Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
nie wiem juz nic - rozwalilo sie chyba prawie wszystko
Autor Wiadomość
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 21:56   

martin- pieknie to wszystko ujałeś. Wsazówki cenne i mam nadzieję, ze emen je wykorzysta.
pozdrawiam
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 01:03   

nieźle, nieźle...
jestem fanem internetu od lat (ze świadomością też ‘jego złych stron’), ale czasem wciąż zapominam o specyfice pisania postów w grupach njusowych/forach (krótko, na temat…)
dzięki za wszystkie uwagi! Szanuję Wasz czas!
spróbuję trochę odpowiedzieć, trochę dodać…

leno – oczywiście z dużą ciekawością czytam Twoje posty. Dzięki za zainteresowanie i dobrą wolę. polecam również Tobie Twoje własne uwagi ;)
droga mami - Ty z gatunku zawsze wiedzących lepiej, prawda? polecam pracę w polskiej szkole lub polityce, na 100% się odnajdziesz. wiesz, tak na chłodno, bardzo często mylisz się w swoich szybkich osądach, i to dość mocno (patrz np. Twoje opinie o zaprzedaniu się kasie), ale to zapewne wynika z faktu, że siłą rzeczy masz "forumową" - czyli ograniczoną "znajomość tematu".
martinie,
dzięki za uwagi systemowe!
tak, mam mega-wątpliwości co do naszego zjednoczenia. bo raczej jego nie ma, przynajmniej jak dotąd. choć bardzo bym chciał się mylić.
byliśmy na terapii, następna za 2,5 tygodnia (co robić, takie terminy…). I. nie chodzi na terapię indywidualnie, tyle przynajmniej wiem oficjalnie. wiem, że chodziła na terapie, jednak raczej już ją ‘zakończyła’. i jeszcze – w jej przypadku nie wchodzi w rachubę katolicki terapeuta…ja od dłuższego czasu jestem pod opieką duchową (trochę terapia, trochę coaching) cenionego eksperta (psychiatra i ekonomista w jednym) z zagranicy. tak się składa, że dodatkowo to mnich (katolicki!).
wiesz - właśnie, że nie wiadomo czego ona chce. co takiego się zmieniło, że mogę nagle zamieszkać?? I. dalej podnosi mój brak zrównoważenia (czasem mówi ostrzej) itd. tyle, że to bzdura.
tych chęci też specjalnie nie widać. mam Wam opisywać detale jak jestem łojony każdego dnia? po co??
martin, jak ja doceniam ‘fryzury’ itd. w dodatku szczerze! i mam za to w łeb za każdym razem.
ale masz na 100% rację, że warto podejść pozytywnie.
jak każdy (albo prawie każdy), mam pewne ograniczone zasoby. swoją cierpliwość zostawiam w domu, więc pewnie jej brakuje czasem tu na forum. stąd zapewne czasem to wygląda tak, a nie inaczej…
ksiązki Pulikowskiego, o których piszesz przeczytałem. plus parę innych, plus teoria o psychoterapii, kryzysach małżeńskich itd. w dwóch językach (kiedys musiałęm się nauczyć szybko czytać…)

nie jest moim celem pouczać nikogo, ale pokory lekcja jest potrzebna nam wszystkim.
ściskam wszystkich i wracam do pracy.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 08:52   

leno – oczywiście z dużą ciekawością czytam Twoje posty. Dzięki za zainteresowanie i dobrą wolę. polecam również Tobie Twoje własne uwagi ;)

Dzieki serdeczne.
Moje uwagi są moim doświadczeniem...niestosowane nie dałyby zachwycających rezultatów dla mnie i mojego męża.
Nie jestem w kryzysie...nie mamy poważniejszych problemów...ot zwyczajne dnia codziennego :-)

Mimo wszystko polecam psychologa (najlepiej katolickiego) i psychoterapie, ktora w odrożnieniu od coachingu sięga znaczniej głebiej,opiera sie na odkryciu źródła problemu i usuwaniu tego co przeszkadza,a nie na jak najlepszym i najszybszym osiagnieciem wyznaczonego celu.
Troche terapii, coachingu, psychiatrii i ekonomii nawet w wydaniu mnicha(katolickiego) w odniesieniu do sakramentu małżenstwa, jego charakteru.....mnie osobiście nie bardzo przekonuje.
...ale to mnie i mam prawo do wyrażenia swojego zdania.

