Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
Wyznaczono termin sprawy rozwodowej
Autor Wiadomość
Maria67
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 20:10   Wyznaczono termin sprawy rozwodowej

Witajcie, dawno się nie odzywałam ale czytam....
Wyznaczono termin sprawy rozwodwej na 20 listopada. Do sądu mam przyprowadzić świadka w sprawie małoletnich dzieci i zaświadczenie o zarobkach. Pisałam chyba wcześniej, że w odpowiedzi na pozew zgodziłam się na rozwód bez orzekania o winie. Nie ukrywam, że byłam wtedy w kiepskim stanie psychicznym i oprócz tego co mąż wygadywał (i czasem nadal wygaduje) pod moim adresem, nałożyła się jeszcze konieczność poszukiwania nowej pracy. Pisałam także o sprawie alimentów. Obecnie mąż szybciutko przedstawił mi umowę alimentacyjną, w której podniósł kwotę o 100 zł na dwoje dzieci (czyli 900 zł na dwoje) i dodał zapis o równej partycypacji w kosztach wakacji, zakupów szkolnych, sezonowej odzieży). Jeszcze jej nie podpisałam. Byłam z nią u prawnika (w civitas christiana) i za jego radą wpłynęłam na zmianę wcześniejszych zapisów. Prawnik radzi mi także bym napisała pismo procesowe, w którym wycofam moją zgodę na rozwód. Mam wiele wątpliowści w tej kwestii. Kocham mojego męża, chcę być mu wierna i nie chcę się mścić. Ale bez jego miłosci, chęci do naprawy nic nie zrobię. Jak powiedziałam, że mogę jeszcze zmienić zdanie co do rozwodu odparł "i co ci to da, nie kocham cie, nie chcę z tobą być, mam swoje plany, o wiele za długo marnowałaś mi życie, ożeniłem się z tobą bo nie znałem życia itd".
Poza tym szantażuje mnie, że zabierze mi dzieci skoro twierdzę, że z moją pensją i alimentami mogę mieć problemy z ich utrzymaniem. Wiem, że to tylko groźba, bo powiedziałam: dobrze, chyba będzie im lepiej u ciebie - i się wycofał. Zażądał także bym dołożyła się do notarialnego podziału majątku i nie zgodziłam się. Chciał byśmy działkę sprzedali wspólnie (dla niego na kredyt na mieszkanie) i nie zgodziłam się. Stwierdził tylko ,że zapędziłam go w "kozi róg" bo oświadczyłam, ze nie zgodzę się póki nie podpiszemy podziału majątku, na który nie dołoże złotówki, jak i na żadne inne koszty. Prawnik radzi wstrzymać się, nie zgadzać się albo zgodzić się na rozwód z orzeczeniem jego winy. Ostrzegł mnie jednak przed przykrymi konsekwencjami (tzn, świadkami, dowodami). waham się jeszcze ale raczej nie postąpię w ten sposób. Wiem, że grzechem jest zgoda ale pomimo, że kocham męża i nawet nie czuję do niego gniewu, nie chcę z nim być, z takim jaki stał się od kilku miesięcy. Zresztą powiedziałm mu to, że mu już nie ufam także.
Nie mam pojęcia jak wygląda taka rozprawa, chcę być na niej szczera, choć mąż oczekuje ode mnie i siostry - świadka "właściwego" zachowania bo ławnikiem ma być jego pracownica.
Chcę się wcześniej jakoś przygotować, przemyśleć może spisać co chcę powiedzieć: o tym,że go kocham, o wielkim bólu jaki sprawił mnie i dzieciom, o tym, że próbowałam wielu sposbów by przekonać go o nierozbijaniu rodziny, o tym, że otoczył się murem nie do przebicia i na wszelkie próby reaguje negatywnie. Chyba nie dociera do niego fakt, ze rozbija rodzinę. Może kiedyś to do niego trafi. Może odezwie się osoba, która to przeżyła? To będzie pierwsza rozprawa i byc może jedyna bo wniósł o nieprzeprowadzanie rozprawy pojednawczej.
A ja ?
Zbieram się do kupy. Znalazłam pracę, co prawda na zastępstwo ale w międzyczasie szukam dalej, kontynuuję ostatni semestr studiów zaocznych (choć nie miałam zamiaru) i chyba potrafię robić malutkie plany na przyszłość. Myślę, ze dam radę, ciężko będzie ale kto powiedział, że ma być łatwo. Ryczę tylko czasami i staram się funkcjonować bez leków, choć myślę, że pomoc psychologiczna nadal jest mi potrzebna. Szukam właśnie kogoś innego niż poprzednim razem (tamten się nie sprawdził). Modlę się, ale muszę przyznać, że czasem przychodzi mi to trudno. Ale za to te modlitwy są inne niż wcześniej. Potrafię mówić do Boga z głebi serca, od siebie, i zdaję się na Jego wolę. A mężowi powiedziałam: niech Bóg Ci błogosławi w tym co robisz. Minę miał dość dziwną.
Pamiętam o Was w swoich modlitwach i proszę za Wami
Ostatnio zmieniony przez Maria67 2008-10-25, 16:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
beatrycze
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 20:31   

