Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie (także po rozwodzie i
gdy współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki), którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa
Portal  AlbumAlbum  NagraniaNagrania  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  StowarzyszenieStowarzyszenie  Chat  PolczatPolczat
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
 Ogłoszenie 

Poprzedni temat «» Następny temat
czy mam racje??
Autor Wiadomość
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-13, 20:12   czy mam racje??

Witajcie,
mam 26 lat, dwoch wspanialych synow i meza ktorego kocham.Ale nie potrafie z nim ostatnio sie porozumiec.Otoz pasja jego jest muzyka.Poznal osoby ktore maja swoj zespol i dolaczyl do nich(bylo to w lipcu),zaczal jezdzic po weselach.Naprawde na poczatku sie cieszylam, ale teraz tak nie jest.Ciagle sie klocimy o te jego wychodzenie na proby, ktore sie przeciaga do naprawde poznych godzin nocnych.Do tego zalozyciel tego zespolu wciaz do niego dzwoni zeby on do niego przyszedl lub podwiozl.Maz oczywiscie na wszystko sie zgadza.Ostatnio mi zakomunikowal ze nie bedzie jego w drugi dzien swiat,sylwestra a na wesele do siostry ciotecznej bede musiala isc sama bo on w tym czasie gra na imprezach.Nie bylo wczesniej zadnej rozmowy, zeby jakos wspolnie podjac decyzje.Gdy go zapytalam co ja mam robic w tym czasie-odpowiedzial:cos sie zorganizuje.

Tak wiec zostaje sama w te dni,tzn z dziecmi.Ja nie potrafie tego zrozumiec ani zaakceptowac.Tak mi ciezko,czuje ze moj swiat sie wali.Jemu zalezy tylko na graniu bo to jego hobby i chcialby zebym go w tym wspierala. W zlosci powiedzialam do niego zeby wybral mnie i dzieci albo swoja pasje to powiedzial ze grac na pewno nie przestanie.

Mysle o rozstaniu, rozwazam teraz wszystkie za i przeciw,analizuje kazdy prawie dzien naszego malzenstwa, robie bilans zyskow i strat.Na dzien dzisjejszy chce sie rozwiezc, tylko tak bardzo szkoda mi dzieci.Przeciez one zasluguja na wszystko co najlepsze,na to zeby miec pelna rodzine.Dla meza tez wiem co jest wazne-na pewno nie ja.

a moze to ja to wszystko wyolbrzymiam,moze zle robie.Pomozcie,poradzcie...prosze
 
     
wabona
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-13, 20:39   

Asiu, mój mąż też grał na imprezach. I gra dalej, z tym, że juz "roli męża" nie pełni. Święta, Sylwester - nie było go z nami. Najpierw zabierał mnie ze soba, ale potem wolał sam, potem moje miejsce zajęła kochanka. Zanim się jednak nie pojawiła, dało się żyć. To, bądż co bądź były dodatkowe pieniążki, wiedziałam, że on to lubi, ufałam mu - i było ok. Wiadomo, że lepiej byłoby być ze sobą w takie dni, ale przecież święta to dwa dni, a po Sylwestrze jest Nowy ROk, czyli - w sumie - można było ze sobą być. A mała, jak się cieszyła, bo zawsze po weselu dostawał jej się kawałek tortu. No ale było, minęło - jak mawia imć xyz, który mężem już dziś moim być nie chce.

Asiu, to nie jest powód do rozwodu - daj mu trochę wolności, nie zamykaj go w klatkę. Przecież masz go cały rok, każdego dnia. Nie doprowadzaj do tego, aby uciekał na imprezy, ale rób wszystko, by z chęcią do domu wracał..................
 