Emem...skoro w powyższych radach/sugestiach dopatrujesz sie jedynie....
wychowywania/edukowania/zarządzania przez opiernicz/ataki....nie znajdziesz tu raczej pomocy.
Mimo wszystko życzę pomyślności.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 09:09   

Emem.....prawda o nas jest gorzka jak lekarstwo,a lekarstow...choc gorzkie ,to leczy.Prawda o nas dusze leczy,dlatego jest gorzka.
Dla Ciebie też jest gorzka.
Odcinasz się ,jesteś niewtpliwie inteligentny i wykształcony,ale jesteś w tej chwili niemowlaczkiem w radzeniu sobie z komunikacja małzęńską.Mimo że czytasz szybko,czytasz dużo to sugeruję czytać wolniej,ale z większym zrozumieniem....Pulikowskiego tez.
Posty Leny i mami równiez wymagają czytania ze zrozumieniem............ a z tym jest kiepsko u wszelkich "poparańców".Przynajmniej do pewnego momentu,pózniej "załapują".Czy Ty należysz do tej grupy??? do popaprańców??Bo wiesz co???? świadomy "popapranieć" jest o niebo lepszy od tych co to nie uważają sie za "poparanych"........... bo świadomy "popapraniec" wie że jest "popaprany"
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-27, 19:56   

wbrew pozorom szkodliwości konfliktu można i z tego wynieś dobre strony
kryzys jest bowiem pretekstem do lepszego wzajemnego poznania, polepszenia relacji między małżonkami
Zamiast szkodzić –może i służyc
pod warunkiem,że sie prawdziwie chce widziec siebie oczami partnera....


Emem z pokorą to moje zdanie...


szanuje twoje zdanie na mój temat... jak zdanie wielu innych...
i mówie pas.....
jak widze,
wiesz lepiej co tak naprawde jest ci potrzebne i jak sobie pomóc
pozdrawiam, życze szybkiego wyjścia z kryzysu jak i szczęśliwego ciepłego ogniska domowego
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 02:40   

mami,
dzięki za mądry cytat. dzięki za drobną złośliwość dalej.
rozumiem, że znacznie wygodniej samu móc więcej, a jak zdecydowaniej odpowiadają to pas?
trudno. c'est la vie...
dziękuję za wszystko.
dziękuję najlepiej jak potrafię - dołączając do moich różańcowych intencji.
powodzenia!
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 08:33   

emem...pozwolę się dołączyc do waszej dyskusji....masz włączony system obronny-to dobrze dla ciebie....ale nie dla twojej rodziny.....dementujesz rady mami,leny,nałoga...a szkoda bo to ludzie z wielkim zapleczem przeżyc i mądrości życia...człowieku czas sie zatrzymac...czas wyluzowac ..posłuchać głosu zony...czy wiesz ile bym teraz dał aby ktoś cztery lata temu tak mocno mi otwierał oczy..tak wiele mi powiedział i najważniejsze ..bym miał siłę i rozum wtedy słuchac tej ...jakiej powinienem najbardziej posłuchac ...emem dzisiaj jestem tu gdzie jestem....niecierpliwiłem się jeszcze do niedawna...jeszcze niedawno znowu chciałem rozmowy o nas .....rozumiesz najwyższa pora usłyszeć to co słyszysz nie ma nas....zrozumiec to przyjąc,zaakceptowac i starać się wspierać ...masz dzieci kochasz je bardzo????.....kto jest ich ojcem ty!!!!!.....działaj na tej drodze...szukaj nowego emem..skoro nie mąż nie partner może ktos inny.....ojciec,kolega.....trudne to ale zrozum
pękło,upadło..zamknij ten cykl i szukaj nowego rozwiązania.....zycze siły,wytrwałości..spokoju i rozumu-on tu jest najwazniejszy
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 08:40   

