakby strzał w dziesiatke. tak właśnie jest!!!! a wizyta u terapełty , myslę ze tylko to mogłoby nam pomóc ale wiesz co? jest zbyt wcześnie zeby o tym z nim porozmawiać, jest taki teraz skołowany, sam nie wie co ma ze sobą zrobić, jak go ostatni raz widziałam to był strasznie zdenerwowany i zestresowany, bolała go głowa i ogólnie nie wygladał za ciekawie a jednocześnie miał w sobie tyle złosci i tą cała złosć przeżucił na moją mame ze to ona winna wszystkiemu no i ja. Nawet dziecko obwinił ze odkad się urodził synek to ja tylko nim się zajełam. Ale to nieprawda bo dla mnie najpiękniejszy widok to widzieć mojego męża z dzieckiem, jak go przewija jak się bawia razem. To o n sie odsunął od nas, zmieniając sypialnie a potem znikajac na całe dnie. wiec to ja musiaąłm przejać wszystkie obowiazki i mamy i taty , przecież nie mogłam trzasnąC po prostu drzwiami tak jak on i wyjsć choc czasami miaąłm taka ochotę.
wieczorami czasami przychodził do mnie chciał się kochać a po wszystkim wychodził do swojego pokoju a ja znów zostawałąm sama. Po jakimś czasie już miaąłm dosyć czuć się jak przedmiot który się używa do swoich celów wiec zaczęły się odmowy współżycia. Nie nie pytał czemu nie chce , czemu co się stało, wychodził wściekły a potem nie odzywał się przez pare dni jak mały chłopiec a we mnie jeszcze bardziej narastał bunt i wrogosć do niego. Nigdy nie przytulił mnie , nie powiedział ze kocha, tylko chciał seksu czysto fizycznego. Czasy gdy mnie tulił bez konca, gdy kilka godzin potrafiliśmy siedzieć w uścisku nagle prysły. co się stało??
mami piszesz bardzo madre słowa za które ci bardzo dziękuję. moze jeszcze nie wszystko stracone??


Agnieszka- witam i ściskam cię bardzo mocno. oj jakie to straszne ze tyle nas jest. Tyle cierpień. Agnieszko ja też od paru dni jestem sama ale ja narazie czuje ulge. Wiesz u was przynajmniej jest już jakaąś rozmowa o poradni u nas cisza zupełna. Wiesz nie pomoge ci w sprawie poradni bo nie jestem w tych tematach dobra ponieważ dopiero zaczęłąm szperać o tych sprawach w internecie też z nadzija na znalezienie moze lekarstwa na moją chora miłosć. No i mieszkamy daleko od siebie bo ja jestem z okolic wrocławia.
ale myśle ze istnieją takie poradnie moze nawet przy kosciołąch? u nas też by się przydało ale też musielibyśmy coś bezpłatnego znaleźć. Agnieszka trzymaj się jak cos pisz. co my teraz mała zrobimy? oj straszne to a najgorsze ze mamy dzieciaczki, które są bezbronne wobec tego co im zgotowalismy my dorosli - rodzice którzy powinni chronic swoje dzieci przed wszelkim złem.


