Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
moja historia- pomocy
Autor Wiadomość
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 11:17   

Editf - wg mnie unikaj ...

Z wyznaniami się nie śpiesz - nie bardzo widzę, jaki to miałoby mieć sens ...

Powiesz mu i co? Mzoe chodzi Ci o to, ze powiesz i teraz juz on ma zadbać, zeby Ci przeszlo?

Editf - obrazisz sie pewnie, ale powiem to brutalnie - musisz nauczyc się SAMA rozwiazywać swoje problemy. Jasne, fajnie jest zwalać je na innych - ale nie tedy droga.

Jeśli mu powiesz - jasne, pewnie on zacznie Cię unkać, tak by wynikało z tego co pisalaś o jego postawie ...

Tyle, ze to znów nie TY bedziesz kierowala swoim życiem, znów ktos inny.

Sprawa jest prosta - powiedzieć mozesz przecież awsze, jeśli już bedzie sytuacja, w której nie dasz faktycznie rady, nie?

Wiesz, jest taki cytat , nie pamietam teraz czyj, ale brzmi on tak:"Jeśli mówisz, ze dasz radę to masz rację. Jesli mówisz, ze nie dasz rady to ...też masz racje".

Zakladasz z góry, że sobie nie poradzisz z ta sytuacja?? Na bank sobie nie poradzisz, rozumiesz?

Załoz zatem, ze dasz radę...Co szkodzi sprobowac samemu?
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 14:11   

hej PIki, dzieki za wiadomosc... z niecierpliwościa czekałam, az ktos sie odezwie i tak bardzo ucieszyłam sie, gdy napisałas kilka słow;) oj dzis strasznie mnie korci by do niego zadzwonic i poprosic o spotkanie... by powiedziec mu co czuję i ze sie zaangazowałam, ze jesli on nie to zebysmy sie nie spotylaki w najblizym czasie. boje sie tej rozmowy i nie wiem czy mam na nia odwage, ale moze własnie a ten sposob udało by mi sie od niego odciąć nie czekajac, bo jesli juz przeprowadzialabym ta rozmowe to tym samaym zamknełabym soebie furtke do niezobowiazujacych i przypadkowych spotakan, na ktore tylko tak w głebi serducha czekam... oj trudne to wszystko... ale masz racje... jesli mu pwiem to znowu on zdecyzjuje za mnie i to nie bedzie moja decyzja... to on dalej bedzie tym kierował... czy masz moze jakis pomysł jak samemu bez rozmowy sie z tego wyzwilic? jak sprawic by przypadkowe spotkania z nim, jego obennosc na wspolnych impreach nie sprawiały mi bolu, bym mogla podejsc do tego jak do koleznkeij znjsomoci, tak jak wczesniej...wiem, ze to złe, wiem ze powinnam byc wierna mezowi i wiem, ze choc chce to nie potrafie soebie z tym poradzic... byc moze to kwestia tego, ze chce miec jak wiekszoc moich koleznake dom, meza,, dzieci, kogos przy kim czułabym sie kochana i bezpieczna... bym nie zazdrosciła w koncu innym normalnych rodzin... jak osiagnac spokoj??? jak nie myslec o panu X???? jak skupic sie na soebie??????
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 14:25   

editf napisał/a:
hej PIki, dzieki za wiadomosc... z niecierpliwościa czekałam, az ktos sie odezwie i tak bardzo ucieszyłam sie, gdy napisałas kilka słow;) oj dzis strasznie mnie korci by do niego zadzwonic i poprosic o spotkanie... by powiedziec mu co czuję i ze sie zaangazowałam, ze jesli on nie to zebysmy sie nie spotylaki w najblizym czasie. boje sie tej rozmowy i nie wiem czy mam na nia odwage, ale moze własnie a ten sposob udało by mi sie od niego odciąć nie czekajac, bo jesli juz przeprowadzialabym ta rozmowe to tym samaym zamknełabym soebie furtke do niezobowiazujacych i przypadkowych spotakan, na ktore tylko tak w głebi serducha czekam... oj trudne to wszystko... ale masz racje... jesli mu pwiem to znowu on zdecyzjuje za mnie i to nie bedzie moja decyzja... to on dalej bedzie tym kierował... czy masz moze jakis pomysł jak samemu bez rozmowy sie z tego wyzwilic? jak sprawic by przypadkowe spotkania z nim, jego obennosc na wspolnych impreach nie sprawiały mi bolu, bym mogla podejsc do tego jak do koleznkeij znjsomoci, tak jak wczesniej...wiem, ze to złe, wiem ze powinnam byc wierna mezowi i wiem, ze choc chce to nie potrafie soebie z tym poradzic... byc moze to kwestia tego, ze chce miec jak wiekszoc moich koleznake dom, meza,, dzieci, kogos przy kim czułabym sie kochana i bezpieczna... bym nie zazdrosciła w koncu innym normalnych rodzin... jak osiagnac spokoj??? jak nie myslec o panu X???? jak skupic sie na soebie??????

