Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Walczę o miłość
Autor Wiadomość
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-28, 23:13   

I przeczytaj sobie 'Miłość potrzebuje stanowczości' Dobsona - książka nt. kryzysów małżeńskich... co prawda ja dopiero ją dzisiaj dostałem, ale ją tu na forum inni polecali, a z tego co udało mi się już przeczytać to jest tam dużo konkretnych przykładów z życia różnych rodzin. I ciekawe wskazówki. Ja np. po lekturze fragmentów z netu zdecydowałem się wrócić do spania w sypialni na wygodnym małżeńskim łóżku - teraz to moja żona 'wyprowadza się' co noc ze spaniem na rozkładaną kanapę w salonie. W końcu to ona ma problem że nie chce ze mną spać w jednym łóżku, nie ja, niech ma konsekwencje (niewygoda). Dzisiaj padła propozycja spania rotacyjnie (zmiana co tydzień), ale się nie zgodziłem.

Dobsona można kupić np. w empiku - przez internet, ściągną ci do dowolnego salonu w ciągu 5-6 dni od daty zamówienia. Koszt bodaj 17 pln.
 
     
tlasz
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-08, 08:14   

Witajcie

Bardzo chciałem napisać coś pozytywnego, ale tak nie będzie. Od mojego ostatniego postu wziąłem sobie kilka Waszych uwag i zaczołem je stosować. Przestałem rozmawiać z żona o „Nas” i wykazywałem mniejsze zainteresowanie Nią. Trwało to półtorej tygodnia i były nawet fajne rezultaty. Rozmawialiśmy na neutralne tematy i czasem się żona przytuliła i było spokojnie. Ale widać nie mogło to trwać długo... kupiłem sobie książki „Warto być ojcem” i „Miłość wymaga stanowczości”. Żona się czepiał, że potrzebuje instrukcji jak się zajmować dzieckiem i takie książki ją śmieszą. W tej książce interesowały mnie relacje ojciec - matka.
Kolejne czepianie się żony było w sobotę. Miała uwagi jak przyrządzam śniadanie dla dziecka no, bo przed gotowaniem z paróweczek zdjąłem skórkę a one wtedy robią się wodniste. Miała pretensje, że przy mieszaniu sosu na obiad użyłem kolejnej łyżki i że ją pobrudziłem. Powiedziałem jej, że mnie nie szanuje i znowu weszliśmy na przykre rozmowy związane z „My”. Po raz kolejny żona powiedziała, że „My” nie istniejemy. Nie jesteśmy małżeństwem. I żebym nie wiem jak się starał to i tak nie będziemy razem. Powiedziała żeby jej nie mówił że ją kocham. Powiedziałem żonie, że chcę w spokoju dotrwać do świat i do końca roku. W niedziele zadzwoniłem do jej „ przyjaciela” i umówiłem się na spotkanie. Potwierdził, że nie są sobie obojętni. Rozstał się z dziewczyna (gdzie żona zapewniała mnie, że ma dziewczynę). Poszedłem na to spotkanie jak mąż i ojciec i po męsku porozmawiać z gościem żeby dał jej spokój, że przyczynia się do rozpadu małżeństwa. Powiedział, że nie jest ona za mną szczęśliwa, ale zrobi tak żeby było dobrze.
Wieczorem chciałem być szczery wobec żony i powiedziałem jej, że spotkałem się z jej „przyjacielem” i powiedział mi o Was. Żona się wściekła powiedziała, że rozwodzi się ze mną i że wtrącam się do jej życia prywatnego. Jak jej powiedziałem, że kocham ją i że wiele jej mogę wybaczyć to powiedziała, że to jest chora miłość i że nic sobą nie reprezentuję.
Dotarło do mnie, że nic nie mogę zrobić, że moja walka idzie na marne, że nic dla niej nie znaczy, że ją kocham, że nie mam żadnych argumentów żeby ja przekonać. Dotarło do mnie, że to już ostateczny koniec. Wiecie Kochani myślałem, że kiedyś napiszę wiadomość w Świadectwach, ale nie jest to mi pisane. Dalej uważam, że żona jest wspaniałą, wartościową kobietą i wspaniałą matka naszej córeczki. Żałuję tego, że tak się życie ułożyło. Widocznie tak musiało być. Chciałem tez mieć czyste sumienie przed sobą, że zrobiłem wszystko żeby ratować to małżeństwo. Pewnie wiele moich kroków przyśpieszyło tylko bardziej rozpad, ale ja jestem tylko omylnym człowiekiem. Nie wiem, co będzie dzisiaj ja wrócę po pracy do domu. Nie wiem jak będą wyglądały święta i dzielenie się opłatkiem. Czy w ogóle podzielimy siep opłatkiem i złożymy Sobie życzenia. Kochani to jest najsmutniejszy rok w moim życiu i najsmutniejsze święta. Kiedyś sobie wyobrażałem, że będziemy taką szczęśliwą rodzinka, że będziemy radośnie z dziećmi je spędzać i pokazywać im, jaki piękny jest świat. Wstydzę się przed córeczką (2 latka) tej całej sytuacji, że już nic nigdy nie będzie takie same.
Teraz wiem, że muszę się zająć najlepiej jak mogę córeczką i sobą. A tą całą miłość, która mam do jej mamy przelać na Nią.
To jest moja osobista życiowa porażka. Nie wiem czy jeszcze kogoś kiedykolwiek pokocham.
Po tysiąc razy zadaje sobie pytania jak to się mogło stać. Ale to są już pytania retoryczne.
Powinienem przestać już rozmyślać. Tylko to nie jest takie proste. Dzieckiem wiem jak się zając, ale nie mam pojęcia jak sobą się zająć. Nie wiem, co z sobą zrobić jak żona gdzieś wychodzi z córeczką ja zostaję sam w mieszkaniu. Czuje się wtedy przeraźliwie samotny.
Dobsona nie zdążyłem zacząć czytać i chyba już nie ma takiej potrzeby.
Nie wiem czy zgodzić się na rozwód czy szarpać się po sądach o separację.
Mam już dośc tej sytuacji i tej całej nierównej walki.