nałóg, wiesz ja nie mogłaby pokochac swoich teściów. To zbyt trudne i niewykonalne. Oni od początku jak tylko sie zjawiłąm w zyciu jeszcze wtedy swojego chłopaka nie znając mnie i nie widzac nawet jak wygladam odkładali telefony gdy dzwoniłam, krzyczeli do słuchawki zebym odczepiła się od ich syna!!!! a jemu wmówili ze ma mnie zostawić bo będzie tylko przezemnie cierpieć i lepiej zeby mnie zostawił!!!
mój chłopak wtedy ze mna zerwał ale na szczescie wrócił do mnie i opowiedział mi o swojej rodzinie ze na niego naskakują, postawił im się wtedy bo bardzo mnie kochał i postawił na swim. ja wiedziałm ze biorac go sobie biorę z cała rodzną ale nie mogłam przekreślic tak wspaniałego człowieka i pełnego miłosci tylko dlatego ze jego rodzina taka jest toksyczna. Wrecz chciałąm mu pomóc i wyciagnać go z tego dołka do ludzi. Pokazałąm mu jak można kochac ze można być szczęśliwym. Wiecie co? mój mąż powiedział mi ze dopiero przy mnie zobaczył jak to jest mieć kogos ze dopiero przy mnie stał się szczesliwy i za to mi kazdego dnia dziękował ze mnie ma i ze go kocham. Bo nigdy wcześniej nie doswiadczył miłosci nawet jako dziecko. Tak było ... niestety po tylu latach ciszy jego rodzice znów zaczeli walczyć a mój maż tym razem nie walczy o nas, zapomniał o tym co było, zal mi go bo nie wie jak bardzo rani sam siebie i nas.
nałóg- ja zawsze mimo tego ze nigdy nie zostałam przyjeta byłam miła dla jego rodziców i nadal jestem, nigdy nic złego nie powiedziałm, zawsze uśmiechnieta. ... oni po prostu nie akceptują zadnej kobiety w zyciu ich syna czy to jestem ja czy inna, to ich syn i oni mają do niego prawo. a ja jestem niepotrzebnym dodatkiem.

nie moge uwierzyć ze tak się porobiło. Moze mój maż potrzebuje wiecej czasu, tera zświeta, czas zadumy ale i czas dla rodziny. A my spędzimy pierwszy raz odkad się znamy oddzielnie. Mam nadzije ze to cos da , ze przemysli to wszsytko i otworzy swoje serce na mnie i na dziecko.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 00:05   

Witaj Amelka
Smutna jest Twoja historia, wiele osob ma toksycznych rodzicow.
Ale jest tez nadzieja!!

Amelka77 napisał/a:

jest zbyt wcześnie zeby o tym z nim porozmawiać, jest taki teraz skołowany, sam nie wie co ma ze sobą zrobić, jak go ostatni raz widziałam to był strasznie zdenerwowany i zestresowany, bolała go głowa i ogólnie nie wygladał za ciekawie a jednocześnie miał w sobie tyle złosci i tą cała złosć przeżucił na moją mame ze to ona winna wszystkiemu no i ja.


No szuka winnych, bo przeciez nie jego rodzice :/. To trudna sytuacja i wymaga od Ciebie wiele dyplomacji. Bo z jednej strony musisz go namowic na dialog z Toba i terapie, a z drugiej nie narazic sie w rozmowie jego rodzicom. Ale to jest do zrobienia, z miloscia, cierpliwoscia, spokojem.

Amelka77 napisał/a:

wiec to ja musiaąłm przejać wszystkie obowiazki i mamy i taty , przecież nie mogłam trzasnąC po prostu drzwiami tak jak on i wyjsć choc czasami miaąłm taka ochotę.


A widzisz tu piszesz szablonowy blad kobiet, ktory sie przewinal na forum juz wiele razy. "Bo ja nie moglam wyjsc przeciez". Otoz BLAD. MOGLAS. I wiesz co by zrobil maz? On by MUSIAL sie zajac dzieckiem i by to zrobil. I by sie do niego zblizyl i by lepiej bylo miedzy Wami wszystkimi. To na przyszlosc Ci sie moze przydac. Przeczytaj o stanowczej milosci Dobsona!!


Amelka77 napisał/a:

wieczorami czasami przychodził do mnie chciał się kochać a po wszystkim wychodził do swojego pokoju a ja znów zostawałąm sama. ... Czasy gdy mnie tulił bez konca, gdy kilka godzin potrafiliśmy siedzieć w uścisku nagle prysły. co się stało??
mami piszesz bardzo madre słowa za które ci bardzo dziękuję. moze jeszcze nie wszystko stracone??