Edit, uzyskałaś odpowiedzi w tym wątku. Nie czytasz wszystkich postów?
Wciąż pytasz to samo. Odpowiedzi uzyskałaś już.

Być wierna mężowi, a jednocześnie być z panem X.

Chcesz być wierna mężowi czy chcesz być z panem X?

Zresztą napisałaś, że pan X nie chce być z Tobą (dla Ciebie to chyba dobre rozwiązanie, jeśli chcesz być wierna mężowi).

Masz wewnętrzne rozdarcie - jak więc możesz z tego wyjść?

św.Piotr napisał co dzieje się z chrześcijaninami na całym świecie - zobacz - Jego listy - tylko dwa, dość krótkie.

Przeczytaj list Apostoła, dowiesz się, co dzieje się z chrześcijaninem, który wciąż musi podejmować decyzje wobec siebie samego - czy iść drogą Jezusa, czy trochę zboczyć.

CZYTAJ PISMO ŚWIETE - CODZIENNIE JEDNO ZDANIE.
KARM SIEBIE SŁOWEM BOŻYM, A NIE MIŁOŚCIĄ (czyli UCZUCIEM) DO PANA X
TAK BĘDZIE, najlepiej, czy tak?
POZDRAWIAM.

PS. MIŁOŚĆ TO POSTAWA, NIE UCZUCIE
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 14:41   

editf,
rozumiem Cię. Kazdy z nas chciałby mieć szczęśliwą rodzine, u swego boku męża/żone i świadomość, ze można na siebie wzajemnie liczyć, wspierac w trudnych życiowych chwilach. Kazdy z nas marzy o zdrowym związku i odwzajemnionym uczuciu.
Niestey jak sama widzisz nie wszystkim nam to dane. Tez nie wyobrażam sobie innego mężczyzny oprócz swojego męża. Był pierszym i jedynym.
Nie wiem jak Ty, ale ja nie czuje sie gotowa na nowy związek, nawet nie chce o tym mysleć. Czy ty jesteś na to gotowa? Czy to aby nie na zakładke czynisz.
Tak jak pisała Piki - czy aby pustke, która sie wytworzyła nie chcesz zapełnić byleby nie byc sam na sam.
Rozumiem Twoją zazdrośc jak widzisz pełne rodziny. Tez mam takie ukłucie w sercu, nie nazwałabym to zazdrością, a raczej powiedziałbym, ze jest mi najzwyczajniej przykro, ze moja rodzina sie rozpadła, a do niedawna wydawało sie, ze wszysko jest ok. Wszystkim jednak rodzinom na które patrze, zycze szczęścia i tak tylko myśle ilu z nich da radę i jak ich zycie sie potoczy.
Zycze Ci duzo szczęścia i mądrych decyzji, ja obawiałabym sie na Twoim miejscu deklaracji swoich uczuć. Nic na siłę. Jeśli mężczyznie zależy na kobiecie to sam potrafi znaleźć do niej drogę. Po tym co przeszłaś, po tym co ja przechodzę i wielu z nas najzwyczajniej bałabym się kolejnego odrzucenia. Pewnie to jakas blokada, ale nie chciałbym przeżywac kolejnego NIE.
Jesli znasz stanowisko kolegi to zostaw to tak jak jest. Dałas mu już do zrozumienia, ze jesteś za, wiec gdyby był na to gotowy wiedziałabyś o tym.
Jesli chcesz wystawić sie na zranienie to prosze bardzo, ale przemyśl to sobie.
To, ze sie zauroczyłaś - rozumiem, ale tak sobie o sobie myśle, ze ja nie będąc gotową, nie wylizawszy ran, nie aranzowałbym niczego a nawet dusiła w zarodku coś co skazane byłoby na niepowodzenie.
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 14:52   

Cześć Editf ...

