Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
prośba o poradę
Autor Wiadomość
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-09, 15:52   

‎„Ola....... jak Ty tak nie masz to nie znaczy że inne Panie tak nie mają.To nie jest moje ‎stwierdzenie.To "kupione" właśnie od kobiet.”‎
Nie „inne panie” tylko inne osoby. Nałogu, nie kupuj... kota w worku, bo możesz się oszukać. Ola ‎jest również zmienna jak wszystko na tym Bożym świecie. Dba tylko o to, żeby zmienność natury ‎nie spowodowała bałaganu (dziś chcę to – jutro tamto). Przeciwwaga dla zmienności? Priorytety, ‎hierarchia wartości ma pozostać niezmienna.‎
Zmienność natury nie jest li tylko cechą kobiety. Tu między facetem a kobietą nie ma większych ‎różnic (odnośnie „zmienności”). Za to są różnice między osobnikami. Może być bardzo zmienny ‎facet (taki niezdecydowany) i może być baba super zdecydowana. Dziś „nie” zarówno u baby jak i ‎faceta, nie oznacza, że jutro nadal będzie „nie”. Tylko krowa nie zmienia poglądów w ‎zmieniających się warunkach (przepraszam krowę).‎

Żona Maćka może jutro zmienić zdanie, ale i Maciek może... jutro zmienić zdanie.
Oboje pod tym wzgledem mają takie same prawa. Prawo do zmiany zdania.
Trzymaj się ‎Maćku!
 
     
bird70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-09, 19:56   

Ola2 napisał/a:
Zmienność natury nie jest li tylko cechą kobiety. Tu między facetem a kobietą nie ma większych ‎różnic (odnośnie „zmienności”). Za to są różnice między osobnikami. Może być bardzo zmienny ‎facet (taki niezdecydowany) i może być baba super zdecydowana. Dziś „nie” zarówno u baby jak i ‎faceta, nie oznacza, że jutro nadal będzie „nie”. Tylko krowa nie zmienia poglądów w ‎zmieniających się warunkach (przepraszam krowę).‎

Mam takie samo zdanie na ten temat :) i doświadczenia też...

A wiesz Maciek, co mi przyszło do głowy? Nadajesz strasznie wielkie znaczenie słowu i wydarzeniu rozwód... i walczysz z wiatrakami (tu: decyzją żony, na którą nie masz wpływu).
A gdyby tak (teoretyzuję) oddzielić myśli od tego tematu... nawet, jeśli żona zdania nie zmieni i trzeba będzie przeżyć ten horror w sądzie...
Rozwód to jednak nie koniec świata, to nie śmierć, która odbiera definitywnie szanse na zmiany w życiu...
Chcę być dobrze zrozumiana- bywa, że ludzie schodzą się powtórnie dopiero po rozwodzie... A może, gdybyś tak spróbował umniejszyć znaczenie tego wydarzenia, gdybyś powiedział sobie- nawet rozwód nie zmieni moich uczuć do żony i dziecka, nadal będę się zmieniał, bo warto- może zyskałbyś większą energię do faktycznej pracy nad sobą, której efekty i żona zauważy...
Jeśli się mylę, poprawcie mnie...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 07:39   

Znowu nie wytrzymałem wczoraj, wieczorem wygłosiłem tyradę, częściowo przy dziecku... nie potrafię się pogodzić z tym co ona robi, także z tym że ona godzi to z chodzeniem do kościoła i modlitwą... chociaż próbuję sobie powiedzieć, że to nie moja sprawa, że to między nią a Bogiem...

Chyba nie mam w sobie pokory, cierpliwości, zaufania - że to wszystko ma sens, że ja też muszę odżałować swoje występki, że Bóg tym pokieruje i że jeszcze może być dobrze.

Idę dzisiaj na rozmowę do 'mojego' zakonnika, wyspowiadam sie i poradzę trochę. Strasznie mi jest z tym wszystkim ciężko. Dalej nie potrafię zapanować nad swoja impulsywnością.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 08:45   

Maciuś.... to chyba raczej Twoja kompulsja daje kopa Twojej impulsywności.
A jak z Twoim poczuciem włąsnej wartości??
A może to tylko albo aż pycha??
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 08:49   