Oczywiscie, ze nie stracone!! Walcz o Was. Macie kryzys, ale sama widzisz, ze On tez ze soba walczy. Ktos Ci wyzej napisal, ze nie mozesz stawiac od razu sprawy na ostrzu noza. On cale zycie przyjmowal takie chore wzorce z miloscia rodzicow i zanim sie z tego wyzwoli to duzo wody uplynie. Ale to moze nastapic. I przeciez go bardzo kochasz prawda? Wiec rozmawiaj, kochaj, owszem stawiaj granice, nie oskarzaj jego rodzicow, ale okaz zrozumienie. Dialog dialog dialog.
Miriam wrzucila w watku ksiazki, ktore moga sie Wam obojgu przydac:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=3293


Amelka77 napisał/a:

Wiesz nie pomoge ci w sprawie poradni bo nie jestem w tych tematach dobra ponieważ dopiero zaczęłąm szperać o tych sprawach w internecie też z nadzija na znalezienie moze lekarstwa na moją chora miłosć. No i mieszkamy daleko od siebie bo ja jestem z okolic wrocławia.

Jak jestescie z Wroclawia to od biedy mozna nawet sie szarpnac i przyjechac do Poznania do Pulikowskiego o ktorego ksiazkach tak glosno na forum. Niemniej poszukaj psychologow katolickich, moga tez byc jakies inicjatywy bezplatne ALE Twojemu mezowi jest potrzebna indywidualna terapia. BARDZO. Tzn. pewnie lepiej bedzie jesli na poczatku pojdziecie razem i sie spytacie terapeuty jak on to widzi, czy macie przychodzic razem, czy osobno itd. Generalnie na terapii parami naprawicie Wasza komunikacje, ale glebokie bledy w wychowaniu Twojego meza to tylko indywidualna. Terapeuci biora troche kasy, ale efekt jest tego wart. Tylko jak mowie z polecenia i katolicki, bo lapserdakow tez jest w tym interesie sporo.


Amelka77 napisał/a:

nałóg, wiesz ja nie mogłaby pokochac swoich teściów. To zbyt trudne i niewykonalne.

Chcialem na poczatku zaprzeczyc, ze sie wszystko da, ale to co napisalas. Ech, szkoda mowic. Wiesz, ale zaakceptuj ich, ze tacy sa i to rodzina mimo wszystko. Nie walcz z nimi tylko o swiadomosc meza. Jesli On sie obudzi to moze oswieci rowniez ich.


Amelka77 napisał/a:

nie moge uwierzyć ze tak się porobiło. Moze mój maż potrzebuje wiecej czasu, tera zświeta, czas zadumy ale i czas dla rodziny. A my spędzimy pierwszy raz odkad się znamy oddzielnie. Mam nadzije ze to cos da , ze przemysli to wszsytko i otworzy swoje serce na mnie i na dziecko.


Amelka - zblizaja sie swieta - jesli jest jakas szansa - jakis drobiazg na mikolajki, okazanie sobie ciepla i milosci, dialog, oplatek. Pomodle sie za Was i mam nadzieje, ze jednak spedzicie razem te Swieta. I moze nie do konca w takiej atmosferze jak bys sobie zyczyla, ale juz na poczatku drogi odbudowy Waszej relacji :-) .