Mialam pilna robótkę:) ale Twoja chęc zatelefonowania skłonila mnie do szybkiego jej skończenia (w zasazdie dzieki :) i reakcji ...

Wiesz, choc styl rozmowy kolezanki Elzbiety za bardzo mi nie odpowiada (Wybacz droga Elzbieto, to ze względu na liczne cyutaty i linli ,. za to mało od siebie - tak Cię odbieram tutaj ) to tm razem musze sie z nią zgodzić...

Tak piszesz, jakbyś nie wiezdiala czego chcesz ...
I na tym koniec mojej zgodnosci z Elżbietą, bo zdaję sobie sparwę, ze ...ty faktycznie nie wiesz czego chcesz i wynika to z Twego stanu emocjonalnego.

Skad on się wzial, to juz Ci pisalam i nie bedę się powtarzać.
W tej chwili znów zgodnosc z Elzbieta :) - błogoslawieństwem dla Ciebie jest, że ów pan X postawił sprawę tak, jak postawił ...

Dlaczego? Bo TY nie jesteś gotowa na żadne zwiazki, mówiac czysto po ludzku i wylaczając teraz z całego roważania kwestię ceilesnosci ...

Na np. powrot do meza, gdtyby tego chjciał - tez gotowa enmocjonalnie nie jesteś- dlaczego? patrz posty wczesniej ...

Czysto technicznie teraz :)
jak to zrobić, byś przestala o tym panu mysleć? Nie ma "pstyków", ani zanedego "abrakadabra" Editf ...

Rozumiem, ze ten pan znajduje się w kregu Twoich bliskic znajomych.. I tu jest przyznaje zagwozdka - bo nie ejst dobrze, żebyś byla sama, powinnas wycghodzić do ludzi, a tu tymczasem, jak wyjdziesz to go spotkasz.

ale do zrobienia - o pierwsze- nie skupiaj się na nim. PAmietaj, że on się pojawil w Twoich uczuciachj, bo tam jest dziura po mezu, nie wypełniiona nawet w czesci miłoscią do SIEBIE.

Bóg moja Editf oczekuje od Ciebie, ze bedziesz dnała o SIEBIE! O swoje zdrowie - fizyczne i psychiczne - tak samo tego od Ciebie oczekuje, jak postawy moralnej.

Weź sobie wiec to dio serduszka - taki stan ie rozwala, sama sobie szkodzisz, Bóg sie z tego bynajmniej nie cieszy ....

Pierwsze co, to spojrzyj w swoje serce i duszę i zapytaj "Czego ja bym chciala sama dla siebie, czego co mogę zrobic SAMA?"

Ja wiem, ze chcialabyś rodziny, dziecka moze - ale sama tego nie zrobbisz :) pytanie o cos co mogłabys sama zrobić. o moze być cokolwiek, co odlozylas kiedys, bo wyszłaś za ma. Np. prawo jazdy, nauka jezyka, szydełkowania:), jazda na rolkach, COKOLWIEK.

Moze to byc też cokolwiek co by Cie zainteresowalo tearz. Poraktuj to powaznmie. Nie szukasz znajomosci, szukasz spełnienia w czymś, co Cię interesuje.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 15:54   