Emem wiedziałam, że tak to odbierzesz
zwykłą życzliwośc odbierasz dwuznacznie, doszukujesz sie w każdej wypowiedzi nakierowanej do ciebie jakis podtekstów, pewnie w real tez wciąz nie potrafisz zaufac innym bo myslisz że każdy jest ci wilkiem...
juz powiedziałam to cie irytuje, z tym masz problem
chcesz sie zmieniac jednak nie lubisz słyszec o sobie innej oceny niż tylko pozytywna
boisz sie, lękasz, że ktoś odgadnie, że taki silny facet, który doszedł tak daleko zwyczajnie boi sie
choc to normalne, bo każdy ma swoje lęki ty jednak sobie z nimi nie radzisz
jeszcze raz życze spokoju ducha
można miec wiele bogactw a czuc sie ubogim
tak właśnie sie czujesz choc wciąż przeczysz temu
wiesz już, że bogactwo nie jest wartościa człowieka choc spostrzegają nas sie wtedy pozytywniej
miarą naszego ja jest dzis pieniądz, to on jest wartością człowieka, ile znaczy ocenia sie przez pryzmat do czego doszedł, jakie ma bogactwa
jednak dla bliskich nadal jestes emem
i nie ma dla nich znaczenia twoje pieniądze tylko twój majątek duchowy
zadbałes o byt materialny niestety duchowy kuleje
zapomniałes o sobie
jeszcze raz pozdrawiam i nie jestes "mi wilkiem"

[ Dodano: 2008-11-28, 08:47 ]
Norbert
dawno cie nie było na forum
a lubie czytac twoje posty, jak każdy z nas popełniasz błedy jednak szybko weryfikujesz i naprawiasz
jest ostatnio w twoich postach duża zmiana
bije pogodzenie sie ze soba ,z tym co mam a czego nie moge miec dzis...
nie wiem ale ja odbieram ze ostatnio zrobiłes duży krok
pozdrawiam gorąco
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 09:18   

mami wylały sie ostatnio na mnie wiadra z zimną woda jeden od Leny....potem moje lustro i pytania do mnie teraz wiem ,jak zyc..co robic do czego jestem wyznaczony....odnalazłem swoja radośc,swój cel..zaczynam żyć i być facetem jaki winien byc dla siebie..dla synów...
widzę ich szcęście jak ojciec jest normalny bez pytań,problemów..takiego chcą i takiego muszą mieć !!!!!!!!!............
widzisz mami....przykład emem ..to nie takie proste zrozumieć,usłyszec.....dopiero słyszy się wtedy gdy po drodze idzie jeszcze kupa zła.....ale może emem zrozumie że to nie koniec..a moze początek..lepszego dnia..lepszego jutra!!!!!!!!!!!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 11:26   

Norbi , ciągle jesteś na początku drogi....ale coraz bardziej jestem pewna, że to wreszcie ta droga. Krocz powoli, bez pospiechu, za to dokładnie, uważnie , starannie. Powodzenia ! Fajnie, że znowu jestes !! EL.

Emem....Chłopie, zaczynasz mnie martwić !
Ty wiesz lepiej, Ty najmądrzejszy , a żona ciągle be !

A powiem tak....mądry pewnie ...jak każdy z nas - w jakiejś wąskiej dziedzinie . Tego nie ujmuję. Za to emocje - słabo, dojrzałość - słabo , komunikacja - słabo. Ale obrona siebie - wysoko, brak słyszenia innych - bardzo wysoko.
Emem....jesteś ciągle na poziomie - ja ! Ja = ego....niski popęd.
Ty, Ty, TY.....bo ja ( Ty) jestem wielojęzyczny, jestem zaangażowanym internautą, ja ( TY) mam super terapeutę - och - nikt z was( nas) takiego mieć nigdy nie będzie ......bo my, to nie TY.....bo TY, Ty, TY.....samo NAJ !! A my ?? Siebie lansujesz innych spychasz nisko.

