Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
nie wiem juz nic - rozwalilo sie chyba prawie wszystko
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 16:51   

Emem... piszesz:"wiesz, jeśli od tego miałoby zależeć nasze szczęście to bierz wszystko.
tylko, że dziś wszystko (bądź niemal) wskazuje na ostateczny rozwód - tyle, że rozłożony w czasie (powiedzmy na 1,5 roku-2lata). "

by w kolejnym zdaniu napisać:"poza tym ja dziś nie mam kompletnie nic (poza komputerem i ciuchami, powaga), a dochody jakiekolwiek będę miał najwcześniej za kilka miesięcy.
a jednocześnie muszę utrzymywać dom. "

Powiem Ci że Ty mi9 za cudotwórce robisz.Nie masz nic a chcesz darować dzieciom.Czy o tych ciuchach i kompie piszesz"??? czy cos zaciemniasz?? ale Ty za inteligentny jesteś......

Emem..... usiądż spokojnie i pomódl sie o spokój umysłu,odpręz się,zrób sobie taki bilans dnia;co zrobiłes dobrego dla siebie,?co zrobiłeś dobrego dla kogoś??? co zaplanowałeś na dziś???? czy wykonałeś???czy to było dobre co zrobiłeś???czy służyło komus??
a co nie dało sie zrobic,co nie zrobiłeś??? może komus mimowolnie,lub specjalnie coś zrobiłeś niemiłego???

Wiesz Emem....??? żeby kochać kogoś ,żeby dzielić sie miłośćią ,człowieczeństwem to trzeba umiec kochać siebie.Tak bezinteresownie kocha csiebie.Na dobre i na złe.
Ale do tego potrzebna jest jedna konkluzja:kocham siebie tak samo jak blizniego,bezinteresownie.
Wiesz Emem???? (jak ktoś tu napisał -chyba Elzd1 lub Lena) świat jest zapełniony egzekutorami.Egzekutorami ich własnych praw i cudzych obowiązków.
A te własne prawa powstaja często w "w chorych " realacjach,w wynaturzeniach włąsnych ,naturalnych instynktów........... cudze obowiązki też..... bo ja mam prawo a ona ma obowiązek..... lub odwrotnie.

Dedykuję Ci do rozważenia i medytacji tekst Dezyderaty:

Dezyderata
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy.

Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi.

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść.

Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakkolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu.

Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu.

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć; nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.

Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

Obok zdrowej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem wszechświata: nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o Jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia; w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą.

Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny...

Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 16:51   

dziś to wygląda, że ona wie, że chce być z dziećmi, w spokoju pracować i je wychowywać.
nie wie czy chce dalej małżeństwa (jej słowa), ale chce rodziny - co może oznaczać np. rodzinę bez taty.
z drugiej strony poszła ze mną na terapię. więc racjonalnie myśląc są tylko dwie możliwości:
- albo chce spróbować naprawy, tylko potrzebuje bardzo dużo czasu (jak pisałem wielokrotnie czas to też ryzyko, długi czas). co oczywiście też nie gwarantuje sukcesu.
- albo chce rozwodu, tylko jeszcze nie teraz, 'za chwilę', z różnych powodów (np. zwyczajnie głupio to przyznać przed światem, jeśli nie ma 'twardych' powodów).

i zwyczajnie nie wiem, gdzie dzwony biją.
'delikatnie' mówiąc, zaufanie nam się trochę ograniczyło.