a gdzie w tym wszystkim jestes Ty, poszukujesz kogos by wypełnic pustke swojego życia, tyle, że go nie znajdziesz bo tak naprawde nie czujesz sie sama ze soba dobrze...
szukasz spełnienia w małżeństwie.... w rodzinie domu dzieciach tak naprawde go nie znajdziesz puki nie odnajdziesz szczęscia swojej osoby w tym wszystkim... nie cieszyszy cie twoja osoba nie potrafisz odnalez siebie, swoich pragnien szukasz kogos kto cie bedzie prowadził, komu bedziesz słuzyła, dawała siebie... nie bedziesz szczęsliwa musisz nauczyc sie brac od zycia tez
czy szczeście to tylko facet? to twój sposób na zycie służyc tylko komus, nie pragnąc niczego dla siebie, nie realizując siebie, nie mając własnych zainteresowań... każdy będzie sie przy tobie dusił...
tylko pogodzona ze soba bedziesz odczuwac szczęscie, bedziesz miec własne potrzeby realizowac je, wtedy bedziesz szczęsliwa, dumna,
- Człowiek świadomy siebie umie i potrafi cieszyć się życiem, gdyż wie, co dla niego jest prawdziwym skarbem, a nie omamem. Zna siebie i potrafi docenić własną unikalność, potrafi także wykorzystać dany sobie potencjał. Taki człowiek rozumie, że wszystko, w czym uczestniczy jest darem dla niego, możliwością zobaczenia siebie i dokonania wyboru bycia tym, kim pragnie naprawdę być -
a ty droga editf pytasz na forum w swoich postach moze choć częśc z Was zrozumie i powie jak z tego wybrnąć
czy ty znasz siebie? swoje pragnienia? swoje zdolności... dary jakimi zostałas obdarzona wykorzystaj je nie zmarnuj swoich darów... jestes piękną mądrą kobieta nie musisz przy pomocy innej osoby życ, potrafisz sama życ, i potrafisz swoim zyciem uszczęsliwiac innych, masz dar miłości możesz kochac, czy tylko miłosc fascynacja do mężczyzny to jedyna droga do bycia szczęsliwym, czy jesli jestesmy niekochane przez mężczyzn to juz nie jestem kobieta? jestem!!!
czy nie ma innych dróg poza realizowaniem sie tylko jako żona. ktora ktos zostawił? czy tylko jako żona moge czerpac radosc z życia...
smutne by było życie gdyby tylko facet wypełniał mi całe moje życie, czy to jedynym celem w życiu... bo co wtedy gdy go braknie... pustka
kim jestem bez niego... nikim?
nie!!! nadał jestem kobieta moje uczucia, zainteresowania moge przedłożyc na inne rzeczy, czynic innym szczescie, przeciez nie żyje na swiecie sama.
wokoło sa ludzie którzy tak jak ja żyja i nie wszyscy maja rodziny, mężów... jak oni zyja?
jakosc naszego życia zalezy od nas jesli nastawiłas sie na to że facet jest trescia twojego życia nie dziw sie ze gdy go brakuje i nie ma w pobliżu sens twojego zycia niknie
a to nie prawda, nadal zyjesz, nadal możesz byc radosna problem w tym bys zrozumiała ze sensem zycia nie jest tylko facet i miłosc do faceta...
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 18:35   

powownie dziekuję wszystkim, którzy zechcieli skierowac do mnie kilka słow... samotna mój maz tez był ( jest) moim pierwszym i jedynym fcetem, perwszym któremu pozwoliłam byc tak blsiko siebie... cała sytuacja z panem X... wymknęła mi sie spod kontroli i to sama nie wiem którego dnia...po raz pierwszy od 11 lat ktos inny niz mąz pogładził mnie po włosach, objął i pocałował... myslałm ze nigdy na nic podobnego sie nie odwaze, ze nikomu tk blisko nie pozwole sie zblizyc, a jednak... chyba dobrze, ze to nie zaszeło dalej bo pewnie dzis cierpiałabym jeszcze mocniej... i zastanawiała sie dlaczego koeljny facet traktuje mnie jak zabawkę.... wiem, ze muszę sie otzrąśnac... wiem... postawnowilam dzis soebie, ze pirwsza się do niego nie odezwe, nie będe prowokowac spotkan, telefonów, rozmowy czy gg, jesli si e spotkamy postarm sie zachowac mozlwie najwiekszy dystans... mam nadziję ze sie uda i jakos się z tego wyliżę...pan X teraz wjezdza, wiec bedzie mi łatwiej przez kilka dni, bo nie będzie go w poblizu...kurcze to co eteraz pisze to moje plany, chęci wyzowlenia sie od niego... czy jednak uda mi się zaprzec samej w soebie i nie dążyc do kontaktu????

Elzbieto chyba troche mało we mnie wiary, nie potarfie sie nasycic modlitwą zmaist miłosci... nie potrafię... nie wiem jak Tobie sie udaje...