Emem...trochę nas tu dyskredytujesz.....a nie wiesz naprawdę kim jesteśmy , czym sie zajmujemy, gdzie pracujemy . A widzisz wielu z nas z Toba rozmawiających są juz po kryzysie i w cudownych , odrodzonych małżeństwach. Po doświadczeniach chcemy i Tobie pokazać drogę do szczęścia....ale Ty i tak wiesz lepiej ! Bo Ty, TY ...

Mówisz, że żona pozwoliła wrócić....ale Ty jakoś tak bez radości to przyjmujesz. Bo co ??
Bo miały być kwiaty, pompa i ogłoszenie w prasie, że zaprasza, przeprasza i błaga o przebaczenie ?

Ups...Emem....czego Ty chcesz ??
Coś mi tu nie pasuje ! Bo wyglądami mi to, że Ty wcale nie chcesz wrócić....Ty chcesz zmusić żonę do czegoś....do czego ? Co Ona ma zrobić ?? A musi ??

A co TY ?
Emem...czy Ty aby nie jesteś nastawiony na branie ? A to niestety nie jest MIŁOSC....to tylko zwykły egoizm.
A może Tobie się tylko wydaje, że Ty dajesz.
Póki co...teraz...nie masz szansy na przemianę małżeństwa...bo jeszcze nie rozumiesz tego, że najpierw Ty musisz siebie przemienić...bo ciągle jesteś mało doskonały ! A żeby budować, to trzeba byc kimś ! Bobem Budowniczym.....a tego jeszcze nie potrafisz ! Tobie tylko tak naprawdę się wydaje, że jesteś ok.....dużo Ci do ok brakuje. Zwykłej pokory wobec sytuacji, że małżęństwo Ci sie sypnęło. Emem, ono sie sypnęło, bo TY.....Bo TY też masz w tym swój udział.

Emem , na każde tu od nas zdanie , masz od razu odruch obronny. A nam wcale nie chodzi, żebys sie po każdym naszym poście nam tu tłumaczył. Wolałabym, żebys czytał uważnie i przyjmował. Pewnie, że gadzać sie nie musisz, ale chociaz przemyśleć, bo my mamy więcej doświadczenia .

Skoro jednak jest jak piszesz, że żona łaje Cię za każdy Twój gest.....to daj sobie spokój z taka babą ! Idź w siną dal.....zostaw to zło za sobą, pokaż, że sie nie zgadzasz, nie tolerujesz takich zachować, odsuń się, odseparuj. Może wtedy będziesz szczęśliwszy, spokojniejszy? Może żona cos dostrzeże....może zatrzyma się, zastanowi, że cos traci ? A może nie ......C`est la vie !

Więc Emem masz ( jak zawsze ) dwa wyjścia....albo zbierasz swoje zabawki i wracasz, albo też zabierasz swojej zabawki i wyjeżdżasz w siną dal.
W której z tych sytuacji będziesz szczęśliwszy, tę wybieraj !

Tak wg mnie, to należy naprawić swoja działkę, wyprostować swoja drogę, żeby móc mówic o innych. Gdy zaczęłam próby przemiany = ratowania mojego małżeństwa modliłam sie najpierw za siebie , najpierw prosiłam o przemianę mojego ( nie męża) serca ! Gdy zaczęłam się przemieniać, mój świat wokół mnie juz bez słów zaczął sam ewoluować razem ze mną. Nie trzeba wtedy już było żadnych słów, ...starczyły spokój , cisza, życzliwość, usmiech itp. Pozdro ! EL.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 11:55   

nie było moim celem kogokolwiek dyskredytować.
szczerze przepraszam, jeśli tak to zostało odebrane.
łatwo wydawać oceny na podstawie postów,nawet jeśli są one długie i jest ich sporo.
specyfika dyskusji online jest taka, że często jest w niej dużo uproszczeń.
zapewne zbyt często posługiwałem się uproszczeniem.

niestety nie jest tak, że żona chce, a ja nie wiadomo gdzie błądzę.
to będzie pewnie kolejne uproszczenie, bo brak czasu, ale i już sił.