Pogody Ducha :)
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 10:02   

martin napisał/a:
Miriam wrzucila w watku ksiazki, ktore moga sie Wam obojgu przydac:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=3293


polecam również !!
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 10:54   

Amelko
a ja doszperałam sie takiego poradnika


TOKSYCZNI TEŚCIOWIE

Forward Susan
Jak rozpoznać i zahamować wpływ tych negatywnych wzorców dowiesz się od autorki bestsellerów Susan Forward
Zawierając małżeństwo nie myślimy o tym, że oprócz wniesienia doń własnej, wyjątkowej historii, swoich potrzeb - wchodzimy też do rodziny o pewnym bagażu emocjonalnym i utrwalonych tradycjach. O kłopotach z teściami, a zwłaszcza z teściowymi mówi wiele małżeństw, znamy też ten temat z żartów. Autorka diagnozuje problem i proponuje program naprawczy wzajemnych stosunków.
Toksyczni teściowie to osoby wprowadzające niepokój i chaos. Autorka demaskuje różne typy teściów: "krytykujący" - wykorzystują każdą okazję, by wytknąć ci popełnione błędy; "kontrolujący" - próbują kierować życiem twoim i twojego partnera; "pochłaniający" - zabierają każdą wolną chwilę; "mistrzowie chaosu" - zadręczają was swoimi problemami, licząc na to, że je rozwiążecie; "odrzucający" - nie akceptują cię jako nowego członka rodziny. . Niniejszy poradnik stanowi wielką pomoc w przezwyciężeniu konfliktów z teściami. Autorka przytacza historie pełne życia, historie kobiet i mężczyzn walczących o uwolnienie się z destrukcyjnych, frustrujących, bolesnych i drażliwych związków z toksycznymi teściami. Jest to trudny proces, ponieważ teściowie są częścią trójkąta: ja - rodzice partnera - partner. Zranienie i ból z powodu braku poparcia ze strony partnera jest często bardziej raniący niż krzywdy wyrządzone przez teściów. Lektura tej książki pomoże ci zrozumieć, jak teściowie manipulują twoim partnerem. Dzięki zawartym w niej poradom dowiesz się jak skutecznie chronić swój związek przed wpływami osób z zewnątrz. Autorka prezentuje drogi efektywnej komunikacji i strategię uniezależniania partnera od opinii jego rodziców.

To praktyczny i pełen mocy poradnik. Koniecznie go przeczytaj.

jako, że problem mnie tez dotyczy na pewno postaram sie go zamówić
na dzień dzisiejszy powiem, że mozna życ z toksycznymi rodzicami choc wymaga to wiele siły i rozumu od Nas
jednak nalezy stanowczo okreslic swoja pozycje w zyciu męża
co często wywołuje na początku duży sprzeciw potem juz powoli wszyscy ucza sie życ w nowej sytuacji
jednak wciąż są sytuacje trudne
dlatego sama sie wtopie w ta lekture by wiedziec wiecej
a wiecej to mądrzej
pozdrawiam uda ci sie
to nie czas na rozstanie za mało jeszcze było walki o to by było dobrze
dopiero poddac sie możesz jak juz zrobisz wszystko co w twojej mocy
wtedy dopiero mozna ogłosic bezsilnosc
i dac czasowi toczyc sie dalej...
teraz czytaj edukuj sie i wierz bo mąż cie kocha
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-05, 16:44   

