Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Radykalne wybaczanie
Autor Wiadomość
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-30, 08:36   

Moim zdaniem sprawy duchowe są bardzo delikatną dziedziną. Łatwiej coś potępic niż wytłumaczyc dlaczego faktycznie jest złe. Jednak jeśli chodzo o RW to rozumiem, że oni odwołują się do spraw duchowych. Idąc tym tropem skoro my jesteśmy wierzącymi katolikami, duchowości bez miary mamy w naszym Kościele. Po co szukac podróbek.
Jednak nie należy potępiac osób, które korzystają z RW. Tonący brzytwy się chwyta. A co jest lepszym wyjściem - nie wiem. Znam osobę (czasami pisała na tej grupie), która podjęła inna decyzję - garśc tabletek. Może nawet dzisiaj to zrobi. A co jest lepsze? - czy nawet RW? Nie wiem?

wracając do RW ciekawy życiorys autorki strony, do której był link:

"Wychowałam się w domu przesiąkniętym magią. Moja mama, od kiedy pamiętam zajmowała się ezoteryką, radiestezją, ziołolecznictwem i naturoterapią, co w czasach, kiedy byłam mała nie było proste, ponieważ wiedza na te tematy nie była tak dostępna jak teraz. Dużym przeżyciem dla mnie była obecność na wczasach, na które zabrała mnie moja mama, kiedy miałam 10 lat. Nie brałam - z racji młodego wieku udziału w większości zajęć, które się tam odbywały - jednak przysłuchiwałam się niektórym wykładom, miałam okazję ćwiczyć Tai-chi pod okiem Jacka Kryga, obserwować przy pracy Leszka Weresa czy biegać ze wszystkimi po rozżarzonych węglach lub brać udział w paleniu agnihotry. Moja mama do dziś zajmuje się radiestezją, skończyła także w wieku 60 lat Akademię Feng-Shui we Wrocławiu."

osobiscie wolę by mnie ktoś taki nie prowadził na drodze duchowej. Duch Święty zrobi to znacznie lepiej :)
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-30, 09:06   

W.Z. napisał wyżej - osobiscie wolę by mnie ktoś taki nie prowadził na drodze duchowej. Duch Święty zrobi to znacznie lepiej :)

a ja dodam, że Duch Święty zrobi to jeszcze spokojniej i bezpieczniej ! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-30, 09:40   

Ja moge odnieść sie do 12 kroków.W tym programie zdrowienia -jako uniwersalnym , do zastosowania przez cierpiących na nałogi ludzi róznych wyznań i religi,a także bezwyznaniowców,ateistów a nawet komunistów jest używane sformułowanie "Bóg-jakolwiek go rozumiesz" lub "Siła Wyższa".
I był taki czas gdy do AA chciano przemycić medytacje czy religie wschodu,jakieś joggi,hari kriszna czy inne historie.Skończyło sie to tym że więszośc zaangażowanych w te techniki czy ruchy poprostu zapiła i często juz nie żyją.
Jednak w tym programie jest odniesienie do Boga,choc dla niewierzącego w Boga ,ateisty to trudno zrozumieć i zaakceptować że jest Bóg.Choc tak naprawdę to nie ma na świecie ludzi nie wierzących.Bo jak juz nie wierzą w swojego Boga,to wierzą w to że Boga nie ma.....więc w coś wierzą.
Znam wielu ludzi deklarujących sie jako nie wierzący,jako nie identyfikujący sie z żadną religi aczy wierzeniem,jednak często odwołuja się oni do nie zidentyfikowanego Stwórcy ,do Istoty Najwyżej Uporządkowanej.Mimo że deklaruja sie jako nie wierzący.