nie mam już nadziei.
niestety.
nie dam rady sam odbudować. choć wiem, że wielu to się udało.
nie umiem zgodzić się na życie pod jednym dachem ale w realnym rozwodzie. tzn. mieszkamy razem, ale każde ma swoje życie, a może nawet cichą zgodę na życie 'z boku' z kimś innym.
przez ostatnie miesiące godziłem się na totalny dyktat (np. teraz możesz wziąć dzieci, teraz nie, wyprowadź się itd.). już brak powietrza w mojej klatce. spełnianie żądań, zauważanie potrzeb tylko jednego z nas, - to nie doprawadzi w dobre miejsce.

koniec. rozwód.
choć strasznie z tym ciężko.

wybaczcie raz jeszcze, opryskliwość, czy może, że zawiodłem.
jestem Wam wszystkim wdzięczny.
za słowa przygany i otuchy, za rady. i za modlitwę.

modlę się też za was, tak jak za moich bliskich, za moją rodzinę.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 12:36   

Eeee tam Emem.....rozwód ! Dzisiaj gorszy nastrój to i zrezygnowany jesteś , tracisz nadzieję....a tego nam nie wolno !
Nie wolno nam tracić wiary, nadziei i milości !!
Emem, nie trać wiary w Boga, w Jego pomoc, wsparcie !
Nie trać nadziei, że to już koniec .....bo to nie jest koniec !
I nie trać milości..kochaj siebie, kochaj żonę , kochaj dzieci, rodziców . Co Ci szkodzi kochac mimo wszystko i ponad wszystkim ?

Jest też tak....Kiedy miałam poczucie, że po ludzku zrobiłam juz wszystko i zamiast lepiej działo sie coraz gorzej....poszłam do kościoła, ręce opadły z bezsilności...oddałam Bogu moje małżeństwo. Panie...sama juz nic nie potrafię. Ty mi pomóż, Ty mi pokaż drogę, Ty to załatw wg siebie a ja na wszystko sie zgodzę z pokorą. .....Oj zaczęło się dziać ! I wcale nie tak ja sama bym sobie wymysliła i chciała....ale w konsekwencji moje małżeństwo zostało uratowane.

Emem.....eeee tam....wiem, pochmurno za oknem, sił coraz mniej, zaraz Andrzejki a Wy pewnie bez zabawy i szaleństwa.
Gdzieś tam z boku sobie żyj ...spokojnie, z miłością, w bliskości z Bogiem...On Cie wyprowadzi , a Twoje cierpienie przemieni w dobro dla Ciebie !! Glowa do góry !! EL.
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 12:50   

emem
Tak sobie spojrzalem na ten Twoj post. Zrobilem duze oczy. Jeszcze raz przeczytalem caly watek, zeby miec pewnosc, ze czegos nie myle, bo mi to bardziej pasowalo do niektorych innych historii z forum.
Powiem Ci tak - wlasnie teraz, na wlasne zyczenie rozwalasz sobie zycie.
Zobacz ile jestes na tym forum? 2 tygodnie?
I oczywiscie mozesz powiedziec, ze psulo sie duzo dluzej i bylo zle, ale przyjscie tutaj oznaczalo w domysle chec pracy, szukania rozwiazan. Tak przynajmniej sadze.
Zobacz, co napisales 2 dni temu, ze "juz nie patrzymy na siebie wilkiem, jest lepiej", ale rownoczesnie "ale i tak kryzys wisi w powietrzu". Szukasz dziur. No szukasz chlopie dziury w calym. U Was owszem jest zle. Mozesz powiedziec, jest bardzo zle. OK. Zgadzam sie, ale jakies chocby niewielkie checi na odbudowe ze strony Was obojga. Jest terapia - to nie jest pstryk i juz sie super dogadujecie, szczesliwi i jeszcze sobie lecicie swietowac romantyczny weekend do Rzymu.
Chyba juz o tym mowilem, ale polecam Ci ciekawa lekture. Wejdz w posty NORBERTa i je przeczytaj. Troche tego jest, ale sprobuj. On jest tutaj od pol roku. I sie zmienia. Pewnie kazdy tutaj sie zmienil od poczatku.
Ale niczego nie zrobisz w ciagu jednej chwili. No psuliscie sukcesywnie malzenstwo bardzo dlugi czas. Ale teraz Ty je dobijasz!
Z mojej strony moge Ci powiedziec tyle - walka o moj zwiazek toczy sie wlasciwie od 5 miesiecy. Zwiazek NIE bedacy malzenstwem, z kilkakrotnie krotszym stazem niz Twoj. Duzo oboje czytamy, staramy sie wiecej rozumiec. Nie wiadomo, jaki bedzie tego final, ale pracujemy oboje nad soba. A Ty bys chcial na zawolanie, zeby bylo lepiej, a jak od razu nie to rozwod, bo Ty sie czujesz juz jak rozwiedziony. A zapomnij o swoim ego teraz. Wyznacz granice milosci, nie daj soba pomiatac, ale nie badz pyszny. Kontynuujcie terapie, zobaczysz, ze do czegos dobrego moze to Was doprowadzic. Ale nie dzisiaj, czy jutro. Za jakis czas.
Cierpliwosci i optymizmu.
Trzymaj sie
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 12:55   

