Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
MIĘDZY ROZPACZĄ A ZAWIERZENIEM
Autor Wiadomość
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-10, 12:26   MIĘDZY ROZPACZĄ A ZAWIERZENIEM

Ks. Marek Dziewiecki
MIĘDZY ROZPACZĄ A ZAWIERZENIEM

I. ROZPACZ JAKO FORMA INTENSYWNEGO CIERPIENIA

Rozpacz należy do najbardziej intensywnych form ludzkiego cierpienia. Można ją określić jako stan dramatycznego przerażenia, desperacji i poczucia zupełnej bezradności w obliczu własnej sytuacji życiowej. Człowiek zrozpaczony to ktoś, kto przeżywa swoją egzystencję jako nieznośny ciężar i kto traci wszelką nadzieję, że ta sytuacja może się kiedykolwiek zmienić. Rozpacz dotyka całego człowieka, wszystkich jego sfer i funkcji życiowych. Przejawia się poprzez bardzo bolesne stany emocjonalne oraz towarzyszące im dokuczliwe, niepokojące myśli, przekonania i oczekiwania. Rozpaczy towarzyszą także cierpienia fizyczne, dotykające zwłaszcza tych organów i funkcji cielesnych, które związane są z oddychaniem i trawieniem. Rozpacz paraliżuje ludzką wolność, blokuje zdolność podejmowania decyzji, powoduje lęk przed kontaktem z ludźmi oraz sprawia, że najzwyklejsze codzienne zadania i obowiązki wydają się wyzwaniami przekraczającymi ludzkie możliwości. Człowiek dotknięty rozpaczą zawęża percepcję siebie i świata. Widzi tylko to, co niepokoi i zagraża. Rozpacz powoduje dramatyczne ograniczenie pragnień. Największą aspiracją staje się wtedy szukanie doraźnej ulgi i zapomnienia o cierpieniu, a czasem już tylko pragnienie śmierci. Człowiek zrozpaczony ma ponadto zaburzoną postawę wobec czasu. Staje się niewolnikiem przeszłości lub przyszłości, w zależności od tego, gdzie upatruje źródło swojego cierpienia i zagrożenia. Rozpacz powoduje utratę kontaktu z teraźniejszością oraz utratę nadziei.

Rozpacz może mieć różne uwarunkowania. Czasami bywa uwarunkowana organicznie, zwłaszcza na skutek powikłań neurologicznych (np. uszkodzenie mózgu) lub zaburzonego funkcjonowania hormonalnego (np. niedoczynność lub nadczynność tarczycy). Może być także symptomem zaburzeń psychicznych. W obu przypadkach konieczne stają się szczegółowe badania medyczne i / lub psychologiczne, aby postawić właściwą diagnozę i zaprogramować odpowiednie leczenie lub terapię. Niniejsze opracowanie nie dotyczy jednak tego typu przypadków. W naszych analizach chcemy skupić się na sytuacji, w której dana osoba popada w rozpacz, mimo że nie występują u niej zmiany organiczne czy zaburzenia psychiczne, które tłumaczyłyby pojawienie się desperacji. Chodzi zatem o wypadek, w którym dana osoba stoi w obliczu zadania, by pomóc samej sobie w zrozumieniu sensu oraz w przezwyciężeniu rozpaczy.