De Mello pisze tez może być a nawet jest dość kontrowersyjny,może rozwalić człowieka ,Anzelm Grun w swoich publikacjach tez stawia często rózne sprawy z zakresu duchowości niemalże na głowie.
W kazaniach i naukach oraz publikacjach x.Pawlukiewicza tez jest dużo takich śmiałych i wykraczających poza pewne granice twierdzeń czy myśli.Czy należy je odrzucać???
O radykalne przebaczanie otarłem się............ nie odpowiadało mi trochę za dużo tam.
Ale po to mamy rozum,wolna wolę i instynkty by z nich korzystać.
Tam gdzie nie ma wkraczania w duchowość,wprowadzania w inne stany świadomości ,w narzucanie innego sposobu widzenia Boga,tam może i można sobie pozwolic na poczytanie.
Znam ludzi którym nie odpowiadają różne wspólnoty katolickie(Neokatechumenta,Odnowę itp).Może bardziej sposoby w jakie usiłuje sie kształtowac duchowość i wiarę.Sposób w jaki usiłują to robic liderzy tych niektórych grup.
Znam ludzi którzy twierdzą że psychologia to wymysł szatana,że terapeuci i terapie to powolne odstępowanie od wiary,że tylko modlitwa i kościól może być lekarzem duszy ludzkiej.Że modltwa jest potrzebna to jasne............ ale jeszcze warunek........ jak ta modlitwa jest.Czy nie za dużo tam warunków? żądań?roszczeń?
A te wszystkie chodzenia do wróżek,do róznych "szeptuch" , znachorów,bio-energoterapeutów.
Podzielę sie z wami swoim doświadczeniem. Gdy bardzo mi juz przeszkadzało picie,poszedłem na mocno relamowany seans mający mnie uwolnic od przymusu picia................. po 3 dniach juz piłem dalej..............

A Duchowi Świętemu tez trzeba pomóc....... nie dlatego że On nie da rady,ale dlatego że nie zrobi nic, gdy my tego nie pragniemy BEZWARUNKOWO
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-30, 10:27   

nałóg napisał/a:
ale jeszcze warunek........ jak ta modlitwa jest


No właśnie. Tu nie zawsze sami potrafimy sobie poradzic. Łatwo się pogubic.

Pamiętam jak kilkanascie lat temu byłem na spotkaniu (w jednej z aulii szkół wyższych) promującym TM. Było kilkaset osób. Na koniec wstał z widowni jeden ze starszych profesorów i krzyknął do zgromadzonej młodzieży - "zamiast zajmowac się tymi medytacjami lepiej odmówcie różaniec!!!". Wtedy się z niego śmiałem, ale dzisiaj muszę przyznac mu rację.

Mogę polecic z własnego doświadczenia czytanie psalmów. Mniej więcej od kiedy dotknął nas kryzys zacząłem wcześniej wstawac i przed wyjsciem do pracy czytac psalmy przez jakieś pół godziny. Z początku bez efektów, ale po roku nie wyobrażam sobie dnia bez ich lektury. Dają siłę na cały dzień i bardzo zbliżają do Boga. Polecam zwłaszcza ps. 34 i 35. Gdy wszyscy atakowali moją osobę Bóg zadział tak jak w nich napisane.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 16:02   

Ja moge odnieść sie do 12 kroków.W tym programie zdrowienia -jako uniwersalnym , do zastosowania przez cierpiących na nałogi ludzi róznych wyznań i religi,a także bezwyznaniowców,ateistów a nawet komunistów jest używane sformułowanie "Bóg-jakolwiek go rozumiesz" lub "Siła Wyższa".

w tym jednym zdaniu ujete wszystko co odnosi sie do całej"innej psychologicznej reszty"...w tym De Mollo, Pawlukiewicz i inni.
Co do dalszej wypowiedzi....rowniez sie zgadzam
Wolna wola, rozum i przede wszystkim wiara.
Pomagam sobie jak mogę, biorę co uważam za słuszne i pomocne, bez konieczności poddawania się wszystkiemu i korzystania ze wszystkiego.
To samo odnosi się do psychologa świeckiego.....słucham, stosuje, ale jesli coś przekracza granice mojej wiary....odrzucam.
Tak robiłam, tak robie ....i dobrze na tym wychodze......ale to Ja.
Nie mówie TAK nie mowie NIE, każdy wedle własnego rozeznania.....cel jeden.....wyjśc z bagna w jakim sie znaleźliśmy...życ godnie i z Bogiem.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-31, 22:34   