Amelka..... piszesz:"nałóg, wiesz ja nie mogłaby pokochac swoich teściów. To zbyt trudne i niewykonalne"
Hmmmmm ...Amelka....a ich syna,ciało z ich ciała,krew z ich krwi to pokochałaś???
Jak robisz takie założenie ,to masz bardzo duże prawdopodobieństwo że nie doidziesz do porozumienia z mężem.
Mami.... oczywiście że po ślubie najważniejszy jest współmałżonek.Ale ten współmałżonek nie spadł z księzyca...on pochodzi z jakiejś rodziny.Oczywiście że nikt nie bierze ślubu z teściami,ale dziecko tych teściów wyszło z rodzinego domu tych teściów,ma okresloną wizję rodziny,zasady ,czasami dysfunkcje.
Oczywiście że w obrazie nakreślonym przez Amelkę jej tesciowie są toksycznymi rodzicami,rodzicami którzy nie dorosli do tego by byc tesciami byc może.Nie dorosli by odciąc pępowine synowi.Jak jeszcze jest to ich jedyny syn ,to mamusia pewnie traktuje każdą kobiete w życiu syna jak rywlkę.
To jest dysfunkcja międzypokoleniowa.
Przyczym podczas ataku Amelki na toeściów jej maż ,a ich syn broni ich nawet wtedy gdy podświadomie ma żal do rodziców za sposób w jaki traktują jego żonę.Broni bo to są jego RODZICE.Jego rodzina pierwotna.
Można by postawić pytanie Amelce....gdzie miała oczy gdy podejmowała decyzję o wyborze ojca swoich dzieci????? I odpowiedzieć jej:widziały gały co brały.
Okropna krzywdę wyrządzają rodzice dzieciom gdy nie potrafią zrozumieć że dzieci nie są ich własnością,że dzieci nie są rzeczami danymi do swobodnej dyspozycji.Gdy nie mogą pojąc że dzieci chowają nie dla siebie a dla świata(innego człowieka),że te dzieci sa im jakby powierzone do wychowania,wydzierżawione na okreslony czas.
Zaborcza mamusia,zaborczy tatuś potrafi zrobic swoją dobrą wola,dobrymi chęciami (w swoim mniemaniu) ogromna krzywdę ukochanemu dziecku.
Ale Amelka jest dorosła,bardziej światła,więcej widzi,więcej wie i na Amelce ciąży obowiązek przerwania negatywnego przekazu międzypokoleniwego.A jak??? poprzez to że więcej wie ,że ma inne mozliwości teraputyczne.
Tych dwoje starszych ludzi dzieli sie tym (dysfunkcją) co ma...... oni inaczej nie potrafią.
Amelka rozpoczeła z nimi walkę jeszcze przed ślubem o ich synka,pewnie jedynego synka.
Zaborcza mamusia nie może sie pogodzić że jej ukochany synek wybrał sobie inna kobietę za towarzyszkę życia....... nie mamusie.I jeszcze ta wybranka śmie z nim spac,śmie z nim mieć dziecko.
To chore oczywiście ,ale bardzo trudno zmienić starszych ludzi.
Amelka.... cała ta sytacja wymaga od Ciebie(jako bardziej świdomej ) dużego taktu i cierpliwości.Nawet manipulacji by wyrawać męża i zwrócić ojca dziecku.

Ale nie zrobisz tego atakując jego rodziców.

Na koniec pewnie znana OPOWIASTA O MAMUSI ,SYNKU I CÓRECZCE:
pewna mamusia opowiada swojej koleżance: wiesz...moja córka to dobrze trafiła,ten jej mąż jest taki dobry,posłuszny.Wszystko robi...zarabia ,gotuje ,pierze...nawet prasuje i ciągle w oczy patrzy mojej córce.Myslli córeczki zgaduje.
Ale mój syn to trafił heterę...ta dopiero po nim jeżdzi.Mój syn musi robić zakupy,gotowąć,prać,prasować i jeszcze pracować.No i ta jego wredna żonka wymaga by jej w oczy patrzył,myśli zgadywał.


Pogody Ducha
 
     
Amelka77
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 13:56   

co ja bym bez was zrobiła kochani!!!!!
Tyle serca otrzymałam od kazdego z was, poświecacie mi swój czas, swoje mysli zeby mi pomóc. Nie wiedziałąm ze istnieją jeszcze tacy ludzie , jakze się ciesze ze znalaząłm się włąśnie tu na tym forum. Tak bardzo mi pomagacie. dziękuję z całego serca. POmadle się choć ostatnio nie potrafie, za wszytkich was aby bóg was za tą pomoc wynagrodził.