Mami całe zycie marzylam tylko o jednym o domu pełnym milosci, cale zycie marzyłam o tym by miec męza, by kochac i byc kochaną.... nie potarfie zabic w soebie tych marzen i chęci...

chwialami zastanawiam się czy to wszystko aby nie proba, czy dam radę i przetrzymam... tyle, ze mam dosc juz tych prob i dosc cierpienia...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 21:32   

Editf...
chwialami zastanawiam się czy to wszystko aby nie proba, czy dam radę i przetrzymam.

W życiu zdarzaja sie nam różne sytuacje, spotykamy różnych ludzi....w nasze życie wplecione są różne pokusy.
Przypadek?...czy próba naszej wiary?
Jakaś głębsza informacja?

Myslę Edit, ze jesteś na najlepszej drodze...drodze prawdy.
Masz świadomość konsekwencji...... to dużo, kolej na realizację postanowień...słusznych zresztą.

aaa....i nie mów nie potrafie, mało we mnie wiary...(któraś z dziewczyn na ten temat pisała)...zmień nastawienie.
Nie dodawaj sobie ran.
Dasz rade :-)
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-18, 22:40   

oj chciałabym dac radę.... dzis pierwszy dzien, kiedy postanowilam spedzic wieczor sama bez jego towarzystwa, bez ogladania sie czy przyjdzie... dało się jakos... choc w głowie nadal jest... nie zginał.... zaraz postaram sie polozyc spac... dzieki leno za odpowiedz buziaki dziewczyny
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 10:54   

droga editf

...Mami całe zycie marzylam tylko o jednym o domu
pełnym milosci, cale zycie marzyłam o tym by miec męza, by kochac i byc kochaną.... nie potarfie zabic w soebie tych marzen i chęci...


wszystkie albo prawie każda kobieta tego pragnie... nie ma w tym niczego złego
juz jako małe dziewczynki bawimy sie w dom, marzymy o rodzinie, potem dorastamy i szukamy partnera, który nam zapewni to, niestety często nasze wyobrażenie o domu jest zgoła inne niz to jakie mamy
czujemy sie wtedy oszukane, cierpimy czasami poddajemy zyjemy pogodzone z tym co mamy czasami nasz partner odchodzi zostawiając nas same z całym bagazem bólu i cierpienia...
jednak kiedy nasze zycie nie układa sie tak jak tego pragniemy nie możemy reszte swojego zycia poświecic na opłakiwanie
trzeba zmienic sens swojego zycia, zacząc realizowac swoja osobe gdzie indziej niz w małżeństwie, po to by w chwili umierania nie powiedziec zmarnowałam swoje życie
cały czas czekałam na spełnienie marzeń o ciepłym domu i rodzinie a jestem stara sama zgorzkniała i z niczego nie jestem dumna
moje życie jest puste jak ja..
czekajac na miłosc, na męza, na dom i rodzine warto po drodze szukac szczescia dla siebie poprzez realizowanie sie w tym co lubie, wykorzystywac swoje talenty i dary jakimi zostalismy obdarowane po to by własnie nie przespac życia, a moze spełni sie nasze marzenie o ciepłym domu, a może po drodze szukania siebie w trudzie zycia odnajdziemy inne powołanie a może spełni sie nasze marzenie
tak czy owak nie warto go przekreslic mysla nic mnie w życiu juz dobrego nie czeka
z takim nastawieniem na pewno spełni sie wszystko to
pozdrawiam gorąco
ufaj Bogu że nie zsyła na nas większego krzyża niz jestesmy w stanie unies a gdy upadamy na swojej drodze daje nam osoby które pomagają w cierpieniu
odwagi i checi do życia jakiekolwiek trudne by nie było

[ Dodano: 2008-11-19, 13:16 ]
najbardziej destruk­tywne są pokusy. Historia pokus, sięga biblijnego Raju. Wprawdzie Bóg pod karą śmierci zakazał jeść owoce z drzewa poznania dobra i zła, ale gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł. Udział miał w tym także tajemniczy wąż, podżegający do grzechu. Dość powiedzieć, że wszyscy zostali przez Boga przeklęci – wąż, kobieta i mężczyzna.

przyczyny poddawania sie pokusie i kuszeniu

pokusa jest miła dla oczu, jest w zasięgu oczu i z natury rzeczy atrakcyjna

Istota pokusy polega na tym, że trudno jej się oprzeć.