     
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 08:33   

To nie jest tak ze chce go zamknac w klatce.Po prostu pragne aby tez zwrocil uwagee na moje potrzeby,aby spedzal czas z dziecmi.Tego teraz nie ma.Mysl o rozstaniu nie wziela sie z tego ze on zaczal grac(wiem ze tak wynika z mojego opisu)ale z sytuacji ktora w skutek tego powstala i go zmienila.Jego domowe sprawy przestaly interesowac, wymiguje sie od obowiazkow brakiem czasu.Za przyklad podam ze w sierpniu remont robilam sama w domu. mama mi pomogla przypilnowac dzieci wiec odmalowalam sciany i sufity,i polozylam panele na podlodze.Bez jego pomocy.Teraz gdy ktos cos wspomina o tym to moj moz nie potrafi sie przyznac ze to nie on robil i pomija to najczesciem milczeniem.Oczywiscie ja tez nikogo z bledu nie wyprowadzam bo tez mi wstyd ze musze to robic majac meza w domu.Co do pieniazkow to oczywiscie kazdy grosz sie przydaje,ale nie da sie wszystkiego za nie kupic.No i na koniec przyznam sie ze boje sie zdrady z jego strony.Wiadomo gra impreze, rozne osoby mozna tam spotkac.Ale poki co narazie mam do niego w tym aspekcie zaufanie.Gdy wczoraj z nim znow rozmawialam to powiedzial ze na zaden kompromis nie moge z jego strony liczyc.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 08:50   

asieńka............. a może przeczytasz książkę Jacka Pulikowskiego "Warto być ojcem"????

Sadzę że bardzo by Ci pomogło top ytroszkę w kontaktach z mężem

Piszesz o remoncie............ a dlaczego zatajasz prawdę??? Gdy ktos pyta to odpowiadaj zgodnie z prawdą.........
Dlaczego sama zakładasz "portki" i bierzesz sie za układanie paneli??? Dlaczego nie pozwoliłas zrobic tego mężowi albo zarobic na te panele??? wyreczyłas go.......... dlaczego nie pozwalasz mu na ponoszenie konsekwencji??

A może jednak gdzies Wam ostro ucieka komunikacja małeżęnska??? zastanów sie nad tym...........
Dlaczego zaczynasz pisać o rozwodzie???? dlaczego??????
To potwierdzenie że komunikacja pomiędzy Wami "siedzi" w klrzakach...
Polecam jednak te książkę....................
 
     
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 09:03   

Ja zdaje sobie sprawe z tego ze od siebie sie oddalamy.I to mnie boli, jest mi zle.A co do rozstania...to mam dopiero 26 lat , 2 dzieci i to wszystko.Bo na meza wsparcie nie moge liczyc.Dla niego jestem przedewszystkim matka jego dzieci, nie wiem czy widzi we mnie kobiete.W perspektywie czasu to wydaje mi sie ze jeszcze bardziej sie oddalimy od siebie,a to nic dobrego nie wrozy.Juz teraz jestesmy sobie obcy w jakis sposob.

Dziekuje za namiary na ksiazke.Postaram sie ja przeczytac.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 09:15   

Asieńka.............. mnie.mnie,mnie,mnie............. tylko to czytam w Twoim poście.A gdzie "MY"????
A gdzie Twoje "JA"???? mądre ,kobiece "JA"???
Jakie masz wzorce z domu? jakie ma Twój maż? pomyślałas o tym??? popatrzyłaś ??
Wiesz............. wszelkie zmiany najlepiej zaczyanć od siebie-tylko nie pisz mi ze Ty nie masz co zmieniać,że to on powinien sie zmienić.
Na seibie masz wpływ od zaraz,od tej chwili.Masz wpływ co zrobisz po przeczytaniu tej wiadomości...... zezłoscisz sie czy może pomyslisz???? Jak sadzisz masz wpływ na to czy nie????
A na meża w tej chwili masz wpływ?? masz wpływ co on robi teraz?> wiesz co robi???
Ale co Ty robisz to wiesz........................ zacznij od siebie
Pogody Ducha
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 09:27   

asienka napisał/a:
Oczywiscie ja tez nikogo z bledu nie wyprowadzam bo tez mi wstyd ze musze to robic majac meza w domu.