napisze o moich spostrzeżeniach wieczorkiem a teraz tylko kilka słów z braku czasu.
Był mój maż , przyniósł synkowi prezent na mikołaja. W srodku był też mały upominek dla mnie. Ale nie wszedł do nas , ja musiałąm zejść nadół. Wiec nie widzi sie z synem. Nie cche wejsc bo uważa ze go nikt nie cche bo moja mama , wszsytko obrócił kota ogonem, wyszło tak ze to przez moją mame wszsytko. spytałam czy cche sie spotykać z synem i dlaczego tego nie robi. Powiedizał ze nie ma gdzie a przecież do baru go nie wezmie. No i taka z nim gadka. przeceiż istnieje spacer, place zabaw itp, ale on woli isć na łatwiznę i powiedzieć ze się nie da.
No jutro niedziela a ja mu troche to nakreśliłam wiec moze zaprponuje wspólny spacer?
pisze do mnie esemesy codziennie, ciagle ma jakieś sprawy ale każdy ten esemes ma w sobie domieszke złosliwosci i jad, taką szpilke. Powiedziałm mu wiec zeby kontaktował sie za mną telefonicznie bo ja nie będe czytała tych złośliwosci i ze szkoda mi pieniedzy zeby na to odpisywać. W ogóle to on uwaza ze winna jest moja mamam i ze ona powinna teraz wszsytko naprawic. I ajk tu z nim rozmawiać? nawet nie mam jak mu zaproponować terapie bo do niego nic nie dociera.
taą ksiażke chyba kupie, tylko czy to ma jeszcze jakiś sens, bo ja chyba nie mam już tesciów. Napisze wieczorem.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 14:37   

Amelko zachowanie męża norma w jego przypadku... niestety
nawet jak uważa, że zrobił źle przecież nie przyzna sie
Ty ze swojej strony na kąśliwe uwagi i sms niereaguj
poprostu musisz uzbroic sie w cierpliwosc
edukacja jak najbardziej Ty też będziesz teściową nauczysz sie jak by super mamą dla partnera swojego dziecka, my też czasami popełniamy nieświadomie błędy...
co do teściów masz ich czy tego chcą lub Ty czy nie
tak jak i męża masz...
większośc problemów typowa dla młodych małżeńśtw, dotarcie itp
małe dzieciątko zmienia świat Wasz też zmienił teraz pora sie nauczyc dostosowac do nowych obowiązków
popełniałas błedy
pozwoliłas na brak komunikacji między ojcem a dzieckiem teraz masz juz pierwsze sygnały tego, że maż choc ma świadomośc że jest ojcem to tak naprawde ma tylko poczucie nie miłosc do niego
powoli nauczy sie jak będziesz mądra to doprowadzisz do wspaniałej relacji między nimi
ale powolutku
na dzień dobry skoro przyniósł prezent dla dziecka powinien go dac dziecku nie tobie...
zmuszaj go ale pod osłona tajemnicy do kontaktu z dzieckiem masz kobiecą intuicje poradzisz sobie
a to że nie masz czasu musi sie wiec nim zaopiekowac na pare godzin bo twoja mama tez nie moze, bo cos tam...
pretekstów wiele można mnożyc
twój wysiłek nie pójdzie na marne
prawidłowe więzi z dzieckiem umocnią nie tylko jego relacje z dzieckiem ale i z tobą
pewnie jest tez zazdrosny o twoje uczucia do dziecka
dlatego może tez i nie potrafi sie do niego zbliżyc
ale ty jestes mądrą mamusią dasz sobie z tym rade
a o rozpadzie małżeńśtwa narazie nie myśl bo daleko do tego droga... mąż szuka kontaktów z toba więc czuje pustke jak cie nie ma w pobliżu
ty staraj sie nie interpretowac kto winny bo wina zawsze po obu stronach a mądrzejszy potrafi ustąpic i jest wtedy dobrze
dobrze by było by twoja mama tez w miły sposób odezwała sie do zięcia i zakopała topór wojenny
czasami warto bo często powiemy więcej niż chcemy a słowa juz poszły zraniły
Amelko życ trzeba nadal a najlepiej gdy w pełnej rodzinie bo i dla dziecka dobrze i dla ciebie
postaraj sie najpierw złagodzic sytuacje potem możesz jak wyczujesz sytuacje zaproponowac lub lepiej w prezencie daj mu książke jaką zawsze nałóg poleca WARTO BYC OJCEM...
i Amelko to nie Wasz koniec a jedynie kryzys, z którym można sobie poradzic
pozdrawiam gorąco
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-06, 15:33   