Nie wystarczy odwrócić uwagę, trzeba aktywnie, przeciwstawiać się pokusie.

Jej odrzucenie rodzi żal, zaś uległość wobec pokusy rodzi poczucie winy.

Nie ma tu dobrego wyjścia, większe znaczenie ma żal niż poczucie winy.
Bliskość i atrakcyjność pokus przesądzają o tendencji do poddawania się kuszeniu.

większość z nas pokusom ulega, a potem szuka usprawiedliwienia czy rozgrzeszenia.
Szczególne znaczenie ma to, co jest zakazane z powodów moralnych, obyczajowych, prawnych, zdrowotnych lub też zakazane jest w konsekwencji podjętych postanowień.

jaka część naszych postanowień zachęca do zrobienia czegoś, a jaka do nierobienia czegoś.

zakazy, które ustanawiamy sobie sami, budzą opór, co czyni je dodatkowo atrakcyjnymi.

doświadczamy przyjemności ulegając pokusom, i nabywamy poczucie wolności.

To nadzwyczajna kombinacja: i wolność, i przyjemność. Jak jej nie ulec?

dlatego zawieszamy nasze sumienia, nakładamy moratoria na nasze postanowienia (tylko ten jeden raz!), pokrzykujemy, że mamy nad wszystkim kontrolę i przestajemy się opierać pewnemu ślicznemu panu pachnącemu ciasteczku i wielu, wielu innym zakazanym owocom.

A potem zastanawiamy się nad tym, dlaczego to ciasteczko, owładnęły nami tak kategorycznie.

potem szukamy uzasadnienia dla naszych zachowań co uwalnia nas od poczucia winy.

i jest jak w piosence M Rodowicz ... a na razie fruwają motyle... i jest cudnie...

potem przychodzi czas pokuty, bólu i cierpienia
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 21:52   

dasz radę Editf - przecież chcesz :)
 
     
kasia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-19, 22:54   

Editf,
jesteś z nami na forum gdzie dopingujemy się do współpracy z Bogiem, który umacnia i leczy nasze chore małżeńskie ciała.
Czas to szczególny - podpis Twój brzmi - w trakcie rozwodu. Ale co się dzieje? Jakiś pan x się pojawił i.. no właśnie nie wiadomo co, wydaje się, że kwestia pana x przysłoniła ?rzeczywisty problem i ból jakim jest rozwód? Co jest sprawą pierwszoplanową na dzień dzisiejszy? Jeśli na pierwszym miejscu postawisz dziś ratowanie małzeństwa i w zw. z tym wierność, znajdzie się siła - Łaska od Boga na wierność i odparcie pokus. Pamiętać też trzeba, że w ułomności czy słabości jest siła. Nasza ułomność jest talentem - moc w słabości się doskonali - także, daj Bogu przemieniać swoją skłonność do niewierności w WIERNOŚĆ.
 
     
editf
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 00:14   

dziewczyny guzik... nie jestem taka silna jak myslalam... mami za pozno właczylam neta... tak pokusa, miałas rację, uległam złudzeniu... ni stąd ni zowąd pojawil sie pan X.... i... co ja bede dalej mówic... musze przestac, musze postawic twarda granicę, bo to zaszło juz stanowczo zadaleko... boje sie ze jeszcze jeden krok i nie bede miała gdzie i dokąd wracac... a jeszcze dzis w poludnie byłam taka silna...

kasiu nie chce dłuzej zyc nadzija ze mąz wroci... ale wiem tez ze nie moge sie angazowac w zwiazek z panem X... bo... jestem meztak, bo pan X nie chce, bo nie chce cierpiec, boto chyba tylko fizycznosc... bo... nie chce.... ale jakos nie moge sie od tego uwolnic....
 
     
Piki
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 00:31   

udusze Cię Edidf !!!!!


Chcesz koniecznie cioerpieć? DLACZEGO??? Weźże sie w garsc..

Chcesz zabiegać o kogos dla kogo to tylko fizycznosc? Editf holennder - a co bezdie, jak obojgu wam puszzcą hamulce? Jak sie pozuzjesez wtedy?
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 13:06   

Piki , dałam Ci trzy wiadomości prywatne - sprawdź , czy doszły i odpisz proszę .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8