pozdrawiam
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-08, 11:03   

A według mnie nie wszystko jeszcze stracone. Jednak przeczytaj koniecznie te książki, które kupiłeś i to szybko, a Dobsona nie pokazuj żonie. Dobson dając wiele cennych wskazówek pisze, że bez modlitwy i pomocy Boga nic sie nie zdziała. Zacznij od tego. Gorąca modlitwa, spowiedź, Komunia Sw. , poproś o modlitwę kogo tylko możesz, zamów Mszę sw. o ratunek dla Was, może Msze Sw. wieczyste? Sam zobaczyłeś,że było lepiej jak nie mówiłeś o Was, nawet żona się przytuliła, więc konsekwentnie pokaż jej jakiego ma świetnego męża i co straci na własne życzenie. Ona też na pewno jest w środku rozdarta i sumienie ją męczy, więc nie trać nadziei. Bardzo dobrze, że pogadałeś z tym facetem, teraz męcz jego Aniola Stróża, żeby nie dał mu spokoju.
A ja jestem pełna podziwu dla Ciebie : troszczysz sie o córkę, przygotowujesz posiłki...Mój mąż nigdy w kuchni nic nie robi i tylko wymaga, a jeszcze ciągle ma pretensje, ze to nie smaczne, a na to nie ma własnie ochoty tylko na co innego i w ogóle koszmar. Więc naprawdę jesteś świetny mąż.
 
     
monikal
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-08, 22:13   

Tomku,
Nie podzielę się z Tobą doświadczeniem związanym ze zdradą, bo mój mąż mnie nigdy nie zdradził, nie wiem też wiele o byciu w głębokim kryzysie bo sama tego nie doświadczyłam. Wiem dużo o samotności w związku z pozoru szczęśliwym. O tym jak w ignorowanej żonie narasta gniew z dnia na dzień. Jak drobne z pozoru sprawy (przed wyjściem na spacer ja ubieram 2 dzieci a on siebie) urastają do rangi wielkiego problemu. Jak człowiek musi się natrudzić, żeby przebić skorupę męża. TO moja wersja. Jego będzie dokładnie odwrotna. Zgodnie z powiedzeniem każdy kij ma dwa końce. A tak naprawdę kogo obchodzi brudna łyżka czy rozgotowana parówka kiedy mamy siebie. Cóż najczęściej nie widzimy tego do momentu gdy nie utracimy. Ze względu na mój brak doświadczenia w tej materii nie powinnam ci radzić ale jako kobitka nie mogę się powstrzymać:
1. JESTEŚ DOBRYM CZŁOWIEKIEM - im szybciej wybaczysz sobie wcześniejsze błędy i nauczysz się lubić siebie tym szybciej zauważa to inni
2. Twoja żona też jest dobrym człowiekiem, tak być musi bo w końcu kochasz ją i ją wybrałeś. Może ona też się pogubiła?
3. Nie wstydź się swoich uczuć - rozmowa z teściową, nie bycie twardym, danie się manipulować żonie - ciężko winić kogoś kto jest na dnie rozpaczy, że próbuje ratować sytuacje wszelkimi dostępnymi środkami.
3. Posłuchaj swojej żony. Ona już wiele razy radziła Ci co zrobić. Daj jej przestrzeń, pozwól jej być samodzielną i samowystarczalną. Wiem, że to boli (rezygnacja z podwożenia, pisania prac, nieustannej pomocy przy dziecku) ale rodzice pozwalają dziecku dorosnąć i usamodzielnić się a przecież nie przestają je kochać.
4. Bądź dobry dla SIEBIE i innych. Znajdź w ten świąteczny czas kogoś komu możesz pomóc. Może chore dziecko, biedną rodzinę. To nie rozwiąże Twoich problemów ale pomoże Ci oderwać myśli od WASZEJ sytuacji. Nabierzesz dystansu i zobaczysz, że nie jesteś sam w cierpieniu i smutku. Bo najważniejsze przecież Kochaj bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO. A z Jezusem mój drogi się nie dyskutuje. ;-) Życzę ci wielu cudownych chwil w objęciach żony, nawet jeśli będą to sekundowe sytuacje.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8