[ Dodano: 2008-11-20, 16:58 ]
witaj nałogu!

dezyderata zawsze dobra, towarzyszy mi ze 20 lat..
żeby Ci rozjaśnić - dzieciom darować chciałbym moją część majątku (którą na dziś I. uważa, że należy się Jej).
a sam zostać z kompem. wot i caly cud.
bilans staram się robić (tu i ówdzie zwany rachunkiem sumienia ;)
no i coś tam też dziś zrobiłem, poza paroma mailami tu ;)

a teraz lecę do roboty nudnej. formalne spotkanie.

dzięki za słowa,
z przyjemnością przeczytam więcej
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:03   

Emem.... a czy Ty możesz przestać pisać scenariusze???????
Emem..... zaimij sie sobą,swoim "MNIE".Bo tak mocno wyrazasz obawy o te Twoje "MNIE" że aż bucha.
Wiesz..... chyba trudno znieść żonie to Twoje -jak go wyrażasz- dążenie do natychmiastowej naprawy.
Bo Tobie jest żle.Bo Tobie jest nie miło.Bo czy Ty nie za mocno byś chciał naginać rzeczywistość do swojej wizji ????
Facet....poszłą na terapię z Tobą?????? to sie ciesz i nie naciskaj,nie goń króliczka,bo ucieka,nie strasz sobą,swoimi kompulsywnymi zachowaniami i gadkami.Jak walisz żonioe po oczach podziałęm majątku,przepisywaniem na dzieci itp. to ma poprostu dość(nie dziwię sie jej zresztą).
Masz małe dzieci jeszcze,chcesz im przepisywac majątek???? wiesz....to jest dopiero brak odpowiedzialnosci.
Masz terapię???? to bierz sie za siebie,ZA SIEBIE,nie za zmiany żony.

Emem,zacznij zmieniać siebie ,a pod wpływem Twoich zmian zmieni sie Twoje otoczenie.Zona i dzieci tez.
ZA SIEBIE.ZMIENIAJ SIEBIE.
Tylko powoli,sporo lat psułeś siebie,psułeś relacje małżęńskie,komunikację........ a teraz daj czas czasowi.
Sobie i żonie tez..........czas na naprawę.
Czy może miąłeś cos złamanego w życiu???? Jak tak to przypomnij soebie jak długo dochodzieś do sprawności........a jak nie miałeś to popytaj ludzi.
Wentyluj emocje.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:11   

(jak pisałem wielokrotnie czas to też ryzyko, długi czas). co oczywiście też nie gwarantuje sukcesu.

to czyń tak by czas pracował dla ciebie... pod wpływem upływu czasu nadrabiaj wszystko to co uważasz ze zawaliłes przez ostatnie lata a może i żona z czasem na nowo pokocha miłościa jaka Was połączyła
nie zmarnuj szansy i czasu
daj sobie i jej kredyt zaufania, wiary w przyszłość. Częstokroć jest gestem nieracjonalnym, bo podstawy do tej wiary widzisz niewielkie,
jednak Wasza sytuacja wymaga wiary i nadzieji na lepsze jutro a wiara
czyni cuda.
choc to dziwne doświadczenie bo z jednej strony jest jej brak bo nie widze ze strony zony chęci bycia razem to z drugiej jednak strony, zaufanie jest sposobem zobowiązania, do ratowania którym zarażasz i ją
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-20, 17:17   

emem napisał/a:

z drugiej strony poszła ze mną na terapię. więc racjonalnie myśląc są tylko dwie możliwości:
- albo chce spróbować naprawy, tylko potrzebuje bardzo dużo czasu (jak pisałem wielokrotnie czas to też ryzyko, długi czas). co oczywiście też nie gwarantuje sukcesu.
- albo chce rozwodu, tylko jeszcze nie teraz, 'za chwilę', z różnych powodów (np. zwyczajnie głupio to przyznać przed światem, jeśli nie ma 'twardych' powodów).