II. TEOLOGICZNY SENS ROZPACZY

W jakimś stopniu doświadczenie rozpaczy dotyka niemal każdego człowieka. Podobnie jak inne formy intensywnego cierpienia, może mieć ona dwa główne źródła. Może być ceną za słabość i grzech lub - w szczególnych okolicznościach - ceną za miłość. Najczęściej rozpacz jest powiązana z ludzką słabością i grzechem. Pojawia się jako konsekwencja krzywdy, której dany człowiek doświadcza, lub którą sam sobie wyrządza. Rozpacz odsłania zatem podstawowe prawdy antropologiczne. Sygnalizuje, że być człowiekiem, to być kimś niedoskonałym i zagrożonym. Człowiek jest jedynym bytem na tej ziemi, który potrafi krzywdzić nie tylko innych, ale nawet samego siebie. Być człowiekiem to być kimś zagrożonym od wewnątrz: własną słabością, naiwnością, grzechem, uzależnieniami. To jednocześnie być kimś zagrożonym z zewnątrz, czyli ze strony innych ludzi. To być zagrożonym ich egoizmem, cynizmem czy okrucieństwem. Krzywda i grzech prowadzą do najbardziej drastycznej formy rozpaczy, którą możemy nazwać rozpaczą egzystencjalną. Oznacza ona niemal zupełny paraliż podstawowych władz ludzkich: świadomości i wolności. Rozpacz egzystencjalna przybiera najbardziej dramatyczną formę wtedy, gdy "(...) ludzie zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili na kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi, albo też, żyjąc i umierając na tym świecie bez Boga, narażeni są na rozpacz ostateczną" (KKK 844).

Istnieje także inna forma rozpaczy, którą możemy nazwać rozpaczą emocjonalną. Tego typu rozpacz nie paraliżuje ludzkiej świadomości i wolności. Sprawia natomiast, że dojrzałe korzystanie z tych władz staje się niezwykle trudne. Rozpacz egzystencjalna to sytuacja, w której desperacja i lęk są silniejsze od człowieka, w przypadku rozpaczy emocjonalnej człowiek okazuje się silniejszy od swoich bolesnych doświadczeń. Jest to sytuacja, w której człowiek potrafi zaskakiwać samego siebie i innych ludzi wytrwałością i siłą woli. Tego typu rozpacz może towarzyszyć jakiejś długotrwałej chorobie czy kalectwu. "Choroba może prowadzić do niepokoju, do zamknięcia się w sobie, czasem nawet do rozpaczy i buntu przeciw Bogu" (KKK 1501).

Rozpacz emocjonalna może być również w jakimś stopniu ceną za miłość, najczęściej w jakimś stopniu niedojrzałą. Z taką sytuacją mamy do czynienia także wtedy, gdy ktoś stawia sobie wymagania, których nie jest w stanie udźwignąć. Tego typu sytuację przeżył znany zakonnik kanadyjski, autor wielu publikacji z zakresu duchowości - Henri J.M. Nouwen, który w sposób ogromnie ofiarny pomagał ludziom przeżywającym kryzys duchowy, moralny czy psychiczny. Czynił to kosztem własnego zdrowia. Nie miał chwili czasu na odpoczynek. Ceną za taki tryb życia było popadnięcie w dwuletnią głęboką depresję. W analogicznej sytuacji znajdują się ludzie, którzy nieraz heroicznie próbują pomagać najbliższym, przeżywającym dramatyczny kryzys, np. alkoholikom czy narkomanom.

Rozpacz emocjonalna może być - chociaż raczej tylko w zupełnie skrajnych przypadkach - ceną za dojrzałą miłość. Najbardziej czytelnym przykładem takiej sytuacji jest Chrystus przeżywający dramatyczny lęk w Ogrójcu. Pocenie się krwią świadczyło o niezwykłej intensywności owego lęku psychicznego, któremu towarzyszyły dramatyczne cierpienia somatyczne.

Rozpacz - zwłaszcza ta, która jest konsekwencją grzechu czy doznanej krzywdy - może prowadzić nie tylko do dramatycznego kryzysu psychicznego, lecz także do głębokiego kryzysu religijnego. Zdarza się bowiem, że "(...) wskutek rozpaczy człowiek przestaje oczekiwać od Boga osobistego zbawienia, pomocy do jego osiągnięcia lub przebaczenia grzechów" (KKK 2091).