Macius napisał/a:
Znowu nie wytrzymałem wczoraj, wieczorem wygłosiłem tyradę
....Macius ...a te tyrady jak musisz wygłaszac to zamieniaj je w dialog...inny ton...wiem ze trudno ci sie od tego uwolnic...echhh chłopie jak ci pomóc.....bys najszybciej...uzyskał to co ja....Macius..na poczatek chodzisz na terapie????..skoro chodzisz to mów tam wszystko dokładnie co cie napadło,dlaczego,wszystko-rozumiesz po to tam chodzisz...Macius nie możesz ..w sobie tego skrywac..to dla twojego..dobra i moze waszego dobra...Macius nic nie poradzisz,wywalaj to ale komu innemu...pisałem ci idz do Boga z problemami ale tak prawdziwie...wywal wszystko Bóg cie wysłucha on jest odporny na twoje krzyki...żale...Macius..przy dziecku???człowieku nawet nie wiesz jak ja tego żłuję że to robiłem...ty wiesz jak jestem teraz szczęśliwy..widząc śmiech..moich chłopaków...widząc radość..i jedyne problemy..to ich problemy..choc nadal wiem jak to ...kłótnie,wrzawa,złe słowa..odbiły się na ich sercach..ile to zrobiło zła ..oj nie wiem...ale teraz wiem co winienem robic..normalny ojciec...Macius związek dwojga ludzi w twoim wypadku..to nie ty i żona..ale jeszcze ktoś najwazniejszy....buduj jego przyszłośc,buduj jego normalne relacje,buduj jego stan ducha..nie niszcz......ktos mi tu zawsze pisał...czy chcesz by twoje dziecko..okazało się twoim lustarznym odbiciem....nie marnuj szansy jaka ci daje Bóg..dał ci raz w głowę...powiedział opamietaj się....czemu nie słyszysz...żal mi ciebie ..nie marnuj juz siebie dalejjjjjjjj!!!!!!
 
     
ak70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 10:37   

Norbert... przywracasz mi wiarę w mężczyzn... naprawdę... wzruszyłam się, że ktoś myśli tak jak ja... i jeszcze na dodate jest odmiennej płci... naprawdę, jestem.. hmm.. zaszokowana? niedowierzająca? podbudowana?... chyba wszystkiego po trochu.
Twoje dzieci miały szczęście.
 
     
Irenka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 11:46   

Norbert - mądre słowa.
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 12:19   

Cytat:
skoro chodzisz to mów tam wszystko dokładnie co cie napadło,dlaczego,wszystko-rozumiesz po to tam chodzisz...Macius nie możesz ..w sobie tego skrywac..to dla twojego..dobra i moze waszego dobra...Macius nic nie poradzisz,wywalaj to ale komu innemu...pisałem ci idz do Boga z problemami ale tak prawdziwie...wywal wszystko Bóg cie wysłucha

Chodzę na terapię, ale dopiero od 2-3 tygodni. Pewnie że będę o tym rozmawiał co się ze mną teraz dzieje, bez ukrywania czy koloryzowania. W końcu po to się zapisałem i czas i pieniądze na to poświęcam... czekam jeszcze na Belgijską, pewnie od stycznia zacznę tam chodzić.

Bogu tez 'wywalam' - ale nie zawsze to działa, nie pomaga, przynajmniej nie od razu jakoś... wczoraj miałem jakiegoś doła, z pracy uciekłem w ciągu dnia, modliłem się i płakałem... wieczorem miałem sport... niby wszystko dopilnowane a i tak mi puściło. Jest we mnie taka ogromna wściekłość, wziłąbym tą moją żonę i za drzwi wyrzucił najchętniej, niech sobie żyje po swojemu - a zaraz potem pewnie bym prosił o przebaczenie :-( Nie potrafię gdzies w sobie dać jej prawa do decyzji o odejściu... o zabraniu mi synka... nie umiem chyba powierzyć tego Bogu, chciałbym sam naprawić - i wychodzi mi ... bokiem
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 13:26   