Moi Drodzy - czytałam te książkę ( Radykalne wybaczanie) i korzystałam z metod będąc jednocześnie bardzo blisko Boga . Ludzie - to tez jest możliwe ! Pomogło ! Zadziałało - było wstępem do przebaczenia a uwierzcie byłam bardzo "pokiereszowana" życiowo i to nie tylko z powodu niewiernego małżonka . Nie wyprowadziło mnie to na manowce a wręcz przeciwnie . Każdy szuka swojej metody . To co jednemu pomaga na drugiego ma odwrotne działanie .
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 07:07   

Anula napisał/a:
Nie wyprowadziło mnie to na manowce a wręcz przeciwnie


Te metody mogą byc skuteczne. Jeśli dzięki nim bardziej kochasz Jezusa to Chwała Panu.

Choc osobiście w to wątpię ponieważ Św. Paweł napisał: 2 list do Koryntian 6:15 "Albo jakaż jest wspólnota Chrystusa z Beliarem lub wierzącego z niewiernym?"
Niestety przez te metody może byc wyrażany kult bałwochwalczy.

Sam próbowałem różnych metod więc nie krytykuję tego co robisz i to rozumiem, ale dopiero w Panu znalazłem odpowiedz. To jest trudniejsze i jak się jest w dołku nie widac Jezusa. Ale żeby się w tym wszystkim nie pogubic lepiec sobie dac spokój z RW.
Pomoże, na pewno pomoże, ale jak ta metoda już Ci zrobi tak dobrze, to Bóg nie będzie do niczego potrzebny :-(
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 09:30   

czekając na cud który może sie nigdy nie spełnic, może trzeba mu pomóc...
może Bóg czeka na to bysmy sami zaczęli wyciągac ze swojego życia jakies wnioski
moze wmodleni przed ołtarzem nie słyszymy co do nas mówi, skoro sami cały czas mówimy a nie słuchamy,...

wszystko co pomoże nam uświadomić sobie własną niemoc, bezradność, poznać mechanizm jej działania i powstawania.
wszystko co wskaże nam nasze nieudolne wyjście z tego
wszystko co pomoże nam przyjrzeć sie bolesnym konsekwencjom niewoli w jaka same wpadłysmy
to cenne wskazówki
tak jak nie każde lekarstwo pomaga wszystkim tak nie każda rada dla wszystkich każdemu pomaga co innego
Sięgając po książkę warto zerknąć czy pozycja ta ma imprimatur - zgoda biskupów, Kurii ?
Uwaga na wszystko inne !
ja sie z tym nie zgodzę tak do końca... choć część prawdy jest kto słaby psychicznie czy nie dość wierzący popadnie szybko w sidła sekty czy innego złotego środka który szybko uleczy.... nie ma takiego
trzeba przejść każdy etap zdrowienia w tym głębokie cierpienie by na nowo być zdrowym
ale żeby zdrowieć musze znać diagnozę, jak leczyć przed czym sie ustrzegać
niech każdy czerpie wskazówki skąd chce ale niech wszystko analizuje pod kontem swojej osoby tak by nie sugerować sie jemu pomogło mnie tez bo to jak z innym lekarzem Kowalskiemu pomogło mnie zaszkodziło...
obserwując samą siebie bo zazwyczaj nasz organizm sam sie broni
zatem jeśli jestem mądra to wyważę miedzy dobrem a złem
inaczej każdy mną pokieruje a i w kościele znajdują się osoby które nie zawsze udzielają odpowiedniej rady
bo to ja odpowiadam za swoje życie, uczucia i konsekwentnie za to ponoszę cięgi
i na koniec
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 14:25   