III. PSYCHOLOGICZNY SENS ROZPACZY

W aspekcie psychologicznym rozpacz to jeden z najbardziej bolesnych stanów emocjonalnych. Rozumienie rozpaczy w tym wymiarze wymaga rozumienia psychicznego znaczenia ludzkiej emocjonalności. Emocje można zdefiniować jako sposoby przeżywania wszystkiego, co dzieje się we wnętrzu człowieka i w jego kontakcie ze światem zewnętrznym. W zależności od okoliczności człowiek przeżywa przyjemne odczucia (np. radość, satysfakcję, poczucie bezpieczeństwa) lub bolesne nastroje (np. niepokój, wstyd, poczucie winy, depresję, gniew, nienawiść, desperację). W każdym przypadku emocje spełniają ważną funkcję psychiczną, gdyż stają się cennym źródłem informacji o naszym aktualnym położeniu. W dużej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bowiem bezpośredniej władzy nad emocjami. Nie może ich sobie po prostu nakazać czy zakazać. Jeśli chcemy postępować w sposób odpowiedzialny, to powinniśmy korzystać z informacji, które docierają do nas drogą emocjonalną. Im większy bowiem mamy dostęp do informacji o nas samych i o naszej sytuacji życiowej, tym większą mamy szansę na odpowiedzialne postępowanie. Emocje są darem od Boga, są drugim - obok myślenia - źródłem informacji o nas samych i o naszym postępowaniu.

Właściwie wykorzystywane emocje stają się rodzajem cennego przyjaciela, który nas informuje o naszej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do ich wykorzystania. Gdy człowiek unika kontaktu z emocjami, wtedy nie tylko traci szansę na poznanie samego siebie, ale jednocześnie ryzykuje, że emocje, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem, postępowaniem i w końcu całym życiem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to nieuświadomiona zazdrość będzie nadal kierowała jego postępowaniem. Człowiek nie może przecież zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, której zazdrości, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. skłonność do porównywania się z innymi.

Dojrzałość w sferze emocjonalnej nie oznacza, że przeżywamy jedynie miłe uczucia i że nie doświadczamy żadnych bolesnych stanów emocjonalnych. Taka sytuacja byłaby przejawem zaburzenia, gdyż emocje informują o naszej sytuacji życiowej, a w życiu każdego człowieka przynajmniej czasami pojawiają się sytuacje bolesne i niepokojące. Z tego względu także Jezus Chrystus przeżywał różne stany emocjonalne: od radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju, lęku i dramatycznego cierpienia w Ogrójcu czy na krzyżu. Wielkim błędem jest zatem próba ucieczki od emocji, np. za pomocą substancji uzależniających czy leków psychotropowych. Drugą skrajność stanowi bierne uleganie emocjom. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której emocje informują człowieka o jego aktualnej sytuacji życiowej, lecz nim nie rządzą. Dojrzały człowiek kieruje się bowiem miłością, prawdą i odpowiedzialnością, a nie emocjami.

Dojrzałość w sferze emocjonalnej oznacza ponadto odkrycie, że bolesne emocje nie są nieszczęściem. Są natomiast ważną, chociaż bolesną informacją. Szczęście to nie dobre samopoczucie emocjonalne, lecz to konsekwencja życia w miłości i prawdzie. Człowiek dojrzały czyni nie to, co w danej sytuacji jest emocjonalnie przyjemniejsze, lecz to, co jest wartościowsze. Miłość i odpowiedzialność jest zwykle trudniejsza niż wygodnictwo i egoizm. Ale wygodnictwo i egoizm prowadzą do postępowania, którego człowiek zaczyna się z czasem wstydzić i żałować. Natomiast wierność miłości i prawdzie owocuje radością, poczuciem bezpieczeństwa i wewnętrznym pokojem.