Asieńko, to nie Ty masz się wstydzić... to Twój mąż powinien się wstydzić, że Jego żona robi remont w mieszkaniu...
Prawdy nie wolno ukrywać... a Ty próbujesz to robić. A robiąc to, wyrządzasz krzywdę i sobie... i mężowi. Człowiek musi umieć ponosić konsekwencje swoich wyborów, swoich decyzji... to o czym pisze Nałóg.
Na dziś, próbujesz Go zwalniać z tego obowiązku...
Pomyśl o tym.
Pozdrawiam
Kasia
 
     
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 09:52   

Czemu jest ja,a nie MY? Dobre pytanie.Chyba sie tak nauczylismy, zatracilismy ta jednosc.
Najlepiej zaczac od siebie.To prawda.Nie jestem idealna,zreszta kto z nas jest.Mam swoje wady,nawet duze ktore moga przeszkadzac w zyciu we dwoje.I co waszym zdaniem powinnam zaczac wszystko akceptowac, kazdy kolejny wybryk meza?? Co mam zmienic w sobie?? To ze chce zebysmy byli prawdziwa rodzina, oby nasze dzieci mialy w nas odpowiednie wzorce??Mam zaczac przestac o to walczyc??

Z mojej strony to nie jest akceptowanie tego co maz robi.Wiem ze to jemu powinno byc wstyd ale kto mial to zrobic.On do tego sie nie garnal wiec wzielam sprawy w swoje rece,sama zaczelam i skonczylam remont,bo pewnie do dzis by nic nie bylo skonczone.
Niestety maz taki wzorzec wyniosl z domu rodzinnego.I jemu z tym jest wygodnie i wciaz ma w swoim zachowaniu poparcie u swojej mamy.
 
     
Estera
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 11:02   

Asienko,
wiem cos o negatywnych wzorcach wyniesionych z domu...Moj maz tez byl- jest przekonany o swojej nieomylnosci i ze dobrze postepuje; jego rodzina tez go w tym utwierdzala- moja tesciowa jest w swojego syna zapatrzona, bezkrytycznie- jesli cos w malzenstwie jest zle to kobieta jest winna...Maz okazal sie b. niedojrzaly- obecnie jest bardziej ze swoja rodzina niz ze mna- latwiej mu byc synem, ktory jest rozpieszczany i utwierdzany w swoich racjach niz dojrzalym mezczyzna ktory potrafi krytycznie spojrzec na siebie. Moze u Ciebie nie osiaga to jeszcze takich rozmiarow- u nas jest separacja...ja nie potrafilam przerwac jego nieustannego kontaktu z rodzina, toksycznego dla nas jako malzenstwa, nie potrafilam zatrzymac tej sytuacji, sama popelnilam bledy.
Moze Tobie sie uda, jak zaczniesz wczesniej nad wszystkim pracowac.
Rozwod to moim zdaniem ostatecznosc- kiedy juz naprawde NIC sie nie da zrobic.
Poki co walcz- w madry sposob- o Was, o Wasza rodzine. Musisz miec duzo cierpliwosci i byc konsekwentna.
 
     
sofia
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 12:04   

Asienko....
Nie tak dawno weszłam na forum. Byłam w krytycznej sytuacji.
Szukałam pomocy jak kazdy .
i co słyszałam non stop - ZMIENIAJ SIEBIE / tylko to możesz zrobić , bo na nic innego nie masz wpływu /
na poczatku nie bardzo to rozumiałam .
Ale wiele od tego czasu się zmieniło .
Czytałam , czytałam wypowiedzi na forum , analizowałam , wyciagałam wnioski
i zrozumiałam o co chodzi .
Jak dobrze poszperasz znajdziesz tu skarbnice wiedzy !!
Dziś jest mi lżej , odzyskuje Pogode Ducha i staram się siebie zmieniac .
Nie zapominaj o modlitwie za męża - to jest bardzo ważne .

http://www.sychar.mobi/modlitwy_12.html

I nie rób nic za męża , on i tak tego nie doceni.......

Pozdrawiam i życze siły
Zaufaj Jezusowi, On Cie poprowadzi.
 
     
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 14:45   

Estera u mnie to takich rozmiarow nie przybiera, bo na to od poczatku nie pozwolilam.
A pozwolilam od poczatku na inne rzeczy ktorych wytepic nie moge. Wiem ze On sie teraz zaparl w sobie i nie odpusci z tym graniem.Chociaz troche.Pewnie bedzie w to zatapial sie jeszcze bardziej.Wiec co mam zrobic??Pozwolic, zebysmy calkiem stali sie sobie obcy,czy tez dalej upierac sie przy tym zeby to nam wiecej czasu poswiecal, zeby byl mezem i ojcem?? Co nie wybiore to i tak bedzie zle.Wiec wczesniej czy pozniej to sie rozleci.