Witaj ponownie
Ale serio - uwazasz, ze chce rozwodu i dlatego idzie na terapie??
Przyklasne mysli naloga - uspokoj sie. Skup sie wlasnie na SOBIE. Serio poczytaj sobie wiecej to forum, zobaczysz, ze narwanych na zmiany p.t. "teraz, zaraz" jest wiecej. I co potem przebija? Ze dojrzeli, uspokoili sie troche. Ze chca zmienic siebie najpierw, zobaczyc co w nich samych bylo zle, a potem isc w interakcje z druga strona, ktora przy okazji miala okazje te zmiany zauwazyc.
Ale rozumiem Cie, ze musisz dojsc do takiego wniosku sam, bo ja tez z tych opornych w przyjmowaniu rad.
A Zona? Widzisz, jesli Ty sie w zauwazalny sposob zmienisz, pochodzicie na terapie, nie bedziesz naciskac, to moze dojsc do wniosku, ze Ty jednak jestes reformowalny i moze bedzie ok.
Powodzenia
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 11:19   

martinie,
napisałem jakie są, racjonalnie myśląc, możliwości. a czego chce moja żona? nie znam odpowiedzi na to pytanie, mogę się tylko domyślać. a to zawsze będzie obarczone ryzykiem błędu. niezależnie od tego co bym sobie nie myślał.

rad słucham z dużą chęcią, gdybym tego nie chciał - nie pojawił bym się pewnie na tym forum. to oczywiście nie znaczy też, że z automatu przyjmuję wszelkie rady za pewnik i je akceptuje (to 'oczywista oczywistość' ;).
rozumiem, że naprawiająć trzeba zacząć od siebie. i od wsłuchania się w partnera. tyle, że też - sam nie naprawię związku, choćbym nie wiem jak zarażał pozytywnie. jeśli z drugiej strony będzie mur.

cóż...
dziś widać trochę słońca zza chmur (dosłownie).
i od razu jest choć trochę milej.
pozdrawiam.


ps. jeszcze nie napisałem jednej ważnej rzeczy:
DZIĘKI TWÓRCOM TEGO FORUM!!! BĘDZIE WAM TO POLICZONE :) ODWLILIŚCIE KAWAŁ DOBREJ ROBOTY.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 12:34   

Emem ...razem ten mur postawiliście....Teraz ktoś musi zacząć go rozbierać. Nie czekaj na żonę, bo byc może dobrze Jej jeszcze za tym murem.
Zrób coś, żebyś chociaz cegiełkę dzisiaj ściągnął....żeby Ona na to pozwoliła....( no, żeby nie było szarpania o tę cegłe)...spokojnie, delikatnie...
Tobie będzie Emem policzone, że nie uciekasz z podkulonym ogonem do innej baby, ale kochasz żone mimo wszystko i chcesz uratowac Wasze małżeństwo ! Tylko do tej walki o Was nie bierz karabinu....raczej kwiatek, dobre słowo, usmiech , spokój i ciszę !!
No....wojowniku milości...w pieriod !! EL.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 13:18   

dzień dobry EL.,
u Ciebie też dziś trochę słońca? ;)

zastanawiam się, jak dalej nie popełniać błędu 'pójścia na żywioł'.
nie robiąć sobie żadnych nadziei - jak żyć, gdybyśmy jednak spróbowali mieszkać razem?
to oczywiście czysto hipotetycznie.
wiem, że nic na siłę, spokojnie, spokojnie...
nie chcę popełnić błędu - próby przejścia nad historią naszą - w rodzaju: był kryzys i już, a teraz będzie dobrze.
to proces,jak każdy wymagający czasu. i dobrej woli z obu stron. przebaczenia, słuchania, redefinicji naszych postaw...
może jakieś komentarze od Was, drodzy forumowicze?

spokojnie, nie wprowadzam się póki co, chcę się dobrze przygotować do tej lekcji, by móć dobrze żyć.
nawet jeśli to przygotowanie nie będzie miało okazji być zweryfikowane wprowadzeniem w życie...
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-21, 17:12   

Emem....u mnie slońce każdego dnia, mimo, że za oknem zimno i leje ! Nie pozwalam już sobie na bylejakość i jakoś to będzie . Mój każdy dzień musi być super i jest, bo ja sie staram i sama sobie te dni funduję ! Dzisiaj nawet odmówiłam sobie ślicznego sweterka, bo był buro-szary....a ja już nie chcę buroszarości !