Żyjąc na tej ziemi po grzechu pierworodnym, nie mamy alternatywy: żyć w dobrym nastroju albo cierpieć. W każdym ludzkim życiu pojawia się jedno i drugie. Jeśli dla kogoś celem życia jest szukanie dobrego nastroju za wszelką cenę, także kosztem sumienia, miłości i prawdy, to taki człowiek będzie coraz bardziej rozgoryczony i nieszczęśliwy. Jeśli natomiast za cel życia postawi sobie ktoś postępowanie na miarę Bożego powołania, na miarę miłości i odpowiedzialności, to taki człowiek może być szczęśliwy mimo, że także w jego życiu będzie nadal miejsce na emocjonalny ból, cierpienie i niepokój.

IV. CHRZEŚCIJAŃSKA POSTAWA WOBEC ROZPACZY

Więcej chyba wiemy o procesie rozpaczy i desperacji niż o procesie zawierzenia czy odzyskiwania nadziei. Spróbujmy jednak rzucić nieco światła na chrześcijańską postawę wobec rozpaczy. Chrześcijanin to realista. To ktoś, kto zdaje sobie sprawę, że po grzechu pierworodnym każdy człowiek pozostaje w jakimś stopniu niespokojny w obliczu prawdy o sobie, w obliczu własnej sytuacji egzystencjalnej i własnych przeżyć. Zdobycie się na wewnętrzne wyciszenie, na dojrzałość i równowagę jest możliwe tylko wtedy, gdy sercem, wolą i rozumem przylgniemy do Chrystusa - jedynego Zbawiciela człowieka. "W życiu chrześcijańskim sam Duch Święty wypełnia swoje dzieło, pobudzając całość bytu człowieka, wraz z jego cierpieniami, obawami, smutkami, jak to jawi się w agonii i męce Pana. W Chrystusie uczucia ludzkie mogą otrzymać swoje spełnienie w miłości i boskim szczęściu" (KKK 1769). W Chrystusie może zostać pokonana także rozpacz. Nie następuje to jednak w sposób automatyczny. Przezwyciężenie rozpaczy wymaga troski o dojrzałość psychiczną (łaska bazuje przecież na naturze) oraz troski o dojrzałość religijną.

Dojrzałość psychiczna oznacza, że dany człowiek traktuje rozpacz jako sygnał, jako informację o aktualnej sytuacji życiowej, a nie jako nieszczęście, wobec którego nie pozostaje nic innego jak tylko poddanie się bezradności czy wyzbycie się wszelkiej nadziei. Dojrzałość psychiczna oznacza ponadto, że osoba doświadczająca rozpaczy nie poddaje się nadmiernej koncentracji na sobie i na własnych przeżyciach, ani też nie ulega pokusie uciekania od bolesnych przeżyć, np. przez alkohol, narkotyk, lek psychotropowy, nadaktywność, unikanie ciszy czy samotności. Chrystus jest najdoskonalszym wzorem dojrzałości psychicznej w obliczu dramatycznego cierpienia. W Ogrójcu i na krzyżu przeżywa On agonalny niemal lęk. Czuje się kimś opuszczonym i zapomnianym. Wykrzykuje najbardziej dramatyczne słowa, jakie zostały zapisane w Ewangelii: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił" (Mt 27,46). Ukrzyżowany Jezus przeżywa emocjonalną rozpacz. Jednak okazuje się silniejszy od doświadczanych emocji i zdobywa się na postawę zawierzenia: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" (Łk 23,46). Dojrzałość psychiczna to sytuacja, w której człowiek jest silniejszy od swoich stanów emocjonalnych, stanowiących przecież jedynie część jego rzeczywistości.