Witaj Amelka
Podpisuje sie calkowicie pod tym co pisze mami - cierpliwosci, wyczucia, uczucia.
On teskni, brakuje mu Ciebie, ale ciagle ma w domu rodzicow, ktorzy marudza na Ciebie.
To i w glowie ma zamieszane, no takie dziecko duze.
Ksiazka "Warto byc ojcem" jak najbardziej dla Niego, tylko z jakims milym slowem, cieplem, zeby zle nie odebral tytulu, bo w tym stanie, to ludzie roznie robia. I moze mu od razu jutro daj, jesli sie da.
Podpisuje sie rowniez pod tym, zeby Twoja Mama (mimo, ze pewnie niczemu nie jest winna) spokojnie z Nim porozmawiala i ulagodzila (sama znasz Mame najlepiej, wiec wiesz, czy bedzie w stanie byc spokojna, czy nie. Jesli nie, to w ogole lepiej, zeby nie bylo rozmowy.)

Ale przede wszystkim i najpierw Ty. To wlasnie Ty mozesz teraz naprawic.
I widze tez pewien problem w Tobie. Widzisz w oczywisty sposob masz teraz zranione uczucia i widac w Twoich slowach, ze czujesz sie upokorzona i zraniona, ale teraz krotka pilka do Ciebie: Czy umiesz byc ta madra, kochajaca i cierpliwa strona w konflikcie?? Czy generalnie jestes cierpliwa osoba?
Bo ja odnosze wrazenie, ze bardzo go kochasz, ale jestes takim typem co sobie nie da w kasze dmuchac i jak on mi tak, tooo juz ja muuuu ... i tez w leb.

Zwroce Ci uwage na pare Twoich zwrotow:
- "obrócił kota ogonem" - zgadza sie, z Twojego i naszego punktu widzenia, to racja. Ale on to postrzega inaczej. Wysluchaj go. Spokojnie, z cierpliwoscia.
- "czy chce sie spotykać z synem i dlaczego tego nie robi" - zobacz - tu juz jest pretensja, a czemu nie? NIE tedy droga!!
- "No i taka z nim gadka. przeceiż istnieje spacer" - zla bylas jak to pisalas prawda?
- "woli isć na łatwiznę" - nie woli. Sam nie wie co ze soba zrobic. Miota sie. JEMU TEZ JEST ZLE!
- "bo ja nie będe czytała tych złośliwosci i ze szkoda mi pieniedzy zeby na to odpisywać" - jak bedziesz walic takimi tekstami, to sie poklocicie na dobre i wtedy siebie tez bedziesz mogla winic.

Podsumowujac - widac w Tobie sporo agresji, zlosci, smutku, zlego nastawienia.
Oczywiscie, ze masz prawo sie zle czuc.
Ale tak jak pisze mami - teraz to Ty jestes ta madrzejsza strona. Ta bardziej swiadoma. I tego co on naprawde robi, moze nie do konca tego, jaka jest Twoja rola w konflikcie.
Czy umiesz podjac sie tego zadania i okazac mu owszem stanowcza milosc, ale cierpliwa, ze zrozumieniem, cieplem? Bez ZADNYCH pretensji?
I wiesz - On Cie za to bedzie za niedlugi czas na rekach nosil.
Ale to teraz Ty musisz sie wykazac madroscia, nie daj sie zlosci!
Powodzenia i zabierz go na ten spacer. I niech bedzie piekny, romantyczny i cieply. Taki tylko Wasz :-) ...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 10