W tej dyskusji i podobnych o naszych cierpieniach wynikających ze zranień, jedna rzecz mnie uderza - jak bardzo jednak jesteśmy związani z tym światem. Jak bardzo nam zależy na tym by ta druga strona wróciła, przeprosiła itp.
Dlaczego brak nam takiej samej determinacji by walczyc o Jezusa?
Jakoś to, że mało go kochamy nie przeszkadza nam. Że nie doświadczamy jego łaski - to mniejsza o nią, najważniejsze by małżonek wrócił, a wtedy będzie już dobrze.
Niestety tak mało kochamy Jezusa, że sprawy światowe przysłaniają nam Go.

Podzielę się tym co ja robię choc nie twierdzę, że da to tak szybki efekt jak RW.
Kiedy żona do mnie wróciła postanowiłem by jak najmocniej zaufac Bogu. Tak by jeśli kiedyś sytuacja się powtórzyła nie rozłożyc się psychicznie. Wiem, że gdyby tak się stało to pewnie i tak się rozłożę , ale chcę chociaż spróbowac zbudowac na Jezusie tak, aby gdy jej zabraknie miec Jego. Bo jego Miłości można byc zawsze pewnym.

To taki paradoks - mamy Jezusa, który kocha nas jak nikt na tym świecie, jak nasi wszyscy małżonkowie razem wzięci, a i to by było mało, a jednak nie potrafimy przyjąc i doświadczyc tej miłości.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 16:56   

Na podstwaie powyższej dyskusji sporo wniosków wyciągnąłeś....zależy nam tylko na powrocie małżonka, przeprosinach,za mało kochamy Jezusa, nie doświadczamy Jego łaski, nie doceniamy,nie ufamy.......
a wszystko dlatego ,że po różną pomoc sięgamy.
Na przyszłość prosze.....nie wypowiadaj się za innych,nie oceniaj jak to zrobiłeś...i jesli piszesz....pisz o sobie.

w.z. napisał/a:


Podzielę się tym co ja robię choc nie twierdzę, że da to tak szybki efekt jak RW.
Kiedy żona do mnie wróciła postanowiłem by jak najmocniej zaufac Bogu. Tak by jeśli kiedyś sytuacja się powtórzyła nie rozłożyc się psychicznie. Wiem, że gdyby tak się stało to pewnie i tak się rozłożę , ale chcę chociaż spróbowac zbudowac na Jezusie tak, aby gdy jej zabraknie miec Jego. Bo jego Miłości można byc zawsze pewnym.

...a ja podzielę się z Tobą tym co ja robię.....
- wierząca jestem.... od zawsze,ufałam i kochałam również
- grzeszna jestem.... od zawsze (jak każdy), ale to nie przekreśla mojej wiary
- mężowskie krzywdy i przewinienia wybaczałam na bieżąco....zdrady rownież wybaczyłam
- byłam doszczętnie rozłożona psychicznie i fizycznie sięgając niebezpiecznej dla życia granicy
- korzystałam z pomocy księży, psychologów i różnorodnej literatury...wciąż kochając i ufając

Jezus był w moim życiu, jest i będzie.
Moja wiara nie została zburzona..... przeciwnie.... wzmocniła się.
Moje przekonania i poglądy nie zmieniły sie....przeciwnie ...zauważam o wiele więcej niż kiedyś, mam pełną świadomośc różnic między kobietą a męzczyzną, zyskałam wiecej zrozumienia dla drugiego człowieka.... rownież dzieki psychologii.
Doświadczam Bożej miłości i łaski, ale jest to zbyt osobista sprawa, aby dzielić się tym na publicznym forum.

Na koniec dodam.... moje wyjście z bagna trwało prawie dwa lata, niczego nie przyspieszałam...za to mąz i inni równie mu niecierpliwi pomocnicy owszem.
Czy RW jest przyśpieszaczem?....nie sądzę....moze byc pomocne,ale i tak wszystko ma swój czas.