dzięki EL.
już to wszystko zrobiłem. i na pewno jeszcze będę robił.
słońce świeci tylko na zewnątrz.
tak, będę żył z boku. żyję z boku już czas jakiś.
On mnie poprowadzi, ale już z boku.

to niestety nie jest tylko zła chwila, zły nastrój.
koniec to jest koniec.

[ Dodano: 2008-11-28, 13:01 ]
martinie,
tak, tu może jestem 3 tygodnie, ale próby naprawy trwają wielokrotnie dłużej.
wejście na forum to raczej był krzyk rozpaczy.
to, że nie patrzymy wilkiem znaczyło tyle, że jak siędze cicho, zgadzam się na wszelkie zmiany w zaplanowanych kontaktach z dziećmi, utrzymuję dom, nianię itd. to się na mnie nie wrzeszczy 5 racy dziennie tylko dwa razy.
nie wierzyłem nigdy w możliwość naprawy w tydzień czy miesiąc.

tak naprawde to cały czas nie było i nie ma woli naprawy małżeństwa. niestety.

dzięki. trzymaj się!
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 13:08   

Emem, może żona na Ciebie "wrzeszczy", bo jej nie słyszysz?
Wrzeszczenie - to zły sposób na to, aby dotrzeć do drugiego człowieka, jednak jesli ktoś nie umie inaczej, to tak "robi".
Dlaczego "wrzeszczy" i jak reagujesz na jej "wrzeszczenie" ? czy też "wrzeszczysz" w odpowiedzi?
Co zalecił ojciec Pio kobiecie w domu której był spokój?



GRZECHY WIDZIANE OCZAMI OJCA PIO.
Rozwód i rodzina

Natchniony spowiednik w sposób szczególny bolał nad rozwodami. Występował przeciwko nim z niesłychaną gwał­townością. "Rozwód jest paszportem do piekła" - mówił.




Pewna młoda kobieta spowiadała się u niego w 1962 roku.
Po wyznaniu grzechów Ojciec zadał jej pokutę, a następnie powiedział: "Musisz zamknąć się w ciszy modlitwy, a uratu­jesz swoje małżeństwo". Penitentka była zaskoczona takim napomnieniem Świętego, ponieważ w domu wszystko szło gładko i spokojnie. Niebawem jednak wszystko się zmieniło. Wówczas, wspominając słowa Ojca, zniosła próbę uciekając się właśnie do modlitwy i siłą otrzymaną od Pana zdołała ura­tować rodzinę od pewnego rozkładu (cyt. za o. M. Iasenzaniro – Święty Pio z Pietrelciny – misja ocalenia dusz)



emem napisał/a:
tak naprawde to cały czas nie było i nie ma woli naprawy małżeństwa. niestety.

czyjej woli?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10