Macius napisał/a:
czekam jeszcze na Belgijską, pewnie od stycznia zacznę tam chodzić.
..Macius ja myslałem że ty juz jestes na Belgijskiej...to niedobrze!!!!!....ale nic...zrozum człowieku mimo ze ci sie wydaje...ze wszystko złe..wszystko do okoła ciebie złe..to wytwory tylko twojej agresji..i twojego zła ..zła jakie siedzi w tobie...kto ci odbiera synka..matka twojego dziecka ..twoja zona..a może broni go przed złem..przed tym okropnym tatą?????....by nie płąkał w nocy..by nie bał sie..stary juz mam dośc...ja błaądziłem..ja głupiałem..i nie pozwalam na to szkoda ciebie...szkoda dziecka...bierz sie w garść rozwalaj swój rachunek sumienia ..trzeba powiedzieć..sobie dość i stop...powiedzieć jestem ochydny ale nie chcę byc ochydny....jesteś przed Bogiem...mówisz do Niego...ale on wie że nie jestes gotowy..nie jesteś szczery..i tak naprawdę nie chcesz wypuścić ..porzedniego właściciela twego serca i umysłu...kusy nie daje tak szybko upustu...Macius błagaj Boga by cie ratował!!!!!....szcerośc,otwartość na wszystkich frontach...i szczerość względem siebie...to ja jestem złem..trudno jestem ale chcę bardzo a to bardzo sie zmieniać....przyjdzie ukojenie...zobaczysz....nawet nie wiesz jak to wspaniale...człowieku życzę ci obyś jak najszybciej to pokonał...wiesz czemu...bo ja jeszcze niedawno..byłem przed progiem..udało mi się..nie rozumiesz napisać tak po ludzku..inność,normalnośc,skupianie sie nad tym co istotne....a wiesz co istotne..nie ty baranie(sorry)...tylko dziecko..i pomoc żonie....nawet jak cierpisz nawet jak nie możesz patrzec...to jest twoim psim obowiązkiem..przyżekałes przed Bogiem..nie opuszczę az do śmierci!!!!!!! napisałeś..wyrzucę-a ty byś chciał być wyrzucony???
napisałeś wszczynam awantury-a ty byś chciał byc codziennie atakowany????.....
macius..znajdż wkońcu drogę ta prawdziwa do Boga...to jest twoja pomoc....
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 13:36   

NORBERT napisał/a:
..Macius ja myslałem że ty juz jestes na Belgijskiej...to niedobrze!!!!!

Jestem zapisany i czekam na miejsce.

NORBERT napisał/a:
szczerość względem siebie...to ja jestem złem

Mocno to ująłeś, ale coś w tym jest... nie chciałbym oglądać takiego pacjenta jak ja zdenerwowanego. Natomiast ja się tez ze złem z drugiej strony w tej chwili spotykam - bo takim złem jest rozwód i to jest już poza mną, mogę zmieniać siebie ale nie mam gwarancji że to coś da dla naszego związku.
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 13:53   

Macius napisał/a:
bo takim złem jest rozwód
.. macius a moze to ucieczka przed tym
Macius napisał/a:
nie chciałbym oglądać takiego pacjenta jak ja zdenerwowanego
...moze to jedyna szansa..ochronic siebie i dzieci.....pomyśl...mocno pomyśl zanim zaczniesz dalej podejmowac działania....Macius ja jestem dla ciebie...przyjazny..przyjazny jak dla człowieka..zal..mi ciebie....dlatego tak namawiam..napieram,..błagaj Boga o ratunek....żona moze i straci męża ..choc dzisiaj tego nie wiesz czy wiesz co będzie za tydzień...miesiąć..rok...jestes w stanie to przewidzieć...nie ..i ja ci to powiem...nie bo ja to juz wiem..a możesz wiedzieć co zrobisz dzisiaj dla siebie..dziecka ..a moze i żony????
 
     
bird70
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-10, 17:52   

Cytat:
...moze to jedyna szansa..ochronic siebie i dzieci.....pomyśl...mocno pomyśl zanim zaczniesz dalej podejmowac działania...

Maciek, weź sobie do serca, co pisze ci Norbert, bo bardzo dobrze gada...
Teraz to działasz nie tylko na niekorzyść żony, dziecka, ale przede wszystkim przeciwko sobie...
Jak cię tak zbiera na awanturę, to zabieraj swoją złość i wybiegaj z domu... idź do lasu, krzycz, złorzecz, wywal to z siebie... i wróć spokojny, wtedy, kiedy będziesz potrafił spojrzeć na żonę i uśmiechnąć się do synka...
Życzę wytrwałości...
 
     
Macius
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 23:02   

Zrobiłem dzisiaj takie ćwiczenie empatii - na kartce papieru opisałem historię naszego związku stawiając siebie w roli mojej żony. Wyszła mi rzecz dosyć straszna - za nic bym do takiego związku nie wrócił. A to co wydawało mi się że robię teraz dobrego - kwiaty, prezenty, pieniądze, moja terapia - to rzeczy bez większego znaczenia... chociaż będę robi ł je dalej, póki mogę. To że będę spokojny i bezpieczny (jeśli w końcu będę) - czyli coś co uważałem za główny cel na najbliższy czas - to po prostu o wiele za mało, i za późno. Wyszło że ja to dla niej cierpienie, niepewność, ból. Dotarło, że w niej już się coś załamało jakieś 1,5 roku temu - tylko ja tego nie widziałem, nie umiałem dostrzec wtedy.