Ze swojej strony życzę Ci prawdziwej, niezmiennej ufności i obyś nigdy, przenigdy nie zaznał doszczętnego psychicznego i fizycznego rozłożenia.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 17:41   

lena napisał/a:
Na podstwaie powyższej dyskusji sporo wniosków wyciągnąłeś....zależy nam tylko na powrocie małżonka, przeprosinach,za mało kochamy Jezusa


Źle odczytałaś, to co napisałem odnoszę głównie do siebie samego. Nie mam ochoty na kłótnie z Tobą na forum bo mnie to nie bawi.

Ale prawda jest taka, że jeśli naprawdę jak piszesz od zawsze ufasz i kochasz Jezusa - to Ty chyba już święta jesteś ;). Mi niestety daleko do takiego stanu.

Chodziło mi przede wszystkim o to by zachęcic innych forumowiczów do głębszego oddania się Jezusowi bo On potrafi uleczyc nasze rany. Nie rozumiem co w tym złego?

I proszę nie oceniaj mojego stanu psychicznego, nie wiesz co przeżywałem.
 
     
mami
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 19:30   

wiele osób myli cierpienie z udręką
o ile dla usób cierpiących duchowe wsparcie jest zasadne i utożsamianie bólu z wiara pomaga
o tyle dla tego procentu osób które same się zadręczaja sytuacją w jakiej sie znalezli pomoc duchowa jest juz niewystarczalna oni potrzebuja wesprzec się terapią, lekami by mogli zrozumiec iz stan w jakim sie znajduja jest grożny i zagraza nawet ich zyciu...
cóz cierpienie jest naturalna droga do pogodzenia sie z zaistniała sytuacją i bez niego nie da sie inaczej
o tyle udręczony człowiek problemem swoim wyolbrzymia go, urasta do rangi niepokonania, nie potrafi juz realnie myslec i działac
stąd własnie jestem przeciwnikiem utwierdzania takich ludzi w mysleniu iż cierpienie jest wpisane w zycie człowieka że ma je oddac Bogu ten człowiek juz nie mysli racjonalnie
owładniety bólem modli sie jednak czuje bezradnosc, pogłebia swoją rozpacz doprowadzając sie do jeszcze większego kryzysu psychicznego
tym ludziom potrzeba duchowego wsparcia czy modlitwy nie wystarcza oni potrzebuja kogos kto ich utwierdzi w przekonaniu, iz terapia jest im nieodzowna,
mysle, że udręka takiego człowieka Bogu napewno na nic się nie przyda jesli juz to szatanowi, bo w takim stanie człowiekiem targaja rózne emocje, złośc po mysli samobójcze
wspierac nalezy taka osobe i motywowac do działan bo jako katolik osoba taka gorąco sie modli do Boga o zmiane swojej sytuacji ale niestety załamanie, depresja i bezsilnośc powoduje, że nie robi nic juz w tym kierunku poddając sie powoli w sidła całkowitej bezradnosci a to wydaje mi sie chyba nalepiej wykorzystuje kusy.... podsuwając rózne głupie pomysły na wyjscie z problemu
pozdrawiam takie jest moje skromne zdanie
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 19:32   

w.z. napisał/a:
Ale prawda jest taka, że jeśli naprawdę jak piszesz od zawsze ufasz i kochasz Jezusa - to Ty chyba już święta jesteś ;).