witaj Mario67
smutny ten listopad - tyle terminów
mój termin to 24.11

teraz to chyba już nie ma instytucji rozprawy pojednawczej
więc i tak by jej nie było hm

dla mnie to już czwarta rozprawa będzie
się oswoiłam
i żyję
to i Ty pewnie żyła będziesz
choć zdrowia to kosztuje niestety

dobrze myślisz dziewczyno - miej spisane co chcesz powiedzieć
w punktach lub krótkich zdaniach
bo stres zeżera totalnie
a często zdarza się, że sędziowie popędzają,
przerywają i mówią że coś nie należy do sprawy
przykro jest czasem, gdy są tak bezwzględni
ale oni zeszliby pewnikiem na zawał, gdyby się każdą sprawą przejmowali
trzeba jednak przyznać, że interesy dzieci starają się jednak zabezpieczać
w moim przypadku sędzia dokładnie wypytywał i męża i mnie
i widziałam że stara się wyrobić sobie zdanie o rzeczywistych jego możliwościach
oraz o potrzebach dziecka
taki ma obowiązek i zwykle podchodzi doń sumiennie

ja jestem już troszku wypionowana, to dałam radę bez leków to przejść
ty oceń siebie surowo i jak najracjonalniej, cobyś nie zemdlała

trzymaj się
będziemy z Tobą

a jak masz ochotę popitolić o głupotach, to ja akurat dołkuję i tego potrzebuję - zapraszam do boxa ;-)
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 20:58   

Mario - a odpisałas na pozew? To jest mile widziane w sądzie - przynajmniej u mnie.
Poza tym, rzeczywiście dobrze jest sobie wszystko spisać. Ja swoje żale wylałam własnie w odpowiedzi na pozew. Na sprawie przygotowałam się do obrony interesów córki (alimenty). W tej sprawie byłam przygotowana perfekcyjnie.
U mnie tez nie było orzekania o winie, choć sędzia na początku sprawy zaproponował mi to. Pozwoliłam mężowi odejść "po cichu". Z tym, że u mnie dziecko w drodze, tzn, u męża i jego kochanki....
Trochę żałuję, że nie walczyłam, ale cóż to by dało? Tym bardziej, że nie jestem bez winy...

Jeśli świadek jest już na pierwszej rozprawie, znaczy to najprawdopodobniej, że na tej jednej się skończy - przynajmniej tak u mnie było.
 
     
Maria67
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 21:23   

Odpowiedziałam na pozew, na zarzuty mi tam stawiane i w tej odpowiedzi wyraziłam zgodę nie widząc mozliwości pojednania wobec stanowczej odmowy męża i dla jego dobra (on napisał, ze dla dobra dzieci, z powodu konfliktów itd.), tzn. użyłam słów "wydaje mi się za zasadne". Napisałam też, że jest dobrym i odpowiedzialnym ojcem, wobec czego alimenty ustaliliśmy w ustnej umowie. Nie pisałam o swoich uczuciach tylko odnosiłam się do zarzutów. Prawniczka radzi, aby nie zgadzać się na wszystko co zaproponuje i napisać, że wtedy byłam w szoku i teraz nie zgadzam się na rozwód itd., jak pisałam wyżej.

Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej zastanawiam się, czy jednak nie walczyć. I nie chodzi o to by dokuczyć mojemu mężowi, na to za bardzo go kocham i nie jestem mściwa. Nie ma we mnie złości i jadu. Chodzi o to by spróbować, nie wiem jak to określić - udowodnić (komu? sobie? jemu?), że nie boję się walczyć o nasze małzeństwo? I znów nachodzi mnie pytanie: co mi to da, jeśli wiem, że on zdecydowanie nie chce z nami być?
Ostatnio zmieniony przez Maria67 2008-10-25, 16:46, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Alda
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 21:58   

Ja w piątek mam już piątą rozprawę. Nie wyrażam zgody na rozwód i to nie z powodu "utrucia" męża tylko z powodu moich uczuć do niego, z powodu naszego dziecka.
Mój mąż również mówi, że z nami już koniec, że do mnie nie wróci itd.
ale ja postanowiłam. Tak mi dyktuje serce.
Zachowuję się zgodnie z moim sumieniem, i zamierzam w tym wytrwać.
Moja prawniczka ostatnio namawiała mnie abym wyraziła zgodę na rozód z wyłącznej wyni męża. ale to mnie nie intersuje.
Może robię źle, na dobre mi to raczej nie wyjdzie. Ale jak powiedziałam A muszę powiedzieć B.
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-18, 23:07   

Maria67 napisał/a:
choć mąż oczekuje ode mnie i siostry - świadka "właściwego" zachowania bo ławnikiem ma być jego pracownica.

Hej, A czy tak może być?
Przecież skoro ławnik jest w jakikolwiek sposób zależny od strony w sprawie, nie może być bezstronny. Na moje wyczucie, masz prawo zaprotestować.


Życzę Wam dziewczyny dużo siły. Spotkanie w sądzie, mówienie o uczuciach, odczuciach, przesłuchania - to są przykre chwile. Zwłaszcza, gdy staje się naprzeciw człowieka, który miał być tym najbliższym przyjacielem do końca życia.
 
     
czerwona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 11:17   

Mario! Nie może być ławnikiem praconica twojego męża , musisz to powiedzieć przed sądem ( jeżeli to pewna informacja) . Taka osoba sama powinna wyłączyć się ze składu orzekającego. Mario! Trochę więcej wiary w siebie a mniej uległości, alimenty zasądzi sąd w wyroku - możesz żądać alimentów w takiej wysokości , w jakiej Ty uważasz za stosowne. Nie daj się szantażować, dlaczego jesteś tak uległa , dajesz sobie wchodzić buciorami na głowę . Piszesz , że kochasz swojego męża . Pytam Ciebie i wszystkie inne uzależnione ofiary swoich katów , za co kochasz swojego męża ? Za to , że jest Twoim katem ?Zadałam to pytanie bez najmniejszej złośliwości , po prostu nadal fascynuje mnie ( choć to rozumiem, bo mam taki sam problem - tylko w mniejszym wymiarze) dlaczego poniżana i nieszanowana kobieta wyraża się z nieukrywanym podziwem i miłością o facecie , który sprawia jej ból i ją rani ? Nie widzicie , że to jest chore ? Nie zauważacie tego , że Wasi mężowie mają chore emocje ? Obrażają Was i Wami manipulują bo im pozwalacie. Nie piszę tego ze złośliwością ani zarzutem - mam ten sam problem , jestem o tyle dalej , że wiem , że mam problem i , że trzeba go leczyć. Pozdrawiam.
 