Wiesz...najpierw cisza w Twoim sercu ! Więc załatw to od ręki - modlitwą . No wiesz...trochę potrwa, ale się opłaca.
Potem taki cichy i spokojny kotek powolutku skrada si.e do żonki. Może pozwoli przyjść na dzień do domu. Poproś na dzień....no , na pół dnia....i nie waż sie przeginać ! Tak ma być jak umówione !
A w trakcie wizyty, spotkania, nie daj Boże , żadnych "ważnych" tematów o Was !!!!! Ma być miło, sympatycznie, wesoło, żartobliwie....o pogodzie, dziecięcych sprawach i słynne ble, ble, ble.
O umówionej godzinie miłe pożegnanie.

Ot tyle na początek. Nie ma się co rozpędzać.
I nie waż sie mówić o kasie, podziale i Waszych teraz trudnościach....no chyba, że żona zechce....ale też możesz wtedy powiedzieć, że jeszcze może nie...nie czas, nie gotowy...bo wiesz, te tematy, to awantura gotowa! A tego nie chcesz...nie ??
Pozdro !! EL.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 13:51   

drodzy forumowicze,
dzięki za wszystko co dotychczas! chciałęm Was jeszcze spytać o zdanie...

wyobraźmy sobie, że jest już dużo spokojniej. wciąż mieszkamy osobno, ale przynajmniej dogadujemy się w sprawie kontaktu z dziećmi, nie patrzymy na siebie wilkiem.
ale kryzys tylko chwilowo zawisł w powietrzu. nic nie wyjaśnione, zasadniczo nawet próba naprawy ledwo muśnięta (wiem, że nic co psute latami nie naprawi się w miesiąc).
i żona proponuje - wracaj. cudownie! tyle, że do czego?do życia jak kiedyś? oboje tego nie chcemy. a z drugiej strony nie ma ani słowa nt. jak chcemy żyć teraz, pełniej, lepiej, razem.
rozmawiać I. wciąż nie chce, irytacja pojawia się u niej bez powodu. choć trzeba przyznać, że przynajmniej raz sama to zauważyła (swoją bezsensowną irytację).
szczerze mówiąć obawiam się, że próba przejścia do porządku nad kryzysem bez jego 'wyleczenia' ma gigantyczną szansę doprowadzenia nas do totalnej kolizji z górą lodową.
a wtedy juz może braknąć sił na kolejne próby naprawy.
może jestem ślepym głupcem, ale nie rozumiem prostej sprawy: co takiego się stało, że musiałem się wynieść i co później takiego się stało, że mogę wrócić???
trochę wygląda mi to na kolejny żywioł. a tego już dość w naszym domu.
nie za bardzo wiem jak się komunikować z żoną. próbuję prosto, szczerze. zero skutku jak dotąd.
jestem spokojny, cierpliwy. wiem, że zaufanie legło niemal doszczętnie. nie chcę napierać na nic...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 14:51   

Najpierw to Ty się zastanów o Ci tak naprawde chodzi!!!
Osobno....Nie
Wróć...też nie bardzo pasi.

Skoro WRÓĆ to mało...drąż, pytaj, naciskaj...masz szanse w niedługim czasie usłyszeć....ODEJDŹ.
 
     
emem
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 16:27   

wow,
widzę, że mogę na Was liczyć jak na Zawiszę!
albo usłyszę, że jestem pazerny na kasę, albo świr jaki.
proszę radę jak komunikować się dobrze, nieinwazyjnie.
nikomu nie odbieram prawa do krytyki,
ale uważam, że wychowywanie/edukowanie/zarządzanie przez opiernicz/ataki nie jest najbardziej efektywnym sposobem...

a może czasem warto się zastanowic chwilę dłużej co chce się napisać?
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 16:46   

Emem....nie podoba się i ma prawo.
Pytasz o zdanie,ale zapominasz,ze ono nie musi być takie samo jak Twoje.
Zaczekaj na inne...moze bedą berdziej pasujace do Twoich oczekiwań.
Swojego nie zmienie...jesteś niecierpliwy....dostajesz palec, chcesz od razu całą rekę.