Mam niezły materiał do przetrawienia... i daję sobie tak ze 20% szans że się uda. A i te 20% łatwe nie będzie; dzisiaj mnie zatkało kiedy okazało się że żona wyniosła z domu większość swojej biżuterii - bo się bała że jej zabiorę! Już miałem ryknąć, ale poczułem i powiedziałem po prostu że jest to przykre dla mnie i jestem tym zdumiony, chociaż ją rozumiem, bo były różne groźby kiedyś z mojej strony.

Liczę jeszcze na to, że ona nasze sprawy widzi jednak trochę inaczej, że może też przez dziecko do niej dotrę. A pozostałe 80% muszę wymodlić, wybłagać u Pana Boga. Będę - jak to ujął X. Pawlukiewicz - wyważać drzwi do nieba... wytrwałością, cierpliwością, pokorą.

Dzisiaj ściągnąłem z netu trochę pieśni religijnych - włączam je do swojej modlitwy... 'Matko która nas znasz' - to jak piękna, śpiewana litania! tylko na razie płaczę jak tego słucham... Albo "Magnificat' - cudowna pieśń!
A mojemu dziecku najbardziej spodobało sie coś zgoła innego:
Gdy wszyscy Święci idą do nieba
Gdy Święty Piotr na saksofonie gra
Małe aniołki pukają w stołki
A Magdalena tańczy cza cza cza
;-)
Ostatnio zmieniony przez Macius 2008-12-11, 23:32, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ericc
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 23:31   

Macius myślisz ze kwiaty i prezenty w tym wlasnie momencie to dobra metoda?
Ja szczerze mowiac watpie czy takie cos zadziala ...
 
     
NORBERT
[Usunięty]

Wysłany: 2008-12-11, 23:36   

Macius napisał/a:
Liczę jeszcze na to, że ona nasze sprawy widzi jednak trochę inaczej, że może też przez dziecko do niej dotrę. A pozostałe 80% muszę wymodlić, wybłagać u Pana Boga. Będę
...Macius na biegu bo juz pózno a ja bym nie liczył...zostaw zonke niech idzie własnym torem....sam teraz wiesz że jej sie to nalezy....przez dziecko do niej dotrzesz ...dziecko twoja tarcza ???? i nadzieja to zły wybór...tak ty bądz ojcem ..wspaniałym ojcem i tyle ...chyba gdzies juz pisałem o moich błędach..dzieci i kryzys ..zostaw je i daj mu ..czerpac radośc nawet teraz kiedy rodzice sa w ostrym kryzysie ..poszukaj jak najszybciej materiałów ..dzieci a kryzys i rozwód...stary 80%....jakie 80 ty masz całe 100% .....dla zony jestes teraz stanem krytycznym...Macius spokój odnajdziesz tylko w Bogu..ale dopiero w momencie jak zapomnisz o żonie ....skupiając sie wciąż na zonie,naprawie,ratowaniu nic to nie da....
posłuchaj człowieka jaki przez to przechodził.....to co robisz tylko dla siebie i tylko siebie....ja tez miałem problemy ze zrozumieniem.....dotarłem do mojej bariery i przeszedłem...stary teraz inny człowiek...zero mysli ,zero problemów,zero nerwów....rozumiesz jak smierc..i na nowo narodzenie....to niepojete...jak....mogłem życ inaczej...teraz na wszystko patrze z rozwagą.....spokój..radośc w środku....szkoda ze mało mnie słuchasz...ja kiedys zaczołem słuchac mocno nałoga...i wiesz przykładałem wage do tego co do mnie pisał...buntowałem sie potykałem....na nowo wracałem na swoje fazy...ale jego słowa jakos trafiały...jakos mobilizowały i przyszedł dzień zwatpienia..wiedziałem że to dzień albo dam z siebie wszystko i postawie na jedna jedyną kartę na Boga albo wszystko zaprzepaszcze ..udało sie i wiesz jestem cholernie z siebie dumny...dumny ze nie poddałem sie ,że nie zostawiłem kolejny raz czegos nieskończonego....chłopie nie marnuj czasu!!!!!!!!.....kwiaty,prezenty słow kocham ..wiesz jako facet powiedział bym ci gdzie ona ma!!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez NORBERT 2008-12-11, 23:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9