     
Maria67
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 16:12   

Czerwona, może i masz rację. Ale ja mam po prostu dość. Chcę "normalnie" żyć. Ciężko zawiodłam się na moim mężu i to co robię teraz, robię dla siebie i dzieci. Potrzebujemy spokoju i stabilizacji. Właściwie nie mogę walczyć o coś czego między nami nie ma. Co z tego, że go kocham? Jego to nie obchodzi więc niech odejdzie. Dam sobie radę. Nie czuję nienawiści ani wrogości wobec mojego męża. I nie mam zamiaru kreować się na ofiarę. Wiem, że przede mną ciężkie chwile i mogę być w ten sposób postrzegana bo nie zawsze panuję nad emocjami. Ale szukam w sobie siły do życia bez niego. I coraz częściej znajduję. Moje dzieci są już duże i wiele widzą i rozumieją. Trudno mi dziś orzec, czy robię dobrze czy źle. Pozostawiam to Bogu.
Nasze drogi się rozchodzą z winy nas obojga, bo ja też nie jestem bez winy.
Różnimy się tym, że ja wierzę w to, iż gdyby była wola z dwóch stron, mielibyśmy szansę na porozumienie i odbudowanie małżeństwa. Tej woli w moim mężu nie ma.
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-19, 21:19   

Mario, ja uważam, że czasem trzeba po cichu umieć odejść. Czasem to jest lepsze. I ja wiem, że to boli - bardziej niż ten sprzeciw. I chciałoby się krzyczeć a tłumi to się w sobie. Ja to znam. To boli. Serce krwawi.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-20, 00:04   Re: Wyznaczono termin sprawy rozwodowej

Maria67 napisał/a:
Modlę się, ale muszę przyznać, że czasem przychodzi mi to trudno. Ale za to te modlitwy są inne niż wcześniej. Potrafię mówić do Boga z głebi serca, od siebie, i zdaję się na Jego wolę. A mężowi powiedziałam: niech Bóg Ci błogosławi w tym co robisz. Minę miał dość dziwną.
Pamiętam o Was w swoich modlitwach i proszę za Wami

Powiedziałaś mężowi tak, jak uczy Pan Jezus.
"Błogosławcie, nie złorzeczcie"
Ufasz Jezusowi.
Kto ufa Jezusowi nie zawiedzie się NIGDY.
Ufaj Jezusowi - a to oznacza - czytaj słowa, które Jezus mówił kiedy chodził po ziemi, a słowa te spisali Ewangeliści.

To najlepsza droga, do Boga. Do Ojca Jezusa.

Popatrz - Bóg Ojciec jest Ojcem Jezusa, lecz
czy Pan Jezus nie każe się nam zwracać TYMI SAMYMI SŁOWAMI : OJCZE NASZ?
Popatrz - mamy TEGO SAMEGO OJCA CO JEZUS - Syn Boży.
Pan jest zbyt łaskawy dla nas...
Pan Bóg jest zbyt Łaskawy - ludzie mają TEGO SAMEGO OJCA, co Jezus, Boży Syn.
Bóg nie zostawił nas sierotami.

Mówimy tyle o Bogu, a czy uświadamiamy sobie, ZE TO NASZ NAJLEPSZY OJCIEC?

Chwała Bogu za Jego Łaskę OJCOWANIA NAM, małym ludziom.
Dziękuję Ci Boże.
Jezus - to droga PEWNOŚCI, bo Droga Ufności.
Ufaj Jezusowi i czytaj co mówił jak chodził po ziemi - to Drogowskaz Niezawodny.
 