Wiele w powyższych i (nie tylko)postach....o komunikacji rownież.
Możesz na siłe rozmawiać,dociekać, naciskac.... ale możesz odpuscić(nie mylić z poddaniem) i cieszyć się z tego co już masz....Powrót.
Twoj wbór przecież.

Ps.
wiedziałam co chce napisać :-D
a moze warto czasem czytać z wiekszym zrozumieniem i bez emocji?
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 20:00   

pisałes wielokrotnie ze pragniesz ulepszenia komunikacji ale jak to zrobic skoro zona nie chce powrotu,
teraz gdy wyszła z inicjatywa byś wrócił doszukujesz sie w tym czegos dwuznacznego...
cóz jak w poscie Leny czego tak naprawde chcesz...
swoim chce dezorientujesz wszystkich pewnie żone tez stąd jej irytacja
by była poprawna komunikacja potrzeba najpierw bliskości czyli bycia razem o która walczyłes prawda...
dalej w poprawnej komunikacji wazne jest słuchanie co mówi twoj partner..
potem analizowanie jego prósb i porównywanie ze swoimi racjami i potrzebami,
potem kompromis wtedy jest czas na twoja rozmowe z partnerem
czyli czego ja pragne z czego moge dla kogos zrezygnowac a co dla mnie jest ważne i z czego nie zrezygnuje bo zatracam swoje ja
poprawna komunikacja to nie stawianie siebie na pierwszym miejscu i swoich potrzeb ale godzenie sie na to że partner tez ma swoje potrzeby i zdanie

problem w tym ze uwazasz iż zona jest winna bo nie słucha twoich potrzeb i nie stara sie zobaczyc twoich zmian
 
     
martin
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-26, 20:02   

Witaj emem
Bardzo mnie cieszy postep u Was.
Niepokoi nieco jego watpliwosc u Ciebie :), ale o tym nizej.

emem napisał/a:
dogadujemy się w sprawie kontaktu z dziećmi, nie patrzymy na siebie wilkiem.

Czyli jednak umiecie sie jednak jeszcze zjednoczyc, to bardzo dobrze o Was swiadczy.


emem napisał/a:

ale kryzys tylko chwilowo zawisł w powietrzu. nic nie wyjaśnione, zasadniczo nawet próba naprawy ledwo muśnięta (wiem, że nic co psute latami nie naprawi się w miesiąc).

Oczywiscie, ze od razu nie, ale cierpliwosci. Chodzicie nadal na ta terapie? Nie rezygnujcie z niej, oprocz tego moga sie Wam przydac obojgu terapie indywidualne, psycholodzy - katoliccy jak juz wspominalem.


emem napisał/a:

i żona proponuje - wracaj. cudownie! tyle, że do czego?do życia jak kiedyś?

No cos Ty :-P ?
A chcesz jak kiedys? A Ona chce? No wiadomo, ze nie.


emem napisał/a:

oboje tego nie chcemy. a z drugiej strony nie ma ani słowa nt. jak chcemy żyć teraz, pełniej, lepiej, razem.
rozmawiać I. wciąż nie chce, irytacja pojawia się u niej bez powodu. choć trzeba przyznać, że przynajmniej raz sama to zauważyła (swoją bezsensowną irytację).