To zdziwienie,złość,czy moze zazdrośc?..... a może kpiące i śmieszne miało być?
święta nie jestem, nie dążę do świetości i nigdy świeta nie bedę....a Ty niedowiarek i na dodatek niegrzeczny i złośliwy jesteś.
Gdybym nie ufała...(między innymi) nie byłabym juz mężatką....uciekłabym bardzo dawno temu.
Nie jestem tu po to, aby udowadniać wielkośc swojej wiary, ale po to aby świadczyc o tym,ze mozna wyjśc z kryzysu....że mozna być i zyc razem po zdradach( i nie tylko)

O Twoim stanie psychicznym nie wspomniałam, bo go nie znam.....tak samo jak Ty nie znasz wielu z nas.
Na drugi raz dla jaśniejszego zrozumienia używaj określenia ..."mnie" zamiast "nam"...wtedy bedzie o Tobie.
To co czujesz Ty nie koniecznie czuja inni, to co pomaga Tobie niekoniecznie innym, to co może zaszkodzic Tobie innemu może pomóc.
Gdybyś czytał ze zrozumieniem doczytałbyś, że nie mówie NIE, i nie mowię TAK....nie neguje niczego,ale podkreślam,ze kazdy z nas jest inny, jak i inna jego sytuacja.... w związku z czym rożne nasze drogi.
Jesli czyjś stan utrudnia zycie, badź co się zdarza wyklucza go z niego.... prócz Boga, modlitwy(co jest na pierwszym miejscu) zasugeruje psychologa...podsunę odpowiednia ksiązkę...to wszystko dla lepszego zrozumienia, mozliwości wybaczenia i wyjscia z stanu w jakim dana osoba sie znajduje.
Dla Twojej wiedzy.....męża na pierwszym męzu wygoniłam do księdza, dalej poleciłam psychologa i literaturę.....to wszystko razem wzięte....dało zaskakujące efekty dla nas obojga.
Jesli nie wierzysz zapytaj mego męza....czasem czyta forum, czytał co napisałes i chetnie odpowie na ew pytania.....zwie się Lex.

Jesli jest Bóg, jest i Jego prowadzenie i jest ewentualne STOP w odpowiednim czasie.
Jesli w trakcie terapii, czytania ksiązki..... coś jest niezgodne z moją wiara.... jest STOP....to samo STOP(jesli jest Bóg) towarzyszy w całym zyciu.

[ Dodano: 2008-11-01, 19:46 ]
jeszcze jedno...odnośnie Twojej prawdy w stosunku do mnie.....chyba nie jestem jedyna,
sporo świetych na forum, albo sporo kłamców.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-01, 19:56   

obserwuję tą dyskusje i nasuwa mi się jedna myśl..wiesz Wz ostatnio to usłyszałem od forumowiczki ..człowiek jest jak wachadło raz sie wychyla w jedną stronę..ból,żal,złośc,smutek....potem przesadnie wychyla się w drugą stronę...prawię do przesadnej świętości ...a gdzie faktycznie winien być w punkcie zerowym po srodku...bo to jest nasz realny świat i ta realna faktyczna miłośc nawet do Boga jak napisałeś...a gdzie ty się wychyliłeś....wiesz świętośc pozostaw ludziom do tego powołanym przez Boga...i jeszcze jedno przesada nieraz jest zgubna...kusy tam tez macza palce....i na wszystkie sposoby stara się zdobyć dusze!!!!
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-02, 07:51   

Ja też niedawno miałem taką obawę, że zacząłem się za dużo modlić, że 'jak trwoga to do Boga', że to sposób na ucieczkę od prawdziwych problemów z którymi sobie nie radzę. Ksiądz którego się poradziłem powiedział mniej więcej coś takiego, że jeśli modlenie się nie powoduje zaniechań w innych sprawach, to nie może być w tym nic złego, to w tym nie można przesadzić (u mnie to była codziennie rano Msza Św. a wieczorem różaniec, i wydawało mi się że to za mało).

To może być taka reakcja - kiedy coś mnie przerasta, boli, nie rozumiem - to idę z tym do Boga, do Maryi, tak jak małe dziecko biegnie do mamusi kiedy jest mu źle. Nie wie co ma zrobić i ufa że mamusia pomoże, bo to już jedyna nadzieja - i nawet jeśli będzie dalej bolało, to zrobi się jakoś lżej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8