     
Maria67
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-17, 08:09   

Witajcie,
w czwartek mamy sprawę, o 13:00. Boję się. Nie wiem jak zareaguję, a chcę być spokojna. Proszę Was o wsparcie modlitewne. Potrzeba mi siły.
Wniosłam jednak pismo procesowe, w którym nie zgodziłam się na rozwód (mimo, iż w odpowiedzi na pozew takiej zgody udzieliłam). Napisałam, że odpowiedź pisałam pod wpływem emocji i gróźb męża, że więzy rodzinne, emocjonalne i gospodarcze nie ustały (nadal z nami mieszka, jada, robi zakupy itd.)
Napisałam, że jedynie (jeśli dobro dzieci na tym nie ucierpi) mogłabym wyrazić zgodę na separację, aby dać nam czas na zastanowienie się.
Czy myślicie, że sąd uwzględni takie pismo? Czy też orzeknie rozwód na pierwszej sprawie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-17, 08:26   

Maria67..czy uwzględni????? jako dowód w sprawie napewno.Bo jest to pismo procesaowe.
A co orzeknie????Tego nie wie nikt poza Bogiem.
Jakie wyjście?? uspokoic w miare mozliwości emocje,zwentylować je i pójść na spraę przygotowana i w miarę spokojną.
Twój wniosek jest z formalnego punktu widzenia zasadny i sąd może dać Wam czas.
A teraz Ty daj CZAS CZASOWI
Pogody Ducha Mario.Nie masz wpływu na osobe sędziego.Masz wpływ na dowody,na wnioski dowodowe........Dałas je............ Odróżnij na co masz wpływ a na co nie masz...............Masz zawsze na seibie Mario........
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-17, 08:32   

Maria. Jeśli faktycznie mąż mieszka, robi zakupy, jada - znaczy nie zostały zerwane więzi emocjonalne ani gospodarcze - dobrze napisałaś.
Sąd raczej nie orzeknie rozwodu na piewrszej sprawie, teoretycznie nie ma podstaw, Twoje pismo musi uwzględnić.
Trzymaj się i głowa do góry.
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-17, 09:04   

Mario67... pamiętam o Tobie i obiecuję modlitwę... w czwartek szczególnie :-)
Niech Pan wleje Pokój w Twoje serce.
 
     
bolek
[Usunięty]

Wysłany: 2008-11-17, 09:07   

Mario67!
Mówić o rozwodzie jest bardzo trudno. Jeszcze trudniej jest rozmawiać o tym z osobą, którą się kocha, z którą chce się być. Ja nie potrafię o rozwodzie spokojnie rozmawiać z moją Agnieszką. Zrobiłem coś innego. Napisałem list. Podałem argumenty, że dobrze byłoby poczekać do wakacji, aby dzieci zaliczyły rok szkolny. Drugi argument, to fakt, że wynajęcie mieszkania zrujnuje nas finansowo, trzeba zacisnąć pasa tak, by można było kupić mieszkanie. To nielada wydatek, ale uzupełniony jakiś kredytem ma szansę powodzenia. Oczywiście pomogę pod każdym względem. Aga przeczytała i tymczasem nie mam jeszcze pozwu.
W Twoim przypadku myślę, że mogłabyś zrobić podobnie, że nie chcesz rujnować życia dzieciom, że do czasu rozwodu i po rozwodzie do momentu uporządkowania wszystkich spraw bez krzywdy dla kogokolwiek chcesz byście dalej byli ,,rodziną". Jeśli Twój mąż na to przystanie da to Tobie czas, w którym wszystko może się wydarzyć. Nie próbój jednak na siłę ratować, nie szarp się, nie mów o uczuciach, bo to może tylko pogorszyć sprawę. Bądź tylko cierpliwa i módl się tak jak ja to robię; za siebie, za Agnieszkę, za nasze dzieci i za wszystkich, którzy są w podobnej sytuacji. Wiem, znam takie przypadki, że ludzie po rozwodzie wracają do siebie, ponownie pobierają się isą szczęśliwsi niż kiedykolwiek przedtem. Poza tym rozwód to tylko papier. Cały czas będziecie małżeństwem zawartym przed Bogiem. I tego się trzymaj, i módl się.
pozdrawiam i głowa do góry

[ Dodano: 2008-11-17, 09:19 ]
w odpowiedzi na post czerwonej z 19.10
Ja właśnie byłem takim facetem.
Ludzie jednak się zmieniają. Zrozumiałem swoje błędy. Chcę je naprawić. Wiem, że nigdy nie jest za późno.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8