No to, ze nie ma slowa, to nadal Wasza kulejaca komunikacja, ale piekne, ze checi sa. Jesli Ona nawet sama widzi, ze czasem sie bez sensu irytuje mimo, ze ma tak zadawnione urazy o Twoj pracoholizm, to chyle czola. Sadze, ze jest bardzo swiadoma osoba, po prostu przestraszona, zmartwiona, zdolowana. Jesli bedziecie miec dobrze poprowadzona terapie, moze ona Wam pomoc wyczyscic bariery komunikacyjne. Oczywiscie sama nie wyczysci Was z Waszych niechcianych nalecialosci wyniesionych z domow, wiec aby sie nie okazala efektywna krotkoterminowo rozwazcie - albo zapytajcie psychologa, ktory Was prowadzi, czy po zakonczeniu malzenskiej ktoremus z Was lub obojgu nie posluzy dobrze indywidualna, zeby w przyszlosci sie nie psulo.

emem napisał/a:

szczerze mówiąć obawiam się, że próba przejścia do porządku nad kryzysem bez jego 'wyleczenia' ma gigantyczną szansę doprowadzenia nas do totalnej kolizji z górą lodową.
a wtedy juz może braknąć sił na kolejne próby naprawy.

Zgadza sie, stad - komunikacja w trakcie terapii. Obawy owszem mozna wyrazac, ale nie w sposob negatywny "martwie sie, ze nam sie znowu nie uda", ale bardziej "zeby zapobiec w przyszlosci konfliktom, czy mozesz mi prosze powiedziec, co Ci przeszkadzalo, bede nad tym pracowac". I naprawde najlepiej z jakims posrednikiem to wyjasniac, a teraz badz dla Niej po prostu mily. Badz zakochany :-) . Zadbaj, docen nowa fryzure, kup jakis drobiazg, co sie Jej spodoba. Nie wyciagaj martwienia sie na zapas "a co jak sie nam teraz nie uda" w domu. W domu badz dla Niej cudowny, a na terapii dyskutujcie. Powtorzylem pare razy, ale mam nadzieje, ze przekazalem o co mi chodzi :-) .


emem napisał/a:

może jestem ślepym głupcem, ale nie rozumiem prostej sprawy: co takiego się stało, że musiałem się wynieść i co później takiego się stało, że mogę wrócić???

Ty, a musisz koniecznie teraz odpowiedz na to miec? Bo to jest naprawde glupie podejscie katastroficzne. To ja Ci odpowiem za zone ok? Stalo sie, ze miales sie wyniesc, bo byles pracoholik - owszem pracujacy powoli nad problemem, ale Ona juz sie zdazyla zamknac, zamartwiac, czy sie Wam ulozy itp. A czemu wrocic? Bo Cie Kocha Glupi :-) . I chce naprawiac tylko sie boi, wiec np. za 2 dni bedzie miec jakies watpliwosci, zmartwienia. Badz Jej aniolem cierpliwosci, spokojnie, powoli :-) .


emem napisał/a:

trochę wygląda mi to na kolejny żywioł. a tego już dość w naszym domu.
nie za bardzo wiem jak się komunikować z żoną. próbuję prosto, szczerze. zero skutku jak dotąd.
jestem spokojny, cierpliwy. wiem, że zaufanie legło niemal doszczętnie. nie chcę napierać na nic...

Tak jak patrze na Twoje posty, a potem slysze, ze cierpliwy to jakos mi sie dysonans robi :-P .
Ciesz sie, powtarzam CIESZ SIE, ze chce, zebys wrocil.
To wspanialy gest z Jej strony, korzystaj z szansy.
Ale nie od razu sie rzucicie na szyje oczywiscie i bedzie super, ALE widze, ze macie spora szanse, zeby bylo ok serio :-) .
Z takich paru uwag dodatkowych - przeczytales ta ksiazke Pulikowskiego "Warto byc ojcem"? Jesli nie to lec jutro do ksiegarni, ksiazeczka cienka, a oczy otwiera. I kup jeszcze "Ewa czuje inaczej" tego samego autora - jeszcze ciensza, tez uswiadamiajaca.
Mozesz sie nawet pochwalic, ze nad soba pracujesz :-) . Bez pychy, pokazesz zonie, ze przeczytales, zaznaczyles jakies zlote mysli, powiesz, ze rozumiesz wiele bledow, wszystko z cierpliwoscia i miloscia.
Uff sie rozpisalem :).
Powodzenia
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9