Sama jednak dojrzałość psychiczna nie wystarczy, by człowiek poradził sobie z własną rozpaczą. Potrzebna jest także dojrzałość religijna. Przejawia się ona w zdolności do prawidłowego rozpoznania genezy rozpaczy, a także w umiejętności odczytania duchowego przesłania, które rozpacz ze sobą niesie. Jeśli rozpacz jest ceną za grzech, to człowiek dojrzały rozumie, że warunkiem przezwyciężenia rozpaczy jest uczciwy rachunek sumienia i stanowcze nawrócenie. Jeśli rozpacz jest konsekwencją doznanej krzywdy, niezawinionej choroby czy innych dramatycznych doświadczeń, to dojrzały człowiek potrafi - w zjednoczeniu z Chrystusem - cierpliwie trwać pod krzyżem. Jeśli zaś rozpacz jest ceną za niedojrzałą miłość czy za stawianie sobie wymagań, które przekraczają ludzkie możliwości, to dojrzały chrześcijanin potrafi wyciągać wnioski z tego typu doświadczeń. Potrafi uznać granice własnych sił fizycznych, psychicznych i duchowych. Potrafi w pokorze przyjąć fakt, że nikt z ludzi nie jest zobowiązany do heroizmu. Potrafi zrozumieć, że jego dotychczasowa postawa w jakimś aspekcie wiązała się z naiwnością czy wyrażała niedojrzałą miłość.

Dojrzały chrześcijanin to ktoś, kto - na wzór Chrystusa - zawierza się Bogu Ojcu w godzinie osamotnienia, cierpienia i rozpaczy. Ale to także ktoś, kto rozumie, że owo zawierzenie i zaufanie Bogu musi być połączone z wysiłkiem uczynienia wszystkiego, co leży w naszej mocy, by poprawić sytuację życiową, która doprowadziła do rozpaczy. Znamienna w tym względzie jest modlitwa o pogodę ducha, do której odwołują się trzeźwiejący alkoholicy, a zatem ludzie, którzy niejednokrotnie doświadczyli rozpaczy i poczucia bezsilności w najbardziej skrajnej postaci. Oto treść tej modlitwy: "Boże, użycz mi pogody ducha, abym zmieniał to, co zmienić mogę, cierpliwości, abym znosił to, czego zmienić nie mogę oraz mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego".

Zajęcie dojrzałej postawy wobec rozpaczy sprawia, że nie musi prowadzić ona do zniechęcenia, desperacji czy buntu, lecz może stać się dla dotkniętego nią człowieka "(...) drogą do większej dojrzałości, może pomóc lepiej rozeznać w swoim życiu to, co nieistotne, aby zwrócić się ku temu, co istotne" (KKK, 1501). Kluczową rolę pełni tu zdolność zawierzenia się Bożej miłości i ofiarowanie Bogu własnego cierpienia, zwłaszcza tego, które płynie z wierności wobec woli Bożej. Człowiek zawierzenia to ktoś, kto nawet w godzinie rozpaczy doświadcza, że jest kochany i kto nie traci nadziei na nową przyszłość. Staje się wtedy pielgrzymem, który zmierza z ziemi bólu i rozpaczy do obiecanej ziemi radości i błogosławieństwa. "Wszystko, co najważniejsze, zależy od nadziei. Jaka jest nadzieja pielgrzyma, taka jest jego przyszłość i jego stosunek do przyszłości, taki jest także jego styl przeżywania teraźniejszości i taki wreszcie jest sens oraz rozmiar przestrzeni, w której żyje" (J. Tischner, Myślenie według wartości, Kraków 1994, s. 437). Prawdziwe spotkanie z Bogiem i zawierzenie się Jego miłości przynosi Boży pokój i nieoczekiwaną radość. Tej właśnie Bożej, nieoczekiwanej radości życzę wszystkim Czytelnikom na progu trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa.

źródło: http://www.opoka.org.pl/b...a/0109N_01.html
------------------------------------------------------------------------------------------

Ks. Marek Dziewiecki - dr psychologii, prodziekan WT UKSW w Radomiu, wykładowca w WSD w Radomiu, w Podyplomowym Studium Profilaktyki Uzależnień na Uniwersytecie Łódzkim, w Instytucie Studiów nad Rodziną w Łomiankach oraz w Podyplomowym Studium Integralnej Profilaktyki Uzależnień przy UKSW w Warszawie. Krajowy duszpasterz powołań, ekspert Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w zakresie terapii i profilaktyki uzależnień.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10