A tak szczerze, to nie wyobrazam sobie zycia bez niego.Kocham go, i to jaki byl jeszcze nie tak dawno.A le wiem tez ze tak zycia nie chce przezyc.
 
     
samotna
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 18:08   

Nie wiem asienko, czy dobrą dam wskazówkę, ale może ..., decyzja czy i stopień wdrożenia zależy od Ciebie, bo najlepiej znasz siebie i swojego męża. Nie zaprzestawaj przede wszystkim walki o małżeństwo, zeby nie było za późno. Mój mąż też ma pasje, którym sie poświęca, ja zaś zamiast pasji poświęciłam siebie dla nas dla domu dla męża i jak widać źle robiłam, bo powinnam była mieć też swoje pasje, swoje życie, być nieodgadnoina troche tajemnicza, radosna, spontaniczna, a tego w codziennym zyciu zabrakło.
Jesli Twój mąż twierdzi, ze ma pasje i z nich nie zrezygnuje to myślę, że Ty również powinnaś znaleźć coś dla siebie. Skoro on gra jeden weekend, a Ty zajmujesz sie dziećmi, to drugi zarezerwuj dla siebie, niech on z dziećmi siedzi. Może znaleźć w tym wszystkim jakiś kompromis. Skoro on swoich pasji uparcie broni ok., ale musi mieć świadomość, ze jego żona też ma prawo do czasu dla siebie.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 18:14   

Asieńka............ czy tak nazywa/nazywał Cię Twój maż????

Ale coś napisałaś:"I co waszym zdaniem powinnam zaczac wszystko akceptowac, kazdy kolejny wybryk meza??"

Asienka....... usiłujesz manipulować.Zmienianie siebie nie zanczy akceptowanie wszystkiego u męża.
Ale tez i nie wszystko jest do zaakceptowania pewnie i u Ciebie.............. czy pytałas może męża co on nie akceptuje u Ciebie

Dalej piszesz:" Co mam zmienić w sobie?? To ze chce zebysmy byli prawdziwa rodzina, oby nasze dzieci mialy w nas odpowiednie wzorce??Mam zaczac przestac o to walczyc?? "

A czy nie zgubiliście po drodze tego co sie nazywa komunikacją małzeńską?
Może warto popracować nad wzajemnym słuchaniem drugiej strony?????
 
     
asienka
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 19:35   

Myslalam juz o tym zeby moze czyms sie nie zajac, pokazac ze tez mam swoja pasje ktorej czasami chce sie poswiecic.Wyobrazilam sobie nawet ze rozmawiamy o tych swoich "malych bzikach",szanujemy je.Choc byloby to takie inne ale tak nas zblizajace do siebie.Ale to marzenie, a ja jestem kiepska marzycielka.
Niby czym mialabym sie zainteresowac.Nic mi do glowy nie przychodzi.A jezeli juz to nie mialabym na to czasu.

Jestem zalosna.........
 
     
kasia1
[Usunięty]

Wysłany: 2008-10-14, 20:05   

asienka napisał/a:
Mam swoje wady,nawet duze ktore moga przeszkadzac w zyciu we dwoje.

Pytasz, co masz zmienić w sobie... ja bym spróbowała wyeliminować swoje wady, jeśli takowe są... oczywiście nie wszystkie naraz... zaczęłabym od tej, która najbardziej przeszkadza w życiu we dwoje...
wanboma napisał/a:
Nie doprowadzaj do tego, aby uciekał na imprezy, ale rób wszystko, by z chęcią do domu wracał..................

ja bym się nad tym zdaniem zastanowiła... czy nie jest przypadkiem tak, że Twój mąż ucieka z domu, bo sobie z czymś w tym domu nie radzi...
A to co pisze Samotna, że warto mieć swoje pasje, to też ważna rzecz... żeby umieć żyć samemu dla siebie, żeby mieć jakieś swoje przyjemności...
Asienka... przemyśl sobie w ciszy i spokoju, to co zostało tu napisane... a myśli o rozwodzie, odsuń baaaaaaaaaaaardzo daleko... :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8